Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział czterdziesty pierwszy)

 

Pierwszy występ z użyciem skrzypiec miał miejsce prawdopodobnie w czasie przyjęcia cesarza Karola V, króla Franciszka I przez papieża Pawła III w Bolonii w 1538. Jednocześnie w tym samym mniej więcej czasie Martin Agricola w traktacie Musica Instrumentalis Deutsch z 1528 roku opisuje szeroko używany w Polsce instrument – polnischen Geige (polskie skrzypce). Najstarsze skrzypce, które przetrwały do dzisiaj, zostały wykonane ok. r. 1560 w Cremonie przez Andrea Amatiego na zamówienie króla Francji Karola IX i noszą jego imię. Pochodzą z kompletu 24 skrzypiec, za które Amati został odznaczony przez króla. Okres baroku – wiek XVII i pierwsza połowa XVIII wieku – jest już okresem ogromnej popularności instrumentu. W tym okresie w całej Europie istniało już wiele zakładów lutniczych produkujących skrzypce – głównie we Włoszech, Francji i Niemczech. Zajmowały się tym całe rody lutników, przekazując sobie szczegóły i tajemnice produkcji, jak np. Amati czy Guarneri. Od tego czasu kariera skrzypiec przyćmiewa renomę innych instrumentów, nawet kochanego przez Polaków fortepianu, choć klawiszowe instrumenty, od początku ich istnienia, były najlepszym „towarzystwem” dla czterostrunnych małych solistów.

Jest rok 2020… Pandemiczny czas doświadczył szczególnie mocno muzyków, dla których nie organizowano koncertów. Siedzenie w domu bez żadnych występów przyniosło Linusowi Rotha (według informacji od wydawcy) powrót do swoich notatników, w których przez wiele lat zapisywał przypadkowe pomysły muzyczne. Jedną z nich, która nagle go uderzyła, był pomysł na nagranie programu składającego się z jego ulubionych utworów na skrzypce i fortepian, z których wszystkie łączyły zarówno wirtuozowski charakter, jak i to, że wszystkie były tańcami. Czy jest lepszy sposób na podniesienie na duchu niż muzyka taneczna? Linus zadzwonił do swojego wieloletniego partnera muzycznego, pianisty José Gallardo, a pięć tygodni później mieli niezwykłą okazję nagrać album w oszałamiającej wizualnie i wyjątkowej akustycznie Bibliotece dawnego klasztoru w Ochsenhausen w Niemczech [1], gdzie mieści się Akademia Muzyczna w Badenii- Wirtembergii. Materiał muzyczny na płytę „Virtuoso Dances” nagrano w czerwcu i lipcu 2020 w Library Hall, Ochsenhausen, Niemcy. José Gallardo grał na fortepianie Steinway D-247, natomiast Linus Roth na skrzypcach Stradivariusa „Dancla” z 1703 r. [2]. Album został wydany w marcu 2021 przez wytwórnię EPR Classic  (Evil Penguin Classic).

Linus Roth i José Gallardo [3] rozpoczynają program tańców wirtuozowskich od Rumuńskich Tańców Ludowych Beli Bartoka (w opracowaniu na skrzypce i fortepian Zoltana Szekely’ego). Oferują nieodpartą jego interpretację, cudownie inspirującą i promieniującą zarówno w najdelikatniejszym pianissimo, jak iw najsilniejszym fortissimo. Rzadko słyszano te tańce tak promienne i uwodzicielskie, tak zróżnicowane i bogate w niuanse, jak tutaj, gdzie wirtuozeria nie jest nigdy celem samym w sobie, lecz służy zmysłowemu i głęboko ludzkiemu charakterowi tej muzyki, zakorzenionej w ludzkiej duszy i tradycje. Obaj interpretatorzy zapuszczają się w zupełnie inny teren z Divertimento Strawińskiego, które kompozytor ułożył ze skrzypkiem Samuelem Dushkinem z tematów z baletu Le Baiser de la Fée. W tej interpretacji wyrażona jest piękna sztuka małych różnic dynamicznych, ostre jak włos oddzielenie tego, co ciężkie i lekkie, akcentowane i nieakcentowane, cała sztuka tworzenia muzyki. Różne kolory, inny temperament: nie można ignorować zmiany lokalizacji, gdy Roth i Gallardo spontanicznie i namiętnie zanurzają się w Wielkim Tangu Piazzolli. A potem przenoszą nas z powrotem na Węgry, z czterema Tańcami Węgierskimi Johannesa Brahmsa w aranżacjach Kreislera i Joachima, w których szczególnie Linus Roth charakteryzuje każdy taniec bardzo żywo, niezwykle bogatym tonem i elastycznością rytmiczną w stylu cygańskim. Następnie zagrane zostają trzy bardzo wirtuozowskie utwory: Polonez koncertowy Wieniawskiego, La Ronde des Lutins Antonio Bazziniego i Notturno et Tarantella Karola Szymanowskiego, które grane są z jednej strony z dużą dozą duszy, ale też z ognistą intensywnością, suwerenną techniką i perfekcyjną intonacją. .Jeśli Bright Sheng napisał swój koncert skrzypcowy Let Fly dla Gila Shahama, który podziwiał go za „latający smyczek”, to chińsko-amerykański kompozytor Let Fly mógłby również pisać dla Linusa Rotha. Ale może kiedyś napisze koncert dla Rotha zatytułowany „Kameleon”. Ponieważ Roth ma autentyczne wyczucie lokalnych barw, postrzega muzykę również geograficznie ze specjalnymi oczami i dzięki temu może zintegrować z muzyką naturalną i społeczno-kulturową różnorodność poszczególnych krajów. Nawiasem mówiąc, Gallardo nie jest od niego gorszy.
Inni krytycy pisali:
Gramophone Magazine: „…wspaniały, obszerny recital wirtuozowskich popisów skrzypcowych. Linus Roth żarliwie rzuca się w wir elementarnej składni rumuńskich tańców ludowych Bartóka”.
BBC Music Magazine: „Roth odnajduje srebrzystą słodycz dla bardziej lirycznych części Strawińskiego, ziemistą pełnię dla Brahmsa i przeskakuje przez harmoniczne i leworęczne fragmenty pizzicato Wieniawskiego i Bazziniego z oszałamiającą dokładnością i szybkością.”

 

 

Amerykański skrzypek, żydowskiego pochodzenia, Hagai Shaham [4] stał się mistrzem węgierskiego idiomu, który dominował w większości romantycznej muzyki skrzypcowej. Teraz zwraca się do kompozytora, który był jedną z czołowych postaci nowej muzyki węgierskiej w pierwszych latach XX wieku, choć obecnie w dużej mierze jest zapomniany. Leó Weiner był okrzyknięty wielką nową nadzieją muzyki węgierskiej w 1908 roku. Jeden z krytyków przepowiedział, że jest węgierskim symfonistą, na którego wszyscy czekali. Ale w rzeczywistości nie produkował żadnych symfonii i to w muzyce kameralnej w pełni spełnił swoją wczesną obietnicę. Hagai Shaham i Arnon Erez prezentują wybór muzyki Weinera na skrzypce i fortepian i łatwo z nich wywnioskować, dlaczego Weiner był tak uwielbianą postacią. Jego muzyka jest wybredna, bardzo melodyjna, a czasami nostalgiczna, zachwycająco liryczna i wrażliwa. Ma wysoko rozwinięte wyczucie rytmu, zwłaszcza rytmu tanecznego, a także jest bardzo zaawansowany technicznie, o godnym podziwu kunszcie rzemieślniczym. Na płycie „Leo Weiner: Violin Sonatas” są nagrane jego dwie ważne Sonaty na skrzypce i fortepian, obie demonstrują niemiecki romantyzm, który przeniknął do jego muzycznego słownika. Pozostała część tego krążka skupia się na utworach Weinera opartych na różnych rodzajach węgierskich melodii ludowych. Nagrania powstały w lipcu 2008; w Jerusalem Music Centre, (Israel). Hagai Shaham grał na skrzypcach Stradivariusa „Comtesse de Polignac” z 1699 roku [5]. Płytę wydała wytwórnia Hyperion w czerwcu 2009 roku.

„Ostry, czasami kwaskowaty ton strun Shahama jest idealny dla mieszanki ekstrawagancji i chłodu Weinera… Wielka elegancja i ekstrawagancka swoboda” – tak zapowiadał płytę  magazyn The Guardian.

Ta odsłona repertuaru skrzypcowego i fortepianowego Hagaia Shahama i Arnona Ereza to płyta z muzyką węgierskiego kompozytora Leo Weinera, który w latach dwudziestych XX wieku wielu łatwiej go akceptowało niż starszego Bartóka, prawdopodobnie dlatego, że utożsamiano go raczej z postromantycznym bezpieczeństwem niż modernistycznym burzeniem. W rzeczywistości jego dwie sonaty skrzypcowe pokazują, że jest dość trudny do precyzyjnego przedstawienia. Sonata No.1 brzmi tak, jakby muzyka salonowa została poddana procesowi dalszego rozwijania stylu Brahmsa. Sonata No.2 równoważy momenty lirycznej ekspansywności z gorzkimi, momentami harmonicznymi. Perkusyjna gra Ereza podkreśla rzadką, pointylistyczną jakość pisania na fortepianie – można podejrzewać, że Weiner był raczej pianistą samoukiem. Niektóre z jego tańców ludowych są potraktowane jako bonus. Są bliższe stylem i duchem cygańskimi rapsodiami z repertuaru Liszta niż surowymi aranżacjami pieśni ludowych Bartóka i wykonane z wielką elegancją i ekstrawagancką łatwością.
Inni krytycy oceniali płytę w ten sposób:
Bardzo przyjemna… pełna uroku i dowcipu… Gra jest wzorowa… Shaham i Erez robią najlepszą możliwą sprawę dla tych kawałków, odpowiednio nosząc serca na rękawie, gdy jest to właściwe”. – International Record Review
„…na własnych warunkach Weiner jest kompozytorem o dużej osobowości i duchu. W obu jego sonatach jest pewność siebie, która jest bardzo atrakcyjna i z pewnością wymaga wiele od obu wykonawców… jako migawka różnorodnych talentów Weinera, jest to absorbujące słuchanie.” – Gramophone Magazine
„…To świetnie zagrany recital duetu, który podziwiam. Niepokoiło mnie tylko trochę napięte vibrato w Pierwszej Sonacie. W przeciwnym razie duet Shaham-Erez gra te dzieła z godnym pozazdroszczenia autorytetem i nigdy ich nie nadyma. Nie oczekuj od twórczości skrzypcowej Weinera innowacji czy egzotyki. Są tu dobrze przygotowane, w dużej mierze nieakademickie przyjemności, chociaż nic nie wstrząsa ziemią, to też prawda.” – Jonathan Woolf
Znakomity izraelski skrzypek Hagai Shaham i jego wieloletni akompaniator Arnon Erez (razem wygrali Konkurs ARD 1990) nagrali dwie wspaniałe wczesne sonaty skrzypcowe Leo Weinera… z takim oddaniem i takim wyczuciem zmysłowego blasku tej muzyki, że już od pierwszego taktu jesteśmy całkowicie poruszeni sztuką ich muzycznego uwodzenia… Hagai Shaham łączy doskonałą technikę z hipnotyzującym pięknem swojego ognistego brzmienia; uosabia idealnego węgierskiego cygana-skrzypka, wysoce kulturalnego księcia Czarującego, który da z siebie „z siebie”, by rzucić czar na swoich słuchaczy… Obecnie skrzypkowie o takiej charyzmie stali się bardzo rzadcy i dlatego powinni być szczególnie szanowani… starzy… wymodelowana magia dźwięku Shahama” – Stereoplay

 

 

Janusz Wawrowski, wirtuoz skrzypiec, to jedyny polski skrzypek z wieloletnim kontraktem płytowym z prestiżową wytwórnią Warner Classics. Oprócz płyt „Paganini: 24 Kaprysy op. 1(2007) „Brillante” (2017), „Sequenza” (2016) i „Phoenix” (2021), nakładem Warner Classics ukazał się także nominowany do Fryderyków album skrzypka „Aurora” (EMI, 2014). Występował z większością polskich orkiestr, zaś za granicą prezentował się między innymi w Filharmonii Berlińskiej, Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie, wiedeńskim Musikverein, De Doelen w Rotterdamie, Beethoven-Saal w Stuttgarcie oraz w Litewskiej Filharmonii Narodowej. Występował pod batutą między innymi Conrada van Alphena, Łukasza Borowicza, Gabriela Chmury, Jacka Kaspszyka, Jerzego Maksymiuka, Mykoly Diadiury, Douglasa Bostocka, Tomáša Netopila, Agnieszki Duczmal, Juozasa Domarkasa, Daniela Raiskina oraz Antoniego Wita. Wawrowski nieustannie koncertuje. Ostatnio można było go usłyszeć w m.in. Niemczech, Kanadzie, Austrii, Czechach, Rosji, Norwegii, na Litwie i w Holandii. Istotnym polem działalności Janusza Wawrowskiego jest interpretacja i badania nad muzyką polską, którą stara się od wielu lat przybliżać publiczności jako pomysłodawca i dyrektor artystyczny międzynarodowych festiwali promujących muzykę polską – Muzyka na szczytach (2009-2010) i Muzyczne przestrzenie (od 2011). Odkrywanie i wykonywanie zapomnianych utworów znakomitych rodzimych kompozytorów – Karola Lipińskiego, Zygmunta Noskowskiego, Ludomira Różyckiego czy Mieczysława Karłowicza, przynosi radość i satysfakcję zarówno samemu Januszowi Wawrowskiemu, jak i jego słuchaczom.

Anna Iwanicka-Nijakowska, na stronie portalu culture.pl, w sierpniu 2008 zwróciła uwagę zainteresowanych melomanów, że Janusz Wawrowski, którego debiutancka płyta z nagraniem wszystkich „24 Kaprysów op. 1Niccolò Paganiniego [6] ukazała się w 2007 roku [Warner Music Group, wznowienie 2016 rok], jest jak dotąd jedynym polskim skrzypkiem, wykonującym podczas koncertów komplet „Kaprysów” – dzieło unikatowe w całej literaturze skrzypcowej, stanowiące prawdziwy sprawdzian wirtuozowskich umiejętności wykonawcy. Dwadzieścia cztery utwory słynnego z niezwykłej brawury gry Włocha do dziś uznawanych jest za nowatorskie i dla wielu skrzypków wręcz niewykonalne. Tym bardziej cieszy, że znalazły się w komplecie w repertuarze polskiego artysty, absolwenta Akademii Muzycznej w Warszawie w klasie Mirosława Ławrynowicza (któremu płyta niniejsza jest dedykowana. M.Ławrynowicz umarł w 2005 roku), laureata licznych międzynarodowych konkursów, m.in. Młodych Skrzypków w Kloster Schontal (Niemcy), Konkursu im. Louisa Spohra we Freiburgu (Niemcy) i Konkursu im. Dawida Ojstracha w Odessie (Ukraina). Sam Wawrowski tak opisuje swoją pracę przy nagrywaniu płyty: „’Kaprysy’ są dla mnie wielkim wyzwaniem. Jest to pojedynek z samym sobą, z własną wolą, umysłem i instrumentem. Praca z kaprysami w studio była dla mnie niezwykle pasjonującym i niepowtarzalnym przeżyciem.”


Spośród zarejestrowanych utworów na szczególną uwagę zasługują zarówno te niezwykle wirtuozowskie, jak nr 1 E-dur, nr 6 g-moll, nr 10 g-moll i nr 16 g-moll, jak i liryczne nr 3 e-moll, nr 4 c-moll i nr 11 C-dur, a także słynne nr 9 E-dur, nr 21 A-dur i nr 24 a-moll. Artysta wykazał się w nich nie tylko znakomitą techniką gry, ale także ogromną muzykalnością. Warto dodać, że płyta Janusza Wawrowskiego była nominowana do nagrody „Fryderyk 2008” w kategorii muzyki solowej.
Józef Kański, redaktor Ruchu Muzycznego, tak zrecenzował płytę: „Bardzo niewielu skrzypków porywa się na publiczne wykonywanie kompletu najeżonych trudnościami 24 Kaprysów Paganiniego, a jeszcze mniej wirtuozów chce podejmować ryzyko rejestrowania ich na płytach. Sam kompozytor nie traktował tych frapujących utworów jako zwartego cyklu. Stały się one jednak – jak ktoś mądrze powiedział – ‘biblią każdego skrzypka’, ale ich kompletne nagrania powstają dość rzadko. Dopiero w tym roku pojawiło się pierwsze polskie takie nagranie, a jego śmiałym „autorem” jest wybitnie utalentowany 25-letni Janusz Wawrowski, jeden z najlepszych wychowanków zmarłego przed niespełna dwoma laty prof. Mirosława Ławrynowicza, pod którego kierunkiem w 2004 roku ukończył z wyróżnieniem warszawską Akademię Muzyczną. Nagranie tych utworów, piętrzących najtrudniejsze problemy techniki wiolinistycznej w sposób wysoce artystyczny, a niekiedy wręcz odkrywczy, przynosi zaszczyt młodemu polskiemu skrzypkowi. Potwierdzają to opinie wybitny autorytetów, ze sławną Idą Haendel na czele [„Janusz Wawrowski to wyjątkowy skrzypek, zasługujący na wspaniałą karierę na scenie”]. Porywająca gra Wawrowskiego robi szczególne wrażenie w Pierwszym Kaprysie E-dur, gdzie przykuwają uwagę mknące w zawrotnym tempie staccatowe pasaże. Znakomity jest także tremolowy Szósty, zdumiewający brawurowymi pochodami podwójnych dźwięków Dziewiętnasty oraz Dwudziesty czwarty z wariacjami na słynny później (gdyż przez wielu kompozytorów podejmowany) temat. Świetną technikę i wirtuozowski polot szczęśliwie łączy Wawrowski z wysoką muzykalnością i szlachetnością prowadzenia melodii w lirycznych partiach Kaprysów, co ujmuje słuchacza w Kaprysach IV, XI i XXI. Niektóre miniatury traktuje jednak młody skrzypek trochę bezosobowo, ale przy takich kompletach to chyba – niestety – nieuniknione. Mimo to płyty słucha się z podziwem i przyjemnością.”

Janusz Wawrowski rozpoczynał swoją współpracę z EMI w 2013 roku wydaniem płyty „Aurora”. Nagrań dokonano w Studio Koncertowym im. Witolda Lutosławkiego (S1) Polskiego Radia w Warszawie pomiędzy 18. a 23. stycznia 2013 roku. Za realizację dźwięku oraz mastering odpowiedzialne były Aleksandra Nagórko oraz Joanna Popowicz. Podczas nagrań użyto mikrofonów Telefunken ELA M, Brauner VM 1, DPA 4006, Schoeps MK2. Janusz Wawrowski grał na współczesnych skrzypcach wykonanych przez mistrza Wojciecha Topę z Zakopanego [7].

Muzyka w wykonaniu Janusza Wawrowskiego i towarzyszącego mu argentyńskiego pianisty – Jose Gallardo (według opisu wydawcy), mieni się różnorodnością- od impresjonistycznych tendencji po modernistyczne. Pełne ekspresji, inspirowane mitologią i magią „Mity” Karola Szymanowskiego, to jeden z najpiękniejszych utworów na skrzypce i fortepian. Poruszający wyobraźnię i skłaniający do refleksji nad istotą piękna. W kolejnych jego fragmentach odkrywamy tajemnice pożądania (źródło Aretuzy), samouwielbienia (Narcyz), a nawet lęku przed brzydotą i odrzuceniem (Driady i Pan). Zanurzona w magicznej symbolice i mitologicznej atmosferze jest także sonata skrzypcowa Eugene Ysaye`a, której płyta zawdziecza swój tytuł. „Aurora” to fajerwerk wirtuozerii, wymagający od skrzypka niesamowitej techniki, a także wyjątkowej muzykalności. Z tego powodu jest nagrywana i wykonywana nadzwyczaj rzadko. „Wyzwanie Jutrzenki” jest jednak kuszące, a w wykonaniu Janusza Wawrowskiego trudno oprzeć się jej przemożnemu urokowi. Zapierająca dech w piersiach sonata Ravela zaskakuje „Bluesem” i energetyzującą „Perpetuum Mobile”, a „Subito” Lutosławskiego ukazuje gwałtowność i dynamikę współczesnego świata.

Janusz Wawrowski udowadnia, że muzyki uważanej za trudną można słuchać z autentyczną przyjemnością – pisze Jacek Marczyński (wywiad ukazał się w ) 31-letni skrzypek nie ukrywa, że płyta „Aurora” to spełnienie jego pragnień. – „Zawsze marzyłem, by być artystą ze stajni EMI” – mówi gazecie „Rzeczpospolita” Janusz Wawrowski. – „I oto podpisałem z tą firmą długoletni kontrakt. Co więcej, stało się to w czasach, gdy przemysł fonograficzny oszczędza, w pierwszej kolejności rezygnując z artystów z kręgów muzyki poważnej.” Sukces tym większy, że Janusz Wawrowski jest artystą na dorobku. Jego płytowy debiut przed sześciu laty z kompletem „Kaprysów” Paganiniego był, co prawda, efektowny, płyta zdobyła nominację do Fryderyka i dobre recenzje na Zachodzie, ale młody skrzypek pozostał znany tylko zagorzałym melomanom. Wawrowski kroczy spokojnie swoją drogą. – „Pociąga mnie na przykład odkrywanie zapomnianych utworów polskich” – wyjaśnia. – „Nikt za nas tego nie zrobi i choć to żmudna praca, czasami można znaleźć prawdziwy diament.” W przekonaniu, że rodzimych kompozytorów możemy promować bez kompleksów, utwierdza go estradowy partner Jose Gallardo. Tego argentyńskiego pianistę, grywającego z wieloma sławnymi artystami, odważył się zaprosić dwa lata temu do wspólnego występu na Festiwalu Muzyki Polskiej w Krakowie. Jose, choć jest człowiekiem bardzo zajętym, zaproszenie przyjął, ale musiał się nauczyć utworów kompozytorów absolutnie mu nieznanych, jak Zygmunt Noskowski czy Szymon Laks. – „Był zauroczony, zaszokowany naszą muzyką” – wspomina Wawrowski. „Aurorę” też nagrali wspólnie, na początek oferując „Mity” Szymanowskiego. Trzyczęściowe arcydzieło polskiej muzyki kameralnej potraktowali inaczej niż przed laty Kaja Danczowska i Krystian Zimerman, których interpretacja wciąż uchodzi za wzorcową. Zagrali z większym temperamentem (to niewątpliwie wpływ Gallardo), nie zatracając wszakże poetyckiego klimatu i brzmieniowych smaczków. Płytę kończy zaś „Subito” Witolda Lutosławskiego. Ów żywiołowy utwór Wawrowski wykorzystuje do wirtuozowskich popisów. Robi to wszakże świadomie, bo dzięki temu przykuwa uwagę słuchacza, zmusza do słuchania tej muzyki. – „Skrzypce to instrument dla wirtuoza” – uważa Wawrowski. – „Nigdy jednak nie chciałem być uznany za tego, który słynie z technicznych sztuczek i trików. Skupiam się na tym, by zainteresować muzyką ambitną, a nie nudzić”. „Aurora” rzeczywiście wciąga, album można polecić nawet tym, którzy z rezerwą podchodzą do XX-wiecznej muzyki. Wawrowski umie prowadzić narrację i budować klimat, a przy tym tak dobrał utwory, by zachować zmienność nastroju. Jest na płycie nawet świetnie zagrany blues – jedna z części sonaty Maurice’a Ravela. Francuski kompozytor chętnie bowiem chłonął nowatorską w jego czasach muzykę amerykańską. Pozostaje tylko wyjaśnienie tytułu albumu. Aurora to jedna z części sonaty na skrzypce solo Belga Eugene Ysaye’a. Skomponował on sześć takich utworów, każdy dedykując innemu znakomitemu wirtuozowi. Do dziś wszyscy wykonawcy podchodzą do nich z respektem, traktując jako trudny sprawdzian. Janusz Wawrowski zaliczył go z wynikiem bardzo dobrym.

Wirtuoz o głębokim tonie poety…” tak określił polskiego skrzypka krytyk Huffington Post w związku z wydaniem przez Janusza Wawrowskiego drugiej płyty zrealizowanej dla Warner Classics o tytule- „Sequenza[8].

Płyta ukazała się w październiku 2016 roku. Po sukcesie jego poprzednich albumów „Aurora” i „Paganini Caprices”, to nowe wydawnictwo bierze swój tytuł od niesławnej „niegrywalnej ‘Sequenzy” skomponowanej przez włoskiego kompozytora Luciano Berio. Album wyznacza śmiałe wejście Wawrowskiego, w mało znany i często pionierski repertuar na skrzypce solo, umożliwiając Januszowi Wawrowskiemu eksplorację najszerszego możliwego pola oryginalnej interpretacji z pełnym spektrum kunsztu technicznego i wyzwań dla skrzypiec – niezachwianie samotnych w jeden z najbardziej wymagający repertuar, jaki kiedykolwiek napisano na ten instrument, intymny akt grania solo, uzbrojony jedynie w wyjątkową technikę i głęboki wgląd w muzykę. Wawrowski poszukuje połączeń między muzyką a umysłem, muzyką z konstrukcją, muzyką z nauką…  Na płycie znajdują się zarówno znane kompozycje legendarnych mistrzów, jak Berio, Ysaÿe i rodacy: Penderecki i Bacewicz, a także utwory napisane specjalnie dla Janusza. Wawrowskiego w ścisłej współpracy z młodymi kompozytorami, w tym dwa premierowe nagrania. Zróżnicowany, barwny repertuar umożliwia temu wirtuozowi tworzenie bogatego wszechświata dźwięków za pomocą tylko jednego instrumentu.

Redaktor Paweł Gzyl we wrześniu 2016 roku dla Dziennika Polskiego przeprowadził wywiad z Januszem Wawrowskim:
Paweł Gzyl- Dla większości słuchaczy jest Pan mistrzowskim wykonawcą „Kaprysów” Paganiniego. Teraz właśnie otrzymujemy reedycję tej słynnej płyty. Taki wirtuozerski popis zdarza się raz w życiu?
Janusz Wawrowski- (śmiech) W zeszłym roku, kiedy wykonywałem cały ten cykl utworów w Lusławicach u Pendereckiego, myślałem nawet, żeby je ponownie nagrać. Ale stwierdziłem, że nie chcę być całe życie kojarzony tylko z jednym kompozytorem. Cóż – „Kaprysy” to ciekawy cykl muzyczny i świetny trening dla skrzypka. Tam jest tyle trudnych problemów technicznych, że jeśli opanuje się ten repertuar, to reszta jest już znacznie łatwiejsza. Dlatego nie rezygnuję z nich. Na najbliższych koncertach będę je jednak łączył z muzyką współczesną, której pionierem przecież był Paganini.
PG- No właśnie: niebawem ukaże się Pana wykonanie „Sequenzy” Luciano Berio, włoskiego kompozytora powojennej awangardy. Ten utwór ma opinię… niewykonalnego. Jak zatem udało się Panu go zagrać?
JW- Podpisałbym się pod tą opinią. To rzeczywiście wyzwanie dla skrzypka. Ale też dla publiczności. Całe szczęście na żywo podczas jego wykonania dzieją się różne ciekawe rzeczy – w sensie wręcz teatralnym. „Sequenza” to jedyny utwór w mojej karierze, który zdecydowałem się najpierw nagrać, a dopiero potem wykonać na żywo. Zarejestrowałem go we fragmentach – nie na jeden raz. Na żywo jednak będę się musiał zmierzyć z całością. Ponieważ zapis „Sequenzy” ma 11 stron, trzeba będzie ustawić na scenie kilka pulpitów. Dlatego jego wykonanie będzie również dla mnie zaskoczeniem.
PG- Na czym polega trudność tego utworu?
JW- Po pierwsze: trudno go odczytać i przenieść na nuty. Po drugie: jest długi, trwa kilkanaście minut, koncentracja musi więc być niesamowita. Po trzecie: Berio wykorzystał w nim wiele różnych technik grania, chcąc pokazać cały arsenał możliwości skrzypiec. Po czwarte: niektóre zapisy są bardzo nowoczesne, wprowadzone we wręcz matematyczny sposób. Wiadomo więc jakimi palcami naciskać struny po kolei – ale nie wiadomo, jakie mają to być dźwięki, bo są one dowolne. To jest szalenie trudne dla klasycznie wykształconego muzyka, bo musi pomyśleć o tej kompozycji w zupełnie inny sposób.
PG- Przygotowuje Pan też inną płytę – koncerty Karłowicza i Sibeliusa.
JW- Karłowicz to moje oczko w głowie. To ciekawa postać, genialna muzyka. Młodo zginął w górach – ale zostawił po sobie jeden z najpiękniejszych koncertów na skrzypce w historii muzyki. Niestety poza Polską jest zupełnie nieznany. Koncert Sibeliusa został napisany w tym samym czasie. Jest jednak wielkim hitem, bardzo znanym na całym świecie. Liczę, że zestawienie tych dwóch kompozycji na jednej płycie pomoże spopularyzować Karłowicza poza granicami Polski. Bo to artyści tworzący dzieła o podobnej jakości.
PG- Nagrań tych dokona Pan niebawem z BBC London Philharmonic Orchestrą. Na czym polega wyjątkowość tego ansamblu?
JW- Na uniwersalności – oni słyną z tego, że mają doświadczenie w dużym repertuarze i bez problemu czytają nowe utwory. Poza tym BBC jako jedna z niewielu zachodnich instytucji interesuje się Karłowiczem. Jest więc szansa, że jego koncert może być dobrze odebrany w Anglii, a to potem może się odbić w innych krajach.
PG- Na jakich skrzypcach Pan zagra?
JW- Gram na skrzypcach zakupionych przez Telekomunikację Polską SA w 2001 roku. Pochodzą one z pierwszej połowy XVIII wieku, firmuje je wenecka firma lutnicza Sanctus Serafi [9]. To instrument wysokiej klasy i cieszę się, że ktoś kiedyś zdecydował, że warto zainwestować w osiemnastolatka i kupić mu takie drogie skrzypce. Kosztowały wtedy ponad 100 tysięcy złotych.

Myślę, że Wieniawski poprzez dodanie motywów polskich, momentami nawiązujących wręcz do Chopina, chciał podkreślić w swoim Koncercie dziedzictwo kulturowe i tradycje muzyczne kraju, który wówczas nie istniał na mapach Europy. Bruch natomiast poszukiwał charakterystycznych motywów, jakich niewątpliwie dostarczyć mu mogła muzyka ludowa Szkocji.” (Janusz Wawrowski). Polski skrzypek mówi o płycie „Brillante: Wieniawski / Bruch” (WM Poland/WMI, 2017), nagranej przez Janusza Wawrowskiego i zespół Stuttgarter Philharmoniker pod dyr. Daniela Raiskina. Wydawnictwo to powstało we współpracy z Instytutem Polskim w Düsseldorfie z okazji obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę oraz przy wsparciu Polpharmy Sp. z o. o. Na repertuar płyty składają się dwa obszerne utwory: Violin Concerto No 2 in D Minor Op. 22 Henryka Wieniawskiego i Scottish Fantasy in E-flat Major Op. 46 Maxa Brucha.

II Koncert skrzypcowy d-moll op. 22 Wieniawskiego wybrała na swój debiut płytowy Bomsori Kim (przeczytaj tu >>), więc ciekawa może być konfrontacja obu wykonań- koreańskiej skrzypaczki z polska orkiestrą i polskiego skrzypka z niemiecką orkiestrą. Wykonanie Janusza Wawrowskiego zostało zauważone przez krytyków piszących w światowych magazynach:
Tytuł płyty Janusza Wawrowskiego & Stuttgarter Philharmoniker, Brillante, zgodnie ze dosłownym i przenośnym znaczeniem tego słowa w niejednym języku europejskim (lśniący i świetlisty, ale też wspaniały i błyskotliwy), prowokuje jawne skojarzenia z wykonawczą wirtuozerią” – pisze o albumie dr hab. Iwona Lindstedt – „Absolutnie słuszne, gdyż płyta zawiera dwa reprezentatywne, XIX-wieczne jej przykłady w dziełach na skrzypce z orkiestrą. Wirtuozeria będąca jednym ze znaków rozpoznawczych epoki romantycznej, związana z rozmaitymi kontekstami ówczesnego życia społecznego, wywarła silny wpływ na niemal wszystkie formy i gatunki uprawianej wówczas muzyki. A na jej firmamencie rozbłysły prawdziwe gwiazdy„.
„… występy na granicy możliwości!” (Erica Jeal, „The Guardian”)
Tytuł albumu, ‘Brillante’, budzi skojarzenia z wirtuozowskim warsztatem wykonawczym, gdyż w programie znalazły się dwa reprezentatywne XIX-wieczne przykłady dzieł wirtuozowskich na skrzypce i orkiestrę. Wirtuozeria, przejawiająca się w różnych kontekstach życia społecznego, była jednym ze znaków rozpoznawczych romantyzmu, gdzie wywarł potężny wpływ na wszelkie formy i gatunki muzyczne, dając początek prawdziwym gwiazdom, które lśniły na muzycznym firmamencie epoki.” (IsraBox)
Polska prasa również chwaliła wykonawców:
Andrzej Dusza w ramach portalu Konińskiej Fundacji Kultury: „Brillante z francuskiego to tyle, co błyskotliwy, gdybyśmy mówili o człowieku, albo bogaty, genialny, lśniący na określenie na przykład utworu muzycznego. W przypadku płyty ‘Brillante’, nagranej przez Janusza Wawrowskiego ze Stuttgarter Philharmoniker pod batutą Daniela Raiskina, jednym słowem możemy nazwać wszystko. […]. Obydwa popularne utwory romantyczne łączy dedykacja dla hiszpańskiego wirtuoza Pablo de Sarasatego – z jednej strony, z drugiej zaś – świetna, nienaganna technicznie gra Janusza Wawrowskiego z jakże charakterystycznym dla niego ciepłym, nasyconym dźwiękiem. Płyta jest zatem ze wszech miar godna polecenia…”
Anna Dębowska dla Gazety Wyborczej napisała: „Janusz Wawrowski to najlepszy dziś polski wirtuoz skrzypiec. […] Trzeba posłuchać, jak Wawrowski gra Wieniawskiego: ciemny zmysłowy ton, ciepłe, nasycone uczuciem brzmienie. W Bruchu jest inny: w „Fantazji szkockiej” ujmuje finezyjnym prowadzeniem melodyjnych tematów, którymi jest wyraźnie oczarowany, z wdziękiem eksponuje też motywy o wyrazistym rytmie, a skrzypce pobrzmiewają czystym tonem. Nikt nie ma wątpliwości, że Janusz Wawrowski zajmuje czołowe miejsce w grupie najwybitniejszych skrzypków średniego pokolenia…”

W marcu 2021 roku Janusz Wawrowski wydał album „Phoenix[10], który łączy w parę dwa afirmujące życie koncerty skrzypcowe napisane w trudnych okresach życia ich kompozytorów: Czajkowski dochodził do siebie po katastrofalnym małżeństwie, a Ludomir Różycki przeżywał Powstanie Warszawskie 1944 roku. Janusz Wawrowski przez kilka lat rekonstruował koncert Różyckiego z dawno zaginionych fragmentów. „To wspaniałe dzieło przemówiło do mnie natychmiast… Niczym feniks powstający z popiołów, powinien się odrodzić i cieszyć publiczność na całym świecie. Dla mnie koncert jest pełen energii i życia Warszawy przed wojną i myślę, że Różycki starał się wyczarować tę pozytywną energię tak, jak pisał go w 1944 roku… Przypomina mi Gershwina czy Korngolda, zachowując przy tym czas wyraźny smak słowiański.” W nagraniu do Wawrowskiego dołącza londyńska Royal Philharmonic Orchestra i jej urodzony w Polsce stały dyrygent towarzyszący Grzegorz Nowak. Album został wydany przez Warner Classics.

Koncert Czajkowskiego od dawna jest jednym z ulubionych koncertów skrzypcowych świata. A Różyckiego? Dzieło postromantyczne, powstałe podczas Powstania Warszawskiego 1944 – nigdy za życia kompozytora nie zostało wykonane. Podczas II wojny światowej naród polski był pozbawiany tożsamości kulturowej przez siły okupacyjne nazistowskich Niemiec. Przez lata elementy partytury leżały zakopane w walizce w ogrodzie opuszczonego i zrujnowanego domu Różyckiego w Warszawie. Różycki, urodzony w 1883, studiował w Berlinie na początku XX wieku u Engelberta Humperdincka, kompozytora Hänsel und Gretel. Po I wojnie światowej, kiedy Polska odzyskała niepodległość był członkiem grupy kompozytorów (podobnie jak m.in. Szymanowski), którzy dążyli do ożywienia muzyki swojego kraju. Szczególny sukces odniosła jego muzyka do baletu „Pan Twardowski” (1920), opowieść o XVI-wiecznym szlachcicu, który zawiera faustowski pakt z diabłem. Różycki nad koncertem skrzypcowym pracował latem 1944 r. (Powstanie Warszawskie trwało od początku sierpnia do początku października). Mając już zaawansowaną partyturę w wersji na fortepian i skrzypce solo, musiał dokończyć orkiestrację i nie będąc sam skrzypkiem, aby spędzić trochę czasu ze skrzypkiem-wirtuozem, który mógł pomóc kompozytorowi dopracować partię skrzypiec. Kiedy jednak stało się jasne, że jemu i jego rodzinie grozi niebezpieczeństwo ze strony hitlerowców, Różycki postanowił uciec z Warszawy – wcześniej jednak ukrył rękopis zakopując go w swoim ogrodzie. Jednak jego dom został zniszczony, a po wojnie Różycki, nauczający i komponujący w Katowicach, pogodził się z utratą koncertu. Zmarł w 1953 r. Zakopaną walizkę odkryli robotnicy budowlani oczyszczający ruiny domu Różyckiego w Warszawie, a zawarte w niej partytury trafiły do archiwum Biblioteki Narodowej. Wawrowski od wielu lat marzył o przywróceniu do repertuaru Koncertu skrzypcowego Ludomira Różyckiego, ale dzieło to znano tylko w postaci wyciągu fortepianowego, a partytura całości uznawana była za zaginioną. Do przełomu doszło, kiedy odnaleziono kilkanaście zachowanych stron autografu wersji orkiestrowej. Umożliwiło to podjęcie prac nad rekonstrukcją całości dzieła. Nową orkiestrację opracował pianista Ryszard Bryła, zaś rewizji partii solowej dokonał sam Wawrowski. Nowe, odtworzone ze zniszczeń wojennych dzieło stało się tytułowym Phoenix’em.. Koncert Różyckiego, o lekkim nastroju, składa się z dwóch części – Andante i Allegro deciso. Brzmi tak, jakby Różycki chciał się od nich traumatycznych okupacyjnych przeżyć zdystansować. Pierwsza część jest rozlewna, melodyjna, śpiewna, rozmarzona. W części drugiej odzywają się echa muzyki popularnej, jest ona zresztą bardzo barwnie z humorem instrumentowana (trójkąt, dzwonki, dzwony rurowe, ksylofon, tamburyn, talerze, tam-tam, werbel, bęben basowy). Koncert skrzypcowy Różyckiego miał (jak sądzę) być po prostu rozrywkowy, co przecież nie musi budzić niechęć czy pomniejszać jego znaczenie dla polskiej kultury, Wawrowski wykonuje tę kompozycję z zaangażowaniem, ujawniając pełnię uczuć. Koncert Czajkowskiego zagrany jest bardzo starannie i z wyczuciem stylu, ale też ostrożność nie służy ekspresji, więc jej trochę brakuje. Kreacja w tym przypadku nie jest porywająca. Wawrowski śpiewnie oddaje linie melodyczne, robi to bardzo naturalnie. Orkiestra niestety niedomaga- jej brzmieniu brakuje blasku, swobody i właśnie- ekspresji.

Ważne magazyny muzyczne łaskawiej potraktowały płytę:
BBC Music Magazine: „Każdy, kto zachwycił się nagraniami Heifetza i Perlmana z tej czarującej części repertuaru, znajdzie olśniewające, srebrzyste wykonanie Wawrowskiego w bardzo srebrzystym wykonaniu i w tej samej klasie.”
Gramophone Magazine: „Orkiestracja z elegancką perkusją potęguje hollywoodzki klimat, grany z powagą przez Royal Philharmonic Orchestra pod dyrekcją Grzegorza Nowaka. Wawrowski swoim soczystym tonem gra koncert z polotem, rozkoszując się jego bezwstydnym przepychem.”
Materiał muzyczny został zarejestrowany w listopadzie 2019 r. Nagrania dokonano w znakomitym Henry Wood Hall w Londynie wraz z Royal Philharmonic Orchestra pod batutą Grzegorza Nowaka. Wydanie albumu wsparł Instytut Adama Mickiewicza.
Od 2018 roki Janusz Wawrowski gra na instrumencie Stradivariusa z 1685 roku [11], Ten drogocenny instrument, nazwany- „Polonia”, kupił polski mecenas sztuki Roman Ziemian. Skrzypce zostały kupione dla uczczenia 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości.

 


 

[1] Library Hall w Ochsenhausen, w ramach Landesakademie, mieszczą się sale koncertowe, w których regularnie odbywają się koncerty o randze międzynarodowej. Różne sceny w Landesakademie i poza nią oferują młodym i początkującym artystom, a także uznanym artystom z całego świata, możliwość występowania w różnych salach koncertowych i przed szeroką publicznością.

Landesakademie oferuje liczne miejsca  na koncerty, próby chóru i orkiestry, próby kameralne, próby indywidualne, sale seminaryjne, sypialnie i wiele innych. Wszystkie pokoje wyposażone są w miejsca do siedzenia i pisania. Na życzenie można otrzymać stojaki na nuty, pojedyncze instrumenty, systemy stereo lub kompaktowe, tablice, projektory, rzutniki i wiele innych. W Landesakademie dostępne są 2 sale koncertowe i 4 sale widowiskowe.

Podstawowym przedmiotem działalności akademii państwowej jest edukacja muzyczna i szkolenia. Kursy wewnętrzne w celu dalszej i zaawansowanej edukacji są oferowane uczniom, studentom i nauczycielom w formie (państwowych) kursów doskonalenia nauczycieli, dla profesjonalnych muzyków. Sale i wyposażenie Landesakademie Ochsenhausen oferują muzykom idealne warunki dla najróżniejszych muzycznych orientacji, na przykład przeprowadzania sesji nagraniowych.

[2] Stradivarius „Dancla” z 1703 roku, to instrument uosabiający typowy przypadek, w którym naruszono oryginalną etykietę Stradivari, powodując w ten sposób kilka problemów w identyfikacji instrumentu, a także w ustaleniu dokładnej daty jego produkcji… Kilku ekspertów uważa, że data została zmieniona na 1703 rok.

Obecnie te skrzypce zostały oddane do dyspozycji Linusa Rotha. Skrzypce Stradivarius „Dancla” zostały wypożyczone prze fundację muzyczną L-Bank Baden-Württemberg.

[3] Na podstawie recenzji z magazynu Pizzicato

[4] Według:

[5] Gil Shaham opowiada o skrzypcach StradivariusaComtesse de Polignac” (według: ): „Mam szczęście, że mam te skrzypce. Zostały wyprodukowane w 1699 roku, a mam je od 1989 roku. Jest jak mój iPhone, dużo mądrzejszy ode mnie [śmiech]. Po tylu latach dopiero zaczynam rozumieć, co potrafi.

Zostały zbudowane w czasie, w którym Stradivari eksperymentował z kształtami, więc jest trochę za długi. […] To nie jest Stradivariego „złoty okres”, ale wciąż brzmią niesamowicie. […] Skrzypce zaistniały we Francji gdy Hrabina Polignac była na dworze Ludwika XIV, ale była też bardzo wpływowa w weneckim życiu muzycznym. Zamówiła wiele koncertów Vivaldiego i to ona zainteresowała ‘Czterema porami roku’ publiczność Paryża. Potem skrzypce przebywały we Francji przez wiele lat, może przez kilka stuleci, a potem przejechały przez Anglię i Australię, aż w końcu znalazłem je w Chicago. Znałem poprzedniego właściciela, m.in. biznesmena i mecenasa sztuki, więc pewnego dnia zadzwonił do mnie – miałem osiemnaście lat – i powiedział ‘Gil, chcę sprzedać skrzypce, a dam ci pierwszą opcję zakupu’. Poczułem, że może to być jedyna w życiu okazja, więc zacząłem dzwonić do banków i wziąłem duży kredyt, a teraz skrzypce są moje.”

[6] 24 kaprysy na skrzypce solo Op. 1 [według: ], to napisane przez Niccolò Paganiniego pomiędzy rokiem 1802 i 1817, a opublikowane w 1819 roku najsłynniejsze kaprysy o charakterze popisowym. Kaprysy są utworzone w formie etiud, gdzie każda z nich ćwiczy różne umiejętności gry na skrzypcach (wielodźwięki, tryle, szybkie zmiany pozycji, smyczka, pizzicato lewą ręką itp.).

  1. Kaprys Nr 1 „L’Arpeggio” w E-dur – Andante, zwany „L’Arpeggio”, to kompozycja którą gra się przez wszystkie 4 struny. Utwór zaczyna się w E-dur, lecz później następuje transpozycja do e-moll, z kolei w 54 takcie występuje ponownie transpozycja do E-dur. W Kaprysie Nr 1 ćwiczona jest technika gry tzw. akordu łamanego, tj. arpeggio.
  2. Kaprys Nr 2 w h-moll – Moderato, skupia się na technice gry détaché. Składa się głównie z wielu przejść smyczka pomiędzy strunami, które ze sobą nie sąsiadują.
  3. Kaprys Nr 3 w e-moll – Sostenuto – Presto – Sostenuto, to ćwiczenie smyczka legato oraz trylowania. Przy zmianie tempa z sostenuto na presto następuje transpozycja z e-moll do E-dur, przy ponownej zmianie tempa na sostenuto ponownie występuje transpozycja do e-moll.
  4. Kaprys Nr 4 w c-moll – Maestoso, to ćwiczenie z wieloma dwudźwiękami.
  5. Kaprys Nr 5 w a-moll – Agitato, ten Kaprys skupia się na pociągnięciach smyczka techniką ricochet. Utwór znany jest z niesamowitej szybkości i bardzo wysokiej trudności technicznej. Zaczyna się i kończy fragmentem, w którym dźwięki najpierw rosną arpeggio, a potem maleją zgodnie ze skalą.
  6. Kaprys Nr 6 „Il trillo” w g-moll – Lento, nazwany „Il trillo” w którym używa się leworęcznego tremolo. Melodia jest grana równolegle z tremolo.
  7. Kaprys Nr 7 w a-moll – Posato, koncentruje się na grze techniką portato, jest w nim użyta duża ilość nut na jednym łuku.
  8. Kaprys Nr 8 w Es-dur – Maestoso, w tym kaprysie podczas gry tło muzyczne robią niższe dźwięki, wyższe grają melodię w tym samym czasie. Zawiera wiele tryli oraz wielodźwięków.
  9. Kaprys Nr 9 „La caccia” w E-dur – Allegretto, nazywany „La caccia”, głównie uczy dwudźwięków oraz gry ricochetem
  10. Kaprys Nr 10 w g-moll – Vivace, uczy głównie gry staccato, kiedy pociąga się smyczkiem w górę. Dźwięki staccato są przerywane przez wielodźwięki i tryle.
  11. Kaprys Nr 11 w C-dur – Andante – Presto – Andante, zaczyna się i kończy sekcjami, które zawierają wiele dźwięków granych jednocześnie, pomiędzy nimi znajdują się dźwięki szybko skaczących w górę i w dół skali.
  12. Kaprys Nr 12 w As-dur – Allegro, jest stworzony w stylu określanym współcześnie jako drone. Technika gry jest niezwykle ciężka, gdyż zmusza skrzypka do wyciągania palców lewej ręki na duże odległości.
  13. Kaprys Nr 13 „La risata del diavolo” w B-dur – Allegro, nazywany „La risata del diavolo”, jest to utwór zaczynający się dwudźwiękami z umiarkowaną prędkością. W drugiej części jest potrzebna niezwykła biegłość lewej ręki, swoboda przechodzenia w pozycjach oraz zsynchronizowanie z prawą ręką, która musi być wypracowana w zmianie prędkości poruszania smyczka i jednocześnie grze détaché.
  14. Kaprys Nr 14 w Es-dur – Moderato, pokazuje zdolność skrzypiec do wielodźwięków(akordów), pojawiają się trój- i czterodźwięki. Melodia imituje dźwięk fanfar.
  15. Kaprys Nr 15 w e-moll – Posato, rozpoczyna się krótkim fragmentem dwudźwięków o interwale oktawy, często występuje arpeggio.
  16. Kaprys Nr 16 w g-moll – Presto, Pierwsza część Kaprysu przedstawia motyw, wymagający od skrzypka dobrej gry prawą i lewą ręką, kontrolą smyczka, ponieważ składa się z arpeggiów które występują zarówno na sąsiednich strunach, jak i na strunach, które są od siebie oddalone, konieczna jest również swoboda w zmienianiu pozycji lewej ręki. Ponad wszystko wymaga technika jest détaché. Kaprys wydaje się być krótki, ponieważ jest wykonywany w tempie presto.
  17. Kaprys Nr 17 w Es-dur – Sostenuto – Andante, zawiera liczne trzydziestodwójki grane na strunach „A” i „E” przerywane dwudźwiękami na niższych strunach. Część środkowa jest znana z niezwykle trudnego przejścia oktawy.
  18. Kaprys Nr 18 w C-dur – Corrente – Allegro, Wstęp do tego Kaprysu to dźwięki grane na strunie „G” w bardzo wysokich pozycjach. Potem występują szybko grane dwudźwięki w interwale tercji.
  19. Kaprys Nr 19 w Es-dur – Lento – Allegro Assai, Wstęp to dwudźwięki w interwale oktawy. Następnie konieczne jest granie przejściami pomiędzy strunami „G” i „A”, następują szybkie zmiany pozycji na strunie „G”.
  20. Kaprys Nr 20 w D-dur – Allegretto, słynie z wykorzystania struny „D” jako tła muzycznego. Melodia grana jest na strunach „A” i „E”, imituje dudy. Następują szybkie przejścia szesnastek, tryle, oraz gra staccato.
  21. Kaprys Nr 21 w A-dur – Amoroso – Presto, zaczyna się bardzo ekspresywnie, jest to melodia grana dwudźwiękami w interwale Seksty. Potem następuje część szybkiego ricochet.
  22. Kaprys Nr 22 w F-dur – Marcato, odkrywa wiele dwu- i trójdźwięków przy grze Louré, następnie wdrażania poszczególne elementy ricochet, tremolo i przejścia pomiędzy strunami
  23. Kaprys Nr 23 w Es-dur – Posato, Melodia zaczyna się grą dwudźwięków w interwale oktawy. Kaprys Nr 23 jest trudny do zagrania, gdyż trzeba bardzo dobrze operować smyczkiem, szczególnie w przejściach pomiędzy strunami: skrzypek gra 3 szesnastki na strunie „G”, a następnie musi szybko przejść do gry jednej szesnastki na strunie „E”, a następnie powrócić na strunę „G”, wszystko w szybkim tempie.
  24. Kaprys Nr 24 w a-moll – Tema con Variazioni (Quasi Presto), jest to ostatni kaprys Niccolò Paganiniego z 24 Kaprysy na skrzypce solo. Dzieło, w tonacji a-moll, składa się z tematu, 11 wariacji, i finału. Jest powszechnie uważany za jeden z najtrudniejszych utworów, jakie kiedykolwiek napisano na skrzypce solo. Wymaga wielu bardzo zaawansowanych technik, takich jak granie równoległe w interwale oktawy i szybkie przesuwanie obejmujące wiele interwałów, bardzo szybkie arpeggio, pizzicato lewą ręką, wysokie pozycje i szybkie przejścia pomiędzy strunami.

[7] Wojciech Topa jest jednym z najbardziej elitarnych europejskich lutników tworzących najlepsze instrumenty smyczkowe klasy mistrzowskiej. Na jego skrzypcach grają profesjonalni muzycy i wymagający amatorzy, którzy potrzebują współczesnych skrzypiec o niezrównanej jakości. Wśród uznanych entuzjastów Topy są polski wirtuoz skrzypiec Janusz Wawrowski , który w 2008 roku umieścił go na swoim nagraniu CD „Kaprysów Paganiniego” i na płycie „Aurora”.

Wielu klientów Fiddleheada w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, Hong Kongu, Tajwanie, Brazylii i Australii kupiło skrzypce Topa. Wojciech Topa tworzy instrumenty o wyjątkowej jakości, odkąd założył swoją pracownię w Polsce w 2002 roku. Topa używa metod sięgających  XVIII wieku, aby nadać instrumentom jakość tonalną i moc tradycyjnych modeli. Z tego powodu jego instrumenty są często chwalone za ciepło i głębię. Wojciech Topa cieszy się za swoją twórczość dużym zainteresowaniem i uznaniem na arenie międzynarodowej.

[8] W oparciu o:

[9] Santo Serafin (lub Sanctus Seraphin), lutnik, który przybył do Wenecji w 1721 roku i szybko stał się jednym z największych mistrzów w mieście. Jego instrumenty cechowały się niezmiennie wysoką jakością materiałów i wyrafinowanym wykonaniem. Wybór drewna przez Serafina był niezmiennie jednym z najbardziej ekstrawaganckich spośród wszystkich XVIII-wiecznych producentów. Jego „plecy” są prawie zawsze w dwóch kawałkach oszałamiająco płomienistego klonu, a czasami używał klonu z wzorami ptasiego oka.

Etykieta, której używał Serafin, jest jedną z najbardziej ozdobnych w historii włoskiego lutnictwa. W przeciwieństwie do większości XVIII-wiecznych etykiet, które przynajmniej częściowo składano z ruchomej wkładki, etykiety Serafina były drukowane z rytej płyty. Większość instrumentów Serafina nosi nazwę producenta na dolnym żebrze. W przeciwieństwie do tradycyjnej marki, nazwa Serafin pojawia się jako jasne litery na ciemnym tle. Jedną z charakterystycznych cech instrumentów Serafin jest półkoliste nacięcie na górnym końcu pegboxa.

[10] Wedlug:

[11] Stradivarius „Polonia” (według: wawrowski.com) to pierwszy w powojennej Polsce Stradivarius i właśnie on trafił w ręce Janusza Wawrowskiego. Stradivarius – to jedno słowo wywołuje dreszcz podniecenia na całym świecie. Nie bez powodu. Stworzone przez słynnego lutnika dzieła warte są miliony dolarów. Instrumenty lutnicze tej klasy dają nieporównywalne z niczym brzmienie. Jest jedno „ale” – muszą trafić w ręce wytrawnego wirtuoza. Bywają kapryśne, niczym żywy organizm i tylko duże umiejętności pozwalają wydobyć pełnię ich możliwości.

Wiele szczegółów dotyczących tych skrzypiec owiane jest tajemnicą. W swej budowie wybiegają mocno ponad okres twórczości nazywany Amatiese. Forma instrumentu nawiązuje już do najwspanialszych egzemplarzy Stradivariego z tzw. okresu złotego jego twórczości. Pozostawały przez lata w rękach prywatnych właścicieli. Wykonywano na nich koncert tylko raz w roku. Dzięki temu jest to obecnie jeden z najlepiej zachowanych Stradivariusów na świecie. Dokładnie badania tego 333-letniego instrumentu wykazały, że wszystkie jego elementy są oryginalne. Skrzypce powstały w 1685 r., w roku narodzin Jana Sebastiana Bacha. Autentyczność skrzypiec potwierdzają certyfikaty.
Ten Stradivarius to znacznie więcej niż wspaniałe skrzypce, to ambasador naszej muzyki na świecie. Jego historia i niesamowite brzmienie budzą zainteresowanie natychmiast, kiedy tylko o nim wspomnę i kiedy tylko się pojawia!” (Janusz Wawrowski)

 


Kolejne rozdziały: