Płyty LP i CD edytorsko wyjątkowe
(część pierwsza)

 

Czy ktokolwiek może sobie wyobrazić „Winnie-the-Poo”  z jakimiś innymi obrazkami niż autorstwa Ernesta H. Sheparda  (lub w ogóle żadnymi), do których przyzwyczaiły nas kolejne wydania bajki A.A. Milne’a? Czy można sobie wyobrazić „The Little Prince” A. de Saint Exupery’ego bez autorskich ilustracji? Oczywiście można sobie wyobrazić, ale przyznacie- nie byłaby to ta sama przyjemność obcowania z arcydziełem literackim co w przypadku wzięcia do ręki oryginału, albo przynajmniej reprintu!

Podobnie jest z wydawnictwami płytowymi… Long Play lub płyta CD to nie tylko krążek, który jest źródłem dźwięku. To również opakowanie, niczym okładka i ilustracje woluminów, potrzebne do wzbogacenia słuchacza o doznania wzrokowe. Inny ktoś powie- „Przecież zbiory plików posiadają stronę ilustracyjną dla poszczególnych nagrań…”.

Spróbuję wykazać, że jednak obraz elektroniczny nie może zastąpić ilustracji fizycznej naniesionej na papier (lub inny materiał), choćby dlatego, że bodźce dotykowe mają również znaczenie dla postrzegania obrazu.

 

Zdaję sobie sprawę z tego, że przede wszystkim gust muzyczny nakłania nas do zakupu płyt, a ten nie zawsze dobrze rozpozna czy coś się stanie klasyką gatunku. Do podjęcia tematu edytorskiej strony płyt zainspirował mnie komplet płyt Edith Piaf wydany przez Warner Music na 100 lecie urodzin tej pieśniarki. Płyta nosi tytuł „Integrale 2015 (The 100th Anniversary Boxset)”, zawiera 20 sztuk CD + 1LP, natomiast limit udostępnianych egzemplarzy wynosi 10 000 płyt (ja mam nr- 00875). 


Zdjęcia, które zamieszczam nie oddają tego jak wielkie wrażenie musi zrobić bardzo duży, bardzo ciężki zbiór płyt w stylowej szacie (wzór z początków lat 60. ubiegłego stulecia). Elegancka grafika na opakowaniu, 30-stronicowa książka z nowo napisaną biografią, świetnej jakości zdjęcia, pop-up ilustracje trzech scen z życia Piaf – „La Môme from the street”, „Carried away by the crowd” i „Sing to live, live to sing”.


Dla tych, którzy chcą nieco nostalgicznie spojrzeć na tę edycję dołączono winylową płytę z z ograniczoną ilością nagrań do 10 wybranych klasycznych pozycji z repertuaru Edith Piaf.

Mam w swoich zbiorach wiele pięknych tzw. specjalnych edycji, ale ta jest wyjątkowa- najpiękniejsza. Najpiękniejsza i zapraszająca do słuchania. A jest co słuchać! Warner z francuskiego oddziału, który przygotowywał remaster zrobił najlepszą robotę jaką można było zrobić w 2015 roku. Pierwsze nagrania datowane są na rok 1937. Od wstępu- wokal i instrumenty są duże i nasycone, jednak barwa jaką się słyszy np. na filmach przedwojennych została zachowana co pozwala wyobraźnią przenieść się w tamten czas… 

Na to liczyłem i się nie rozczarowałem. Następne lata tracą podbarwienie lat 30. Nagrania stają się matowe i bez pogłosu, ale nie tracą ani rozdzielczości, ani naturalności.

W początkowym okresie lat 50. pojawia się w nagraniach pogłos…. Czemu o tym piszę? Bo audiofilowi i melomanowi jednocześnie, poza wnikaniem w atmosferę tamtych lat, płyty ze zbioru pozwalają prześledzić sposoby realizacji nagrań na przestrzeni dwudziestu paru lat.

Początkowo sądziłem, że napiszę o tej pięknej edycji, tylko dlatego, że zauroczyła mnie jej szata graficzna…. Ale nic z tego, słucham jej często, a tuż po zakupie (przez parę dni) wyłącznie Edith Piaf. Za każdym razem, gdy te płyty przesłuchuję ruszyć się nie mogę, wciśnięty w sofę od nadmiaru wrażeń artystycznych. Przyznam, że nigdy jakoś szczególnie nie kochałem piosenki francuskiej. Owszem- Piaf, Brela czy Aznavoura ceniłem i lubiłem, ale nie jakoś przesadnie. Przesłuchując kolejno od pierwszej po dwusetne nagranie (a jest ich chyba dwa razy więcej) z podziwu wyjść nie mogę… Jakim cudem ani jedno nagranie z tych, które wysłuchałem, nie było gorsze niż te uznane za arcydzieła, jak- ” Milord”, „Non, Je Ne Regrette Rien” czy „Padam, Padam”?

Odpowiedź może być tylko jedna- genialna realizacja nagrań to sprawiła! Słuchane na żywo kwartety Brahmsa, czy Szostakowicza są atrakcyjniejsze, nawet gdy są wykonywane przez…. No, nie przez Emerson String Quartet. Do czego zmierzam? Ano do tego, że źle nagrane utwory, choćby najwspanialsze, nie przekonają słuchaczy i odwrotnie- świetna realizacja pomaga w wsłuchiwaniu się. Francuski zestaw Edith Piaf to wynik miłości muzyków, producentów, plastyków, a nawet sprzętu (tu chyba przesadziłem) biorącego udział w nagraniu do tej wspaniałej wykonawczyni.


Żeby było konkretniej- od płyty zawierającej nagrania z końca lat 50. instrumenty stają się realne (duże i poprawnie rozmieszczone), barwowo naturalne (ach te- akordeony, dzwonki, harmonijki, gitary, fortepiany!), nasycone i ciepłe. Piaf- nie mam pojęcia skąd tak wielki głos w tak małym ciałku? Nagrania mają przecież 50, 60 lat a brzmią jak współczesne… Ba! Lepiej brzmią, bo z łatwością się zapomina, że to płyta sygnał daje. Nie ma w moich zbiorach lepiej nagranej retrospekcji muzycznej! **

 

Roberta Flack po raz pierwszy usłyszała piosenkę o tytule „Killing Me Softly With His Song” w czasie podróży, kiedy oryginalny utwór Lori Lieberman pojawił się w programie audio podczas lotu. Kiedy wylądowała, natychmiast zadzwoniła do Quincy’ego by wypytać go  jak spotkać się z kompozytorem Charlesem Foxem. Dwa dni później miała muzykę w zapisie nutowym. Krótko potem Roberta Flack próbowała piosenkę z jej zespołem w Tuff Gong Studios w Kingston na Jamajce. Gdy ją wykonywała w trakcie koncertów, najczęściej na bis, zawsze publiczność odbierała ją wspaniale. Ten utwór został wiodącym dla LP „Killing Me Softly„, wydanego w 1973 roku przez Atlantic Records.

Wersja Roberty Flack stała się wielkim przebojem- spędziła pięć tygodni bez przerwy na pierwszym miejscu przez dwa miesiące listy najlepiej sprzedawanych płyt. Charles Fox uznał wersję Flack jako bardziej udanej niż Lieberman, bo była szybsza i bardziej dynamiczna niż w oryginale. Flack gra na fortepianie, na gitarze basowej Ron Carter, na gitarze Hugh McCracken, a na perkusji Ray Lucas.

Wyjątkowa jest też okładka płyty LP i w wersji mini LP CD (na fotografiach)-imituje ona otwierany fortepian. Gdy okładka jest złożona wydaje się oglądającemu, że Roberta Flack siedzi za fortepianem, natomiast gdy ją rozłożymy okazuje się, że fotografia artystki przedstawia ją stojącą z mikrofonem w dłoni. Okładkę zaprojektował Rod Dyer.

Roberta Flack za swoją wersję utworu otrzymała nagrodę Grammy w 1973 roku, nagrodę roku i Best Pop Vocal Performance, za singiel. W 1999 roku ta wersja „Killing Me Softly”została wprowadzona do Hall of Fame, poza tym znalazł się na liście 200 najlepszych piosenek wszech czasów magazynu Rolling Stone i na miejscu 82. wśród największych piosenek wg. magazynu Billboard.

 

Orphans: Brawlers, Bawlers & Bastards” – studyjny album Toma Waitsa, mający formę limitowanego, trzypłytowego wydawnictwa Anti-Epitaph z 2006 roku.

Na trzech płytach znajdują się 54 piosenki, z których 30 to nowości, a pozostałe 24 to utwory rzadkie, bądź dotychczas niepublikowane. Każda z płyt tego wydawnictwa zawiera muzycznie inny materiał, ale w ramach każdej z nich jednorodny. 

Pierwsza płyta („Brawlers”) muzycznie jest płytą rockową i bluesową, choć słychać tu także wpływy muzyki gospel („Ain’t Goin’ Down to the Well”, „Lord I’ve Been Changed”). Tematy poruszane w piosenkach wahają się od nieudanych związków (w piosenkach „Lie to Me”, „Walk Away”), do powodzi i następujących po niej zniszczeniach („2:19”). Jedna z piosenek poświęcona jest konfliktowi izraelsko-palestyńskiemu („Road to Peace”).(*)

Druga płyta („Bawlers”) to głównie smutne w wymowie, pełne rezygnacji, ballady („Bend Down the Branches”, „Little Drop of Poison”, „Fannin Street”, „Little Man”, „Widow’s Grove”). Utwór „Down There by the Train” został napisany przez Waitsa dla Johnny’ego Casha i pierwotnie został opublikowany na albumie Casha American Recordings. Waits miał powiedzieć, że drugą część wydawnictwa chciał nazwać Zamknij się i zjedz swoje ballady (Shut Up and Eat Your Ballads).(*)

Trzecia płyta („Bastards”) pokazuje bardziej eksperymentalną stronę twórczości Waitsa. Płytę rozpoczyna adaptacja utworu Bertolta Brechta z Opery za 3 grosze, do muzyki Kurta Weilla. Kolejny utwór na płycie to „Children’s Story” pochodzący z niedokończonej sztuki Georga Büchnera pt. Woyzeck (do adaptacji tej sztuki Waits stworzył muzykę, umieszczoną na albumie Blood Money). Ponadto na płycie znajduje się wyrecytowany przez Waitsa wiersz Charlesa Bukowskiego pt. „Nirvana”. Piosenki „Home I’ll Never Be” i „On the Road”, to fragmenty prozy Jacka Kerouaca.(*)

W wywiadzie Waits wypowiada się na temat podzielenia wydawnictwa na trzy płyty: „Miałem cały stos piosenek. To zupełnie jak mieć masę materiału zdjęciowego na film. Musi zostać podzielony w sensowny sposób, tak by słuchanie albumu było doświadczeniem harmonijnym. Mając takie wielkie pudło ze wszystkimi tymi rzeczami w środku wiesz, że nie mają one żadnego sensu dopóki nie zostaną odpowiednio posegregowane. Zajęło to trochę czasu. Podział jest tematyczny, oraz związany z tempem utworów. Piosenki pochodzą z różnych źródeł, były napisane w różnym czasie. Cały dowcip polega na ułożeniu ich tak żeby działały razem„. (*)

 

Zestaw trzech płyt został wydany na dwa sposoby- jako digipack (fotografia niżej) i w limitowanej formie książkowej (jak wyżej). Już same fotografie tłumaczą dlaczego tę książkową formę wybrałem do wyjątkowej listy płyt o szczególnych walorach estetycznych.

 

*) Źródło- 

**) Dużą część tekstu na temat zestawu płyt Edith Piaf opublikowałem już wcześniej na stronach forum-  


Inne części artykułu: