Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział czterdziesty siódmy)

 

Box, jako zbiór nagrań, jest bardzo popularną płytową formą edytorską- tematyczną i najczęściej relatywnie tanią.

 

Po pięciu latach od czasu gdy odbył się Europejski Festiwal Muzyczny w Stuttgarcie (wrzesień 2006 roku), w czasie którego orkiestra Radio-Sinfonieorchester Stuttgart des SWR pod dyr. Rogera Norringtona nagrywała swoje występy z ponad 20. symfoniami Mozarta podczas ośmiu koncertów, wytwórnia SWR Music wydobyła z archiwów szczególnie błyszczący skarb… Do znakomitego wydania zatytułowanego „Mozart: Essential Symphonies” trafiło 19 z nich, mianowicie Symfonie: nr 1, 8, 12, 19, 22, 25, 28, 29, 31 do 35, 36 i 38 do 41 (SWR Music, maj 2021). Ten festiwal miał miejsce w Liederhalle Hegelsaal (Stuttgart, Niemcy) [1]. Zestaw sześciu płyt CD został opakowany estetycznym box’em jak na fotografii:

W przypadku każdej symfonii Roger Norrington [2] utrzymywał wielkość orkiestry dokładnie jak w momencie premiery (najmniejsza orkiestra składała się z zaledwie 18 muzyków). Pierwsze i drugie skrzypce siedziały naprzeciw siebie, instrumenty dęte stały w rzędach po obu stronach, a pośrodku grał klawesyn. Tempa oparto na najnowszych wynikach badań. Uważnie przestudiowano smyczki, artykulację i frazowanie, a orkiestra grała oczywiście bez dwudziestowiecznego vibrato. Każdy album w tej kolekcji zawiera symfonię wczesnego, średniego i późnego okresu. Jednak ostatnie cztery symfonie, które Mozart napisał dla Pragi i Wiednia, zostały wykonane w zupełnie inny i eksperymentalny sposób, z udziałem 24 skrzypiec i 16 instrumentów dętych drewnianych. Tylko od czasu do czasu Mozart doświadczał „gigantycznej orkiestry” (mniej więcej w dzisiejszych normalnych rozmiarach). Po raz pierwszy stało się to przy okazji jego dłuższej wizyty w Paryżu; ale znalazł też tak dużą grupę „magnifique” w Wiedniu.
Tajemnica porywającej interpretacji XVIII-wiecznej muzyki symfonicznej, która porusza ducha wszystkim [słuchaczom], w znacznie mniejszym stopniu zależy od akademickiego pytania ‘Oryginalny dźwięk, tak czy nie?’. ale od osobowości muzycznej, która kieruje orkiestrą – czy to na instrumentach historycznych, czy, jak w przypadku Orkiestry Symfonicznej Radia Stuttgartu, na instrumentach współczesnych. […] Czy to Fritz Busch, Josef Krips, Karl Böhm [vide >>] czy później Nikolaus Harnoncourt, Roger Norrington czy Christopher Hogwood. Wszyscy mieli i mają do powiedzenia ważne rzeczy o Mozarcie […] Posłuchaj Norringtona, a zostaniesz potraktowany ognistą muzyką, pobudzającą ducha, oszałamiającą kanonadą. Ale jak wszyscy ważni dyrygenci, Norrington przede wszystkim lubi powolne części, których harmoniczne zmiany spokojnie celebruje z surową delikatnością i subtelnymi zmianami tempa. Oczywiście Norrington jest zaznajomiony z historią i chce, aby estrada tamtych czasów była jak najbardziej autentyczna. […] Według Norringtona tempa są oparte na najnowszych wynikach badań, podobnie jak artykulacja i frazowanie. Wszystkie znaki powtórzenia Mozarta są zachowane, pominięto jedynie da capo menuetów. Koncerty zostały zaprojektowane tak dramaturgicznie, że pary zestawione były z wcześniejszymi i późniejszymi symfoniami. Wydanie wykorzystuje tę zasadę również w zmodyfikowanej formie: […] Wydanie to jest niczym innym, jak swoistym pomnikiem dyskografii Mozarta. Nagrania, znakomicie bezpośrednie w technice dźwięku i zmiksowane z maksymalną głębią, pod każdym względem należą do najbardziej znaczących w historii nagrań. Orkiestra Symfoniczna Radia Stuttgart SWR  gra  tak dobrze, że można ‘słuchać na kolanach’. Niezależnie od tego, czy chodzi o precyzję rytmiczną, doskonale dopasowane interaktywne interakcje grup instrumentalnych, śmiałą, pełną pasji artykulację, czy też zatrzymanie wszystkich czasów podczas niebiańskich przypływów, słuchacz jest przytłoczony mocą i duchową magią muzyki. Zanurz się, puść, ciesz się!” (dr Ingobert Waltenberger).

 

Czterdzieści osiem symfonii Mozarta w atrakcyjnej cenie, granych przez pierwszorzędną orkiestrę z epoki- The English Concert pod dyrekcją znanego i szanowanego dyrygenta- Trevora Pinnocka, przestrzegającego praktyk wykonawczych z epoki nie może zostać pominięta przez lubiącego Mozarta melomana. 11 płyt CD umieszczono w pudełku w Edycji Kolekcjonerskiej Archiv Produktion / Deutsche Grammophon (wydanie z lipca 2002)  – edycji, która tworzy bardzo pożądaną serię.

Wszystkie nagrania spełniają najwyższe standardy DG, a ich odtwarzanie jest zarówno dokładne i bardzo satysfakcjonujące. We wszystkich utworach Trevor Pinnock kieruje i gra na historycznym klawesynie o bardzo czułych mechanizmach. Box zawiera obszerne notatki z podanym personelem użytym w tych nagraniach dla każdej symfonii odrębnie wraz ze szczegółowymi notatkami do każdego utworu. Istnieją również trzy oddzielne eseje Tima Cartera na temat wczesnych symfonii, symfonii salzburskich i późnych symfonii.
Ten zestaw to czysta radość. To spektakle z epoki, ale nie ma w nich nic ze sztywnej normy. Pinnock pieści powolne części z wielką czułością, dając poczucie zabawy i przyjemności. To, co jest ekscytujące, to słodycz brzmienia instrumentów z epoki oraz elastyczność, jaką The English Concert wnosi do muzyki. Grają przez większość czasu, jakby to była muzyka kameralna, szczególnie w drugich tematach – w lirycznych fragmentach, to znaczy w których kształtują frazy z ciepłem i wyrafinowaniem, jakich trudno oczekiwać w muzyce orkiestrowej. Muzyka jest po cichu dowcipna, ale wcale nie wymyślona ani sztuczna: jest to rodzaj ekspresyjnego wyrafinowania, które zależy od słuchania siebie nawzajem, a nie od obecności dyrygenta. Jest też granie na dużą skalę. Szczególnie dobre są symfonie środkowe. Otwarcie genialnej K133 (nr 20) ma wspaniały rozmach, z wydatnymi trąbkami i prawdziwe poczucie wielkiego, symfonicznego utworu. K184 (nr 26) jest należycie ognisty, a jego akcenty są starannie oceniane. K201 i K202 (nr 29 i 30) są bardzo efektownie wykonane: raczej wymowna niż płomienna relacja (lub też coś podobnego) o części otwierającej K201, ze szczególnie eufonicznym i zgrabnym Andante. Finały obu są wykonane z wyjątkową witalnością i rytmiczną sprężystością, która jest charakterystyczna dla tych występów. ‘Jowiszowa’ Pinnocka (nr 41) jest naprawdę wyjątkowa. Pierwsza część jest odpowiednio ważka, ale energicznie utrzymana, a jej krytyczne momenty są zsynchronizowane z żywym wyczuciem ich roli w kształcie całości. W Andante czerpie niezwykle piękny, niemal zmysłowy dźwięk z Koncertu angielskiego, a linie układane są z czułością. To przede wszystkim jakość, która wyróżnia nagrania Pinnocka spośród wszystkich innych, ten naturalny i muzyczny dźwięk, wynikający ze sposobu, w jaki muzycy wsłuchują się w siebie nawzajem i dobrze, że osiąga najwyższy punkt w ‘Jowiszu’. A co do finału: cóż, zdecydowanie szybki, sprawiający wrażenie występu, w którym orkiestra jest tak obciążona, że ​​gra zespołowa jest pod napięciem, choć trzyma się razem. To bardzo śmiała, szczera lektura, która sprawia, że ​​na nowo można złapać oddech na myśl o oryginalności muzyki. krótko mówiąc, całkiem wybitne wykonania, niezawodnie muzykalne, w pełni naturalne i nieafektowane, często ciepło wyraziste w powolnej muzyce i zawsze bardzo radośnie wpadające w ucho, bez śladu szorstkości, którą niektórzy uważają za nieuniknioną w przypadku instrumentów z epoki. Są znakomicie nagrane, a odpowiednio wyeksponowany balans instrumentów dętych pomaga scharakteryzować dźwiękowy świat każdego utworu.” (The Gramophone / Classical Music)

 

Aria koncertowa to pieśń skomponowana dla wokalisty i orkiestry, napisana specjalnie na potrzeby koncertu, a nie jako część opery. Arie koncertowe zazwyczaj komponowane są dla konkretnych śpiewaków, kompozytor zawsze przy komponowaniu utworu ma na myśli głos i umiejętności tego pieśniarza. Oprócz oznaczania luźnych arii dla pieśniarza i orkiestry, termin ten jest również używany do wskazania arii, które zostały specjalnie skomponowane do wstawienia do już istniejących oper, jako dodatki do partytury lub jako substytuty innych arii. Są one czasami wykonywane na koncertach, ponieważ nie są one już potrzebne do ich pierwotnego celu, chociaż nie były, ściśle mówiąc, skomponowane do wykonania w koncercie. Po tym wstępie mogę przedstawić pudło siedmiu płyt, wydane przez London Records (amerykański oddział Decca Records) w 1997. roku,  a zatytułowane „Mozart, The Concert Arias”. Do zestawu wybrano utwory nagrane przez zespoły: Vienna Chamber Orchestra, London Symphony Orchestra, a dyrygentami byli: György Fischer, Sir John Pritchard, Reinhard Peters oraz Argeo Quadri. Wszystkie arie sopranowe, tenorowe, barytonowe i basowe pojawiły się jednym tomie w wykonaniu: Kiri Te Kanawy (sopran) Edity Gruberovej (sopran), Krisztiny Laki (sopran), Elfriede Hoebarth (sopran), Teresy Berganzy (mezzosopran), Gösty Winbergha (tenor), Fernanda Coreny (bas) i Dietricha Fischer-Dieskau’a (baryton).


Mozart sprawia, że każdy głos jest klejnotem, a śpiew bez zarzutu. Jest tu dużo muzycznie doskonale uformowanych pieśni, ale to nie świadczy o tym, że nie są wyróżniane osobowości wykonawcze. Pieśniarze o nazwiskach, które nie są tak dobrze znane szerokiemu gronu melomanów, na przykład Krisztiny Laki albo Elfriede Hoebarth (która śpiewa najtrudniejsze i najwyżej wznoszone arie z pewnością siebie), potrafią jednak śpiewać w konfrontacji z największymi z wielką łatwością, dokładnością i pięknym brzmieniem. To kompendium niezasłużenie zaniedbywanych arii, bo wiele z tych arii rywalizuje z najwspanialszymi momentami oper, a niektóre z nich, zwłaszcza arie dla głosu sopranowego, są przecież „ekwilibrystyką” wokalną, a te trzeba usłyszeć, aby w uwierzyć. Nie wyobrażam sobie kolekcji z repertuarem Mozarta, która powinna znajdować się w kolekcji płytowej melomana bardziej niż tę.

 

W ciągu 70 lat swojej kariery artystycznej Ruggiero Ricci (1918-2012) [3] dał ponad 5 tysięcy koncertów w 65 krajach. Jego dyskografia zawiera ponad 500 pozycji nagranych dla większości liczących się wytwórni płytowych. Dał amerykańską premierę Koncertu skrzypcowego d-moll i Koncertu skrzypcowego e-moll Paganiniego, jego repertuar obejmował około 50 koncertów skrzypcowych, w tym kilka którym dał premierowe wykonania, m.in. koncert Alberto Ginastery (pod dyrekcją Leonarda Bernsteina) i koncert Gottfrieda von Einema (pod dyrekcją Seijiego Ozawy). Jego ostatni publiczny występ miał miejsce w 2003 w Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Ricci przeszedł na emeryturę w wieku 85 lat. Nie zaprzestał jednak działalności pedagogicznej.
Gdy 18 września 1997 Ricci po raz czwarty nagrywał wszystkie Kaprysy Paganiniego, grał na Guarnerim [4] z 1743 należącym do Paganiniego w latach 1799–1840 (Bartolomeo Giuseppe Guarneri 'del Gesu’, Cremona, 1743, the „Il Cannone, Paganini”), wypożyczonym Ricciemu przez City of Genoa (miasto Genua). Ricci był również właścicielem instrumentów wykonanych przez współczesnych lutników takich jak: Luiz Bellini, Joseph Curtin i Gregg Alf, David Bague oraz Roberto Regazzi.

Ruggiero Ricci: Decca Recordings, 1950-1960”, limitowany box z pięcioma krążkami CD, wydany przez Decca Import w 2006 roku, to najobszerniejszy portret pracy Ruggiero Ricciego dla firmy Decca przez całe lata pięćdziesiąte, dekadę wysokiego artystycznego rozmachu, co pokazują też te wspaniałe nagrania. Kaprysy Paganiniego w wykonaniu Ricciego są nieskazitelnie piękne, a wspaniałe brzmienie potęguje atrakcyjność. Płyta nr 2 zawiera koncerty Paganiniego zagrane pod batutą Anthony’ego Collinsa i zespołu LSO (London Symphony Orchestra). Wersje są interpretacyjnie nienowocześnie przez dyrygenta, ale i tak jest pokazem błyskotliwości Ricciego, podobnie jak wylewna „La Campanella”. „Tzigane” Ravela uzupełnia płytę w klasycznym nagraniu z OSR (Orchestre de la Suisse Romande) pod dyr. Ansermeta.Na trzeciej płycie usłyszymy Sonaty Webera i Richarda Straussa, które są bardzo kolekcjonerskie i były nowością na CD. Bussotti jest bardzo profesjonalnym akompaniatorem, który idealnie zespaja się z solistą, co jest szczególnie widoczne w wykonaniu sonaty Straussa, która jest jedną z najlepszych dostępnych na rynku płytowym. Mogą podobać się krótkie dzieła Webera. Czwarta płyta poświęcona jest większej ilości atrakcyjnych i lubianych koncertowych Sarasate’go i Saint-Saens’a. „Carmen” brzmi dobrze pod dyrekcją Pierino Gamby, podobnie jak „Zigunerweisen”, nieźle wykanana jest „Havanaise”, choć brzmieniowo odstaje In minus od reszty repertuaru. Wstęp i „Rondo Capriccioso” trzymają poziom wysoki., ale prawdziwą atrakcją tego CD jest „Symphonie Espagnole” pod Ansermetem, który jak w przypadku  „Tzigane”  okazał się idealnym akompaniatorem. Na krążku nr 5 Ricci gra złożone sonaty solowe Hindemitha i Prokofiewa, które są bardzo wymagające dla słuchacza, ale też bardzo satysfakcjonujące. Decca na koniec przewidziała wspaniały Koncert skrzypcowy Chaczaturiana, który pokazuje Ricciego w znakomitej formie, a LSO zdecydowanie jako bardzo sprawnych akompaniatorów. Cały zestaw jest wartościowy muzycznie, a ponadto zawiera dobrze opracowaną broszurę (ze świetnym wstępnym esejem autorstwa Stephena Johnsona) i z kilkoma rzadkimi fotografiami.

Jedynym minusem tej kolekcji może być dla niektórych to, że w zestawie jest przewaga nagrań monofonicznych (w stereo są tylko „Tzigane”, CD nr 4 oraz Sonaty Hindemitha i Prokofiewa), ale nadal brzmią zachwycająco. To na pewno świetny zestaw z serii „Original Masters”.

 

6 płyt CD w pudełku o tytule: „Accardo plays Paganini, Complete Recordings” prezentuje legendarny cykl Paganiniego zrealizowany dla Deutsche Grammophon w latach 70. XX wieku w trzech miejscach: Barking Town Hall. Civic Center (Dagenham) i Herkulessaal (Monachium). W tym zestawie są kompletne koncerty skrzypcowe nagrane z Charlesem Dutoit i London Philharmonic Orchestra. Box został wydany w maju 2000 roku. Broszura dołączona do box’u zawiera obszerne notatki wewnętrzne z oryginalnych tekstów wydań winylowych oraz oryginalną grafikę okładki. W latach 1976-80 Accardo grał na skrzypcach Bartolomeo Giuseppe Guarneri 'del Gesu’ [5], Cremona, 1733, 'Lafont-Siskovsky’.

Wielu znakomitych skrzypków gra koncerty Paganiniego, ale kto gra w „duchu” lub „stylu” Paganiniego nie można zdecydować z prostej przyczyny – nikt z żyjących go nigdy nie słyszał. Ricci jest chyba bardziej odważny w swoim podejściu niż Accardo. Gra też szybciej niż Accardo… Zdecydowanie Salvatore Accardo jest człowiekiem czującym Paganiniego. Wszystko, co słuchałem, jest idealne i czyste. Jego Koncerty Paganiniego, właściwie wszystkie są po prostu niesamowite. Technika skrzypcowa Accardo jest niesamowita, a jego staccato jest tak eleganckie i czyste, że długo szukać u innych… 6-płytowy Box z „Complete” Recording of Paganini Salvatore Accardo zawiera prawie wszystko co skrzypek nagrał, prócz- „The Carnival of Venice”, „Variations on Theme of Mose”, „Moto Perpetuo”. Nie ma wątpliwości, że Salvatore Accardo urodził się, by grać Paganiniego i to nie dlatego, że jego technika jest wyjątkowa, ale także dlatego, że jego gra może wyobrażać grę kompozytora jak się wydaje, bo ma dużo charakteru i żywotności.

Gra Accardo jest ekstremalnie ryzykowna i szalona, a więc to chyba jest sposób na granie Paganiniego, jeśli przypomni sobie słuchacz jego biografię. Oczywiście Perlman, Rabin czy Ricchi dobrze grali Paganiniego, ale zawsze zbyt wiele barw było ich- odtwórców. Wielu krytyków uważa, że jest tylko dwóch prawdziwych specjalistów w tym repertuarze- Ricci i Accardo. Możliwe,,,

Salvatore Accardo plays Paganini: The Complete Recordings”- zestaw 6-płyt CD z dodatkowym krążkiem DVD, wydany ponownie po 18 latach przez Universal / Deutsche Grammophon w wersji remasterowanej z oryginalnych źródeł do postaci  96kHz/24-bity.


Salvatore Accardo jest tym szczególnym muzykiem, który przez wielu uważany jest za idealnego wykonawcę Koncertów Paganiniego nr1, nr2, nr4, nr5 i nr6 (czyli prawie wszystko oprócz nr 3, który Szeryng gra najlepiej). Ten komplet nagrań Paganiniego jest obecnie jedynym kompletnym nagraniem koncertów skrzypcowych Paganiniego – pięciu nienaruszonych i szóstego zrekonstruowanego tylko z partii skrzypiec solo. Koncerty były najczęściej wykonywanymi przez Paganiniego kompozycjami, bo były (i są nadal) rzeczywiście archetypowym przykładem muzyki epoki wirtuozów. W Koncercie nr 1 Accardo dysponuje techniką bardzo pewną, jakby to była dla niego najbardziej naturalna rzecz, a własna kadencja Accardo jest bardzo efektowna. Równie dobrze Salvatore Accardo radzi sobie w kolejnym najpopularniejszym koncercie- nr2 h-moll, nazywanym „La Campanella”. Ten bardziej poetycki utwór daje Accardo większe szanse na grę w swoim ekspresyjnym stylu, który normalnie byłby odpowiedni tylko dla lirycznych części wolnych. Kadencja po pierwszej części jest naprawdę błyskotliwa i wirtuozowska, pełna niewypowiedzianych trudności. Po „romantycznym” charakterze Adagio następuje rondo w stylu cygańskim. Dzwoniące dzwony towarzyszące skrzypcom przy każdej prezentacji głównego tematu. Operowo brzmiąca muzyka koncertu nr3 E-dur, nie wykazuje większego postępu w stosunku do I Koncertu, podobnie jak następne, poza ostatnim. Koncert nr6 prezentuje muzykę może i ciekawszą i bardziej spójną niż inne jego koncerty. Są w nim wszystkie elementy „romantycznego” koncertu, emanujące ekscytacją i energią, a jednocześnie poważne w zamiarach i mające atmosferę szlachetności i jednocześnie jest dość powściągliwy, jeśli chodzi o użycie środków wirtuozowskich. Koncerty nr4 i nr5 również korzystają z mistrzowskiej gry Salvatore Accardo. Jego pewność siebie jest bardzo wyraźna co przekłada się na to, że dobrze radzi sobie z tymi dwoma rzadko słyszanymi koncertami. Ogólniej pisząc- ten zestaw ma tę zaletę, że wszystkie sześć koncertów jest dostępnych w jednym pakiecie i że wspaniała technika Salvatore Accardo jest tu na płytach świetnie oddana, jak na przykład mistrzowskie wykonywanie niejasnych i trudnych sztuczek wiolinistycznych. Należy dodać, że trudność w odczytywaniu partytur Paganiniego polegała na tym, że chciał on, aby były tylko nagimi zarysami muzyki, która miała być wyimprowizowana podczas występów, co powodowało, że każdy z jego koncertów brzmiał inaczej, nawet gdy czytał z nut. Dlatego muzyka zachowanych kompozycji w rzeczywistości nie pokazuje jego talentu. Wszystkie kadencje w cyklu wydanym przez Deutsche Grammophon są autorstwa samego Accardo, z wyjątkiem kadencji z Koncertu nr1, autorstwa Saureta. Paganini nigdy nie zapisywał swoich kadencji, a na próbach zawsze opuszczał skrzypce słowami „Et cetera, messieurs”. Poza koncertami są też „24 Capricci”, „Sonata Napoleone”, „I Palpiti”, „Perpetuela”, „Variations on ‘God Save the King’” i więcej.

Wszystkie wykonania zostały na nowo zremasterowane w systemie 96kHz/24-bity z oryginalnych taśm-matek, co przełożyło się na jakość dźwięku, która stała się wysoce satysfakcjonująca (lepsza niż edycji z 2000 roku). Brzmienie jest pełniejsze, o sporo szerszej scenie muzycznej. Wyższe rejestry są bardziej zaokrąglone. Opisywany zestaw deluxe, opakowany jest naprawdę wyjątkowo. Jest w solidnej zewnętrznym etui, wewnątrz którego znajduje się uchwyt na płyty w twardej oprawie, dyski są trzymane w kopertach w formie stron, z których każda ma oryginalną okładkę LP, wraz z książeczką z esejami o muzyce. Opakowanie sprawia wrażenie niezwykle profesjonalnie zaprojektowanego produktu premium.

 

Salvatore Accardo i Giulio Cesare Ricci [6] pracują razem od ponad 26 lat. Wśród wielu interpretacji skrzypka Salvatore Accardo, które Giulio Cesare Ricci nagrał w ciągu tych lat, album „24 CapricciNicolò Paganiniego (Fonè, nr katalogowy- SKU SACD032) reprezentuje kolejną nieśmiertelną stronę repertuaru skrzypcowego – absolutną interpretację referencyjną.


Jeśli chodzi o lokalizację, Giulio Cesare Ricci wybrał Pałac Affaitati w Cremonie, w którym mieści się Muzeum Miejskie „Ala Ponzone”, które w momencie robienia zapisów muzycznych było również Muzeum Stradivariusa. Nagrania dokonano w lutym 2002 roku w części muzeum poświęconej pracowni konserwatorskiej, dokładnie w pomieszczeniu, w którym znajdują się narzędzia wielkich lutników z historycznej tradycji Cremony. Fascynujące było wykorzystanie tego miejsca do nagrań, gdzie instrumenty są tradycyjnie restaurowane, oraz wysłuchanie i nagranie legendarnej interpretacji, jaką Salvatore Accardo dał 24 Capricci Nicolò Paganiniego.
Należy wspomnieć, że pierwsze 12 kaprysów zostało zagranych przy użyciu skrzypiec „Il Cremonese” Antonio Stradivariego (1715) [7], dzięki uprzejmości gminy Cremona, a pozostałych 12 kaprysów na skrzypcach „Hart” Francescattiego von Antonio Stradivariego ( 1727) [8].

Kolejną cechą szczególną tego albumu jest to, że Salvatore Accardo zagrał wszystkie 24 Capricci w pełnej wersji ze wszystkimi „refrenami” (pierwszy i drugi), tak że Giulio Cesare Ricci musiał opublikować projekt w dwóch albumach, a nie w jednym. Oznacza to, że pozostałe wydania 24 Capricci, które są dostępne na rynku tylko jako płyta CD, zostały nagrane bez refrenów. Giulio Cesare użył do tego nagrania legendarnych mikrofonów lampowych Neumanna U47 i M49. Nagrany w stereo DSD na rejestratorze Pyramix firmy Merging Technologies z przetwornikami analogowo-cyfrowymi dCS. Nagranie zostało zrealizowane bez jakiejkolwiek manipulacji dźwiękiem, bez korekcji, bez dodania pogłosu, bez kompresji i rozszerzania dźwięku. Wyłącznie z naturalnym dźwiękiem i prawdziwą barwą.
Wydajność nagrań jest bardzo dobra. Dźwięk skrzypiec jest nieco szorstki (bardzo prawdziwy), „zebrany” z małej odległości przez mikrofony, co przekłada się na bogactwo alikwotów jakie się pojawiają oraz na potężny wolumen instrumentu. Miejsce nagrania pomaga tylko w niewielkim stopniu. Palazzo Affaitati w Cremonie nadaje dźwiękowi całkiem sporo rezonansu, co można uznać za zaletę, bo ten słyszalny lekki pogłos sali buduje doskonalszy obraz dźwiękowy pojawiający się w pokoju słuchacza.

 


 

[1] Liederhalle Hegelsaal. mieszcząca się, w obrębie Centrum kulturalno-kongresowym przy Berliner Platz w Stuttgarcie, to jeden z najważniejszych budynków kulturalnych okresu powojennego o imponującej architekturze.

Pięć dużych sal oraz 18 sal konferencyjnych jest wyposażonych w najnowszą technologię, z których wszystkie podlegają elastycznej koncepcji użytkowania. Sale mają doskonałą akustykę. Odbywają się tu zarówno imprezy biznesowe, jak i imprezy rozrywkowe. Od koncertów muzyki klasycznej i współczesnej po doskonale wyreżyserowane kongresy.

Jedną z sal jest imponująca hala Hegla (1869 miejsc), którą przykrywa świetlista kopuła z możliwością zaciemnienia. Oferuje również dwie oddzielne galerie i hydraulicznie regulowaną platformę. Nadaje się na kongresy, konferencje i targi, ale także na koncerty i imprezy taneczne.

Ponieważ słowo mówione wymaga innych materiałów powierzchniowych na ścianach i sufitach niż dźwięki instrumentów muzycznych w celu uzyskania optymalnych czasów pogłosu, akustycy podczas budowy poszli w nowy sposób: hala ma plan piętra w formie nieregularnego siedmiokąta. Żadna ściana nie biegnie równolegle do przeciwległej, dźwięk rozchodzi się w sposób rozmyty – zaleta słowa mówionego. Sufit jest namiotem zapewniającym pożądane padanie światła, co byłoby szkodliwe dla wrażenia podczas słuchania muzyki. Rozwiązanie: Szklane żagle dzielą 30-metrową halę na górną i dolną kubaturę pomieszczenia, dzięki czemu spełniają wszystkie wymagania akustyczne.

[2] Według:

[3] Według:

[4] Skrzypce Guarneri 'del Gesu’, Cremona, z roku 1743, to instrument Paganiniego, znane jako „Il Cannone” (według: ), ze względu na moc i dźwięczną jakość jego brzmienia.

Te skrzypce były ulubionym instrumentem pośród wszystkich jakie posiadał Nicolò Paganini. Skrzypce del Gesù uważane za jedno z arcydzieł Guarneri’ego. Skrzypce te mają wyraźne cechy, które odróżniają je od współczesnych instrumentów, w tym nieco krótsze i grubsze pudło rezonansowe oraz wyraźnie zakrzywioną szyjkę. Jego ton jest wyraźnie jasny, ale pełny. Skrzypce przetrwały nienaruszone i należą do miasta Genui, prezentu złożonego w 1837 przez Paganiniego dla jego rodzinnego miejsca. Na skrzypcach gra się co miesiąc w Genui, aby zachować je w jak najlepszym stanie i przy specjalnych okazjach. „Il Cannone” ostatnio widziano w Nowym Jorku jako część wystawy poświęconej Guarneriemu i jego atelier w Metropolitan Museum of Art w 1994 roku. Ze względu na bezcenną wartość instrumentu w podróży do Nowego Jorku skrzypcom towarzyszył funkcjonariusz ochrony z Genui, a amerykański strażnik eskortował instrument do Banca Nazionale del Lavoro, gdzie pozostał aż do przedstawienia.

[5] Bartolomeo Giuseppe Guarneri 'del Gesu’, Cremona, 1733, ’Lafont-Siskovsky’ to instrument dobrze znany wszystkim koneserom w Londynie, a panowie Hill, Hart i inni eksperci przyznają, że jest jednym z najlepiej zachowanych znanych Guarnerius’ów. wszelkiego rodzaju.

[6] Giulio Cesare Ricci – włoski inżynier dźwięku i producent z Toskanii, urodzony w 1958 roku. Założyciel wytwórni Fonè w 1983 roku.

[7] Jean Baptiste Volumier, skrzypek i mistrz koncertów króla Polski, przebywał w Cremonie przez trzy miesiące 1715 roku, czekając, aż Antonio Stradivari dokończy budowę 12 skrzypiec na zlecenie polskiego władcy Augusta II. W tym roku liczba instrumentów zbudowanych przez mistrza kremońskiego była naprawdę niezwykła. Są to lata pełnej dojrzałości, okres, w którym lutnik kończy prace badawcze i eksperymentalne rozwijane przez długie dziesięciolecia pracy, lata, w których powstają unikalne i niezrównane instrumenty o jakości akustycznej. Z okazji jubileuszu Joseph Joachim, wielki skrzypek znany już z niezwykłego wykonania koncertu skrzypcowego Ludwiga Van Beethovena, który odbył się w Londynie w 1844 roku, w wieku dwunastu lat otrzymuje od komitetu w prezencie skrzypce. Antonio Stradivariego zbudowane w 1715 roku. Powiązany głęboką przyjaźnią z Johannesem Brahmsem Joseph Joachim jest pierwszym skrzypkiem, który w 1903 roku nagrał utwór muzyczny dla Grammophone Company w Berlinie. W tym roku skrzypce z 1715 r. otrzymane w prezencie były jeszcze dla niego dostępne. Alfredo Puerari, przewodniczący Rady Turystycznej miasta i dyrektor Muzeum Miejskiego, wyraża chęć sprowadzenia do Cremony skrzypiec Antonio Stradivariego. Ogromna jest wartość historyczna i kulturowa inicjatywy, podyktowana także chęcią promocji turystyki poprzez uwydatnienie postaci i twórczości jednego ze znamienitych synów miasta, kontynuując tym samym podróż rozpoczętą pod koniec XIX wieku. „Chciałbym, żeby Cremona miała skrzypce Antonio Stradivariego i żeby Muzeum Stradivariego było takie nie tylko z nazwy, ale w rzeczywistości… wszystko po to, aby w Cremonie można było usłyszeć głos skrzypiec Stradivariego. Chcę Stradivariusa, który nadal gra”. Tak wyraził się Alfredo Puerari w liście wysłanym 17 września 1959r. do konserwatora i znawcy starożytnych instrumentów kremońskich Simone Fernando Sacconi.

Historia, po długich miesiącach wytrwałych badań i ocenie licznych instrumentów, dobiega końca w grudniu 18, 1961 Tego dnia, po zakończeniu procedur celnych, depesza z Mediolanu ogłaszała: „Dzisiaj od 20:00 do wszystkich celów prawnych Cremona jest właścicielem Stradivariego”. Ze względu na nieprzewidywalne zbiegi okoliczności historii Antonio Stradivari opuścił swoje ziemskie życie tego samego dnia 224 lata wcześniej. Skrzypce te, które prawdopodobnie za sprawą Volumiera trafiły na dwór króla polskiego, to z pewnością ten sam instrument podarowany na jubileusz węgierskiemu skrzypkowi i odtąd znany jako „Joachim”. Zmienono nazwę 18 grudnia 1961 roku, z woli społeczności miejskiej, instrument stał się „Cremończykiem”.

[8] Antonio Stradivari, Cremona, 1727, the ’Francescatti, Leslie, Hart’ ma tył jednoczęściowy z małymi łykami opadającymi w dół od prawej strony do lewej. Jego lakier ma odcień  jasno czerwonawo-brązowy.

GMuzycy, którzy na tych skrzypcach grali: John Leslie (Edynburg, 1820), John Hart (Londyn, 1876/84), WJ Wright (Camden, New Jersey, 1884), Charles Edward Lees (Oldham, 1935),  Zino Francescatti (1936/87), Salvatore Accardo (1987)

 


Kolejne rozdziały: