Wydawnictwa płytowe aspirujące do najlepszych
(rozdział czterdziesty czwarty, część 2)
Drugą część rozdziału 44. poświęcam Panu Adamowi Strugowi, artyście wyjątkowemu:
Adam Strug– polski śpiewak i instrumentalista, autor piosenek, poeta, kompozytor muzyki teatralnej i filmowej, producent i kurator muzyczny, scenarzysta filmów dokumentalnych, etnomuzykolog, popularyzator muzyki tradycyjnej, pomysłodawca zespołu śpiewaczego „Monodia Polska”, praktykującego polskie pieśni przekazywane w tradycji ustnej [1]. Współpracował też z doskonałym artystycznym skutkiem z zespołem Kwadrofonik. Zajmuje się głównie sztuką wokalną, ale bywa, że akompaniuje sobie na akordeonie. W muzyce tradycyjnej Strug reprezentuje nurt zachowawczy. Jest depozytariuszem i popularyzatorem pieśni polskich przekazywanych w tradycji ustnej, a wykonywanych w skalach wcześniejszych niż powszechnie dziś używana skala dur-moll. Adam Strug od 2011 roku sygnował swoim nazwiskiem 7 wysoko ocenianych płyt: „Monodia Polska, Requiem Polskie” (2011), „Adieu” (2012), „Strug. Leśmian. Soyka”, „Mysz” (2015, z nominacja do Fryderyka 2016 w kategorii Album roku muzyka korzeni), „Requiem Ludowe” (2015), „Pieśń o bożym umęczeniu” (2015) oraz „Leśny Bożek” (2017).
Opiszę trzy tytuły: „Requiem Polskie”, „Requiem Ludowe” i „Leśny Bożek”, ale zanim to zrobię zacytuję słowa Adama Struga jakie się pojawiły w wywiadzie przeprowadzonym przez Macieja Ulewicza w ramach portalu Legalna Kultura [2] (przedstawiam fragmenty rozmowy):
MU: Adamie gratuluję nowej fantastycznej płyty. Chciałem na początku naszej rozmowy zacytować Ci fragment recenzji „Leśnego Bożka”:
To uwodzący prostotą i szlachetnością dynamiczny korowód elementów polskiej muzyki tradycyjnej, wpływów klezmerskich, bałkańskich i bliskowschodnich. To ekstatyczny, podszyty smutkiem egzystencji i świadomością nieuchronnego przemijania taniec boso na leśnej polanie i jednocześnie wirująca podmiejska potańcówka do rana. Wysokie miesza się z tym korzennym, a magiczny biały baryton Struga uwodzi i wzrusza. Jak Ci się podoba taki opis Twojego albumu. Zgadzasz się z nim?
AS: Do głowy by mi nie przyszło. To w ogóle jest tak z czytaniem czy słuchaniem o sobie, że dowiadujemy się rzeczy, o które byśmy się nie podejrzewali. A kto to napisał?
MU: Niejaki Maciej Ulewicz
AS: No proszę. (śmiech)
Mu: […] Jak ty w paru „żołnierskich” zdaniach zrecenzowałbyś płytę Adama Struga [„Leśny Bożek”]?
AS: Jest to płyta, której podmiotem lirycznym jest facet bez złudzeń. Ale to nie znaczy, że doszedł już do kresu, nie. Różne rzeczy nam imponują w różnych momentach życia, wydaje się nam że już coś wiemy, mija kolejne 10 lat i nagle okazuje się, że nie wiedzieliśmy kompletnie niczego. Jest to niewątpliwe płyta liryczna, jednocześnie śmiertelna, do tańca i do posłuchu, dla towarzystwa inteligenckiego i żulerskiego zarazem.
[…]
MU: Ale ten leśny bożek to także pewien symbol?
AS: W antyku mamy tę idyllę grecką, ja takie tropy odnajduję także w polskim krajobrazie, w polskiej muzyce, która kojarzona jest przez współczesnych dosyć przaśnie, a to jest nieporozumienie.
MU: Co masz na myśli?
AS: Gdzieś na styku polskiego krajobrazu, który jest moim zdaniem krajobrazem dla koneserów, na linii tutejszego horyzontu i linii melodycznej muzyki mazowieckiej, tej tradycyjnej, też się taka idylla jak w antyku odbywa. To było czytelne dla wszystkich zakochanych w ludowiźnie i to nie tylko w romantyzmie, ale już wcześniej. Jedyne, co mamy z takiej klasycznej frazy greckiej, o paradoksie, to właśnie muzyka ludowa. I nie jest to żadna chłopomania. Na przykład pentatonika pitagorejska obecna jest w tradycyjnych pieśniach kurpiowskich, mazowieckich i takie zależności istnieją. I jeśli potraktować teksty polskich pieśni ludowych jako teksty liryczne, poetyckie, to także takie zależności z antykiem można odnaleźć. Z żalem konstatuję, że w historii literatury polskiej ten temat w ogóle nie został uwzględniony, tak jakby dawał znać ten antagonizm między gminem a szlachtą, i to jest wielka strata dla polskiej literatury.
MU: „Leśny bożek” to naturalna konsekwencja twojego poprzedniego, znakomitego albumu „Mysz”, ale słyszymy że jest jakby weselej. Melancholijnie też bywa, ale więcej tu naturalnej pogody ducha i pogodzenia się ze stratą i nieuchronnością losu.
AS: Bo ta płyta jest po prostu owocem miłości.
[…]
MU: Wróćmy do płyty [„Leśny Bożek”] Muzycznie mamy tu strugowy, piękny, konsekwentny i spójny ekumenizm etniczny. Polska muzyka tradycyjna, wpływy bałkańskie, klezmerskie, bliskowschodnie. Skąd u Ciebie wzięły się te magiczne wschodnie melizmaty?
AS: Słucham na co dzień wyłącznie muzyki tradycyjnej, nie tylko polskiej. Od lat oddaję się lekturze muzyki bliskowschodniej, ale rozumianej dosyć szeroko, czyli od Grecji, która była najbardziej wysuniętą na zachód częścią imperium otomańskiego po Persję, z małym wyłomem na arabską część Afryki, aż po Maghreb. I jest to oczywistym, że tego typu lektury mają mimowolny wpływ na mój sposób śpiewania i też na pewno odbijają się w kompozycji. Ale nie dzieje się to wprost. Tak wysoko cenię sobie wokalistykę arabską, że do głowy by mi nie przyszło żeby śpiewać te rzeczy. Z dwóch powodów. Po pierwsze: dlaczego miałbym to robić, to nie jest mój język, a po drugie dlaczego miałbym kaleczyć i zagłuszać oryginał? Jest pewien problem na skutek konfliktu bliskowschodniego trwający nieprzerwanie od lat 60-tych, swego rodzaju blokada informacyjna. Utarł się durny stereotyp, że Arabowie są źli i marzą tylko o tym, żeby się wysadzić w powietrze gdzieś w Europie. Moje doświadczenia z kulturą arabską, z licznymi plemionami tego gigantycznego etnosu, są zupełnie inne. Do publiczności świata zachodniego, do którego w jakiejś mierze przynależymy, w ogóle nie dociera to, co tam się dzieje jeśli chodzi o muzykę. I uważam to za wielką stratę dla europejskiej kultury muzycznej w ogóle, a dla sztuki wokalnej w szczególności. […]
MU: Jesteś etnomuzykologiem, grzebiesz w pierwotnych otchłaniach śpiewania, zbierasz i wykonujesz np. stare pieśni dziadowskie i nie tylko. Wytłumacz laikowi czym dokładnie zajmuje się etnomuzykolog? Mówisz o sobie też, że jesteś etnomuzykologiem praktykiem, a nie teoretykiem.
AS: Etnomuzykologia zajmuje się muzycznymi tropami w kulturach tradycyjnych. Mamy muzykę zastaną, czyli depozyt muzyczny, który otrzymujemy od poprzednich pokoleń, depozyt przekazywany wyłącznie w tradycji ustnej, a zapisywany dopiero przez badaczy, właśnie etnomuzykologów czy etnografów. Kolberg nie był etnomuzykologiem, bo wówczas nie było jeszcze takiej dyscypliny naukowej. W muzyce tradycyjnej, muzyce plemiennej, w śpiewie naturalnym fascynujące jest to, że śpiewak czy instrumentalista sam jest instrumentem. Przejmuje repertuar, którego autorstwa nie sposób już dziś dociec, a często motywy, które gra, pochodzą jeszcze sprzed wędrówki ludów. Dzięki aparatowi badawczemu etnomuzykologii, który dziś mamy, odkrywamy zależności i elementy wspólne muzyce środkowoazjatyckiej czy dalekowschodniej z muzyką narodów zamieszkujących dzisiejszą Europę. Na przykład Węgrzy, którzy najpóźniej dotarli na równiny środkowoeuropejskie. Ich partytury skrzypcowe pokrywają się z muzyką mongolską jeden do jednego. Albo to, że w muzyce polskiej możemy odnaleźć motywy perskie, chociaż to akurat za sprawą migracji ormiańskiej. Mamy takie pieśni obrzędowe polskie, szczególnie w weselnym repertuarze niewieścim, które zaśpiewane przez skośnookich jegomościów ze stepów Azji środkowej brzmiałyby wiarygodnie. Muzyka tradycyjna, i to jest najlepsze określenie, bo wyczerpuje wszystkie znamiona tego zjawiska, to wiano, które otrzymujemy z przeszłości, niewyczerpane źródło inspiracji i tematów muzycznych, ale przede wszystkim jest to pretekst do podróży w głąb siebie i to jest fenomenalne. Szkoda, że ten nasz chłopski w sumie naród tak łatwo porzucił swoją muzykę. Bardzo źle to świadczy o nas jako zbiorowości. Nie znajduję odpowiednika wśród narodów świata i chętnie bym to zweryfikował, gdzie tak chętnie, tak szybko i tak skutecznie porzucono własny ryt muzyczny. To się na szczęście zmienia ale niestety bardzo powoli.
MU: Jak zaczęła się twoja przygoda z muzyką tradycyjną? Co Cię ku niej skierowało? Twoi koledzy w liceum pewnie zakładali kapele rockowe, a Ty?
AS: Tak jest. Miałem poniekąd zadanie ułatwione, dlatego, że mój pradziadek był śpiewakiem pogrzebowym w swojej wsi w łomżyńskiem i jego repertuar, mimo, że nie była śpiewaczką, przejęła jego córka, czyli moja babka, u której spędziłem dzieciństwo. Osłuchałem się tego jako dzieciak i chłonąłem jak gąbka. Od momentu, kiedy pamięć nasza sięga, czyli tak między piątym a dziesiątym rokiem życia byłem epatowany tą muzyką non stop. Podczas prac domowych śpiewała trwające czasem kilkadziesiąt minut pieśni, śpiewała oczywiście z pamięci, a ja śpiewałem za nią. Mam pamięć muzyczną całkiem dobrą i nasiąkałem tym. Nie miałem oczywiście zielonego pojęcia z czym mam do czynienia. Nie potrafiłem tego wtedy oszacować, a standardowa peerelowska edukacja nie dawała mi wglądu w historię muzyki czy literatury na tym etapie mojego życia, czyli szkoły podstawowej i średniej. Mnie też nie przyszło wówczas do głowy, żeby pytać, bo było to dla mnie coś oczywistego, że jest taka muzyka. Żeby jeszcze skomplikować obraz dodam, że po południowej stronie Narwii żyła drobna szlachta, a po północnej Kurpie Zieloni. To byli nasi sąsiedzi. Po wojnie zaczęły się małżeństwa mieszane, wcześniej tego niemal nie było, trzymano się bardzo silnie tych plemiennych odrębności. O ile plemię drobnej szlachty, jak się później okazało, miało wspaniałą muzykę barokową, to Kurpie Zieloni mieli niezwykłą muzykę plemienną, właściwie bez precedensu w wokalistyce europejskiej, no i tego też słuchałem. Moja pamięć została poddana też tej próbie. No i potem, już jako 20-latek poznałem pewną ekipę i wspólnie zajęliśmy się muzyką tradycyjną. I wtedy dopiero okazało się, że moi półanalfabeci ze wsi, w tym moja babka, śpiewają kwiat barokowej literatury polskiej, że nie wiedząc o istnieniu Kancjonału Świętokrzyskiego śpiewają rzeczy stamtąd. Od średniowiecznych anonimów po Karpińskiego, czyli po początek wieku XIX. To na tyle zawładnęło moją wyobraźnią muzyczną, że zaniechałem pokazywania moich autorskich rzeczy na wiele lat. Wycofałem się, co może było błędem, ale z drugiej strony ta trwająca prawie 20 lat nieobecność spowodowała, że dowiedziałem się o muzyce tego wszystkiego czego bym się inaczej postępując nigdy nie dowiedział. I gdy po latach wróciłem na scenę, okazało się, że to, co zrobiłem w tym czasie, zostało przez tak zwaną branżę pozytywnie zweryfikowane. Byłem człowiekiem, który powrócił z konkretnym bagażem.
MU: Co z tych poszukiwań i doświadczeń etnomuzykologa przenosisz do swojej autorskiej muzyki, no bo chyba nie da się oddzielić do końca Adama Struga wykonawcy polskiej muzyki tradycyjnej od Adama Struga autora i kompozytora?
AS: Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie jeśli chodzi o kompozycję, ale na pewno przekłada się to na sztukę wokalną, chodzi mi o naturalną emisję, którą się posługuję. W wokalistyce uprawianej w Polsce, bo niepolskiej, i trzeba to uparcie powtarzać, żeby było jasne, nie przemawia przeze mnie żaden nacjonalizm kulturowy, dominuje śpiew amerykański i różne jego adaptacje. A naturalna emisja jest taką rozpoznawczą cechą mojego warsztatu śpiewaczego, to się może oczywiście podobać lub nie, bez urazy. Jak ktoś ma „amerykańskie gusta”, nawyki muzyczne są bardzo trudne do wyeliminowania i to nie tyczy się tylko śpiewaków, ale też publiczności. Nie jestem pewien siebie, ale rzemiosła, tradycyjnej szkoły śpiewaczej, którą przeszedłem.
MU: W 2015 roku oprócz „Myszy” ukazało się niezwykłe wydawnictwo czyli „Requiem ludowe” stworzone z grupą Kwadrofonik. Opowiedz o tym projekcie, bo to rzecz absolutnie unikatowa i ponadczasowa. Nie wyobrażam sobie innego repertuaru na początku listopada niż te pieśni.
AS: Trzeba tu wspomnieć o 2 programie Polskiego Radia. Dla mnie młodego dzieciaka za czasów PRL’u „Dwójka” była nauczycielką literatury i w jakiejś mierze także muzyki. I gdy po latach okazało się, że ta redakcja jest zainteresowana tym, co robię, to był dla mnie zaszczyt i wielka pomoc. I tak było w przypadku tej płyty. To był pomysł szefowej Dwójki Małgorzaty Małaszko, która niejako „ożeniła” mnie z Kwadrofonikiem. Oni od dawna myśleli o dużym dziele funeralnym i Małaszko zasugerowała: zróbcie to ze Strugiem. Znałem się poniekąd z Bartkiem Wąsikiem, tak żeśmy się na odległość „obwąchiwali”. Ja nie wychodziłem z propozycją, widząc też jego kunszt, bo to genialny pianista, wspaniały kompozytor i aranżer. Gdy padła propozycja radiowej Dwójki, Bartek poprosił o motywy pogrzebowe, ja mu przedstawiłem kilkadziesiąt. On wydestylował je i rozpisał na ekscentryczny kwartet, czyli dwa fortepiany i dwa zestawy perkusyjne, rozumiane bardzo szeroko. W konsekwencji powstało dzieło bardzo eklektyczne, jednocześnie liryczne i ciekawy jestem, co będzie z „Requiem” po latach. Czy za 10, 15 lat będzie równie wstrząsające jak teraz. Znam takie opinie, że to w mojej drodze muzycznej rzecz najistotniejsza. Być może, nie wiem. Na pewno to był z mojej strony kompromis estetyczny, bo ja nigdy wcześniej nie oddawałem muzyki tradycyjnej w ręce ludzi z zewnątrz. W tych kwestiach jestem purystą i zamierzam nim pozostać, ale właśnie z tym kompromisem. Bo gdyby się okazało że dzięki tej płycie muzyka tradycyjna trafi do publiczności filharmonicznej, to byłoby wspaniale.
MU: Intensywnie od lat liderujesz i udzielasz się w formacji Monodia Polska. Co to za zespół, dlaczego powstał i czym się zajmuje?
AS: Monodia Polska to zespół śpiewaczy męski składający się w tej chwili z 12 śpiewaków, którzy praktykują pieśni przekazywane od pokoleń wyłącznie w tradycji ustnej. Mamy ten depozyt muzyczny, który nie powinien leżeć w szafie i powinien być praktykowany w sposób zachowawczy. Nie chodzi tu o żadną muzyczną archeologię. Są to bardzo piękne rzeczy, wobec których nie sposób przejść obojętnie. A że jestem kolekcjonerem męskich głosów, więc wyławiam chłopaków, którzy spełniają odpowiednie warunki wokalne i są chętni, żeby pochylić się nad tym repertuarem. W konsekwencji zebrało się nas właśnie tylu i śpiewamy. Śpiewamy głównie a’capella lub z towarzyszeniem instrumentów z epoki. Ja jestem źródłem repertuarowym. Praktykujemy to, czego się nauczyłem na wsi, w rodzinie i w sąsiedztwie. Od pewnego czasu podejmujemy się też zleceń z kosmosu, tak zwanej muzyki dawnej. Wychodzimy z założenia, że rzeczy powstałe wcześniej niż koniec XVIII wieku śpiewane były naturalną emisją. Dzisiejszy świat muzyki dawnej w interpretacji rzeczy powstałych wcześniej posługuje się głosem ustawionym, co jest merytorycznie nie do obronienia. My bierzemy te partytury na warsztat i śpiewamy je po prostu, czyli właśnie naturalną emisją. Stosujemy reguły obowiązujące w świecie plemiennym, do tak zwanej muzyki dawnej. Nie bawimy się w muzyczną gnozę, czyli interpretacje rzeczy np. renesansowych. Traktujemy je jak należy, to znaczy posiłkując się współczesną o nich wiedzą i z zachowaniem naturalnej emisji głosu.
MU: Adamie, tak jak ten legendarny flecista z Hameln porywasz słuchaczy w swój niezwyczajny las. Zdajesz sobie sprawę, że swoim głosem i muzyką hipnotyzujesz?
AS: Spotykam się z takim zaskakującymi reakcjami, owszem, ale nie skupiam się nad tym świadomie, bo każdemu, kto pracuje na scenie grozi taki egocentryczny ogląd świata. Naprawdę trzeba nad tym pracować. Mam świadomość tego o czym mówisz, ale bardzo pracuję nad tym, aby w kontaktach z ludźmi zdjąć to odium. Higiena psychiczna w tym zawodzie tego wymaga. Znam bardzo wielu ludzi na scenie, którzy przeglądają się w oczach bliźnich i to buduje ich poczucie własnej wartości. I to jest słabe. Powodzenie naszych działań winno być mimowolne, trochę niechcący i wtedy to ma sens. Poza tym z racji tego że byłem i będę w niszy ta choroba po prostu mniej mi grozi. […]
- W marcu 2011 w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia NMP na warszawskich Bielanach, Adam Strug z panami: W. Dąbrowskim, B. Izbickim, G. Pawłowskim, P. Piszczatowskim, J.Prusinowskim, J. Zembrowskim i P. Zgorzelskim (czyli zespół o nazwie „Monodia polska”), odbyli sesje nagraniowe dla zarejestrowania materiału muzycznego przewidzianego na płytę „Requiem Polskie„, które wydana została przez wytwórnię Słuchaj Uchem w tym samym roku. Płytę wyprodukował Janusz Prusinowski.
Według notatki wydawcy Monodia polska to zespół śpiewaczy, praktykujący dawne polskie pieśni religijne i świeckie w wariantach melodycznych zebranych przez Adama Struga w Łomżyńskiem i na Kurpiach Zielonych. Zespół posługuje się skalami muzycznymi wcześniejszymi niż temperowana, zachowując dawny strój, emisję i maniery wykonawcze. Ustna tradycja kontynuowana przez 'monodię’ to: pieśni rycerstwa, barokowe piety, śpiewane moralitety XVIII wieku, romantyczne pieśni dewocyjne, oraz utwory nieskodyfikowane będące wyrazem pobożności ludowej. Wiersze zaczerpnięto ze Śpiewnika Pelplinskiego (1871), liczącego 1102 pieśni na cały rok liturgiczny. Średniowieczne anonimy, sąsiadują tu z wierszami Kochanowskiego, Wujka, Bolesławiusza, Trembeckiego, Zabczyca, Naborowskiego, Krasickiego i Karpińskiego. Pieśni kurpiowskie są wyrazem muzycznego i poetyckiego geniuszu polskiego gminu. Płyta składa się z pieśni, które przez stulecia towarzyszyły zmarłym w ich ostatniej drodze, pomagały pożegnać się z najbliższymi i ze światem, mówiły o sprawach ostatecznych, odnosiły nasze życie do spraw boskich i – wreszcie – zostawiały nadzieję i ocierały łzy osobom najbardziej dotkniętym żałobą. Autorami tekstów – oprócz poetów anonimowych – są Kochanowski, Karpiński, Żabczyc i wielu innych świetnych renesansowych i barokowych poetów polskich i z krajów ościennych (niektóre pieśni są przekładami).
„Requiem polskie” zostało wydane w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej, w hołdzie ofiarom tragedii. Płyta pozwala wsłuchać się w lamentację, jaka przez Struga i zespół Monodia polska została przygotowana. „Requiem polskie” stanowi nie tylko pożegnanie elity, która zginęła w Tupolewie, to także barokowe „memento mori” – ostrzeżenie dla tych, którzy wiedzą więcej niż podają do publicznej wiadomości, tylko nie chcą się do tego przyznać. Ta płyta wydana dekadę temu nadal robi wielkie wrażenie. Śpiewaczy zespół- Monodia polska, proponuje śpiew na osiem, mocnych, męskich głosów. Wykonują polskie pieśni religijne i świeckie przekazywane w tradycji ustnej. To pokaz mocy ludzkiego głosu i prawdziwej siły płynącej z muzyki z przesłaniem pogodzenia się z nieuchronnością śmierci. Największym atutem zgromadzonych utworów jest prostota tej muzyki, połączona z powściąganą emocjonalnością. Inną wartością tej płyty jest zwrócenie uwagi melomanów na piękne wielowiekowe pieśni, które odzwierciedlają ciągłość polskiej kultury. Brzmienie płyty jest bez zarzutu- głosy wokalistów są dobrze rozmieszczone na scenie muzycznej i wyraźnie zróżnicowane, Naturalny pogłos wnętrza kościoła gdzie zrealizowano nagranie daje cudowną atmosferę nagraniom i dobrą informację o akustyce pomieszczenia. Podobnie jak wszystkie produkcje Pana Prusinowskiego nagranie można uznać za wzorcowe.
Adam Strug z zespołem Kwadrofonik, w składzie: Emilia Sitarz i Bartłomiej Wąsik (fortepian), Magdalena Kordylasińska i Miłosz Pękala (instrumenty perkusyjne), w kwietniu 2015 w Studio Muzycznym Polskiego Radia S-4 im. Jerzego Wasowskiego nagrali materiał muzyczny na płytę „Requiem Ludowe” (Agencja Muzyczna Polskiego Radia, nr kat. PRCD 1940). Stroną techniczną nagrań zajął się inż. Leszek Kamiński [3].
„Requiem Ludowe“ [4] to skomponowana współcześnie muzyczna forma żałobna, zanurzona w tradycji pieśni mazowieckich i oparta na tekstach pochodzących ze „Śpiewnika Pelplińskiego” z 1871 roku [5]. Zróżnicowane formy i gatunki muzyczne, zaskakujące i bogate instrumentarium w połączeniu z interpretacjami śpiewaka Adama Struga składają się na niezwykłą opowieść o odchodzeniu. Piewca ludowych pieśni łączy swój talent z mistrzami budowania niezwykłych barw, przestrzeni, konceptów i twórców nowych jakości w muzyce folkowej, doprowadzając do powstania dzieła na pograniczu muzyki tradycyjnej i współczesnego eksperymentu. Ale „Requiem Ludowe“ to nie tylko harmonijna konstrukcja oparta na przepięknie zaaranżowanych melodiach tradycyjnych – to także przejmujące rozważania o kolejnych etapach wędrówki duszy po śmierci. Temat umierania przeraża i fascynuje jednocześnie. I właśnie potęgowaniu tych uczuć służy warstwa muzyczna Requiem Ludowego, operująca napięciami z pogranicza minimal music i wirtuozerskiej improwizacji. Niepowtarzalny język muzycznej narracji Requiem Ludowego tworzą także używane w koncercie przedmiot, które – niekoniecznie kojarzone z muzyką – stają się instrumentami i nabierają w „Requiem Ludowym” sensu symbolicznego (klawiatura komputera, dzwonki kościelne, miska z wodą).
„Requiem Ludowe“ to wyjątkowa praca wynikająca z karkołomnego, wydawałoby się, połączenia talentu wokalnego Adama Struga, kojarzonego ze sceptycznego stanowiska wobec prób uwspółcześniania tradycyjnych pieśni, z twórczego działania zespołu Kwadrofonik, awangardowego kwartetu fortepianowo-perkusyjny. Dlaczego Strug dał się nakłonić do wzięcia udziału w tym projekcie? Po wyjaśnienie należy sięgnąć do cytowanego wyżej wywiadu, ale mniej intencje stają się ważne na tle faktu, że owa współpraca przyczyniła się do powstania dzieła fenomenalnego. „Śpiewnik Pelpliński” wielu pokoleniom Polaków towarzyszyło w kraju i za granicą, i nadal jest ono w użyciu, tak wśród wiejskich śpiewaków pogrzebowych, jak i wśród grona miłośników polskiej kultury tradycyjnej. Najczęściej pieśni pochodzące ze śpiewnika funkcjonują jako odpisy w zeszytach na wsi. Liryka ta jest znana, a w interpretacji Struga przy akompaniamencie (jeżeli to odpowiednie słowo dla równorzędnych twórców ścieżek muzycznych płyty) Kwadrofonik nabiera dodatkowej siły, ale i uaktualnienia artystycznego- słychać w kompozycjach inspiracje minimalizmem, wykorzystanie techniki inside-piano oraz wyrafinowanych metod perkusyjnych. Tło instrumentalne niejako wzmacnia przekaz wokalny, buduje nastrój ale też sam ilustruje teatralny wyraz spektaklu. Album jest niezwykle spójny, ma nakreśloną koncepcję- klimat jest powoli budowany i nawet szczególnie dramatyczne momenty, zbudowane wyłącznie z materiału dźwiękowego, nie pojawiają znikąd, a zmierzają w stronę nawet wyimprowizowanej atonalności. Aranżacje oparto się na bardzo różnorodnym instrumentarium, pojawiają się cymbały, fortepian, fortepian preparowany, instrumenty dęte, perkusyjne czy elektronika. Nałożenie na ich brzmienie dźwięk różnorodnych efektów jak pogłos czy delay rozszerzyło znacząco możliwości dźwiękowe. Nagrania są zrealizowane bardzo wiernie- niezniekształcone barwy instrumentów pozwalają łatwo je określać. Wokal Struga jest ustawiony na pierwszym planie o dużym wolumenie, bez sybilantów… Świetnie się tego słucha!
Płytę, wydaną w niewielkim nakładzie tysiąca egzemplarzy, wielokrotnie nagradzano. Uznano też za Folkowy Fonogram Roku 2015. Ponadto album zajął 5. miejsce w konkursie Wirtualnych Gęśli (Folkowa Płyta Roku 2015). Recenzenci nie kryli zachwytów, na przykład krytyk portalu pismo folkowe.pl tak posumował płytę: „…Jednolite materiałowo (zarówno w warstwie muzycznej, jak i lirycznej) „Preludium”, „Interludium” oraz „Postludium” wskazują na konceptualność albumu. Każda z kolejnych sekwencji, rozpoczynanych przez jedną z tych trzech części, wykazuje wewnętrzne związki na poziomie treści z pozostałymi. Po „Preludium” następują „Czemu tak rychło”, „Panie”, „Alfabet” oraz „Powiem prawdę świecie Tobie”. Wszystkie te utwory nawiązują do fizyczności umierania, strachu, wiary, jednak przede wszystkim oczekiwania na śmierć. W pierwszej z tych kompozycji można odczuć pretensje do Boga, który odbiera życie w młodym wieku. „Alfabet” budzi skojarzenia z odliczaniem czasu do śmierci. „Powiem prawdę…” to pogodzenie się z nią. Druga sekwencja, rozpoczynająca się od „Interludium”, przedstawia dantejski obraz życia po śmierci. Bohater oprowadzany jest przez piekło, czyściec oraz niebo. „Postludium” i „Wieczność” są już osiągnięciem ostatecznej transcendencji. Trudno jest nagrać płytę, która jest tak głęboko zakorzeniona w kulturze, którą można rozszyfrowywać na wielu poziomach, a która zarazem byłaby tak przystępna. Osobiście uważam, że powinno się dla niej znaleźć miejsce zarówno na półkach fanów muzyki etno/folk, jak i innych współczesnych nurtów. I to nie tylko ze względu na warstwę intelektualną, ale również estetyczną. Jest czego słuchać.”
14 listopada 2017 wytwórnia Unzipped Fly Records wydała album o tytule „Leśny Bożek”. Muzykę stworzył Adam Strug, on też przyjął na siebie rolę wokalisty, natomiast teksty napisali: Bolesław Leśmian, Jan Pocek, Leopold Staff, Adam Asnyk, Anonim Cygański i… Adam Strug (dla pięciu utworów). Ścieżki muzyczne wypełnili dźwiękami: Adam Strug (śpiew, akordeon), Szczepan Pospieszalski (trąbka), Michał Żak (klarnet). Karol Pospieszalski (tuba), Maksymilian Mucha (kontrabas), Mateusz Kowalski (mandolina, tara, śpiew), Hipolit Woźniak (cytara), Wojciech Lubertowicz (instrumenty perkusyjne) oraz Jakub Korona (baraban, śpiew).
Warstwa literacka piosenek mówi o antynomiach ludzkiego losu- miłości, nadziei, rozczarowaniu i śmierci. W warstwie muzycznej dają znać o sobie fascynacje polską muzyką ludową i melodyką z rejonów Bałkanów i Bliskiego Wschodu. W następny dzień od wydania płyty- 15 listopada odbył się premierowy koncert w Studio Polskiego radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie. Organizatorem koncertu i jego transmisji był Program 2 Polskiego Radia i Unzipped Fly Management.
Nie potrzeba nikomu tłumaczyć, że Adam Strug jest charyzmatycznym śpiewakiem, bo to się słyszy, że jest interesującym kompozytorem i instrumentalistą też nie trzeba, bo jego popularność, liczne wyróżnienia i nagrody o tym świadczą. Potrafi przekonać niejednego ostrożnego słuchacza do faktu, że muzyka tradycyjna (ludowa) lub zbliżona do tradycyjnej może być konkurencyjna na estradach i polskich, i światowych, bo nadaje jej rys współczesny. Ten szczególny sposób traktowania polskich pieśni od stuleci przekazywanych wyłącznie w tradycji ustnej jest w centrum jego zainteresoań. Mówi o sobie: „Muzyka, którą wykonuję, to muzyka tradycyjna, a samego siebie nazywam śpiewakiem dwuskrzydłowym. Z jednej strony rzeczy przekazywane w tradycji ustnej od pokoleń, z drugiej moja autorska muzyka”.
Jan Maciejewski w tygodniku tak opisuje płytę „Leśny Bożek”: „Adam Strug jest współczesnym wcieleniem Oskara Kolberga. Podobnie jak XIX-wieczny etnograf, Strug postawił przed sobą zadanie ocalenia od zapomnienia polskiej kultury ludowej. Kilka lat spędził na wsi poznając i wykonując ludowe pieśni. Pieśni, które są czymś więcej niż tylko rozrywką; stanowią akompaniament codziennych i odświętnych czynności, łączą w ich wykonywaniu całe wspólnoty. Tak jak choćby żałobne pieśni wykonywane przy ciele zmarłego, do śpiewania których Strug bywa teraz wynajmowany przez bogatych mieszkańców dużych miast, którzy starają się w ten sposób wypełnić rytualną pustkę. Od kiedy Strug ‘wrócił do świata’ jego twórczość dzieli się na dwie różne sfery. Pierwsza obejmuje pieśni ludowe, które muzyk odzyskuje z mroków zapomnienia. Drugą natomiast – jego własna, autorska twórczość. Choć granica ta jest wyraźna, to jednak nie tylko w brzmieniu, treści, ale nawet sposobie wykonywania swoich piosenek pozostaje on muzykiem ludowym. Jego najnowsza płyta, „Leśny bożek” jest tego najlepszym przykładem. Śpiew Struga stoi tu obok, a nie przed akompaniamentem; nie wysuwa się na pierwszy plan, nie popisuje się, nie kokietuje. Tak jakby chciał zaprosić słuchaczy, niezależnie od tego czy są oni właśnie na jego koncercie, czy słuchają „Leśnego bożka” w swoim domu, do wspólnego śpiewania. Śpiewania o rzeczach banalnych i uniwersalnych zarazem: cierpieniu, miłości, śmierci, rozstaniu. To muzyka naiwna, ale w sposób bezpretensjonalny i urzekający. Część utworów została skomponowana do wierszy m.in. Adama Asnyka, Leopolda Staffa czy Stanisława Leśmiana, którego poezja zagościła już w twórczości Struga, na nagranej wspólnie ze Stanisławem Soyką płycie zatytułowanej po prostu „Leśmian”. To właśnie postać tego poety wydaje się być szczególnie bliska wrażliwości i artystycznemu światopoglądowi Struga: postawie modernistycznej, eklektycznej, wyczuleniu na problemy metafizyczne, przy jednoczesnej niechęci do ujmowania ich w jednoznaczne formuły ontologiczne czy teologiczne. Jest to bowiem metafizyka codzienności, objawiająca się w małych rzeczach, banalnych zdarzeniach. Wysokie stale miesza się tu z niskim, post tańczy z karnawałem. Wyjątkowość muzyki pisanej przez Struga polega na tym, że w prostych formach zawiera on całą tą niejednoznaczność. Nie ma obecnie w Polsce wielu równie ciekawych muzycznych zjawisk jak autor ‘Leśnego bożka’.”
„Leśny bożek”, zrealizowany przez Kazimierza Nitkiewicza, brzmi bardzo dobrze- naturalnie, żywo, surowo ,i przesuwając scenę dźwiękową w pobliże słuchacza (dzięki czemu wolumen instrumentów i wokalu jest bardzo duży). Instrumenty, dobrze rozmieszczone na scenie są selektywnie potraktowane. Ogólne brzmienie jest ciepłe, instrumenty są nasycone harmonicznymi tonami, więc spektakl tym bardziej jest wciągający i skłaniający do uważnego słuchania (a warto!).
[1] Według:
[2] Całość wywiadu można przeczytać pod tym adresem-
[3] Leszek „S4” Kamiński – realizator dźwięku i producent muzyczny, urodził się w Olsztynie, gdzie skończył szkołę muzyczną I i II stopnia w klasie organów u profesora Wiktora Włudyki. Skończył reżyserię dźwięku do Akademii Muzycznej w Warszawie. Od 1987 współpracuje z Polskim Radiem i Studiem S4/6 w Warszawie.
Jest 14-krotnie nominowanym do nagrody Fryderyki. Za nagrania zrealizowane w studiach Polskiego Radia w latach 1994–2001 otrzymał 6-krotnie nagrodę Fryderyk w kategorii produkcja muzyczna roku.
[4] Według:
[5] Tytuł śpiewnika zwanego pelplińskim (na podstawie: ) w pełnym brzemieniu to: „Zbiór pieśni nabożnych do użytku domowego i kościelnego”. Wydany w roku 1871 zawiera większość skodyfikowanych pieśni polskich. Śpiewnik, którego głównym autorem był kapłan diecezji chełmińskiej ks. Szczepan Keller, jest dziełem zbiorowym. Wydano go staraniem Towarzystwa Świętej Cecylii, które stawiało sobie za cel sanację muzyki kościelnej, w tym pielęgnowanie śpiewu ludowego. W diecezji chełmińskiej tamtego czasu, większość duchownych stanowili Niemcy, podczas gdy wierni używali w modlitwie i śpiewie języka polskiego, rugowanego także ze świątyń.
Zbiór Pieśni nabożnych (Śpiewnik Pelpliński)- reprint wydania z 1886 r.
Śpiewnik zawiera 1102-ie pieśni ułożone w następującym porządku: utwory stricte liturgiczne, czyli 42-ie msze oraz pieśni podczas części stałych; nieszpory i hymny nieszporne na poszczególne święta; pieśni roku liturgicznego, świąt i uroczystości; pieśni o Panu Jezusie, w tym o Sercu Jezusowym, o Imieniu Jezus i Przemienieniu Pańskim; o Najświętszej Marii Pannie; o Świętej Rodzinie, o Aniołach, świętych Pańskich i Opatrzności Bożej; pieśni przygodne i tzw. katechizmowe. Kolejne pieśni dotyczą okoliczności życia ludzkiego od narodzin do śmierci, oraz wydarzeń historycznych. Następnie: pokutne, za zmarłych, pogrzebowe i o marnościach światowych. Wreszcie eschatologiczne: o śmierci, sądzie Bożym, niebie, piekle i o wieczności. Po raz pierwszy śpiewnik wydany został w 1871 roku. Po raz drugi – i w Polsce po raz ostatni jednocześnie – wydano go w 1886 roku. Obecne dzieło jest wierną kopią oryginału. Faksymile zostało wydane zgodnie z wzorem II wydania śpiewnika z 1886 roku.