Rekomendowane jazzowe wydawnictwa płytowe
(rozdział szesnasty, część 3)

 

Ciąg dalszy poprzedniej części dotyczy wyboru płyt i tych trochę starszych i tych trochę młodszych, które wpisały się w historię polskiego jazzu jak najlepiej… Każdy z fanów jazzu taką własną listę ma i ja też… Oto ona:

 

  • „Ojciec Chrzestny” polskiego jazzu- Janusz Muniak, w 1978 roku zadebiutował jako lider doskonałą płytą „Question Mark”, a na rok przed śmiercią wydana płyta „Contemplation” w 2015. roku udowadnia, że pozycja jednego z najlepszych saksofonistów jest nie do podważenia nawet  po 50 latach kariery.  Był jednym z pionierów free jazzu w Europie, jednak później i chyba najchętniej grał zgodnie z głównym nurtem. Bardzo pięknie o saksofoniście powiedział Maciej Adamczak (kontrabasista, wykładowca w krakowskiej akademii): „Muniak grał prawdę. Nuty nutami, perfekcja perfekcją, a prawda i szczerość najważniejsze. Tego nie da się nauczyć, mówiąc o tym, to trzeba pokazać samym sobą. Niewielu potrafi. Poza Muniakiem. Pewnie dlatego tylu nas przyjeżdżało do niego: umiał słuchać, co mamy do powiedzenia instrumentami. Tak, to prawda, przeprowadziłem się do Krakowa dla Muniaka„.

„Question Mark” vol. 54 w serii „Polish Jazz” jest jedyną autorstwa Muniaka w tej serii i jedną z najważniejszych w jego muzycznej biografii. Tematy Muniaka są– jak podaje w notatce Warner Music Poland: „świetnie napisane, lapidarne, zwięzłe, o dużej dynamice, wyzwalające znaczny potencjał energii w improwizacjach”. W kompozycje lider potrafił zawrzeć piękny polski folklor, który udanie wtopił w jazzową tradycję. Płyta odznacza się nietuzinkowymi partiami solowymi muzyków, zwłaszcza gitarzysty Marka Blizińskiego i pianisty Pawła Perlińskiego. Na wyróżnienie zasługuje też ozdobna gra perkusisty Jerzego Bezuchy. Muniak w nagraniach zachowuje naturalny styl narracji- ekspresyjny, pełen pasji, co wydaje się niedziwne zaważywszy, że miał za sobą okres europejskich tras koncertowych, zrealizowane płyty z Tomaszem Stańko, z Andrzejem Trzaskowskim i z Janem „Ptaszynem” Wróblewskim, doświadczenia wyniesione ze współpracy z Krzysztofem Komedą. „Debiutancki” album stanowił podsumowanie 20 lat doświadczeń- z roli członka zespołu przeszedł do roli w pełni świadomego lidera. Głęboki i ciepły tenor, kompetentne improwizacje pianina, gitary, kontrabasu i perkusji powodują, że można się muzyką delektować za każdym przesłuchaniem. To na pewno jedna z najznakomitszych pozycji serii Polish Jazz i wysoko polecana miłośnikom europejskiego jazzu.

Po 34. latach od momentu wydania „Question Mark” Janusz Muniak w składzie z: Joachim Mencel (fortepian); Willem von Hombracht (bas) i Harry Tanschek (perkusja), rejestruje materiał dla płyty „Contemplation” (wydany w trzy lata później, bo w roku 2015, przez Inspirafon ‎z nr kat.- INS03). Album został bardzo starannie oprawiony i doskonale pod względem technicznym zrealizowany. Nad nagraniem w Studiu Koncertowym Radia Katowice i masteringiem czuwał Wojciech Przybylski. W procesie produkcji wykorzystano analogowy sprzęt z lat 60. i to by wyjaśniało fakt, że płyta ma walory audiofilskie- szerokie pasmo dynamiczne, bardzo naturalny dźwięk, ciepły i przestrzenny. Nie jest to autorski projekt Muniaka, ale raczej dzieło czterech, równorzędnych partnerów muzycznych, co sugeruje strona tytułowa albumu, poza tym wśród nagrań jest tylko jedna kompozycja saksofonisty, pozostałe to standardy jazzu. Muniak zawsze „grał swoje” gdzieś na drugim planie, nie zabiegał o względy publiczności, rzadko nagrywał płyty, nie próbował nadążać za modą… Wieczny outsider. Nie inaczej jest na „Contemplation”- ukrył się za doskonałymi kompozycjami, za stylem Hawkinsa, Webstera lub Coltrane’a, wtapiając się w zespół. Nie było to trudne, bowiem Muniak i Mencel stworzyli idealny układ artystyczny- skonsolidowany i wzajemnie się inspirujący, a sekcja rytmiczna ich w tym skutecznie wspierała. Całość materiału muzycznego zgromadzona na płycie utrzymana jest w konwencji balladowej. Dominują wolne tempa, ekspresja jest podporządkowana melodyce i strukturze harmonicznej, choć są momenty pewnego ożywienia kiedy Muniak gra nieco ostrzej. Brzmienie saksofonu jest czyste, ciepłe, z lekkim wibrato. Pianista nadaje muzyce równowagę, a sekcja rytmiczna rytmiczną sprężystość, Muniak kiedyś powiedział: „W muzyce nigdy nie jest tak, że wszystko wolno. Swoboda może być w doborze środków, jednak za tą swobodą musi iść ogromna kontrola. Inaczej nie będzie muzyki, tylko bełkot”. „Contemplation” jest samą muzyką, to hołd złożony jazzowej tradycji.

 

Komeda, Stańko, Makowicz, Urbaniak, Dudziak, Namysłowski zaznaczyli swoją obecność złotymi literami w XX-wiecznej historii światowego jazzu, ale… Według słów Tomasza Stańki, gdy myślał o Seifercie: „Spośród wszystkich polskich jazzmanów to on miał największą szansę na karierę w Stanach”. Choroba wcześnie Zbigniewowi Seifertowi odebrała życie- miał 32 lata gdy umierał. Mocno ekspresyjny styl skrzypka (grał również na saksofonie altowym), doskonała technika wiolinistyczna, uprawniała do stawiania jego talentu obok największych światowego jazzu. Kompozycje i styl jego gry mogły być interpretowane jako rozwinięcie idei muzycznych Johna Coltrane’a. Na 3 miesiące przed śmiercią artysty powstała płyta „Passion”, w nagraniu której udział wzięły same znakomitości: perkusista Jack DeJohnette, gitarzysta John Scofield, kontrabasista Eddie Gomez, pianista Richie Beirach oraz perkusista Naná Vasconcelos. Na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku współpraca z zespołem Tomasz Stańko Quintet (w składzie: Tomasz Stańko, Janusz Muniak, Zbigniew Seifert, Janusz Stefański i Bronisław Suchanek) przybliżyła mu ówczesne awangardowe formy jazzowej improwizacji (free-jazz i avant-jazz). Od połowy lat 70. nagrywał również płyty sygnowane własnym nazwiskiem obok tych, które nagrywał z Joachimem Kühnem, Charliem Mariano, Volkerem Kriegelem, Jasperem van ’t Hofem, zespołem Oregon, Glenem Moorem, Volkerem Kriegelem, Urszulą Dudziak i Michałem Urbaniakiem.

Dwie pozycje: „Solo Violin” i „Kilimanjaro” są warte rekomendowania każdemu bardzo wymagającemu melomanowi.

  • Solo Violin” (Elektrola/EMI, rok pierwszego wydania- 1978) zawiera rejestrację solowego koncertu legendarnego skrzypka z 19 maja 1976 r. w Bremie podczas Forum Junge Music. Utwory zgromadzone na „Solo Violin” każda z kompozycji tworzona była z myślą o wykonaniu wyłącznie na skrzypcach, stąd też wyjątkowy charakter każdego z zagranych podczas koncertu tematów. Ten album uważany jest dziś jako jedna z najważniejszych płyt światowej wiolinistyki jazzowej, a krytycy wypowiadają się o niej w kategorii muzycznego ideału, bowiem trudno znaleźć jazzowy album skrzypcowy nasycony twórczą wyobraźnią wspartą na wyjątkowej wirtuozerii. Okładkę zaprojektował sam autor muzyki.

Albumy jazzowe na skrzypce solo są niezwykle to ewenement i jako taki album „Solo Violin” ten jest punktem odniesienia dla innych, którzy zechcę się zmierzyć z niebywałymi trudnościami na jakie napotyka skrzypek, który musi skupić na sobie uwagę słuchaczy przez kilkadziesiąt minut. Seifertowi sztuka się udała. Wpływ muzyki Johna Coltrane’a na grę Seiferta był wyraźny, ale można również usłyszeć jego europejskie, a przede wszystkim polskie korzenie, nie tylko w kompozycjach, ale także w tonacji i ekspresji- głęboko lirycznej i melancholijnej. W tych nagraniach Seifert bez zewnętrznych wpływów, bez inspiracji ze strony innych muzyków, jest tylko sobą, więc meloman ma okazję poznać Seiferta w najbardziej bezpośredni sposób. Znakomita jakość dźwięku tego albumu pozwala te wrażenia mocno odczuć. Dla fanów polskiego jazzu i licznych zwolenników Seiferta ten album jest jednym z najważniejszych nagrań Polish Jazz’u.

 


W sprzedaży są dwie edycje CD płyty „Solo Violin”- pierwsza to CD Polonii Records o nr kat. 155, z 2008 roku, natomiast druga to skutek starań Fundacji im. Zbigniewa Seiferta zrealizowany w 2017 roku.

  • Kilimanjaro” (wydawnictwo PolJazz, rok 1979)- album muzyczny zrealizowany w składzie: Janusz Grzywacz (fortepian elektryczny), Jarosław Śmietana (gitara), Zbigniew Seifert (skrzypce), Zbigniew Wegehaupt (kontrabas) i Mieczysław Górka (perkusja). Nagrań dokonała rozgłośnia Radia Kraków 14 listopada 1978 podczas koncertu w krakowskim klubie „Pod Jaszczurami”.

Nie może dziwić, że „Kilimanjaro” to  jeszcze jedno dzieło stworzone w czasie koncertu, podobnie jak „Solo Violin”. Nie może dziwić, że nie stanowi jakiejś szczególnie nowatorskiej, bądź wyróżniającej się produkcji. Seifert nie zdążył zadbać o siebie… Najpierw dał się poznać z najlepszej strony pracując w kwintecie Tomasza Stańki. Później wirtuoz skrzypiec i świetny saksofonista stał się za granicą muzykiem bardzo pożądanym i to do tego stopnia, że przeniósł się do RFN. Parę lat później amerykańska scena jazzowa go zagarnęła i tam budował udanie swoją karierę. Swoim nazwiskiem sygnował sześć tytułów, z których tylko „Kilimanjaro” i „Kilimanjaro 2” wydała polska wytwórnia i to prawdopodobnie tylko na potrzeby audycji radiowej. Były to ostatnie nagrania Zbigniewa Seiferta, który zmarł trzy miesiące po tym koncercie.

 

Mieczysław Kosz, genialny niewidomy pianista, na scenie spełniony, uwielbiany przez publiczność, w życiu osobistym głęboko nieszczęśliwy, odczuwający boleśnie samotność. Poczucie bycia wykorzystywanym przez środowisko show-business’u, poczucie bezsilności, ciągła depresja najpierw doprowadziły go do alkoholizmu, a na koniec do tragicznej samobójczej śmierci (przeżył 29 lat). Był u progu wielkiej kariery- tuż przed śmiercią zaczęły pojawiać się zaproszenia na światowe festiwale, zdążył zagrać w Montreux. Tak tworzy się legenda, lecz ta poparta jest świadectwem- muzyką. Mieczysław Kosz był eksperymentatorem, który sięgał po europejską muzykę klasyczną by improwizacje na niej wsparte stawały się nowymi tworami. Mieczysław Kosz oryginalną melodię i harmonię traktuje raczej jako pretekst do pobudzania wyobraźni.

  • Jedynym autorskim albumem wydanym za życia Mieczysława Kosza był album „Reminiscence”, wydany przez Polskie Nagrania Muza w 1972 roku. Płyta ukazała się w serii Polish Jazz z nr 25. Sesję, w której pianiście towarzyszyli kontrabasista Bronisław Suchank i perkusista Janusz Stefański, zarejestrowano w marcu 1971 w sali Filharmonii Narodowej w Warszawie.

W notatce Polskich Nagrań czytamy: „Album „Reminiscence” wiernie odzwierciedla główne nurty twórczości i pianistyki Mieczysława Kosza. Na pierwszej części płyty mamy parafrazy znanych z muzyki poważnej utworów, które należały do stałego repertuaru pianisty (Chopin, Borodin, Liszt). W drugiej jej części znajdują się dwie kompozycje pianisty i kończący płytę utwór Bronisława Suchanka, które zmierzają w stronę free jazzu. Kosz powiedział kiedyś: „W swojej grze nie próbuję odrzucać wszystkich reguł, ale przynajmniej zignorować niektóre z nich”. Uważne przesłuchanie całej muzyki zawartej na płycie „Reminiscence” pozwala ocenić miarę talentu Mieczysława Kosza nie tylko jako genialnego pianisty, ale również w ujęciu czysto twórczym. Tomasz Stańko niezwykle celnie powiedział o jego muzyce: „Muzyka Kosza to zaduma i czekanie na piękno. W tym się spełniał, zrzucał wszelkie balasty””.


  • Mieczysław Kosz Piano Solo” z podtytułem- „Polish Radio Jazz Archives 10”, wydane przez Polskie Radio S.A. w listopadzie 2011, to kompilacyjny zestaw solowych nagrań zarejestrowanych na przełomie lat 60 i 70 na potrzeby Polskiego Radia. Na płycie znalazło się 16 kompozycji, z czego 7 to standardy, utwory klasyczne w jazzowym opracowaniu oraz 5 autorskich kompozycji.

Kompilacja „Polish Radio Jazz Archives” zawiera szesnaście solowych nagrań Mieczysława Kosza, które oddają dobrze styl, który przenosi do jazzu elementy muzyki Beethovena, bądź romantycznej Chopina czy Liszta. W ramach swojego stylu wykorzystał z wielką inwencją twórczą tematy klasyczne: Preludium nr 20 Chopina, Tańce połowieckie Borodina, Traumerei Schumana, standardy jazzowe: „Summertime” Gershwina, „Satin Doll” Ellingtona i „Someday My Prince Will Come” Franka Churchilla, „Rosemary’s Baby” Komedy. ale również popularne przeboje z końca lat 60.: „Parasolki z Cherbourga” Legranda i „Yesterday” Lennona i McCartneya. Jeśli taki był wybór nieprzeciętnego artysty to musi dawać do myślenia to czy na pewno warto chować do różnych „szuflad” sztukę dzieląc ją na lepszą i gorszą tylko dlatego, że przynależy do różnych gatunków. Sześć kompozycji w tym zestawie jest autorstwa Kosza i są to jego bardzo dobre nagrania.
Słuchając tego co Kosz grał, a przede wszystkim jak grał, łatwo zrozumieć dlaczego ten pianista mógł być uznanym jako fenomen, który zrządzeniem tragicznego losu odniósł wielki sukces artystyczny.

 

Leszek Możdżer– pianista, kompozytor, aranżer, ulubieniec publiczności i krytyków muzycznych, uważany za największe objawienie polskiego jazzu ostatniej dekady. Jest wykształconym klasycznie pianistą od szczebla podstawowego po akademickie.
Leszek Możdżer objawia się […] jako twórca nowej stylistyki w muzyce jazzowej, gdzie brzmienie i klimat budowane są impresją oraz nastrojem i niepowtarzalnym autorskim stylem wykonawczym. Może właśnie dlatego pianista przyjmowany jest jako elokwentny twórca jazzu młodego pokolenia: wyrafinowana propozycja artystyczna, złożona z muzycznych fascynacji i odkryć Leszka Możdżera – najpopularniejszego dzisiaj muzyka jazzowego w Polsce” (Dionizy Piątkowski).
Leszek Możdżer brał na warsztat kompozycje Fryderyka Chopina, Zbigniewa Preisnera, Jana A.P. Kaczmarka, którym poświęcił odrębne płyty i każda z nich odniosła sukces. Przyszedł czas na Krzysztofa Komedę…

  • Album „Komeda”, wydany przez ACT Music w 2011 roku, jest solowym przedsięwzięciem Leszka Możdżera z reprezentatywnym wyborem kompozycji Krzysztofa Komedy- od tych znanych z filmów „Nóż w wodzie” czy „Rosemary’s Baby” po rzadziej grywane, na przykład „Nighttime, Daytime Requiem”. Nagrań dokonano w domowym studio Możdżera, gdy grał na fortepianie Fazioli.

Leszek Możdżer stwierdził, że zależało mu przede wszystkim na wiernym zrealizowaniu oryginalnego zapisu. że nie czuł potrzeby dodawania czegoś od siebie, że opierał się na tekście i starał się tak zagrać kompozycje Komedy, jakby nigdy nie poznał oryginału. Muzyka Komedy jest w warstwie melodii piękna i Leszek Możdżer to piękno podkreśla, a nawet wydobywa z miejsc gdzie wcześniej słuchacz go nie odkrywał. Każde kolejne nagranie wprowadza wyjątkowy nastrój, bez próżnego epatowania techniką pianistyczną, wypełniony czystym uczuciem, malowanym dźwiękowymi przebogatymi barwami. Świetny warsztat pianistyczny Leszka Możdżera wykorzystany jest tylko dla niuansowania dynamicznego i dla doboru trafnej artykulacji. Każda fraza wydaje się bardziej przemyślana niż spontaniczna, podporządkowana jednej idei- ma wyrażać szacunek dla legendarnego kompozytora. Płyta jest pod względem technicznym wzorcowa- nie ma takiego dźwięku, który mógłby pozostać niezauważony, dźwięki fortepianu są bardzo barwne i realnie przedstawione.

 


Przejdź do części czwartej artykułu >>

Wróć do części drugiej artykułu >>

Wróć do części pierwszej artykułu >>

Kolejne rozdziały: