Rekomendowane jazzowe wydawnictwa płytowe
(rozdział trzydziesty siódmy)
Największą popularność zespoły big band’owe osiągnęły w latach 30. i 40. XX wieku w czasach epoki swingu. Zastosowanie rozszerzonego składu (kilku muzyków w każdej sekcji) wpływało na głośność muzyki granej przez big band w często zatłoczonych, gwarnych salach tanecznych (balowych), a więc ich wczesną popularność należy wiązać z odmianami tanecznego jazzu, bo musiały być słyszalne w dużych salach tanecznych i koncertowych (początkowo tylko soliści byli nagłaśniani). Później front-meni wraz z zespołami odgrywali różne style jazzowe, na przykład orkiestra Gila Evansa zapoczątkowała styl cool, a Jaco Pastorious Big Band grał fusion.
Lata 60. postawiły wielu znakomitych muzyków jazzowych przed faktem utraty popularności big bandów. Wraz ze zmianą muzycznego krajobrazu giganci tacy jak Duke Ellington znaleźli się w niebezpieczeństwie pozostania staromodnymi, zarówno artystycznie, jak i komercyjnie. Chociaż mógł utrzymać swój zespół razem poprzez ciągłe koncertowanie, Ellington desperacko pragnął, aby jego muzyka była świeża, witalna i współczesna. Tak więc w 1962 roku Duke podpisał kontrakt z wytwórnią Franka Sinatry Reprise po wygaśnięciu jego kontraktu z Columbią. Oczekiwano wielkich rzeczy…
- „Afro-Bossa”, album Duke’a Ellingtona, zrealizowano 29 listopada 1962 w Fine Studios w Nowym Jorku i został wydany w 1963 przez Reprise Records.
Płyta „Afro-Bossa” muzycznie okazała się bardzo ciekawa- to album, na którym nie ma żadnych rozpoznawalnych standardów, ale już po jednym przesłuchaniu wiadomo, że tylko Duke i jego utalentowany zespół potrafili zrobić z równą wszechstronnością i muzykalnością. coś tak wciągającego. Pierwsze dwa utwory: „Afro Bossa” i „Purple Gazelle”, są określane przez Duke’a odpowiednio jako „bolero gutbucket” i „ragtime cha-cha”, aby dać wyobrażenie o tym, do czego zdążała koncepcja kompozytora i wielkich wykonawców: Cata Andersona, Johnny’ego Hodgesa, Paula Gonsalvesa, Harry’ego Carney’a i Cootie Williamsa. Początkowe utwory prezentują bogate rytmy afro-brazylijskie. Dopiero w „Absinthe” tempo zwalnia, a saksofon chce uśpić. Perkusista Sam Woodyard bije w swój werbel marakasami w „Sempre Amore”, a „Tigress” to już zupełny potwór perkusyjny. Typowe są też: „Bonga” to rodzaj bossa-novy; „Piramida” kojarzy się z Afryką. Słuchacz ma co odkrywać przez ponad trzydzieści minut…
Ken Dryden z AllMusic napisał: „Duke Ellington i Billy Strayhorn połączyli stare i nowe kompozycje, tworząc album Afro-Bossa, suitę składającą się z kilkunastu utworów, które nigdy nie zostały wykonane w całości na koncercie, choć kilka utworów pozostało w repertuarze zespołu. Tytułowy krój jest nowym dziełem, choć „Bossa” nie nawiązuje do muzyki brazylijskiej; zamiast tego jest to mieszanka wpływów afrykańskich i łacińskich, które powoli przeradzają się z natarczywą perkusją do płomiennego finału instrumentów dętych blaszanych i stroików […] Jest to z pewnością jedno z najważniejszych nagrań studyjnych Duke’a Ellingtona z lat 60., chociaż nie jest tak powszechnie rozpoznawane, jak powinno być.”
- Album „Ellington ’65”, wydany w 1965 roku przez wytwórnię Reprise. Nagrano 15, 16 i 27 kwietnia 1964 r.
„Ellington ’65” to album, który zawiera nagrania popularnych melodii zaaranżowane przez Ellingtona i Billy Strayhorn, wg formuły, która została zmieniona na Ellington ’66 (1966). Prawdopodobnie płyta jest wynikiem poszukiwania metody utrzymania za wszelką cenę popularności. Aranżacje są napisane w typowym stylu Ellingtonowskim, pojawiają się znani soliści, ale np. „Hello Dolly” po prostu nie ma niczego lepszego do zaoferowania. „Fly Me To the Moon” z Cootiem Williamsem na trąbce, jest świetne ale i tak nie może konkurować z Basiem. Kaempferta- „Danke Schoen”, który wykorzystuje typową dla Ellingtona brzmi nawet bardzo udanie. Pozostałe utworu prezentują profesjonalny poziom wykonawczy, ale nie taki jaki mógłby robić wielkie wrażenie na słuchaczu.
Krytyk Matt Collar z AllMusic napisałe: „Nieco bardziej komercyjna praca niż wiele poprzednich nagrań Duke’a Ellingtona, Ellington ’65 jest przykładem tego, jak zmiana w muzyce popularnej sprawiła, że muzycy jazzowi próbowali materiału crossover z różnym powodzeniem. Podczas gdy większość muzyki to standardowa amerykańska piosenka popularna, inne utwory, takie jak ‘Blowin’ in the Wind’ Boba Dylana, są wyraźnie próbami dotarcia do młodszej publiczności, która kupuje płyty. Chociaż Ellington ’65 nie jest złym nagraniem, w żadnym wypadku nie jest wymagane słuchanie i najprawdopodobniej spodoba się zagorzałym komplementariuszom Ellingtona.”
- Album „Ellington ’66”, nagrany w 1965 roku w Fine Studios (Nowy Jork), został wydany przez Reprise Records.
Podobnie jak Count Basie, Duke Ellington próbował zrobić wszystko by jego orkiestra przetrwała lata 60., nagrywając albumy z utworami pop, broadway’owskimi i filmowymi. Czy coś z zamierzeń Duke’a wyszło? Na pewno było mniej przekonujące niż w przypadku hrabiego Basiego. Chociaż mógł przynajmniej zrobić coś takiego jak basie swingers z odpowiednimi aranżerami z płaskich balonów na ogrzane powietrze (ups, wykolejona metafora), na przykład Duke Ellington, tutaj w „Ellington` 66” wcale nie udało się uzyskać tych hitów z lat 60. o bardzo różnej jakości Process Ellingtonia. Nawet słynni soliści Ellingtona, od Johnny’ego Hodgesa po Lawrence’a Browna, starają się tylko ponieść porażkę. Najbardziej makabrycznym przykładem na płycie jest już niewypowiedziany „People”, ale jest tak pomieszany przez Johnny’ego Hodgesa i orkiestrę, że ostatecznie jest to jedna z najgorszych rzeczy, jakie słyszałem od dłuższego czasu. Jeśli chcesz zobaczyć to pozytywnie, przetwarzanie nasiliło negatywne elementy i widzisz ten ogórek „Ludzie” takim, jaki jest: dojrzały do ??„Nagrody Złotego Indyka”. Proszę nie zrozumcie źle: nie wszystkie utwory są złe, „Charade” brzmi dobrze, „The Good Life” przynajmniej interesująco, „I Can’t Stop Loving You” i „A Beautiful Friendship” są nadal akceptowalne, ale jeśli dostanę polecam płytę Ellingtona, zdecydowanie nie byłaby to ta.
Album „Ellington ’66” zdobył nagrodę Grammy za najlepszy instrumentalny występ jazzowy – Large Group lub Soloist with Large Group.
Recenzja Allmusic autorstwa Matta Collara stwierdziła, że „Jeszcze bardziej komercyjna praca niż ‘Ellington ’65’, ‘Ellington ’66’ jest kolejnym przykładem tego, jak zmiana w muzyce popularnej w kierunku całkowicie rock & rollowego formatu sprawiła, że muzycy jazzowi próbowali materiału crossover z różnym powodzeniem. Podczas gdy większość muzyki to standardowa amerykańska piosenka popularna a la „Satin Doll” i „Red Roses for a Blue Lady”, inne utwory, takie jak „I Want to Hold Your Hand” Beatlesów, są wyraźnie próbami sięgnięcia po młodszą publiczność. Podczas gdy ‘Ellington ’66’ nie jest złym nagraniem i faktycznie przebija ’65 w czystej przyjemności słuchania…”
Count Basie i jego orkiestra dwa razy, na wydanych płytach w latach 60. zinterpretował kompozycje The Beatles- pierwszą płytą była „Basie’s Beatle Bag”, a drugą „Basie on the Beatles”.
- Album „Basie’s Beatle Bag”, w wykonaniu zespołu Count Basie & His Orchestra, została wydana w 1966 roku przez wytwórnię Verve.
- Album Counta Basiego „Basie on the Beatles”, wydany został w 1969 roku przez wytwórnię Happy Tiger.
Wielu artystów nagrywało covery The Beatles w latach 60.; nawet ich własny producent, George Martin, wydał George Martin „Instrumentally Salutes The Beatle Girls” (One Way, 1966). Oba krążki- z 66. i 69. roku, zawierają żywe wersje klasyków Johna Lennona / Paula McCartneya, przy czym „Beatles Bag” Basiego jest bardziej surowy i bardziej spójny. Studyjny album Counta Basiego i jego orkiestry „Basie’s Beatle Bag”, zaaranżowany przez Chico O’Farrilla, zawiera 12 kompozycji The Beatles. Są tam szybsze hity, takie jak „Help”, „A Hard Day’s Night” i „Can’t Buy Me Love”, ale aranżacja „Do You Want To Know A Secret” pokazuje czysto swingujący wpływ w gdy były pisane. „Michelle” również ma autentyczny akcent Basie’ego- jego fortepian przywołuje zespół z lat 30-tych. Silne pochodzenie R&B w „Hold Me Tight” jest w interpretacji Basie’go aż nadto jasne. Inne utwory też udane… „Bag” (torba) rzuca nowe światło na niektóre klasyczne utwory, dając możliwość odczytania w kompozycjach Beatlesów bluesa, swingu i R&B.
AllMusic słowami Bruce’a Edera opiniował: „Count i jego orkiestra mierzą się z muzyką wielkiej czwórki bez cienia protekcjonalności czy znużenia. Rzeczywiście, 11 piosenek Johna Lennona i Paula McCartneya oraz jeden (‘Kansas City’) Leibera & Stollera są traktowane z taką samą godnością i entuzjazmem, jakie zespół obdarzyłby takie jak Johnny’ego Mercera czy Harolda Arlena. ‘Kansas City’ to tutaj najbardziej bluesowy numer i ten, z którym zespół jest oczywiście najbardziej utożsamiany – to jedyny numer, który mógł pojawić się, jak jest, na jakimkolwiek albumie Basie’go z poprzedniej dekady. Ale „Michelle” jest tutaj najlepszym utworem, z delikatnie swingującym wykonaniem, w którym fortepian Basiego pojawia się z przyjemnymi zawijasami, gdy zespół wpada w satysfakcjonujący rytm. Reszta również wypada dobrze – ballady najlepiej, ukazując spokojniejszą stronę zespołu, rozciągając się i rozkoszując kawałkami takimi jak „Do You Want to Know a Secret”. Basie i spółka również wykorzystali tę okazję, grając rockowe utwory, takie jak „I Wanna Be Your Man” i „Can’t Buy Me Love”, biorąc duże kęsy z rytmu i główne melodie z gorącymi melodiami zespołowymi i solówkami. W końcu zarówno piosenkom, jak i zespołowi dobrze służą aranżacje Chico O’Farrilla, którym udaje się zachować znajome i uwydatniać pewne niespodzianki. Nawet „Yesterday”, najbardziej zgrana z piosenek Beatlesów, wychodzi świeżo, z poruszającym jazzowym wokalem Billa Hendersona, wspieranym przez angażujące wypełnienia organowe Basiego oraz cicho brzmiącą sekcję puzonów i saksofonu. Zespół szaleje, a wśród solistów, oprócz Basie’ego, znaleźli się Eddie „Lockjaw” Davis i Al Grey.”
Album „Basie on the Beatles”, wydany trzy lata później, uzupełnił komplet albumów Basiego z kompozycjami Beatlesów. Oszałamiające aranżacje są autorstwa Boba Florence’a. W 1969 roku album wywarł wówczas niewielki wpływ na swoje pierwsze wydanie. Basie nagrał w tym czasie wiele współczesnych albumów, znajdując wiele nowego materiału do pracy, w tym album z motywami filmowymi o Jamesie Bondzie, który odniósł skromny sukces. Album z piosenkami Beatlesów to prawdziwy przebój z doskonałymi występami orkiestry. to kilka prawdziwych niespodzianek aranżacyjnych i w orkiestracjach tworzących brzmienie „hip” i „groovy”. Typowe brzmienie Basiego wciąż jest, wykorzystujące pasaże o niskim stroju.
Pani Sally Evans-Darby z Jazz Journal pisała: „…Przekładanie popu na jazz jest o wiele łatwiejsze, gdy mamy do czynienia z popem najwyższego kalibru […]. Utwory o wyższym tempie, takie jak „Penny Lane”, lepiej nadają się do olśniewającego brzmienia big-bandu, niż introspektywne utwory, takie jak „Here, There and Everywhere”, które stają się bardziej szydercze z dodatkiem mdlących saksofonów. i organów Hammonda. Dwa hity Beatlesów zawarte w tym miejscu zawierają motyw izolacji społecznej – „Eleanor Rigby” i „Fool on the Hill” – ale nigdy nie poznasz tego z tych wersji. „Fool” przywodzi słuchaczowi bardziej na myśl spacer po słonecznej alei, z Bobbym Platerem, który beztrosko wtapia swój flet w linię melodyczną, jak ptak przelatujący z drzewa na drzewo. „Norwegian Wood”, ta cierpka, fatalistyczna melodia ludowa, staje się w rękach Basiego przenikliwą, swawolną, bezczelną sprawą. Co niezwykłe, nuty z 2018 roku skupiają się wyłącznie na karierze aranżera Boba Florence’a, a nie Basie’go czy Beatlesów, jak można by się tego spodziewać…”
Strona techniczna płyty nie rozczarowuje- wszystkie ścieżki posiadają doskonałą równowagę i separację kanałów..
- Nagrania „The Real Glenn Miller” (z podtytułem: The Ultimate Glenn Miller Collection), zremasterowane z oryginalnych nagrań firmy RCA, zostały wydane 28 maja 2013 przez Sony / RCA jako 3 płytowy zestaw najbardziej znanych utworów orkiestry Glenna Millera z lat 1939 do 1942.
Panowanie Glenna Millera (na podstawie biografii Glenna Millera autorstwa Williama Ruhlmanna) jako najpopularniejszego lidera zespołu w USA nastąpiło stosunkowo późno w jego karierze i było stosunkowo krótkie, trwało tylko około trzech i pół roku, od wiosny 1939 do jesieni 1942. Ale w tym okresie całkowicie zdominował muzykę popularną i z czasem udowodnił, że jest najbardziej trwałą postacią ery swingu, a wznowienia jego nagrań osiągnęły status złotej płyty 40 lat po jego śmierci. Miller wypracował charakterystyczne brzmienie, w którym klarnet niósł melodię, podwojoną przez sekcję saksofonów grającą oktawę niżej i wykorzystał to brzmienie do wyprodukowania serii hitów, które pozostają ostatecznymi przykładami muzyki swingowej. Podejście Millera nie jest zbyt doceniane przez fanów jazzu, którzy wolą zespoły, które pozwalają na większą improwizację niż ta, którą można było znaleźć w jego wysoce zdyscyplinowanej, rygorystycznie ćwiczonej jednostce. Ale doprowadził styl swingowy muzyki popularnej do poziomu wyrafinowania i akceptacji komercyjnej, których wcześniej nie osiągnął i nie zobaczy ponownie po jego przedwczesnej śmierci. […]
Miller zaczął nagrywać pod własnym nazwiskiem dla Columbia Records 25 kwietnia 1935 r., używając zespołu pickup składającego się z członków orkiestry Noble. Jego instrumentalny „Solo Hop” znalazł się w pierwszej dziesiątce latem 1935 r. Jednak nie zorganizował stałego zespołu koncertowego aż do 1937 r., kiedy podpisał kontrakt z Brunswick Records. Grupa nie odniosła sukcesu i rozwiązał ją na początku 1938 r., a następnie zreorganizował zespół kilka miesięcy później i podpisał kontrakt z niskobudżetową filią Bluebird RCA Victor Records. Nadal bez większego sukcesu, udało mu się utrzymać tę orkiestrę przez następny rok, aż do momentu, gdy dostał wielką szansę w Glen Island Casino w New Rochelle w stanie Nowy Jork latem 1939 r. Glen Island było ważnym miejscem swingu z nadawcą radiowym, co dało zespołowi szeroką ekspozycję. Już wcześniej Miller trafił na listy przebojów z przebojem „Sunrise Serenade” z pierwszej dziesiątki; wkrótce jego druga strona, „Moonlight Serenade”, stała się jeszcze większym hitem. „Wishing (Will Make It So)” (wokal Raya Eberlego) trafił na pierwsze miejsce w czerwcu. Ostatecznie Miller zdobył 17 przebojów w pierwszej dziesiątce w 1939 roku, w tym późniejsze przeboje „Stairway to the Stars”, „Moon Love”, „Over the Rainbow” i „Blue Orchids” (wszystkie z wokalem Raya Eberlego), a także „The Man With the Mandolin” (wokal Marion Hutton). Sukces Millera w nagraniach doprowadził do innych okazji. W grudniu 1939 roku został gwiazdą trzykrotnie w tygodniu emitowanego serialu radiowego Chesterfield Supper Club i w styczniu 1940 roku rozpoczął pierwsze z kilku dłuższych występów w Café Rouge w Hotel Pennsylvania w Nowym Jorku, pojawiając się również okazjonalnie w Paramount Theatre. W 1940 roku zdobył 31 przebojów w pierwszej dziesiątce, ponad trzy razy więcej niż drugi najbardziej utytułowany artysta nagrywający roku, Tommy Dorsey, osiągając pierwsze miejsce na listach przebojów dzięki utworom „Careless”, „When You Wish Upon a Star”, „Imagination”, „Fools Rush In (Where Angels Fear to Tread)” i „Blueberry Hill” (wszystkie śpiewane przez Raya Eberlego); „The Woodpecker Song” (wokal Marion Hutton) oraz instrumentalnym „In the Mood” i „Tuxedo Junction” (oba później wprowadzone do Grammy Hall of Fame). Miller umieścił kolejnych 11 przebojów w pierwszej dziesiątce w 1941 r., co wystarczyło, aby drugi rok z rzędu zostać najlepszym artystą nagrywającym. Jego przeboje numer jeden obejmowały „Song of the Volga Boatmen”, „You and I” (wokal Raya Eberlego ), „Chattanooga Choo Choo” z jego pierwszego filmu, Sun Valley Serenade (wokal Texa Beneke i Modernaires z Paulą Kelly) i „Elmer’s Tune” (wokal Raya Eberlego i Modernaires). Podobnie było na froncie nagrań w 1942 roku, 11 hitów w pierwszej dziesiątce i trzecie z rzędu miejsce na liście najlepszych artystów nagrywających roku, a wśród przebojów znalazły się „A String of Pearls,” „Moonlight Cocktail” (wokal Raya Eberle i Modernaires), „Don’t Sit Under the Apple Tree (With Anyone Else but Me),” i „(I’ve Got a Gal In) Kalamazoo” (wokal w dwóch ostatnich: Tex Beneke , Marion Hutton i Modernaires ). „Kalamazoo” pochodzi z drugiego filmu Millera, Orchestra Wives. Jednak rok 1942, pierwszy pełny rok amerykańskiego udziału w II wojnie światowej, oznaczał koniec dominacji Millera w muzyce popularnej, ponieważ po miesiącach negocjacji, 10 września, udało mu się otrzymać stopień oficerski w lotnictwie wojskowym, a 17 dni później zagrał swój ostatni koncert ze swoim zespołem, który następnie rozwiązał. Zorganizował zespół muzyczny i zaczął występować w obozach wojskowych i na wiecach obligacji wojennych, prowadząc jednocześnie cotygodniowy program radiowy Sustain the Wings. Niemniej jednak w 1943 roku zdobył jeszcze dwa przeboje w pierwszej dziesiątce, w tym numer jeden „That Old Black Magic” (wokal Skipa Nelsona i Modernaires). W czerwcu 1944 roku zabrał swój zespół do Wielkiej Brytanii i kontynuował występy dla żołnierzy i audycje radiowe. Przygotowywał się do podróży do Paryża, gdy samolot, którym leciał, zniknął nad kanałem La Manche, a on zginął w wieku 40 lat. „Glenn Miller”, album z płytami 78 rpm, znalazł się na szczycie nowo ustanowionych list przebojów w maju 1945 roku i stał się najpopularniejszym albumem roku. Glenn Miller Orchestra została reaktywowana jako zespół-widmo po wojnie pod dyrekcją Texa Beneke. W październiku 1947 roku Glenn Miller Masterpieces, Vol. 2 znalazł się na szczycie list przebojów. […] W 1962 roku RCA Victor wydał „Glenn Miller Plays Selections from the Glenn Miller Story and Other Hits”, który miał identyczną listę utworów jak „Selections from the Glenn Miller Story” LP z 1956 roku. Uzyskał status złotej płyty w 1968 roku) Majątek Millera, po rozstaniu z Texem Beneke , zatrudnił Raya McKinleya , byłego członka zespołu Millera, aby zorganizował nowy zespół widmo w 1956 roku, a ta orkiestra Glenna Millera kontynuowała nagrywanie i występy pod różnymi liderami od tego czasu. W 1959 roku RCA Victor wydał potrójny LP z wcześniej niewydanymi występami, For the First Time… , który zdobył nominację do nagrody Grammy w kategorii „Najlepszy występ zespołu tanecznego”. Podczas gdy RCA Victor pozostaje głównym repozytorium nagrań Millera i nadal wydaje je w różnych konfiguracjach, inne wytwórnie również wypuściły airchecki i inne luźne nagrania, tworząc duży i stale rosnący katalog.
- „Big Train” w wykonaniu zespołu Wynton Marsalis & The Lincoln Center Jazz Orchestra, została nagrana w grudniu 1998 w Masonic Grand Lodge (Nowy Jork), natomiast wydana 1999 roku przez wytwórnie Columbia / Sony Classical.
Podróżowanie pociągiem, od momentu ułożenia pierwszych linii kolejowych na przełomie wieków XVIII i XiX, inspirowało pieśniarzy i muzyków. Każdy utwór tego spektaklu nacechowany jest rytmem „clickitty-clack”, a także wieloma dźwiękami, które kojarzą się z dużą lokomotywą parową (na przykład Big Boyem 4-8-8-4). Zwykle interesujące są dźwięki, które orkiestra wykonuje by oddać rozruch lokomotywy, jej pęd i hamowanie. Fascynujące jest to, w jaki sposób orkiestra używa różnych technik, aby wydobyć piski hamujące pociąg, gwizdy i wydobywającą się parę. Kiedy orkiestra gra, wspaniale jest słuchać tak wielu instrumentów współpracujących ze sobą, aby tworzyć muzykę, która pobudza wyobraźnię do tworzenia obrazów jadącego pociągu, a nie prostym odwzorowywaniem dźwięków charakterystycznych dla ruchu tego pociągu. Jest na płycie kilka bardzo dobrych utworów, takich jak „Station Call”, „Observation Car” ze świetnym gitarowym solo i „Engine” z fantastyczną solówką na perkusji. Nie potrafię powiedzieć, czy można by się obejść bez natrętnych efektów dźwiękowych, przypominających o tytule płyty- może tak, może nie…
Recenzent Richard S. Ginell portalu AllMusic napisał: „W filmie Big Train z 1999 roku Marsalis przymierza płaszcz księcia Ellingtona w stulecie tego ostatniego i stwierdza, że mu odpowiada. 52-minutowy spektakl typu big band, wzorowany na długich sesjach Ellingtona, ma przywoływać nastroje, dźwięki i uczucia podróży pociągiem po terenach z elementami nazwanymi na cześć różnych wagonów pociągu. Jak w pracach Ellingtona, sekcje biegną razem; po uderzającym „All Aboard” jesteś w kraju Ellingtona, aż do wyciszonych riffów wah-wah. Utwory ‘Union Pacific’; ‘Rockin’ in Rhythm’; ballada ‘Sleeper Car’ dość wyraźnie przywołują na myśl Johnny’ego Hodgesa i Tricky’ego Sama Nantona. Nieuchronnym jest utwór o tytule ‘Night Train’; na szczęście smak bossa novy nie ma nic wspólnego z kawałkiem Duke’a . Marsalis opanował idiom Ellingtona, umiejętnie pisząc i organizując utwór oraz sprawiając, że Lincoln Center Jazz Orchestra gra z precyzją i emocjami. Jednak jedyną rzeczą, którą Ellington (i Billy Strayhorn ) mogliby zrobić, a Marsalis jeszcze nie zademonstrował, jest umiejętność wymyślenia dużej, zapadającej w pamięć melodii; jest rzemiosło, emocje i swing, ale niewiele więcej można zabrać ze sobą do domu. Jeśli nie wiedziałeś, że ta praca dotyczy pociągów, możesz tego nie zgadnąć; w tej pracy nie da się naprawdę poczuć kołysania, szarpania, płynnego ruchu po szynach…”
- „Dave Grusin Presents GRP All-Star Big Band Live!”, koncertowy album zespołu GRP All-Star Big Band, nagrany 31 stycznia 1993 w Gotanda Kan-i Hoken Hall (Tokio). Płyta została wydana przez GRP Records.
GRP Records jest najbardziej znana jako wytwórnia specjalizująca się w eleganckim i przystępnym jazzie, jednak w 1992 roku szefowie wytwórni Dave Grusin i Larry Rosen postanowili stworzyć konwencjonalny, ale gwiazdorski big band złożony z najlepszych muzyków ich firmy. W nagraniach wzięli udział tacy muzycy jak Arturo Sandoval, Randy Brecker, Chuck Findley, Dave Grusin, Ernie Watts, Bob Mintzer, Dave Valentin, John Patitucci, a nawet Tom Scott, Eric Marienthal, Nelson Rangell i Lee Ritenour. Nagrania oferują kilka niespodzianek (poza tym, że Scott i spółka wciąż pamiętają, jak grać w bop), ale są przede wszystkim przyjemnymi nagraniami.
AllMusic słowami Scotta Yanowa opiniowal: „Drugie z trzech wydawnictw Big Bandu GRP All-Star (kierowanego przez Dave’a Grusina) zawiera wiele ekscytujących momentów, w tym ‘Manteca’, ‘Blue Train’ i wersję ‘Cherokee’, zawiera też pokazy trębaczy Arturo Sandovala, Randy Brecker, Byron Stripling i Chuck Findley. Zespół wykonuje osiem standardów jazzowych oraz „Blues dla Howarda” Grusina. Do najważniejszych wydarzeń należy także muzykowanie Breckera i Erica Marienthala w ‘My Man’s Gone Now’, połączenie klarnecisty Eddiego Danielsa i wibrafonisty Gary’ego Burtona w „Sing, Sing, Sing” oraz wzajemne oddziaływanie pianistów Grusina i Russella Ferrante w ‘S Wonderful’”
Wielu uznało, że te nagrania to efekt gry najbardziej żywotnego i swingującego big bandu, czy eksplozja wspaniałych dźwięków. Ostatecznie grają muzycy najwyższej klasy o fenomenalnych talentach…
Urodzony i wychowany w Alabamie, Blount [1] zaangażował się na chicagowskiej scenie jazzowej pod koniec lat czterdziestych. Wkrótce porzucił swoje nazwisko, przyjmując imię Le Sony’r Ra, skrócone do Sun Ra (od Ra, egipskiego boga Słońca). Twierdząc, że jest kosmitą z Saturna z misją głoszenia pokoju, rozwinął mityczną osobowość i specyficzne credo, które uczyniło go pionierem afrofuturyzmu. Przez całe życie zaprzeczał powiązaniom ze swoją wcześniejszą tożsamością, mówiąc: „Każde imię, którego używam, inne niż Ra, jest pseudonimem”. Jego szeroko eklektyczna i awangardowa muzyka odzwierciedlała całą historię jazzu, od ragtime i wczesnego nowoorleańskiego gorącego jazzu, po muzykę swingową, bebop, free jazz i fusion. Jego kompozycje wahały się od solówek na klawiszach po utwory dla dużych zespołów liczących ponad 30 muzyków, a także elektroniczne wycieczki, piosenki, przyśpiewki, utwory perkusyjne i hymny. Od połowy lat pięćdziesiątych aż do swojej śmierci Ra kierował kolektywem muzycznym The Arkestra (który obejmował artystów takich jak Marshall Allen, John Gilmore i June Tyson w różnych iteracjach). W jej występach często brali udział tancerze i muzycy ubrani w wyszukane, futurystyczne kostiumy inspirowane strojami starożytnego Egiptu i epoką kosmosu. Po wymuszonej przez chorobę emeryturze Ra w 1992 roku, zespół pozostał aktywny jako The Sun Ra Arkestra, a od 2021 roku nadal występuje pod przewodnictwem weterana Ra, Marshalla Allen.
- Ścieżki dźwiękowe do albumu „Sound of Joy”, w wykonaniu Sun Ra Arkestra, powstały przez zespół kontynuujący pracę Jazz By Sun Ra, ale Transition Records przestało działać, zanim mogły nagrania zostać wydane. Cztery z nich znalazły się na albumie Sun Ra i jego albumie Solar Arkestra Visits Planet Earth, wydanym w 1966 roku. Cały LP został ostatecznie wydany w 1968 roku przez wytwórnię Delmark. Ballady, napisane przez Sun Ra i zaśpiewane przez Clyde’a Williamsa, zostały jednak pominięte na oryginalnym albumie, ponieważ prezes Delmark Records, Bob Koester, „uznał, że nie pasują one do innych utworów na sesji”. Piosenki zostały przywrócone, gdy album został ponownie wydany na CD w 1994 roku.
Recenzja Allmusic autorstwa Scotta Yanowa stwierdziła: „To wznowienie, przed wydaniem wielu albumów Saturn Sun Ra na płytach Evidence CD, było często uważane za drugie nagranie Ra, chociaż teraz pojawiło się kilka wcześniejszych dat. Muzyka chicagowskiego zespołu Sun Ra z lat 50. (niektóre z tych samych melodii, ale różne wykonania pojawiają się również na Evidence’s Planet Earth / Low Ways) jest dość interesująca, ponieważ jej powiązania z tradycjami bopu i swingu są znacznie bardziej oczywiste niż to będzie w niedalekiej przyszłości. Ekscentryczne pianino Ra i od czasu do czasu elektryczna klawiatura wyglądają na niecierpliwe, podobnie jak niektóre harmonie i barwne bębenki Jima Herndona. Dwa wcześniej niepublikowane fragmenty (których inne wersje również pojawiły się w zestawie Evidence) uzupełniają oryginalny program LP.”
- Album „Hours After”, w wykonaniu Sun Ra Arkestra, został nagrany w grudniu 1986 roku w Jingle Machine Studio (Milan), natomiast wydany w 1989 roku przez wytwórnię Black Saint.
W „Hours After” jest dobrze zagrany i całkiem oryginalny swing i standardy. Ciekawostką jest to, że Sun Ra śpiewa w „Beautiful Love” – smutnym i emocjonalnym głosem. Ale to nie ta piosenka jest główną niespodzianką – „Dance of Extra Terrestrians” to ponad 13 minutowa kosmiczna free-jazzowa kompozycja utrzymana w tradycji Ra wczesnych lat 70-tych. „Hours After” nie można nazwać albumem koncepcyjnym, lepszym określeniem jest prawdopodobnie „zbiór utworów”. Nie jest na poziomie niektórych świetnych wcześniejszych wydawnictw, ale na pewno jest jednym z lepszych albumów wśród tych z lat 80. .
Scott Yanow z AllMusic napisał: „W tym ciągle interesującym programie Sun Ra i jego Arkestra wykonują typowo dziwne wersje kilku standardów („But Not for Me” i „Beautiful Love”), swingujący oryginał („Godziny po”) i dwa utwory zewnętrzne („Dance Extra Terrestrains” i „Love on a Far Away Planet”). Niemal do poziomu Reflections In Blue (nagranego w tym samym dwudniowym okresie), w tym dniu pojawia się jedna z mocniejszych wersji zespołu Ra. W skład 14-osobowej orkiestry wchodzą trębacz Randall Murray, puzonista Tyrone Hill, siedem stroików (w tym: tenorman John Gilmore, alciści Marshall Allen i Pat Patrick), gitarzysta Carl LeBlanc oraz czteroosobowa sekcja rytmiczna złożona z dwóch perkusistów. Zalecana”
[i] Według: