Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział dwudziesty, część 1)

 

Do klasyki zawsze chętnie wracam, a jeśli płytowe realizacje dotyczą najistotniejszych kompozytorów, interpretowanych przez najwybitniejsze orkiestry prowadzone przez sławy, zagrane przez znakomitych muzyków, to tym chętniej to robię.

 

Jean-Philippe Rameau był jednym z najważniejszych francuskich kompozytorów i teoretyków (napisał Traktat o harmonii) muzyki XVIII wieku. Zajął miejsce po Jean-Baptiste Lullym, dominującego kompozytora francuskiej opery i uważany jest za wiodącego francuskiego kompozytora muzyki klawesynowej swoich czasów, obok François Couperina. Francuski znany muzykolog- Philippe Beaussant, nazywał kompozytora monomanem bo przez całe jego życie muzyka była jedyną pasją. Tylko tej sztuce całe myślenie poświęcił, serce i duszę oddał klawesynowi. Rameau był wysoki i bardzo szczupły, donośny głos, ale dykcja nie pozwalała na łatwe rozumienie tego co mówił, podobnie jak pismo odręczne. Był skryty, samotny, drażliwy, dumny ze swoich osiągnięć, ale raczej z praz teoretycznych niż kompozytorskich, szorstki wobec tych, którzy mu się sprzeciwiali, łatwo się gniewał. Jego muzyka, tak miła dla ucha, rekompensowała braki dostosowania do społecznych wymogów. Podejrzewano go o skąpstwo, ale wydaje się, że jego oszczędność była wynikiem długich lat gdy dochody kompozytora były niepewne i skąpe. Tę opinię niszą fakty o udzielaniu hojnej pomocy rodzinie. Pod koniec życia finansowo był zabezpieczony dzięki sukcesom prac scenicznych swojego autorstwa i przyznaniu emerytury królewskiej (na kilka miesięcy przed śmiercią został również uszlachetniony). To nie zmieniło stylu życia- zachował zużyte ubrania, jedną parę butów i stare meble. Okazało się po jego śmierci, że posiadał tylko jeden zrujnowany klawesyn z pojedynczą klawiaturą. Swoją muzykę Rameau określał tak: „Staram się ukrywać sztukę za pomocą sztuki”. Tu nie ma paradoksu, bo  jego kompozycje wykorzystywały nieznane dotąd techniki, ale w ramach starych form. Zachowawczym krytykom, złożona harmonia jego muzyki, była rewolucyjna wręcz, trudna do zaakceptowania.
Muzyka Rameau wyszła z mody pod koniec XVIII wieku i dopiero w XX wieku podjęto wysiłki, aby ją przywrócić melomanom. Kompozycje Jeana-Philippe’a Rameau wziął na warsztat dyrygencki Marc Minkowski, a zrealizować jego wyobrażenie o tych dziełach mieli muzycy z Les Musiciens du Louvre. Nagrań dokonano w Théâtre de Poissy w 1982 roku, wydała wytwórnia Archiv Produktion w roku 2005, ale w japońskiej wersji SHM CD w roku 2018 (Universal Music, nr kat. UCCA-5021).

Marc Minkowski, jeden z najbardziej obiecujących dyrygentów, jacy się pojawili w latach 80., dobrał zespół muzyków tworzących orkiestrę Les Musiciens du Louvre (magazyn Guardian uznał ją za jedną z najlepszych orkiestr na świecie). Minkowski i jego orkiestra zaczęli się specjalizować w mniej znanych dziełach francuskiego i włoskiego baroku. Udało im się przynieść dzieła z względnego zapomnienia do świadomości szerszej publiczności W dziedzinach muzyki dawnej zdobyli wielkie uznanie krytyków. Rameau był kompozytorem motetów, kantat, muzyki klawesynowej ale nie symfoniki. Ale za sprawą Marca Minkowskiego melomani będą się dobrze bawić (nie wiem czy to odpowiednie słowo?) przy 16. fragmentach z oper i baletów kompozytorskich i jednej anonimowej orkiestracji utworu na instrument klawiszowy. Kompilacja muzyki orkiestrowej Rameau ukształtowana została przez Minkowskiego w sekwencję quasi-symfoniczną, zaczynając od uwertury do Pastorale Héroique Zais, a kończąc na Chaconne z Les Indes Galantes, są skróty najbardziej znanych scen, w tym Les Fetes d’Hébé, Dardanus, Les Boréades, Platée i Hippolyte et Aricie. To starannie zrealizowany program francuskich barokowych chwytliwych popisów, z zachowanym stylem, ale i z rozmachem. Płyta jest fantastyczną zachętą do poznania sztuki Jean-Philippe’a Rameau, bo to atrakcyjne wprowadzenie do jego niezwykle pomysłowej i ekspresyjnej muzyki scenicznej zanim ten czy ów  zdecyduje o zakupie dowolnego kompletnego jego działa. Realizacja nagrań jest bez zarzutu, na pewno da satysfakcję słuchaczowi / audiofilowi.

 

Fritz Reiner, legenda wśród dyrygentów, podziwiany za twórcze prowadzenie orkiestr, a przez muzyków tych orkiestr nielubiany za agresywny styl przeprowadzania prób. Chicago Symphony Orchestra zaliczana była do najlepszych zespołów czasu gdy dyrektorem był Fritz Reiner. Wywarł znaczący wpływ na całe pokolenia muzyków. Rok 1953. był przełomowy dla Reinera, wtedy właśnie objął stanowisko dyrektora Chicago Symphony Orchestra. Spędził z tą orkiestrą dziesięć lat, które są szczytowe dla jego kariery. Doskonale reprezentują ten czas liczne nagrania zrealizowane dla RCA Victor od 1954 do 1963 roku.


Pierwsza płyta- „Richard Strauss, Ein Heldenleben”, z marca 1954 r., była jedną z pierwszych wydanych przez RCA, w której wykorzystano dźwięk stereofoniczny. Reiner był szczególnie ceniony za interpretacje Richarda Straussa i Beli Bartóka, ale też miał bardzo szeroki repertuar. Technika dyrygowania Reinera była precyzyjna i oszczędna, podobnie jak w przypadku Arturo Toscaniniego. Nie gestykulował obszernie, ale- jak opisywali muzycy, był niezwykle wyrazisty. Wyciskał z orkiestr maksimum możliwości (a było jej dużo) przejawiające się w bogactwie barw, błyskotliwości i wyrazistości faktury. Igor Strawiński nazwał Chicago Symphony pod dyrekcją Reinera „najbardziej precyzyjną i elastyczną orkiestrą na świecie”!
Najczęściej realizacje RCA Victor z przełomu lat 50. i 60. są technicznie na najwyższym poziomie, więc każda z płyt sygnowana nazwiskiem wielkiego dyrygenta nadaje się do przeniesienia do innych formatów- o wyższej rozdzielczości i innej częstotliwości próbkowania. Jedną z takich płyt była „Prokofieff- Lieutenant Kije, Stravinsky- Song Of The Nightingale”, długogrająca płyta winylowa z serii Living Stereo, z 1958 roku. Wersja JVC XRCD (nr kat. 24026) w 24-bitowej technologii, wydana została w 2005 roku.

Album zawiera kompozycję Prokofiewa „Lieutenant Kije”, pierwotnie miał być ścieżką filmu oraz utwór Strawińskiego „Song of the Nightingale”, napisany jako hołd dla Hansa Christiana Andersena. Zinterpretowane przez Fritza Reinera, a wykonane przez Chicago Symphony Orchestra, wydawnictwo jest eksplozją muzycznej ekspresji.
James Leonard, recenzent portalu AllMusic, napisał: „Większość starszych słuchaczy zgadza się, że „Lieutenant Kije” Prokofiewa był idealnym repertuarem dla Fritza Reinera i Chicago Symphony Orchestra. Dzięki swoim wielkim melodiom, jaskrawym kolorom, odważnym harmoniom i nieubłaganym rytmom, Reiner i Chicago Symphony Orchestra- wybitni interpretatorzy Straussa w tym czasie – wyróżnili się w „Lieutenant Kije”. W tym wspaniałym nagraniu RCA z 1957 roku Reiner i Chicagowska orkiestra byli na szczycie swojej formy, a ich „Kije” jest dowcipny, pewny siebie, odważny, ironiczny i całkowicie zabawny. Jak wspaniale zremasterowany przez JVC, Reiner i chicagowski „Kije” są nadal najlepszymi dostępnymi [nagraniami].
Jednak większość starszych słuchaczy nie może się zgodzić, że „Song of the Nightingale” Strawińskiego była czymś w rodzaju odpowiedniego repertuaru dla Reinera i Chicago Symphony Orchestra. Ze swoimi kolczastymi motywami, podstawowymi kolorami, twardymi harmoniami i nieustępliwymi rytmami, Reiner i Chicago Symphony Orchestra najwyraźniej nie pasowały do ​​siebie. Ale choć ich podejście jest w zasadzie straussowskie, Reiner i orkiestra wciąż przodują wśród interpretacji „Song of the Nightingale”. W tych wspaniałych nagraniach RCA z 1956 roku Reiner’owski „Song of the Nightingale” jest ciepły, bujny, słodki, a nawet trochę seksowny, coś w rodzaju Salome à la Strawiński…”.
Ta płyta jest jedną z najbardziej pożądanych z katalogu RCA z serii Living Stereo, w równym stopniu z powodu wykonawców jak i dzięki doskonałemu remasteringowi Ryana Smitha z Sterling Sound, który korzystał z oryginalnych 3-ścieżkowych taśm sesyjnych.

Hiszpańska wytwórnia Blue Moon w formie wydała dwa longplaye na pojedynczym krążku- „Prokofieff- Lieutenant Kije, Stravinsky- Song Of The Nightingale” i  „Strauss: Also Sprach Zaratgutustra” wydane przez Blue Moon, nr kat. BMCD 842 (opisany również w artykule: „płyty polecane (klasyka, rozdział drugi)


To wydanie jest edycją kolekcjonerską, zremasterowaną do wersji 24-bitowej. Wyżej opisana płyta zawierająca kompozycje rosyjskich autorów została rozszerzona o nagranie Chicago Symphony Orchestra pod dyrekcją Fritza Reinera Richard „Strauss: Also Sprach Zarathustra”. Ścieżki dźwiękowe do tej płyty zostały zarejestrowane metodą bezpośrednią do dwóch ścieżek analogowych i wydane w ramach serii Living Stereo (LSC 1806) (określa się tę serię jako- złoty standard najwyższej jakości brzmienia orkiestrowego) Do ponownego masteringu użyte zostały oryginalne taśmy pochodzące z  legendarnej sesji nagraniowej z 1954 roku.
Dwa podsumowania recenzji zacytuję: „Te zapisy są ostateczne”- Michael Fremer z AnalogPlanet; „To najlepsze winylowe wydawnictwa płyt RCA, jakie słyszałem”- Jonathan Valin, The Absolute Sounds.

 

Kiedy jest mowa o najlepszych dyrygentach nie sposób pominąć osobę Wilhelma Furtwänglera [2], a więc jest okazja by zwrócić uwagę na kompilację nagrań z przełomu lat 40. i 50. pod tytułem: „Wagner Concert” (Angel Records / Toshiba EMI TOCE-11012). Dla płyty wykorzystano nagrania dokonane przez trzy orkiestry: Vienna Philharmoniker, The Philharmonia Orchestra i Lucerne Festival Orchestra.

Wilhlem Furtwangler dyryguje wymienionym wyżej orkiestrami podczas nagrywania Der Fliegende Holla¨nder- Overture, Tannha¨user- Overture,  Die Meistersinger; Tristan Und Isolde- Prelude (Act 3) oraz Lohengrin: Prelude (Act 1). Płyta ta jest kopią oryginału wydanego przez Angel Records, która była płytą monofoniczną, zawierającą nagrania z lat 1947 do 1954. Nagrania, mimo że wyraźnie archiwalne, dają możliwość wsłuchania się w muzykę Wagnera… Czy coś nam- fanom Furtwänglera dodatkowo potrzebne? Nie!

 


[1]  Treść baletu „Jezioro Łabędzie” według- 

[2] Płyty: “Beethoven: Symphony No. 9 in D minor Choral, Op. 125”, „Beethoven: Symphony No. 5”, „Beethoven: Symphony No. 7”, „Beethoven: Piano Concerto No.5” w wykonaniu orkiestr prowadzonych przez Furtwänglera, oraz samą postać wspaniałego dyrygenta krótko omówiłem w artykule „Rekomendowane wydawnictwa płytowe (klasyka, rozdział drugi)

 


Przejdź do części drugiej artykułu >>

Kolejne rozdziały: