Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział trzydziesty siódmy)

 

Historia muzyki polskiej obejmuje epoki od średniowiecza po czasy współczesne i jeśli posłuchać uważniej dzieła tego czasu to wniosek się nasuwa ten- nie mamy się czego wstydzić, bo to co przetrwało do dzisiejszych czasów w partyturach (a nie jest tego aż tak wiele) jest naprawdę oryginalne i wysokich lotów artystycznych. Kompozycje Mikołaja Gomółki, Wacława z Szamotuł, Adama Jarzębskiego, Juliusza Zarębskiego, Karola Kurpińskiego czy Stanisława Moniuszki, stają się przedmiotami zainteresowania fanów w świecie.  Duże zasługi w popularyzacji polskiej muzyki dawnej upatruję w staraniach Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, w efektach pracy zafascynowanego dziełami Moniuszki światowej sławy skrzypka i dyrygenta Fabio Biondiego, ale też w profesjonalnym zaangażowaniu polskich wydawców.

 

  • Album „ Halka”, wykonany przez orkiestrę Europa Galante pod dyr. Fabio Biondiego oraz Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej wraz z solistami, został wydany przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina (numer: NIFCCD 082-083) w roku 2019. Soliści: Tina Gorina (Halka) / Monika Ledzion-Poraczyńska (Zofia Sofia) / Matheus Pompeu (Jontek) / Robert Gierlach (Janusz Gianni) / Rafał Siwek (Stolnik Alberto) / Karol Kozłowski (Wieśniak Contadino). Soliści chóru: Krzysztof Szyfman (Dziemba Gemba) / Mateusz Stachura (Dudarz Zampognaro, Goście Contadini) / Paweł Cichoński (Goście Contadini)


W notatce od wydawcy czytamy: „Po 160 latach od premiery opery Moniuszki, 24 sierpnia 2018 r. w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego Halkę wykonał międzynarodowy zespół artystów w czasie 14. Festiwalu Chopin i jego Europa. Koncert został uznany przez krytyków za symboliczny krok w stronę obchodów dwusetnej rocznicy urodzin Moniuszki w roku 2019. Stanowił on także pierwszą nagraną interpretację kompozycji artysty na instrumentach z epoki.Wydawnictwo ukazało się w ramach jednej z dziewięciu serii płytowych Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina – Koncertów zatrzymanych w czasie. W jej ramach prezentowane są nagrania koncertów wykonywanych na instrumentach historycznych. Wybrana przez artystów włoska wersja językowa już w XIX wieku stanowiła szansę usytuowania opery w rzędzie dzieł europejskiego romantyzmu. Wersja ta jest najbliższa dyrygentowi, Fabio Biondiemu, który, jak sam twierdzi, odkrył dla siebie wyjątkowego twórcę: ‘Pasja, która ogarnęła mnie dla muzyki wielkiego Stanisława Moniuszki, nie jest przypadkowa. W Europie pierwszej połowy XIX wieku przepełnionej żywiołem operowym, będącej pod tak silnym wpływem fenomenu Giuseppe Verdiego pozostajemy oczarowani językiem, który wielki polski mistrz potrafi spersonalizować w tak niezwykły, zdecydowany sposób. […] Wszystko to sprawia, że Moniuszko jest tym kompozytorem, do którego nie sposób odnieść się z wielkim entuzjazmem, jeśli chce się lepiej zrozumieć fenomen europejskiej muzyki XIX wieku’”.

John Allison z magazynu Opera: „Instrumenty z epoki dostarczyły lekkość i barwę, zadziwiły dramatycznością […] oraz oddały pełnię charakteru w tańcach góralskich czy imitacji dud. Naturalnie, muzycy grali z włoską werwą, nie ukazując jednak jak wiele Moniuszko zawdzięczał Belliniemu czy Donizettiemu, jak zwykło się uważać. Wykonanie w języku włoskim tak naprawdę […] podkreśliło charakterystyczny głos Moniuszki.” (Halka, nagranie z koncertu 24 sierpnia 2018 r.), ale i inni recenzenci bardzo dobrze oceniali przedsięwzięcie Biondiego, na przykład Dorota Szwarcman z magazynu Polityka: „…Pięknie, śpiewnie i miękko brzmi orkiestra, dając nam obraz taki, jakiego chciał kompozytor, bez późniejszych zmian i przeróbek. Już teraz śmiało można powiedzieć, że to jedna z najważniejszych pozycji dyskograficznych Roku Moniuszki, choć jest rejestracją wydarzenia, które miało miejsce w sierpniu zeszłego roku. Włoscy muzycy z polskimi chórzystami i międzynarodową, hiszpańsko-brazylijsko-polską, obsadą solistyczną wykonali wówczas w ramach festiwalu Chopin i Jego Europa w warszawskim Studiu Koncertowym im. Witolda Lutosławskiego sztandarową operę polskiego kompozytora w wersji włoskiej – po raz pierwszy w czasach współczesnych. Jest to zarazem pierwsze jej nagranie na instrumentach doby Moniuszki. Tłumaczenia dokonał przyjaciel kompozytora Achille Bonoldi, śpiewak włoski mieszkający w Wilnie. Miało ono pomóc w wyjściu opery na rynki światowe, ale za życia Moniuszki to się nie udało. Teraz może dzieło zostanie lepiej docenione, pozbawione egzotyczności języka, ale zachowujące atrakcyjną egzotyczność w muzyce wyrażoną w polskich rytmach tanecznych. A przy tym jak najbardziej europejskie, mieszczące się w kontekście tradycji belcantowej, co w tej wersji jest łatwiejsze do dostrzeżenia. Wśród solistów zwraca uwagę rola tytułowa Tiny Goriny, sopranistki z Barcelony, a czarnym koniem okazuje się Jontek – bardzo emocjonalny brazylijski tenor Matheus Pompeu. Pięknie, śpiewnie i miękko brzmi orkiestra, dając nam obraz taki, jakiego chciał kompozytor, bez późniejszych zmian i przeróbek – Biondi korzystał z wersji oryginalnej.”

 

  • Album „Moniuszko Straszny Dwór”, historia wydań płytowych:

Opera „Straszny dwór” powstawała w trakcie powstania styczniowego i tuż po jego upadku. Beznadziejność sytuacji, represje caratu, ciężka atmosfera polityczna spowodowała, że Moniuszko stworzył dzieło przesycone duchem patriotyzmu. Wydaje się, że udało mu się osiągnąć zamierzony cel, bo w jednej z recenzji po prapremierze dzieła autorstwa Józefa Sikorskiego w Gazecie Muzycznej i Teatralnej, z października 1865, można było przeczytać: „…najpierwsze wrażenie, jakiego doznaliśmy od razu, było uczucie szczególnego zadowolenia, jakiejś błogości, jakieś wewnętrzne ciepło (…) gdyśmy słuchali tej muzyki tak swojskiej, tak naszej, że mimowolnie poczuwaliśmy się do pewnej solidarności z kompozytorem, który – zdawało się – jakby nam, słuchaczom wyjął z piersi jakąś cząsteczkę naszej duszy i tę ozdobił i upiększył, ułożył w cudną całość… Muzyka Strasznego dworu należy do najlepszych w twórczości kompozytora”. Witold Rudziński, kompozytor, pedagog, teoretyk i historyk muzyki, w biografii „Moniuszko” (PWM 1978) tak opisuje operę: „…ogromne doświadczenie operowe pozwoliło (…) na wyraziste zarysowanie postaci, scharakteryzowanie różnymi typami melodyki (…) Pojawienie się każdej postaci na scenie poprzedza wprowadzenie jej w klimat muzyczny (…) największy urok stanowią tutaj scenki rodzajowe, one zresztą nadają niepowtarzalny urok całemu dziełu…”. Walory muzyczne i narodowy charakter powinny były spowodować większe zainteresowanie operą ze strony studiów nagraniowych i wytwórni płytowych niż to miało miejsce, tym bardziej że arie Miecznika, Skołuby i Stefana (ta z kurantem) miały zawsze olbrzymie powodzenie u tak śpiewaków jak melomanów. W okresie międzywojennym (lata 20. i 30. XX wieku) nie zrealizowano żadnego kompletnego zapisu płytowego „Strasznego dworu”, ale z tych czasów pochodzi jedyne, nagranie filmowe opery, choć nie całkiem wierne pierwowzorowi. W latach 50-tych ub. wieku dokonano w Poznaniu pierwszego nagrania płytowego „Strasznego dworu” dla Polskich Nagrań. Orkiestrą i chórem miejscowej opery dyrygował Walerian Bierdiajew. Od strony wokalnej nagranie jest niemal wzorcowe, ale co się dziwić skoro wykonawcami byli: Marian Woźniczko (Miecznik), Barbara Kostrzewska (Hanna), Felicja Kurowiak (Jadwiga), Bogdan Paprocki (Stefan), Edmund Kossowski (Zbigniew), Zygmunt Mariański (Maciej), Antonina Kawecka (Cześnikowa), Henryk Łukaszek (Skołuba) i Radzisław Peter (Damazy). Nagranie to zbierało i oceny negatywne: …orkiestra gra nierówno (…) chóry są często w szkolny sposób sztywne rytmicznie (…) soliści drugiego planu nie zawsze spełniają wymogi współczesnego [! – przyp. JC] zapisu dźwiękowego… (tygodnik Przekrój nr 2001 z października 1983). W 1965 roku ukazało się nagranie fragmentów „Strasznego dworu” dokonane przez Polskie Nagrania. Jest to 54 minutowy montaż opery prezentujący jej najciekawsze sceny i arie.

Przygotował go Witold Rowicki dyrygując Orkiestrą i Chórem Teatru Wielkiego w Warszawie i wyjątkowych solistów: Andrzeja Hiolskiego (Miecznik), Haliny Słonickiej (Hanna), Krystyny Szczepańskiej (Jadwiga), Bogdana Paprockiego (Stefan), Edmunda Kossowskiego (Zbigniew), Bożeny Brun-Barańskiej (Cześnikowa), Bernarda Ładysza (Skołuba) i Zdzisława Nikodema (Damazy). Wyróżniają się oczywiście A. Hiolski i B. Ładysz. B. Paprocki po raz kolejny udawania, iż jest wspaniałym Stefanem, a H. Słonicka i K. Szczepańska wnoszą w swe partie wdzięk kobiecości. Dlaczego nie nagrano całości? Nie wiadomo.

W roku 1978. powstało nagranie pełnej wersji opery, a dokonał tego Jan Krenz z zespołem Orkiestry i Chóru Polskiego Radia i Telewizji w Krakowie. Krenz zebrał same gwiazdy wokalistyki tego okresu: Andrzeja Hiolskiego (Miecznik), Bożenę Betley-Sieradzką (Hanna), Wierę Baniewicz (Jadwiga), Wiesława Ochmana (Stefan), Leonarda Andrzeja Mroza (Zbigniew), Floriana Skulskiego (Maciej), Aleksandrę Imalską (Cześnikowa), Andrzeja Saciuka (Skołuba) i Zdzisława Nikodema (Damazy). Właśnie idealnie wykonał partię Miecznika Andrzej Hiolski, ale i inne arie są warte uważnego słuchania. Doskonały jest też L. A. Mróz, dysponujący pięknym głosem. Wiesław Ochman pokazuje, że partia Stefana jest na jego miarę. Krenz- wybitny dyrygent, wybrał raczej wolne, albo może dostojne, tempa, co przydaje ariom piękna. Nagranie to zostało przeniesione na kompakt w 2002 roku przez Polskie Nagrania (PNCD 610).
W roku 1994 Opera Nova w Bydgoszczy dokonała nagrania wyboru fragmentów Strasznego dworu z udziałem swoich solistów, orkiestry i chóru oraz dyrygenta Macieja Figasa. Trudno było wybrać więcej ról niż jedną czy dwie, które można uznać za lepsze niż poprawne, a to za mało by o tym spektaklu pamiętać.
25–30.06.2001 roku odbyły się sesje nagraniowe solistów, Chóru i Orkiestry Teatru Wielkiego pod dyr. Jacka Kaspszyka do pełnego przedstawienia „Strasznego dworu”. 1,5 roku później firma EMI wydała „The Haunted Manor / Straszny Dwór”. Odczytanie dzieła Moniuszki spowodowało dynamiczną realizację. Kaspszyk zaprezentował coś co we wcześniejszych wydaniach było ukrywane- dialogi orkiestry z solistami, solówki instrumentalne, dobrze wyświetlił instrumentację bogatą w fakturze. Płyta zwraca uwagę na durze znaczenia orkiestry w spektaklu. Zespół śpiewaków dobrany został optymalnie, zważywszy, że nagrano w czasie innych możliwości polskiej wokalistyki, a więc spiewają: Adam Kruszewski (Miecznik), Iwona Hossa (Hanna), Anna Lubańska (Jadwiga), Dariusz Stachura (Stefan), Piotr Nowacki (Zbigniew), Zbigniew Macias (Maciej), Stefania Toczyska (Cześnikowa), Romuald Tesarowicz (Skołuba), Krysztof Szmyt (Damazy). Wszyscy śpiewają bardzo dobrze, ale też trudno o zachwyty.

W 2020 roku powstał:

  • Album „ Straszny Dwór”, w wykonaniu Orkiestry XVIII Wieku, Chóru Opery i Filharmonii Podlaskiej wraz z solistami pod dyr. Grzegorza Nowaka. Został wydany przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina (NIFCCD 084-085) w formie książki z dołączonymi dyskami CD w 2020 roku.

„Straszny dwór” z solistami: Edytą Piasecką (Hanna), Moniką Ledzion-Porczyńską (Jadwiga), Małgorzatą Walewską (Cześnikowa), Tomaszem Koniecznym (Miecznik), Arnoldem Rutkowskin (Stefan), Mariuszem Godlewskim (Zbigniew), Marcinem Bronikowskim (Maciej), Karolem Kozłowskim (Damazy), Rafałem Siwkiem (Skołuba) oraz Chórem Opery i Filharmonii Podlaskiej, Orkiestrą XVIII Wieku pod dyr. Grzegorzem Nowakiem jest pewnym sensie eksperymentem na polskim gruncie bo instrumentaliści zagrali na instrumentach z epoki.  Ta wersja „Strasznego dworu” brzmi lekko, choć w dramatycznych momentach jest libretto potraktowane dużo poważniej. Dyrygent prowadzi solistami i orkiestrą spokojnie, tak że śpiewacy są w pełni zrozumiali, co jest pozytywem, pamiętając, że najczęściej w polskich realizacjach ten aspekt spektaklu mocno szwankuje. Obsada drugoplanowa jest bez zarzutu- świetnie się prezentuje. Obsada pierwszoplanowa, bez kompleksu gra swoje role- Edyta Piasecka jest świetną Hanną – koloraturowe fragmenty są szczególnie atrakcyjne; dobrze wypadła też Monika Ledzion-Porczyńska, której dużej urody głos jest rzeczywiście wykorzystany. Tomasz Konieczny dysponujący wielkim głosem prezentuje świetny warsztat wokalny. „Jego Miecznik” jest brutalny, a nawet dziki. Taka interpretacja może być uznana za kontrowersyjną, ale nie można jej odmówić spójnościMnie ta interpretacja nie przekonuje, ale nie można jej odmówić spójności. Tenor, Arnold Rutkowski. zbliża się do roli wzorcowej- niegdyś wyśpiewanej przez Wiesława Ochmana, co oczywiście nie jest zarzutem, ale jednocześnie jest w wyrazie bardzo odległa innemu wzorcowi- kreacji Bogdana Paprockiego, która jest dużo bardziej męska. Niezależnie z kim się rola Rutkowskiego kojarzy to bez wątpienia bardzo dobry występ. Czy jest to nagranie, które może się równać z klasykami z lat 50-tych? Niestety nie, ale realizacja inżynierska nagrań oraz fakt użycia instrumentów z epoki zapewne zainteresuje współczesnych fanów opery i tych, którzy lubią konfrontacje „starego z nowym”.

Narodowy Instytut Fryderyka Chopina stał się wpływową światową instytucją, która potrafiła wypromować album na tyle skutecznie, by o naszej operze narodowej zaczęto pisać w światowych magazynach muzycznych:
Japoński magazyn The Record Geijutsu: „Dzieło to […] znakomicie napisane dla głosu i wspaniale zinstrumentowane. Słowem: triumf! Partia rycerskiego Stefana w wykonaniu Arnolda Rutkowskiego dominuje nad znakomitym Zbigniewem w interpretacji Mariusza Godlewskiego. Monika Ledzion-Porczyńska nadaje roli Jadwigi rzeczywistej głębi, zaś Hanna Edyty Piaseckiej skrzy się srebrzystymi odcieniami. Obecność Tomasza Koniecznego w tym nagraniu to wyjątkowe wydarzenie i jest on wspaniałym Miecznikiem. Małgorzata Walewska nie szczędzi starań, by jak najbarwniej pokazać Cześnikową. […] energiczny Grzegorz Nowak czuwa nad tym, by Orkiestra XVIII Wieku nie przykrywała solistów. Tekst jest zrozumiały bez trudności, zaś teatr – wszechobecny”.
Francuski magazyn Diapason ocenił płytę na najwyższą piątkę kamertonów: „W wykonaniu docenić przede wszystkim należy żarliwy śpiew solistów. Chociaż u wszystkich rozpoznać można charakterystyczny ślad słowiańskiej metody emisji […], pod energiczną batutą Nowaka każdemu udało się zaśpiewać deklamacyjnie i przekonywująco. Zwłaszcza Monika Ledzion-Porczńska pięknie zaśpiewała melancholijne solo Jadwigi,  znakomita jest komiczna rozmowa między Maciejem (Marcin Bronikowski) a Skołubą (Rafał Siwek) […]. Arię Stefana z kurantem z werwą zaśpiewał Arnold Rutkowski…. A w duecie obu braci zwraca uwagę mocny charakter głosu Mariusza Godlewskiego w roli starszego brata […]”

 

W ramach 15. Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego „Chopin i jego Europa” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie, 14–16 sierpnia 2019 roku, Europa Galante pod dyr. Fabio Biondiego wraz z Chórem Opery i Filharmonii Podlaskiej i Solistami dokonali nagrania opery Moniuszki „Flis”. Nagrania znalazły się w albumie wydanym przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina (nr kat. NIFCCD 086).

„Flis” [1] jest drugim po „Halce” dziełem twórcy polskiej opery narodowej w międzynarodowej obsadzie, włoskiej wersji językowej, w interpretacji Fabia Biondiego i Europy Galante. W notatce od wydawcy czytamy: „’Flis’ jest w istocie wdzięczną sceną rodzajową, malowaną muzyką, niosącą to wszystko, za co kompozytor jest tak kochany w Polsce – i coraz wyraźniej doceniany na świecie. Pięknie melodyjna, barwna, wyrazista, zarazem przebogata i pełna prostoty, czerpie w najlepszy sposób z narodowej tradycji i kultury, której Moniuszko był jednym z najserdeczniejszych kronikarzy. (Stanisław Leszczyński)
Flis jest przykładem na to, jak w swojej muzyce wielki kompozytor Moniuszko poprzez mądrą instrumentację osiąga niezwykłą intensywność emocjonalną, którą zarówno w narracji dramatycznej jak i komediowej łączy z uniwersalnym tematem determinującym nasze życie- miłością. To nie tylko najwyższej wartości wypowiedź muzyczna, ale istotny wątek socjologiczny, który wiąże polską tradycję muzyczną z problematyką społeczną ludzi borykających się ze skrajnościami przesytu i ubóstwa.

Dyrygent i skrzypek- Fabio Biondi, przyznaje się od pewnego czasu, że zakochał się w muzyce Moniuszki, a to uczucie wyraża nie tylko słowami czasie wywiadów, ale przede wszystkim czynami interpretacjami oper polskiego kompozytora narodowego. Wcześniej- w 2018 roku, pod jego dyrekcją, ukazało się bardzo chwalone nagranie „Halki” po włosku. Po sukcesie tej opery Narodowy Instytut Fryderyka Chopina (NIFC) opublikował kolejną operę Stanisława Moniuszki, tym razem był to „Flis” – ponownie w interpretacji Fabia Biondiego i orkiestry- Europy Galante. Biondi mówi, że niesłusznie uważa się „Flisa” za dzieło lżejsze, niemal operetkowe, a w rzeczywistości to utwór dramatyczny, o nieszczęśliwej miłości, z konfliktem pomiędzy biednymi i bogatymi w tle i że to świetna i wyrafinowana muzyka, na poziomie Meyerbeera i Donizettiego, którzy są zdecydowanie bardziej znani na świecie niż Moniuszko. To rzeczywiście urokliwe dzieło, które zawiera zarówno dramaty (arie Zosi i Franka), jak i komediowe momenty- zabawnie sportretowaną postać warszawskiego fryzjera Jakuba, starającego się o rękę Zosi. Muzycznie opera bawi pięknymi melodiami, tanecznymi rytmami, z których Moniuszko najbardziej upodobał sobie krakowiaka. Europa Galante znakomicie radzi sobie z charakterem opery, która jest typowo narodowa. Tym razem Biondi nie zdecydował się na czysto międzynarodową obsadę śpiewaczą: w główne rolach obsadzeni zostali Ewa Tracz i Mateus Pompeu, a ci wykreowali bohaterów bardzo realnych. Mariusz Godlewski brawurowo przedstawił postać Jakuba, a Wojciech Gierlach przekonująco wypadł w roli Szóstaka. Nagrania dokonano podczas ubiegłorocznej edycji festiwalu Chopin i Jego Europa. NIFC-owi i Biondiemu należą się z ten album brawa- za przypomnienie „Flisa”, który był bardziej pomijany niż grany na scenach polskich teatrów operowych, nie wspominając nawet o światowych…

 

Kolejną operą Stanisława Moniuszki na płytach Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina jest „Hrabina[2].  to wydarzenie wyjątkowe, bo to pierwsze kompletne nagranie tego dzieła w historii fonografii i – po sensacyjnej Halce i znakomicie przyjętym na świecie „Flisie”– kolejny tytuł, po który sięgnął rozkochany w muzyce twórcy polskiej opery narodowej Fabio Biondi. Wykonanie koncertowe Hrabiny na Festiwalu Chopin i jego Europa w 2019 roku, ze wspaniałą kreacją partii tytułowej Meksykanki Karen Gardeazabal, ukazało w całej pełni niezwykłą wartość „Hrabiny” i upoważnia nas wszystkich do pewności, iż należy ona, podobnie jak „Halka” i „Straszny dwór”, do najwybitniejszych dzieł operowych XIX wieku. Fabio Biondi ze swoją Europa Galante, świetnymi solistami i Chórem Opery i Filharmonii Podlaskiej odkrył nam świat bogactwa muzycznego, pełen humoru, mądrości i głębi emocjonalnej. Dwupłytowy album (NIFCCD 089-090, rok wydania: 2021) zawiera operę z dialogami, nagranymi z udziałem najwybitniejszych polskich aktorów, Andrzeja Seweryna i Danuty Stenki.

„Hrabina”, trzecia opera Stanisława Moniuszki, skomponowana z myślą o scenie warszawskiej, poświęcona została Warszawie i jej mieszkańcom, im też została zadedykowana. Akcja rozgrywa się w początkach XIX wieku, w czasach Księstwa Warszawskiego. Tłem dla przebiegu wydarzeń jest polityczny konflikt pomiędzy kosmopolityczną arystokracją a obozem patriotycznym, w skład którego wchodzili m.in. przedstawiciele zubożałej szlachty. Te antagonizmy są jedynie gruntem, na którym pojawia się główny temat dzieła – bal u tytułowej Hrabiny, w którym ma wziąć udział śmietanka towarzyska Warszawy. Wśród zaproszonych jest jej adorator, Kazimierz. Wodzirej i mistrza ceremonii- Podczaszyc, ma pełnić rolę prezentera nowej kreacji pani domu. Siostrzeniec Podczaszyca, Dzidzi, zabiega o rękę Hrabiny, młodej wdowy, ta jednak faworyzuje Kazimierza, oficera ułanów, który wyraźnie nie przylega do frankofońskiej reszty towarzystwa, czym zaskarbia sobie względy głównej bohaterki, ale do Kazimierza wzdycha z kolei skrycie Bronia (wnuczka Chorążego), która dla nabycia ogłady przebywa w warszawskiej rezydencji Hrabiny. W kulminacyjnym punkcie wieczoru, gdy gospodyni pojawia się w swej nowej sukni Kazimierz nieopatrznie przydeptuje rąbek szaty co powoduje jej rozdarcie. Przychylność gospodyni w tym momencie „umiera”, co z kolei Dzidziego wprawia w dobry humor. Jakiś czas później, ale już w dworku Chorążego, Bronia tęskni za wysłanym na wojnę Kazimierzem. Pojawia się Hrabina, do której dotarła informacja o zwolnieniu ze służby wojskowej Kazimierza. Pojęła, że czyste uczucie polskiego żołnierza więcej znaczy niż najkosztowniejsze kreacje i wystawne uroczystości. Gdy rzeczywiście Kazimierz powraca do skromnego, szlacheckiego dworku jego uczucia są mocniejsze do Broni niż Hrabiny. Podczaszyc, który zrozumiał, jak wielkim uczuciem dziewczyna darzy Kazimierza, w żartobliwy sposób prosi ją o rękę w imieniu wojaka. Radość ogarnia Bronię, gdy widzi, że słyszący wszystko wcześniej Kazimierz potwierdza słowa Podczaszyca. Wszyscy zgromadzeni, za wyjątkiem Hrabiny, czują szczęście, gdy młodzi świętują swoje zaręczyny. Autorem libretta został ponownie Włodzimierz Wolski, współautor wcześniejszego sukcesu „Halki”. Pod względem muzycznym „Hrabina” jest przykładem zastosowania różnorodności stylów, na przykład: muzyce wykonywanej w salonie Hrabiny nadaje stylistykę francuską, a w innych miejscach wzoruje się na koloraturowej arii włoskiej, a w innej scenografii – by nie być „kosmopolityczny”  –  sięga po  muzykę tradycyjną polską, cytując popularne pieśni i wiejskie przyśpiewki (na przykład przywołuje w scenie polowania popularną piosenkę „Pojedziemy na łów”). Do najpopularniejszych fragmentów opery należą arie: Hrabiny „Suknio, coś mnie tak ubrała”, „On tu przybywa…” oraz „Zbudzić się z ułudnych snów”, aria włoska Ewy „Perche belli”, piosnka Broni „Szemrze strumyk pod jaworem” i piosnka Chorążego „Pomnę, ojciec waścin gadał…”.

Zbiór ten uzupełnia polonez wiolonczelowy z początku trzeciego aktu, którego okoliczności powstania stały się tematem wielokrotnie powtarzanej później anegdoty. Przytacza ją w swych wspomnieniach Bonifacy Dziadulewicz [3]: „Ostatni akt miał się rozpocząć w ten sposób, że otwierała się kurtyna i chorąży z podczaszym mieli zaraz rozpoczynać swoją scenę. Otóż Troszel, wyborny muzyk i śpiewak, podszedłszy do pulpitu zawołał:
– Mój dyrektorze, czyby to nie dobrze było, żeby przed podniesieniem kurtyny orkiestra choć parę akordów zagrała!
– Aha, dobrze. I to był moment, w którym wyskoczył polonez. Skończyła się próba. Wszyscy się rozeszli. Poprosiłem tylko o zatrzymanie się wiolonczelisty Szablińskiego i kilku innych członków orkiestry. Polonez z głowy szybko został naszkicowany na papierze – próba się odbyła i na tym koniec. (…) Żółkowski z Troszlem, nic nie wiedząc o polonezie, już się usadowili za stolikiem i siedzą za kurtyną, a tymczasem, dziej się wola Boża, Szabliński zaczyna grać, ale jak gra.
– Skończył, a mnie się zdawało, że cały teatr wali się na moją głowę. – tymczasem był to jeden ogólny oklask i jeden ogólny krzyk: bis! Powtarzamy raz, drugi, powtarzamy trzeci i czwarty. Nareszcie kurtyna się otwiera i Żółkowski woła: Mój chorąży, ot, siurpryza, gdyby tak i dla nas zagrać chcieli!  Miły Boże, co to się nie działo, zagraliśmy… jeszcze raz.”
Ta miła legenda okazała się niestety wynikiem porywu wyobraźni Dziadulewicza. Witold Rudziński, naczelny polski badacz życia i twórczości Moniuszki wskazał, że polonez wiolonczelowy pochodził z wcześniejszego cyklu sześciu polonezów tego kompozytora. Premiera „Hrabiny” odbyła się 7 lutego 1860 roku.
Fabio Biondim mówił w Programie 2 Polskiego Radia w obecności Klaudii Baranowskiej [4]: „…mam nadzieję, że wyświadczyliśmy Moniuszce przysługę – gramy dzieła Moniuszki z miłością i entuzjazmem. Jego muzyka na to zasługuje. Doszliśmy z moimi muzykami do wniosku, że są wprawdzie arcydzieła, które nic nie tracą, nawet jeżeli podejdzie się do nich rutynowo. Jednak 90 procent muzyki wymaga pełnej koncentracji i pełnego zaangażowania, by wydobyć z niej to, co najlepsze [,,,] W Moniuszce jestem zakochany już od dawna. Jego muzyka prezentuje niezmiennie wysoki poziom, dzięki czemu za każdym razem kryje w sobie niespodzianki. Jestem nią absolutnie pochłonięty. Czy czuję się specjalistą od wykonań Moniuszki? To za dużo powiedziane, ale na pewno starannie badam partytury. Moniuszko zasługuje na uwagę właśnie ze względu na znakomitą jakość swojej muzyki […] Żywię do Moniuszki i jego muzyki autentyczną miłość, lecz brakuje mi czegoś, czego nie jestem w stanie w żaden sposób nadrobić – nie jestem Polakiem i brakuje mi polskiej wrażliwości. Moniuszko napisał znakomite kantaty, których zrozumienie wymaga znajomości dawnej historii Polski. Staram się więc na tyle, na ile to możliwe, wczuć w polską duszę, odtworzyć w sobie polską tożsamość […]”

Muzycznie jest w „Hrabinie” wiele fragmentów, które pozwalają wykonawcom wykazać się mistrzostwem- pole do popisu kompozytor dał przede wszystkim tytułowej bohaterce. Rozpoczynający III akt polonez na zespół wiolonczel (wcześniej skomponowany na fortepian) jest arcydziełem samym w sobie, a włączając partytury opery i instrumentując ją na wiolonczele, dał dowód swego kunsztu instrumentacji. Można zauważyć w „Hrabinie” pierwiastek polskości, co trudno opisać, ale każdy polski słuchacz jest w stanie to usłyszeć, a co nie zostało zaprzepaszczone przez włoski zespół i dyrygenta nie-Polaka.

 

Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus [5] pod dyr. Michała Niedziałka nagrała operę Karola Kurpińskiego Zamek na Czorsztynie” w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie w grudniowe dni 2012 roku. Solistów, wykonawców opery, przygotował sam Maestro Ryszard Karczykowski.


W operze tej eksponowane są przede wszystkim dwie partie: rycerza Bojomira i jego ukochanej Wandy. Tę drugą bardzo udanie kreuje Aleksandra Orłowska-Jabłońska, jeszcze studentka (swą wiedzę i umiejętności wokalne doskonali u tak znanych artystów jak Francisco Araiza, José van Dam, Ewa Podleś), a już znana z występów w Polsce. Jej głos, sopran liryczny o dużej mocy i nośności, urzeka barwą i swobodą brzmienia. Partię Bojomira śpiewa także młody tenor z Poznania, uczeń R. Karczykowskiego, Hubert Stolarski. W roku 2008 został on laureatem konkursów wokalnych im. Franciszki Platówny we Wrocławiu, im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju oraz ,,Iuventus Canti” na Słowacji. Artysta imponuje piękną barwą swego głosu, doskonałym frazowaniem i bardzo dobrą dykcją. W pozostałych partiach występują Tomasz Raff (bas), Witold Żołądkiewicz (baryton) i Jadwiga Niebelska (mezzosopran). I oni dysponują bardzo dobrymi warunkami wokalnymi, przekonującą interpretacją oraz młodzieńczym dźwiękiem i świeżością, brzmienia głosów. Bardzo dobrze prowadzona przez Michała Niedziałka jest orkiestra, która „zmuszana” jest do żywego tempa. Na wyróżnienie zasługuje orkiestra gdy gra uwerturę z dużą dbałością o barwę i zróżnicowanie dynamiczne.

Na temat tego dzieła, w interpretacji Polskiej Orkiestry Sinfonii Iuventus i solistów pod dyr. Michała Niedziałka, wydanego przez DUX, goście redaktora PR2 [6] Jacka Hawryluka w jego audycji p.t. „Płytomania” wyrażali się w ten sposób: „…Nie jest to wybitne dzieło, ale dobrze, że powstało jego pierwsze nagranie – skwitował płytę firmy Dux z operą ‘Zamek na Czorsztynie’ Karola Kurpińskiego Wiktor Aleksander Bregy. ‘Zamku na Czorsztynie’ posłuchać możemy w domu dzięki Pałacowi w Radziejowicach, który zorganizował plenerowy spektakl opery Kurpińskiego oraz jego nagranie przez firmę Dux. To właśnie tam powstało najprawdopodobniej zarówno libretto, jak i muzyka ‘Zamku’. Co ciekawe, Kurpiński Czorsztyna nigdy nie odwiedził. – W interpretacji poszedłem tropem połączenia wpływów Rossiniego, którego wiele dzieł Kurpiński sprowadził na deski polskich teatrów, z duchem opery ‘przedmoniuszkowskiej’ – deklaruje w rozmowie z Beatą Stylińską Michał Niedziałek, perkusista i dyrygent, który stanął na czele macierzystej Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus…”

Aleksander Kłos z Gazety Polskiej napisał: „…Wydanie albumu z operą Karola Kurpińskiego ‘Zamek na Czorsztynie’, w nagraniu Michała Niedziałka i Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus, to dobra wiadomość dla miłośników opery. Tym bardziej że Kurpiński, choć uważany za najlepszego polskiego kompozytora z czasów przed Chopinem i Moniuszką, należy do grona twórców, o których mówi się tylko w szkołach muzycznych. ‘Czy rzecz będzie udana? Czy przysporzy chwały scenie narodowej?… Obecni na premierze roznieść mogli po mieście wieść radosną: tak! tak! Udana co się zowie! I muzyka śliczna i treść na zmianę patriotycznie podniosła i grozę budząca i wesoła, że boki zrywać!’ -pisał o operze ‘Zamek na Czorsztynie’ Karola Kurpińskiego w jednym ze swoich esejów Jerzy Waldorff. Kurpiński jako kompozytor przełomu klasycyzmu i romantyzmu umiejętnie łączył klasyczne środki wyrazu z elementami polskiego folkloru muzycznego. Chociaż tworzył różne formy muzyczne, to najważniejsze miejsce w jego dorobku zajmują opery i różne dzieła sceniczne, których napisał w sumie 27, choć do naszych czasów zachowało się ich jedynie 18. Jednym z nich jest ‘Zamek na Czorsztynie’, dzieło znajdujące się pomiędzy śpiewogrą a wodewilem, stworzone w charakterze narodowym. Oprócz tytułowego zamku znajdziemy tu, rycerzy, księżniczki, duchy i oczywiście wielką miłość. Czy warto sięgnąć po ten utwór? Oddajmy jeszcze raz głos Waldorffowi. Pisał on, że ‘Zamek na Czorsztynie’ to po prostu arcydzieło w swoim gatunku i arcygłupie jest, że wedle przysłowia, cudze chwalicie, swego nie znacie, pozwalamy uroczemu utworowi Kurpińskiego leżeć w historycznym lamusie’. Można mieć tylko nadzieję, że opera ta osiągnie takie sukcesy, jakie w tym roku stały się udziałem albumu z operą Moniuszki „Verbum nobile”. Twórcy płyty zdobyli główne wyróżnienie w świecie muzyki klasycznej – International Classical Music Awards. Dwie polskie opery zarejestrowane na DVD – Ignacego Paderewskiego „Manru” i Elżbiety Sikory „Madame Curie” – otrzymały Złote Orfeusze, przyznawane co roku przez Francuską Akademię Płytową za wielkie osiągnięcia w dziedzinie działalności operowej. Szansę na posłuchanie na żywo jednego z najlepszych dzieł Kurpińskiego mieli ci, którzy 25 sierpnia przybyli na festiwal „Chopin i jego Europa”. W Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie jego „Bitwę pod Możajskiem (Wielką symfonię bitwę wyobrażającą)” przedstawił specjalizujący się w wykonawstwie muzyki epoki klasycyzmu dyrygent Frans Brueggen wraz ze swoją sławną Orkiestrą XVIII w.
Na pewno warto do tej płyty wracać, bo jest to dobre wykonanie Polskiej opery, która zasługuje na przywracanie do świadomości melomanów.

 


 

[1]  Według:

[2]  Według:

[3]  Z artykułu autorstwa Agnieszki Okupskiej:

[4] Według:

[5] Według:

[6] Na podstawie audycji:

 


Kolejne rozdziały: