Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział dwudziesty ósmy)

Sztuka muzyczna nie może się obejść bez kompozytorów- geniuszy, a ci bez wirtuozów … A słuchacze? Bez jednych i drugich. Nie obejdzie się też bez pytania- czy najznakomitszym skrzypkiem wszech czasów był Jascha Heifetz? A jeśli nie, to czy może był „najbardziej lśniąco brzmiącym skrzypkiem”? Na takie pytania nie warto odpowiadać, choć wciąż się pojawiają w dyskusjach ale nie tylko dotyczących Heifetza, bo podobne odnoszą się do wielu innych muzyków czy kompozytorów. Krytyk muzyczny Rob Maynard napisał: „Intrygujące jest wyobrażenie sobie, jak będzie wyglądała reputacja dzisiejszych czołowych muzyków po ich śmierci. Wysokim szacunkiem cieszą się niektóre postacie z przeszłości: na przykład dyrygenci Otto Klemperer i Eugen Jochum, pianista Światosław Richter czy skrzypek David Ojstrach są nadal bardzo cenionymi wykonawcami. W innych przypadkach reputacja może nawet wzrosnąć. Weźmy na przykład dwóch znanych dyrygentów od dawna związanych z Orkiestrą Filadelfijską. Docenianie kunsztu Leopolda Stokowskiego zdaje się rosnąć z roku na rok w miarę odkrywania nowo odkrytych, charyzmatycznych – choć czasem specyficznych – nagrań. Podobnie, niezmiennie wysokie standardy Eugene’a Ormandy’ego – które wydawały się niemal nudzić współczesnych krytyków za jego życia – są znacznie lepiej doceniane teraz, gdy nie można ich już brać za pewnik”. W tę opinię idealnie wpisują się wykonawcy niżej opisani:

 

Hyperion Records (Hyperion), to jeden z wydawców, która jest w równym stopniu traktuje kompozytorów powszechnie znanych jak i tych, których dzieła ujrzały światło dzienne w cieniu wielkich. Johann Nepomuk Hummel [1] był czczony za życia nie tylko przed tymi, których dziś nazywamy wielkimi, ale także przez wielkich jego czasów- Schumanna, Liszta, Chopina czy Mendelssohna. Rzadko kiedy kompozytor wydawał się tak pewny nieśmiertelności jak Hummel, tak przereklamowany w swoim czasie, ale tak niedoceniany w naszych. Urodzony w Pressburgu (Bratysława) w 1778 roku, Hummel był cudownym dzieckiem, które mając zaledwie osiem lat, wyjechało na dwa lata mieszkać i uczyć się u Mozarta w Wiedniu. Po powrocie pobierał lekcje kontrapunktu i kompozycji u Salieriego i Clementiego oraz uczył się gry na organach u Haydna. Jako nastolatek Hummel został uznany za jednego z najlepszych pianistów tamtych czasów. Jego trasy koncertowe w całej Europie (m.in. w Anglii, Szkocji, Polsce i Rosji) rozsławiły jego imię. Jako improwizator na klawiszach Hummel był równy Beethovenowi, a znaczna liczba im współczesnych uważała go za równego jemu w dziedzinie kompozycji. Jego dzieła fortepianowe z pewnością wywarły niezwykły wpływ na młodych romantyków: Mendelssohna, Schumanna i Liszta, a Chopin był urzeczony jego muzyką.

W The Grove Dictionary of Music and Musicians znajduje się ponad 175 kompozycji Hummla, w tym utwory sceniczne, kościelne, orkiestrowe, fortepianowe i orkiestrowe, muzykę kameralną, mnóstwo utworów na instrumenty solowe z fortepianem oraz imponującą liczbę solówek fortepianowych. Wśród jego najpopularniejszych utworów był słynny Septet, o którym Czerny relacjonował, kiedy po raz pierwszy usłyszano go w Wiedniu około 1820 r., „Wywołał taką sensację z racji swojej nowości i błyskotliwości, że ludzie zatrzymywali się na ulicach, aby mówić o tym jak byliby wielką imprezą krajową”. A jednak aż do lat 50. XX wieku nagrano tylko niewiele utworów Hummela: Emmy Destinn (w 1908 r.) I Rosette Anday (1929) oraz Rondo favori in Es, op. 11, nacięte na szelakową płytę przez Benno Moiseiwitscha, Lubkę Kolessę, Ignaza Friedmana, Galinę Werschenkę oraz w opracowaniu na skrzypce i fortepian Jaschy Heifetza z Arpadem Sandorem. Niesprawiedliwe pośmiertne zaniedbanie Hummla trwały do niedawna. Artyści: Stephen Hough oraz Howard Shelley przyczyniają się do przywrócenie należnego miejsca wśród najlepszych kompozytorowi z XVIII wiecznej Bratysławy.
Nigdy nie zadowalając się repertuarem czysto komercyjnym, pianista Stephen Hough przez całą swoją karierę nie omijał dzieł Hummela, którego muzyka o tak świeżej wyobraźni jest echem bardziej znanej muzyki. Zwłaszcza Chopin chętnie korzystał z pomysłów, które płyną z przykładu Hummla. Słuchając Hummela znajdujemy się na pomoście między stylem klasycznym i romantycznym, a instynktowna męska elegancja Hougha wydobywa poczucie przygody, które jest sercem tętniącej życiem wyobraźni przywracanego do łask kompozytora.

  • Album „Johann Nepomuk Hummel: Piano Sonatas”, wydany przez Hyperion w 2003 roku, nagrany w londyńskim Henry Wood Hall [2], zawiera trzy kompozycje: Sonatę fortepianową fis-moll op.81, Sonatę fortepianową D-dur op. 106 oraz Sonatę fortepianową f-moll op.20.

Płyta jest zbiorem kompozycji, w których słychać indywidualny głos, specyficzne motywy, figuracje, rozwój, wirtuozowską vade mecum współczesnych stylów i wyzwań technicznych oraz wrodzone wyczucie brzmienia i potencjału dostępnego instrumentu (wczesna muzyka została napisana na pięciooktawowy fortepian wiedeński, później rozszerzony do sześciu oktaw). Czasami można usłyszeć echa Mozarta, Haydna, Clementiego, Dusska i Beethovena w niektórych, być może Webera, Schuberta i Fielda w innych, a także prorocze dźwięki Chopina i Schumanna. Ale Hummel, z pewnymi ograniczeniami, ma niewątpliwie indywidualny styl. Jeśli jego muzyka generalnie nie osiąga szczytów artyzmu, jeśli Sonaty nie mają wzniosłych aspiracji i geniuszu, które wyróżniają największe dzieła tego okresu w tej formie. Hummel skomponował łącznie około dwudziestu pięciu sonat: cztery duety, dwanaście z innymi instrumentami i dziewięć na fortepian solo. Z tych ostatnich pięć można uznać za dzieła dojrzałe. Wybór trzech najciekawszych, dokonany przez Stephena Hougha, pozwala nam również nakreślić rozwój Hummela jako kompozytora. Warto wiedzieć, że dwie najwcześniejsze sonaty solowe z op 2 nr 3, napisane zostały gdy Hummel miał czternaście lat!. Dzieła te pokazują, że młodzieniec w pełni przyswoił sobie styl Mozarta i Clementiego.
Sonaty w wykonaniu Stephena Hougha zostały znakomicie przyjęte przez krytykę muzyczną:
Wątpię, czy ktokolwiek mógłby dzisiaj zagrać te sonaty lepiej niż Stephen Hough, który gra niesamowicie przejrzystą śpiewnością, instynktownie rozumie rubato kluczowe dla tego stylu i zachowuje cudownie klarowne tekstury… Jeśli chcesz odkryć te genialne, intrygujące różnorodne sonaty, ta wspaniała płyta jest idealna” (BBC Music Magazine)
Stephen Hough zwraca uwagę na trzy najbardziej fascynujące z pięciu dojrzałych sonat fortepianowych solo Hummla. Fis-moll op 81 i D-dur op. 106 z 1819 i 1824 r. To dzieła wielkoformatowe, upajające się wczesnoromantyczną wirtuozerią, która miała przyciągać zarówno Chopina, jak i Liszta. Czteroczęściowa op. 106 jest ogromnym dziełem dramatycznych gestów retorycznych, podczas gdy znacznie wcześniejsza sonata f-moll op. 20 (1807) daje przedsmak młodzieńczego Hummla w bujnym stylu Haydna. Hough okazuje się olśniewającym zwolennikiem wszystkich trzech dzieł ” (The Sunday Times)
Bez wahania oceniam tę płytę najwyższymi ocenami” (Fanfare, USA)
Żaden kompozytor nie mógł prosić o lepszego mistrza. Jego gra jest ostra, ostro wytrawiona i elokwentna w całym tekście, z naciskiem na balans formalny, który balansuje na granicy symetrii Mozarta i ognistej impulsywności romantyków” (San Francisco Chronicle)
Recenzent Classics Today – Jed Distler tak ocenił płytę Hougha: “Trzy sonaty wybrane przez Stephena Hougha do tego recitalu nie tylko ukazują Johanna Nepomuka Hummela jako prawdopodobne „brakujące ogniwo” między Beethovenem a Chopinem, ale także jako potężną, twórczą siłę samą w sobie. Może nie jest tak niezapomnianym melodystą jak Chopin ani architektem formy na poziomie Beethovena, ale pisarstwo fortepianowe Hummla wciąż brzmi idiomatycznie i ożywczo dla współczesnych uszu. Są również wcale niełatwe. […] Bez względu na to, jak trudna jest muzyka, niewymuszona technika Stephena Hougha i elokwentna, charakterystyczna muzykalność sprawiają, że wszystko brzmi łatwo. […] To cenne wydawnictwo i radosne wrażenia słuchowe w jednym, a więc nie przegap tego.”
Hummel skupiał się przede wszystkim na muzyce fortepianowej, a był jednym z największych wirtuozów swoich czasów. Napisał podwójny koncert na skrzypce i fortepian, dziesięć sonat fortepianowych, tria fortepianowe, kwartet fortepianowy, kwintet fortepianowy, oktet, dwa septety fortepianowe i osiem koncertów fortepianowych, Oczywiście skomponował również bardzo wiele utworów na inne instrumenty- wiolonczelę, gitarę, mandolinę, trąbkę, głos i wiele innych. Jeśli prześledzi się koncerty fortepianowe to trudno nie zauważyć podobieństw między początkami koncertów a-moll Hummla (1821) i e-moll Chopina (1830), a Koncert h-moll Hummla (1819), utwór często grany przez młodego Liszta, zawiera w sobie niezwykłe antycypacje w 24 preludiach op. 67 (1815) i 24 etiudy op. 125 (1828) Hummela, obejmujące wszystkie klawisze dur i moll. Cztery koncerty Hummla: a-moll, C-dur, E-dur i F-dur, zostały nagrane przez znakomitego pianistę brytyjskiego Howarda Shelley’a dla wydawnictwa Chandos:

  • Hummel: Piano Concerto In C Major, Rondo Brillant op. 56, Rondo Brillant, op. 98”, nagrany przez Howarda Shelley’a wraz z London Mozart Players, został wydany w 2004 roku.

Koncert C-dur umieszczony na tej płycie, podobnie jak inne utwory Hummla, nie miał spełniać roli edukacyjnej lecz dawaniem przyjemności, więc w konsekwencji łatwo wpada w ucho. Kaskady nut zapewniają wysokich lotów rozrywkę, zwłaszcza tryle i potrójne tryle- akrobatyczne wyczyny popularne w tamtych czasach. Może dziwić fakt, że od czasu śmierci kompozytora jego gwiazda zanikła, a przecież jest dobrze napisana i dobrze spełnia rolę odprężającą. Koncert C-dur jest pierwszym dojrzałym dziełem kompozytora w tym gatunku, napisanym w 1809 r. – w tym samym roku, w którym Beethoven napisał swój V koncert „Emperor”. Różnica między nimi polega na tym, że koncert Beethovena jest zaskakujący i innowacyjny, podczas gdy Hummel jest (w większości) zachowawczy i raczej przewidywalny, ale to nie wada wtedy, gdy czuje się ulgę dzięki czemuś, co jest nam znane, a więc bezpieczne. Ronda: „Musique pour les dames” (Muzyka dla dam) i drugie oparte na rosyjskim zasłyszanym utworze ludowym, są atrakcyjnymi koncertami w miniaturze, bardzo dopracowanymi pod względem warsztatu kompozytorskiego. Wykonania Shelley’a jako pianisty oraz jako dyrygującego londyńską orkiestrą z pozycji pianisty fortepianu koncertowego Steinwaya, to stylowe, szlachetne interpretacje.

Recenzja AllMusic autorstwa Blaira Sandersona mówi: „Wydanie Chandos z 2004 roku, nagranie Koncertu fortepianowego C-dur op. 3 Johanna Nepomuka Hummla i dwa utwory koncertujące to czarująca eksploracja muzyki początku XIX wieku na pograniczu klasycyzmu i romantyzmu. Pochodzący z 1809 r. Koncert Hummla był współczesny V Koncertowi fortepianowemu Es-dur Beethovena ‘Emperor’ i można go porównać z tym utworem pod względem jego ekspansywnej długości, heroicznej partii fortepianu i wojennej atmosfery. przypisywanej okupacji Wiednia przez Napoleona tego samego roku. Jednak Hummel wraca także do Mozarta w poszukiwaniu inspiracji, a utwór ten może przypominać słuchaczom XIII Koncert fortepianowy C-dur Mozarta, a nawet Symfonię ‘Jowiszową’, w jej przerywanych rytmach, fanfarystycznych melodiach i wielkiej orkiestracji, która zawiera eksponowane części dla trąbek i bębnów. Rondo brillant A-dur op. 56 oraz Rondo brillant B-dur op. 98, pochodzące odpowiednio z 1814 i 1824 r., są zdecydowanie romantyczne w duchu i antycypują bardziej okrągły, wyrazisty styl fortepianowy Mendelssohna i Chopina. Howard Shelley dyryguje od fortepianu londyńskimi muzykami Mozarta, zachowując stałą kontrolę nad zespołem i zachwycającą precyzją własnej wirtuozowskiej partii. Chandos zapewnia pełny i donośny dźwięk, a audiofile docenią nagranie w wysokiej rozdzielczości.”
BBC Music Magazine recenzował: „Gra Shelley’a przez cały czas jest olśniewająca, czysta i precyzyjna we wszystkich kaskadach wirtuozowskiej pracy, z pięknie odmienionymi dekoracyjnymi liniami w wolniejszej muzyce, co przypomina nam o wpływie Hummla na Chopina. A Shelley’owi w jakiś sposób udaje się to połączyć z trafnym kierowaniem orkiestrą, która odpowiada pierwszorzędną grą, zwłaszcza na instrumentach dętych drewnianych”.

  • Album „Hummel: Piano Concerto in A”, wydany przez Chandos w marcu 2006, został nagrany w St. Silas The Martyr [3] (Kentish Town. Londyn) przez pianistę- Howarda Shelleya jednocześnie prowadzącego zespołem London Mozart Players znad klawiatury Steinway’a.

Koncert fortepianowy A-dur, napisany, gdy kompozytor był jeszcze nastolatkiem, około 1798 r. Chociaż dominują wpływy stylu Mozarta, słychać, że Hummel był świadomy rosnącego wpływu młodego Beethovena we Wiedniu,. Struktura jest konwencjonalna, z obszernym orkiestrowym tutti na wstępie pierwszej części. Fortepian rozwija temat główny wyszukanymi ozdobnikami typowymi dla Hummla, mającymi na celu pokazanie jego pianistycznej wirtuozerii. Zdolność Howarda Shelleya do zręczności i odpowiedniej artykulacji powoduje, że słuchanie koncertu jest prawdziwą przyjemnością, tym bardziej, że jak zwykle w przypadku realizacji wydawnictwa Chandos, pierwszorzędne nagranie jest wyraźne i plastyczne, ciepłe i pełne. Liryczny „Romanze”, prowadzący do czarującego finałowego ronda, odznacza się lekko przeskakującym tematem głównym i jednym poważnym epizodem w środku. Pozostałe dwa utwory koncertujące powstały znacznie później, w latach 1830-31, kiedy Hummel planował trasy koncertowe po Wielkiej Brytanii i Francji. „L’enchantment d’Oberon” składa hołd Weberowi, który zmarł zaledwie trzy lata wcześniej. Nie tylko nawiązuje do jednoczęściowego „Konzertstück in F minor” Webera, ale nawiązuje do jego opery, choć zawiera niewiele bezpośrednich cytatów. Z kolei utworem „Le retour a Londres” z 1831 r. składa kompozytor hołd dla stolicy Wielkiej Brytanii. Ta kompozycja jest jeszcze lżejsza i bardziej beztroskia niż „L’enchantment d’Oberon”, a gra Shelley’a znowu jest bardzo trafna Wariacje „O du lieber Augustin” na temat niemieckiej pieśni ludowej, są tak melodyjnie podane przez Schelley’a, że wybrzmiewają w uszach słuchacza jeszcze długo po przesłuchaniu płyty. Howard Shelley jest, jak zawsze, znakomitym solistą. Muzycy London Mozart są w dobrej formie, a Pprodukcja firmy Chandos jest bez zarzutu- nic tylko się cieszyć muzyką!

 

Uznany zespół instrumentów historycznych Ironwood [4] ożywia brzmienia francuskiego romantyka poprzez dzieła Louise Farrenc i Camille’a Saint-Saëns’a przedstawiając je na płycie „Farrenc & Saint-Saëns: Romantic Dreams” (ABC Records, wydanie z lipca 2020, nagrań dokonano w w Eugene Goossens Hall). Kwintety fortepianowe jakie meloman znajduje na płycie zapewniają kontrastowe przebłyski szybko zmieniających się gustów Paryża z połowy XIX wieku, od klasycyzmu Schuberta w utworze pani Farrenc po bogatą twórczość Saint-Saënsa.

Nowatorska interpretacja tych utworów w wykonaniu zespołu Ironwood odzwierciedla badania zespołu nad historycznymi praktykami wykonawczymi, oparte na bardzo wczesnych nagraniach akustycznych, elektrycznych i pianolowych, w tym niektórych autorstwa samego Saint-Saënsa oraz współczesnych tekstach muzyków francuskich i belgijskich. Dzięki tym badaniom, w połączeniu z dźwiękami instrumentów strunowych i oryginalnego fortepianu koncertowego Érard z 1869 roku, nagranie to odtwarza wyrazisty świat dźwięków, który kompozytorzy przewidzieli dla swojej wspaniałej muzyki.

Louise Farrenc jest niezwykłą postacią, kompozytorką, pianistką i pedagogiem, co wywarło duży wpływ na jej własne życie, tak niezwykłe dla kobiety na początku XIX wieku. W 1842 r. została pierwszą profesorką w Konserwatorium Paryskim, gdzie przez trzydzieści lat uczyła gry na fortepianie i walczyła o wynagrodzenie równe swoim kolegom. Była gwiazdą za swojego życia, jej muzyka została w większości zapomniana w XX wieku, ale odrodzenie zainteresowania kompozytorkami w ostatnich latach sprawiło, że dzieła przywrócone zostały do rangi jej przynależnej. Farrenc, szanowana w swoich czasach, tylko sporadycznie pojawia się na scenach muzycznych dzisiejszego czasu, ale w antologiach muzyki fortepianowej jest stale obecna. Wykroczyła daleko poza skromne granice świata fortepianu, szczególnie licząc na to, że będzie znana z rodzaju pracy kameralnej reprezentowanej na tej płycie. Jej styl oscyluje gdzieś w regionie pomiędzy Mendelssohnem, wczesnym Schubertem i Chopinem (ostatni szczególnie w muzyce fortepianowej solo). Kwintet fortepianowy na tej płycie wydaje się wiele zawdzięczać Mendelssohnowi a także Schubertowi, jednak trzeba przyznać, że to bardzo kompetentnie napisane dzieło, nawet jeśli nie aspiruje do przekraczania granic techniki instrumentalnej czy koncepcji muzyki zespołowej. Jest w nim silnie zaznaczona bardzo rozbudowana partia fortepianu, odczytywana często jak koncert fortepianowy z dodatkowymi partiami smyczkowymi: skrzypce otrzymują rozsądną ekspozycję jako prawdziwy solista, natomiast wiolonczela ma nieco mniej do odpracowania, a bas jest tylko dźwięcznym wzmocnieniem linii melodycznej, z kolei altówka tylko sporadycznie otrzymuje niezależny głos. Camille Saint-Saëns jest oczywiście znacznie lepiej znany, a utwory takie jak „Carnival of the Animals” i jego trzecia („organowa”) symfonia są często nagrywane i wykonywane. Choć utwory te zapewniły mu miejsce w głównym nurcie muzyki klasycznej, za życia był kompozytorem postępowym i przełomowym, zapowiadającym elementy kompozytorów francuskiej grupy Les Six, a nawet Strawińskiego. Saint-Saëns w swoim kwintecie zadbał o wysoce dynamiczną interakcję w zespole (dwoje skrzypiec, altówka i wiolonczela), co dało w efekcie plastyczną i dramatyczną całość, natomiast styl pianistyki wydaje się jakby przyczajona, skromna. Jest to dzieło, które stawia muzyków bardziej „obok siebie”, niż jako starcie pomiędzy instrumentami smyczkowymi i fortepianem. Jeśli należy wielokrotnie słuchać kompozycji pani Farrenc, z szacunkiem, nie ma wątpliwości, że należy słuchać Saint-Saëns wielokrotnie z czystej przyjemności płynącej z muzyki i mistrzowskich wykonań, jakie dają jej muzycy zespołu Ironwood.

Ironwood to znany australijski zespół instrumentów z epoki, założony w 2006 roku. Dzięki kilku innowacyjnym nagraniom w wytwórniach ABC Classic i Vexations 840, Ironwood jest regularnie prezentowany na całym świecie. Ironwood nawiązał współpracę z Musica Viva i współpracował z The Song Company, Ensemble Offspring i szerokim spektrum australijskich kompozytorów, eksplorując zarówno starą, jak i nową muzykę w różnorodnych kontekstach.

 

Zarówno Arthur Rubinstein, jak i Henryk Szeryng [5] należeli do najwybitniejszych artystów XX wieku i łączyły ich relacje artystyczne i przyjaźń. Nagrywali sonaty skrzypcowe Brahmsa i Beethovena, a także trio Brahmsa, Schuberta i Schumanna z Pierrem Fournierem. Szeryng miał później nagrać wszystkie sonaty skrzypcowe Beethovena z Ingrid Haebler.

Jednym ze znakomitych wyników wspólnych sesji nagraniowych obu wspaniałych artystów jest:

  • Album “Rubinstein, Szeryng- Beethoven – Sonaty ‘Kreutzer’ ‘Spring’” wydany przez RCA (LSC-2377) w ramach serii Living Stereo w roku 1960.


Jak w przypadku wielu muzycznych kompletów, utwory: Violin Sonatas: No. 9. Op 47 „(Kreutzer)”, No. 5 Op. 24 „(Spring)” oraz No. 8 Op.30, no. 3 są znacznie lepiej znane niż te nienazwane, co jest niesprawiedliwe w przypadku Sonat skrzypcowych Beethovena. Stosunkowo nieznana Sonata numer 8 jest bardzo dobrym utworem w trzech częściach dojrzałego Beethovena, wyróżniający się drugą częścią, która rozszerza menueta w fascynującą i poruszającą wolną część, po której następuje ekscytujące presto. Wykonanie tej sonaty jest doskonałe, z wirtuozowską grą i dobrze wyważonym dialogiem między instrumentami. Nagranie, które pochodzi z późniejszej daty niż pozostałe utwory na tej płycie i jest bardzo dobre. Niestety, gdy tylko zacznie się grać Sonaty: „Wiosnę” i „Kreutzer’owską”, można usłyszeć, że jakość nagrania jest nieco gorsza, ponieważ mikrofon nadaje ostry brzeg brzmieniu skrzypiec, co może okazać się męczące dla uszu. Nie sposób też nie podejrzewać, że obaj artyści zbyt często grali te dwie sonaty, choć nigdy nie mniej niż w kompetentny sposób odczuwa się rutynę, brakuje mu ekscytacji. Zwłaszcza „Kreutzer’owska”, ze swoimi licznymi zmianami tempa, jest utworem bardzo wirtuozowskim i tutaj brakuje mu tego nieokreślonego podniecenia graczy, których technika jest tu niezbyt pewna, choć trudno podejrzewać utraty możliwości technicznych skrzypka i pianisty. Płyta dla części słuchaczy może okazać się rozczarowująca, ale nie dla mnie, bo i tak magii tu wiele więcej niż w innych uznanych konkurencyjnych prezentacjach. Krążków z tymi dwiema sonatami jest naprawdę wiele –zwłaszcza wykonanie Perlmana i Askenazy’ego:

 

  • Komplet „Ludwig van Beethoven, The Violin Sonatas”, wydany przez Decca Records w 2002 roku, został nagrany w latach 1974/75 w londyńskim The Kingsway Hall [6].

Temat z Beethoven’owskiej Sonaty „Spring” został użyty w filmie „Love and Death” Woody’ego Allena, wśród innych miejscach. Scherzo Sonaty op. 96, pojawia się dość wyraźnie w trzeciej części II Symfonii Mahlera, więc rzeczywiści przynajmniej częściowo cykl Sonat Beethovena jest szerzej znany. Już te wymienione cytaty wielu późniejszych fanów muzyki Wiedeńczyka poznawało w ten niebezpośredni sposób. A więc bez zbędnego namawiania można śmiało stwierdzić- posłuchajcie całości, dziesięciu Sonat! Oczywiście wybierając wspaniałe wykonania, a wśród nich powszechnie uznanymi za najlepsze to interpretacje  skrzypka i błyskotliwego wirtuoza- Itzhaka Perlmana i nie mniej doskonałego pianisty Władymira Ashkenaziego. Nagrania kameralne, takie jak te, przedstawiają Perlmana w roli muzyka skupionego nie tyle na udowadnianiu (czego już nie musi robić) wirtuozerii lecz na służebnej roli w stosunku do intencji kompozytora- wyodrębnienia wspaniałej melodyki i eksponowania emocji, co dla wielu słuchaczy jest jeszcze bardziej satysfakcjonujące niż inne podejście do Sonat. Ashkenazy, który nie jest akompaniatorem jak wielu, bowiem jest bardzo zaangażowany w proces twórczy, a nie tylko służalczy w stosunku do skrzypka. Dwaj muzycy wspólnie stworzyli jeden z najwspanialszych dostępnych zestawów Sonat skrzypcowych Beethovena, a także jedno z najlepszych nagrań Perlmana w jakimkolwiek gatunku.

Krytyk muzyczny magazynu The Gramophone tak zrecenzował zestaw Decci: „Chociaż Beethoven określił te utwory jako ‘na fortepian i skrzypce’, idąc za przykładem Mozarta, jest mało prawdopodobne, aby myślał o fortepianie jako o prowadzeniu gry, czy też o skrzypcach, jeśli o to chodzi: oba instrumenty są równymi partnerami i w tym sensie to prawdziwa muzyka kameralna. Perlman i Ashkenazy to artyści pierwszej rangi i czerpanie przyjemności z ich zestawu jest bardzo przyjemne. Tak pomysłowy muzyk jak Ashkenazy wnosi wielką subtelność do utworów skomponowanych przez najwybitniejszego pianistę-kompozytora. A im lepszy pianista w tej muzyce, tym lepiej gra skrzypek. Spontaniczność idzie w parze z rozeznaniem, a cała seria jest wyjątkowo dobra, a ich słynne wykonanie Kreutzer’owskiej Sonaty cechuje się znakomitą elokwencją i witalnością. Nagranie może pochwalić się niezwykle wiernym brzmieniem skrzypiec, oddającym wszystkie kolory gry Perlmana.”
Te najpopularniejsze kompozycje z zestawu Decca wyodrębniła (w celach komercyjnych zapewne) i wydała jako płytę pojedynczą:

  • Beethoven Violin Sonatas Kreutzer, Spring”, wydany przez Decca Records w 1981 roku, zawiera tylko dwie Sonaty- ” Kreutzer’owską” i „Wiosnę”. Dla tych wybitnych wykonań warto (tak uważam) poszukać na półkach sklepowych japońskiej edycji o zwiększonej częstotliwości próbkowania do 96 kHz i rozdzielczości 24-bitów, z serii „Decca Best 100”, o nr kat. UCCD 50016 z roku 2009, co zapewni to, że nagranie będzie pochodziło z taśmy „matki” a nie jej kopii (co przekłada się zawsze na jakość techniczną krążka CD)

Nagrane dwie sonaty: „Spring”, znana jako reprezentacyjne arcydzieło, wyrażająca orzeźwiającą atmosferę i poczucie szczęścia oraz „Kreutzer”, tworząca obraz o dramatycznym napięciu i przytłaczającej siły. Występy są wsparte głęboką inteligencją i nieskończenie wyrafinowaną estetyką dwóch wyjątkowych wirtuozów.
Krytyk z portalu Classisc Today napisał: „Te ponadczasowe nagrania zostały cudownie zremasterowane co dodało klarowności, głębi i szczegółowości znakomitym nagraniom już właściwie archiwalnym z lat 1973-74. Spontaniczność i piękno tonalne Itzhaka Perlmana są równie dobrze dopasowane do jego rytmicznej gorliwości i niesamowitej dbałości o niuanse. Elastyczny i precyzyjny fortepian Vladimira Ashkenazy tworzy idealną oprawę dla takiego klejnotu. Skrzypce i fortepian całkowicie stapiają się ze sobą, przekształcając się w inny idealny instrument – być może nie tak jawnie dramatyczny i sprzeczny, jak by sobie tego życzył Beethoven (posłuchaj Kremera i Argerich, dokładnego przeciwieństwa Perlmana i Ashkenazy’ego), ale jeden o najwyższej jednorodności i sensie ‘oddychania’. W efekcie Sonata „Kreutzera” ukazuje mniej monumentalną, bardziej otwartą i ludzką twarz niż zwykle, a „Wiosna” rzadko tak kompletnie uzasadnia swój tytuł. Dzięki tym wykonaniom Perlman i Ashkenazy od razu stali się klasycznym duetem, rówieśnikiem legend takich jak Heifetz / Moiseiwitsch, Szigeti / Bartók, Huberman / Friedman i Grumiaux / Haskil. Bezcenne – zwłaszcza w średniej cenie…”

 

Jascha Heifetz [7] (Иосиф Рувимович Хейфец) był czołową postacią w niezwykłej grupie rosyjskich Żydów, która zdominowała grę na skrzypcach w drugiej i trzeciej ćwierci XX wieku. Jako technik nie miał przełożonego, a spośród wszystkich artystów swoich czasów i później tylko dwóch lub trzech mogło rzucić wyzwanie jego elektryzującej precyzji wykonania. Jego diamentowy ton i szybkie vibrato zapewniły jego grze wyrazistość linii, która według niektórych była prawie zbyt doskonała, nawet zimna.

Większość dyrygentów i innych skrzypków – a także publiczność – odbierała grę skrzypka inaczej, a jego koncerty zawsze przyciągały tłumy. Heifetz- instrumentalista, rzeczywiście próbował odejść od rosyjskiego nawyku zbyt emocjonalnej swojej gry by stać się bardziej obiektywnym muzykiem. Jednak w połowie lat dwudziestych udało się równowagę zachować, co oceniano pozytywnie gdy krytycy i publiczność zauważyli bardziej dojrzałe podejście do jego muzyki. Heifetz został obywatelem amerykańskim, osiadł w Kalifornii i korzystał z długoterminowego kontraktu nagraniowego z RCA, gromadząc przez lata sporą dyskografię. Przez całą swoją karierę Heifetz faworyzował struny jelitowe, być może po to, by złagodzić agresywność ataku i ogromną siłę swojego ramienia. Wczesne nagrania koncertów, dokonywane głównie za granicą, były stopniowo na nowo interpretowane, choć nie wypierane, przez orkiestry amerykańskie i poprawiane brzmieniowo. Niemniej jednak, wiele z wcześniejszych wydawnictw, pomimo ich krótkich ujęć wymaganych przez płyty 78-rpm, wciąż przykuwa uwagę ich niezrównanym mistrzostwem.

Erich Korngold (1897-1957), jedynie cztery lata starszy niż Heifetz, był współczesnym kompozytorem, uważanym za jednego z „ojców chrzestnych muzyki filmowej”. Korngold praktycznie stworzył dziedzinę muzyki filmowej jeszcze przed II wojną światową, traktując każdy film jako operę bez śpiewu i nadając każdej postaci indywidualny motyw przewodni. Partytury są bardzo romantyczne i mają bogate melodii. Po wojnie Korngold odwrócił się od muzyki filmowej i zwrócił się w stronę muzyki koncertowej. Jednym z pierwszych poważnych utworów Korngolda był Koncert skrzypcowy. Został skomponowany w 1945 roku i zadedykowany Almie Mahler, wdowie po Gustavie Mahlerze, która uczyniła wiele, aby zachęcić do kariery kompozytora cudowne dziecko- Ericha Korngolda. Kompozycja ta po raz pierwszy została wykonana w 1947 roku, a solistą był Jascha Heifetz.
Sam Korngold powiedział o występie Heifetza: „Pomimo zapotrzebowania na wirtuozerię w finale, utwór z licznymi melodycznymi i lirycznymi epizodami był rozważany bardziej jako Caruso niż Paganini. Nie trzeba chyba mówić, jak bardzo jestem zachwycony, że mój koncert Carusa i Paganiniego wykonuje w jednej osobie: Jascha Heifetz.”
Koncerty powinny zaczynać się od orkiestry. Ale zaczynamy tutaj od skrzypiec – a solówka otwierająca koncert to temat ze Sceny wieczornej w innym świcie, ścieżki dźwiękowej do filmu z 1937 roku. W 5 dźwiękach skrzypce obejmują 2 oktawy – bardzo eksponowany początek. Drugi temat, bardziej rozbudowany i liryczny, pochodzi z innego filmu Juarez z 1939 roku. Rezultatem jest kusząca praca mocno zakorzeniona w hollywoodzkim stylu Korngolda. To właśnie z tych dwóch elementów Korngold tworzy swój filmowo-koncertowy utwór, który został zarejestrowany przez Heifetza w 1954 roku i umieszczony obok kompozycji Édouard Victoire Antoine Lalo na płycie wydanej przez RCA Victor.

  • Jascha Heifetz: Korngold Violin Concerto In D op. 35 / Lalo Symphonie Espagnole op. 21” wydany w ramach serii Red Seal został nagrany przez Heifetza przy wsparciu Los Angeles Philharmonic Orchestra poprowadzonej przez Alfreda Wallensteina w przypadku koncertu Korngolda i RCA Victor Symphony Orchestra pod batutą Williama Steinberga podczas wykonania kompozycji Lalo.

To wydanie płytowe solowej partii skrzypiec do Koncertu skrzypcowego D-dur Korngolda jest pierwszym w historii, które zawiera zapisy wykonawcze Jaschy Heifetza, które wprowadziło dzieło Korngolda do standardowego repertuaru i szybko stało się najpopularniejszym utworem kompozytora. Być może jest najważniejszym historycznie dokumentem wykonawczym Koncertu skrzypcowego Korngolda jest właśnie interpretacja autorstwa Heifetza. Heifetz naciskał na Korngolda, aby dokończył koncert, który rozpoczął się kilka lat wcześniej z myślą o innym skrzypku. Wydaje się, że ten utwór idealnie pasuje do łagodnego brzmienia Heifetza. Zwykle intensywny, słodki, ale na początku koncertu skoncentrowany, chociaż w drugim temacie wielu oczekiwałoby delikatniejszego brzmienia. Produkcja nagrań może budzić wątpliwości bo równowaga między solistą a orkiestrą w finale sprowadza orkiestrę do odległej roli drugoplanowej, co na pewno  nie zbliża do realistycznej prezentacji koncertowej. Nie oznacza to jednak, że tworzący remaster do edycji japońskiej wykonał coś innego niż świetną robotę, bowiem mają większą głębię niż te z kolekcji Heifetza, wydanej przez RCA w połowie lat 90.
„Symphonie espagnole” rzuca wyzwanie świetnym nagraniom, takim na przykład jak te zrobione przez Zino Francescattiego (który nagrał je dwukrotnie w tej samej czteroczęściowej wersji, z Cluytensem i Mitropoulosem). Ale ci, którzy chcą bardziej hiszpańskiej kolorystyki, powinni zauważyć, że lekkość i łatwość prawej ręki Heifetza pozwalają mu uwypuklać rytmy z nadnaturalną ostrością i tworzyć niuanse z wyjątkowo subtelną wrażliwością, która wzmacnia te zastępcze etniczne odcienie.

Jedną z największych zalet Jaschy Heifetza”- powiedział skrzypek Aaron Rosand w wywiadzie – „…jest to, że muzycznie rzecz biorąc, zawsze przechodził od razu do rzeczy”. Jascha Heifetz był dla melomanów i dla większości muzyków, jednym z największych dwudziestowiecznych skrzypków, obok Buscha, Szigetiego, Hubermana, Szerynga i Ojstracha. Heifetz prezentował zawsze muzyczną spójność połączoną z czystością tonalną i intonacyjną, techniczną dyscypliną i wirtuozerią.
Specyficzne elementy stylu Heifetza są od razu rozpoznawalne: smukły ale przenikliwy ton, który wydawał się zdolny do niezliczonych gradacji niuansów; szybkie i intensywne vibrato; tnące spiccato (i autentyczne staccato w górę); umiejętność szybkiej zmiany artykulacji wobec doskonałej klarowności i, co najważniejsze każde pociągnięcie smyczka miało swój własny, niepowtarzalny poziom dynamiczny, tak że jako całość każda fraza była nieskończenie zróżnicowana. Ta ostatnia cecha jest tym, co nadaje grze Heifetza wyjątkowy emocjonalny charakter i sprawia, że każda z jego (65 sztuk) płyt jest warta dogłębnego wysłuchania.

  • Album „Heifetz: Chausson, Saint-Saens, Conus, Sarasate”, wydany w 1957 roku przez RCA Records, został nagrany przez Heifetza przy udziale zespołu RCA Victor Orchestra pod dyr. Williama Steinberga i Izlera Solomona. Umieszczono na tej płycie cenione przez fanów utwory: „Poeme, Op. 25” Chaussona [8] (pod dyr. Izlera Solomona), „Introduction And Rondo Capriccioso, Op. 28” Saint-Saënsa (pod dyr. Williama Steinberga), „Concerto In E Minor” Conusa [9] (pod dyr. Izlera Solomona) oraz “Zigeunerweisen, Op. 20, No. 1 (Gypsy Airs)” Sarasate’go (pod dyr. Williama Steinberga).

Perfekcyjne występy Heifetza rozpoczyna „Poème” Ernesta Chaussona. W 1941 roku Heifetz nagrał koncert Chaussona na skrzypce, fortepian i kwartet smyczkowy. Dziesięć lat później o wiele lepiej znany „Poème” może nie był tak odważnym wyborem jak wymieniony koncert, ale z pewnością dobre wykonanie, w którym unika Heifetz i orkiestra RCA pewnej senności, którą przyjęli niektórzy skrzypkowie za normę, na rzecz bardziej otwartego i bezpośredniego podejścia. „Poème” w wykonaniu Heifetza jest artystycznie referencyjnym, bowiem widoczny jest ogromny wkład dyrygenta Izlera Solomona, który wywarł wyraźne wrażenie na Heifetzu, bo trzy lata później mieli ponownie ze sobą współpracować (przy nagraniu II Koncertu skrzypcowego Maxa Brucha). „Introduction and Rondo Capriccioso” Saint-Saënsa również przedstawia się dobrze, ale Heifetz nie odnajduje tak wiele hiszpańskości w tym dziele, napisanym dla Sarasate, jak Michael Rabin, ale mimo to wykonanie z tej płyty jest klasą samą w sobie dzięki wyrafinowanej elegancji i ekspresyjnej werwie. Violin Concerto in E minor z opusu 1 Conusa, którego premiera odbyła się w Moskwie w 1898 roku, był długo popularny w Rosji i promowany przez takich skrzypków jak Fritz Kreisler i… Jaschę Heifetza. Wykonywany był kilkakrotnie we wczesnej latach XX wieku, ale podobnie jak koncerty Vieuxtempsa stał się przede wszystkim materiałem do nauczania, bowiem praca obejmuje sporą liczbą wymagań technicznych przygotowujących adepta do głównego repertuaru. Utwór debiutował w Moskwie z samym Julesem Conusem jako solistą, a poza granicami Rosji, w Londynie w roku 1904 z Fritzem Kreislerem jako solistą. Ale to właśnie w rękach Jaschy Heifetza Koncert zyskał pewną popularność, osiągając swój szczyt zainteresowania w latach dwudziestych XX wieku, kiedy pojawiał się na estradzie prawie tak często, jak koncerty skrzypcowe Głazunowa czy Czajkowskiego. Ze względu na stosunkowo niewielką długość można go było łatwo łączyć z innym koncertem w programie nagrań, ale też w czasie spektakli na żywo, bo mieszanie małych utworów z pojedynczymi częściami większych dzieł nie było rzadkością pod koniec XIX i na początku XX wieku. Maria Larionoff (koncertmistrzyni Seattle Symphony) o wykonaniu utworu Larionoff powiedziała: „Heifetz był jego właścicielem… [z wyjątkiem nagrania Itzhaka Perlmana] …nikt go nie przeskoczył to od tego czasu. To piękny, dostępny dla publiczności utwór, duży kawałek słodyczy. Dla skrzypka- przenosi Cię z powrotem do czasów, gdy byłeś dzieckiem, do grania utworów wirtuozowskich. Istnieją różne pasaże techniczne, romantyczny środek i skomplikowana kadencja, po której następuje krótka koda. Wśród współczesnych artystów, którzy włączają Conusa do swojego repertuaru […] są tacy skrzypkowie jak David Garrett i Anita Chen, oboje mają nagrania koncertu w swoich dyskografiach. Inni artyści, którzy nagrywali Koncert skrzypcowy Conusa to L. Edvin Csüry, Chuanyun Li, Andrei Korsakov, Rudolf Koelman i Itzhak Perlman. Z powodu nieco ostatecznego charakteru nagrania Jaschy Heifetza z 1952 roku, wielu artystów do niedawna wydawali się niechętni nagrywaniu koncertu. Nagranie Haifetza jest nadal uważane za ‘złoty standard’ w większości kręgów skrzypcowych.”

Pierwsze nagrania Heifetza z „Havanaise”, „Introduction i Rondo Capriccioso” Saint-Saënsa wykazują równowagę stylistyczną, ale z „Zigeunerweisen” nastąpiła prawdziwa zmiana, bo trudno usłyszeć innego solistę, choćby wybitnego, prowadzącego ten utwór z takim rozmachem jak Heifetz, a też i  RCA Victor Symphony Orchestra brzmiała w czerwcu 1951 r. jako zespół o wiele bardziej czujny i żywiołowy niż wcześniej gdy nagrywał Saint-Saënsa. Dobór utworów na płycie jest przemyślany, daje spójny przekaz, który jest dla słuchaczy nad wyraz atrakcyjny. Nagrania, mimo że archiwalne, brzmią wyśmienicie- ciepło i selektywnie.

 

 


[1] Według:

[2] Henry Wood Hall została opisana w artykule: „sale koncertowe/studia nagrań (część dziesiąta)

[3] St. Silas The Martyr (Kentish Town. Londyn) został opisany w artykule: „sale koncertowe/studia nagrań (część dziesiąta)

[4] Według notatki od wydawcy:

[5] W oparciu o opinię nagrań „Beethoven- Sonaty ‘Kreutzer’,  ‘Spring’” Roba Barnetta, krytyka serwisu MusicWeb

[6] The Kingsway Hall została opisana w artykule: „sale koncertowe/studia nagrań (część druga)

[7] Według biografii  Erika Erikssona z serwisu: . O Heifetzu pisałem też w innym miejscu bloga: „płyty polecane (klasyka, rozdział siedemnasty)

[8] Ernest Chausson (według: ), syn zamożnego przedsiębiorcy, wychowywał się w gronie ówczesnej elity kulturalnej, dzięki czemu zainteresował się muzyką, a także malarstwem i literaturą. W 1876 roku ukończył studia prawnicze, nigdy jednak nie pracował w tym zawodzie[. W latach 1879–1881 uczęszczał do Konserwatorium Paryskiego, gdzie studiował u Jules’a Masseneta. Jednocześnie pobierał prywatnie lekcje u Césara Francka. W 1881 roku bezskutecznie ubiegał się o Prix de Rome.

W latach 1879–1882 odbył czterokrotnie podróż do Monachium i Bayreuth, gdzie spotykał się z Richardem Wagnerem. W 1883 roku zawarł związek małżeński, od tej pory dzięki wysokiemu statusowi majątkowemu poświęcając się wyłącznie życiu rodzinnemu i pracy twórczej. Aktywnie uczestniczył w życiu kulturalnym, wiele podróżując po Europie i biorąc udział w spotkaniach paryskiego salonu artystycznego. Promował młodych twórców, m.in. Claude’a Debussy’ego. W 1886 roku został sekretarzem Société Nationale de Musique. Zmarł na skutek nieszczęśliwego wypadku rowerowego podczas letnich wakacji – zjeżdżając z górki w drodze na stację kolejową, gdzie miał spotkać się z przyjaciółmi, wpadł na mur i poniósł śmierć na miejscu. Był autorem poematów symfonicznych, symfonii (B-dur), koncertu na fortepian, skrzypce i kwartet smyczkowy, Poème na skrzypce i orkiestrę i dwu oper. Ponadto był autorem utworów chóralnych, motetów, pieśni i utworów fortepianowych. Poematy symfoniczne Chaussona stanowią kontynuację stylu Césara Francka, zaś pieśni oraz Poème na skrzypce i orkiestrę stanowią zapowiedź impresjonizmu w muzyce.

[9] Conus (Julij Eduardowicz Konius, ros. Юлий Эдуардович Конюс), nie jest powszechnie znanym kompozytorem, który wyraźnie był pod wpływem najwybitniejszych muzyków i kompozytorów swoich czasów. Bez wątpienia te wpływy były najsilniejsze, kiedy w 1896 roku dwudziestosiedmioletni Jules Conus napisał swój koronny utwór- Koncert skrzypcowy nr 1 e-moll.

Jules Conus (według: ) urodził się w Moskwie w 1869 roku w rodzinie o francuskim pochodzeniu. Cała jego rodzina zajmowała się muzyką: jego ojciec, Eduard Conus, był nauczycielem gry na fortepianie, . jego bracia George był teoretykiem sztuki, a Lew pianistą. Trzej bracia studiowali w Konserwatorium Moskiewskim pod takimi wybitnymi muzykami jak: Siergiej Tanejew i Anton Arensky. Jules Conus uczył się gry na skrzypcach u Jana Hřímaly’egom któremu poświęcił później swój koncert skrzypcowy. Gdy ukończył klasę skrzypiec Hřímaly’ego wyjechał do Paryża. Koncertował w różnych miastach Francji. Otrzymał nagrodę Narodowej Akademii Muzycznej. Od 1891 roku odbywał koncerty w USA z nowojorską orkiestrą symfoniczną. W latach 1895–1901, po powrocie do Rosji, nauczał w klasie skrzypiec moskiewskiego konserwatorium muzycznego. Następnie był nauczycielem w miejscowej szkole muzyczno-dramatycznej. Jednocześnie pełnił funkcję koncertmistrza w orkiestrze Teatru Bolszoj. Stworzył swoją orkiestrę, z którą występował na koncertach. W 1919 roku ponownie wyjechał do Paryża. Nauczał w klasie skrzypiec miejscowego rosyjskiego konserwatorium muzycznego. Pracował też jako redaktor w wydawnictwie muzycznym Siergieja Kusiewickiego. W 1937 roku przybył do majątku ziemskiego książąt Chrieptowicz-Butieniewów we wsi Szczorsy na Nowogródczyźnie. Zajmował się pisaniem pieśni gregoriańskich. Po zajęciu wschodniej części Polski przez Armię Czerwoną jesienią 1939 roku, przyjechał do Moskwy. Nauczał w muzycznym instytucie pedagogicznym. Był autorem licznych koncertów skrzypcowych i fortepianowych, a także katolickiej poezji.

 


Kolejne rozdziały: