Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział pięćdziesiąty drugi)
Rekomendując płyty reprezentujące muzykę klasyczną nie wolno w masie ciekawych nowości zapominać o uznanych wielkich artystach, którzy tak kilka dekad temu, jak i dziś, robią duże wrażenie na słuchaczach.
W latach trzydziestych Bliss, Britten i Berkeley [1] wnieśli ważne utwory do repertuaru na orkiestrę smyczkową, podążając śladami Elgara i Vaughana Williamsów. Na albumie „English Music for Strings” dołącza do nich Frank Bridge, którego „Lament” skomponowany został podczas I wojny światowej. To już czwarte nagranie Johna Wilsona z jego nagradzaną Sinfonia of London. Bliss skomponował Muzykę na smyczki po ukończeniu ścieżki dźwiękowej do filmu „Things to Come” Kordy, kierując się chęcią skomponowania utworu „czystej muzyki”, wyrażającej własne pomysły, a nie cudze. Zamówione w maju 1937 roku przez Boyda Neela na Festiwal w Salzburgu tego lata Wariacje Brittena na temat Franka Bridge’a zostały skomponowane z bardzo szybko i pomogły ugruntować międzynarodową renomę młodego kompozytora. Dedykowany jego nauczycielowi, Frankowi Bridge’owi, temat pochodzi z drugiej z Trzech Idylli Bridge’a na kwartet smyczkowy. Lennox Berkeley skomponował swoją „Serenade for Strings” w Snape Maltings, gdzie mieszkał z Brittenem w latach 1938/39. W momencie jej ukończenia naród był w stanie wojny, a muzyka zdaje się odzwierciedlać niespokojny nastrój kompozytora, gdy świat czekał na niepewną przyszłość.
Album został nagrany w technologii Surround-Sound i dostępny jako hybrydowa płyta SACD w Church of St. Augustine, (Kilburn, Londyn); w styczniu 2020 dla firmy Chandos. Na przedniej okładce znajduje się obraz Edwarda Wadswortha domu Bliss’a, Pen Pits, zbudowany dla niego w 1935 roku.
Recenzja napisana przez Jamesa Manheima z AllMusic mówi: „Wszystkie utwory na tym wydawnictwie zespołu Sinfonia of London i dyrygenta Johna Wilsona pochodzą z lat 30., z wyjątkiem ‘Lament of Frank Bridge’, ale to pasuje do innych utworów w niezwykłym stopniu. Częściowo jest tak dlatego, że Britten i Bridge byli uczniami i nauczycielami, a ‘Wariacje na temat Franka Bridge’a’ op. 10 Brittena, były wyraźnie przeznaczone [do traktowania] jako hołd. Ta praca ma szczegółowy program, ale nawet nie wiedząc o tym, słuchacz zareaguje mocno na dobre wykonanie, a to jest jedno z najlepszych na płycie. Utwór jest esejem wirtuozowskim w stylu neoklasycznym, w którym związki wariacji z głównym tematem często są raczej subtelne lub aluzyjne niż bezpośrednie. Wariacje mają zuchwałą sekwencję genialnych efektów instrumentalnych młodego Brittena i to właśnie ta krawędź, którą uchwycił Wilson, odróżnia ten występ od innych. Trzy kolejne prace na temat programu są mniej znane, ale wszystkie mają piękno i moc. Wisi nad nimi wojenny niepokój, nie tylko lament Bridge’a z powodu I wojny światowej, ale także Serenada na orkiestrę smyczkową Lennoxa Berkeleya, która wydaje się tracić pewność siebie, gdy postępuje niejako w niesamowity sposób. Muzyka na smyczki Arthura Blissa z 1935 roku zawiera wspaniałą wolną część, która w pełni uzasadnia określenie przez kompozytora muzyki romantycznej. Odczyty Wilsona są przez cały czas niezwykłe, gorące, ale znakomicie kontrolowane, i można odnieść wrażenie, że udział w tej sesji w styczniu 2020 roku byłby absolutną radością. Jedynym zarzutem jest to, że Chandos przesadza z dźwiękiem kościoła; nie pasuje do miejsc, dla których ta muzyka była przeznaczona, a szczegóły w odczytach Wilsona nie wymagają wzmocnienia, ale jest to naprawdę absorbujący album z brytyjską muzyką XX wieku.”
Nie tylko wybitny pianista i jeden z największych kompozytorów francuskich, Maurice Ravel [2] jest uważany za jednego z największych orkiestratorów wszech czasów. Jego wyjątkowa umiejętność wyczarowania najszerszej możliwej gamy kolorów i faktur z palety orkiestrowej jest szeroko zademonstrowana na albumie „Ravel: Orchestral Works”, który powstał w czasie sesji nagraniowej w Church of St. Augustine (Kilburn, Londyn) w styczniu 2020, orkiestry Sinfonia of London pod batutą Johna Wilsona. Ten album został nagrany w dźwięku przestrzennym i wydany jako Hybrid SACD w lutym 2022 roku przez wytwórnię Chandos.
Program płyty otwiera „La Valse”, pomyślany jako migawka Wiednia z lat 50. XIX wieku. Ciągła sekwencja walców staje się coraz bardziej natarczywa, aż dźwięk jest prawie całkowicie przytłaczający. Występują także inne znane kompozycje – „Ma Mere l’Oye” i osławione „Boléro”, oba nagrane tutaj po raz pierwszy w pełnych oryginalnych wersjach. Program dopełniają orkiestracje jego własnych utworów fortepianowych: „Valses nobles et sentymentales”, „Pavane pour une infante défunte” i „Alborada del gracioso”, co pokazuje zarówno fascynację Ravela dźwiękami i kulturą hiszpańską, jak i wirtuozerię orkiestrowej gry londyńskiej Sinfonii.
Redaktor David Mellor z Daily Mail był entuzjastycznie nastawiony do tej produkcji: „To po prostu porywające, cudowne i naprawdę urzekające… To jeden z najlepszych albumów Ravela ostatnich lat. Wszystko w nim jest dobre: repertuar, nowe wydania, gra wybranej Sinfonii londyńskiej Johna Wilsona i jego własne rozumienie kompozytora, oparte na jego pracy jako muzykologa, a także jego wyjątkowych talentach jako dyrygenta. […] John Wilson pokazuje mistrzostwo w każdej frazie, zupełnie odmiennej od prezentacji zwykłych dyrygentów. pokonując partyturę, którą tylko częściowo rozumieją. Kompletny balet ‘Mother Goose’ to prawdopodobnie moja ulubiona muzyka orkiestrowa Ravela i brzmi tu zachwycająco. Podobnie jak ‘Pavane For A Dead Princess’. Tutaj wyjątkowa wirtuozeria skrupulatnie dobranych solistów dętych przez Wilsona sprawia, że słuchanie jest wyjątkowe. Jak zauważa we wkładce, to nie pawana, ani martwa księżniczka miała z tym coś wspólnego, to po prostu cudowne słuchanie, zwłaszcza tutaj. Najbardziej pamiętna jest grana tutaj wersja ‘Boléra’, nagrywana po raz pierwszy. To oryginalna partytura baletowa, a nie korekta do wykonania koncertowego. To robi dużą różnicę, zwłaszcza włączenie dwóch antyfonalnych bębnów bocznych w porównaniu z jednym w partyturze koncertu. Ogromnie dodają atmosfery. Boléro, oparte na jednym długim crescendo w ciągu 15 minut, jest utworem kontrowersyjnym. Wielu to uwielbia, ale wielu, tak jak ja, nie jest tak pewnym. Sam Ravel, dyrygując wczesnym koncertem, usłyszał na widowni krzyk kobiety: „On jest szalony”. Ravel zwrócił się do swojej orkiestry i powiedział: „Ona rozumie”. Wersja baletowa, z pięknie wykonanymi solówkami, jest dla mnie największym odkryciem. To naprawdę porywający album, zwłaszcza gdy dźwięk jest tak demonstracyjny.,,”
Kalevala [3] to zbiór w większości oryginalnej poezji ludowej, ułożonej w pięćdziesiąt obszernych run („wierszy”) przez fińskiego lekarza i folklorystę Eliasa Lonnrota. Poczynając od stworzenia świata, rozwija się ona w serię oddzielnych epizodów, które jednak tworzą bogatą całość, wprowadzając epickie postacie, takie jak Vainamoinen, Lemminkainen i Kullervo. Zbiór po raz pierwszy pojawił się w 1835 r., a ostateczną, rozszerzoną wersję opublikowano w 1849 r. i wkrótce okrzyknięto fińskim „narodowym eposem” – sprawa delikatna, biorąc pod uwagę, że kraj ten od 1809 r. był pod panowaniem rosyjskim. odegrała znaczącą rolę w przebudzeniu narodowym Finlandii i miała ogromny wpływ na sztukę fińską pod koniec XIX wieku, ale jej rola w świadomości narodowej pozostaje ważna nawet dzisiaj.
Album „Scenes from the Kalevala” nagrany przez Lahti Symphony Orchestra pod batutą Dimy Slobodeniouk’a, wydany przez BIS w listopadzie 2021, zawiera prace związane z Kalevalą z okresu od 1897 do 1943. Żadna taka kolekcja nie mogła przeoczyć Sibeliusa, który skomponował kilka utworów inspirowanych eposem. W zestawie znajduje się rarytas – pierwsze nagranie wersji Lemminkainen in Tuonela z 1897 roku, ze Suity Lemminkainen. Fińscy kompozytorzy z późniejszych pokoleń wszyscy musieli znaleźć wyjście z cienia Sibeliusa – zwłaszcza komponując dzieła oparte na Kalevali. Portrety Kullervo, które zamykają płytę, autorstwa Leevi Madetoja i Tauno Pylkkanena, są zwartymi dziełami w przeciwieństwie do wielkoformatowej „symfonii chóralnej” Sibeliusa na ten sam temat i kiedy Uuno Klami użył odważnych i prymitywnych kolorów w swoich pięciu częściach Kalevala Suite, patrzył raczej na Strawińskiego niż na swojego rodaka. Nagrania zorganizowano na przestrzeni lat 2017 – 2020 w Sibelius Hall, Lahti, Finlandia.
„…Dla Sibeliusa Kalevala był znanym źródłem inspiracji przez całe życie, od jego najwcześniejszego dzieła na dużą skalę, Kullervo, do ostatniego, poematu symfonicznego ‘Tapiola’. Ale w żadnym wypadku nie był jedynym kompozytorem, który napisał dzieła oparte na epice i zawartych w niej opowieściach, a trzy z tych utworów zostały zebrane w tej kolekcji zagranej przez orkiestrę z Lahti pod kierownictwem ich byłego dyrektora muzycznego, Dimy Slobodaniouka. Nieuchronnie zawiera też trochę Sibeliusa: pierwsze nagranie wersji Lemminkäinen z 1897 roku w Tuonela, odrobinę dłuższe niż to, co znamy jako trzecią część jego ‘Lemminkäinen Suite’. Pozostali reprezentowani kompozytorzy należą do pokoleń, które poszły w zastraszające ślady Sibeliusa. Ujawnia to, że ich dzieła Kalevali pochodzą ze stosunkowo wczesnego okresu ich kariery, tak jakby muzyczne pogodzenie się z najważniejszym dziełem literackim ich kraju było dla nich wszystkich niezbędnym rytuałem. ‘Kullervo’ Leevi Madetoja pochodzi z 1913 roku, ale chociaż Madetoja był uczniem Sibeliusa, jego kompaktowy, 13-minutowy poemat symfoniczny przedstawiający jednego z „bohaterów” eposu, więcej zawdzięcza Czajkowskiemu niż swojemu nauczycielowi. ‘Kullervo Goes to War’ Tauno Pylkännena, ukończone w 1942 roku, jest znacznie bliższe Sibeliusowi i jest napiętym, niezwykle skutecznym dziełem, które z pewnością powinno być lepiej znane poza Finlandią niż jest. ‘Suita Kalevala’ Uuno Klami jest zdecydowanie najbardziej ambitnym z trzech utworów. Jest to też najbardziej nierówna z nich, ale pod wieloma względami najciekawsza, jako jedyna wyraźnie odcinająca się od świata Sibeliusa. Strawiński, zwłaszcza ‘Ognisty ptak’ i ‘Święto wiosny’, ma oczywiście dominujący wpływ w pięciu częściach, które przedstawiają różne epizody w eposie, od Stworzenia Świata po Kucie Sampo (tajemnicze, magiczne urządzenie, które nadaje bogactwa i powodzenia dla właściciela). Razem trzy utwory i rzadkość Sibeliusa tworzą fascynującą kolekcję muzyki, która będzie całkowicie nieznana na arenie międzynarodowej i jeśli żaden z nich nie jest zaniedbanym arcydziełem, wszystkie są bardzo warte wysłuchania, zwłaszcza w tak pełnych charakteru i doskonałych wykonaniach jak te.” (Andrew Clements, The Guardian)
Orkiestra kameralna c/o [4] to kolektyw trzydziestu młodych muzyków z kilkunastu różnych krajów. Grając bez dyrygenta, orkiestra poświęcona jest temu szczególnemu procesowi współpracy, który jest istotą muzyki kameralnej. Na swojej pierwszej płycie członkowie postanowili podkreślić gatunek, który jest trudniejszy do określenia, niż mogłoby się wydawać. Sama nazwa, divertimento, sugeruje, że jest to po prostu rozrywka, lekka muzyka rozrywkowa, ale wiele z najbardziej znanych przykładów tej formy wykracza poza tę definicję. I jak wielu kompozytorów nauczyło się, że nawet beztroską muzykę należy traktować poważnie: humor wymaga mistrzowskiego dotyku. Nagrane na płycie „Divertissement!” (BIS, 2021 rok) cztery utwory oferują różne spojrzenia na gatunek, poczynając od siedmioczęściowej suity Iberta, w której kompozytor nieustannie bawi się oczekiwaniami słuchacza. Około czterdzieści lat przed Ibertem jego rodak Emile Bernard skomponował zupełnie inny Divertissement. Powstała na podwójny kwintet dęty, przypominający divertimenti i serenady dęte Mozarta. Ale choć muzyka jest melodyjna i beztroska, dług Bernarda wobec niemieckich kompozytorów romantycznych nigdy nie jest daleki od powierzchni. Szczególnym przypadkiem jest Divertimento Béli Bartóka na smyczki, skomponowane tuż przed wybuchem II wojny światowej. Być może chodzi tu raczej o dywersję kompozytora, który usiłuje zapomnieć o stanie świata – coś, co ostatecznie udaje się Bartókowi w radosnej ostatniej części. Utwór zamykający płytę ponownie łączy instrumenty dęte i smyczkowe orkiestry c/o w utworze napisanym specjalnie dla tego projektu przez amerykańskiego kompozytora Michaela Ippolito, który w swoim Divertimento w pełni oddaje hołd bogatej w kontrasty naturze tego gatunku.
Classical Music opiniowało płytę: „Kompozytor Michael Ippolito, oprócz ostatniego z czterech divertimentos na tej płycie, wspomina w swoich notatkach o pochodzeniu tego słowa z łacińskiego divertere, aby się odwrócić. Każdy z tych utworów odwraca się od oczekiwanej ścieżki (niemal napisałem ‘ścieżkę prawości’), aby zbadać ‘zarośla’ po obu jej stronach, czy to chromatyczne i dysonansowe, czy tylko bezczelnie ‘inne’. Jednocześnie obecność warstw we wszystkich, nawet jeśli nie zawsze tradycyjnego makijażu, daje słuchaczowi coś, czego może się uchwycić. Orkiestra jest wyczulona na wszelkie niespodzianki i kaprysy, szczególnie dobrze gra na instrumentach dętych drewnianych. Celowa wulgarność Divertissement Iberta jest prezentowana bez przeprosin (chociaż wolałbym więcej z ‘drewna’’ na początku „Cortege”), a w Divertimento Bartóka ponury utwór centralny ma pełną wartość. Napisał to po dwóch pozostałych częściach i dopiero wtedy, 17 sierpnia 1939 r., zaglądając po raz pierwszy od dwóch tygodni do gazety, ucieszył się, że nie wybuchła wojna. Warto więc sugerować, że ten utwór może odzwierciedlać jego niepokój. Wkład własny Ippolito jest pełen pomysłowych momentów poza ścieżką, ale wielkim odkryciem jest praca Emile Bernarda (1843-1902). Wydany w 1894 roku, po premierze w 1884 roku w Towarzystwie Kameralistyki Instrumentów Dętych Paula Taffanela wraz z Petite Symphonie Gounoda, jest absolutną perełką.”
Produkcja BIS jest doskonała. Większość repertuaru (Iberta, Bernarda i Ippolito) została nagrana w sierpniu 2018, w Jesus-Christus-Kirche (Berlin-Dahlem, Niemcy), gdzie wyprodukowano wiele najlepszych nagrań Berlińskiej Orkiestry, a utwór Bartóka w październiku 2020 w Christus-Kirche (Berlin-Oberschöneweide, Niemcy) i jest podobnie doskonały. Prawie idealna równowaga klarowności i atmosfery pomieszczenia charakteryzuje te nagrania.
Frank Peter Zimmermann [5] jest powszechnie uważany za jednego z czołowych skrzypków swojego pokolenia. Występował ze wszystkimi najważniejszymi orkiestrami świata, w tym z Filharmonikami Berlińskimi, z którymi zadebiutował w 1985 roku z Danielem Barenboimem; Wiener Philharmoniker, z którym po raz pierwszy zagrał w 1983 roku pod Lorinem Maazelem w Salzburgu; Royal Concertgebouw Orchestra, wszystkie orkiestry londyńskie, a także wszystkie duże orkiestry amerykańskie. Frank Peter Zimmermann jest stałym gościem wszystkich najważniejszych festiwali muzycznych m.in. w Salzburgu, Edynburgu i Lucernie. Przez lata Frank Peter Zimmermann stworzył imponującą dyskografię dla EMI Classics, Sony Classical, BIS, Ondine, Hänssler, Decca, Teldec i ECM. Nagrał praktycznie cały repertuar koncertowy, od Bacha po Ligetiego, Deana i Pintschera; sześć sonat solowych Ysaye; 24 Kaprysy Paganiniego i komplet Sonat skrzypcowych J.S. Bacha i Mozarta. Urodzony w 1965 w Duisburgu w Niemczech, naukę gry na skrzypcach rozpoczął z matką w wieku 5 lat. Studiował u Walerego Gradowa, Saschko Gawriloffa i Hermana Krebbersa. Gra na skrzypcach Antoniusa Stradivariego z 1711 r. „Lady Inchiquin” [6], które dzięki uprzejmości Kunstsammlung Nordrhein-Westfalen w Düsseldorfie, „Kunst im Landesbesitz”. W listopadzie 2017 roku, dzięki wytwórni Haenssler, Frank Peter Zimmermann i jego syn Serge z zespołem Berliner Barock Solisten pod batutą Daniela Gaede’a wydał płytę „Bach: Violin Concertos”, którą nagrano w berlińskim Jesus-Christus-Kirche. W koncertach JS Bacha solista Frank Peter Zimmermann używa metalowych strun na swoich skrzypcach Stradivariusa „Lady Inchiquin”.
„Na płycie z czterema koncertami Bacha Frank Peter Zimmermann wykonuje dwa zachowane do dziś solowe koncerty skrzypcowe kompozytora, rekonstrukcję na skrzypce ‘Koncertu d-moll’ (BWV1052, lepiej znanego w późniejszej formie jako koncert klawesynowy) oraz opracowanie na dwoje skrzypiec BWV1060 ‘Koncert na dwa klawesyny lub na skrzypce i obój’. W tym ostatnim partnerem Zimmermanna jest jego syn, Serge. Zimmermann niedawno ponownie przejął „Lady Inchiquin” Stradivariusa i jest to instrument, którego cały zakres jest w stanie nasycić tą samą przejrzystą, zrównoważoną jakością tonalną. W powolnej części BWV1042, gdzie Zimmermann unosi linię solową, bez wibracji, nad orkiestrą, jest słodka, wnosząca liryzm, nadając tej części kolorytu niemal nie z tego świata. W kolejnym finale Allegro assai wnosi zręczność dotyku i lekko skoczną, taneczną piosenkę; jednak finał BWV1052R jest bardziej zapierający dech w piersiach, z jego karkołomnym wielokrotnym zatrzymywaniem się i przekraczaniem strun. Ojciec i syn wydają się być dobrze dobrani w BWV1060R, zwłaszcza w części wolnej, w której jedna linia skrzypiec wielokrotnie wyłania się z drugiej. Nagranie zapewnia mrożącą wyrazistość w kontrapunkcie, podkreślając dynamiczną grę (nie-instrumentalnych) berlińskich solistów baroku.” (Edward Bhesania, The Strad)
„Zaczerpnięci z Filharmonii Berlińskiej, barokowi soliści grają jak szlifowane szkło na zmodernizowanych instrumentach z epoki. Jak można się było spodziewać, są to dopracowane, nieskazitelne relacje ze skrupulatną dbałością o filigranowe pisarstwo Bacha. Czasami tempa są raczej motoryczne… a odczytom brakuje nieco giętkości i swobody retorycznej. Jednak te małe cavils nie umniejszają poważnie tych wysoce wyrafinowanych rachunków.” (Magazyn muzyczny” BBC)
„Na nowej, hipnotyzującej płycie CD z koncertami skrzypcowymi Johanna Sebastiana Bacha, Berliner Barock Solisten i Frank Peter Zimmermann udowadniają, że współczesne instrumenty i historycznie kompetentna gra łączą się w wykonaniach na wysokim poziomie. Retoryczna swoboda i żywa dynamika oraz prawdziwie entuzjastyczne granie to najbardziej charakterystyczne walory spektaklu.” (International Classical Music Awards)
Niezwykle imponujący Berliner Barock Solisten zapewnia doskonałe wsparcie solistom, ze szczególnie wspaniałą jednością i bez braku charakteru. Album został nagrany w renomowanej akustyce Jesus-Christus-Kirche, Berlin/Dahlem, z bardzo atrakcyjną jakością dźwięku, niezwykle klarowną i dobrze wyważoną. Obaj soliści- Frank Peter Zimmermann i Serge Zimmermann są we wspaniałej formie, grają z oddaniem i korzystają z doskonałej jakości dźwięku Jesus-Christus-Kirche.
Na krążku CD „Martinu / Bartok: Violin Concertos 1 & 2 / Solo Sonata” [7] Frank Peter Zimmermann, jeden z najbardziej cenionych dziś skrzypków, wykonuje utwory dwóch środkowoeuropejskich kompozytorów, które są również przykładem różnych nurtów muzyki klasycznej w latach 1920-1950. Choć po raz pierwszy wykonano go dopiero w 1973 roku, I Koncert skrzypcowy Bohuslava Martinů został skomponowany 40 lat wcześniej w neoklasycznym idiomie propagowanym przez Strawińskiego. Natomiast II Koncert skrzypcowy (1943) kompozytora napisany jest w bardziej lirycznym tonie, częściowo w zgodzie ze stylem gry Mischy Elmana, skrzypka, który go zlecił. W obu utworach Zimmermann jest partnerem Bamberger Symphoniker pod batutą głównego dyrygenta orkiestry Jakuba Hrůšy, jednego z czołowych współczesnych dyrygentów Martinů. Płytę zamyka centralny utwór dwudziestowiecznej literatury na skrzypce solo, Sonata na skrzypce solo Béli Bartóka. Skomponowany w 1944 roku, zaledwie rok przed śmiercią Bartóka, jest bardzo osobistym stwierdzeniem, łączącym ogólny układ solowych sonat skrzypcowych Bacha z węgierską tradycją ludową, z efektami równie fascynującymi dla słuchacza, co trudnymi dla wykonawcy. Materiał na płytę nagrano w październiku.2018 (Koncert nr 1) i październiku .2019 (nr 2), w Konzerthalle Bamberg (Joseph-Keilberth-Saal, Niemcy); we wrześniu 2019 i lutym 2020 w Siemens Villa w Berlinie. Frank Peter Zimmermann grał na skrzypcach: Antonio Stradivarius, Cremona 1711, „Lady Inchiquin”. Album został wydany przez BIS w listopadzie 2020 roku.
Prof. Jan Smaczny w artykule zamieszczonym w Classical Music tak pisał: „Przez prawie 30 lat uważano, że I Koncert skrzypcowy Martinů, ukończony w 1933 roku, zaginął. Skomponowany dla amerykańskiego skrzypka Samuela Dushkina, który okazał się bardzo wymagający, jeśli chodzi o partię solową, utwór zniknął za życia Martinů i musiał czekać prawie 15 lat po jego śmierci na premierę w 1973 roku. Same dzieło może być określona jako przejściowe; w częściach skrajnych Martinů opowiada się za ruchliwym, niekiedy podszytym jazzem neoklasycyzmem, który kultywował pod koniec lat 20. XX wieku. Powolna część jest jednak pełna hojnego, niemal pasterskiego liryzmu, wyczekującego na jego muzykę z lat 40. XX wieku. Zimmermann w pełni wchłonął nieco eklektyczny styl utworu i tworzy spektakle pełne przekonania, nie mówiąc już o olśniewającej wirtuozerii. Hrůša akompaniuje ze zrozumieniem i elastycznością, podczas gdy muzycy Bamberskiej Symfonii wyraźnie rozkoszują się bardzo barwną paletą orkiestrową Martinů. Drugi Koncert skomponowany w Stanach Zjednoczonych, dokąd Martinů uciekł w 1943 roku, jest pełen oczekiwania na jego późniejszą dojrzałość. Odzwierciedlając tonalne piękno gry Mischy Elmana, dla której został napisany, jest tu bogactwo lirycznej melodii podszytej mocnym włóknem symfonicznym. Zimmermann i Hrůša prezentują kolejny znakomity występ – sprężyste rytmy pierwszej części i mocna euforia finału są znakomicie uchwycone w jednym z najbardziej satysfakcjonujących zarejestrowanych wykonań. Sonata na skrzypce solo Bartóka to świetny bonus i pięknie zagrana, ale jednak te przełomowe wykonania koncertów Martinů są głównymi pozycjami i oba są bez wątpienia wybitne”
Nagranie BIS jest jak zwykle znakomite: scena dźwiękowa szeroka i głęboka, basy są dość mocne. Instrument Zimmermanna jest zawsze wyraźnie słyszalny, nawet w najgłośniejszych fragmentach, nigdy nie brzmiąc sztucznie.
29 lipca 1951 roku, Wilhelm Furtwängler dyrygował IX Symfonią Beethovena na koncercie z okazji ponownego otwarcia Festiwalu w Bayreuth po siedmiu latach ciszy po drugiej wojnie światowej. Była to doniosła okazja, a koncert był transmitowany przez Radio Bawarskie i transmitowany na cały świat, m.in. przez Radio Szwedzkie. Używając analogowej taśmy monofonicznej w postaci zdigitalizowanej przez Szwedzkie Radio, obecna płyta odtwarza audycję tak, jak słuchaliby ją słuchacze w Szwecji: firma BIS- wydawca płyty „Beethoven: Symphony No. 9”, postanowiła niczego nie zmieniać, nie „podrasowywać” dźwięku, nie oczyszczać i skracać pauzy lub pomijać odgłosy publiczności w muzyce, aby zachować oryginał bez zmian. W ten sposób producenci mieli nadzieję odtworzyć wrażenie siedzenia przed starym radiem w 1951 roku, słuchając tego ważnego koncertu – prawdziwego historycznego dokumentu. Nagrań dokonali Chór i Orkiestra Festiwalowa w Bayreuth pod batutą Furtwänglera podczas publicznego występu w Festspielhaus Bayreuth [8]. Album, o którym mowa, został wydany na CD w styczniu 2022 roku.
Krytycy pozytywnie odebrali produkt wytwórni BIS:
„Nagranie Wilhelma Furtwänglera z 1951 roku z ponownego otwarcia Festiwalu w Bayreuth potrzebuje kilku minut, aby osiągnąć pełny dramatyczny rozmach, ale potem ani na chwilę nie słabnie. W przeciwieństwie do Klemperera, to nie tyle rytmy napędzają muzykę, co głębokie wyczucie struktury przez Furtwänglera jako ogromnej, giętkiej linii melodycznej. Utrzymuje się przez scherzo. Następnie w części wolnej Furtwängler podąża za starym luterańskim przysłowiem ‘z całego serca grzeszyć’, ignorując znak metronomu i decydując się na dojrzałe postwagnerowskie Adagio molto. Cudownie to działa, a ruch wyłania się jako pojedynczy wylew namiętnej piosenki. Chór brzmi w finale cofnięty, ale patos w kontrastach między zwątpieniem a żmudnym potwierdzaniem przebija się przez techniczne niedoskonałości” (Stephen Johnson, Classical Music)
„Nic innego w dziedzinie nagrywanej muzyki nie jest takie jak to i zachęcam do podzielenia się tym doświadczeniem… Nie twierdzę, że ten występ będzie pasował do każdego nastroju, a nawet gustu, ale czy i kiedy trafi w cel zostawi cię odmienionym na zawsze.” (Gramophone Magazine)
[1] Na podstawie notatki wydawcy:
[2] Według:
[3] Według:
[4] Według:
[5] Według:
[6] Skrzypce „Antonius Stradivarius Cremonensis Faciebat Anno 1711”, noszą imię ich byłej właścicielki, Lady Inchiquin (Ethel Jane Foster) – żony 15. barona Inchiquin, członka rodowej rodziny O’Briens, którzy byli jedną z niewielu rodzin gaelickich o królewskiej krwi, które wywodzą się bezpośrednio od Briana Bórumy, Wielkiego Króla Irlandii w XI wieku. Instrument ten często błędnie nazywano „Parke”, co przy kilku okazjach powodowało zamieszanie, bo prawdziwy „Parke” ma dwuczęściowy tył…
Pod koniec lat 60. Instrument ten był częścią słynnej kolekcji Cho-Ming Sin z Hongkongu. Sin w pewnym momencie zdecydował się na zakup Guarneriego „Króla Józefa” z 1737 r. ale aby nabyć te skrzypce, Sin sprzedał dwa ze swoich instrumentów. Jedną z nich była „Lady Inchiquin”, która została przywieziona do Bein & Fushi, która sprzedała ją Scholefieldowi za 210.000 dolarów w 1978 roku. Pięć lat później 18-letni wówczas skrzypek Frank Peter Zimmermann był w Berlinie, aby dać koncert z Filharmonią Berlińską. Przy tej okazji poznał Scholefielda i skrzypce- „Lady Inchiquin”. Podczas tego pierwszego spotkania reakcja młodego skrzypka była letnia. Choć pod wrażeniem głębokich, ciemnych tonów instrumentu, które przypominały mu Guarneriego „del Gesù”, Zimmermann żałował, że Strad nie jest akustycznie najlepszy i skomentował, że nie może się na nich grać. Jednak kilka lat później Zimmermann miał okazję ponownie grać na skrzypcach, po ich odrestaurowaniu i od razu zdał sobie sprawę, że znalazł „swoje” skrzypce! W 2001 roku bank WestLB AG z siedzibą w Düsseldorfie (Zachodnioniemiecki Bank Państwowy), który sponsorował Zimmermanna od początku jego kariery, kupił „Lady Inchiquin” od Scholefielda za 2,8 miliona dolarów i przekazał go Zimmermannowi z dziesięcioletnią darmową pożyczką, na mocy której mógł kupić skrzypce. Niestety, kilka lat później, 30 czerwca 2012 r. bank upadł i jego bogata kolekcja dzieł sztuki, obejmująca również „Croall, McEwen” Stradivariego z 1684 r. oraz wiolonczelę Giuseppe Rocca, została przekazana firmie Portigon AG. Kontrakt Zimmermanna wygasł w 2012 roku. Na kilka dni przed wygaśnięciem kontraktu w lutym 2015 Zimmermann zwrócił „Lady Inchiquin”. W styczniu 2016 r. ogłoszono, że Zimmermann znalazł nowy instrument: Stradivariego z 1727 r. „Generał Dupont, Grumiaux”, którego właścicielem jest przedsiębiorca, filantrop i skrzypek amator, pan Yu. Niemniej jednak skomentował także „Lady Inchiquin”: „Zakochałem się w jej głosie i chłonąłem go przez 13 lat. Absolutnie chcę to jeszcze raz zagrać. I mam nadzieję, że kiedyś ją odzyskam.” W lipcu 2016 rząd Nadrenii Północnej-Westfalii w Niemczech kupił „Lady Inchiquin” i potwierdził, że planuje zwrócić skrzypce Zimmermannowi na długoterminową pożyczkę…
[7] Według:
[8] Festspielhaus Bayreuth (Teatr Operowy w Bayreuth, według: ) – teatr operowy zbudowany w północnej części bawarskiego miasta Bayreuth, powstały jako miejsce wystawiania oper Richarda Wagnera podczas corocznego festiwalu w Bayreuth.
Bryła architektoniczna tego budynku powstała według wskazówek Richarda Wagnera na podstawie planu nigdy niezrealizowanego projektu opery w Monachium autorstwa Gottfrieda Sempera. Budowę poprowadził lipski architekt Otto Brückwald. Sfinansował ją król Bawarii Ludwik II Wittelsbach. Kamień węgielny wmurowano 22 maja 1872 roku. Z tej okazji Wagner dyrygował wykonaniem w Operze Margrabiów IX Symfonii Beethovena. W dniach 13–17 sierpnia 1876 odbyła się tu premiera światowa tetralogii wagnerowskiej- Pierścień Nibelunga i pierwszy festiwal. Wzięli w nim udział: cesarz Brazylii Piotr II i Wilhelm I. Nie przyniósł on dochodów. Pozostały długi. Dlatego aż do 1882 roku budynek stał pusty. Podczas drugiego festiwalu 26 lipca miała miejsce premiera Parsifala. Od 1973 roku budynkiem i festiwalem zarządza fundacja Richard-Wagner-Stiftung Bayreuth. Jej członkami są: przedstawiciel władz Niemiec i Bawarii oraz członkowie rodziny Wagnera. Dyrektorem zarządzającym Rady Fundacji jest burmistrz miasta Bayreuth. Budynek jest wykorzystywany wyłącznie latem podczas festiwalu
W 2013 roku podjęto decyzję o przeprowadzeniu remontu budynku. Remontem kieruje koloński architekt Stephan Detlef. Na potrzeby renowacji otworzył on specjalną cegielnię w Brandenburgii, która wykonuje ręcznie i wypala cegły pasujące do fasady opery. Piaskowiec ma być sprowadzony z kamieniołomów w Czechach i Polsce. Planowany jest również remont instalacji elektrycznej, poprawa wentylacji (w teatrze nie ma klimatyzacji i podczas festiwalu, który odbywa się w lipcu na widowni jest gorąco) oraz umożliwienie korzystania z widowni osobom niepełnosprawnym[8]. Remont rozpoczęty w 2015 ma skończyć się 2023 roku.
Ewenementem w budowie tego teatru jest całkowite schowanie orkiestronu, tak że dyrygent i muzycy są całkowicie niewidoczni dla publiczności. Zmienia to również brzmienie orkiestry oraz powoduje inną jej organizację. Pierwsze skrzypce siedzą po prawej, a nie lewej stronie dyrygenta. Budynek powstał w konstrukcji szachulcowej, ale w 1960 roku podczas remontu zastąpiono ją konstrukcją z betonu i stali.
Scena ma 11,80 m wysokości i 13 m szerokości. Budynek opery ma 100 m długości mierząc od głównego portalu do końca kulis. Na widowni może obecnie usiąść 1974 widzów.