Rekomendowane wydawnictwa płytowe
(klasyka, rozdział trzeci, część 1)

 

Brnijmy dalej w przeszłość. Poprzedni rozdział kończyły płyty orkiestr pod batutą Wilhelma Furtwänglera, a w części trzeciej opiszę płyty nagrane na początku wieku XX, czyli u zarania fonografii.

W latach 1912-1914 oraz w roku 1919, skrzypek Eugène Ysaÿe nagrał w studiach Columbia Records cykl własnych interpretacji znakomitych dzieł Kreislera, Wagnera, Brahmsa, Faure, Schuberta, Wieniawskiego, Chabriera, Delibesa. Pośród tych są oczywiście i kompozycje autorskie.

The Complete Violin Recordings” w wykonaniu Eugene Ysaÿe’a i Camille DeCreus z Cincinatti Symphony Orchestra, Sony MHK 62337 (seria Masterworks Heritage z 1996 roku) to piękne wydanie w formie kartonowego digipacka, wyposażonego w faksymile oryginalnego longplaya 78rpm wytwórni Columbia Records, z bogatą broszurą i archiwalnymi zdjęciami. Mieć kontakt z jednym z najważniejszych skrzypków wszechczasów to magiczne przeżycie, któremu nie może przeszkadzać to, że w tle słychać trzaski szelakowej płyty. Nagrania pochodzą z ośmiu sesji dla Columbii w 1912 i 1914, z których wszystkie są na płycie … Są niezwykłe- korzeniami sięgają aż do czasów Wieniawskiego i Vieuxtempsa, których Ysaÿe był uczniem, poza tym już nigdy, z dowolnego źródła, nie usłyszymy Ysaÿe’a tak wyraźnie i tak szczegółowo, jak z tego wydania. Niektóre utwory brzmią jak ze świeżych tłoczeń, jeśli odfiltrujemy w naszych umysłach wpływ szumu pochodzącego z rowków oryginalnego lonplaya. Sony usunęła (ja w to wierzę) tyle uszkodzeń dźwiękowych ile dzisiejsza technika pozwoliła. Pełne odrestaurowanie nagrań prawdopodobnie nigdy nie będzie możliwe.

 

Earwitness Transcriptions”, to wyjątkowe audiofilskie (w najlepszym tego słowa znaczeniu) podwójne CD, na których usłyszymy grającego na fortepianie Edwarda Griega, Camille’a Saint-Saensa, Igora Strawińskiego, Siergieja Prokofiewa, Ferruccia Busoniego, Ignacego Jana Paderewskiego oraz znakomitych pianistów- Artura Rubinsteina. Josefa Hofmanna, Alfreda Cortota, Vladimira Horowitza i kilka innych sław.


Prace były nagrywane na Steinway’u w latach 1900-1930 na papierowe pianolowe rolki. Pochodzą one z archiwów uniwersyteckich odtworzone na przywróconym tym samym fortepianie Steinway, dokładnej jego replice. W Madrigal Audio Laboratories (Mark Levinson) odtworzono zapisy rolkowe w 1997 roku i przedstawiono jako zestaw utworów na podwójnym CD z unikalnej jakości dźwiękiem. Nie było to możliwe? A jednak udało się. Dźwiękowo CD nie odstają od obecnie realizowanych kompozycji fortepianowych z żywymi współczesnymi mistrzami naciskającymi klawisze najlepszych Steinwayów czy fortepianów firm Fazioli lub Yamaha.
Na rolki pianiści nagrywali na fortepianie Steinway Duo-Art Grand Piano, z 1914 roku. Natomiast odtworzono dla potrzeb omawianych płyt na Astorii Steinway Style DR #215 329. Nagrań dokonano przy pomocy „sztucznej głowy” i magnetofonu Nagra D. w formacie 20bit/96kHz. Na tych płytach można usłyszeć magiczne brzmienia. Przecież nagrali swoje utwory najwięksi kompozytorzy z przełomu XIX i XX wieku! To jak rozmowa z Williamem Szekspirem albo rady ożywionego Petera Rubensa gdy portret malujemy. Mamy jedyną okazję sprawdzić ile prawdy było w słowach Artura Rubinsteina na temat Strawińskiego- „słaby z niego pianista, bębnił zamiast grać” (jakoś tak powiedział, bo niezbyt dokładnie pamiętam). Obaj „bębnią” na płytach Madrigala. Wrażeń, zapewniam, bez liku… No, po prostu nie znam innego podobnego wydawnictwa (poza jeszcze jednym, bo piszę o doskonałych realizacjach) w którym przenosimy się w lata z początku XX wieku, w których trzasków ani szumów natrętnych nie ma (nawet gdyby były to też magia by nas ogarnęła).
Dodam- ciekawostką jest to, że Józef Hofman, w nagraniach Madrigal Audio Laboratories tak solidnie reprezentowany, bardzo nie lubił realizować komercyjnych nagrań. Tu paradoks- to właśnie on dokonał pierwszego nagrania muzycznego w historii fonografii.

 

Wspomniałem, że poza jednym przedsięwzięciem edytorskim, nie znam tak dobrych współczesnych odtworzeń rolek papierowych (z lat 1919 do 1929).  Tym drugim jest zestaw płyt pod wspólnym tytułem „A Window In Time” (z nagraniami wykonanymi przez Sergieja Rachmaninowa) wydany przez wytwórnię Telarc Records w 1998 i 1999 roku.


Były trzy główne źródła produkcji fortepianu do nagrywania papierowych rolek pianolowych: firma Welte-Mignon (dzięki niej w archiwach są jedyne bezcenne nagrania Gustava Mahlera grającego swoje kompozycje) oraz dwie amerykańskie firmy: Aeolian Duo Art i Ampico. Wielu pianistów rejestrowało we wszystkich trzech firmach, często przedstawiając kontrowersyjne opinie o ich dokładności. Aby odczytać zapisy rolkowe zgromadzone na płycie CD Telarc Records (wszystkie z serii Ampico z lat dwudziestych XX wieku), realizator nagrań Wayne Stahnke przygotował fortepian Bösendorfer 290SE, by później udoskonalić odtworzone rolki wykorzystując możliwości komputerowe. Co prawda wielki pianista Josef Hofmann – jeden z niewielu rówieśników Rachmaninowa – krytykował w 1955 roku: „Jeśli chodzi o rolki Duo Art … Przez jakiś czas świetnie sobie radzili, bo w tym czasie nagrania fonograficzne nie potrafiły wiernie odtworzyć brzmienia fortepian. Rytmicznie wszystkie były poprawne, dynamicznie były fałszywe”. „Fałszywe” to mocne słowo, ale rzeczywiście mechanizmy nagrywania pianisty nie mogły wydobyć dynamiki i niuansów dotyku. Były one dodawane później, często z pomocą artystów, ale bywało i przeciwnie. Wayne Stahnke znalazł sposób- zmodyfikował fortepian Bösendorfer, aby „odczytywać” rolki w taki sposób by wydobyć możliwie dużą klarowność i pełnię dźwięku. Fortepianowe rolki nie były czystym odzwierciedleniem  nut, bo zostały zakodowane w celu odtworzenia dokładnego cieniowania, pedałowania i artykulacji wykonawcy. Wynik jest fantastyczny- zapominamy, że to tylko mechaniczna maszyna odczytuje co kiedyś zagrał pianista.
Siergiej Rachmaninow był jednym z największych wirtuozów swoich czasów. Technika pianistyczna jaką dysponował była niesamowita, co jest słyszalne na omawianej płycie. Prezentowana muzyka jest najwyższej próby, a oznacza to, że legenda przenoszona w pismach i opowieściach nie ma nic z bajki, to fakt historyczny potwierdzony!

 

U początku nagrań, już w 1911 roku producent His Master’s Voice sprzedaje pierwsze walce woskowe z nagraniami wirtuozów związanych umowami. Dzięki tym nagraniom oraz rolkom Welte-Mignon mamy obecnie pojęcie, czym była gra Ignacego Jana Paderewskiego. Był pianistą, kompozytorem, działaczem niepodległościowym i politykiem.
Jego gra jest wyjątkowa, oryginalna, jedyna w swoim rodzaju”, można było przeczytać w lozańskiej prasie po koncercie Paderewskiego z 21 grudnia 1889 roku, poświęconym Saint-Saënsowi, Lisztowi i Chopinowi. „Posługując się dwoma pedałami, osiąga wcześniej nieznane efekty; pewnie i z niesamowitą zręcznością operuje całą skalą dźwięków, uderzeniem i ekspresją, do jakich zdolny jest instrument. W fortissimi rywalizuje z całą orkiestrę; brzmi niczym grom i zaraz potem z zadziwiającą zręcznością przechodzi do piano i pianissimo” dalej pisano. Pisano też o nim- „To drugi Liszt”, albo- „Najwybitniejszy pianista na świecie”…


Podwójna płyta firmy Dux  (nr kat. 0324, z roku 2001) „Paderewski On Welte Mignon Rolls” przedstawia nagrania z rolek Welte-Mignon (z roku 1906) ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie. Sesja nagraniowa odbyła się w Muzeum Automatów Muzycznych w Seewen, w Szwajcarii z wykorzystaniem fortepianu Steinway-Welte z 1925 roku. Konstrukcja pianoli od końca XIX wieku przechodziła liczne modyfikacje, jednak można generalną zasadę działania przedstawić w następujący sposób: Perforowana taśma papieru przesuwała się nad drewnianą listwą zaopatrzoną w kilkadziesiąt otworków, połączone rurką z odpowiadającym mu klawiszem instrumentu. Gdy szczelina w przesuwającej się taśmie trafiała na taki otworek, powietrze zasysane był odo połączonego z nim przewodu, co w efekcie powodowało ruch klawisza. Papierową rolkę i miech sprężający powietrze wprawiały w ruch w pierwszych konstrukcjach pedały, a później silnik elektryczny. Na taśmie były też otwory pomocnicze, które „naciskały” pedały fortepianu. Początkowo otwory w rolce papieru odzwierciedlały kolejność i czas trwania dźwięku, natomiast regulowana szybkość przesuwu taśmy ustalała tempo. Prędkość ta była regulowana przy pomocy specjalnego suwaka. Na całej długości rolki rozmieszczano dodatkowe dwie kropkowane linie- jedna dla zmian tempa, a druga dla odzwierciedlenia dynamiki. Odtwarzający musieli dostosowywać, przy pomocy odpowiednich suwaków, te parametry na bieżąco. Usprawniano mechanizm pianol- firma Aeolian Co. wprowadziła system, w którym pewne dźwięki wyróżniały się na tle innych co realizowano poprzez regulowanie ciśnienia osobno dla basowej i sopranowej części klawiatury. Efekt ten zbliżał mocniej dźwięk do realistycznych odwzorowań. Na dwa lata przed realizacją nagrań Paderewskiego, wprowadzono kolejne modyfikacje, dzięki którym mechaniczne urządzenie próbowało dość udanie odtwarzać indywidualne cechy wykonań. Sukcesem tym mogła się pochwalić firma Welte & Söhne. Firma Emila Welte usprawniła do tego stopnia mechanizm fortepianu, że był on w stanie rejestrować i odtwarzać nie tylko następujące po sobie dźwięki lecz i indywidualne cechy wykonania- rubato, stopniowanie dynamiki, artykulację, subtelności użycia pedałów. System miechów i przewodów był od tego momentu szczytem skomplikowania mechanicznego. A więc mechanizm pianoli pozwalał już na regulację siły uderzenia młoteczków w struny i nacisku pedałów. Wcześniej wspominałem o listwie zawierającej otwory w ilości odpowiadającej klawiszom fortepianu, a teraz ta listwa posiadała 100 otworów o ściśle przypisanych im funkcjach. Grupa A odpowiadała za  niuanse basowe (lewa część klawiatury), grupa B za działanie pedału lewego, grupa C za regulację ciśnienia powietrza (ustawianie poziomu dynamiki) grupa D dbała o odtworzenie dźwięków, grupa E „naciskała” prawy pedał, a grupa F odpowiadała za niuanse sopranu z prawej części klawiatury. Niby wszystko jest jasne, ale jednak pewna tajemnica została wraz z nagrywającymi rolki zabrana do grobu. Otóż producenci strzegli tajemnice procesu powstawania rolek, a urządzenia nagrywające zostały zniszczone w czasie drugiej wojny światowej. Niewielka część wiedzy na temat sposobu nagrywania jednak przetrwała- urządzenia montowane do fortepianów rejestrujących zapisywało na papierze przewodzącym elektryczność, na który nanoszono 100 linii (jak na pianolowej listwie z otworami), a nad nimi wisiał pisak z własnym zbiorniczkiem tuszu. Pod klawiaturą było korytko z rtęcią połączone z dolną częścią klawiszy przy pomocy wałeczka węglowego. Naciskany klawisz zanurzał wałeczek w rtęci, co zamykało obwód elektryczny, na końcu którego był elektromagnes połączony z pisakiem. Siła uderzenia była odzwierciedlana przez szerokość śladu po pisaku. Inne części, np. ruch pedałów podobnie były zapisywane. Później taki papier poddawany był obróbce chemicznej dla utrwalenia śladów pisaków. Pierwsze egzemplarze rolek były korygowane przez artystów, którzy zarejestrowali swoje dźwięki, co potwierdzali własnoręcznym podpisem. Korekcja polegała na zaklejaniu otworków, które były błędnymi. Ta technologia była rozwijana jeszcze do drugiej dekady XX wieku.
Paderewski nagrał olbrzymi materiał liczący 16 kompozycji własnych, Beethovena, Schuberta, Liszta i Chopina w ciągu jednego dnia- 27 lutego1906 roku, co można byłoby uznać za wyczyn. Nie wiem co zawiodło- czy fortepian reprodukcyjny był kiepsko brzmiącym, czy warunki akustyczne w Muzeum Automatów Muzycznych były nieodpowiednie, może odpowiedzialni za mastering zawiedli? Efekt brzmieniowy, który miał przypominać fortepian jest zniechęcający do uważnego wsłuchiwania się w artyzm wielkiego pianisty. Brzmienie jest mocno archiwalne i zafałszowanie. Mogę te nagrania polecać jedynie tym, którzy lubują się w odkrywaniu archiwaliów, cenią dorobek pianisty wszech czasów i chcą poddać się bezkrytycznie magii dźwięków, które „wyszły” spod palców Paderewskiego. Melomanom, którzy zapoznali się z zarejestrowanymi interpretacjami Paderewskiego na płytach- „Earwitness Transcriptions” Madrigal Audio Laboratories, trudno mi tę edycję proponować by się z nią zapoznawali. Płyty Madrigala brzmią prawdziwie (jak współcześnie nagrany fortepian w dobrym studio nagraniowym), natomiast płyty Dux’a można traktować jedynie jako muzealną ciekawostkę.

 

W latach 1902/1904 Enrico Caruso dokonał nagrań dla HMV (His Master’s Voice) i choć ich jakość pozostawia wiele do życzenia, to pretensji (jak w przypadku „Paderewski On Welte Mignon Rolls”) nie można mieć, bo legendarne nagrania legendarnego tenora są nie jedynymi, ale pierwszymi i bodaj najlepszymi jakie można zdobyć. Wybór zatytułowano „Opera Arias And Songs” (EMI. 2126982, z 2008 roku). Później Caruso nagrał około 260 utworów w okresie od 1904 do 1920, przede wszystkim dla Victor Talking Machine Company (później RCA Victor), był więc pierwszą na świecie „pop” gwiazdą sprzedającą miliony nagrań. Ponad 100 lat później, nagrania Enrico Carusa są nadal łatwo dostępne w licznych kompilacjach. Jedną z nich jest to wznowienie EMI Records, które właśnie omawiam. Jakość dźwięku jest bardzo prymitywna, o czym wspominałem, a mimo to z pewnością nie można go przegapić, bo oddaje gamę emocji i pasji w każdym z utworów, bo łatwiej będzie nam zrozumieć dlaczego Carusa uważa się za najważniejszego tenora wszechczasów. Wydajny remastering nagrań z 1902/04 pozwala łatwiej zaakceptować te archiwalia, gdy w tle są już inne standardy, do których przyzwyczajono szerszą publiczność.

Pozostawię problemy restaurowania nagrań z początku XX wieku, bo warto poświecić czas sztuce wokalnej Enrico Carusa. Gdy z mitem mamy do czynienia jakość artystyczną mamy za pewnik, a zarejestrowane utwory słuchamy bezkrytycznie. Można te mity obalać, by na ich zgliszczach budować własny prestiż. W tym przypadku takie niecne plany natrafiają na przeszkodę, bo są one świetne. Potrafię sobie wyobrazić jakie wrażenie mogą robić oryginalne szelakowe płyty słuchane z patefonu His Master’s Voice lub  Columbia i wtedy zazdroszczę melomanom, którzy mogą sobie pozwolić na podróż w czasie wraz z artystą najwyższej próby. Ja mam do dyspozycji odtwarzacz CD jedynie i płytę wydaną przez EMI Records. Gdy Carusa „odfiltrujemy” od wad płyty szelakowej- trzeszczenia zużytego rowka, ograniczonej dynamiki i szczegółowości, to pozostajemy sam na sam z głosem o wyjątkowej jakości. Caruso był wtedy u początku pełnego rozkwitu talentu i możliwości wokalnych. Vibrato, oddech, pianissimo i fortissimo… Wszystko to było pod kontrolą. Walory interpretacyjne też najwyższych lotów, które traktować można jako płynące z doświadczenia życiowego i serca bardziej niż z przemyśleń reżyserskich.
W ostatnich słowach omówienia płyty wielkiego tenora i jednocześnie trzeciej części artykułu, zwracam się do tych niezdecydowanych zwłaszcza. Kupić, nie kupić płyty (płyt) obarczone niedoskonałościami realizacyjnymi początków fonografii? Ja kupiłem i częściej ich słucham niż się spodziewałem zanim się na zakup zdecydowałem. Poza tym… Jeśli lubisz, drogi czytelniku, podróże w czasie to nawet nie wyliczaj czego więcej- plusów czy minusów?

 


Przejdź do części 2 >>
Przejdź do części 3 >>

Kolejne rozdziały:

                                                 

Dodaj komentarz