Rekomendowane jazzowe wydawnictwa płytowe
(rozdział trzydziesty)

Czy jazz lat 90. i z późniejszych lat bardzo się zmienił w porównaniu do tego jaki królował w latach 50. czy 60.? Jeśli się spojrzy na dokonania Davisa to można śmiało napisać, że został przemieniony diametralnie, ale dokonania innych, między innymi tych tkwiących w głównym nurcie jazzu (mainstream jazz) przeczą tezie o ewolucji, która spycha tradycyjnie myślących jazzmanów na obrzeża zapomnienia. Jazz, jak mi się wydaje, nie tyle ewoluuje, co tworzy nowe jego kierunki, najczęściej przez asymilację nurtów muzycznych obcych jazzowi do tej pory, na przykład- muzykę tradycyjną świata, muzykę elektroniczną czy hip-hop, które mogą współistnieć na scenach koncertowych, a nawet się ze sobą mieszać. Bywają też odwrotne tendencje- cofanie się z poziomu awangardy do mainstreamu, w którym jedynie echa eksperymentów są rozpoznawalne.

 

  • Płyta „Save Our ChildrenPharoaha Sandersa wydała wytwórnia Verve w lutym 1999. Nagrano i zmiksowano w Orange Music, West Orange (Nowy Jork)

W każdej dziedzinie sztuki istnieją wielcy „starcy”, którzy bez względu na poszukiwania młodszych generacji artystów są strażnikami podstawowych wartości estetycznych. Stanowią zarazem gwarancję artyzmu najwyższej próby. Przykładem jest album jednego z takich jazzowych guru – Pharoaha Sandersa [1]. Do nagrania „Save Our Children” Sanders zaprosił dziesięciu znakomitych muzyków z Zakirem Hussainem i Trilokiem Gurtu na czele. Produkcji podjął się Bill Laswell, którego nie można przecież podejrzewać o ukłon w stronę „zmurszałej” tradycji. Określenie, że jest to płyta wybitna nie oddaje jej metafizycznego piękna emanującego z każdego utworu. Mimo bogatego instrumentarium (w tym m.in. tabla i różne zestawy perkusyjne) realne piętno całości nadają saksofony lidera. Gra on długie, przejmujące sola – w naturalny sposób przechodząc od szlachetnego balladowego brzmienia do niesamowicie ekspresyjnych, niemal free jazzowych chorusów. W opisie albumu nie można pominąć istotnej roli, jaką w stworzeniu tajemniczego i fascynującego nastroju odegrał Trilok Gurtu. Hinduski szaman bębnów i instrumentów perkusyjnych czuje się jak ryba w wodzie w formule zaproponowanej przez Sandersa. Kształtuje rytm w sposób nie pozostawiający wątpliwości, że jest idealnym partnerem saksofonów mistrza. Można jazzu nie kochać, nie lubić w nim – czasem trudnych – rozwiązań formalnych wymagających osłuchania, ale nie da się przejść obojętnie obok zaklętego na tej płycie piękna. Żeby się o tym przekonać wystarczy posłuchać choćby kilku minut kompozycji „Kazuko”. Pharoah Sanders – czołowy przedstawiciel awangardy jazzowej lat 60. (uczestniczył w legendarnym nagraniu „Ascension” Johna Coltrane’a) zachował cudowną świeżość w traktowaniu materii dźwiękowej, jako źródła inspiracji swej twórczości. Dzięki temu równie swobodnie czerpie pomysły z bogatej tradycji klasycznego bebopu oraz korzysta ze współczesnych rozwiązań nurtu poszukiwań afro-amerykańskich.
Ci ze słuchaczy, którzy obawiając się trudnych linii melodycznych Pharoah Sandersa będą zdziwieni, że wiele utworów na „Save Our Children” ma charakter kontemplacyjny, zwłaszcza w partiach sopranu, którego jest dużo. Wynik gry Sandersa na sopranie jest mocno niedoceniany, a jego chęć odkrywania łagodniejszej strony brzmienia to coś co można tylko chwalić i jednocześnie nie uznawać jako rezygnację z zasad. Najatrakcyjniejszym utworem jest piękny, melancholijny „Jewels of Love”. Równie atrakcyjne jest użycie rytmów inspirowanych kulturą wschodnią. Minusem dla niektórych może być to, że na płycie brakuje ognia, który zwykle towarzyszył twórczości tego wspaniałego muzyka. Ale on nadrabia to wyjątkową słodyczą, którą nie można pomylić z tanim sentymentalizmem.
Można tę płytę polecić słuchaczom nieznającym jeszcze twórczości Pharoah Sandersa, jak też oczywiście fanom, których interesuje wszystko, co ma on do powiedzenia.

 

  • Płyta Pharoah SandersaCrescent With Love” została wydana przez wytwórnię Venus Records w 1993 roku. Sesje nagraniowe zorganizowano w październiku 1992 w nowojorskim Sear Sound Studio dla Pharoah Sandersa (saksofon tenorowy), pianisty Williama Hendersona, basisty Charlesa Fambrougha i perkusisty Shermana Fergusona.

Pharoah Sanders, dla tych, którzy od niedawna zaczynają poznawać jego dzieła, to od czego należałoby zacząć jest wielką niewiadomą, może odpowiednią jest: „Karma”, może „Rejoice”, albo „Africa”,,, Każda z tych płyt jest fantastycznym wyborem, ale jego album „Crescent with Love”, choć mniej charakterystyczny dla preferowanego przez lata stylu Sandersa, jest na pewno takim, który nie wywoła zniechęcenia do wspaniałego saksofonisty. Nie zniechęci z jednego poważnego powodu- jest piękny. „Crescent with Love” jest o wiele bardziej kontemplacyjny i stonowany, niż te prace do jakich Sanders fanów przyzwyczaił. Zespół buduje nastrój jest intymny, kojący i elegancki. Okazuje się, że Pharoah Sanders jest mistrzem nastroju i atmosfery, przeplatanym oszczędniejszym tenorowym dźwiękiem. W tym wysublimowanym albumie jest namacalny melancholijny nastrój, tworzony przez Sandersa z powściągliwą pewnością siebie, jak się wydaje. Ten album, powinien być wymieniany wśród najlepszych dzieł Pharoah Sandersa, tym bardziej, że krytycy muzyczni byli podobnego zdania:
Down Beat: „…ten zestaw pokazuje wrażliwość w interpretacjach Pharoah, która nie jest często pokazywana, i obala zdanie każdego, kto kwestionuje jego zdolność do grania w muzyki środka…
Option: „…to piękny zestaw. Sanders unika swoich charakterystycznych krzyków i koncentruje się na głębokim, mrocznym brzmieniu, które sprawiło, że gra Coltrane’a była tak uniwersalna…. to nie tylko powrót do przeszłości, to rewitalizacja, odnowa i modlitwa”.
Jazziz: „…Sanders dokładnie obnaża swoje… emocjonalne, gardłowe i ekscentryczne brzmienie. przez lata uważał za najbardziej atrakcyjny…”
Płyta została nagrana w technologii „Hyper Magnum Sound”, opracowanej przez Panów Shuji Kitamura, i Tetsuo Hara. „Hyper Magnum Sound” jest procesem 24 bitowego masteringu, w wyniku którego dźwięk uzyskuje bardzo głębokie, miękkie i soczyste barwy.

 

  • Materiał muzyczny „Ballads With Love” wydany przez japońską wytwórnię Venus Records w 1999 roku został zmasterowany z użyciem firmowej techniki „Venus 24 bit Hyper Magnum Sound System”. W sesjach nagraniowych w Sear Sound Studio w 1992 roku brali udział: saksofonista Pharoah Sanders, basista Charles Fambrough, perkusista Sherman Ferguson i pianista William Henderson.

„Ballads With Love”, jak tytuł wskazuje to konwencjonalny zestaw słodkich, miłosnych ballad, ale że gra je Pharoah Sanders to nabierają innego kolorytu, bo ten artysta „obsypuje” gładką muzykę „piaskiem” nowoczesnych brzmień, co sprawia, że album staje się fascynujący. Doskonała jakość dźwięku i dobrze dobrany zestaw standardów pomagają słuchaczom w częstym sięganiu po tę płytę.
W recenzji AllMusic autorstwa Kena Drydena można przeczytać, że: „Znany z ostrych wypraw w awangardę z Johnem Coltrane’em w późnych latach 60., Pharoah Sanders jest na swoich najbardziej atrakcyjnych interpretacjach ballad, takich jak te z 2002 roku. […] Sanders oferuje płynną interpretację prawie zapomnianego klejnotu „Too Young to Go Steady”, prezentując jego ciepły saksofon tenorowy i bujny dotyk Hendersona . Jego ujęcie „Feelin’ Good” Anthony’ego Newleya ukazuje wpływ Coltrane’a na niego, podczas gdy Sanders nadaje mu ewangeliczny posmak. Jednym z fascynujących wyborów jest „Light at the Edge of the World” Piero Piccioniego, napisany dla filmu o tym samym tytule, wysokobudżetowego filmu z 1971 roku z Kirkiem Douglasem w roli głównej, który okazał się kasowy; Decyzja Sandersa, by szukać niejasności, takich jak ten klejnot, przynosi ogromne korzyści, z jego solidną grą w miękkiej oprawie bossa novy i migoczącym fortepianem Hendersona, lśniącym jak słońce na oceanie. Aranżacje ulubionych utworów, takich jak „Body and Soul”, „In a Sentimental Mood” i „Misty”, są również jednymi z najlepiej zarejestrowanych wykonań Pharoah Sandersa. [Płyta] Zalecana.

 

  • Album „The Rise and Fall of the Third StreamJoe Zawinula, wydała wytwórnia Vortex Records w 1968 roku.


Tytuł „The Rise and Fall of the Third Stream” [2] nawiązuje do gatunku muzyki trzeciego strumienia, łączącego muzykę klasyczną i jazz. Ta płyta jest przykładem gry smyczków w kontekście jazzowym w latach 60.. Przy tym nagraniu Zawinul współpracował z awangardowym kompozytorem Williamem S. Fischerem, co w efekcie dało serię rozbudowanych kompozycji, które odbiegają od standardowych form jazzowych, takich jak forma bluesowa czy AABA. Zamiast tego każda kompozycja ma swoją własną strukturę formalną. mimo że muzyka ta brzmi jakby była konwencjonalnie napisana, Fisher napisał muzykę w zapisie graficznym zamiast konwencjonalnej notacji, co oznacza, że muzycy musieli nauczyć się czytać zapis muzyki, która była mierzona sekundami zamiast bitów metrycznych. Skoro muzyka została napisana graficznie, grający ją mieli wiele możliwości interpretacji. Oprócz skomponowanej muzyki były miejsca w partyturze, które Fischer pozostawił otwarte dla Zawinula i innych muzyków do improwizacji. Przygotowana instrumentacja na ten album była wyjątkowa, ponieważ Zawinul i Fischer zdecydowali się użyć trzech altówek i jednego wiolonczelisty w sekcji smyczkowej, odchodząc w ten sposób daleko od prototypu jazzowego zespołu smyczkowego, który do tej pory zawsze zawierał skrzypce. Wiolonczelistami byli: Selwart Clarke, Alfred Brown i Theodore Israel, a wiolonczelistą Kermit Moore. Oprócz instrumentów smyczkowych zespół składał się z pianina elektrycznego, saksofonu tenorowego, trąbki i perkusji. Muzyka ma ciemne, bogate brzmienie ze względu na niższe częstotliwości tych instrumentów, które zostały użyte przez zespół. Zamiast wysokich dźwięków skrzypiec słyszanych zwykle w innych nagraniach jazzu smyczkowego (altówki, wiolonczela i bas nadają muzyce bujny dźwięk. Nawet gdy altówki i wiolonczela od czasu do czasu grają w ich wyższych rejestrach, barwa jest wciąż ciemna i intensywna. Kompozycja „Baptismal” jest dobrym przykładem interakcji instrumentów smyczkowych i innych instrumentów. Fischer dzieli zespół na trzy grające ze sobą grupy. Jedna grupa to altówki i wiolonczela, druga to sekcja rytmiczna fortepianu, basu i perkusji, a trzecia to trąbka i saksofon. Jak widać w poniższej transkrypcji, każda grupa ma do odegrania swoją rolę: instrumenty smyczkowe zapewniają materiał harmoniczny grany tak długimi frazami, jak akordy synkopowane, riffy grane na trąbce i saksofonie, które przerywają bieg głównej melodii lub grają solówki, oraz sekcja rytmiczna zarówno utrzymuje stały puls, jak i gra solówki.
Ten album Joe Zawinula pokazuje, że muzykę z elementami ze świata jazzu (rytmy wybijane na talerzach, improwizacja, typowe instrumenty jazzowe, wyczucie swingu) można łączyć z elementami ze świata klasycznego (muzyka komponowana, preparowany fortepian, typowe smyczki instrumenty i formy wielkoformatowe), aby stworzyć hybrydowy gatunek, który można zaliczyć do jazzu.

 

  • Album Jamesa CarteraJC on the Set” (DIW, 1994) został nagrany 14 i 15 kwietnia 1993 w studio Sound On Sound, Nowy Jork.

„JC on the Set” to debiutancki album saksofonisty Jamesa Cartera nagrany przez James Carter Quartet. Płyta 24-letniego Cartera dla japońskiej wytwórni DIW. 23 sierpnia 1994 ukazało się jej amerykańskie wydanie DIW/Columbia Records.
Krytycy muzyczni życzliwie odebrali ten debiut płytowy:
Howard Reich z Chicago Tribune: „Oto rzadki młody lew jazzu, który jest godny tego miana. Saksofonista tenorowy James Carter ma mnóstwo techniki i pędu, ale to jego nieustraszoność w używaniu każdego urządzenia muzycznego, jakie można sobie wyobrazić, czyni to nagranie wyjątkowym. Od utworu otwierającego „JC on the Set” Carter czerpie z bebopu, R&B i awangardowych technik, aby wyrazić swoje zdanie; biorąc pod uwagę jego hojne użycie chrapliwego tonu, wysokich harmonicznych, gardłowego growlu i tym podobnych, z pewnością robi wrażenie. Energia jego gry w „Baby Girl Blues” i samo włączenie muzyki Sun Ra („Godzina rozstania”, głęboko zagrana) podkreśla oryginalność jego głosu.”
Scott Yanow z AllMusic: „Dwadzieścia pięć lat Jamesa Cartera w momencie wydania tej płyty muzyk przyswoił już znaczną część tradycji. Jego debiut jako lidera obejmuje kompozycje klasycznych tenorów Dona Byasa i Johna Hardee, ‘Sophisticated Lady’ Duke’a Ellingtona, a nawet balladę Sun Ra. Pokazuje również, że ma odwagę grać całkowicie inaczej, gdy wydaje mu się to logiczne; […] na tym wczesnym etapie James Carter miał już własne brzmienie. Przełącza się między tenorem (swoim głównym toporem) na alt i baryton, w balladach wykazuje powściągliwość i wypełnia improwizacje nieustannymi niespodziankami. Wraz z wspierającym pianistą Craigiem Tabornem , basistą Jaribu Shahidem i perkusistą Tani Tabbalem , James Carter odpoczywa w tym imponującym zestawieniu.”
„JC on the Set”  to rzeczywiście imponującą i bardzo satysfakcjonująca wizytówka talentu Jamesa Cartera. Carter jest znakomitym technikiem i świetnym wykonawcą na wszystkich instrumentach, na których gra, więc bardzo przyjemnie jest go słyszeć…

 

  • Timeless Tales for Changing Times” to tytuł studyjnego albumu Joshuy Redmana, który został wydany we wrześniu 1998 przez wytwórnię Warner Bros. Sesje nagraniowe zorganizowano w Avatar Studios w Nowym Jorku.


W „Timeless Tales” saksofonista Joshua Redman odczytuje na swój własny sposób dziesięć popularnych standardów, przy wsparciu Brada Mehldaua na fortepianie, Larry’ego Grenadiera na basie i Briana Blade’a na perkusji. Wybrano szereg w marę współczesnych klasyków popu i rocka, w tym „Summertime”, „Eleanor Rigby”, Używając W swoim instrumentalnym arsenale Redman posiada  saksofon tenorowy, altowy i sopranowy, których używa z żywą wyobraźnią, ale pozostając solidnie w głównym nurcie jazzu. Repertuar płyty obejmuje również piękne ballady, takie jak „How Deep Is the Ocean” i żwawe stare kompozycje, takie jak „Love for Sale”, w których Joshua Redman wykazuje wyrafinowany gust w wybranych przez siebie interpretacjach.
Krytycy muzyczni zgodnie ostrożnie komentowali:
Bill Milkowski z JazzTimes: „Nawet gdy Joshua wkłada sopran do ust i wędruje niebezpiecznie blisko terytorium Kenny’ego G w „I Had a King” Joni Mitchell, jest uratowany przez przesunięcie czasu w biciu Blade’a i niekonwencjonalne tony Meldhau’a, które odpowiednio podkręcają Redmana. by ominąć drogę do celu. Blade pomaga ożywić „The Times They Are A-Changin’” Boba Dylana zwinnymi, kołyszącymi wypowiedziami talerzy i werbla, podczas gdy Meldhau robi z tego niczym jazzowy Glenn Gould. genialny zespół.”
Richard S. Ginell z AllMusic: Podejmując pomysł Herbiego Hancocka ‘New Standards’, pożyczając stare standardy i sytuując całość w środku, Joshua Redman użycza swojego ciepłego tonu fatback, łukowatych pasaży i koncepcji kwartetu post-bop dla dziesięciu popularnych piosenek XX wieku. Richard Rodgers, Cole Porter, Jerome Kern, Irving Berlin i Gershwinowie dzielą przestrzeń z Beatlesami, Joni Mitchell, Bobem Dylanem, Stevie Wonderem i Princem – wszyscy wybitni autorzy piosenek, ale karta wyników mówi nam, że melodie starszych osób konsekwentnie otrzymują więcej ciekawego potraktowania niż rockowe/folkowe piosenki. ‘Yesterdays’ jest na tyle elastyczny, że zamienia się niemal w akustyczny funk; ‘How Deep Is the Ocean’ snuje się w bardzo uduchowiony sposób; bliski rytm cha cha w „Love for Sale” przyciąga trochę inspiracji od Redmana. Po drugiej stronie przepaści ‘The Times They Are A-Changin’’ nie jest zbyt interesujący, gdzie nawet chwytliwe zmiany rytmu i wysokotonowa coda w stylu Eddiego Harrisa nie są w stanie podkręcić przyziemnego występu. Fragmenty ‘Eleanor Rigby’ w jazzowym walcu, prawdopodobnie zaplanowane z myślą o ‘My Favorite Things’ Coltrane’a (sopran Redmana rozpaczliwie rozbrzmiewa pod koniec). Co dziwne, szerokie podejście funky Harrisa opłaciło się w ‘How Come U Don’t Call Me Anymore’ Prince’a, jedynym wyjątkiem od tego schematu. Nie oznacza to, że materiał rockowo-folkowy jest z natury gorszy od standardów Tin Pan Alley – nie ma mowy. Onr po prostu nie są zbyt dobrze tłumaczenr na język młodych neo-bopperów, a przynajmniej tych neobopperów w danym dniu. Brad Mehldau (fortepian), Larry Grenadier (bas) i Brian Blade (perkusja) tworzą bezbłędne technicznie, elastyczne trio fortepianowe, a większość selekcji jest oddzielona krótkimi, beztytułowymi przerywnikami, które zwykle wyrastają mniej więcej z poprzednich utworów.”
Jeff Simon z The Buffalo News skomentował: „To sprytna, przyjemna standardowa płyta od młodego muzyka, który radził sobie lepiej przedtem i znowu będzie”.
John Sharpe z All About Jazz: „Zmiana w jazzie, jak w większości przedsięwzięć, często może być dobrą rzeczą. Podczas gdy puryści mogą mieć trudności z obejściem ‘kreatywnych’ przeróbek starego i nowego Joshuy Redmana, należy podziwiać jego ambicję i znaczne talenty. Z wyjątkiem kilku oryginalnych ‘przerywników’, które wypełniają lukę między utworami, cała płyta składa się z kompozycji, które Redman uważa za ‘ponadczasowe opowieści’. Z pewnością do tej kategorii pasowałyby ‘Summertime’ Gershwina, ‘How Deep Is The Ocean’ Irvinga Berlina i ‘Love For Sale Cole’a Portera’. Nie jestem przekonany, że popowe melodie takich [artystów] jak Stevie Wonder, Joni Mitchell i Prince osiągnęły jeszcze tak wysoki status. Czas pokaże. Nie da się jednak obejść, że Redman (saksofon tenorowy, altowy i sopranowy), Brad Mehldau (fortepian), Larry Grenadier (bas) i Brian Blade (perkusja) tworzą jeden ‘gorący’ kwartet. Stworzyli album, który może podważyć twoją koncepcję tego, czym jest ‘standard’ i jak powinien być wykonywany.”

 

  • Debiutancki solowy album perkusisty jazz fusion Billy’ego Cobhama– „Spectrum”, nagrany w Electric Lady Studios, New York City; miksowany w Trident Studios, London w maju 1973, został wydany przez Atlantic Records w październiku 1973.

Z albumu wyzierają wyraźne wpływy wcześniejszej jazzowej fuzji Milesa Davisa, z którym Cobham wcześniej współpracował oraz zespołu, w którym Cobham pełnił rolę perkusisty- Mahavishnu Orchestra. Proces nagrywania w Electric Lady Studios zajął ledwie dwa lub trzy dni, a prawie każdy utwór, który znalazł się na płycie, był „najwyżej pierwszym lub drugim podejściem”. Ken Scott, inżynier nagrań podczas nagrywania „Spectrum” [3] opowiadał: „Perkusja Billa Cobhama była traktowana dokładnie tak samo, jak gdy nagrywałem każdego innego perkusistę. Po prostu użyłem więcej mikrofonów: Neumann U67 na tomach, D20s lub RE20 (w Electric Lady) na bębnach basowych , Neumann KM54 lub 56 na werblu oraz mikrofony wstęgowe STC 4038 lub Beyer M160 dla overheadów. Jeszcze jedno: aby wytłumić werbel, Bill po prostu położył portfel na górnej części bębna.” Leland Sklar, basista w czterech utworach, zauważył: „Spectrum jest takim punktem odniesienia dla tak wielu ludzi. Był w nim rodzaj ognia. To był nowy grunt i nie był zbyt analityczny. To miejsce, w którym zdarzają się wielkie wypadki, co w dzisiejszych czasach wydaje się niemożliwe. Nigdy nie zrobiliśmy więcej niż kilka ujęć żadnego z nich. To był mniej więcej dwudniowy czas nagrań. Poszło szybko.” Sklar i Hammer wspominają, że muzyka została nagrana na żywo i nie została później w żaden sposób naprawiona, co w szczególności doprowadziło do uchwycenia Tommy’ego Bolina, który zerwał wysokie struny E podczas solówki w „Taurian Matador” (mniej więcej o godz. 1:45 do utworu) i kontynuował grę. Bolin użył jednostki opóźniającej Fender Stratocaster i Maestro Echoplex, wyraźnie słyszanej w „Quadrant 4”. Sklar zaświadcza, że grał na swoim basie Fender Jazz z 1962 roku przez mały wzmacniacz Univox z pojedynczym 12-calowym głośnikiem. Niezbyt dobrze znany w tamtych czasach, Tommy Bolin gra na gitarze prowadzącej w czterech utworach. Cobham poznał Bolina lata wcześniej, kiedy był członkiem zespołu Zephyr. „To the Women in My Life” jest o tyle niezwykłym, że Cobham na nim nie gra, ale utwór wyprodukował (jest to utwór fortepianowy z akompaniamentem Jana Hammera).
Krytycy muzycznie byli zgodni z opinią Scotta Yanowa z AllMusic: „Perkusista Billy Cobham był świeżo po sukcesie z Mahavishnu Orchestra, kiedy nagrał swój debiutancki album, który wciąż jest jego najlepszym. Większość utworów przedstawia Cobhama w kwartecie z klawiszowcem Janem Hammerem , gitarzystą Tommym Bolinem i basistą elektrycznym Lee Sklarem. Dwa inne utwory to Joe Farrell na flecie i sopranie oraz trębacz Jimmy Owens z gitarzystą Johnem Tropeą , Hammerem , basistą Ronem Carterem i Ray Barretto na kongach. Ogólnie wysokiej jakości kompozycje (w tym „Red Baron”) sprawiają, że ten zestaw fusion wyróżnia się mocną mieszanką rockowych rytmów i jazzowej improwizacji.” Jednak jeden z recenzentów- Robert Christgau, przedstawił odrębne zdanie dla magazynu Creem, nazywając Cobhama „mięśniakiem Mahavishnu” i pisząc: „Pomimo kilku trudnych minut jest to w zasadzie gładkie, efekciarskie, jednowymiarowe – jednym słowem, niewymagające. co może uczynić go gwiazdą”

 

  • Album „Rhapsody and Blues” w wykonaniu The Crusaders został wydany w 1980 roku przez MCA Records

Ta amerykańska amerykańska grupa jazzowa, która odnosiła sukcesy od lat 60. do 90. XX wieku. Początkowo grupa była znana jako Jazz Crusaders, a dokładniej- od powstania w 1960 roku aż do skrócenia nazwy w 1971 roku. The Crusaders grali „wszystko”- od prostego jazzu, przez miejski R&B i blues, do jazzu opartego na R&B. Zespół osiągnął komercyjny szczyt w 1979 roku, wydając hitowy singiel „Street Life ” z głównym wokalem Randy’ego Crawforda oraz towarzyszący mu album o tej samej nazwie.
Recenzujący płytę „Street Life”, uważali, że to prawdopodobnie jeden z najlepszych albumów The Crusaders. Możliwe, że jest rzeczywiście tą najlepszą pozycją w katalogu grupy, ale kontynuacja tej płyty z 1980 roku nie jest gorsza pod względem jakości, jest tylko inną (może dla mniejszej ilości słuchaczy?). Zespół znowu wykorzystał występ wokalny jako otwierający longplay. Tym razem wybrali legendę soulu Billa Withersa, który śpiewa utwór Joe Sample i Willa Jenningsa „Soul Shadows”. Piosenka jest dostępna w wielu innych produkcjach, między innymi na: „Bill Withers – Greatest Hits”. Ale przecież ten album to coś więcej niż tylko „Soul Shadows”. Inne utwory, które mogą się podobać to „Elegant Evening”, napisany przez perkusistę Hoopera i zawierający piękny występ na saksofonie altowym Feldera, długi i funkowy tytułowy utwór, napisany przez Joe Sample’a i na którym daje nam dźwięk solo na pianinie elektrycznym. i rozdzierający serce bliższy „Sweet Gentle Love”, na którym Felder ponownie gra na saksofonie altowym. Bas zapewnia Abraham Laboriel & Alphonso Johnson, perkusję Paulinho da Costa oraz Sheila E i Ralph Rickert grają na trąbce w „Soul Shadows”. Należy również wspomnieć o gitarzystach Dean Parks, Roland Bautista i Phil Upchurch, którzy też dają świetne występy, oraz Bob Mann, który zapewnia wszystkie świetne gitarowe solówki. Podsumowując, to kolejny wspaniały klasyczny album The Crusaders.

 

  • Płyta eklektycznej grupy założonej przez saksofonistę Johna Lurie i jego brata- pianisty Evana Lurie- The Lounge LizardsQueen Of All Ears” wydała w 1996 roku wytwórnia Strange & Beautiful Music.

The Lounge Lizards prezentował wyrafinowane kompozycje z pogranicza jazzu i wielu innych gatunków. Edycja Lounge Lizards z opisywanej płyty to dziewięcioosobowy zespół najwyższej klasy muzyków. Choć występują w nim sprawni soliści, tacy jak Michael Blake na tenorze, Steve Bernstein na trąbce, Dave Tronzo na gitarze i brat Johna Evan na klawiszach, The Lizards pozostają muzycznym wehikułem dla nietuzinkowej muzy Johna Lurie. Choć inspirowana instrumentalną naturą jazzu, większość tej muzyki została z góry zapisana. Prowadzona muzyka przez saksofon altowy i sopranowy Johna Lurie, obejmuje muzykę zachodnioafrykańską, ekspozycje z Nowego Orleanu i przerywniki szalonej pomysłowości lidera. Johna Lurie ciągle szuka nowych dźwięków, bez przystanku, bez powtórzeń. Charakterystyczne dla tej grupy jest to, że żadnej różnicy słuchacz nie odczuwa czy słucha się albumu koncertowego czy studyjnego, zawsze brzmi bardzo żywo! Jest to niekonwencjonalny album- jednocześnie sarkastyczny i uduchowiony, który powinien się spodobać tym, którzy nie są fanami jazzu środka.
Recenzent AllMusic Review- Tim Sheridan, napisał: „Tak zwane ‘nie-jazzowe’ podejście Johna Lurie jest w pełnym rozkwicie na tej fascynującej płycie. Stale rosnący (w tym momencie dziewięcioosobowy) zespół buduje warstwy rytmu i melodii z unikalnym efektem. W ‘The Birds Near Her House’ wężowata linia melodyczna przeplata się przez miarowe, rytmiczne łóżko, budując gorączkowy punkt kulminacyjny. ‘Scary Children’ to złowieszczy żałobny lament, który wciąż emanuje prawdziwym humorem. Być może to jest najistotniejszy aspekt tej muzyki: ma prawdziwy charakter i życie. To nie tylko groove – to początek rozmowy.”

 

  • Tab Two, niemiecki zespół acid jazz lub „hip jazz”, wydał w sierpniu 1997 w ramach wytwórni Virgin płytę „Sonic Tools”.

Tab Two tworzą basista Hellmut Hattler i trębacz Joo Kraus. Hattler i Kraus  aczęli razem komponować w 1991, łącząc instrumenty akustyczne i elektronikę. Ich muzykę określano mianem „hip jazz”. Podpisali kontrakt z Virgin Records w Europie, a później Polydor, JVC Victor w Japonii i wydali razem osiem albumów. Na płycie słychać przetworzone nagrania Milesa Davisa i  choć zespół korzysta z dokonań genialnego trębacza robi to umiejętnie i w taki sposób, że przyciąga do swoich wersji nowych fanów jazzu. Ale mało tego- na longplayu znalazły się remiksy z pięciu poprzednich wydawnictw Tab Two, nieróżniące się bardzo od oryginałów, a więc ten materiał można traktować jak swoisty zestaw „Best of”.
Zespół rozpadł się w 1999 roku. W ciągu swojej prawie 10-letniej kariery, muzycy nagrali 8 albumów.

 


[1] Według artykułu autorstwa AEG opublikowanego w Onet Muzyka

[2] Według:

[3] Według:


Kolejne rozdziały: