Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział trzydziesty szósty, część 1)

Zespoły stworzone przez znanych muzyków współtworzących wcześniej klasyczne rockowe pozycje płytowe nie zawsze dorównywały poziomem twórczości grup „matek” lub tytuły płytowe wykazujące zmęczenie muzyków wspólną wieloletnią pracą, albo wczesne materiały muzyczne, które dopiero zapowiadały świetną karierę wykonawcy, są często całkiem ciekawymi propozycjami muzycznymi…

Chris Farlowe (właśc. John Henry Deighton), znakomity wokalista rockowy, zafascynowany stylem skifflowym pod koniec lat 50-tych założył grupę Thunderbirds, z którą w 1962 r nagrał singiel „Air Travel”, ale na większą popularność musiał poczekać jeszcze parę lat- do roku 1966, kiedy swoją wersję piosenki Rolling Stonesów „Out of Time” wprowadził na szczyty brytyjskich list przebojów. Z kolei zespół Thunderbirds w połowie lat 60-tych doprowadził do czołówki brytyjskich grup rhythm and blues’owych. W roku 1970 założył grupę- Hill, z którą nie odniósł sukcesów. Wobec tego niepowodzenia skorzystał z propozycji jazz-rockowej grupy Colosseum do przyłączenia się do jego składu osobowego.  Po jej rozpadzie się w 1971 r śpiewał na dwu płytach grupy Atomic Rooster: „Made in England” oraz „Nice 'n’ Greasy”. Po okresie braku aktywności powrócił w 1975 roku albumem „The Chris Farlowe Band, Live” jednakże bez większych sukcesów. W latach 80-tych koncertował sporadycznie z Jimmy Page’m (dobrze przyjęte albumy „Out Of The Blue – 1985 i „Born Again” – 1988).

  • Kompilacyjny album „24 Things To Thing About” Chrisa Farlowe’a, wydany przez Victor / Immediate Original w 2000 roku, zawiera nagrania z lat 1965-67.

W 1966 roku, po podpisaniu kontraktu z EMI, Farlowe został przyciągniety przez Andrew Oldhama, który wiedział co nieco o białych Brytyjczykach, którzy potrafili śpiewać rhythm & blues, podpisując kontrakt z Rolling Stones trzy lata wcześniej i zatrudniając go do swojego nowego przedsięwzięcia- wytwórni płytowej Immediate. Wspólna historia Immediate i artystów o niezmienionej pozycji to głównie historia talentu kultywowanego z myślą o przyszłym sukcesie, ale z Farlowe’em było inaczej – tak naprawdę stał się gwiazdą za jej pośrednictwem. Kariera Farlowe’a zaczęła się zmieniać wcześnie, gdy zobaczył swoje nazwisko na liście Top 40 wraz z wprowadzeniem piosenki Jagger / Richards „Think” na nią, którą Rolling Stones później wydali na albumie „Aftermath”. Wtedy też odniósł największy hitowy sukces w swojej karierze wykonaniem utworu Stonesów „Out of Time” w nastrojowej i dramatycznej wersji zaaranżowanej przez Arthura Greenslade’a. Singiel osiągnął pierwsze miejsce na brytyjskich listach przebojów. Farlowe był już wystarczająco wiarygodny jako piosenkarz soulowy, aby zostać poproszonym o wystąpienie w programie „Ready, Steady, Go”, we wrześniu 1966 roku, specjalnym programie z udziałem amerykańskiej legendy soul, Otisa Reddinga. Farlowe był na scenie z Otisem (i Ericiem Burdonem) i został przedstawiony w dwóch numerach. Był to jego szczytowy rok. Kolejne wydania singli przez Immediate, w tym jego wersja „Ride on Baby” Stonesów, nie dorównują sukcesowi pierwszych dwóch singli, ale jednak na niej się pojawiły. Ostatnim, który znalazł się na liście przebojów, a wydanym przez Immediate był „Handbags and Gladrags”, napisanym dla niego przez Manfreda Mann’a i Mike’a d’Abo. Wytwórnia, zawsze w finansowych tarapatach, ale zdołała przepakować swoje single z udziałem Farlowe’a w wersję LP w 1966 roku, w wersjach CD, które zostały wydane przez Repertuar Records i w Japonii rozszerzono listę utworów z 14. do 26. o nagrania m.in. z 1967 roku. Ten jedyny z tamtego czasu i debiutancki album pełnowymiarowy wielkiego wokalisty- Chrisa Farlowe’a, jednego z najbardziej charakterystycznych głosów na brytyjskiej scenie rockowej, który później stał się centralną postacią brytyjskiego jazz-rocka i progressive-rocka gdy stał przed mikrofonem w zespołach Colosseum i Atomic Rooster. Te nagrania zrealizowane przez Immediate pokazują wspaniały, bogaty, głęboki głos Farlowe’a, użyty do wyśpiewania z pełnym wyczuciem bluesa i rhythm & bluesa. Atrakcją samą w sobie są utwory napisane dla niego przez duet- Mick Jagger i Keith Richards (z The Rolling Stones). Wydanie japońskie w formie kopii płyty LP jest świetnie zremasterowaną edycją, którą naprawdę się słucha z satysfakcją audiofilską i  z przyjemnością, bo przecież śpiewał i grali profesjonaliści. To piękny dokument z czasów, gdy scena brytyjska miała dopiero wkroczyć w najbardziej lukratywny swój okres. Farlowe pozostaje jednym z tych głosów z Anglii lat 60., które – nie bez powodu – nie wyblakły.

 

Atomic Rooster, brytyjska grupa progresywnego rocka, założona w 1969 roku, początkowo działała jako tercet w składzie: Vincent Crane (organy), Nick Graham (bas) i Carl Palmer (perkusja). Po wydaniu debiutanckiego albumu- „Atomic Rooster”, który trafił do 50-tki najlepiej sprzedających się LP w Wielkiej Brytanii w czerwcu 1970 roku, Graham i Palmer opuścili grupę. Crane utrzymując nazwę zatrudnił gitarzystę / piosenkarza Johna Canna i perkusistę Paula Hammonda przed sesjami do drugiego albumu „Death Walks Behind You”, który znacznie lepiej radził sobie na listach przebojów. Wokalista Pete French z Cactus pomógł przy trzecim albumie „In Hearing Of”, No i znowu grupa się rozpadła i ponownie Crane zebrał muzyków do nowego składu Atomic Rooster, ale tym razem wokalistą został Chris Farlowe, na gitarze grał Steve Bolton, na basie Bill Smith, a na perkusji Rick Parnell. Farlow śpiewał na czwarta płycie- „Made in England” i piątej- „Nice 'n’ Greasy”, ale na gitarach grał Johnny Mandala a za perkusją zasiadł Ric Parnell W 1974 roku grupa rozpadła się. Później Vincent Crane przewodził różnym składom Atomic Rooster w latach 80-tych, zanim związał się z Dexys Midnight Runners w 1983. W 1989 roku popełnił samobójstwo.

  • Death Walks Behind You”, wydany we wrześniu 1970 przez wytwórnie B&C / Elektra (w USA) był wyprodukowany przez muzyków zespołu Atomic Rooster.

„Death Walks Behind You” był ich pierwszym albumem, który ukazał się w USA. To, według powszechnego uznania, archetypowy album Atomic Rooster, nagrany przez „klasyczny” skład: Vincenta Crane’a, Johna Du Canna i Paula Hammonda. To z pewnością komercyjnie ich najbardziej udany album i często uważany za klasyka gatunku. Z płyty wybrano także utwór na singiel „Tomorrow Night”, który osiągnął niezłe-11, miejsce na liście przebojów w Wielkiej Brytanii. Okładka albumu zawiera monotyp Williama Blake’a „Nebuchadnezzar”.
Dobre recenzje się pojawiły po wydaniu płyty, ale i po latach gdy płyty Atomic Rooster były rema sterowane, na przykład:
Recenzent magazynu Prog-Sphere napisał, że „choć nie do końca bezbłędne, ‘Death Walks Behind You’ to imponująca propozycja, która jest niemal obowiązkowa dla fanów Hammonda i każdego, kto lubi ich prog-rock z ostrzejszą nutą (choć niekoniecznie to metal). Fascynujący, wręcz uzależniający album niedocenianego zespołu, którego długa, ale burzliwa kariera zakończyła się tragicznie śmiercią Vincenta Crane’a w 1989 roku.
Recenzja AllMusic autorstwa Dave’a Thompsona mówiła: „‘Devil’s Answer’ może być płytą, dzięki której zapamiętano Atomic Rooster, ale to ich drugi album zawierał ostrzeżenie, że są na skraju stworzenia czegoś olśniewającego – po prostu dlatego, że sama płyta jest rzeczą niemal dziwaczną. Z oryginalnego składu ocalał tylko organista Vincent Crane i John Du Cann, który przybył, aby zwolnić go z niektórych obowiązków związanych z pisaniem piosenek, ‘Death Walks Behind You’ rozpoczyna się galopem i kończy sprintem. Tytułowy utwór jest wystarczająco upiorny dla każdego miłośnika horroru ‘Hammer’, wszystkich niskich fortepianów i krzyczących psychodelicznych gitar, a duet na organy i perkusję „Gershatzer” udowadnia, że nowy perkusista Paul Hammond to coś więcej niż pojedynek ze zmarłym Carlem Palmerem. Jednak pomiędzy tymi dramatycznymi tematami Rooster naprawdę osiąga szczyt dzięki okazałemu „VUG”, zadumanemu „Nobody Else” i naprawdę niesamowitemu „Tomorrow Night” (jednej z najstraszniejszych piosenek miłosnych, jakie kiedykolwiek pojawiły się na brytyjskiej liście przebojów) wszystko imponujące…”

  • Made in England”, wydany przez Brain / Elektra / Castle w październiku 1972, został nagrany w tym samym roku w Trident Studios w Londynie. Producentem był Vincent Crane.


„Made in England” to czwarty album brytyjskiego zespołu, dotąd utożsamianego bardziej bądź z hard-rockiem, bądź progresywnym, tym razem podążył w kierunku funku / soulu, zapewne pod wpływem właśnie zatrudnionego wokalisty Chrisa Farlowe’a. Oprócz Vincenta Crane’a, album został nagrany przez zupełnie inny skład (gitarzysta Steve Bolton, perkusista Ric Parnell, gitara basowa Bill Smith, wokalistki Doris Troy i Liza Strike) niż poprzednio, gdy Atomic Rooster nagrywał „In Hearing of Atomic Rooster”. Poprzedni członkowie John Du Cann i Paul Hammond odeszli w proteście przeciwko zamierzonemu przez Crane’a nowym muzycznym kierownictwu. W Wielkiej Brytanii i Niemczech oryginalne kopie LP były zapakowane w prawdziwą dżinsową kopertę. Później opakowania winylowych krążków wykonywano ze standardowej oprawy graficznej. W USA płyta została wydana przez Elektrę w standardowej okładce od samego początku. Znaczna część materiału zgromadzonego na płycie odczuwa się funkowy, pulsujący rytm, ale brzmienie jest nadal ciężkie i gęste. Pojawiają się też utwory, które mogą być ukłonem w kierunku publiczności amerykańskiej, której gust muzycy Atomic Rooster poznali podczas udanej trasy po Ameryce Północnej. Atomic Rooster stracił co prawda część swojej twardej i progresywnej stylistyki ale soul i funk, przyniesiony z nowicjuszami w zespole- Chrisem Farlowe’m, Steve’m Boltonem i Riciem Parnellem, nie zaszkodził prestiżowi zespołu.

  • Nice 'n’ Greasy”, nagrany w Trident i Command Studios w Londonie, został wydany w 1973 roku przez Dawn / Elektra (w USA). Producentem był Vincent Crane.


Album „Nice 'n’ Greasy” został nagrany w podobnym składzie personalnym co przednia płyta: Chris Farlowe (wokal), Vincent Crane (organy Hammonda, elektryczne piano, fortepian, ARP synthesizer, Hammond Organ Bass), Johnny Mandala (gitary) oraz Ric Parnell (perkusja), więc można było liczyć na trwanie w tym samym stylu lub na jego rozwinięcie. Niestety- mimo udziału Chrisa Farlowe’a nadającego muzyce agresywnego charakteru, na tle gitary Johna Mandelliego kojarzącego się ze stylem Johna McLaughlina, dzieło Atomic Rooster, choć szczere, z piosenkami „Take One Toke” i „Can’t Find a Reason” świadczącymi o dążności autorów do zróżnicowania propozycji, pojawiają rysy ujawniające niespójności i często pojawiające się nużące momenty.  Mimo że grupa złożona była z bardzo utalentowanych muzyków nie potrafiła wykrzesać muzykę ponad poziom „zaledwie” dobry…  Zespół ponownie się rozwiązał po wydaniu tego albumu. Powrócił ponownie w latach 80..

 

Biografia grupy Family [1], autorstwa Johna Dougana, która została zamieszczona na stronie portalu AllMusic tak się przedstawia: „Zespół Family oparty na bluesie o skłonnościach do art.-rocka, był jedną z bardziej interesujących grup w Wielkiej Brytanii z czasów hipisów. W obliczu zręcznej i często doskonałej gry gitarowej Johna „Charliego” Whitneya oraz chrapliwego, z winy whisky i papierosów, głosu Rogera Chapmana, Family byli bardzo kochani w Anglii i Europie, ale ledwo osiągnęli status kultowy w Ameryce. Podczas gdy zespoły takie jak Jethro Tull, Ten Years After i Nice (a później Emerson, Lake & Palmer) sprzedały wiele płyt, Family, który często koncertował z tymi zespołami, pozostawał w cieniu, dziwny zespół kochany przez małą, ale wierną grupę fanów. Chociaż pierwszym oficjalnym wydawnictwem zespołu było „Music in a Doll’s House” z 1968 roku, korzenie zespołu sięgają wczesnych lat 60-tych, kiedy to Whitney założył podczas studiów zespół rhythm & blues / soul o nazwie The Farinas. W 1966 roku Whitney spotkał Rogera Chapmana, przedwcześnie łysiejącego piosenkarza, który miał głos tak potężny, że – cytując Roberta Christgau – ‘Może zabić małą zwierzynę z odległości stu metrów’, i obaj rozpoczęli twórczą współpracę, która trwała w dwu zespołach i do wczesnych lat 80-tych. Z Whitney’em i Chapmanem na czele, Family stał się zespołem dzięki dodaniu basisty Rica Grecha, saksofonisty Jima Kinga i perkusisty Roba Townsenda. W ciągu roku zostali okrzyknięci kolejną wielką grupą i pod taką presją i intensywnym przeglądem brytyjskiej prasy pop wydali swój debiutancki album w 1968 roku, ‘Music in a Doll’s House’. ‘Doll’s House’ to muzyka pop pachnąca duchowością: głos Chapmana jest zakorzeniony w bluesie i R&B, ale płyta jest wypełniona smyczkami, melotronami, gitarami akustycznymi i dęciakami – w zasadzie wszystkie pułapki post-psychedelii i wczesnej sztuki rock’owej. Prawie całkowicie ignorowany w Stanach, ‘Doll’s House’ stał się hitem w Wielkiej Brytanii, a Family rozpoczął serię albumów mniej art rock’owych a bardziej hard rock’owych, które zakończyły się, podobnie jak zespół, wydaniem „It’s Only a Movie” w 1973 roku.[,,,]”


„It’s Only a Movie” to ostatni album studyjny grupy Family i jedyny zrealizowany z udziałem Tony’ego Ashtona (klawiszowca, jednego z założycieli grupy Ashton, Gardner & Dyke, o której piszę niżej) i Jima Cregana (gitara basowa). Jeśli się prześledzi dorobek artystyczny grupy Family to trzeba uznać tę ostatnią ich pozycję płytową za najmniej progresywną i najbardziej „amerykańską” stylistycznie. Jednocześnie czuje się zmęczenie zespołu wysiłkiem włożonym w 6 bardzo różnych albumów w ciągu 5 lat, ale przecież tworzonych w atmosferze ciągłych roszad personalnych. Chapman i Whitney próbują eksplorować terytoria, do tej pory przez nich omijane- parodię muzyki country i soul. „It’s Only a Movie” to buntownicza piosenka z saloon’owym rozstrojonym pianinem, która przypomina westernową ścieżkę dźwiękową. Melodyjny „Leroy” jest kolejną parodią country-westernu, z harmonijką, fortepianem i smyczkami jest też całkiem liryczny. „Buffet Tea for Two”, rytmiczny utwór orkiestrowy w stylu art-rock’owym, jest na pewno najbardziej progresywną piosenką na albumie. Bogaty „Boom Bang” to śpiewany z zacięciem, wynosi jakość piosenek na wyższy poziom. „Boots and Roots”, podobnie jak tytułowy utwór o goliardycznym nastroju, staje się wyrazistszą prezentacją Tony’ego Ashtona, choć fortepian jest obecny we wszystkich piosenkach tego albumu w większej dawce niż na poprzednich albumach Family. Instrumentalny „Banger” jest nastrojowym soul’owym utworem z sekcją dętą. „Sweet Desiree” to kolejny utwór zaaranżowany karkołomnie- łączy rytmy latynoskie, soul i aranżację na waltornię, na kształt latynosko-jazzowy. „Suspicion” to ponownie mieszanka muzyki soul, z sekcja dętą na pierwszym planie i saloon’owym pianinem, co w efekcie dało funky utwór zmieszany z bluegrassem. „Check Out”, utwór kończący album, to synkopowany blues-rock, całkiem atrakcyjny koniec  A więc- Family do końca eklektyczny i jak zawsze wykazujący się zadziwiającą pomysłowością i oryginalnymi art.-rock’owymi aranżacjami. Na tej płycie, nie ma zapadającej w pamięć piosenki (hitu), ale też nie ma złej czy banalnej… Zupełnie dobry koniec! Ale zanim nastąpił to w drugim roku ich działalności pojawił się longplay w którym umieszczono parę utworów nagranych w czasie koncertów:

  • Anyway”, wydany przez Reprise / United Artists w listopadzie 1970 roku, a nagrany w czas letni tego samego roku: część koncertową w Fairfield Halls (Croydon), a studyjną w Olympic Sound Studios (Londyn).


„Anyway” na oryginalnej płycie LP strona pierwsza została przeznaczona na nagrania zarejestrowane na koncercie zaś strona druga to zbiór nagrań studyjnych. Był kolejnym albumem Family, który wtargnął do Top 5 w Wielkiej Brytanii. Album został wydany przez wytwórnię Reprise we Francji (okładka na karty typu gatefold, bez torby, a później w grubej okładce z szarą ilustracją) oraz w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych (okładka z pojedynczą kieszenią z napisem „In My Own Time”, dodany jako pierwszy utwór po stronie studyjnej, a utwór „Normans” został poważnie zmodyfikowany, aby stworzyć miejsce na dodany utwór). Brytyjska edycja albumu została umieszczona w przezroczystej plastikowej okładce z zagiętą wewnętrzną kartą projektu autorstwa Hamisha i Gustava (jak w replice wyprodukowanej przez japoński oddział UA, fotografia wyżej). Zewnętrzna ilustracja została wydana na licencji Biblioteca Ambrosiana w Mediolanie i została zatytułowana „Moździerze z wybuchowymi pociskami” autorstwa Leonarda da Vinci. Żadna lista utworów nie została wydrukowana na zewnętrznej stronie okładki. Płyta została nagrana w składzie: Roger Chapman (wokal, perkusja), Charlie Whitney (gitary elektryczne, gitara akustyczna, bas), John Weider (bas, skrzypce, gitara akustyczna, perkusja), Poli Palmer (perkusja, wibrafon, pianino, fortepian, flet, perkusja) i Rob Townsend (perkusja).
Nagrania wypełniające stronę pierwszą „Anyway” to jedne z najwspanialszych ścieżek dźwiękowych zarejestrowanych na żywo, nie ze względu na jakość techniczną, bo ta jest tylko dobra, ale z powodów artystycznych- „Good News, Bad News”, być może najlepsza piosenka Family, niesamowicie ekspresyjna, każe od wstępu uważnie słuchać każdą następną piosenkę. Chapman śpiewa w bardzo zaangażowany sposób, szczerze, muzycy akompaniujący grają z pełną siłą, drapieżnie, stanowiąc wręcz wzorzec dla wielu, nawet wytrawnych, heavy metalowców. Po takim wstępie musi nastąpić uspokojenie emocji i rzeczywiście „Willow Tree” znacznie tonuje to co zostało wcześniej mocno naprężone. Czuje się jazzowe kołysanie, bluesowy klimat, ale tylko do czasu gdy inne nastroje biorą górę- z zabarwieniem cygańskim. John Weider przemienia się w wiolinistę. „Holding The Compass” to kolejny znakomity numer, w którym Chapman śpiewa, wybijając rytm tamburynem przy akordach gitary akustycznej obsługiwanej przez Whitneya i równo wymierzanym czasie na perkusji, za którą zasiadł Rob Townsend. Strona „A” longplaya kończy się mocnym akcentem- przebojowym „Strange Band”, który mieni się od zmiennego tempa i nastrojów- od maniakalnej agresji po łagodność. Stroną „B”, z materiałem muzycznym zarejestrowanym w studio, rozpoczyna „Part Of The Load”. Tym razem początek jest łagodny- to funkująca opowieść o rockowym zespole poruszającym się po drogach. Tytułowy utwór, z gitarą akustyczną wspierającą przyjemnie śpiewającego Chapmana, jest odmierzany dudniącym bębnem basowym Roba Townsenda. W pieknym „Normans” John Weider błyszczy znajdując piękne harmonie na skrzypcach. Płytę zamyka „Lives & Ladies”, opowieść o rodzinnym rejonie zespołu- Leicester w Anglii.
Krytycy, jak to krytycy- narzekali, że należy żałować że nie powstał podwójny album, na którym znalazłoby się więcej materiału na żywo, bo przecież Family słynęli ze znakomitych koncertów. Family była znakomitym zespołem, jednym z nielicznych, których wszystkie płyty można było wysoko ocenić.

 

Na początku 1968 roku klawiszowiec Tony Ashton, perkusista Roy Dyke z basistą Kimem Gardnerem, utworzyli grupę Ashton, Gardner & Dyke. Tuż po podpisaniu kontraktu z Polydor, Ashton, Gardner & Dyke zadebiutowało singlem „Maiden Voyage”, a w niedługi czas później ukazał się album- „Ashton, Gardner & Dyke”. Album w tamtym czasie niewiele zwojował na listach przebojów, nawet wspólna trasa koncertowa z zespołem Delaney & Bonnie nie pomogła. W 1970 roku zespół podpisał kontrakt z Capitolem. W tym samym roku Ashton był jednym z wielu muzyków, którzy pojawili się na fantastycznym solowym albumie George’a Harrisona „All Things Must Pass”. Ashton nie został wymieniony na albumie, ale Harrison zrekompensował mu straty, współpracując (z Ericem Claptonem), przy sesjach nagraniowych grupy Ashton, Gardner & Dyke, do drugiego albumu. Koledzy z Delaney & Bonnie, również pomogli. Piosenka- „Resurrection Shuffle” z tego LP stała się światowym hitem. Tak rozpoczęła się kariera (niestety krótka) Ashtona, Dyke’a i Gardnera, którą zniszczył właśnie ten wielki przebój- „Resurrection Shuffle”. W następstwie tego hitu niezmiernie podniosła się ranga tria, ale też było zmuszane do intensywnego koncertowania, co całkowicie ich sparaliżowało. Fani chcieli wciąż tego samego… „Sukces obrócił się przeciwko nam” – komentował Ashton wiele lat później – „Chcieliśmy być zespołem albumowym, ale kiedy już masz wielki hit, jesteś w lidze pop”. Trio wydało kolejny singiel „Can You Get It”, który niewiele zdziałał. Podobny było z trzecim albumem zespołu- „What a Bloody Long Day It’s Been”. W 1973 roku zespół się rozpadł.

  • „Ashton, Gardner & Dyke”, wydany przez Polydor w 1970 roku, został zremasterowany do 24 bit’ów i wydany przez japońskie wydawnictwo Wasabi Records – WSBAC-0048 jako „miniature LP” w 2017 roku.


Początki tria Ashton, Gardner and Dyke sięgają połowy lat 60., kiedy Tony Ashton dołączył do Remo Four, zespołu z Liverpoolu prowadzonego przez gitarzystę Colina Manleya, z którym współpracował perkusista Roy Dyke. Remo Four został zapamiętany jako zespół otwierający koncerty Beatlesów i podobnie jak oni regularnie występowali w Star Club w Hamburgu. To w Hamburgu Jon Lord (wówczas organista Artwoods) poznał Ashtona, który stał się jednym z jego bliskich przyjaciół. Kiedy Jon Lord założył Deep Purple, przedstawił Ashtona producentom Deep Purple. Remo Four właśnie wydał „Smile!”, doskonały album z coverami rhythm & blues’owymi, na których organy i głos Ashtona są słyszane, ale chcąc wypowiadać się jako muzyk jazzowy i autor tekstów, postanowił stworzyć własne combo w 1968 roku. Wtedy zwerbował Roya Dyke’a z Remo Four i basistę grupy Creation Kima Gardnera. Edwards Coletta Productions decyduje się na wyprodukowanie płyty debiutanckiej tria. Dziewięć utworów na płycie „Ashton, Gardner & Dyke”, z wyjątkiem dwóch, skomponował sam Ashton.
Recenzja AllMusic autorstwa Dave’a Thompsona mówiła: „Debiutancki album jednej z mniej znanych brytyjskich supergrup to zupełnie inna bestia, niż mogli się spodziewać fani ich byłych zespołów, Remo Four i Creation. Pod silnym wpływem wspólnego zamiłowania tria do jazz-rocka, dziewięć piosenek tego tria są nastrojowymi [kompozycjami], tylko od czasu do czasu wkraczając w coś natychmiast rozpoznawalnego – charakterystyczne covery ‘New York Mining Disaster 1941’ zespołu Bee Gees i ‘Young Man Blues’ Mose Allison. Jednak szczyt albumu osiąga zamykający utwór ‘As It Was in the First Place’, będący przydługą adaptacją Ashtona z klasycznego ‘Adagio from Concierto de Aranjuez’..” Dzięki aranżacji zapożyczonej z interpretacji zespołu Modern Jazz Quartet (wśród idoli Tony’ego Ashtona niewielu było bardziej znaczących niż John Lewis z MJQ), Ashton i Dyke mieli już jedno podejście do utworu, nagrywając go z producentem George’em Harrisonem podczas ostatnich dni Remo Four. Nowa wersja całkowicie przeprojektowała wcześniejszy występ i jest jednym ze szczytowych osiągnięć brytyjskiego jazz-rocka. Singiel ‘Maiden Voyage’ oferuje też wiele, natomiast poczucie humoru grupy jest dobrze widoczne w podobnych tematycznie utworach ‘Billy and his Piano Without; oraz ‘Billy and His Piano With’.”
Utwory takie jak „The Falling Song”, „Maiden Voyage”, „Disaster Sliding Image”, a zwłaszcza wspaniale zaaranżowany epos „As it was the first” poprzedzony instrumentalną uwerturą „Vaggsang” są na pewno godne tego pierwszego. albumu zespołu. Reedycja Repertuar Records zawiera 4 bonusy, w tym „Resurrection Shuffle”. Album jest zalecanym zakupem.

 

Budgie, walijska grupa hardrockowa powstała w 1967 w Cardiff jako trio w składzie: Burke Shelley, Tony Bourge i Ray Phillips. Obok takich znakomitości jak Black Sabbath, Led Zeppelin czy Deep Purple, boło przez krytyków traktowane jako jedną z najbardziej wpływowych grup w historii tzw. „ciężkiego rocka”. Styl Budgie opierał się na pełnej napięcia grze sekcji rytmicznej jako uzupełnienia dla ciężkich riffów gitarowych, co było tłem dla wysokiego głosu wokalisty o rzadko spotykanej barwie. Teksty utworów były albo egzaltowane, dotyczące wspomnień z młodości i wskazówek godziwego życia, albo groteskowe osadzone w surrealistycznym świecie. Późne Budgie w treściach piosenek częściej zawierał przesłania chrześcijańskie (Burke Shelley nawrócił się na katolicyzm). W latach 80 stała się jednym z najważniejszych prekursorów nurtu zwanego New Wave of British Heavy Metal. Grupa Budgie grająca od końca lat 60. do początków lat 80. w nieprzerwany sposób, zawiesiła swoją działalność na 20 lat, dopiero w 2006 roku wydała płytę, jedyną w XXI wieku- „You’re All Living in Cuckooland”. W pierwszym okresie zapoczątkowanym debiutancką płytą „Budgie” trio utrzymywało równy wysoki poziom swoich produkcji.

  • Budgie”, wydany w czerwcu 1971 roku przez Kapp Records / MCA.


Nagrania zarejestrowali:  Tony Bourge (śpiew, gitary), Burke Shelley (gitara basowa, śpiew, melotron) i Ray Philips (perkusja, instrumenty perkusyjne), w ciągu 4 dni w 1971 w studiach Rockfield Studios w pobliżu Monmouth. Materiał nagrany „na żywo” w studiu, był później uzupełniany przez typowe nagrania studyjne. Realizatorom chodziło o połączenie naturalności grania koncertowego z czystością nagrań studyjnych.
Recenzent magazynu AllMusic- Alex Henderson, napisał o płycie: „Chociaż Budgie nie był tak sławny jak Led Zeppelin, Black Sabbath, Uriah Heep czy Deep Purple, był jednym z najlepszych zespołów heavy metalowych początku i połowy lat siedemdziesiątych. Brytyjskie power trio, założone w 1968 roku, było początkowo pod wpływem Cream, ale zanim ten debiutancki album ukazał się w 1971 roku, Budgie najwyraźniej zwracała szczególną uwagę na Sabbath i Zep. W rzeczywistości trudno nie zauważyć wpływu, jaki Robert Plant wywarł na głównego wokalistę i basistę Budgie, Burke’a Shelleya. Dla tych, którzy poważnie interesują się rozwojem metalu, niezbędne są bombastyczne skarby, takie jak „Homicidal Suicidal” i „Nude Disintegrating Parachutist Woman”. I cóż dodać do tej recenzji? Może to- posłuchajcie jeśli nie znacie, a jeśli znacie to za pewne od dawna są płyty Budgie na Waszych półkach płytowych…

 

Titanic– norweska grupa rockowa działająca w latach 1969-1979, która wydała dziesięć płyt długogrających, znana jest przede wszystkim dzięki dwu wielkim przebojom: „Sultana” (1971) i „Macumba” (1973). Niewiele można napisać o tej grupie poza podaniem ich składu personalnego: Kenny Aas (organy, gitara prowadząca i basowa), Kjell Asperud (perkusja i wokal), John Lorck (perkusja), Janne Løseth (gitara i wokal) i Roy Robinson (wokalista) i podaniu tytułów wydanych płyt.

  • Sea Wolf”, druga płyta zespołu Titanic, została wydana przez CBS w 1972 roku.

Od pierwszych taktów „Sea Wolf” można śmiało twierdzić, że jest kontynuacją stylu rozpoznanego na płycie debiutanckiej- cięższej wersji progresywnego rocka, na brzmienie którego duży wpływ miała gra klawiszowca. Aspiracje były duże, ale kompozycje, poza przebojową piosenką „Sultana”, były bardzo mało wyszukane, inaczej pisząc- niewysublimowane. „Sultana” to klejnot o latynoskim charakterze, który był przeznaczony na stronę „B” singla, którego stronę „A” wypełniał „Sing Fool Sing”, ale jedyną piosenką, która pojawiła się na antenie radiowej, była „Sultana”. Utwór kojarzyć się może z wczesnymi najlepszymi nagraniami grupy Santana. Ciężkie brzmienie organów w stylu Gregga Roliego, ciekawa gra muzyków grających na instrumentach perkusyjnych wzmacniają to skojarzenie, jedyną róźnicą jest brak dźwięków gitarowych. W jaki sposób zespół z Norwegii mógł dostarczyć tak bogaty, ciepły, latynoski utwór? Na to pytanie trudno odpowiedzieć, zresztą- po co?

 


[1] O najistotniejszych płytach grupy Family pisałem w tych miejscach: „płyty polecane (rock, rozdział 3)” oraz „płyty edytorsko wyjątkowe (część 11)


 

Przejdź do części drugiej artykułu >>

Kolejne rozdziały: