Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział dziesiąty)

Obok kompozytorów geniuszy, tych ze szczytów- czy to był barok, czy romantyzm, czy współczesny czas, tworzyli kompozytorzy, których świetnie się słucha, bo potrafili komponować bardzo atrakcyjne utwory choć w ich czasie albo niezbyt nowatorskie, albo z jakichś innych przyczyn przykryte sławą dzieł innych kompozytorów.

 

Johann Jakob Froberger był niemieckim barokowym kompozytorem, wirtuozem klawesynu i organistą. Był co prawda jednym z najbardziej znanych kompozytorów epoki, ale za jego życia wydano jedynie dwie kompozycje na instrumenty klawiaturowe z wielu utworów jakie skomponował oraz dwa motety- „Alleluja! Absorpta es mors” i „Apparuerunt apostolis”. Te motety są dość podobne do siebie: oba są na chór trzygłosowy, dwoje skrzypiec i organy (które otrzymują pojedynczą linię melodyczną, a nie polifonię jak we włoskich motetach. Dlaczego tylko dwie kompozycje opublikowano za jego życia? Froberger zabronił wydawania jego rękopisów, ograniczając dostęp do nich tylko do swoich patronów i przyjaciół, a zwłaszcza Württembergów i Habsburgów, którzy mieli prawo używania kompozycji. Po jego śmierci manuskrypty trafiły do księżnej Württtemberg i biblioteki muzycznej w rodzinnym jej domu. ). Był nowatorem, który wzbogacił muzyczną formę pianistyczną o tańce wysoce idiomatyczne i o utwory programowe. Ciekawie przedstawiają się kompozycje programowe, które Froberger często opatrywał wyjaśnieniami, które doprowadziły do powstania utworu. Na przykład „Allemande, faite en passat le Rhin” zawiera 26 numerowanych fragmentów wraz z wyjaśnieniem dla każdego, a „Tombeau fait a Paris sur la mort de Monsieur Blancrocher zawiera pisemną przedmowę, w której opisane są okoliczności śmierci lutnisty Blancrochera (śmiertelny upadek ze schodów).

Froberger: Meditations and Fantasias” w wykonaniu Siegberta Rampe’ego, to antologia pionierskiej barokowej muzyki z imponującymi i dobrze ułożonymi kompozycjami na klawesyn i organy, zagrane na znakomitych instrumentach i pięknie nagrane. Dramatyczne akordy klawesynu otwierają pierwszą płytę, bo to wspomniany wyżej „Tombeau sur la mort de M. Blancheroche”, a ta kompozycja nadała ton całości. Po tym głębokim opisie rozpaczy na śmierci przyjaciela- Charlesa Fleury de Blancrocher, usłyszymy wiele pięknych Partit, Toccat, Lamentu na tragicznie wczesną śmierć 21-letniego Ferdynanda IV, Saraband i innych utworów klawesynowych. Wszechstronność kompozytora pozwala upajać się również dźwiękami organów. W nagraniach  wykorzystano jeden z najlepiej brzmiących barokowych organów- instrumentu Hansa Scherera w Stephanskirche, Tangermünde (St Stephen’s Church). Siegbert Rampe jest mistrzem baroku, szczególnie ceniony jako interpretator Frobergera. Ta wspaniała muzyka mocno korzysta na wnikliwości i wrażliwości muzyka. Siegbert Rampe wykorzystuje różnorodność klawesynu, grając aż na trzech instrumentach: Ruckers z Antwerpii, Miklis z Pragi i Berganos z Hiszpanii.

O stylu kompozytora  pisze tak:

„Johann Jakob Froberger tworzył wyłącznie utwory klawesynowe (lub klawikordowe) i organowe: suity, toccaty, fantazje, capriccia, canzony, ricercary oraz fugi. Dzięki swoim podróżom nawiązał kontakty z włoskimi, angielskimi i francuskimi twórcami muzyki lutniowej i klawesynowej, co mocno odbiło się na jego twórczości.

  • W jego suitach mamy do czynienia z połączeniem stylu o swobodnym układzie i subtelnym stosowaniu agréments (ozdobników) – charakterystycznego dla francuskich tańców, ze śmiałą harmoniką charakterystyczną dla muzyki włoskiej. Suity Frobergera miały 3 podstawowe części: allemande, courante i sarabande. Niektóre z nich stanowiły zapowiedź późniejszej 4-częściowej formy, jednak następstwo części różniło się od późnobarokowej formy suity – jeśli u Frobergera występowała gigue, to była ona częścią środkową, a nie jak w późnym baroku częścią zamykającą cykl. W pośmiertnie (1693) wydanym cyklu, gigue pojawia się jako część ostatnia w suicie. Froberger raczej stronił od komponowania suit wariacyjnych, dopuszczając modyfikacje rytmiczne w allemande i courante. Faktura suit klawesynowych Frobergera opiera się na stylu o swobodnym układzie głosowym, typowym dla francuskiej muzyki lutniowej (style brise).
  • Toccaty Frobergera wykazują związki stylistyczne z utworami Frescobaldiego, jednak różni je rozbudowana architektonika, pomysłowa chromatyka oraz fantazyjny, kanciasty rysunek figuracyjny. Szczególnie cenił je J.S. Bach, a także inni kompozytorzy, dla których utwory te przez długi czas stanowiły wzór. Froberger tworzył również krótkie toccaty alla levatione, które były przeznaczone na potrzeby liturgii i były pozbawione odcinków fugowanych (zwykle występujących w zakończeniu toccat klawesynowych).
  • Canzony i ricercary klawesynowe i organowe cechuje przejrzysta budowa formalna. Obserwujemy tu połączenie 2 nurtów:
    1. rapsodycznego kształtowania canzony wariacyjnej (Frescobaldi);
    2. duża 3- 4- lub 5-głosowa forma (ustalona przez Sweelincka).

Utwory te cechuje równomiernie płynąca polifonia, która przyczyniła się do ujednolicenia kontrastujących części. Tematy zyskują wyrazisty kształt dzięki temu, że są utrzymane w stylu bel canto. Poszczególne części różnicują kontrasty metryczne, zaś wiąże w całość technika wariacyjna. Występują tu formy fugowane, charakterystyczne dla środkowego baroku. Frobeger w canzonach i ricercarach wprowadzał tematy żywe, zaś w capricciach i fantazjach tematy wokalne lub abstrakcyjne (heksachord).”

 

Amadeus Mozart zadedykował swoje „Andante na Skrzypce i Orkiestrę” (KV 470, ale też część II Koncertu Skrzypcowego D-dur KV 218).) polskiemu skrzypkowi Feliksowi Janiewiczowi. Już jako piętnastolatek został zatrudniony do kapeli królewskiej w Warszawie. Gdy w 1784 roku dostał stypendium królewskie, zaczął podróżować po Europie Zachodniej, najpierw pojechał do Wiednia gdzie (prawdopodobnie) pobierał lekcje kompozycji u Josepha Haydna, później do Włoch (we Włoszech zadebiutował jako skrzypek solista i tu powstały jego pierwsze kompozycje, tu poznał poznał Pietro Nardiniego, Gaetano Pugnaniego i Viottiego – słynnych włoskich skrzypków wywodzących się ze szkoły Giuseppe Tartiniego), a na koniec przez Paryż do Wielkiej Brytanii. Tam założył rodzinę. Początkowo w Anglii był koncertującym skrzypkiem i kierownikiem orkiestr. Wreszcie w dorosłym już wieku (53. lat) osiadł w Edynburgu, gdzie koncertował i prowadził orkiestry. Koncertował też w innych miastach Szkocji i Irlandii. Niewiele skomponował: 5 koncertów skrzypcowych, 1 koncert fortepianowy, sześć divertimenti na dwoje skrzypiec, sonatę na pianoforte z akompaniamentem skrzypiec, „Polish Rondo for Pianoforte” i pieśń „Go, youth belov’d”.

A więc- Janiewicz? Skrzypek i kompozytor? Kto słyszał wykonywane jego kompozycje?

Skrzypek Zbigniew Pilch i Musicae Antiquae Collegium Varsoviense pod dyr. Kai Bumann nagrali dla Fundacji Pro Musica Camerata (działającej przy Warszawskiej Operze Kameralnej) płytę- “Concertos for violin and orchestra”. Album z dwoma koncertami na skrzypce i orkiestrę- Koncert Nr 3 (prawdopodobnie z roku 1791), klasycyzm w czystej postaci w stylu mozartowskim. Temat główny grany przez skrzypka, jest przetwarzany przez partie orkiestry. Poszczególne części wciągają pięknymi melodycznie frazami. Muzyka zachwyca. Kompozycja skrzy się urokliwie i niestety… Szybko mija. Ale przecież jest jeszcze jeden koncert na płycie- piąty! Koncert Nr 5 nie jest w stylu wiedeńskim, powstał później (około roku 1803). Czuć już powiew romantyzmu… Zauważa się motywy folklorystyczne, żydowskie. Kompozytor buduje frazy bardziej emocjonalne, a nawet ekspresyjne. Wschodnioeuropejska nostalgia, nieco mistyczna uwypuklona została w finale. Całości słucha się tak chętnie jak każdego innego doskonałego koncertu- Felixa Mendelssohna, Niccolo Paganiniego czy Henryka Wieniawskiego.
Nagraniom zarzucić niczego nie można… Wykonawcy świetni, a realizatorzy również!

 

Niccolo Paganini zapytany, kto według niego jest najlepszym skrzypkiem na świecie, odpowiedział: „Nie wiem kto jest najlepszy, ale Lipiński zajmuje na pewno drugie miejsce”. Muzyka Karola Lipińskiego jest mało znana nie dlatego, że marna (bo taka nie jest) lecz dlatego, że brak dostępu do nut nie sprzyja popularyzacji (narzekają skrzypkowie). Mówi Konstanty Andrzej Kulka: „(…)Obecnie gra się na nutach wydanych jeszcze przez samego Lipińskiego w XIX wieku, wyszukanych przez Internet lub w bibliotekach narodowych Paryża, Wiednia czy Berlina. Najmniej utworów Lipińskiego posiada Biblioteka Narodowa w Warszawie, a zdarza się i tak, że poszczególne części jednego utworu znajdują się w bibliotekach różnych krajów(…)”. Paradoksem jest to, że kompozycje Karola Lipińskiego, przez wielu uważane są za te najlepsze skomponowane przed Chopinem. Utwory Lipińskiego są wirtuozowskie, które swoją biegłością miały zachwycać ówczesną publiczność, są świetnie napisane, bez typowych dla Paganiniego sztuczek technicznych, ale wymagającej nieskazitelnej intonacji. Lipiński wykształcił własny styl wykonawczy-  o głębokiej kulturze muzycznej i perfekcji technicznej, co pozwalało mu doskonale interpretować dzieła muzyczne. Jego grę charakteryzował nade wszystko wspaniały, głęboki ton. Karol Lipiński to bez wątpienia zapomniany geniusz skrzypiec.

Całkiem zrozumiałe jest porównywanie twórczości obu skrzypków: Paganiniego i Lipińskiego. Według wielu współczesnych Lipińskiemu – przewyższał swoją grą artyzm Paganiniego. A gdy porównać ich kompozycje? Tu przewaga Lipińskiego jest bezsporna, bo nawet kompozycje wirtuozowskiej natury utwory Lipińskiego posiadają dużo więcej inwencji, poczucia harmonii i formy niż podobne z założenia kompozycje Paganiniego. Zapewne znajdą się tacy, którzy z powyższymi tezami się nie zgodzą… Nic nie szkodzi, bo i tak sztuka zwycięży.

Na sześciu płytach z zestawu „Karol Lipiński Dzieła Wybrane / Selected Works” próbują udowodnić, że Lipiński był znakomitym kompozytorem: Konstanty Andrzej Kulka (skrzypce solo), Andrzej Gębski (skrzypce), Aurelia Liwanowska-Lisiecka (skrzypce), Anna Orlik (skrzypce), Wojciech Proniewicz (skrzypce), Grzegorz Chmielewski (altówka), Andrzej Wróbel (wiolonczela) i Radosław Nur (kontrabas). Tylko dwa utwory tego zestawu zostały wcześniej nagrane „Rondo alla Polacca” Op.13 i „Wariacje de Bravoure” Op.22, natomiast reszta to płytowa światowa premiera. Dopiero wysłuchanie kompozycji (powtarzam- technicznie i muzycznie niezwykle wymagających) przekonuje, że jedynie najwięksi wirtuozi mają szansę je bezbłędnie wykonać.
Ta ​​wspaniała i niebywale trudna muzyka również podpowiada co mogło być powodem, że ta muzyka nie była wykonywana w ubiegłym stuleciu. Dzięki mistrzowskiemu wykonaniu skrzypka Konstantemu Andrzejowi Kulce i utalentowanych artystów z Camerata Vistula można się delektować muzyką na najwyższym możliwym poziomie.
Nagrania z muzyką Lipińskiego uzmysławiają też, że K.A.Kulka jest pierwszym skrzypkiem po Lipińskim posiadającym w repertuarze większość jego kompozycji! Sądząc po nagraniach, można nawet przypuszczać, że gorszym od Lipińskiego skrzypkiem nie jest… W każdym razie, skoro i tak obu wielkich skrzypków nie da się skonfrontować na jednej scenie to można dziś napisać z całą pewnością- słuchający nagrań muzyki Lipińskiego dokonanych przez K. A. Kulkę i zespół towarzyszący doznają pełnej satysfakcji artystycznej.

 

Po Chopinie Moszkowski najlepiej wie, jak pisać na fortepian„, Ten komentarz Jana Paderewskiego może wydawać się przesadny, ale w ostatnim kwartale XIX wieku rzeczywiście Moritz Moszkowski był jednym z najbardziej podziwianych muzyków tego czasu. Moszkowski nie tylko był uznanym pianistą i kompozytorem, również zyskał uznanie jako dyrygent. Był też wziętym nauczycielem, zwłaszcza u Amerykanów, ale nigdy nie przekonano go do odwiedzenia Ameryki pomimo oferowanych olbrzymich kwot, które miały go do tego skusić. Ciekawostką może być fakt, że młody Thomas Beecham (później wybitny dyrygent), pobierał lekcje orkiestracji u Moszkowskiego, a wśród uczniów gry pianistycznej był- Józef Hofmann (niektórzy uważają go za pianistę dorównującego Paderewskiemu). Mimo że skomponował operę, balet i wiele utworów orkiestrowych, reputacja Moszkowskiego jako kompozytora opierała się przede wszystkim na twórczości fortepianowej, a jeśli wykluczyć koncert fortepianowy i plotki o kwintecie fortepianowym, składającej się z: walców, mazurków, etiud i różnych innych drobnych utworów. Niektóre jego wczesne utwory świadczą o wpływie Schumanna, jednak Moszkowski później wypracował swój własny styl- dobrze skonstruowany i pomysłowy, a doskonała znajomość techniki pianistycznej tylko w tym pomagała. Wczesne, uroczo proste: „Albumblatt” Op.2 czy słynna „Serenada” Op.15 nr1, zamienione zostały później na wymagające wirtuozerii: „Tarantellę” Op.27 nr2 i „Valse” Op 34 nr1, który często stawał się okazjonalnym bisem.

W obecnym stuleciu nastawienie muzycznej krytyki do Moszkowskiego i innych dziewiętnastowiecznych kompozytorów tak zwanej „muzyki salonowej” było nieprzychylne, a nawet było w dobrym tonie odchodzić od tej muzyki jakby była frywolna, a więc bez większego znaczenia. Teraz jednak myśli się inaczej, a nawet rośnie zainteresowanie romantycznym stylem kompozytorskim, tym samym natychmiastowe odwołanie się do muzyki fortepianowej Moszkowskiego jest zupełnie naturalne i sprawia, że ​​jest to najbardziej pożądane odkrycie czegoś co zostało zagubione.

Dla wytwórni Hyperion (w ramach serii o nazwie Helios) pianistka Seta Tanyel nagrała dużą część drobnych utworów Moszkowskiego na trzech płytach: od delikatnej muzyki salonowej „Morceaux” z opusów 42 i 73, do wirtuozowskich „Etudes de Concert”, od znakomicie pianistycznej transkrypcji ostatniej sceny z „Tristana i Isolde’y” Wagnera po „Grande Valse de Concert” Op 24.

Seta Tanyel jest czuła i ciepła. Wymagania techniczne (często olbrzymie) są pokonane z nieagresywną łatwością i płynnością. Jest naturalnie wyrafinowana i stylowa. W parafrazie wagnerowskiej opery daje pokaz możliwości pianistycznych- jest w nim imponująca energia i barwność bodaj najlepszego z utworów Moszkowskiego. Te nieskazitelnie nagrane płyty, są polecane przeze mnie z dużym entuzjazmem.

 

Dlaczego o Czechu żydowskiego pochodzenia- Heinrichu Wilhelmie Ernst’cie, się zapomniało? A przecież w czasie gdy tworzył, był powszechnie postrzegany jako znakomity kompozytor, wybitny skrzypek swojego czasu i jeden z największych następców Niccolò Paganiniego. Być może nie przyszedł jeszcze jego czas? Teraz o twórcach romantycznych się zapomina jak kiedyś o twórcach baroku. Nawet Bacha omijano, czy Vivaldiego, co dziś jest trudne do wyobrażenia. Mimo, że nie pasjonują się nimi muzykolodzy; są muzycy, którzy nie chcą być następnymi interpretatorami Czajkowskiego czy Sibeliusa. Z tamtego czasu powtarzane są wciąż te same nazwiska, a pomijane nazwiska artystów takich jak Hans Rott, który zmarł w wieku 25 lat, popadając wcześniej w obłęd, a którego symfonie wyprzedzały swoją wielkością utwory Mahlera, albo Charlesa Alkana (przeczytaj o nim tu: „Rekomendowane wydawnictwa płytowe”), który wciąż czeka na należne mu miejsce wśród największych. Ernst zaczął grać na skrzypcach późno, bo w wieku 9 lat. Postępy robił błyskawicznie i wkrótce studiował w wiedeńskim konserwatorium. Tam, mając zaledwie 13 lat, studiował pod okiem najlepszych pedagogów, a techniki skrzypcowej uczył go Joseph Böhm, którego wychowankiem był również genialny wirtuoz Joseph Joachim. Kompozycję wykładał Ignaz von Seyfried, który uczęszczał na lekcje fortepianu do Mozarta. Ernsta ciągnęło w świat, wolał też słuchać koncertów najsłynniejszego wirtuoza skrzypiec – Niccolo Paganiniego i to miała być dla niego szkoła. Rzucił studia i ruszył w podróż po Europie za mistrzem Paganinim. On widząc rodzący się talent, doradził karierę solisty, zamiast posady w królewskiej orkiestrze w Monachium, którą Ernstowi proponowano. Obaj jeździli po kontynencie, występując w tych samych miastach. Publiczność gorąco oklaskiwała nastoletniego Ernsta, ale nie były to owacje tak wielkie jak po koncertach Paganiniego. Młody skrzypek popadł w depresję, która nie skończyła się dłuższa chorobą albo tragiczną. Ernst dzięki obsesyjnemu podsłuchiwaniu Paganiniego poznawał arcytrudne dzieła. Niektóre potrafił z pamięci w całości bezbłędnie zagrać. Była to  jedyna metoda na ich poznanie, bo utwory nie były jeszcze wtedy wydawane drukiem. Długimi godzinami ćwiczył, by dorównać biegłością mistrzowi, choć sam miał już wtedy umiejętności ponadprzeciętne. Hector Berlioz pisał: „Był jednym z niewielu artystów, których naprawdę uwielbiałem i przykładem talentu, który najmocniej mnie fascynował”, a Joseph Joachim: „Ernst był największym skrzypkiem, jakiego w życiu słyszałem, artystą, który bił na głowę wszystkich innych. Kto nie słyszał jego gry, nigdy się nie dowie, jak pełna treści i emocji może być skrzypcowa kantylena”. Choć nie było w grze Ernsta szalonej brawury, za to jego brzmienie było wyjątkowe co budziło emocje w słuchaczach. Używał często stroju scordaturowego co pozwalało na wydobywanie efektów specjalnych lub niezwykłych akordów czy barw. Ernst, uznał wirtuozerię za środek, który pozwalał na swobodną ekspresyjną wypowiedź artystyczną. Niewiele wiadomo o szczegółach jego życia, poza tym że wiódł żywot wędrowca, że kilkakrotnie zagrał na altówce „Harolda z Italii” Berlioza, pod dyrekcją kompozytora, że po 1844 roku osiedlił się w Anglii, gdzie wszedł w skład Beethoven Quartet Society, grając w towarzystwie– Josepha Joachima, Henryka Wieniawskiego i Alfredo Piattiego, że tam podupadł na zdrowiu, cierpiąc z powodu nasilających się nerwobóli i że one skróciły jego karierę, że siedem ostatnich lat życia spędził na wczesnej emeryturze, głównie w Nicei gdzie zmarł w wieku 53 lat. Śmierć Ernsta była początkiem końca pamięci o tym wielkim muzyku. Jego piekielnie trudne utwory woleli omijać nawet najwięksi wirtuozi. Już w czasach gdy stało się możliwe zarejestrowanie fonograficzne muzyki Ernsta, żaden- ani Kreisler, ani Milstein, ani Thibaud czy Heifetz nie nagrali niczego z dorobku czeskiego mistrza. On zaś nie miał uczniów, którzy mogliby spopularyzować jego kompozycje. Historia obeszła się z Blochem okrutnie- nie zachowały się żadne dokumenty ani akta urzędowe, które pozwalałyby lepiej poznać szczegóły życia artysty. W Holokauście zgładzono całą pozostałą przy życiu rodzinę i rozgrabiono majątek, a Brno, w którym się urodził, zostało zniszczone w czasie II wojny światowej, archiwa wydawcy- Chappella, spłonęły w 1964 roku. Jedyną pamiątką jest tablica na domu, w którym przyszedł na świat w roku 1812.

Pozostały po nim kompozycje, miedzy innymi: słynna „Elegia”, bodaj najprostszy technicznie utwór Ernsta, znacznie trudniejsze- Concerto Pathetique fis-moll oraz burleska na temat „Carnaval de Venise”, „Othello-Fantasie” . Jego sześć polifonicznych etiud to wstęp do studiów, które potem poruszy w swoich sonatach Eugene Ysaye.
Najatrakcyjniejsze utwory z repertuaru Ernsta skrzypek Ilya Gringolts i pianista Ashley Wass grają na płycie Hyperionu „Ernst, Violin Music” (rok wydania 2008). W programie są „Sechs mehrstimmige Etüden”, „Erlkönig: Grand Caprice pour violon seul sur ‘Le Roi des Aulnes’ de F. Schubert” Op.26, „Othello Fantasy” na motywach „Otella” Rossiniego oraz imponujący „Élégie sur la mort d’un obiekt chéri”.
Gringolts ma siłę, wrażliwość, czytelność, a przede wszystkim wirtuozerię, aby poradzić sobie z trudną muzyką Ernsta. Dwudźwięki, trójdźwięki, precyzyjne arpeggia prawą ręką, lewą pizzicata, cokolwiek Ernst chce żeby wydobyto z jego muzyki, młody rosyjski skrzypek dostarcza go w pełni. Ashley Wass, który dotychczas dostarczył Naxos’owi mnóstwa znakomitych występów w ramach angielskiej muzyki fortepianowej, okazał się wyważonym i w pełni wspierającym akompaniatorem Gringolta w „Élégie” i „Otello Fantasy”. Ale poznać prawdziwy smak tego, co Ernst za pośrednictwem Gringoltsa chce przekazać, przejdź od razu do ostatniego utworu, „Erlkönig Caprice”. Jeśli olbrzymia sprawność Gringoltsa z maniakalnego moto perpetuo zadziwia, to reszta płyty też się spodoba.. Dźwięk Hyperiona jest przejrzysty, ale choć to może zrozumiale, bardziej skupia się na skrzypcach niż na fortepianie.”- tak ocenia płytę portal 

 

Arnold Schönberg o Josephie Achronie napisał: „jeden z najbardziej niedocenianych współczesnych kompozytorów”. Litewski kompozytor i skrzypek pochodzenia żydowskiego Joseph Yulyevich Achron (Иосиф Юльевич Ахрон) z przełomu wieków XIX i XX, który skupiał się przede wszystkim na podkreśleniu „żydowskiego” idiomu w swoich w kompozycjach. Duża część muzyki Achrona jest pisana na skrzypce. To bardzo urozmaicone i eksperymentatorskie kompozycje, z przede wszystkim cudownymi „Suites”, jak i emocjonalne transkrypcje hebrajskich melodii. Kto lepiej może zaprezentować tę muzykę niż dwaj artyści zakorzenieni w tej samej tradycji co Achron: Hagai Shaham i Arnon Erez?

Niedoceniany Achron, a może raczej zapomniany, dzięki Hagai Shahamowi, który odkrył w XIX wieku niepublikowane kompozycje wśród akt na hebrajskim uniwersytecie w Jerozolimie, został przywołany do „życia” powtórnego. Kolekcja Hyperion’a „Achron: Complete Suites for Violin and Piano” oparta jest na tych utworach, przekształcając wszystkie kompozycje w żywy dźwięk. Talent kompozytorski Achrona jest wyraźniej widoczny w spektakularnych fragmentach, takich jak „Hebrew Dance” i salonowego wirtuozostwa „Souvenir de Varsovie”, gdzie Shaham gra bardzo żywiołowo. Jednak jeszcze znaczniejsze wrażenie robi to, że są w zestawie kompozycje o dużym uroku, zagrane głębokim tonem, kontrastowane niezwykle ekspresyjną mocą. Liryczny ton jest widoczny w całym materiale, ze skrzypcami o bardzo śpiewnym głosie, który raz to lamentuje, a innym razem się uśmiecha. Doskonała gra, prosta i elegancka, Hagai Shahama i  Arnona Ereza dostarcza całą emocjonalność, jaką daje najlepsza muzyka żydowska. Na dwóch płytach tego albumu zgromadzono zadziwiający i bardzo obszerny program muzyczny. Muzyka Achrona nie jest oparta wyłącznie na żydowskich idiomach- kompozytor był doskonale zorientowany w  postępowych dokonaniach Debussy’ego, Ravela i innych. Gra Hagai Shahama jest kompromisem pomiędzy muzyką pochodzenia folkowego a piosenkami paryskiej ulicy. dowcipu i savoir-faire. Należy podkreślić, że akompaniament Arnona Ereza uzupełnia i wspiera doskonale z wyraźną paletą pianistycznych umiejętności.

Wszyscy opisywani kompozytorzy w tym artykule byli również wybitnymi instrumentalistami, poza Ernestem Blochem, który skupił się na komponowaniu. Bloch co prawda uczył się gry skrzypcowej już jako dziecko z nauczycielami w Genewie, a następnie z Eugène Ysaÿe w Brukseli i nawet jego talent był wystarczający, aby stać się profesjonalnym wykonawcą, ale Ysaÿe zachęcał go by poświęcił się kompozycji. Bloch go posłuchał.

Na płycie „Bloch: Violin Sonatas”, w wydaniu Hyperion Records, skrzypek Hagai Shaham z pianistą Arnonem Erezem prezentują dwie kompozycje- Sonatę Nr 1 (z roku 1920) i Sonatę Nr 2 (z 1924). Bloch opisał Sonatę nr 1 jako „Świat taki, jakim jest: szalona walka niewidomych i pierwotnych sił„, natomiast skrzypcową Sonatę nr 2, Bloch nazwał „Poème Mystique”, a opisał: „Świat, jaki powinien być: świat, o którym marzymy; dzieło pełne idealizmu, wiary, gorliwości, nadziei, gdzie żydowskie motywy idą w parze z Credo i Glorią Chorału Gregoriańskiego”.

Na temat albumu światowa krytyka tak się wypowiadała:

  • Dzięki finezyjnej inżynierii, realistycznie wyważonej i doskonałej rejestracji, jest to cyfrowy front-runner” (Gramofon)
  • Mix Bartoka, Debussy’ego i lisztowa brawura, a dostaniesz coś bardzo bliskiego Blochowi folklorystycznemu, post romantycznemu dźwiękowi…” (BBC Music Magazine)
  • Shaham zachwyca we wszystkich aspektach tych sonat. Gra ogniście, jego głos jest pełen wybrzmień od szczytu o dużej czystości do dna głębokiego gdy wyrzuca wirtuozowskie fragmenty z siebie. Erez jest do cna partnerem, czasem zbliżającym się do uzurpowania sobie prawa do prowadzenia, co może być nie dla wszystkich dobre. Ma klawiaturę opanowaną doskonale, przy tym grając pełnym dźwiękiem” (Classics Today)
  • Tutaj Shaham i Erez grają z cudowną empatią i zrozumieniem kompozycji, niewątpliwie jest to muzyka, którą czują z głęboką namiętnością. Bolesne molto quieto jest bardzo piękne, a gdy gra moderato rzeczywiście słychać rozwibrowane powietrze, zwłaszcza w górnym rejestrze … Ta cała płyta jest zdecydowanie obowiązkowa dla miłośników skrzypiec solo, szczególnie dla tych, którzy mają skłonności do unikalnej muzyki Blocha” ( Classical.net)
  • Hagai Shaham potwierdza niezwykły talent, który wykracza daleko poza sprawność techniczną … Ta płyta jest niezbędna z katalogu raczej cienkiego, ale wysokiego poziomu [z repertuaru Blocha]” (Diapason, Francja)

Hagai Shaham pokazał już swoją wirtuozerię i słodki ton w nagraniach Hyperiona z kompozycjami Jenö Hubay’a („płyty polecane (klasyka)„), Josepha Achrona, a tu błyszczy grając ekspresyjną muzykę Ernesta Blocha, a dokładniej- dwie kontrastujące wobec siebie sonaty skrzypcowe: pierwsza podzielona na trzy części, opisujące gwałtowne i niepokojąco mroczne motywy, natomiast druga sonata jest liryczna, charakteryzuje się długimi liniami melodycznymi. Trzy dodatkowe krótsze utwory- „Mélodie”, „Nuit exotique” i „Abodah” są również liryczne, ilustrujące wpływ idiomu żydowskiego na muzyczny świat Blocha. Skrzypek i pianista wykonują sonaty z ogromną energią i pasją, choć wydają się swobodniejsi przy słodszym repertuarze niż gdy dzikości Bloch wymaga.

 


Kolejne rozdziały:

                                                  

Dodaj komentarz