Wydawnictwa płytowe aspirujące do najlepszych
(rozdział siedemnasty)

 

O Requiem d-moll K.626 Mozarta, wydawałoby się, powiedziano już wszystko i zinterpretowano na tak różne sposoby, że już niewielu słuchaczy poszukuje nowych wersji, spodziewając się jedynie różnic natury technicznej. To tylko złudzenia, że o spektaklach Requiem powiedziano wszystko, że zagrano tak, że lepiej nie można… Okazało się w 2011 roku, że jednak nagrano wyjątkową wersję tej kompozycji. Nie inaczej jest w przypadku muzyki Jeana-Philippe’a Rameau, którego kompozycje można zagrać skrajnie inaczej:

 

Teodor Currentzis (Θεόδωρος Κουρεντζής) [1]– grecki dyrygent, muzyk i aktor, zwykle ubierający się w obcisłe dżinsy, ciężkie sznurowane buty i szalik niedbale owinięty wokół szyi, jest najgorętszym obecnie nazwiskiem w świecie muzycznym. W nagraniu Requiem d-moll wzięli udział: Orkiestra musicAeterna i The New Siberian Singers, soliści: Simone Kermes, Stéphanie Houtzeel, Markus Brutscher, Arnaud Richard. Orkiestra musicAeterna (wraz z towarzyszącym jej chórem) był głównym nośnikiem ekspresji orkiestrowych pomysłów niekonwencjonalnego Teodora Currentzisa.

Grecki dyrygent założył zespół musicAeterna w 2004 r., kiedy był głównym dyrygentem Teatru Opery i Baletu w Nowosybirsku. Muzycy zostali starannie dobrani z całej Rosji i przekonani do przeniesienia się na Syberię, gdzie przeszli wyczerpujące harmonogramy prób i nagrań Currentzisa. W tym okresie orkiestra pojawiła się na kilku nagraniach Currentzisa dla wytwórni Alpha.  Po roku 2011. Currentzis przeniósł się do Perm Opera and Ballet Theatre, a musicAeterna została przeniesiona do tego miasta (u stóp gór Ural), gdy Currentzis zaczął wymyślać charakterystyczne, bardzo dramatyczne interpretacje muzyki od baroku do początku XX wieku. W kwietniu 2017 r. SWR ogłosiła nominację Currentzisa na pierwszego głównego dyrygenta SWR Symphonieorchester (następcy orkiestry południowo-zachodniej Niemieckiej Orkiestry Symfonicznej Radia).

Absolutne arcydzieło w historii muzyki- Requiem Mozarta nagrane pod energiczną batutą Teodora Currentzisa przez doskonałe The New Siberian Singers i orkiestrę MusicAeterna jest fascynującą, uderzająca interpretacją, wzmocnioną niezwykłymi głosami solistów. Zespoły miały dobre warunki nagrywania i wystarczający czas- 7 dni nagrań studyjnych. Opiekę nad techniczną stroną nagrań przyjął Hugues Deschaux. Powstała interpretacja Requiem szczególnie staranna i oryginalna, płyta-  „musicAeterna, Teodor Currentzis. Mozart: Requiem” (Alpha, wydanie z roku 2019) [2].

„Requiem”, jeden z najbardziej znanych utworów, znany i podziwiany przez wszystkich, jest reprezentowany przez niezliczoną ilość realizacji koncertowych i nagraniowych. Wciąż promowany tajemniczymi anegdotami, o uznaniu społecznym podsycanym taktykami reklamowymi, z zasługami muzycznymi utopionymi w płytkich ozdobnikach pseudoartystycznych a znaczenie historyczne w fikcyjnej mgle. Bez względu na przeszkody, „Requiem” zyskało bardzo wysoki status w świecie kultury. W tym nowym nagraniu „Requiem” Mozarta Teodor Currentzis podjął się zdjęcia zasłony, która zakrywa i ukrywa prawdziwie ludzkie dzieło kompozytora. Wykonawcy dostarczają dzieło i surowe i jednocześnie bardzo wyrafinowane, subtelne i głębokie. Udało się Currentzis’owi usunąć wiele warstw kolejnych stylizacji, które narosły na tej muzyce dzięki często błędnej interpretacji muzyków i śpiewaków. Ta wersja odsłoniła niepolerowane, surowe piękno, które kryje się pod wszystkimi narosłymi rozdętymi stylizacjami. Najważniejsze jest, jak się wydaje, proste oddanie genialnej muzyki. Proste oddanie piękna muzyki wcale nie jest proste, bo trzeba zadbać o wyraźne linie melodyczne, energiczne tempa, ostre akcenty, skoki dynamiczne… Ostatnia kompozycja Mozarta, w najczęściej nagrywanych wersjach to „nie tylko Mozart”, bo przecież kompozytor ukończył tylko pierwszą część i dał szczegółowe szkice dla pozostałych, a więc brakujące części dokomponowane zostały przez jego ucznia Franza Süssmayra. W efekcie pozostał nam- współczesnym, miszmasz Mozarta, Mozarta z Süssmayr’em i samego Süssmayra. Dziś wiemy, gdzie kończy się rękopis, a gdzie zaczynają się zapisy wg pozostawionych instrukcji ustnych. Przy uważnym słuchaniu, dochodzi się do wniosku, że niektóre fragmenty są niedoskonałe (dalekie od jakości prac Mazarta). Z tym problemem od wielu lat próbuje się zmierzyć każdy kolejny wykonawca Requiem- albo „przycinają” Süssmayra do takiego stopnia, żeby Mozart go „przykrył”, albo próbują go w ogóle usunąć i wypełnić luki jakimś utworem naśladowczym. Doszło i do tego, że w 1962 roku pojawił się początek fugi „Amen” przeznaczonej dla Requiem. Trwa 20 sekund. Te „uzupełnienia”: nie pozwalają zapomnieć, że autorstwo partytury wciąż się zmienia i że najczęściej słuchacz ma w uszach efekt pracy co najmniej dwóch kompozytorów naraz. Nagrany materiał dla płyty „musicAeterna, Teodor Currentzis. Mozart: Requiem”, jest tak różny od wszystkich innych, że nawet Ci, którzy wybrali już ulubione wersje powinni się z nim zapoznać.


Materiał na tę płytę nagrany został w Nowosybirsku przez New Siberian Singers, solistów [3] i rosyjski zespół muzyczny musicAeterna osiem lat temu (w 2011 roku), a w 2019 ponownie wydany przez Alpha Classics. Tę plytę charakteryzuje przede wszystkim najszczerszy śpiew New Siberian Singers, żywy, naturalny, ale wcale nie neutralny, bardzo ekspresyjny, oparty o naprawdę imponujące głosy. Soliści są bardziej niż na równym bardzo wysokim poziomie. Orkiestra MusicAeterna świetnie przygotowana by realizować wizję swojego dyrygenta gra bardzo skrupulatnie, co oznacza celebrację każdej nuty, dźwięki się mienią barwami pointylistycznie (żeby użyć malarskiego określenia). Wybuchowe kotły i nagłe ataki sekcji dętej, wydobywają skutecznie dramatyzm muzyki, tempa są raczej w często preferowanym tempie albo w zgodzie z zapisem nutowym. Currentzis toleruje Süssmayra, nie tylko go pozostawia, ale i gra z przekonaniem. Dyrygent nie kończy jednak fragmentu 25-taktów „Amen”. Niektórzy mogą mieć dyrygentowi za złe usunięcie ośmiu taktów „Lacrimosa” na głosy i bas (były to ostatnie nuty, które napisał Mozart); gdy kończy się część Süssmayra, stłumione dzwonki markują przejście do ekspozycji fugi „Amen”, naszkicowanej w bardzo surowej formie przez Mozarta (Maunder, Druce, Levin i inni proponują własne uzupełnienia fugi.). To bardzo smutny moment płyty. Requiem to dzieło wynikłe z dramatu wewnętrznego, ale i zewnętrznego, skomponowanego w burzliwym czasie przez najwybitniejszego dramaturga muzycznego w owym czasie. Currentzis podnosi kurtynę teatru śmierci i żałoby, w sposób, którego nie można pomijać. Jakość nagrań jest bardzo dobra- przy blisko ustawionych mikrofonach, pozwala na wgląd w pracę instrumentów i dokładne rozpoznanie głosów wokalistów. Wydawnictwo Alpha zapewniło czyste i imponujące nagranie. Jest tak jak lubimy- mamy album z jednym z najważniejszych dzieł w historii muzyki z zachowaniem osobowości jego reżysera i wartością szczególną: dyrygent prawie nic nie zawdzięczał żadnej z poprzedniej wersji, ta jest całkowicie oryginalna. Zaskakujące zmiany tempa, niebywała energia sąsiadująca z lirycznym skupieniem… Ta płyta nawet na sekundę nie zostawia słuchacza obojętnym. Przesłuchanie albumu robi ogromne wrażenie- całość brzmi tak naturalnie, tak przestrzennie, selektywnie i ciepło, że trudno mi znaleźć w pamięci inną podobną realizację… Tak doskonałą realizację. Gdybym miał dziś wybrać płytę- tę jedyną, którą chciałbym zabrać na bezludną wyspę to tę- Teodora Currentzisa bym wybrał i nawet długo bym się nie zastanawiał!

 

Teodor Currentzis, jego orkiestra, soliści- sopranistka Nadine Koutcher, bas Alexei Svetov i chór MusicAeterna świętują 250. rocznicę urodzin kompozytora Jeana-Philippe’a Rameau wydaniem międzynarodowym „The Sound of Light” – wyjątkowo pięknej antologii jego arii i dzieł orkiestrowych. Wybór utworów pochodzi z najbardziej znanych dzieł scenicznych Rameau, w tym między innymi Les Fetes d’Hébé, Zoroastre, Les Boréades, Les Indes galantes, Castor et Pollux i Platée. Choćby te kompozycje ilustrują unikalną interpretację muzyki kompozytora autorstwa Currentzisa, ale o tym niżej…

Album “The Sound of Light” został wydany w październiku 2014 roku przez  wydawnictwo Alpha / Sony Classics. Jean-Philippe Rameau jest jednym z najbardziej podziwianych, za oryginalność i jakość operową, kompozytorów XVIII wieku, poza tym orkiestracja jego dzieł była nowatorska. Po śmierci tego wielkiego kompozytora jego twórczość została wkrótce przyćmiona przez włoską operę, ale jej renesans przyszedł szybko- zachwycił się twórczością Rameau Hector Berlioz, a Claude Debussy przyznawał się nawet do wielbienia jego dzieł. Claude Debussy nie poprzestał na słowach, bo podjął się wraz z Vincentem d’Indy i Paulem Dukas redakcji pierwszego pełnego wydania twórczości Jeana-Philippe’a Rameau, zapoczątkowanego przez Camille Saint-Saëns.

Nie ma wątpliwości- MusicAeterna prezentuje bardzo wysoki poziom, który Teodor Currentzis zbudował w odległym miejscu od centrów kultury- w Perm, we wschodniej części Rosji. Jednym z atutów tego nagrania jest także sopranistka Nadine Koutcher, która ma naprawdę piękny i czysty głos, który idealnie pasuje do tego repertuaru. Można mieć pretensje, albo raczej być zdziwionym, o sposób, w jaki program został złożony, według wielu nie można dopatrzeć się logiki w układzie fragmentów z różnych oper. Utwory z pojedynczej opery, takie jak Les Indes Galantes, są rozprowadzane w całym programie, a pierwszym utworem, który słyszymy, jest Chaconne, która kończy operę, a zaraz potem Ballet des fleurs z 3e Entrée. Pewną niekonsekwencję można zauważyć podczas analizy składu orkiestry, jest bowiem różnica między składem orkiestry z czasów Rameau a konwencjonalnym składem skrzypiec, altówek i wiolonczeli jaki zastosował Currentzis. Nie może być to jednak powód niezadowolenia jeśli nie przeszkadza (we mnie nie budzi niechęci) brak subtelności podczas gry w forte. Efekt ten potęguje fakt, że orkiestra jest raczej duża, prawdopodobnie znacznie większa niż to, co Rameau miał do dyspozycji: 22 skrzypiec, 9 altówek, 6 wiolonczel i 4 kontrabasy plus instrumenty dęte i klawesyn. Są też pewne efekty specjalne- inaczej potraktowane tempa niż w przypadku (na przykład) interpretacji Marca Minkowskiego z zespołem Les Musiciens du Louvre zaprezentowane w nagraniach z płyty „Rameau: Une symphonie imaginaire”. Dynamiczne kontrasty są niemal przesadzone, ale dzięki temu utwory wydają się żywsze, bardziej ekspresyjne. Wielu krytyków uznało je za karykaturalne. W swoich notatkach Teodor Currentzis stwierdza: „Nie chcę wytwarzać najbardziej„ autentycznego ”barokowego brzmienia. Chcę pójść dalej i poznać część siebie, którego jeszcze nie znam”. Pytanie rodzi się takie- czy wyjaśnienia dyrygenta przekonują? Wg mnie nie ma to większego znaczenia, tak jak nie miały znaczenia słowa krytyki kierowane do wielu artystów niekonwencjonalnie myślących (jak dla przykładu w przypadku Glenna Goulda).

Wyrywa Rameau ze swojego XVIII-wiecznego kontekstu? Czy Teodor Currentzis czyni go twórcą współczesnych dźwięków? Na oba pytania odpowiem- „tak”. Czy taka interpretacja utworów Rameau może być traktowana jako dzieło najwyższych lotów? Oczywiście, bowiem albo tylko nowatorskie albo nieskazitelne zostają w pamięci melomanów.

Znaczące magazyny muzyczne tak przedstawiały płytę „The Sound of Light”:

  • Po kilku niezapomnianych nagraniach Mozarta grają [MusicAeterna] tutaj muzykę Rameau, przynosząc ten sam zaskakujący zapał do innowacji i nieokiełznanej dynamiki, do olśniewającej selekcji wokalnej i instrumentalnej z jego oper”- New York Times
  • Wnikliwa podróż Teodora Currentzisa- oryginalnego dyrygenta, przez bardziej soczyste fragmenty oper Rameau jest dostarczana z typowo ekstremalnymi tempami i odważną grą MusicAeterna” -The Times (Londyn)
  • Ta antologia ulubionych chwil z muzyki scenicznej Rameau, choć ekscentryczna, jest całkiem satysfakcjonująca. Przekonanie, z jakim Currentzis i jego wyjątkowo utalentowana orkiestra prezentują swoje niezwykłe interpretacje, przekonało mnie, skrajnego purystę, ponad przeciętnie”- International Record Review

 

 

 


[1] 25 lipca 2017 r Joshua Yaffa (redaktor The Calvert Journal) odwiedził maestro w Perm, gdzie on i jego zespół musicAeterna są mają swoje stałe miejsce prób i występów. Joshua Yaffa przeprowadził obszerny wywiad z Teodorem Currentzisem, który (ze skrótami) przytoczę:
Teodor Currentzis, dyrektor artystyczny Perm Theatre of Opera and Ballet, utrzymuje biuro przy belle étage teatru, zwartej przestrzeni, która jest jeszcze bardziej intymna przez gęste piżmo perfum i ciemne odcienie aksamitnej kanapy i ciężkich dywanów. W pomieszczeniu panuje atmosfera, całkowicie celowej, świętości: prawosławna ikona wisi na ścianie, czuwając nad przebiegiem życia, a zapach, który unosi się z pokoju, przypomina leśne i wilgotne wnętrza rosyjskiego kościoła. Biuro jest jednocześnie sanktuarium dla Currentzisa i jego holu recepcyjnego, miejscem, w którym starzy przyjaciele, koledzy muzycy i wielbiciele – jest ich wielu w Perm – przychodzą po koncercie, aby podzielić się słowem lub komplementem z maestro.

Pewnego wieczora w maju udałem się do biura, tuż przed ostatnią próbą Requiem Mozarta, z którym Currentzis i jego orkiestra MusicAeterna wystąpią następnego wieczoru w Perm. Currentzis jest ambitną i świadomie ikonoklastyczną postacią współczesnej muzyki klasycznej, której celem jest przełamanie publicznej wyobraźni, czym może być taka właśnie muzyka. Jest szanowanym dyrygentem i dyrektorem muzycznym, gwiazdą nie tylko w Rosji, ale także coraz częściej na najbardziej znanych scenach w Europie. Urodzony w Atenach, Currentzis przeprowadził się do Petersburga, gdy miał 22 lata. Studiował muzykę w słynnym konserwatorium w mieście u Ilyi Musin, patriarchy rosyjskich dyrygentów w ciągu ostatniego półwiecza, który szkolił wszystkich, od Walerego Gergiewa, dyrektora Teatru Maryjskiego, po Siemiona Bychkowa, który dyrygował w Berlinie w Nowym Jorku, Paryż i Wiedeń.
W 2004 r. Currentzis został mianowany dyrektorem opery i baletu w Nowosybirsku, a w 2011 r., u szczytu tzw. „Rewolucji kulturalnej” Permu, przeniósł się do miasta blisko miliona ludzi u stóp gór Ural. Zabrał ze sobą całą orkiestrę MusicAeterna, którą założył kilka lat wcześniej, tak samo kultowe lub podobnie myślące bractwo, jak i profesjonalny zespół muzyczny. Currentzis, który teraz ma 45 lat, wygląda mniej jak zarozumiały, profesorski muzyk klasyczny niż nastrojowy i charyzmatyczny wokalista indie-rockowego zespołu, z długimi czarnymi włosami opadającymi mu na twarz i regularnym mundurem obcisłych czarnych dżinsów i skórzanymi wysokimi butami. Currentzis powiedział, że jego misją jest uczynienie muzyki klasycznej istotnym i zrozumiałym językiem artystycznym na bieżący dzień, przy jednoczesnym powrocie do utworów, które mogą czuć się pięknie i enigmatycznie pradawnie – wśród nich Requiem, napisane pod chmurką tajemnicy w latach 90. XIX wieku Mozarta jako zlecenie ekscentrycznego hrabiego, a po jego śmierci innych kompozytorów. „Jeśli chcesz otworzyć drzwi do wieczności, musisz być obecny tu i teraz”, powiedział mi Currentzis. „Może to zabrzmieć jak paradoks, ale to absolutna prawda: musisz tu być, przez chwilę, świadomy uczestnik życia – i to czyni cię częścią tego wiecznego połączenia”.
Currentzis buduje ten most między codziennym światem codziennego słuchacza a ponadczasowym portalem oferowanym przez samą muzykę, poprzez całą architekturę eksploracji i dyskusji, w której koncert jest tylko jedną z części. W Perm Currentzis organizuje serię otwartych warsztatów, podczas których wyjaśnia historię utworu, który przygotowuje wraz z muzykAeterna, oferując własne przemyślenia na temat jego znaczenia i kontekstu, jednocześnie zachęcając publiczność do zadawania pytań i dzielenia się przemyśleniami. Kilka dni przed koncertem Requiem poszedłem na jeden z tych warsztatów. Odbyło się to we wtorek wieczorem, ale sala była wypełniona setkami osób. „Jestem samotną osobą”, powiedział Currentzis publiczności, być może z fałszywą skromnością, wyjaśniając, dlaczego spotkania są dla niego tak ważne, jak dla obecnych. Dyskusja trwała prawie do samego rana i przeszła od fragmentu najsłynniejszej części Requiem (żałobnej „Lacrimosy”) do myśli Currentzisa na temat wychowania kulturalnego dziecka: „Rodzice stawiają swoje dzieci przed telewizorem i niech oglądają kanał pierwszy, a potem nic dziwnego, że kończą z dzieckiem z kanału pierwszego”. Nie mniej ważne niż te warsztaty, Currentzis i Witalij Polonsky, jego długoletni współpracownik i wokalny dyrektor musicAeterna, nalegają, aby ich próby w Perm były otwarte dla publiczności, zachęcając wszystkich, którzy są zainteresowani, aby usiąść i obserwować, jak spędzają godziny nad poszczególnymi fragmentami. Dla Currentzisa to wspólny aspekt edukacyjny, który zbudował wokół teatru – warsztaty, próby publiczne, dni, w których teatr Perm otwiera swoje drzwi dla każdego, kto chce uderzyć w bębny lub dmuchnąć w flet – oferuje najwięcej obiecująca przestrzeń do kreatywnych eksperymentów. Interpretując nuty Mozarta, możesz tylko tyle zrobić, ile możesz zrobić z doświadczeniem publiczności poza samym występem, a co do zasady jest nieodkrytym i nieograniczonym pytaniem. Podczas nocnych warsztatów przed Requiem Polonsky przedstawił teorię: w ciągu wielu godzin próby obserwator w hali zamienia się z widza w rodzaj uczestnika, którego aktywne zaangażowanie jest wymagane, aby całe przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem.
„Przyszłość muzyki jest intelektualną ewolucją odbiorców”, powiedział mi Currentzis. „Jeśli usiądziesz i posłuchasz opery Wagnera, której jeszcze nie znasz, będziesz zainteresowany przez dziesięć minut, a potem okaże się, że to naprawdę nudne, nic nie zrozumiesz. Musisz posłuchać utworu sto razy, aby go zrozumieć. Ale ta ciężka praca, jest praktycznie niemożliwa. Ale jeśli zabiorę cię na próbę, odtworzę to zdanie sto razy, nauczę cię tego. A kiedy słyszysz to zdanie na koncercie, wiesz, co to znaczy, staje się całkowicie kolejnym utworem muzycznym.”
Currentzis jest znanym perfekcjonistą. Zimą 2015 roku ekipa dokumentalna z Deutsche Welle przyjechała do Perm i sfilmowała, jak Currentzis i muzykAeterna nagrywali „Don Giovanniego” Mozarta dla Sony Classical. Sesje trwały od dziesięciu do dwunastu godzin, a Currentzis nalegał, by zbierać wykonawców wcześniej, na długo, kiedy inne orkiestry zadeklarowałyby, że konkretna część jest wystarczająco dobra. „Wymagania artystyczne są bardzo duże” – mówi Kenneth Tarver, tenor, który śpiewał rolę Don Ottavio, w filmie Deutsche Welle. „I jest to przyjemne tylko wtedy, gdy potrafisz sprostać wymaganiom, artystycznym wymaganiom”. Wszystko to stało się tym bardziej ekstrawaganckie, że po raz drugi Currentzis i jego orkiestra skupili się, aby nagrać Dona Giovanniego: przeszli całą sesję w 2014 roku, ale Currentzis zdecydował, że nie jest zadowolony z wyniku, a następnie przekonał kierownictwo Sony do sfinansowania zupełnie nowego nagrania od zera. „Zaufałem mu na tyle, aby wiedzieć, że takie decyzje nie są arbitralne” – powiedział twórcom filmowym Deutsche Welle Bogdan Roscic, prezes Sony Classical. „Nie byłem zadowolony, ale zacisnąłem zęby i ponownie przełożyłem to wszystko na później”. Rezultatem, który został wydany w listopadzie zeszłego roku, jest oszałamiające i żywe nagranie, które sprawia, że Mozart brzmi nie mniej gwałtownie i „tu i teraa” niż najodważniejsza obecnie produkowana muzyka pop. Don Giovanni jest ostatnim z cyklu trzech oper Mozarta – po „Cosi fan tutte” i „Le nozze di Figaro” – Currentzis i muzykAeterna nagrana dla Sony, seria, która przyniosła szersze uznanie dla Currentzisa za jego żywiołowy, energiczny, a czasem eksperymentalny styl dyrygowania. Pisząc w The Guardian, brytyjski pianista James Rhode nazwał Currentzisa „dyrygenckim odpowiednikiem Glenna Goulda, który przekształcił się w Kurta Cobaina”. Rhode pisał o nagraniach Mozarta Currentzisa: „Jego koncepcja tych dzieł jest tak wspaniała, tak afirmująca życie i życiodajna. zmieniająca tak dalece wszystko co było wcześniej, że dla mnie na nowo zdefiniowała samą muzykę. To muzyka klasyczna przekraczająca czterominutową milę […] sama przytłaczająca, trzewna, napędzająca energia, humor, patos, romans, werwa, uderzająca w twarz siła tego wszystkiego jest przytłaczająca.”
Miasto Perm zapewnia coś, co Currentzis nazywał alternatywnie idealnym „laboratorium”, „sanktuarium” lub „klasztorem” do tego rodzaju niezakłóconych i żmudnych eksperymentów. Perm jest raczej odosobnionym i przemysłowym miejscem – w czasach radzieckich było zamkniętym miastem ze względu na fabryki amunicji – ale z bogatą historią kulturalną i muzyczną. W 1941 r. Teatr Kirowski – obecnie Maryjski – został ewakuowany z oblężonego Leningradu do Permu. Przybycie akademii choreograficznej Leningradu doprowadziło do powstania Perm Ballet School, która okryła się międzynarodową sławą. Po wojnie wielu artystów i ich rodziny pozostało, a nawet gdy cudzoziemcy i obywatele radzieccy zostali odsunięci, Perm stał się centrum muzyki i tańca. Historia ta została celowo przywołana w 2008 r., kiedy ówczesny gubernator regionu Perm przystąpił do programu innowacyjnego programu artystycznego, który nazwano by „permową rewolucją kulturalną”. Postacie kulturalne z całej Rosji przybyły do Perm, aby rozpocząć nowe projekty, wśród nich Marat Guelman, moskiewski kurator i właściciel galerii, który był odpowiedzialny za nowo otwarte Perm Museum of Contemporary Art. W całym mieście pojawiły się innowacyjne projekty teatralne, rzeźby publiczne i design. Currentzis przybył w ramach tej fali – i jest ostatnią osobą tego okresu. Guelman znalazł się pod presją ustąpienia i opuścił Perm w 2013 r. Z czasem „rewolucja kulturalna” została sprowadzona do nostalgicznej pamięci, ponieważ państwo rosyjskie – w Perm i całym kraju – podniosło bardziej konserwatywne, reakcyjne wartości.
Kiedy zapytałem Currentzisa o tę spuściznę i jego rolę jako zasadniczo jedynej postaci w Perm z tej krótkotrwałej ery awangardowej, powiedział o idei rewolucji w kategoriach humanistycznych, bardziej indywidualnych niż systemowych. „Dla mnie idea rewolucji polega na otwarciu wyobraźni człowieka, przełamaniu poczucia winy, stanie się lepszą osobą w sposobie komunikowania się z innymi” – powiedział. „Idea lepszego świata to nasza osobista historia. Nie możemy zmienić głupiej polityki. Ale możemy się zmienić, a tym samym nasze środowisko – i to już jest coś.”
Na razie Currentzis mówi, że zostaje sam ze swoją orkiestrą, aby tworzyć utwory muzyczne, jakie uzna za stosowne. Z pewnością jego rosnąca międzynarodowa sława zapewnia mu dodatkową ochronę przed biurokratami państwowymi lub postaciami kultury, dla których jego eksperymentalny smak mogą być mylące lub w jakiś sposób zagrażające. „Jestem bardzo szczęśliwą osobą, a także bardzo uprzywilejowaną, ponieważ nikt mnie nigdy nie dotknął” – powiedział. Jednak Currentzis nie jest obojętny na fakt, że współczesna sztuka i kultura mogą napotkać wielką presję instytucjonalną w dzisiejszej Rosji. „Widzę wokół siebie pewne rzeczy, które naprawdę mnie zasmucają” – powiedział. „Ktoś zaczął myśleć po sowiecku, że jakaś sztuka jest sprzeczna z rosyjską ideologią: ta sztuka jest dobra, a ta że sztuka jest zła. To śmieci: ludzie potrzebują lekcji historii i dobrego psychiatry”. Kiedy rozmawialiśmy, Currentzis mówił o sobie jako o „rosyjskim” muzyku i mówił o Perm jako o domu. Powiedział, że Perm, ze względu na swoje położenie geograficzne i kulturowe, zapewnia „możliwość stworzenia alternatywnych rozwiązań problemów – czego po prostu nie można zrobić w Moskwie lub Sankt Petersburgu”. Odrzucił możliwość przeniesienia się w dowolne miejsce i przejęcia władzy nad ustanowione tam orkiestry – zbyt trudno byłoby podważyć dziedzictwo tradycji i inercji w dużych firmach miejskich. „Nie chcę walczyć z ludźmi, chcę pracować z ludźmi, którzy mają takie same sny jak ja” – powiedział. „Przez większą część mojego życia byłem szaloną osobą w wiosce” – dodał, śmiejąc się. Teraz, gdy on i miasto Perm prowadzą rodzaj twórczego i intelektualnego dialogu, nie chce zaczynać od nowa”. Następnego wieczora wróciłem do teatru operowego na przedstawienie „Requiem”. Koncert wydawał się szczęśliwym, niemal magicznym odkryciem: zapłaciłem 2500 rubli (40 USD) za bilet na orkiestrę w Perm; resellerzy w Moskwie oferowali miejsca za 50 000 rubli (850 USD) na koncert dwie noce później. Currentzis jest żywym i fizycznym dyrygentem, a kiedy zaczął „Requiem”, w niektórych częściach praktycznie tańczył na scenie, a przy innych śpiewał. Muzyka była żałobna, połączona z urzekającą niepoznawalnością straty, a jednak napędzająca i dynamiczna, pulsująca poczuciem życia i możliwości. Chór musicAeterna przywoływał ponadczasowość Kościoła i wiary; moc strun i perkusji orkiestry sprowadziła mnie z powrotem na ziemię. Miałem ochotę ulec Currentzisowi i samemu zatańczyć. Gdy utwór zbliżał się do punktu kulminacyjnego, głosy na scenie zlewały się z bębnami i skrzypcami, zmieniając nuty Mozarta w falę dźwięku, otaczając widownię okrutną energią, jednocześnie pienistą i ożywioną. Owacja trwała kilka minut. Po występie poszedłem do biura Currentzisa. Korytarz przed drzwiami był komicznie pełny z pięknymi, wykwintnie umalowanymi kobietami, które przybyły, by chwalić mistrza. W środku Currentzis odbywał spotkanie na aksamitnej kanapie, słuchając z zainteresowaniem, gdy goście opowiadali mu o swoich reakcjach na przedstawienie […] Usiadłem i zapytałem, czy jego zdaniem „Requiem”, początkowo na zlecenie zmarłej żony austriackiego szlachcica w zaświatach, jest żałobny lub świąteczny: „jest w tym pewien smutek” – powiedział mi. „Ale ostatecznie chodzi o nadzieję, o podążanie w stronę światła, o przekształcenie straty w coś pozytywnego, w coś pięknego”. Wyszedłem około dziewiątej wieczorem, ale Currentzis został jeszcze kilka godzin, popijając wino i zapraszając więcej gości, rozmawiający o muzyce i sztuce oraz wszystkim, co uważa za tajemnicze i fascynujące w Rosji…”

[2] Wydawnictwo Alpha w 2019 roku wyprodukowało wersję analogową o nr kat. ALPHA468

[3] Soliści biorący udział w nagraniach do “Mozart, Requiem”:

Kolejno na fotografii: Simone Kermes (sopran), Stéphanie Houtzeel (alto), Markus Brutscher (tenor) i Arnaud Richard (bas)

 


Kolejne rozdziały: