O kablach głośnikowych,
na tle testu porównawczego Neotech NES 1002 vs QED Silver Spiral
(Tematem pokrewnym jest : „Czy wymiana okablowania słuchawek ma sens?” >>)
Każdy kabel jest opisany w specyfikacjach paroma (najważniejszymi) parametrami: rezystancją (R), induktancją (L), konduktancją (G) i kapacytancją (C) (odnoszącymi się do kabla o metrowej długości). Rezystancja to oporność rzeczywista (Ohm/m), konduktancja to przewodność rzeczywista, będąca odwrotnością rezystancji. Induktancja to indukcyjna oporność pozorna, kapacytancja – pojemnościowa oporność pozorna kabla. Suma wszystkich rezystancji (oporności) nazywa się impedancją. Im wartości tych parametrów są mniejsze tym lepiej…
Rezystancja, którą podaje się w Ω/m, zależna jest od materiału przewodnika, budowy kabla, ale przede wszystkim od jego przekroju (im większy tym rezystancja jest mniejsza). Ma mniejsze znaczenie w przypadku interkonektów z uwagi na małe prądy płynące przez nie. Jednak są wyjątki- połączenie przedwzmacniacza z końcówką mocy wymaga zwrócenia uwagi na rezystancję, ze względu na większe prądy płynące przez kabel. Niska rezystancja kabla głośnikowego ma pierwszorzędne znaczenie szczególnie w zestawach audio o dużych mocach. Kabel przenosi bowiem znaczne prądy, które czasem w impulsie mogą dochodzić do kilkunastu amper. Należy też pamiętać, że głośniki 4 Ohm’owe, wymagają grubszego kabla niż 8 Ohm’owe. Skutkiem zbyt dużej rezystancji może być: gorsza reakcja na stany nieustalone, zwiększenie zakłóceń, zaburzenie charakterystyki częstotliwościowej.
W sprzedaży dostępne są kable głośnikowe w o przekrojach- od 0,75 mm2 do 6,0 mm2. W sklepach w USA używa się innej miary grubości, a mianowicie AWG (American Wire Gauge). Jako, że w Polsce jest rzadko stosowana, podam przeliczniki na obrazie niżej zamieszczonym.
Dla jakości przekazu audio istotna jest Indukcyjność podawana jest w mikrohenrach/m. Im wyższa jest indukcyjność to wyraźniejsze jest tłumienie wyższych częstotliwości płynących przez kabel co powoduje przesunięcia fazowe. A więc i impedancja kabla (suma poszczególnych rezystancji) wzrasta wraz z częstotliwością i wywołuje tłumienie w zakresie górnych częstotliwości audio. Wniosek prosty-niską indukcyjnością powinny charakteryzować się tak kable sygnałowe jak i głośnikowe.
Pojemność kabla podawana jest w nanofaradach/m. Zależy ona od przenikalności elektrycznej dielektryka, od przekroju i odległości przewodów. Im odległość przewodów od siebie jest większa, tym pojemność mniejsza. Im lepsza jest jakość użytego izolatora tym mniejsza pojemność jest uzyskiwana. Straty pojemnościowe prądu są tym wyższe im wyższa jest przenoszona częstotliwość (wnoszą przesunięcia fazowe, co jest słyszalne jako „ostra góra”). Jeśli mówimy o jakości izolatora to musimy mieć świadomość że wpływa ona na stratność izolacji. Najtańsze izolatory to PCV i poliuretan (PU) nie są najlepszymi izolatorami- ich duża stratność powiększa pojemność kabla. Dobrej jakości izolator to polietylen, polipropylen i teflon (stosowany często w droższych konstrukcjach).
Zjawisko naskórkowości nasila się wraz ze wzrostem przesyłanej częstotliwości przez linię elektryczną. Im wyższa jest ta częstotliwość tym bardziej prąd wykazuje tendencje do przepływu po powierzchni przewodnika. Tak się dzieje wskutek zmiennych oddziaływań magnetycznych prądu. Zjawisko to jest kłopotliwe, bo wraz ze wzrostem częstotliwości maleje wykorzystywana powierzchnia przewodnika, co skutkuje wzrostem impedancji kabla dla wysokich częstotliwości (wrażenia słuchowe określane są jako „brak powietrza” albo „swobody”. Co prawda zorientowani technicznie audiofile przyjmują za fakt, że efekt naskórkowości odgrywa większą rolę od częstotliwości ok. 150 kHz, ale mimo wszystko w kablach głośnikowych daje się ono zauważyć pewne braki dla górnych częstotliwości pasma akustycznego. Od częstotliwości zależy również głębokość wnikania prądu zmiennego do przewodnika, więc producenci walczą z efektami tego zjawiska zmniejszając przekrój czynny pojedynczego przewodnika i stosując wiele cienkich przewodów lub stosując bardzo płaskie taśmy. Jest jeszcze inny sposób- zastosowanie przewodnika nie o przekroju kołowym lecz prostokątnym, który ma stosunkowo dużą powierzchnię. No i dotarliśmy do budowy kabli…
Budowa kabla MS (multi strand):
MS (multistrand) jest najbardziej rozpowszechnionym sposobem budowy kabla. Polega na skręceniu żył z cienkich nitek przewodnika w linkę. Żyły te, izoluje się od siebie dielektrykiem i w najprostszej wersji umieszcza równolegle w koszulce z tworzywa sztucznego (np. PCV). Jest to metoda łatwa do produkcji przemysłowej i dlatego najczęściej stosowana. Kable typu MS można także produkować z posrebrzanych czy cynowanych nitek miedzi. Stosowanie kabli MS nie przeciwdziała zjawiskom naskórkowości bo stykające się pojedyncze cienkie druciki zachowują się jak jeden grubszy drut.
Budowa kabla SC (solid core):
SC- lity rdzeń, czyli drut. Nie da się kontrolować pól elektromagnetycznych w przewodach złożonych z wielu nitek, bowiem wytwarzane są jednocześnie w wielu przewodnikach i nakładają się na siebie, co prowadzi do zniekształcenia sygnału. Ponadto dwa biegnące blisko siebie zaizolowane przewody działają niczym kondensator, więc często konstruuje się je tak by kabli odsunąć biegnące obok żyły. Kabel wygląda wtedy jak płaski kabel antenowy.
W kablach typu SC korzystne jest to, że do pewnej średnicy obserwowane jest pomniejszone zjawisko naskórkowości, a użyteczny przekrój kabla jest większy. Kable takie dają więc solidniejszy bas, dzięki większej dawce prądu możliwej do uzyskania. Wielu producentów stosuje kilka drutów odizolowanych od siebie by poradzić sobie z zależnością- im większa średnica drutu, tym większy problem naskórkowości.
Taśma (ribbon):
Kable w postaci taśm składają się z najczęściej z kilku, wzajemnie odizolowanych płaskich taśm przewodnika, co mocno zmniejsza efekt naskórkowości dzięki dużej powierzchni przewodzącej dla prądów wyższej częstotliwości, przy dużym (użytecznym) przekroju czynnym dla całego zakresu pasma przenoszenia. Dzięki temu przewód zdolny jest do transmisji dużych natężeń prądu. Indukcyjność jest mała, ale pojemność duża tego typu kabli. Dźwięk dzięki takim kablom potrafi być zrównoważony z mniejszą ilością zniekształceń.
Kable typu litz:
Ich konstrukcja sprowadza się do rozmieszczenia w przekroju kabla wielu pojedynczych żył przewodnika w osobnej izolacji. W każdej z nitek, z reguły o różnej grubości, płynie całkowity prąd znajdujący się na wyjściu wzmacniacza. Nitki przewodzące mają względnie mały przekrój, nierównomierność rozłożenia ładunków w całym kablu jest znikoma. Dzięki ich ilości przekrój czynny przewodu jest wystarczający do transportu nawet najmocniejszych sygnałów elektrycznych. Powstaje wiele różnych litzowych konstrukcji, ale zasada musi być zachowana- każda nitka i każda żyła jest oddzielnie izolowana. Kable te mogą charakteryzują się dość znaczną pojemnością, ze względu na umieszczenie blisko siebie znacznej ilości odizolowanych przewodów jednak i z tym problemem można sobie poradzić kosztem zwiększenia średnicy kabla (np. rozkładając przewodniki po obwodzie neutralnej rurki). Taka konstrukcja pozwala na równomierne w całym paśmie przesyłanie czystych sygnałów.
Plecionka (warkocz):
Kabel tego typu może składać się nawet z kilkunastu przewodów specjalnie przeplecionych. Dzięki takiej konstrukcji wrażliwość na zakłócenia jest mała, bowiem indukowany w jednym przewodzie prąd ma przeciwny kierunek niż w sąsiednim, więc zakłócenia znoszą się wzajemnie. Wszystkie rodzaje plecionek mogą być używane jako przewody głośnikowe.
Z opisów kabli, czy producentów czy recenzentów, można się spodziewać istotnej poprawy jakości muzycznej przekazywanej od płyty po głośniki przez system audio, po zastosowaniu takiego czy innego okablowania. Wpływ kabli czasem może być duży, czasami subtelny, a innym razem nie słychać tego wpływu w ogóle. Słuchając kolejno różnych kabli z zaskoczeniem stwierdzamy, że różnica owszem jest, ale „na granicy sugestii”. Chyba dlatego, że są z podobnego materiału, podobnej konstrukcji, z podobnego przedziału cenowego… Powodów może być wiele. Najczęściej zapomina się o porządnym wielogodzinnym „wygrzaniu” kabla, co jest warunkiem koniecznym dla prawidłowej jego pracy w systemie audio (vide artykuł- „parametry kabli”). Dopiero po długim słuchaniu można pokusić się o porównanie z innym kablem lub ocenienie go na podstawie doświadczenia słuchowego doznawanego w trakcie rzeczywistych koncertów (najlepiej bez użycia mikrofonów, wzmacniaczy i głośników). Wśród audiofilów panuje przekonanie, że na kable powinno się wydać 8-15% ceny zestawu. To jest pogląd o tyle bzdurny, że przecież satysfakcję ze słuchanej muzyki z systemu audio (w tym przypadku) nie można przeliczać ani na procenty, ani na pieniądze. A co zrobić jeśli dopiero kabel o wartości 50 lub 60% wartości wzmacniacza czy odtwarzacza wnosi znaczącą poprawę w brzmienie systemu? Niech to pytanie zostanie bez odpowiedzi…
Doświadczenie wyniesione z pewnego testu:
Przez wiele lat kable z posrebrzanej miedzi beztlenowej, najpierw Chord Epic, a później QED Genesis Silver Spiral, pośredniczyły w przekazywaniu sygnału audio pomiędzy wzmacniaczem Leben CS 300XS i głośnikami- początkowo NHT 1,5, później Chario Delphinus, a na koniec Klipsch Heresy II. Zdążyłem je polubić i docenić ich rzetelny przekaz, może troszkę brutalny i bezpardonowy ale…. O tym później, bo teraz napiszę czym się charakteryzują od strony technicznej. Otóż, to dość skomplikowana potrójna spiralna geometria koncentryczna o niezwykle niskiej rezystancji przewodów (umożliwia wzmacniaczom zachowanie kontroli nad głośnikami, zwłaszcza przy niskich częstotliwościach). Składa się z się z 9. powlekanych srebrem, złożonych przewodników centralnych z miedzi beztlenowej o czystości 99,999% (w sumie 2* 5,5 mm2). Przewodniki owinięte w ultracienką, niskostratną izolację LPDE. Koncentryczna geometria kabla charakteryzuje się niską rezystancją, niską pojemnością, niską indukcyjnością oraz bardzo niskim czynnikiem dyssypacji izolacyjnego zewnętrznego pancerza z PCV.
Ja oprawiłem QED we wtyki firmy Furutech– od strony wzmacniacza złocone widełki FP-201G, a od strony głośników rozporowe złocone bananki FP-202G, ponadto otuliłem kable oplotem NYLON MULTIFILMENT firmy TechFlex.
Przyszedł wreszcie czas zmian. Nie było sensu próbowania kabli z podobnego pułapu cenowego, bo najprawdopodobniej QED, które świetnie wpisały się w mój system, obroniłyby swoją pozycję i opinię jak najlepszą. Raczej ciekawił mnie skok z 500$ w zakres powyżej 1500$. Nadarzyła się taka okazja- w odsprzedaży był Neotech NES 1002.
NES-1002 to jedna z najbardziej skomplikowanych konstrukcji kabli głośnikowych Neotecha. W każdej żyle jest 5 grup ze sobą splecionych przewodników z długokrystalicznego srebra. Grupy przewodników izolowane są PVC i ze sobą splecione dla zminimalizowania pojemności, zewnętrznie kabel ekranowany jest taśmą miedzianą minimalizującą wpływ negatywnych czynników zewnętrznych (np. fal RFI i EMI). Ze względu na skomplikowaną budowę i różne przekroje przewodników (od cienkich jak włos 31awg po 12 awg) do zakonfekcjonowania kabla potrzebne jest doświadczenie i odpowiednie najwyższej klasy narzędzia. A miała je firma dc-Components, więc właśnie jej poprzedni właściciel kabla powierzył konfekcjonowanie kabli kupionych „z metra”. Kabel oprawiono najwyższej klasy widełkami Furutech FT-211– od strony wzmacniacza w wersji rodowanej, od strony kolumn wersji pozłacanej. Przed przykręceniem widełek przewodniki zostały odpowiednio przygotowane i zaciśnięte w specjalnie do tego przygotowanych tulejkach ze srebra długokrystalicznego. Połączenie kabla i widełek zostało wzmocnione tak aby nie doszło do uszkodzenia bardzo delikatnych przewodników, ani uszkodzenia ich izolacji zewnętrznej . Zewnętrznie kabel został wykończony oplotem minimalizującym wibracje (Techflex) i utrzymany w typowej dla firmy dc-Components kolorystyce czarno-białej.
Różnicę w wielkości obu kabli- QED (średnica zewnętrzna wcale nie mała bo około 20mm) przedstawia fotografia niżej.
Kabel Neotecha jest gruby, sztywny i bardzie ciężki, co wywołuje pewne niewygody przy mocowaniu ich do gniazd wzmacniacza lub głośników.
Tuż po wpięciu Neotechów ani zaskoczenia nie było, ani „ochów i achów”, a o zachwytach należało zapomnieć. QED, który pozostawał w pamięci jako dość brutalnej siły, ale i z prawidłowym oddaniem barw instrumentów bronił się przed porażką z wielokroć droższym czysto srebrnym kablem. Rozczarowany tym co usłyszałem, ale i zadowolony, że pieniędzy z kieszeni nie ubędzie, wymontowałem konkurenta QED z gniazd. Zamontowany na powrót QED „zagrał”… No i właśnie- „NIE ZAGRAŁ!” Ta godzina wyłączenia z systemu „wychłodziła” kabel QED tak skutecznie, że zabrzmiał dużo gorzej niż niewygrzany Neotech. Zadałem sobie pytanie- „Czy, jeśli niewygrzany Neotech „brzmi” lepiej niż „ochłodzony” QED, nie jest tak, że należałoby dać szansę Neotechowi przez wytrzymanie z nim większej ilości godzin niż jedna czy dwie?” Zamontowałem powtórnie Neotecha z silnym postanowieniem wykonania ostatniej próby przedłużonej do 2/3 dni. Nie popełniłem błędu, jak się okazało po 6 godzinach głośnego, intensywnego grania z płyt jazzowych i rockowych. Neotech nabierał prawidłowych barw (a tuż po wpięciu, a nawet po godzinie brzmiał fałszywie) i zaczynał pokazywać swój charakter, który mógł się spodobać. Wokale i instrumenty się przybliżyły, albo wysunęły (a przecież nigdy nie narzekałem na „nieobecność” ich w moim pokoju), jednak jeśli przekroczyły linię bazową głośników to nieznacznie. Szczególnie mocno zyskały wokale, które są jeszcze pełniejsze i bliższe niż do tej pory. Powiększyła się separacja instrumentów i poszerzyła scena (na głębokość nie zauważam zmian, ale już na QED’ach była dobrze wybudowana. Barwy instrumentów się nie zmieniły i całe szczęście, bo wcześniej QED były bardzo rzetelne pod tym względem. Fortepian Erarda z płyty „Chopin: Mazurki” Fou Ts’Onga, który je (te Mazurki) gra bardzo subtelnie, wybrzmiały jak nigdy dotąd- mocniej, z „klawiszami o większych wymiarach”. Zmieniła się też górna część zakresu pasma częstotliwości- stała się łagodniejsza, ale i bogatsza w harmoniczne, co zdziwienie może budzić, bo przecież utarła się opinia o srebrze jako przewodniku, który wychładza przekaz i wyostrza górny zakres pasma częstotliwości (że gra jaskrawo).
W przypadku kabla Neotecha, chyba z uwagi na zastosowanie znakomitej jakości srebra, jest dokładnie odwrotnie niż się spodziewałem- stał się znacznie bardziej analogowy, ciepły i pełny (zresztą już wcześniej, po zastosowaniu kabli zasilających Verictum, nabrałem przekonania, że im lepszy przewodnik tym wymaga więcej skrupulatności przy jego aplikacji, a wtedy nagroda staje się sowita!).