Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział czterdziesty drugi, część 1)

 

Płyty, a szerzej rzecz ujmując- dzieło muzyczne, od początków swoich dziejów podlegały krytyce muzycznej, która była i jest po dziś dzień źródłem wiedzy dla melomanów, wystarczy wspomnieć o takiej właśnie roli Roberta Schumana, piszącego recenzje dla magazynu Neue Zeitschrift für Musik. Do artykułu wybrałem wyłącznie takie płyty, wypełnione nowymi interpretacjami znanych bądź mniej znanych kompozycji, które w ostatnich dekadach XXI wieku były wielokrotnie nagradzane przez poważne periodyki specjalistyczne. Śledzenie wyróżnień płytowych może być znakomitą wskazówką dla szukających nowych odczytów klasycznych pozycji lub ciekawych świeżych spojrzeń na mniej popularne dzieła.

Główny dyrygent BBC Symphony Orchestra od 2013 roku, Sakari Oramo ma szczególne powinowactwo z muzyką swojego rodaka, fińskiego kompozytora Jeana Sibeliusa, co znakomicie nagranie „Sibelius: Lemminkäinen Suite & other works” (Chandos, wydanie w 2019 roku. Sesje nagraniowe odbyły się 22 i 23 maja 2018 w Watford Colosseum) pokazuje. Niezwykle popularną Lemminkäinen Suite tu Spring Song i mniej znana Suita z Belshazzar’s Feastdopełnia. Sibelius skomponował Suitę Lemminkäinen (zwaną też Cztery Legendy lub Cztery Legendy z Kalevali), op. 22 w latach 90. XIX wieku. Opierając się na materiale pierwotnie pomyślanym dla mitologicznej opery, Veneen luominen (Budowa łodzi), dzieło koncentruje się na postaci Lemminkäinena z fińskiego narodowego eposu Kalevala. W 1906 Sibelius skomponował dziesięć numerów muzyki okolicznościowej do sztuki Uczta Belszazzara (Hjalmara Procopé), która została po raz pierwszy wystawiona w Swedish Theatre w Helsinkach w listopadzie tego samego roku, którą dyrygował kompozytor. W następnym roku Sibelius wyodrębnił cztery części, tworząc szerzej znaną suitę orkiestrową, którą można usłyszeć w tym nagraniu.

Sakari Oramo [1] ukończył swój cykl symfoniczny Sibeliusa z City of Birmingham Symphony Orchestra ponad 15 lat temu, więc wydawnictwo Chandos jest ponownym odczytaniem dzieła fińskiego kompozytora. Płytę otwiera wczesna Lemminkäinen Suite (Four Legends), Op. 22, skomponowana w połowie lat 90. XIX wieku, ale wielokrotnie przerabiana i inspirowana epicką Kalevalą. W tych wykonaniach barwa i detal orkiestry zanurzają słuchaczy w fińskiej mitologii. Delikatne, tajemnicze smyczki pierwszej części ustępują znakomicie oddanemu ludowemu świętowaniu i namiętnej muzyce smyczkowej, gdy Sibelius maluje przybycie Lemminkäinena na nieznaną wyspę, gdzie uwodzi tysiące miejscowych kobiet, zanim mężczyźni wrócą. Dramat Lemminkäinena w Tuoneli – krainie umarłych, w której misję bohatera, by zabić mitycznego Łabędzia, przerywa zemsta ślepego pasterza (zanim wskrzesi go matka) – dobiegają końca. Orama przyjmuje kolejność środkowych części z pierwszego wykonania utworu. Ta decyzja w rękach Orama nadaje suicie przekonujący muzyczny łuk. Pojawiający się jako rodzaj snu po śmierci Lemminkäinena, Łabędź Oramo jest bardziej subtelnie zacieniony niż ważniejsza lektura Leifa Segerstama z Filharmonią Helsińską na temat Ondine. Jest przejrzysty w porównaniu z ponurą, niemal gwałtowną głębią Segerstam, podczas gdy solo z ciemnym kor anglais Alison Teale jest cudownie nieziemski, powściągliwy i niepoznawalny. Wiele wydarzyło się między stworzeniem Lemminkäinena przez Sibeliusa a skomponowaniem muzyki okolicznościowej do sztuki Uczta Belshazzara w 1906 roku – z której wydobył swój op. 51 suit orkiestrowych – m.in. tragiczna śmierć córki, kompozycja dwóch pierwszych symfonii oraz skomponowanie poematu Finlandia. Świetliste kolory, które Oramo produkuje w Suicie Lemminkäinen, są tu oddane jeszcze żywiej. Najlepiej jednak wypadają subtelne wykonania spokojnych części centralnych, Samotność i Nocturne – warto posłuchć wspaniałego fletu solo Michaela Coxa w Nocturnie.
Krytycy muzycznie wysoko ocenili płytę:
Gramophone Magazine: „Sibelius w trzech różnych, ale żywotnych trybach – nawet podstawach językowych – na których główny dyrygent BBC Symphony wnosi głębokie spostrzeżenia. Wspaniale jest usłyszeć rzadko spotykaną wiosenną piosenkę graną z pełnym przekonaniem, że jest to raczej coś więcej niż sezonowa piosenka […] Po raz kolejny zbliżamy się do serca Sibeliusa w mało prawdopodobnym miejscu.”
MusicWeb International: „Uwodzicielsko dźwięczny Sibelius, pełen koloru i charakteru; bardzo imponujące nagranie.”
Sunday Times:  „Jest to pierwsze nagranie Oramo Sibeliusa z BBC SO, a jego orzeźwiające tekstury strun i dęte solówki ożywiają bogatą muzykę legend Lemminkainena.”
Classicalsource.com: „Jest to pierwsze nagranie Oramo Sibeliusa z BBC SO, a jego orzeźwiające tekstury strun i dęte solówki ożywiają bogatą muzykę legend Lemminkainena.”
The Arts Desk: „Wartości produkcyjne Chandos są dumne z Oramo i BBC Symphony Orchestra, a ciepła akustyka Watford Colosseum ładnie uchwycona. Zwycięzca.”

Album był wielokrotnie nagradzany bądź wyróżniany: Presto w grudniu 2019, Discs of the Year Limelight w sierpniu 2019, Joker Crescendo w sierpniu 2019, Gramophone Editor’s Choice w lipcu 2019,  ArkivMusic w lipcu 2019, Best of Music Island Recommends w czerwcu 2019,  MusicWeb Recording of the Month w czerwcu 2019 i Presto Disc of the Week w czerwcu 2019.

 

„The Wooden Prince” i „The Miraculous Mandarin” [2] to – obok opery „Bluebeards Castle” – jedyne dzieła sceniczne Béli Bartóka. Odcinają się one od bardziej abstrakcyjnego i często wyraźniej ludowego charakteru muzyki, który kojarzony jest z kompozytorem. Są to jednak wielkie osiągnięcia, które na różne sposoby podkreślają pomysłowe wykorzystanie przez Bartóka nowoczesnej orkiestry. Osadzona w zaczarowanym lesie The Wooden Prince jest oparta na bajkowym libretto z udziałem księcia i księżniczki. Oboje są poddawani różnym próbom, ale pod koniec baletu mogą się spotkać i żyć – jak zakładamy – długo i szczęśliwie. W przeciwieństwie do tego, The Miraculous Mandarin rozgrywa się w miejskim burdelu, w którym trzech rabusiów zmusza dziewczynę do uwodzenia mężczyzn, aby mogli ich pokonać i zabić. Tematyka i walory erotyczne znacznej części muzyki wywołały skandal na premierze w 1926 roku, a partytura przez długi czas wykonywana była przede wszystkim w słyszalnej na obecnej płycie krótszej wersji koncertowej, wykonanej przez zespół Helsinki Philharmonic Orchestra pod dyr. Susanny Mälkki. Płytę nagrano w maju 2017 (The Wooden Prince) i lutym 2018 (The Miraculous Mandarin), a wydaną w maju 2019 roku przez  wytwórnię BIS.

Nagrania zgromadzone na płycie „The Wooden Prince” / „The Miraculous Mandarin” były wielokrotnie wyróżniane: ICMA  Award Nomination w listopadzie 2019, Fono Forum 5 w pażdzierniku 2019, Klassik Heute w lipcu 2019, Diapason 5 w lipcu 2019, Scherzo Excepcional w październiku 2019, Telerama ffff w sierpniu 2019, Joker Crescendo w czerwcu 2019, Pizzicato 5 w czerwcu 2019, MusicWeb Recording of the Month w czerwcu 2019.

Krytycy poważnych magazynów muzycznych wyrażali się o płycie pozytywnie, na przykład:
Żałuję, że ten krążek nie zawierał kompletnego Cudownego Mandaryna, a tylko Suitę Koncertową, zwłaszcza że odczytanie Susanny Mälkki ma wiele do zaoferowania. Wywołuje błyskotliwą, zdyscyplinowaną rytmicznie grę Filharmonii Helsińskiej i chociaż w jej opisie miejskiego zgiełku w pierwszych minutach brakuje ochrypłej drapieżności, jak w słynnej relacji Dorati’ego z połowy lat pięćdziesiątych (a czyż nie?), jej uważna dbałość o dynamiczne gradacje ukazuje bogactwo detali fakturalnych i kolorystycznych. Zauważ, że odnajduje nawet nutę melodyjności w gryzącej, rytmicznej figurze smyczków, zaczynając od 0’39”. Mälkki jest również świetną gawędziarką, która ożywia postacie – nadętego starego rozpustnika, nieśmiałego studenta, a zwłaszcza tajemniczą centralną postać kobiecą. Nieśmiały pierwszy taniec dziewczyny dla Mandaryna jest naprawdę delikatnie narysowany, na przykład, z porywającymi (i Ravelian) przezroczystymi smyczkami (posłuchaj w 0’41” na ścieżce 18). Mam przeczucie, że Mälkki byłaby w swoim żywiole w upiornych końcowych scenach Mandaryna (wycięta ze Suity); ale skrócona wersja robi miejsce dla Drewnianego księcia, a to oszałamiające dzieło sprawia, że kompromis jest opłacalny.”- (Gramophone)
The Wooden Prince Bartóka to unikat  w dorobku kompozytora, sugestywna, ekspansywna partytura baletowa, która zaskoczy każdego, kogo onieśmiela jego bardziej szorstka muzyka. Oparty na scenariuszu wymyślonym przez Bélę Balácza, z którym Bartók współpracował przy ‘Zamku Sinobrodego’,  ‘Drewniany książę’ jest łagodniejszy, to bajka o pogoni zakochanego księcia za księżniczką. Sfrustrowany jej brakiem zainteresowania tworzy namiastkę lalek, którą ożywia psotna wróżka. Pierwsze minuty partytury są olśniewające, ludowe powtórzenie inauguracji Das Rheingold, a późniejsza muzyka łączy żarliwy romantyzm z groteską. Jest tak wiele rozkosznych chwil, moim ulubionym jest zawrót głowy Księżniczki pędzącej na spotkanie ze swoim drewnianym zalotnikiem, jego niezdarny, mechaniczny taniec przedstawiony jest do perfekcji. Miłość, jak można przewidzieć, zwycięża, ostatnie strony Bartóka to wspaniały obraz łagodnego, zalesionego krajobrazu. Nagrania są rozczarowująco skąpe, więc dobrze jest powiedzieć, że błyskotliwy występ Susanny Mälkki w Filharmonią Helsińską jest znakomity i świetnie zaprojektowany. Uzupełnieniem dla Mälkki jest suita z  The Miraculous Mandarin, grana z dużą dozą okrucieństwa i bezwładności. Zapomniałem, jak bardzo ta partytura brzmi jak o wiele mroczniejszy wariant optymistycznej, współczesnej-  Suity tanecznej Bartóka: ogłuszające dźwięki puzonu przedstawiające przybycie Mandaryna, praktycznie cytowane w krótszej pracy. Podobnie jak w przypadku ‘Rite’ Strawińskiego,  błyskotliwość muzyki idzie w parze z dość nieprzyjemnym scenariuszem; ta muzyka jest ekscytująca, nawet jeśli nie jesteś świadomy tego, co przedstawia”.- (Graham Rickson, The Arts Desk)
Filharmonia w Helsinkach i dyrektor muzyczna Susanna Malkki opowiadają swoją historię za pomocą przenikliwego, wrażliwego frazowania, z subtelnym dawaniem i braniem, które sprawia, że praca jest atrakcyjna i absorbująca”. – (American Record Guide)
Wspomagana ciepłym, szczegółowym brzmieniem BIS orkiestra z Helsinek w pełni wykorzystuje ten kolorowy gobelin orkiestrowy, a jej główna dyrygentka Susanna Melkki udowadnia, że est biegła w balecie. Poprzez kształtowanie partytury opowiada konkretną historię z dramatycznymi punktami kulminacyjnymi, a w jej rękach tańce brzmią znakomicie tanecznie.” – (Fanfare)
Pierwsza płyta HSO z dyrygentką Susanną Mälkki, jednocześnie pierwsza w obiecanej trylogii Bartóka dla BIS, dobrze wróży na przyszłość.” – (HBL)
„…muzyka jest jeszcze bardziej orgiastyczna niż w suitach, ale nawet tutaj lapidarna zaciekłość muzyki graficznie zapowiada ostateczny wynik. Orkiestra reaguje ze znaczną wirtuozerią na reżyserię Susanny Mälkki, a w nagraniu znakomicie radzi sobie z jaskrawą, ponurą orkiestracją dysonansowej muzyki”. – (Musicweb International)
W siedmiu tańcach i sześciu łączących częściach ‘Księcia’, Mälkki rozwija pogląd na dzieło, które rozświetla ciemne strony i które, po prostu ze względu na swoją często zmniejszoną dynamikę, sprawia, że ​​‘śmieją się włosy na karku’. Z drugiej strony nie polega na efekciarskim przesadnym podkreślaniu przerażających dźwięków, ale zawsze pozwala orkiestrze grać w dobrym stylu” – (Pizzicato)
Z planowanej serii trzech płyt z twórczością Bartóka, Helsinki City Orchestra otwiera współpracę BIS „Drewnianym Księciem”, który został przez Susannę Mälkki w bardzo staranny sposób, umiarkowanie scharakteryzowany i lekko potraktowanych interpretacji utworów. Pięknie przedstawione zostały specjalne barwy i połączenia tonalne, kulminacje nabierają rozmachu i ciepła… Wspaniała płyta!

 

Skomponowany w 1911 roku „Bluebeards Castle[3] (Zamek Sinobrodego) jest jedyną operą Béli Bartóka – radykalnym arcydziełem, które zapewniło sobie miejsce obok innych nowatorskich dramatów muzycznych tego samego okresu, od „Peleasa i Melizandy” Debussy’ego po „Wozzecka” Berga. Planując napisać jednoaktową operę, Bartók zdecydował się na libretto Béli Balázsa z surrealistycznymi i makabrycznymi tematami, które wkrótce pojawią się w jego dwóch baletach, „The Wooden Prince” i „The Miraculous Mandarin”. Głównym źródłem tekstu libretta była sztuka Maeterlincka, o makabrycznej opowieści Perraulta o Barbe-Bleue, złowrogiej, ale dziwnie uwodzicielskiej zabójczyni żon. Balázs przekształcił jednak dramat w coś, co nazwał „misterium”, a jego stylizacja opowieści przenosi ciężar dramatu na scenografię i muzykę. Jednoaktówka koncentruje się na sukcesywnym otwieraniu siedmiu drzwi zamku, a muzyka Bartóka przedstawia horror zakrwawionej sali tortur, stalową moc zbrojowni i blask klejnotów w skarbcu, a także wzajemne oddziaływanie coraz bardziej gorączkowe pytania Judit i wyzywające odpowiedzi Sinobrodego.
Susanna Mälkki i Helsińska Orkiestra Filharmoniczna z solistami Miką Karesem (Bass) i Szilvią Vörös (mezzo-sopran) udowodnili już swoje kwalifikacje, bo płyta z partyturami baletowymi Bartóka została wybrana Płytą Tygodnia w Przeglądzie Płyt BBC Radio 3 i zdobyła najwyższe noty w: ICMA Award Nomination w listopadzie 2021, Classica 4 w sierpniu 2021, Diapason 5 w lipcu 2021, Telerama ffff w lipcu 2021, Klassik.com EDR w czerwcu 2021, MusicWeb Recording of the Month w czerwcu 2021,  ArkivMusic w kwietniu 2021, Best of Pizzicato 5 w marcu 2021. Płyta zdobyła nagrodę Grammy Awards w grudniu 2021.

Bluebeards Castle”, została nagrana podczas publicznych występów i dodatkowych sesji w styczniu 2020 roku w Helsinki Music Centre (Finlandia,. natomiast wydana w 2021 roku przez wytwórnię BIS.

Jednym z najistotniejszych przedsięwzięć operowych XX wieku jest „Bluebeards Castle(Zamek Sinobrodego) Béli Bartóka [4]. Opera jest ograniczona do jednego aktu i trwającego mniej więcej godzinę. Ta jedyna opera Bartóka nosi aurę misterium, motywowanego silnymi nurtami symbolicznymi i surrealistycznymi. Oparta na libretto Béli Balásza, które ujmuje tylko dwie dramaturgiczne postaci w rolach śpiewających, księcia Sinobrodego i jego świeżo poślubioną żonę Judith, ważna jest orkiestra, będąca personifikacją mistycznego zamku i podświadomości. Mimo że wizualny wpływ pojawienia się trzech byłych żon Sinobrodego w niemych rolach i że są nieobecne w słuchowej postaci, opera jest atrakcyjna do realizacji płytowej dzięki partyturze Bartóka. Po wydaniu albumu „The Wooden Prince / The Miraculous Mandarin Suite” Orkiestra Filharmonii Helsińskiej i dyrygentka Susanna Mälkki nagrali „Zamek Sinobrodego”- drugą odsłonę projektowanej trzytomowej serii Bartók’a dla wytwórni BIS. Scenę wyznacza narrator, odzwierciedlając ambiwalencję pomiędzy postrzeganym dramatem scenicznym, a tym rozgrywającym się w naszej psychice. Narracja, łagodnie wypowiedziana w oryginalnym węgierskim przez Gézę Szilvaya, trafnie przygotowuje scenę dla rozwoju dramatu. Orkiestra wchodzi cicho, powoli przesuwającymi się liniami smyczków przywołującymi rodowe wyobrażenia dźwiękowe zamku, jakby wyłaniające się z mgieł. Po pewnej chwili pojawiają się pierwsze motywy dęte drewniane, sygnalizujące przybycie Sinobrodego i Judith. Ich wstępna dyskusja prowadzi do właściwej akcji, symbolicznej gry siedmiorga drzwi, w której każde otwarcie popycha dramat jeszcze głębiej w samą duszę zamku. Gdy drzwi się otwierają, jedne i następne, orkiestra tworzy obrazy, które śpiewacy mogą kontemplować, w wyniku czego powstaje seria najbardziej fantazyjnych (i sugestywnych) muzycznych obrazów. Na nowej płycie Mälkki i Helsinki Philharmonic wydają się fantastycznymi gawędziarzami, przekształcając porywającą partyturę Bartóka we wspaniałe byty dźwiękowe. Zaskakujące ostinati wprowadza do makabrycznej sali tortur Sinobrodego, znajdującej się za pierwszymi drzwiami. Po początkowym szoku tkanka muzyczna zostaje przekształcona w kontemplacyjny dialog Judith i Sinobrodego, schemat powtarzany przy każdym otwarciu. Przejmujący mosiężni heroldowie prowadzą do zbrojowni, wypełnionej zakrwawioną bronią. Za trzecimi drzwiami migoczące tekstury orkiestrowe przywołują obrazy klejnotów i pereł. W miarę jak harmonia staje się coraz bardziej dysonansowa, Judith odkrywa ślady krwi na bogactwach. Wstęp do ogrodu zamkowego zdobią quasi-impresjonistyczne faktury orkiestrowe. Jednak muzyka szybko nabiera fantasmagorycznego tonu, gdyż w oczy uderza rosa krwi na płatkach. Dramat narasta, gdy śpiewacy i orkiestra zbliżają się do centralnego punktu kulminacyjnego opery- do rozległego i pięknego Królestwa Sinobrodego. Potężny wybuch tutti C-dur, wspaniałe widoki na ziemie królestwa odziane są w pełni orkiestrowego majestatu, wspieranego przez organy. Wprowadzona przez Sinobrodego orkiestra prowadzi uroczystą procesję w promienną, nasłonecznioną krainę. Jednak przy bliższym przyjrzeniu się na niebie pojawiają się chmury z krwistoczerwonymi podszewkami. Po otwarciu pięciu drzwi zamek jest teraz oświetlony, ale widok nie jest pozytywny. Muzyczny łuk Bartóka znów zaczyna ciążyć, a partytura pogrąża się głęboko w mrocznych nurtach z odkryciem kałuży łez za szóstymi drzwiami. W orkiestrze martwe powolne przypływy i odpływy dźwiękowe kontrastują z powierzchniowymi pasażami, gdy partie instrumentalne przygotowują scenę do kluczowego dialogu między Judith i Sinobrodym. Zmuszona przez własną wewnętrzną maszynerię opera otwiera siódme drzwi. W środku ukryte są trzy byłe żony Sinobrodego. Zafascynowana Judith dołącza do nich, gdy eskortują ją do ich komnaty. Gdy drzwi się zamykają, muzyka otwierająca powraca, doprowadzając rytualny łuk partytury do mrocznego końca.
Jako Sinobrody i Judith, Kares i Vörös tworzą idealną parę wokalną. Zawsze po tej samej stronie, zarówno muzycznie, jak i dramatycznie, ich podróż w nieuniknione jest zakorzeniona w najbardziej porywającej dramaturgii, poddając się znakomitej realizacji wokalnego pisania Bartóka. Obaj soliści, z wzorową wrażliwością na nieodłączną siłę wyrazu partii głosowych, wspaniale skupiają się na wysublimowanym detalu, co skutkuje wykonaniem wspólnej, urzekającej intymności. Linie wokalne i orkiestrowa tkanina są odpowiednio wyważone, a śpiewacy i instrumentaliści pięknie zestrojeni, odsłaniając wszystkie drobne szczegóły dramatu. Ogólny dźwięk jest cudownie przejrzysty, ustępując miejsca fascynującej intymności i niesamowitej intensywności. Oprócz scenicznego muzykowania, złowieszcze westchnienia zamku, wskazane w partyturze, pojawiają się mrożąco w oddaleniu od widowni, wspaniale potęgując dramaturgię. Podobnie jak w przypadku ich wspaniałego, niedawnego nagrania III Koncertu fortepianowego Bartóka z Andreasem Haefligerem, Mälkki i Filharmonikami Helsińskimi przekazują partyturę orkiestrową z niesamowitym wglądem, rzucając nowe światło na niezliczone szczegóły, często gubione w mniej skupionym wykonaniu. Orkiestra Filharmonii Helsińskiej, z basistą Miką Karesem i sopranistką Szilvią Vörös, dają występ niezwykły, stanowiący wspaniały dodatek do światowej dyskografii „Sinobrodego”. Nowy album przedstawia szczegółowe, dobrze przemyślane połączenie nagrań na żywo i w studiu o fascynującej intensywności, cudownie podane na płycie przez precyzyjną inżynierię i elokwentną postprodukcję zespołu BIS.

 

Na dwóch bardzo cenionych płytach Susanna Malkki i jej muzycy z Helsińskiej Orkiestry Filharmonicznej [5] wydali nagrania trzech partytur Beli Bartoka– The Miraculous Mandarin, The Wooden Prince i Bluebeard’s Castle. Wszystkie te kompozycje zostały napisane przed 1918 rokiem, a więc należą do późnych arcydzieł orkiestrowych fińskiego kompozytora. Skomponowana w 1936 roku dla Bazylejskiej Orkiestry Kameralnej Music for Strings, Percussion and Celesta to jeden z najczystszych przykładów dojrzałego stylu Bartoka, będący syntezą muzyki ludowej, klasycyzmu i modernizmu. Od razu rzuca się w oczy niezwykła instrumentacja: dwie orkiestry smyczkowe siedzące po przeciwnych stronach sceny, z instrumentami perkusyjnymi i klawiszowymi pośrodku i z tyłu. W 1940 roku, podczas II wojny światowej, Bartok wyemigrował do USA, gdzie początkowo miał trudności z komponowaniem. W 1943 otrzymał jednak prestiżowe zamówienie od Boston Symphony Orchestra i w niespełna osiem tygodni skomponował Koncert na orkiestrę. Opracowywał w nim kontrasty między różnymi sekcjami orkiestry, a solistyczne potraktowanie tych ugrupowań było powodem, dla którego nazwał utwór koncertem, a nie symfonią. Płytę „Bartok: Concerto for Orchestra”, wydała wytwórnia BIS w 2021 roku, natomiast nagrań dokonano: 30 maja i 1 czerwca 2018 (Koncert); 27, 28 i 31 maja 2019 (Music for Strings, Percussion and Celesta) w Helsinki Music Centre (Finlandia).

Dwa poprzednie nagrania [6] – „Bluebeard’s Castle” oraz „The Wooden Prince / The Miraculous Mandarin Suits” – zebrały świetne oceny prasy fachowej, więc musiało zaciekawić wykonanie dwóch arcydzieł, znajdujących się w repertuarze omawianej płyty przez ten sam zespół. Orkiestrowe wykonanie w obu utworach jest znakomite: smyczki grają z godną pozazdroszczenia jednomyślnością i szeroką gamą kolorów i odcieni. Inżynierowie BIS zapewniają, że harfa jest dobrze ustawiona w równowadze orkiestrowej, co podkreśla wyrafinowanie orkiestracji Bartóka – wspaniały przykład można usłyszeć w drugiej części Music for Strings, Percussion & Celesta. Solowe instrumenty dęte drewniane mają mnóstwo charakteru, podczas gdy zespołowy chór dęty jest nieskazitelnie nastrojony i cudownie wyważony, dzięki czemu kontrmelodie, często gubione w innych nagraniach, są wyraźnie słyszalne. Blachy grają z ostrymi atakami, poślubione obfitym bogactwem, szczególnie błyskotliwa jest druga i końcowa część Koncertu. Zapis polifoniczny w obu utworach jest wyraźnie nakreślony, podobnie jak zgrupowania instrumentalne w Music for Strings, Percussion & Celesta. Filharmonia Helsińska zawsze była zespołem godnym podziwu, ale ich wydawnictwa w ciągu ostatniej dekady, zawierające szeroki wachlarz repertuaru, pokazują, że są jedną z najlepszych orkiestr w Europie. Wydaje się więc, że wszystko jest na miejscu dla wydania wyjątkowej płyty: inteligentny i wrażliwy dyrygent prowadzący fantastyczną orkiestrę, nagrany w super-audio BIS. W tych przedstawieniach jest kilka momentów, w których muzyka została oswojona, podczas gdy powinna być bardziej dzika. Szczególnie trafnym przykładem jest ostatnia część Music for Strings, Percussion & Celesta. Ale to nie tylko kwestia szybszych temp, tworzy to „krawędź” energii, której czasami brakuje w tej nowej produkcji. Fiński spektakl po prostu operuje niższą temperaturą emocjonalną. Podejście Mälkki przynosi większe korzyści w powolnych ruchach. W pierwszej części MSPC odnajduje prawdziwie niepokojącą atmosferę. Kolejnym punktem kulminacyjnym jest wieczorna muzyka III części Koncertu, której nastrojowa i niepokojąca atmosfera drzemie w pamięci jeszcze długo po zakończeniu muzyki. A „Intermezzo” z Koncertu jest szczególnie poruszające, ponieważ Mälkki tworzy bardziej ponury nastrój w wolniejszych partiach, przez co nagłe zakłócenie przesterowanej muzyki marszowej wydaje się jeszcze bardziej groteskowe. Tempo również może budzić niepokój.
Podsumowując- Susanna Mälkki i jej Filharmonia Helsińska oferują występy, które są (jednak) jednocześnie satysfakcjonujące, olśniewające i indywidualne. Jest równowaga, a nawet elegancja, w podstawowej dobrej postawie tych interpretacji, trzymanej na napiętej wodzy, z przesunięciami energii doskonale kontrolowanymi i niewzruszonymi technicznymi doskonałościami noszonymi nonszalancko. Elementy konwersacyjne, frazy przypominające mowę, różnorodność faktur… To wszystko jest na płycie. Gra muzyków jest znakomita, często wirtuozowska, podczas gdy koncepcja Pani Mälkki łączy wyobraźnię kompozytora w jego najjaśniejszym i najciemniejszym wydaniu z niemal Mozartowskim poczuciem strukturalnej równowagi. Tekst w książeczce dołączonej do płyty, autorstwa Arnolda Whittalla jest wzorowy.. Nagrany dźwięk jest znakomity, czysty, ale nie aptekarski, z namacalnie antyfonicznymi sekcjami skrzypiec. To świetne nowe nagranie może być właśnie tym czego potrzebuje meloman.

Płyta była wielokrotnie nagradzana, między innymi przez: Gramophone Editor’s Choice w grudniu 2021, BBC Music Choice w grudniu 2021, MusicWeb Recording of the Month w grudniu 2021, Classicstoday.com 10/10 Music w listopadzie 2021, Island Recommends w październiku 2021.

 

Masaaki Suzuki [7] ma ugruntowaną pozycję jako wiodący autorytet w twórczości Bacha, zarówno jako dyrektor Bach Collegium Japan, jak i jako organista i klawesynista. W ostatnich latach występuje również przed wybitnymi orkiestrami na całym świecie, dyrygując jednak repertuarem tak zróżnicowanym jak Britten, Fauré czy Mahler. Na swoje pierwsze nagranie repertuaru XX wieku, Suzuki zdecydował się na współpracę z uznaną Tapiola Sinfonietta w programie poświęconym wyłącznie Strawińskiemu.

Płyta „Pulcinella Suite / Apollon Musagete / Concerto In D For String Orchestra” (nagrana w Tapiola Concert Hall w kwietniu 2015, wydana przez BIS w 2016 roku) zaczyna się od muzyki dla Pulcinelli – tu w zaprojektowanej przez kompozytora suity koncertowej – którą Strawiński określił później jako „objawienie, dzięki któremu cała moja późniejsza twórczość stała się możliwa”. Pulcinella została zamówiona w 1919 roku przez rosyjskie balety, dla których Strawiński napisał już „Ognistego ptaka”, „Pietruszkę” i „Święto wiosny”. W tej adaptacji commedia dell’arte libretto z początku XVIII wieku zostało oparte na istniejącej muzyce, początkowo przypisywanej Pergolesiemu, chociaż zawiera również materiał innych kompozytorów barokowych. Jednak podejście Strawińskiego nigdy nie jest podejściem wiernego transkrybenta: w Pulcinelli materiał jest pochylony harmonicznie, rytmicznie i fakturalnie w sposób przypominający kubizm – i to właśnie Picasso zapewnił wystrój i kostiumy na pierwsze przedstawienie baletu. Neoklasyczny (lub neobarokowy) duch przez długi czas pozostawał istotną częścią warsztatu kompozytorskiego Strawińskiego, o czym świadczą także dwie pozostałe prezentowane na omawianej płycie prace. Formalny projekt Koncertu D, skomponowanego około 25 lat po Pulcinelli, oddaje hołd barokowym concerti grossi Vivaldiego i Bacha, podczas gdy partytura baletu „Apollon musagete” (znanego również jako „Apollo”) zawiera nawiązania do muzyki francuskiej XVII-XVII. i XVIII-wiecznej – ale są też echa Czajkowskiej bujności w dziele bogato obsadzonym na orkiestrę smyczkową, często dzieloną, z licznymi rozróżnieniami na linie solowe i tutti.
Można by sądzić, że znany ze znakomitych realizacji bachowskich Masaaki Suzuki będzie „Pulsinellę” sprzedawać wyłącznie opierając się na znakomitej reputacji. Jednak Suzuki nie jest pierwszym specjalistą od jednej epoki muzycznej, który odskoczył od swojej dotychczasowej specjalizacji i to ze skutkiem dobrym. Japoński dyrygent (organista i klawesynista) podejmując się poprowadzenia zespołu Tapiola Sinfonietta, najwyższej klasy małej orkiestry z siedzibą w mieście Espoo, koło Helsinek, zapewnił sobie nagrania w wspaniałej sali koncertowej, co zespół nagraniowy z BIS, rozsądnie rozmieszczając mikrofony, miał ułatwione zadanie dla stworzenia bardzo dobrego nagrania. Miał być dźwięk przestrzenny? I jest przestrzenny! Miał być dźwięk przekonujący? I jest! Zresztą BIS zwykle zapewnia doskonałą jakość techniczną nagrań.  Wobec tego można powiedzieć, że te występy są satysfakcjonujące… Nie, więcej tym nagraniom się należy, bo: „Apollo” jest niezwykle piękny, klasycznie potraktowany balet, niepodobny do niczego, co napisał Strawiński. Gdy dyryguje Suzuki brzmi jak poezja- to na przemian smutny i radosny, powolny taniec, którego każda część ma melodyjną subtelność. „Concerto In D” to witalne i melodyjne dzieło, dwanaście minut niebanalnych rytmów i melodii. „Pulcinella” jest tylko suitą, więc problem powstaje- kiedy meloman przyzwyczai się do pełnego działa z głosami, trudniej będzie się cieszyć tą skróconą wersją partytury, ale jeśli słucha odczytania  Jest to jednak utwór żywy i żywotny, być może najlepsze z inspirowanych barokiem dzieł Strawińskiego. Suzuki przekazuje wiele Masaaki Suzuki to „szkoda” będzie dużo mniejsza. Podsumowując „Pulcinella Suite / Apollon Musagete / Concerto In D For String Orchestra” wtórni BIS to zestaw atrakcyjnych występów, którym nie brakuje blasku, choć interpretacja pana Suzuki jest może zbyt zachowawcza,
Krytycy, poza wyjątkami, wysoko ocenili płytę, podobnie jak w dwu przypadkach:
Erica Jeal z The Guardian: „Masaaki  Suzuki pozostaje najsilniej związany z własnym Bach Collegium Japan, ale równolegle rozwija karierę dyrygencką z dala od zespołu i kompozytora. Ten dysk, całkowicie- Strawiński, znajduje go z fińskim zespołem Tapiola Sinfonietta . W wykonaniu suity z Pulcinelli, baletu Strawińskiego, który skomponował partytury z początku XVIII wieku, jest barokowa wrażliwość – Suzuki sprawia, że każda nuta ma znaczenie, ponieważ poszczególne wersy łączą się i konkurują, być może kosztem naturalnego, klasycznego liryzmu muzyki. I tak, chociaż jest rześki i przyjemnie empatyczny, wydaje się, że występ utrzymuje wieko obfitości muzyki . Podobnie zarówno Apollon Musagete, jak i Koncert w D może brzmieć bardziej przewiewnie i bardziej płynnie, ale w tych smyczkowych mini-arcydziełach Sinfonietta brzmi ziemiście i ogniście, a dwa z czterech elementów to zdecydowanie coś, z czym warto się pogodzić.”
Fritz Balwit z Audiofile Audition: „Rewelacyjny występ w brzmieniu high-definition […] Główną atrakcją jest tu suita ‘Pulcinella’, która jest dziełem cudownego wynalazku. Znużonym frazesem jest wskazywanie, że należy on do „klasycznego” ponownego odkrywania przeszłości przez kompozytorów; Zupełnie niepodobny do innych dzieł z tego okresu. W rzeczywistości brzmi bardziej wiecznie świeżo niż ‘The Rite Of Spring’ czy ‘Firebird’. Być może stanowi arcydzieło gatunku najlepiej nominowanego „komiks wzniosłości”. Każda z części wyznacza radykalnie indywidualny charakter muzyczny związany z Commedia dell’arte. Nawet bez baletu powstaje silny efekt wizualny, który uzupełnia teatralny taniec. Wielkim osiągnięciem wybitnych inżynierów BIS jest wzmocnienie indywidualności instrumentów głębią i precyzją obrazu dźwiękowego. Instrumenty dęte drewniane nigdy nie brzmiały lepiej niż na Serenacie czy spektakularnym Finale. W bezdźwięcznym Vivo, dolne struny i puzon wprowadzają dzień w niezrównany, farsowy efekt. W takich czasach wierzy się, że dzieło o tak niezapośredniczonej sile komunikacyjnej może za jednym zamachem ożywić muzykę klasyczną. […] Można sobie wyobrazić, że Suzuki czerpał z występu tyle samo radości, co jego wdzięczna publiczność. Zwłaszcza po długim zaangażowaniu w głębię i transcendentalne implikacje Bacha, jego batutą nie jest już instruktor, ale raczej czarodziej, wyczarowujący kapryśną lalkę. Ale następny jest Apollon Musagete , który jest naprawdę bardzo innym dziełem. Z żalem widać, jak grający na dętych instrumentach opuszczają scenę na rzecz smyczków […] Jednak ufamy inżynierom, że zapewnią nam żywy pejzaż dźwiękowy dla bardziej niż zdolnych graczy smyczkowych. Kiedy postać Apollona wkracza […] mamy do czynienia z rzadkim osiągnięciem w zakresie wierności skrzypiec. Z kołysania się pierwszych skrzypiec można po prostu dostrzec lekki efekt Dopplera. Po tej chwili zachwytu następuje rozproszona zaduma trzech Muz, w której znajduje się właściwe dla tytułu Pas d’action. Wygląda na to, że Apollon ma żmudne zadanie uporządkowania trzech muz: „tańca, mowy i śpiewu”. Chwilę temu byliśmy na tyle szczęśliwi, że daliśmy tańcowi dionizyjską swobodę, ale tu panuje powściągliwość. Następują wariacje i utwór posuwa się do przodu bez spektaklu czy nawet niezwykłego wydarzenia. Strawiński powiedział kiedyś: ‘jeśli w mojej muzyce zabrzmi naprawdę tragiczna nuta, ta nuta jest w Apollo’. […] ‘Koncert w D’ przyjeżdża tym samym klasycystycznym pociągiem co ‘Apollon’, ale tutaj jest jeszcze większe poczucie czasu. Podążając za słynnym dialogiem między fis, który generuje większość napięcia w krzepiącym Vivace, muzyka wydaje się angażować w antynomie modernizmu i muzyki filmowej połowy wieku. […] Z pewnością jest to rzadka demonstracyjna płyta SACD dla najbardziej wymagających audiofilów. Dla entuzjastów muzyki klasycznej całkiem dobra, jeśli Masaaki Suzuki zajęty angażuje najlepsze zespoły w prace daleko od swojego Królestwa Bacha. Dla fanów Strawińskiego nie może być lepszej okazji, aby ponownie odwiedzić neoklasyczny okres tego niezwykłego, ale kłopotliwego rosyjskiego kompozytora…”

Płytę wyróżnili: BBC Radio 3 Building a Library w lutym 2021, Prise de Son d’Exception w październiu 2016, Diapason 5 we wrzesniu 2016, Klassik Heute 10 w czerwcu 2016, SA-CD.net 5 Stars w maju 2016,  Music Island Recommends w marcu 2016.

 

W 1892 roku, kiedy Camille Saint-Saëns [8] zaczął grać w swoim Trio fortepianowym nr 2, minęło prawie 30 lat od jego pierwszego, szeroko cenionego dzieła z tego gatunku, jego op. 18. W międzyczasie wielu kolegów uważało kompozytora za beznadziejnie staromodnego. Pisząc trio, Saint-Saëns pozostał wierny swoim zasadom jako kompozytor, dążąc do równowagi i przejrzystości oraz unikając chromatyki, która stała się tak rozpowszechniona po Wagnerze. Jest to jednak dzieło nadspodziewanie osobiste, odlane w niezwykłej formie symetrycznego łuku w pięciu częściach: dwa treściwe i dramatyczne Allegro oprawiają w ramy trzy części krótsze, bez właściwego scherza i części prawdziwie wolnej. Około 20 lat później, na krótko przed wybuchem I wojny światowej, Maurice Ravel przystąpił do komponowania własnego trio fortepianowego, mimo przekonania, że perkusyjny dźwięk fortepianu i ciągły śpiew instrumentów smyczkowych są zasadniczo nie do pogodzenia. Według Ravela, tylko Saint-Saëns – którego bardzo podziwiał – zdołał rozwiązać ten problem. Jeśli Saint-Saëns był inspiracją dla Ravela podczas komponowania Tria fortepianowego a-moll, to były też inne wpływy: utwór powstał podczas pobytu w Kraju Basków, gdzie urodził się Ravel, a temat otwierający pierwszą część pokazuje to, co on sam nazwał „kolorem baskijskim”, posługując się charakterystycznymi rytmami zortziko. Oba utwory wykonuje na płycie „Ravel / Saint-Saens: Piano TriosTrio Sitkovetsky’ego, które wcześniej zdobyło wielkie uznanie dzięki nagraniom Mendelssohna, Beethovena i Dvoráka. Nagrań dokonali: Alexander Sitkovetsky (skrzypce), Isang Enders (wiolonczela) i Wu Qian (fortepian) 1 i 4 września 2019 roku w St George’s Bristol (Anglia), używając skrzypiec Antonio Stradivari „Parera” z 1679 r.; wiolonczeli Jean Baptiste Vuillaume (Paryż ok. 1840) oraz fortepianu Steinway D. Płyta została wydana w lipcu 2021 przez wytwórnię BIS.


Trio Sitkovetsky’ego naprawdę ma wszelkie dane by Piano Trio in A minor Ravela i Piano Trio No. 2 in E minor, Op. 92 Saint-Saënsa grać na poziomie dużo wyższym niż satysfakcjonującym. W Piano Trio in A minor  Trio Sitkovetsky’ego czaruje dźwiękami- od zmysłowych po ogniste. Trójka muzyków (w tym pianista Wu Qian) wyraźnie gra jak jeden doskonały organizm. To idealnie zbalansowane nagranie, pochodzące z sesji nagraniowej w St George’s Brandon Hill, jest dobrze oceniane przez wielu krytyków, którzy przyznali płycie wyróżnienia: BBC Music Awards w styczniu 2022, ICMA Award Nomination w kistopadzie 2021, Diapason 5 w październiku 2021, Klassik Heute 10 we wrześniu 2021, Pizzicato Supersonic w lipcu 2021, Limelight  w lipcu 2021.

Kate Rockstrom z Readings napisała: „Ravel był kompozytorem wyrafinowanym, wymagającym i dążącym do kompozycyjnej perfekcji, co pięknie widać w Trio fortepianowym a-moll. Jednak był również opisywany jako dziecinny, a radosne nuty drugiej części natychmiast przywołały obraz bawiącego się na podłodze z dziećmi swojego przyjaciela, coś, co robił kiedyś, gdy był zbyt nieśmiały, by rozmawiać z dorosłymi. To dzieło naprawdę przypomina destylowaną wersję stylu Ravela, ze smyczkami jako duszą i pianinem spajającymi to wszystko razem. Tymczasem Saint-Saëns pracował nad czymś bardziej nikczemnym. ‘Pracuję po cichu w trio, które mam nadzieję doprowadzi do rozpaczy wszystkich tych, którzy nie mają szczęścia, aby to usłyszeć. Potrzebuję całego lata, żeby popełnić to okrucieństwo, trzeba się jakoś zabawić.’ Żartując z tego trio, bardzo poważnie podchodził do jego komponowania. Uznano, że tworzenie takiej ‘tradycyjnej’ lub ’niemieckiej’ kompozycji jest beznadziejnie przestarzałe, ale Saint-Saëns trzymał się swoich zasad. Na szczęście tak się stało, bo to oszałamiająca praca. Trio Sitkovetsky’ego wnosi do tego nagrania niemal orkiestrową głębię dźwięku i jest to kolejne piórko w ich czapce, które można dodać do mnóstwa pięknych albumów.”
Członkowie Sitkovetsky Trio odnajdują barwy, puls i harmonie, aby wydobywać tajemnicę Ravel’owego geniuszu, oraz zawsze piękną melodykę Saint-Saëns’a. Trójka młodych muzyków robi to tak, jak kompozytor gdy przelewał nuty na papier- „jak jabłoń rodzi jabłka”… Dodam- smaczne jabłka!

 

Michael Collins gra (i dyryguje) z nieodpartą żywiołowością, której nigdy [wcześniej] nie słyszałem.” – Gramophone Magazine (grudzień 2012)
“…wspaniały kunszt… jego gama kolorów jest bajeczna, a jego wyczucie linii, zarówno jako solisty, jak i dyrygenta, zapewnia, że [Koncert klarnetowy Stanforda] rozwija się z pewnego rodzaju elokwencją bez wysiłku” – International Record Review (listopad 2012)
Te dwa fragmenty recenzji znakomicie opisują talenty Michaela Collinsa, który pełni podwójną rolę dyrygenta i solisty w ekscytującym pokazie skarbów klarnetowych fińskiego kompozytora Bernharda Henrika Crusella, mistrzowsko wspieranego przez świeżą i spontaniczną Swedish Chamber Orchestra. Płyta zatytułowana „Crusell: The Three Clarinet Concertos & other” została nagrana 15 – 18 maja 2017 w Konserthuset, Örebro (Szwecja), a wydana w kwietniu 2018 przez wytwórnię Chandos.

Bernhard Henrik Crusell, klarnecista i kompozytor, pisał dzieła, które były ogólnie bardziej ambitne niż jakiekolwiek dzieła autorów jemu współczesnych. Sławę zyskał dzięki melodii, wysoce zniuansowanej technice i pięknemu brzmieniu, dla którego trzy prezentowane na omawianej płycie koncerty, zinterpretowane przez jednego z najbardziej cenionych dziś na świecie klarnecistów, są idealnym nośnikiem. Poziom wirtuozerii rzeczywiście stawia przed solistą duże wymagania techniczne, jak w Introdukcie et air suédois, zawartym w poprawionej wersji opublikowanej w 1829 roku. Ale w krągłości tonów i równości jakości w całym zakresie instrumentów wyprodukowanych przez Collinsa tkwi trwała atrakcja fascynującego dyskursu muzycznego, który zapewnił niedawne szerokie odrodzenie Crusella daleko poza świat klarnetu i jego wielbicieli.

Doskonałą jakość artystyczną i techniczną nagrań doceniło wiele redakcji magazynów muzycznych: BBC Music Awards w styczniu 2019, Classica 4 w listopadzie 2018, Fono Forum 5 we wrześniu 2018, Limelight w czerwcu 2018, Gramophone Editor’s Choice Classic w czerwcu 2018, FM Editor’s Choice w kwietniu 2018.
Warto przytoczyć wybrane recenzje:
BBC Music Magazine: „Michael Collins zachwyca i czaruje w tych pełnych charakteru koncertach, które zasługują na sławę równie dobrze jak Mozarta i Webera.
Gramophone Magazine: „Odgrywanie tak wymagających technicznie partii solowych, jednocześnie prowadząc muzyków, wymaga niezwykłego poziomu umiejętności (i kontroli oddechu!). przez całą długość płyty… Jego bezbłędna klarowność i artykulacja, zwłaszcza przy niektórych tempach, które przyjmuje, są czymś, co zachwyca.”
Limelight Magazine: „Bernhard Crusell urodził się w 1775 roku w szwedzkim Nystad, które 34 lata później powróciło do miana fińskiego Uusikaupunki. Jego twórczość składa się prawie wyłącznie z muzyki z udziałem klarnetu, której był także czołowym przedstawicielem w pierwszych dekadach XIX wieku. Sądząc po tych trzech koncertach, poszedł w ślady Krommera, ale z Weberem, Spohrem i Hummelem doprowadził ten gatunek na szczyt romantycznego przepychu. Nie do końca wspina się na wyżyny, nie zgłębia ani nie osiąga tej wysublimowanej jakości ‘uśmiechu przez łzy’ dwóch arcydzieł Mozarta na instrument. Gdybym miał opisać tę muzykę jednym słowem, byłaby ona salonowa, znacznie wzmocniona wspaniałym karmelowym tonem Collinsa i zakwaszona jego niepohamowaną wirtuozerią i blaskiem (jego pasaże są szczególnie urzekające), ale jest też mnóstwo dramatu. Muszę zgodzić się z innymi recenzentami, że Op 5 „pierwszy” (ale prawdopodobnie ostatni skomponowany), który ma swój udział w cieniach tonacji molowej, wydał mi się najbardziej magiczny. Wszystkie finały są popisami wirtuozowskimi. Szwedzka Orkiestra Kameralna, którą Collins zadziwiająco również dyryguje, staje na wysokości zadania, z czujnym i błyskotliwym akompaniamentem. Collins jest w dostojnym towarzystwie: Dame Thea King, Emmy Johnson, Martina Frösta i Karla Leistera (który, co nieprawdopodobne, dołączył do Filharmonii Berlińskiej w 1938 roku w wieku 21 lat i pozostał do 1993 roku). Wszystko jest godne polecenia.”
Muzyka gładko płynie, chyba też z tego powodu, że orkiestracja Crusella jest podobna do orkiestracji klasyków, szczególnie Beethovena, jednak trzy Koncerty klarnetowe różnią się klimatem. Michael Collins potrafi dostosować swój styl do wymagań każdego z nich. Początkowy temat Opus 1 jest wezwaniem słuchacza do wzmożenia swojej uwagi- zawiera elementy przypominające fanfary. Co może nie dziwić gdy przeczyta się w biografii kompozytora, że był muzykiem,  a później dyrygentem w orkiestrach wojskowych. Nuty typowe dla tendencji militarnych powracają jeszcze parę razy, jednak wtopione w pogodną muzykę w klasycznej formie. We wszystkich trzech utworach pierwsze części są najdłuższymi ale i niezwykle pięknymi. Grand Concerto jest inny, otwiera się w atmosferze powagi. Ten charakter podkreślany jest pełnią tonu i bogactwem fraz Collinsa, które rozjaśniają również Andante pastorale, wyróżniające się subtelnym akompaniamentem pizzicato. Wiele wymagających przebiegów, które pojawiają się w Finale, klarnecista wykonuje się bez wysiłku. Utwór B-dur zrywa nieco z tradycją, wprowadzając do orkiestrowego wstępu krótki pasaż na klarnet. Ta kompozycja jest w melodyjnym nastroju z wymagającymi momentami zawartymi w fakturze, które zastępują kadencję; w rzeczywistości tylko jeden jest określony, w następnym Andante. Finał-„Alla polacca”, przypomina stylem Webera- pojawiają się zachwycające melodie w wesołym nastroju. Uzupełnieniem jest przyjazny zestaw wariacji opartych na szwedzkiej piosence, którą można tłumaczyć jako „Drogi chłopcze opróżnij szklankę”. Prosty motyw nie oznacza, że jest coś łatwego do grania: Collins z łatwością radzi sobie ze spektakularnymi falami nut. Ta pijacka melodia kończy wspaniałe wydanie, które jest prawdopodobnie najlepszą płytą z muzyką Crusella. Płyty tej nie wolno przegapić!

 

Album „Tchaikovsky: The Romantic Piano Concertos Vol 50”, w wykonaniu pianisty Stephena Hougha i zespołu Minnesota Orchestra pod dyr. Osmo Vänskä’ego, wydany przez Hyperion [9] (marzec 2010) w ramach serii Serii „Romantic Piano Concerto”, stal się 50. tomem. Seria ta została opisana jako klejnot w koronie Hyperiona i jedna z chluby przemysłu nagraniowego. Te pierwsze pięćdziesiąt tomów zawiera 131 utworów na fortepian i orkiestrę: pięćdziesiąt dziewięć z tych utworów to nagrania premierowe, a wiele innych polecanych utworów zostało nagranych wcześniej tylko raz. Wykonawcami są jedni z największych pianistów, orkiestr i dyrygentów na świecie, a każda płyta sama w sobie jest cudem wirtuozerii i muzykalności. W tomie 50 zebrano gwiezdną obsadę dwupłytowego zestawu zawierającego, co niezwykłe, jeden z najsłynniejszych koncertów w repertuarze. Koncert fortepianowy nr 1 Czajkowskiego z pewnością osiągnął status konia bojowego – ale w fachowych rękach Stephena Hougha jest nowym stworzeniem. Z resztą tego fascynującego dwupłytowego zestawu znajdujemy się na bardziej typowym terytorium RPC, z muzyką, która właściwie nie jest powszechnie znana. Jest to kompletny przegląd muzyki Czajkowskiego na fortepian i orkiestrę i zawiera alternatywne wersje drugiej części II Koncertu fortepianowego oraz pyszne dodatki. Stephen Hough wykonał wszystkie cztery koncerty na BBC Proms w 2009 roku i został opisany jako „uosobienie wirtuoza ‘złotego wieku’ z jego baletową elegancją i olśniewającymi rytmicznymi refleksami” (The Independent). Uzbrojony w to nieocenione doświadczenie, udał się do Minnesoty, aby nagrać set na żywo z Minnesota Orchestra pod batutą uznanego dyrygenta Osmo Vänskä’ego. Rezultatem jest zestaw o wyjątkowym znaczeniu: zwycięska kombinacja pianisty w zenicie swojego kunsztu, światowej klasy orkiestry i dyrygenta, wybitnego producenta i inżyniera, repertuaru zarówno znanego, jak i nieznanego, a w nim jeszcze więcej niż zwykła opieka, której klienci oczekują od Hyperiona.
Płyta została wyróżniona przez: Klassik.com 5, w sierpniu 2010, MusicWeb Recording of the Month Music w maju 2010, Island Recommends w marcu 2010, Fanfare Recommendation, Gramophone Awards, Gramophone Editor’s Choice Gramophone Critic’s Choice, IRR Outstanding, Penguin Rosette i Classic FM, Editor’s Choice w 2010 roku.

Wytwórni Hyperion należą się gratulacje za śmiałe posunięcie, by wybrać tak popularnego kompozytora, wielokrotnie nagrywanego przez najznakomitszych wykonawców. Taki wybór może przynieść wielki sukces, a przynajmniej wielkie zainteresowanie bądź narazić się na poważną krytykę na tle wykonawców pokroju Marthy Argerich (vide >>), Emila Gilelsa (vide >>), Vana Cliburna (vide >>), Światosława Richtera, Vana Cliburna czy Vladimira Horowitza (nagrał koncert z towarzyszeniem NBC Symphony Orchestra pod dyrekcją  Arturo Toscaniniego). Hyperion jednak mądrze wybrał, bo dał słuchaczowi możliwość zastanowienia się nad całością twórczości Czajkowskiego w tym gatunku. Daje możliwość porównania blasku I Koncertu fortepianowego ze wspaniałością II Koncertu fortepianowego z jego znakomitą drugą częścią, wesołością Koncertowej Fantazji z niezwykłą i imponującą, rozpiętą na wielką skalę kadencją symfoniczną. Potem znowu jest niezwykle pomyślany Koncert nr 3, coś w rodzaju „pracy w toku” i kuszące spojrzenie na to, co mogło powstać.

Stephen Hough [10] jest powszechnie uważany za wybitnego brytyjskiego solistę koncertującego, z czym trudno się spierać po usłyszeniu tego olśniewającego spektaklu rozbrzmiewającego w czasie pierwszego koncertu Czajkowskiego. Artysta wyraźnie uznał, że nie ma sensu „grać bezpiecznie” pod mikrofonami w środowisku koncertowym, o czym świadczą odświeżająco rześkie tempa  które Hough preferuje podczas grania zewnętrznych części Koncertu. Monumentalne Allegro otwierające emanuje zatem porywająco burzliwym poczuciem przypływów i odpływów, zachowując jednak szerokość wskazaną przez maestoso Czajkowskiego. Zestawienie grzmiącej pianistyki i śpiewnej wrażliwości Hougha w każdym momencie dopasowuje się do cudownie sympatycznego wykonania przez Vänskä żywej partytury kompozytora, olśniewającej przez cały czas z pięknie ocenianymi solówkami orkiestrowymi. W rękach tego dynamicznego partnerstwa druga część Andantino semplice staje się wznoszącą się arią operową na fortepian i orkiestrę, finałem odważnym sprintem do linii, w której kontrastującemu drugiemu podmiotowi dopuszcza się przejawy coraz większego rozmachu i romantyzmu. II Koncert G-dur op. 56, jest dziełem jawnie genialnym, które łatwo dopasowuje się do wielu koncertów z serii Hyperiona. Końcowe Allegro con fuoco w szczególności to dziewiętnastowieczna wirtuozeria w stylu vintage, z zachwycająco skocznym tematem głównym, tanecznym, burleskowym pierwszym epizodem e-moll z cudownie liryczną solówką waltorni i wiecznie diabelskim pasażem, który Hough tak bez wysiłku odrzuca na bok. Jednak w centralnym Andante non troppo, delikatnej, lirycznej proklamacji, w której skrzypce solo i wiolonczela wznoszą się, by przyjąć quasi- koncertujące role u boku pianisty, który bynajmniej odsuwa się od światła reflektorów , pojawia się atmosfera inwencji. Hough pięknie łączy się ze swoimi kolegami-wirtuozami (wiolonczelista Anthony Ross ma szczególnie władczy ton), aby nadać bardzo namacalne wrażenie koncertu potrójnego. Dwie alternatywne edycje tej części – jedno autorstwa rosyjskiego pianisty Alexandra Silotiego (1863-1945), drugie autorstwa Hougha – są także „rozwiązaniami” dostrzeganych problemów długości i integralności strukturalnej, które pojawiły się tuż po premierze utworu. Chociaż te uderzająco różne alternatywy są przekonująco przekazane i wzbudzają ciekawość, żadnemu z nich nie udaje się zastąpić oryginalnego rozwiązania Czajkowskiego. Oba pozostałe nagrane tu utwory fortepianowo-orkiestrowe mają zdecydowanie eksperymentalny charakter. Atrakcyjna Fantazja Koncertowa G-dur op.56 to solidna praca z dwoma olśniewającymi, ale beztroskimi ruchami. III Koncert fortepianowy Es-dur op. 75 to jednoczęściowa forma, która początkowo miała otwierać VI Symfonię Czajkowskiego. Efektem tej niezwykłej genezy jest, jak na ironię, utwór przypominający fantazję, w którym solista jest niemalże częścią orkiestry, tyle że z długą kadencją, która zamyka sekcję przetworzenia. op. 56. Kadencja ta działa jako kolejny nośnik hipnotyzującej wirtuozerii solisty (wystarczy posłuchać urzekającego połączenia rześkich szesnastek i krystalicznej precyzji w kadencji pierwszej części), podczas gdy rozległe, zamaszyste wstęgi symfoniczne w obu częściach pozwalają Vänskä’emu nieustannie wysuwać na pierwszy plan niezaprzeczalną jakość swojego zespołu. Dźwięk nagrany na żywo – uchwycony w Orchestra Hall w Minneapolis – jest pełen życia. Może nie pasować do nieskazitelnej faktury nagrań studyjnych Hyperiona, a okazjonalne solo orkiestrowe nie jest tak widoczne, jak mógłoby być. Jednak obecność miejsca i jego patronów, przestrzenna akustyka, czystość fortepianu i rygorystyczna praca zespołowa między Hough’em i Vänskä’im – posypana dziwną nieścisłością – zapewniają całkowicie porywające wrażenia słuchowe na krawędzi siedzenia inaczej byłoby to trudne do osiągnięcia. Vänskä i jego orkietry tworzą idealne połączenie akompaniamentu, emanujące tętniącym życiem instrumentem dętym drewnianym i ciepłym, bogatym tonem zarówno instrumentów smyczkowych, jak i blaszanych. Z niezwykłą pasją i rozmachem wykonują orkiestracje kompozytora – od ulotnych po pełne. Hough zawarł na płycie dwie własne aranżacje pieśni Czajkowskiego – „Solitude” op. 73 nr 6 oraz „None but the Lonely Heart” op. 6 nr 6 – na zakończenie jeszcze jednego znakomitego wydania Hyperion „Romantic Piano Concerto”.

Inni krytycy też mieli jak najlepsze zdanie o pracy Hougha i Vänskä’iego:
BBC Music Magazine: „Zarówno solista, jak i dyrygent wydają się być zaangażowani w podkreślanie integralności architektonicznej muzycznego myślenia Czajkowskiego… Jednak utrzymując rzeczy w ruchu i zapewniając występy, które emanują wyjątkowo wysokim poziomem adrenaliny, Hough zapewnia znacznie większy stopień spójności
Gramophone Magazine: „…Nawet przy 130 alternatywach na rynku, jest to wyjątkowa lektura z rześkimi tempami i subtelnymi niuansami… dająca szczególną przyjemność… To wspaniałe nagranie – co do tego nie ma wątpliwości – i takie, które, jeśli jest jakaś sprawiedliwość, będzie zgarniać dowolną liczbę nagród.”
Sunday Times: „Iskry lecą dzięki jego wybitnemu dyrygentowi, który wyraźnie wczuwa się w odmowę Hough’a nałożenia kielni na romantyczne rubato… Stawia najmocniejsze argumenty za przywróceniem zaniedbanego i często znieważanego koncertu G-dur.”
The Guardian: „Jego umiejętność zdejmowania warstw lakieru z dzieła, tak aby odzyskało znaczną część swojej zaskakującej świeżości, jest niezwykła, a jego połączenie brawurowego zawadiactwa i najbardziej wybrednej dbałości o linię i fakturę jest całkowicie przekonujące.
The Daily Telegraph: „Hough zazwyczaj nie traktuje gry jak przepracowanego dzieła: tu wstrzykuje go radość, brawura łagodząca przejrzysty liryzm.”
The Times: „Z Hough za klawiszami, Pierwszy Koncert nie staje się koniem wyścigowy, na którym wykonuje sie obowiązkowy kłus, lecz świeżo wymyślonym arcydziełem, pełnym niespodzianek i inwencji… Ale to pomniejsze kawałki tego zestawu oferują najwięcej rewelacji.”

 


 

[1] W oparciu o

[2] Według:

[3] Według:

[4] W oparciu o recenzję pana Jari Kallio

[5] Na podstawie:

[6] Na podstawie:

[7] Według:

[8] Według:

[9] Według:

[10] Na podstawie recenzji Williama Norrisa (MusicalCriticism.com)

 


Przejdź do części drugiej >>

Kolejne rozdziały: