Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział trzydziesty, część 2)

W katalogu płytowym Marka Grechuty są tytuły, które były firmowane i przez niego, ale też przez innych artystów- Teresą Iwaniszewską-Haremzą, Magdą Umer, Marianem Opanią („Pieśni Marka Grechuty do słów Tadeusza Nowaka”), Krystyną Jandą („W malinowym chruśniaku”), Marylą Rodowicz, Krzysztofem Jasińskim i Janem Kantym Pawluśkiewiczem (współtworzącymi musical- „Szalona lokomotywa”). W ramach zestawu „Świecie nasz” jest też płyta „Serce”, zamykająca cykl- rejestracja benefisu Grechuty zagrana i zaśpiewana przy współudziale wielu znakomitości polskiej estrady.

  • Płyta „W malinowym chruśniaku” firmowana przez Marka Grechutę i Krystynę Jandę, wydana przez Polskie Nagrania „Muza” w 1984 roku, zawiera pieśni do erotyków Bolesława Leśmiana. Płyta wydana w roku 2005 w ramach zestawu „„Świecie nasz” została rozszerzona o dodatkowych kilkanaście nagrań, ale z wykorzystaniem tekstów innych autorów niż Leśmian: Osieckiej, Wyspiańskiego, Bursy, Goethego, Słowackiego, Przerwy-Tetmajera, Kochanowskiego, Mickiewicza a nawet Moliera. W nagraniach pochodzących z programu telewizyjnego „Łąka” (1979) zagrali: Marek Grechuta (śpiew, fortepian, recytacje, instrumenty klawiszowe), Krystyna Janda (śpiew, recytacje), zespół instrumentalny pod dyrekcją Zbigniewa Gracy, Maryla Rodowicz (śpiew), Elżbieta Stefańska-Łukowicz (klawesyn), Barbara Świątek (flet), Jerzy Klocek (wiolonczela), Teresa Haremza (śpiew), Jan Kanty Pawluśkiewicz (fortepian), Michał Półtorak (skrzypce), Paweł Ścierański (gitara), Krzysztof Ścierański (gitara basowa) i Marian Bronikowski (perkusja).

W notatce do wydania Pomatonu z 2001 roku (na fotografiach wyżej) można przeczytać: „Grechuta śpiewa LeśmianaChciałoby się powiedzieć: Nareszcie. Marek Grechuta zachwycał się już wcześniej wierszami jednego ze swoich ulubionych poetów i może musiało minąć jeszcze kilka lat, zanim „dojrzał” do tego trudnego zadania. Wcześniej zmierzył się z poezją Tadeusza Nowaka (pieśni), bliskiego spadkobiercy Leśmiana w polskiej poezji, piewcy metafizycznej ludyczności, również wielkiego mistyka. To Krystyna Janda namówiła Grechutę na skomponowanie cyklu pieśni do erotyków Leśmiana. Nie chce się wierzyć, ale te natchnione, nieporównane, trudne kompozycje powstały w ciągu paru dni i to w gmachu TVP na Woronicza! Grechuta komponował w pustym pokoju, zapisując gotowe aranżacje na papierze nutowym. Towarzyszyło tej pracy absolutne poczucie formy. Jak sam mówi „każdy z wierszy uzmysławiał potrzebę innej kompozycji i aranżacji”. Powstało dzieło w pełni ponadczasowe. ‘Ten cykl erotyków Leśmiana był od młodości moim ulubionym’ – mówi aktorka. ‘Zawsze traktowałam go jako historię, całość. Marzyłam, aby móc go zaprezentować. Namówiłam Marka na ‘Chruśniak’, bo uważałam, że jest on idealnym kompozytorem dla stworzenia muzyki do tych wierszy i wymarzonym interpretatorem tej poezji. Tak powstał ‘nasz Chruśniak’. Ja nadal jestem w Marku zakochana. W barwie jego głosu, we wrażliwości, delikatności, muzykalności. Nie rozstaję się z jego nagraniami.’ Album otwiera odegrany na fortepianie zarys głównego tematu na tle odgłosów łąki. Ona sama (‘Łąka’ to tytuł tomiku wierszy Bolesława Leśmiana, w którym znalazł się cykl prezentowanych tu erotyków) przedstawia się nagle głosem Krystyny Jandy. Wokalna wersja tej samej kompozycji, wykonana w duecie, jest najbardziej znanym tematem z całego wyboru. Senny nastrój sekwencji ‘Taka cisza w ogrodzie’ ustępuje nagle nastrojowi niepokoju (‘Śledzą nas’) – ktoś płoszy kochanków a gwałtowność tej sceny podkreślają niekonwencjonalnie użyte instrumenty perkusyjne. Hasło nasze to wspaniale zilustrowane oczekiwanie schadzki przez podnieconego kochanka – jakże celne okazało się użycie kontrabasu, podkreślającego swoją pulsacją bicie serca. Kochanka lepiej maskuje swoje uczucia – z całym spokojem rozmawia o zazdrości, jasno formułuje swoje zarzuty (‘Zazdrość moja’). Daje upust emocjom na osobności, co – zauważone przez kochanka – doprowadza do ekstatycznej eksplozji instrumentalnej. Ale prawdziwa eksplozja namiętności kochanków następuje dopiero we fragmencie Ty pierwej mgły dosięgasz – wiersz Leśmiana jest chyba najpiękniejszym w polskiej poezji opisem najwyższego miłosnego uniesienia. Dosyć radykalna zmiana nastroju w utworze Zazdrośnicy umotywowana jest żartobliwym charakterem samego wiersza. Niekłamaną muzyczną rewelację zachował Grechuta na sam koniec: melodia „finału” (‘Zmienionaż po rozłące’), powtarzająca się i obsesyjna, jest niewiarygodnie piękna – spotkanie kochanków po latach jest już indywidualnym dramatem każdego z nich… Przepiękna instrumentacja tego fragmentu – niemal żałobna w wymowie, w aranżacji sekcji smyczkowej przywołująca Partity Jana Sebastiana Bacha – sprawia, że jest to jeden z najpiękniejszych utworów orkiestrowych w całej polskiej muzyce popularnej. Oto w serii „Świecie nasz” powtórna premiera „Łąki” w jej pełnej, oryginalnej postaci (doszły m.in. fragment recytowane), której przywrócenie – jak wierzymy – ucieszy zarówno miłośników poezji Leśmiana, jak obojga występujących artystów. Doprawdy imponującą porcję nagrań dodatkowych przygotowaliśmy do tej edycji – wszystkim zaprezentowanym tu kompozycjom patronuje Muza Miłości. Rzecz jasna zakładając, że miłość niejedno ma imię, a kochać to nie znaczy zawsze to samo.”
„W malinowym chruśniaku” to jeden z tych wyjątkowych albumów, w którym tekst (wiersze Leśmiana) idealnie zespolony jest z muzyką, a śpiew Krystyny Jandy i Marka Grechuty, który jako perfekcyjnie dopracowany, można by uznać za doskonałą grę aktorską obojga. Wydaje się, że Grechuta z tą właśnie płytą udowadnia pełne panowanie nad swoim głosem-  śpiewa dokładnie tak, jak mu serce podpowiada, wykorzystuje całą paletę barw i odcieni jak jest wymagana do oddania piękna tekstów. Pani Janda jest nie tylko doskonałą aktorką, ale i wokalistką o doskonałym warsztacie. Płyta zmusza do skupienia, poświęcenia uwagi tylko jednemu- wsłuchiwaniu się, a to oznacza, że ma się do czynienia z czymś bardzo wyjątkowym… Płyta- arcydzieło!

 

  • Pieśni Marka Grechuty do słów Tadeusza Nowaka”, szósty album Marka Grechuty, został wydany przez wytwórnię Pronit w 1979 roku. W nagraniach wzięli udział: Marek Grechuta (śpiew, recytacja, fortepian), Teresa Iwaniszewska-Haremza (śpiew), Magda Umer (śpiew), Marian Opania (śpiew, recytacja), Chór Madrygalistów PWSM w Poznaniu, Orkiestra Studentów Akademii Muzycznej w Warszawie, Wojciech Kowalewski (perkusja), Mieczysław Mazurek (obój), Adam Moszumański (gitara basowa), Jerzy Wysocki (gitara akustyczna), Jan Baytel (flet piccolo), Wojciech Węgliński (fortepian), Zdzisław Świerczyński (instrumenty perkusyjne), Wojciech Kowalewski (instrumenty perkusyjne).

W notatce od wydawcy można przeczytać, że: „Album ‘Pieśni Marka Grechuty do słów Tadeusz Nowaka’ zawiera fragmenty widowiska ‘Zapach łamanego w rękach chleba’, którego premiera odbyła się w Poznaniu w ramach Wiosny Estradowej 1979 (Marek Grechuta zdobył nagrodę dla najlepszego kompozytora przeglądu). Materiałem literackim stały się tu wiersze Tadeusza Nowaka, najbardziej – po Leśmianie – metafizycznego z polskich poetów. ‘Cudowny język Nowaka’ zachwycił Grechutę już wcześniej, gdy komponował piosenkę ‘Krajobraz z wilgą i ludzie’, znaną z albumu ‘Droga za Widnokres’. Tym razem sięgnął głównie po wiersze z tomików ‘Psalmy’ (1971) i ‘Psalmy nowe’ (1978). Grechuta po raz pierwszy komponował na tak wielki aparat wykonawczy- orkiestra i chór madrygalistów pomogły mu stworzyć brzmienie równie oryginalne, co sama poezja Nowaka. Artysta uważa, że ‘dopiero pracując nad ‘Pieśniami’ pokazał w pełni swoje możliwości kompozytorskie’. W wierszach Nowaka ożywa galeria postaci- staruszek z fajką, kramarz i anioł, wiejski głupek i Magdalena, żebracy, królowie i zbójcy. Dlatego Grechuta zaangażował do projektu innych wykonawców i precyzyjnie rozdzielił pomiędzy nich role. Magda Umer, głos delikatny i liryczny, reprezentuje najbardziej ulotny, duchowy element ‘Pieśni’ (Wody są czyste z ‘zaświatową’ wokalizą Grechuty w zakończeniu). Teresa Haremza jest patetyczna, wręcz wzniosła- jej głos stworzony do śpiewania psalmów (‘Za lasami za wodami’ i ‘W małym miasteczku’). Marian Opania, świetny głos aktorski, wnosi tak niezbędny w poezji Nowaka element ludyczny- czy w recytacji (‘Spił się mój anioł’), czy w pieśni (‘Chcę być Pomylony’). Warto zwrócić uwagę, jak zróżnicowane tło muzyczne przypisał kompozytor każdemu z tych głosów. Sam Grechuta wykonuje utwory o wielkiej rozpiętości stylistycznej. Jest wśród nich senna ballada ‘Bolą mnie nogi’, jest przekorna deklaracja /Nie wiem o trawie’ (jedyny utwór z tego projektu, który przetrwał w jego repertuarze estradowym). ‘Żebrak bo żebrze’ to dzika, ekspresyjna pieśń zbójecka, skontrastowana z liryczną apoteozą brzozy – panny młodej, której białe „bandaże boże” symbolizują bezbronność i niewinność. Zwraca uwagę skala głosu Grechuty, rozpoczynającego utwór basem, by skończyć go w wysokim rejestrze tenoru. Psalm ‘O Magdaleno’ otwiera brawurowo wykonana partia a cappella, a zamyka recytacja fragmentu ‘Autoportretu’ Nowaka, wiersza z tomu ‘Kolędy stręczyciela’ (1962). Jest to utwór o zmieniającej się niemal z taktu na takt płynnej, rozwijającej się formie, ale żadna z zamieszczonych tu kompozycji nie odznacza się tak rozbudowaną strukturą, jak kolęda karczmarza, Pod ubogie niebo. Jest to kompozytorskie arcydzieło Marka Grechuty, utwór, który sam artysta zalicza do swych największych dokonań. Mamy tu całe ‘Pieśni’ w jednej kropelce: ‘90-sekundową operę’, której dynamika i kontrasty aranżacyjne wystarczyłyby do zbudowania monumentalnego dzieła muzycznego. Nigdy wcześniej nie wtopiono tak wielu muzycznych treści w tak miniaturową formę. Tę niezwykłą mozaikę psalmów, ballad i przewrotnych, świeckich kolęd, zamyka – paradoksalnie – psalm dziecinny, ‘Dzieciństwo moje’. Wiersz, tak intymny dla poety, wprowadza element spokoju i łagodności. I koi „odwiecznie jątrzącą się ranę”… Podobnie jak w ‘Szalonej Lokomotywie’ (do tekstu Stanisława Witkiewicza), także w ‘Pieśniach’ harmonia muzyki i słów jest pełna, skończona, absolutna. Jednak poetycki świat Nowaka jest bardziej złożony (przez co bardziej hermetyczny), niż majaczenia i wizje Witkacego. Poezja Nowaka – symboliczna, pełna kontrastów i paradoksów, ale przede wszystkim metafizyczna, unosząca się ponad czasem i obok przestrzeni – znalazła w muzyce Grechuty nie tylko ilustrację, ale… reprezentację. Grechuta osiągnął w ‘Pieśniach’ rzecz zgoła niemożliwą – stworzył ‘wokół’ poezji Nowaka odmienny od wszystkich dotąd znanych, niepowtarzalny muzyczny świat.”

 

  • Śpiewające obrazy”, siódmy album Marka Grechuty wydany przez wytwórnię płytową Pronit w 1981 roku, obecnie jest dystrybuowany przez EMI Music Poland. W sesjach nagraniowych wzięli udział: Marek Grechuta (śpiew, recytacja, fortepian, Hohner string), Urszula Kiebzak (śpiew, wokaliza), Dorota Pomykała (śpiew), Michał Półtorak (skrzypce), Joanna Giemzowska (skrzypce), Jadwiga Olesińska (wiolonczela), Jerzy Wysocki (gitara akustyczna), Wojciech Węgliński (fortepian), Maryla Rodowicz (śpiew), Tadeusz Bochniak (skrzypce), Jan Gonciarczyk (kontrabas), Marian Bronikowski (perkusja) oraz zespół wokalny Alibabki.

Od wydawcy: „Czy można ‘wyśpiewać obraz’? Owszem – chociaż brzmi to paradoksalnie, Marek Grechuta udowodnił, że jest to możliwe. Inspiracją do powstania cyklu nowych pieśni było tym razem… malarstwo. Grechuta lubi obrazy, zwłaszcza impresjonistów. Sam jest zresztą utalentowanym malarzem – swoje prace plastyczne wystawia od dawna. Wybrał więc ulubione obrazy swoich mistrzów i… ożywił je – muzyką i słowami, tworząc w pełni autorski album tematyczny i po raz kolejny zaskakując słuchaczy. ‘Kawiarnia w nocy’ (Van Gogh). Grechuta wciela się tu w postać kloszarda, którego bełkotliwy monolog komentuje tytułową kawiarnię, ale też – w bezbłędnie trafionych obserwacjach – samą twórczość holenderskiego mistrza: ‘widać, że stół stoi trochę twardziej’. W tekście pojawia się również określenie ‘portrecik tej muzyczki’ – autokomentarz odwracający sytuację: czy można ‘namalować muzykę’? ‘Niedzielne popołudnie na wyspie Grande Jatte’ (Seurat). Autor muzyki i wiersza szuka sposobu na oddanie panującej na obrazie ciszy, dając zarazem wyraz swojej tęsknocie za odmalowaną tu sielanką. W kolejnych ‘śpiewających obrazach’ pojawiają się głosy kobiece – Grechuta zaprosił do współpracy dwie śpiewające aktorki Teatru Starego w Krakowie: Dorotę Pomykałę i Urszulę Kiebzak. „Akrobatka na piłce” (Picasso) to utwór iście „akrobatyczny” i w muzyce i słowach. Natomiast ‘Parasole’ (Renoir) natchnęły Grechutę do wyciągnięcia z odmalowanej sytuacji daleko idących wniosków – deszczyk ujawnia całą gamę tłumionych uczuć! ‘Portret Czechowskiej’ (Modigliani) podsunął pomysł na rozpisanie w formie dialogu sceny w pracowni artysty – zziębnięta modelka fantazjuje niefrasobliwie na temat… aparatu fotograficznego (‘ale to chyba kosztowałoby miliony’).‘Tancerka z bukietem’ (Degas) zawiera wyjątkowo współczesne przesłanie: artystka rewiowa marzy, by przynajmniej raz zrobić coś nie pod publikę. ‘Piruet przed nikim’ to doskonały komentarz ‘medialny’ w czasach, kiedy liczy się tylko ‘oglądalność’. ‘Śniadanie na trawie’ (Manet) zainspirowało Grechutę do odbrązowienia polskiej fascynacji wszystkim co francuskie (kuchnia i moda) i artysta czyni z typową dla siebie ironią, ożywiając przy okazji liczne stereotypy, takie jak żabki i ślimaczki… ‘Pejzaż podwawelski’ (Wyspiański) to silny akcent narodowy. Manifest polskości, zawarty w ostrej krytyce upadku pogrążającego się w brudzie Krakowa, wzbogacony świadomą stylizacją partii fortepianu na styl Chopina. Godne zwieńczenie dzieła. Drugą stronę oryginalnego longplaya otwierała muzyka do inscenizacji teatralnej ‘Otella’ Szekspira, wystawionej w Zamościu z okazji 400-lecia miasta – rodzinnego miasta Grechuty. Po dynamicznym Otwarciu kurtyny pojawia się stylizowany hejnał dworski i krótkie utwory związane z charakterystyką postaci (Opowieść Otella o Desdemonie zdobi kobieca wokaliza i mormorando Grechuty). Pośród radosnych motywów muzycznych – poprzedzających w dramacie zbrodnię – wyróżnia się ‘Pieśń biesiadna Otella’, o iście biesiadnym tekście. Całość wieńczy piękna kompozycja ‘Ostatnia pieśń Desdemony’ z wokalizą Urszuli Kiebzak. Dwie ostatnie piosenki na tej płycie powstały do wierszy Józefa Czechowicza, którego poezja zafascynowała Grechutę już wcześniej (‘Motorek’). ‘Księżyc w rynku’ to kameralna opowieść o mieście (Lublin), które przypominało artyście jego rodzinny Zamość, gdzie on sam widywał ‘Księżyc w rynku’ i mieszkał przy ulicy Grodzkiej. ‘Knajpa’, piosenka ekspresyjna jak sam wiersz, oddaje dekadencki nastrój nocnego życia Polski międzywojennej, świata fałszywego blichtru, gdzie limuzyny i gabinety nie chronią przed poczuciem zagrożenia, albowiem bal rozgrywa się nad przepaścią. ‘Koncert zza ściany’ to utwór instrumentalny, ale nie powstał dla teatru, ani dla kina. Romantyczna muzyka wyrażała sprzeciw artysty przeciwko agresywnym dźwiękom dobiegającym zza ścian naszych domów – także dźwiękom muzyki rockowej, której nowe oblicze sam Grechuta kształtował kilka lat wcześniej z grupą „Wiem”.
Magdalena Saługa napisała w streszczeniu pracy licencjackiej wydziału polonistyki UJ [1]:
Plastyczność i malarskość, charakteryzujące lirykę Marka Grechuty, ujawniają się najsilniej w utworach z albumu ‘Śpiewające obrazy’ z 1981 roku i jego reedycji w ramach antologii ‘Świecie nasz’ wydanej w 2001 roku. Malarskość dotyczy nie tylko sposobu obrazowania, wykorzystywania języka, ale również tego, co staje się inspiracją i przedmiotem poezji śpiewanej, a są to dzieła wielkich mistrzów malarstwa. Idea transpozycji dzieła wizualnego na obszar słowno-muzyczny zachęca do powzięcia refleksji dotyczącej ekfrastyczności [2] utworów Grechuty […] Piosenki ‘Patrz, już wszyscy poszli’ oraz ‘Jak namalować tańczącą bolero’, to kompozycje stanowiące punkt wyjścia dla zaprezentowanych w pracy analiz i interpretacji. Kanwą do ich powstania stały się obrazy postimpresjonistów, odpowiednio, ‘Nocna kawiarnia’ Vincenta van Gogha i ‘Marcelle Lender tańcząca bolero w Chilpéric’ Henriego de Toulouse-Lautreca…
Czy coś trzeba dodać (by mocniej skomplikować co chciał uzyskać Grechuta, pisząc teksty do omawianej płyty)? Chyba nie…

 

  • Piosenki dla dzieci i rodziców”, album studyjny Marka Grechuty, został wydany przez Markart w 1991 roku. Wykonawcami byli: Marek Grechuta (śpiew, fortepian, pianino Yamaha), Lidia Duda (śpiew), Beata Malczewska (śpiew), Grażyna Trela (śpiew), Edward Lubaszenko (śpiew), Tomek Wertz (śpiew), Krakowski Chórek Dziecięcy „Gama”, Halina Jarczyk (skrzypce), Bogusława Ziegelheim (skrzypce), Andrzej Bosak (wiolonczela), Paweł Ścierański (gitara), Tomasz Lato (kontrabas), Sławomir Berny (perkusja), Stanisław Pawlik (flet).

W notatce od wydawcy czytamy: „Piosenki dla dzieci – pisane na przestrzeni lat dla syna, Łukasza – stanowiły ważną część twórczości Marka Grechuty, ale w formie zebranej ukazały się na płycie (była to początkowo kaseta magnetofonowa) dopiero w 1991 roku. Artysta pisał głównie utwory do własnych tekstów, a kiedy sięgał wyjątkowo po wiersze innych autorów, była to klasyka polskiej poezji, niekoniecznie dziecięcej: Brzechwa i Słowacki. To zamiłowanie do poezji, manifestowane przez Marka Grechutę doborem tekstów na ‘dorosłych’ płytach odbiło się więc także w jego twórczości dla najmłodszych. Efektem poetyckich fascynacji Grechuty są piosenki ‘Niechaj mnie Zośka o wiersze nie prosi’ (do jednego z ulubionych wierszy Juliusza Słowackiego) oraz fragmenty widowiska telewizyjnego ‘Kopciuszek’ (w reżyserii Andrzeja Maja – TVP, 1987), opartego po części na wierszach Jana Brzechwy. Większość ulubionych utworów Marka Grechuty dla dzieci powstała jednak do tekstów samego artysty. Natomiast jego związki z dziecięcym teatrem okazały się trwałe. I zaowocowały piosenkami. Większość własnych nagrań dla dzieci Marek Grechuta zrealizował w październiku i listopadzie 1991 roku w studiu krakowskiego Teatru Bagatela. Ale – ‘Kopciuszek’ to tylko jedna z licznych inscenizacji z jego muzyką i piosenkami – artysta wielokrotnie współpracował z Teatrem Telewizji, przy takich przedstawieniach, jak ‘Król i sroka’ (reżyseria Bożena Winnicka – TVP, 1985) czy bodaj najbardziej znanym: ‘Piękne jest królestwo moje’ (TVP, 1995). W tym ostatnim, bajkę muzyczną Marka Grechuty do tekstów m.in. Krystyna Wodnickiej wykonują dzieci i młodzież amatorskiego Teatru Filystyn działającego przy Domu Kultury w Bielsku-Białej pod opieką Krystyny Małeckiej. Przedstawienie to zdobyło nagrodę Telewizji Dzieci i Młodzieży, przyznaną w 1995 roku na Puławskich Spotkaniach Lalkarzy. Wróćmy jednak do autorskich piosenek Marka Grechuty dla dzieci. Najciekawsze z nich wydają się te wesołe, humorystyczne, ale prawdziwego mistrza poznajemy po utworach, które łączą elementy zabawy z pierwiastkiem edukacyjnym (jak znana ‘Kołysanka zgadywanka’). Warto zacytować fragmenty piosenki, prowokującej wykonawcę do niemal aktorskiej interpretacji. Grechuta wie, że dzieci mają doskonały ‘wykrywacz autentyzmu’ i nie pozwalają się łatwo oszukać. ‘Już idzie wiosna – z kwiatami pani, kładzie na śniegu z trawy dywanik. Wróbel z wysoka po okolicy szuka pierwszego kłosa pszenicy. Jak się pisze pszenica?’ – tak zaczyna się ta zabawna kołysanka, przy której można sprawdzić u dziecka znajomość ortografii. ‘Wróbel na drzewie moknąć nie lubi, a wiatr mu z liścia parasol zgubił. Jak się pisze zgubił?’ Do ulubionych piosenek Marka Grechuty należy niewątpliwie humorystyczna ballada ‘Jadę pociągiem prawdziwym’: ‘Jedzie pociąg jedzie, wiezie ludzi wiezie, puszcza dymu szare kłęby. Powiedz mi sąsiedzie, dokądże ty jedziesz bo ja do Szklarskiej Poręby…’ Ale jeżeli nawet puszczanie oka do rodziców nie jest najważniejszym kryterium oceny dobrej piosenki dla dzieci, to niewątpliwie bywa nim uniwersalność przekazu. Obie te cechy spełnia trzeci wielki przebój dziecięcy Marka Grechuty, ‘Muszę dziś wykonać plan’. Tutaj znajdujemy wszystko: humor, niewątpliwy walor edukacyjny, ale także czytelny satyryczny podtekst o przekazie wymierzonym w realia świata, w którym powstawały te piosenki. Zastanówmy się jednak, czy tak wiele się od tamtej pory zmieniło? Marek Grechuta ostrzega:

Bo ja tego znieść nie mogę
Że nie dbacie o przyrodę
Z mego okna widok marny
Chodnik szary asfalt czarny
Stoi słupek zamiast drzewa
Nic nie rośnie nie dojrzewa
Krasnoludek się zatruje
No a kto postawi dwóję?
Kto? No kto…

 

  • Serce” to album zarejestrowany w czasie koncertu benefisowego Marka Grechuty. Wystąpili również zaproszonych przez Grechutę artyści: Hanna Banaszak, Ewa Bem, Krzysztof Cugowski, Katarzyna Groniec, Krystyna Janda, Anna Maria Jopek, Ryszard Rynkowski, Grzegorz Turnau, Zbigniew Wodecki, Tadeusz Woźniak, Jacek Wójcicki. Nagrania pochodzą z 1998 roku, ale wydane w 2001 roku przez wytwórnię Pomaton EMI.

„Serce” to jeden z piętnastu albumów zestawu „Świecie nasz”. który nie jest reedycją wcześniejszego longplaya czy płyty CD. Jest hołdem złożonym jednemu artyście przez innych, w tym przypadku usłyszymy piosenki Marka Grechuty w wykonaniu kolegów reprezentujących różne pokolenia polskiej estrady. Większą część repertuaru tej płyty wypełniają nagrania z koncertu „Benefis Marka Grechuty” zorganizowanego przez Fundację „Dar Serca” w Sali Kongresowej w Warszawie 14 listopada 1998 roku. Na ten wyjątkowy występ przybyli tłumnie zarówno artyści związani z Markiem Grechutą od początku kariery (jak Jan Kanty Pawluśkiewicz czy Zbigniew Wodecki), jak jego odwieczni sympatycy (np. Tadeusz Woźniak, który brał gościnny udział w nagraniu pierwszego albumu grupy Anawa) oraz młodzi twórcy, zafascynowani tą niezwykłą muzyką sprzed lat- Grzegorz Turnau (twórczość Grechuty miała wpływ na jego własną twórczość, jak przyznał) czy  Anna Maria Jopek, utożsamiana wyłącznie ze sceną jazzową, zresztą jak Ewa Bem, która zaprezentowała najbardziej „nieortodoksyjne” interpretacje przebojów Marka Grechuty. Zaproszeni artyści zinterpretowali piosenki Grechuty inaczej niż to co prezentował Grechuta na swoich płytach czy koncertach i do jakich publiczność przywykła, a więc gościnne występy musiały „opór” słuchaczy przełamać by mogły na nowo zachwycić. Przyjaciele wsparli krakowskiego artystę w przypomnianej po ponad trzydziestu latach, piosence- „Tango Anawa”. „’Tango Anawa’ stało się naszą ‘trampoliną’, przebojem i wizytówką zespołu” – tak po latach wspominał Jan Kanty Pawluśkiewicz. „Ja, fanatyczny miłośnik jazzu, zostałem nakłoniony przez Marka, żeby pisać muzykę… do wierszy. Podziwiałem u niego zrozumienie poezji, kiedy mnie bardziej interesowała formalna strona muzyki. Ujawniła się u Marka niekonwencjonalna lekkość śpiewania. I powstał wizerunek: nieruchoma postać, niezwykła muzykalność. Narodził się kanon.” Ten wizerunek- jedynego i niepowtarzalnego, utrudnia dorównania mu. Krystyna Janda przekonywała, że „Marek jest idealnym kompozytorem dla tworzenia muzyki do wierszy i wymarzonym interpretatorem poezji. Nadal jestem w nim zakochana”. Podobnie oceniają osobę Marka Grechuty artyści młodszego pokolenia: Katarzyna Groniec – „To był ktoś, kto odkrył dla mnie poezję. Słuchałam go jako dziewczynka i byłam jedną z tych zakochanych nastolatek…”, Grzegorz Turnau- „Grechuta i Pawluśkiewicz oderwali mnie od Beatlesów, zespołów Queen i Steely Dan. Olśnili mnie swoją ‘Lokomotywą’. Stałem się fanatykiem Grechuty w sensie ścisłym. Zacząłem go naśladować. Doprowadziło to do nieuchronnych decyzji życiowych. Nie żałuję, panie Marku”.
Bonusowe nagrania z płyty „Serce” pochodzą z koncertu zorganizowanego w hołdzie Markowi Grechucie w Teatrze Stu w Krakowie, w 1998 roku.

 

  • Szalona lokomotywa”, album Marka Grechuty, wydany przez wytwórnię Pronit w 1977 roku (w przypadku zestawu „Świecie nasz” z roku 2005), zawiera fragmenty musicalu o tym samym tytule. Rejestracji dokonano w czerwcu 1977 roku w studio Polskich Nagrań w Warszawie w składzie: Marek Grechuta – śpiew, Maryla Rodowicz – śpiew, Jan Kanty Pawluśkiewicz – fortepian, Piotr Techmański – flet, klarnet, saksofon, Jerzy Wysocki – gitara akustyczna, Janusz Grzywacz – fortepian Fendera, syntezator, Paweł Ścierański – gitara elektryczna, Krzysztof Ścierański – gitara basowa, Marian Bronikowski – perkusja oraz grupa wokalna Alibabki.

Od wydawcy [3] dowiadujemy się, że: „Piąty album Marka Grechuty z 1977 roku zawiera fragmenty musicalu „Szalona lokomotywa” w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, wystawionego w krakowskim Teatrze STU (premiera odbyła się w czerwcu 1977 roku). Pierwszoplanową rolę w „Szalonej Lokomotywie” odgrywa też Maryla RodowiczJak można przeczytać we wkładce do płyty (wydanie CD z 2000 roku): “Któż  może być bardziej szalony, niż dwaj kompozytorzy tworzący musical do słów Witkacego? Jednak Marek Grechuta, za namową Jana Kantego Pawluśkiewicza, przystąpił do pracy nad tym przedsięwzięciem i dwaj założyciele zespołu Anawa połączyli siły po kilku latach pracy osobno. ’Szaloną lokomotywę’ otwiera tryptyk składający się na przebój ‘Hop szklankę piwa’. Wychodząc ze słusznego założenia, że po słowach ‘myśl w własne wątpia zapuściła szpony i gryzie siebie w swej własnej otchłani’ nic już słuchacza nie zaskoczy, twórcy przedstawienia serwują kolejną petardę w postaci m.in. ‘Przez uczuć najdziwniejsze sploty’. Marek Grechuta staje tu przed wyzwaniem jako wokalista. Śpiewa na różnych poziomach interpretacji, posługując się rozmaitymi środkami wyrazu. Ważną rolę odgrywa na tej płycie Maryla Rodowicz. Jak się okazuje dla niej to także było wyzwanie wokalne. W piosence ‘Z głębiny nocy niepojętej’ musiała zaśpiewać ‘poza skalą’. Jednak od początku była przekonana do tego przedsięwzięcia.

W duecie z Markiem można usłyszeń wokalistkę też m.in. w “Oto ja – oto on”, “Czy to tu?”.” Warto wspomnieć o wznowieniu płyty na CD, która ukazała się w 2000 roku. Dwa nagrania studyjne poszerzające tę edycję to wczesne wersje piosenek do wierszy Czechowicza i Moczulskiego. W ‘Przemianach (Motorek)’ pojawiają się Alibabki. ‘Ikar’ zagrany został bardziej ostro, surowo i w uboższym składzie instrumentalnym. Warto dodać, że w utworach dodatkowych znalazła się “Guma do żucia”, w którym to zadebiutowała w roli piosenkarki Krystyna Janda. Jej interpretacja została doceniona na Festiwalu w Opolu w 1977 roku, kiedy to artystka zdobyła Nagrodę Dziennikarzy. Zresztą pamiętny rok na tymże festiwalu przyniósł ogromną popularność Markowi Grechucie, kiedy to zdobył I nagrodę i od tego czasu wszyscy śpiewali “Hop – szklankę piwa!”. Dodatkowym rarytasem jest utwór ‘Człowiek spotęgowany człowiekiem’. Nie został on zarejestrowany nigdy w studiu ze względów na istniejącą wtedy cenzurę (twórczość Gombrowicza była zakazana do 1986 roku). Piosenkę w wykonaniu na żywo odnaleziono po latach, dzięki fanom.”

’Szalona Lokomotywa’, szalony krakowski spektakl [4] – pierwszy w Europie Wschodniej musical powstał 27 lat temu w cyrkowym namiocie” – pisze Katarzyna Kachel – „Witkacy nie mógłby sobie wymarzyć lepszego za mieszania. ‘Szalona Lokomotywa’- wielka premiera wędrującego po Europie teatru STU, jedna z ostatnich pod namiotem – wywołała najwięcej burzliwych dyskusji. Spektakl na podstawie tekstów Witkacego miał największą w historii witkiewiczowskich przedstawień prasę i tysiące widzów. ‘W katowickim Spodku mieliśmy pięć kompletów pod rząd’, o czym donosił Dziennik Telewizyjny. ‘Pięć kompletów! Nie starcza mi dziś na to wyobraźni’ – wspomina reżyser Krzysztof Jasiński. – Kto musiałby teraz zagrać, by to powtórzyć? Jasiński nie ma wątpliwości, że ‘Lokomotywa’ była pierwszym polskim musicalem. Musicalem z piękną i szaloną muzyką Grechuty i Pawluśkiewcza, która tak oczarowała Marylę Rodowicz. Od jego premiery, w namiocie cyrkowym przy ulicy Rydla w Krakowie, minęło 27 lat. Ci, którzy tam byli pamiętają to wydarzenie dokładnie.
Stuhr tarza się w piachu
Rozpisywano się po premierze, że Marek Grechuta grał tak anielsko, że wszystkie starsze panie miały ochotę go schrupać. Był wtedy gwiazdą – w Opolu zdobył właśnie Grand Prix. Maryla Rodowicz chciała być w musicalu tak demoniczna, że kręcąc piruety tratowała i rekwizyty, i ludzi. To był szczyt jej popularności, ludzie zabijali się, by ją zobaczyć. To był także początek jej miłości do Jasińskiego. We wspomnieniach pisała jak między nią a reżyserem iskrzyło. Jerzy Stuhr cały czas wtedy biegał umorusany i ubrudzony od piachu, w którym się tarzał. Narzekał, że nawet się umyć nie było gdzie. Najbardziej mu imponowało to, że śpiewa z Marylą.
Było gorąco od plotek i skandali: „Szalona Lokomotywa” Teatru STU wierciła wszystkim dziurę w brzuchu. Jedni pisali, że to cyrk i błazenada, za dużo w tym muzyki i na dodatek nie wiadomo o co chodzi. Inni, że to genialne, ale podejrzanie wesołe, jakby występy futbolowej drużyny. A Krzysztof Jasiński zacierał ręce. Oburzali się na niego specjaliści od kultury i trochę ci od Opola i Sopotu. Pierwszym brakowało politycznej ostrości, drugim przeszkadzał Witkacy. Gadali o tym bez końca, a krakowianie cały czas forsowali ogrodzenie, by dostać się do namiotu, w którym grano ‘Lokomotywę’. Wszyscy chcieli zobaczyć wielkie show: pędzące drezyny, fajerwerki, jeżdżące fortepiany i tę najważniejszą, wąskotorową ciuchcię, która latała na nietoperzowych skrzydłach.
Rodowicz wodzi na pokuszenie
Marek Grechuta opowiadał pewnemu dziennikarzowi treść ‘Szalonej Lokomotywy’. Rzecz dzieje się w zapadłej miejscowości, gdzie żyje sobie dróżnik Istvan (Jerzy Stuhr / Włodzimierz Jasiński), młodzieniec o artystycznych ambicjach. Matka (Zofia Niwińska / Barbara Kruk-Solecka) opowiada mu legendę o muzyku, który chciał stworzyć najwspanialsze w historii muzyki dzieło – ‘Sonatę Belzebuba’. Zwariował jednak i powiesił się na pasku od spodni. Myślał o tej historii Istvan, myślał, aż pewnego dnia stanął przed nim Belzebub (Marek Grechuta). Obiecał mu spełnienie marzeń twórczych, o ile wyrzeknie się miłości do prostej Rozalki (Halina Wyrodek/Irena Szymczykiewicz). Podsuwa mu za to Hildę (Maryla Rodowicz), ucieleśnienie sztuki. Dróżnik, rozdarty między kobietami i pragnieniami, przeżywa piekło, z którego chce się wyzwolić dusząc Rozalkę. Wszystko to na nic, Istvan nie tworzy bowiem wielkiego dzieła, załamany kładzie więc głowę pod lokomotywę, która lituje się nad nim, unosząc się na skrzydłach w powietrze. Historia może i banalna. Tyle że lokomotywa Jasińskiego była jak ‘Pegaz’: Najmniej rozczarowani byli miłośnicy popularnych piosenkarzy, najbardziej ci, którzy oczekiwali przeżycia metafizycznego. Lokomotywa była prawdziwa – biała, wąskotorowa, miała skrzydła, a ogień buchał jej ze wszystkich rur. Wjeżdżała na scenę z piekielnym gwizdem, fajerwerkami i nieziemską muzyką. A wjeżdżała wzdłuż piersi i między nogami potężnej kobiety, która była głównym elementem scenografii spektaklu. Tego było już za wiele. Dziwaczne maszyny, wielkie wędrujące piersi, łoże, które zamienia się w katafalk, roztańczony fortepian i pękająca maska, zabiły krytykom niezłego ćwieka. I co na to Witkacy? – pytali.
Aniołek Grechuta gra szatana
Grechuta jakby za słaby, Rodowicz jakby za silna – narzekano. Nie wiadomo co to jest: cyrk, kabaret, operetka? – ‘A to było nieziemskie widowisko’ – wspomina dziś Jerzy Stuhr – ‘Zaczynało się tak pięknie, cicho, tajemniczo. Ja z Haliną romantycznie, intymnie. Potem było szaleństwo, erupcja, fajerwerki. Cyrk. Na arenę wjeżdżały drezyny, bicykle. Grechuta śpiewał „Hop, szklankę piwa”, ja kotłowałem się z Rodowicz na bujanym łożu, a niektórzy manifestacyjnie wychodzili z namiotu. To jest koniec teatru STU, to blamaż, nieporozumienie – krzyczeli’. Krytyka się gryzła. Jednemu za mało było jak na musical muzyki, drugiemu aż nadto, trzeci widział w tym rock-operę, takie coś jakby „Hair”. Jasiński nie ma wątpliwości, że to pierwszy polski musical. – ‘No może nie pierwszy, ale musical’ – zgadza się Maryla Rodowicz. – ‘Gdy usłyszałam muzykę Grechuty i Pawluśkiewicza, piękną i szaloną, wiedziałam, że to będzie wielkie wydarzenie. Nowatorskie i odważne technicznie. Cały czas przecież coś tam wyjeżdżało, zapadało się. Musiałam chodzić po pionowych drabinach, schodzić do podziemi, biegać po tym piasku i cały czas śpiewać’. Świetna była w „Lokomotywie” 70-letnia Zofia Niwińska, pędząca bez żadnych zabezpieczeń po piasku na ‘roweronie’ – szalonej konstrukcji przypominającej trycykl. Niewzruszony był Marek Grechuta, gdy parowóz przecinał mu co rusz kable od mikrofonu. Niezłomni byli technicy, kiedy zmuszali oporną drezynę, by wyjechała na arenę. Wszyscy przeczuwali, że biorą udział w wielkim wydarzeniu. To była rewolucja. Wywołali ją Jan Kanty Pawluśkiewicz i namówiony przez niego Grechuta. Gdy przyszli ze swoją muzyką do Jasińskiego, nie było już odwrotu. A gdy piosenką z musicalu „Hop, szklankę piwa” Grechuta wygrał Opole, wszyscy wiedzieli, że zanosi się na szaleństwo. Tym większe, że teatr STU nie miał odpowiednich pracowni. – Głównym motywem scenografii była leżąca w piasku kobieta, zakopana tak, że wystawała głowa i piersi. Był to taki witkacowski kobieton. Dziś byłby problem z tą głową, na którą zużyto tyle materiału ile na duży dwunastoosobowy jacht- opowiada Jasiński. Głowa ta w trakcie spektaklu rozpadała się z hukiem. To ulubiony moment Maryli Rodowicz. – ‘Pękała, a w środku były białe robaki, baletnice w trykotach’ – mówi. Co dziś stało się z głową i wielkimi piersiami, co się stało z uskrzydloną lokomotywą? Reżyser mówi, że kobieton trafił na śmietnik, lokomotywa poszła na złom, ale jej koła zostawił sobie Jasiński na pamiątkę.
Epilog
‘Lokomotywa’ grana była do końca. Do momentu, gdy przestały chodzić kolejki i ludzie nie mieli czym dojechać pod namiot. Był sierpień 80, teatr STU grał na Wybrzeżu. Przedstawienia zostały odwołane, Maryla wsiadła do swojego czerwonego porsche i pojechała zatrąbić pod bramę stoczni. Nigdy już później ‘Szalonej Lokomotywy’ nie zagrano.”

„Szalona lokomotywa”, była niesamowitym spektaklem, dziś jest tylko (aż) relacją muzyczną, fragmentem. Grechuta i Pawluśkiewicz stworzyli dzieło brawurowe, wybierając teksty właściwie absurdalne, które trudno było odśpiewać, a dokładniej- tylko wielkiej miary artystom mogło się to udać i się udało. Magiczna to muzyka… Dwóch kompozytorów ją stworzyło- Grechuta i Pawluśkiewicz. Muzyka jest fascynująca, wyśpiewana w sposób, który przykuwa uwagę i zachwyca. Ta płyta jest z tych nielicznych, które zyskują z każdym jej przesłuchaniem… Już tyle lat! Z tekstami Witkacego splątano utwory „obce”: „Motorek” Józefa Czechowicza, „Ikar” Leszka A. Moczulskiego, „Deszcz na jeziorach” Jonasza Kofty i „Człowiek spotęgowany człowiekiem” Witolda Gombrowicza (dwa ostatnie tytuły znalazły się w wersji rozszerzonej z roku 2000). Instrumentaliści: Piotr Techmański (flet, klarnet, saksofon), Jerzy Wysocki (gitara akustyczna), Janusz Grzywacz (fortepian Fendera, syntezator), Paweł Ścierański (gitara elektryczna), Krzysztof Ścierański (gitara basowa) i Marian Bronikowski (perkusja), zapewnili tło muzyczne, które było zinstrumentowane na sposób jazzowy, dzięki czemu (jak mi się wydaje) brzmienie instrumentów elektrycznych łączone z klasycznymi: fortepianem, skrzypcami, klarnetem czy gitarą akustyczną do dziś brzmią zaskakująco nowocześnie. Jeśli się przyjrzeć tekstom Witkacego to okazuje się, że pochodzą one w głównej mierze z jego dramatów, a jeden fragment („Zabij ten lęk”) z powieści „622 upadki Bunga”. Pod względem trudności warsztatowych „Szalona lokomotywa” stawiała przed wokalistami wysoki „płot do przeskoczenia”. Dla Marka Grechuty problemem była skala dynamiki- od szeptu po krzyk. Od Maryli Rodowicz, która uległa fascynacji muzyką i od początku miała poczucie, że bierze udział w czymś ważnym, wymagano nawet zaśpiewania „poza jej skalą”. Użyła techniki falsetowej, uzyskując nietypowy efekt kolorystyczny. Od obojga, muzyka z tekstem, wymagała ciągłej przemiany emocjonalnej podczas interpretowania utworów, a jeśli wyobrazimy sobie, że w czasie spektaklu w Teatrze Stu musieli pokonać te trudności, to trzeba uznać wykonawców za mistrzów.

 

  • Album- „Jan Kanty Pawluśkiewicz Antologia vol. 3 – Marek Grechuta„, wydany przez Polskie Radio (PRCD 1673) w 2013 roku, zawiera dziewięć archiwalnych utworów nagrywanych przez zespół Anawa dla Polskiego Radia w latach 1968-1970, nigdy wcześniej niepublikowanych: „W dzikie wino zaplątani”, „Serce”, „Dni, których nie znamy” i innych. Większą część- drugą, płyty wypełniły utwory z musicalu „Szalona lokomotywa”, które są materiałem zrealizowanym dla płyty Pronitu / Polskich Nagrań z 1977 roku.

Marek Grechuta i Anawa. Ile razy słyszałem w radiu tę zapowiedź? Milion? Przez pół wieku, pewnie tak. ‘Niepewność’, ‘Nie dokazu’, ‘Dni, których nie znam’ i ‘Świecie nasz’. Piosenki piękne, wzruszające, mądre i prawdziwe. Z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej nieśmiertelne. Teraz, w ramach antologii, w wersjach radiowych i wcześniej nie publikowanych. Tylko czy na pewno wszyscy je znamy? Przybyły nowe pokolenia, dla których Marek Grechuta jest już innym artystą niż dla nas. Im szczególnie polecam pierwszą część płyty. Druga, to ‘Szalona lokomotywa’. Rzecz absolutnie kultowa i to przez wielką literę K. Bez żadnego, powszechnego dziś, nadużycia. Pamiętam ów rok 1977 przez pryzmat szaleństwa, które przetoczyło się przez media i ulice polskich miast. Wszyscy o tym mówili. To była największa atrakcja tamtych wakacji. Wszyscy jechali do Krakowa. Tłumy szturmowały teatr STU. Maryla Rodowicz i Marek Grechuta w musicalu. Sensacja wcześniej nieznana. Plakaty w całym kraju. Radio gra ‘Hop, szklankę piwa’. Było tego tak dużo, że mogło się wydawać, iż w kraju nad Wisłą jest jeden teatr, dwoje artystów i wszyscy jesteśmy zaproszeni. Oczywiste było zatem, że powstaje pokoleniowa legenda.” [Arkadiusz Stegenka, 2018]

 

  • Album „Jan Kanty Pawluśkiewicz Antologia vol. 1 – Andrzej Zaucha”, wydany przez Agencję Muzyczną Polskiego Radia w 2021 roku, jest pierwszą pozycją serii „Jan Kanty Pawluśkiewicz – Antologia”.

Podczas opisywania płyt wyżej demonstrowabych zastanawiałem się, który z polskich wykonawców mógł, nie tyle zastąpić co kontynuować pracę Grechuty w ramach zespołu Anawa. Kto mógłby zblizyć się do zinterpretowania utworów w sposób charakterystyczny dla Grechuty i to tak żeby słuchacze nie odczuwali dyskomfortu podczas słuchania znanych przebojów w nowym wykonaniu? Mam wrażenie, że takim wyjątkowym artystą był Andrzej Zaucha… Przesłuchanie płyty „Anawa” (lub tej właśnie omawianej) może o tym przekonać. Andrzej Zaucha dysponował barwą głosu nadającą się idealnie do przekazywania treści poważnych, mógł też sprawnie radzić sobie z jazzowymi harmoniami. Potrafił swoim głosem wydobywać emocje ukryte w dziele muzycznym. Jego możliwości wokalne i różnorodność repertuaru budziły podziw, tym bardziej, że był muzycznym samoukiem. „Jeśli chodzi o estradę, to Andrzej wszystko potrafił. Był, można powiedzieć, showmanem w hollywoodzkim stylu. Poruszał się z łatwością w każdym gatunku muzycznym, frazował jak jazzman, a skalą głosu mógł wpędzić w kompleksy niejednego śpiewaka operowego” – wspominał Andrzej Sikorowski (wokalista i gitarzysta grupy Pod Budą).

Wydawnictwo „Jan Kanty Pawluśkiewicz Antologia vol. 1 – Andrzej Zaucha”, składa się z 16 utworów. 11 z nich pochodzi z płyty „Anawa” nagranej w 1973 roku (tytuł mylący, bo pierwszy LP Marka Grechuty i zespołu Anawa z roku 1970 również miał ten tytuł). Kolejne pięć to archiwalia- kilka nieoficjalnych wersji utworów zespołu, nagranych dla Polskiego Radia w latach 1972 i 1973. „Anawa” ma formę koncept albumu. Jan Kanty Pawluśkiewicz, zauroczony jazzem i awangardowym nurtem rockowym zmienił brzmienie zespołu na bliższe tym nurtom i słychać wpływy największych światowych progresywnych grup tego okresu. Najsilniejszym walorem płyty jest aspekt treściowy zawarty w tekstach. Utwory są majestatyczne, z istotną rolą sekcji smyczkowej i chóru. Istotne znaczenie mają filozoficzne teksty Leszka Moczulskiego i Ryszarda Krynickiego. W piosence „Człowiek Miarą Wszechrzeczy” usłyszeć można także fragment „Eposu o Gilgameszu”, a w „Będąc Człowiekiem” dwie strofy autorstwa Giordano Bruno. Omawiana płyta to niezwykle urozmaicona forma z tzw. „ambicjami” z zachowaniem zgodności sfery lirycznej z adekwatnie jej odpowiadającą kompozycją instrumentalną. Materiał zgromadzony na płycie to nadal album stylistycznie pokrewny poezji śpiewanej, a więc wokaliści, a jest ich dwóch, tym bardziej zwracają na siebie uwagę. O Andrzeju Zausze wspominałem a o Zbigniewie Frankowskim jeszcze nie… Bo najchętniej nie wspominałbym o jego udziale, bowiem jest w każdym aspekcie różny od Zauchy, a przede wszystkim w warstwie brzmieniowej. Warsztatowe możliwosci Frankowskiego są dużo skromniejsze- w wyższym rejestrze „źle się czuje”, a to w przypadku nowej formuły jaką zespół Pawluskiewicza przyjął za swoją było poważnym ograniczeniem. Pewne braki warsztatu wokalnego w niektórych piosenkach przeszkadzały, a w niektórych nie były one widoczne… Ale i tak, mimo pewnych minusów, album „Anawa” jest powszechnie uważany za szczytowe osiągnięcie tego zespołu. Największa w tym zasługa Pawluśkiewicza, który w sferze kompozytorskiej i aranżacyjnej dosięgnął ideału, albo prawie ideału. Różnorodność muzycznych rozwiązań, przebojowość utworów przy jednoczesnych awangardowych inklinacjach muzyków były na początku lat 70. bardzo chętnie słuchane, o wiele mniej krytycznie niż dziś. Fani znajdą na tej płycie na pewno coś dla siebie- niekoniecznie wszystko się spodoba, ale… Wśród utworów znajdą te dla siebie- perły po prostu!
Należy być wdzięcznym Polskiemu Radiu, że zdecydowało przypomnieć ten album, rozszerzając oryginalne nagrania o parę ciekawostek. Może zdarzyć się tak, że dzięki pojawieniu się albumu „Jan Kanty Pawluśkiewicz Antologia vol. 1- Andrzej Zaucha”  zespół Anawa przestanie być utożsamiana wyłącznie z Markiem Grechutą. Ta zapomniana płyta, mimo upływu prawie 50 lat od jej pierwszego wydania wciąż zaciekawia, a nawet fascynuje.

 

Dla dopełnienia obrazu Marka Grechuty– wokalisty, kompozytora i poety, dobrze jest o nim przeczytać to co zebrał na 237. stronach biografii artysty Wojciech Majewski:

  • Marek Grechuta. Portret artysty”, książka o twardej oprawie, wydana przez Znak w 2006 roku.

„Marek Grechuta. Portret artysty to pierwsza książka o jednym z najważniejszych polskich artystów- Marku Grechucie i jego twórczości, a napisał ją znakomity muzyk jazzowy- Wojciech Majewski. To nie tylko rys biograficzny artysty, bo autor podjął też próbę opisania fenomenu jego twórczości. Muzyczna wiedza i doświadczenie autora pozwoliły wynieść z rozmów z samym Markiem Grechutą wszystko co mogło posłużyć swoistemu przewodnikowi po twórczości krakowskiego artysty. Książka zawiera liczne fotografie, po raz pierwszy publikowane obrazy Marka Grechuty i płytę z zapisem występów na festiwalach w Krakowie i Opolu. Autor potrafił namówić artystów takich jak: Jan Kanty Pawluśkiewicz, Krystyna Janda czy Grzegorz Turnau, do zwierzeń na temat swojej znajomości z Grechutą. Autor ogranicza się tylko do najważniejszych faktów biograficznych, żadnych plotek, żadnych wypełniaczy… Książka skupia się przede wszystkim na twórczości Grechuty. Większa część książki (bo czy można nazwać ją biografią? Może tak, a może nie) przeznaczona jest głównie dla fanów artysty, a gdy w tle odtwarzane są nagrania z  boxu „Świecie nasz” (a więc prawie kompletną dyskografię) to obraz wielkiego polskiego artysty staje się właściwie pełny.

 

 


[1] Z dorobku naukowego i dydaktycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego  (w tej pracy, w oparciu o teoretyczne uwagi sformułowane przez badaczy zajmujących się zjawiskiem ekfrazy w literaturze i muzyce, zostały ukazane strategie, poprzez wykorzystanie których Grechuta-poeta i Grechuta-kompozytor mierzy się z próbą ekfrazy)

[2] Ekfraza– wiersz inspirowany lub stymulowany dziełem sztuki

[3]  Informację zaczerpnięto m.in. z opisów Pana Daniela Wyszogrodzkiego, znawcy i miłośnika twórczości Marka Grechuty.

[4]  Z artykułu Pani Katarzyny Kachel– „Szaloną lokomotywą w szalone lata siedemdziesiąte”, zamieszczonego w serwisie:


Wróć do części pierwszej >>

Kolejne rozdziały: