Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział czternasty, część 2)

 

Klasyczne nagrania rockowe to niekończący się temat… Ta część artykułu jest kontynuacją poprzedniej.

We wczesnych latach 50. wielu rhythm & bluesa grało tłukąc w fortepian, wrzeszcząc i zawodząc, spychając ten styl coś jednak innego. Wszyscy oni poruszali się w podobnym kierunku, ale żaden z nich tak szczerze i żarliwie tego nie robił jak Little Richard. Ekstatyczne tryle i radosna siła tego artysty wyniosła go na czoło nowego nurtu-  rock & roll’a. Czuje się w jego sposobie śpiewania jak mocno był przesiąknięty muzyką gospel- mimo że to już nie blues, ani spirituals, to słychać ekstazę misterium z afroamerykańskiego kościoła. Gdy dorastał w Georgii, kiedy Little Richard zaczął nagrywać na początku lat 50. w stylu bluesowym i  rhythm & luesowym. W 1955 roku, Richard wysłał taśmę demo do Specialty Records, którzy pod wrażeniem tego co usłyszeli, podpisali umowę  i zorganizowali sesję nagraniową w Nowym Orleanie. Sesja ta jednak nie miała szokować, dopóki wokalista nie zaczął się wygłupiać się z nieco obscenicznym zachowaniem podczas przerwy pomiędzy take’ami. To było to! Z lekko oczyszczonym od niecenzuralnych tekstów- „Tutti Frutti”, weszła na stałe do repertuaru Little Richarda. Wściekła gra na fortepianie, saksofonie, szybki rytm sekcji basu i perkusji, chrapliwie wykrzyczane słowa (ale bardzo melodyjnie) dały wielki przebój, a on życie nowemu nurtowi muzycznemu. „Tutti Frutti” trafiła na debiutancką dla wytwórni Speciality płytę „Hear’s Little Richard„.


Jeden przebój nie mógł zwiastować tworzenie całego ruchu muzycznego, ale wiele przebojów… Mogło. Richard „wytrzepywał z rękawa” hity- „Long Tall Sally”, „Slippin’ and Slidin'”, „Jenny, Jenny”, „Keep a Knockin”, „Good Golly, Miss Molly”, „The Girl Can’t Help It”, a większość znalazła się na tym pierwszym albumie. To wciąż podstawa jego sławy, ale bez niezrównanego śpiewu Richarda, odważnego grania muzyków sesyjnych- Lee Allena (tenorowy saksofon), Alvina Tylera (saksofon barytonowy), a zwłaszcza Earla Palmera (perkusja), trudno byłoby rozpowszechniać rock and roll’a masom melomanów.

 

José Feliciano jest jednym z najlepszych gitarzystów na świecie. Urodził się w Portoryko. Jest niewidomy. Karierę zaczynał w latach 60. w Stanach Zjednoczonych. Dziś ma na koncie 45 złotych i platynowych płyt, zdobył osiem statuetek Grammy. Został uhonorowany tytułem Najlepszego Gitarzysty Popowego, przyznawanym przez miesięcznik „Guitar Player”. Początkowo był samoukiem- grał na gitarze w swoim pokoju do 14 godzin dziennie, słuchał rock and rolla z 50.  lat. Adrés Segovia i Wes Montgomery należeli do jego ulubionych gitarzystów. Później poddał się klasycznemu kształceniu na lekcjach u Harolda Morrisa, który był uczniem Segovii, ale już jako 17-latek porzucił szkole by grać w klubach muzycznych. Jego fantastyczne umiejętności ukazuje już debiutancka płyta „The Voice and Guitar of José Feliciano” z 1964 roku, nagrana dla wytwórni RCA. Gitarzyście pomagali- na gitarze basowej Billy Lee i Richard Davis, a na harmonijce Buddy Lucas.

Debiutancka płyta José Feliciana została „przeniesiona” na płytę CD dopiero w 2017 roku przez Oldeys Records. Płytę rozpoczyna mocny akcent- cover „Hi- Heel Sneakers” Roberta Higginbothama, a następnie: perfekcyjnie wykonuje „Mule Skinner Blues” Jimmie’go Rodgersa i George’a Vaughn’a, utwór w języku hiszpańskim „Dos Cruces” autorstwa Carmelo Larrea, „Duelin” Banjos ” stworzony przez kwartet autorów- Rodney & Doug Dillard-Webb–Jayne, ” I Got A Woman” Raya Charlesa, „Manha De Carnaval” duetu artystów- de Morais i Bonfá, „Walk Right In” duetu G.Cannon i H.Woods, uduchowiona wersja „Since I Met You Baby” Ivory Joe Huntera, niesamowita wersja „Do not Think Twice, It’s Alright” autorstwa Boba Dylana, wirtuozowska transkrypcja arcydzieła „Flight Of The Bumblebee”  Rimsky’ego-Korsakova i na koniec bogata w gitarowe barwy hiszpańskojęzyczna „Chinita” Osvaldo Farrésa, w której usłyszeć można „Viva Jose!”. Tak… To naprawdę bardzo  imponujący początek długiej kariery wspaniałego instrumentalisty i piosenkarza, który zawsze grał od serca bez obawy o to, że może czegoś nie potrafi zagrać… Dobrze zagrać!

 

Van Morrison (znany też jako „Van the Man”) jest pierwszym, może jednym z pierwszych, pośród prawdziwych innowatorów muzyki rozrywkowej, niespokojnym poszukiwaczem, którego emocjonalny wokal w spójnej fuzji rhythm & bluesa, jazzu i celtyckich tradycji stał się nierozerwalną całością. Jego nagrania są niezwykłe stylistycznie jednorodne i czyste, połączone jedynie muzyczną wizją. Przekaz wokalny jest ubarwiany zapalczywością, zawodzeniem, szeptem i krzykiem. Wokalista z Belfastu (tam się urodził w 1945 roku) nie ma ograniczeń- potrafi wyartykułować emocjonalne prawdy wykraczające poza zakres dosłowności. Zaczynał karierę w grupie blues-rockowej The Them w Polowie lat 60., odnosząc sukcesy i artystyczne i komercyjne- do dziś pamięta się każdą nutę słynnej „Glorii”… Ciągłe zmiany personalne w składzie The Them utrudniały pracę do tego stopnia, że producent Bert Berns z biegiem czasu zastąpił muzyków zespołu sesyjnymi, którzy przejęli większą część obowiązków nagraniowych. Sfrustrowany Morrison ostatecznie opuścił Them, porzucił biznes muzyczny i powrócił do rodzinnego miasta. W międzyczasie Berns w Nowym Jorku stworzył Bang Records i postanowił namówić Morrisona do współpracy, co się udało. Wokalista nagrał jako solowy artysta longplay „Blowin 'Your Mind!”. Sesje wyprodukowały też prawdopodobnie jego najbardziej znany hit, radosną „Brown-Eyed Girl” (pierwotnie pod tytułem „Brown-Skinned Girl”). Album jednak był ponurym, bluesowym produktem, podkreślonym przez wstrząsające „TB Sheets”. Berns w wyniku ataku serca zmarł. Morrison bez zobowiązań umownych mógł wybierać pośród producentów… „Astral Weeks”- pierwszy album dla wytwórni Warner Bros., z 1968 roku, pozostaje nie tylko arcydziełem Morrisona, ale także jedną z najznakomitszych płyt jakie kiedykolwiek powstały.

To głęboko osobisty zbiór impresjonistycznych eposów w stylu folkowym, nagranych przez gwiazdorski zespół jazzowy (z basistą Richardem Davisem i perkusistą Connie’m Kay’em):

  • „Astral Weeks” otwiera płytę. Morrison opisał to jako „jedną z tych piosenek, w której można zobaczyć światło na końcu tunelu … Nie sądzę, żebym mógł to rozwinąć lepiej”. Określił tę piosenkę- „jako transformację energii lub przechodzenie od jednego źródła do drugiego, z ponownym narodzeniem, jako odrodzeniem”. John Payne, flecista, który pracował z Morrisonem, powiedział, że została uchwycona od jedynego ujęcia.
  • „Beside You” została określona jako „poezja ekspresjonistyczna lub rozproszona kolekcja obrazów i scenariuszy”. Morrison określił to jako „rodzaj piosenki, którą zaśpiewałbyś dziecku lub komuś, kogo kochasz, w zasadzie jest to piosenka miłosna, to tylko piosenka o duchowym byciu przy kimś”. Zaczyna się od klasycznej gitary Jay’a Berlinera, a włączony głos Morrisona krąży wokół tej gitarowej linii melodycznej.
  • „Sweet Thing” to piosenka, w której Morrison śpiewa pozytywne teksty o naturze i romantycznym partnerstwie i jest jedyną piosenką z „Astral Weeks”, która znalazła się w każdym z albumów kompilacyjnych Morrisona.
  • „Cyprus Avenue”- ulica w Belfaście, która zainspirowała Morrisona do stworzenia utworu zbudowanego na podstawowej strukturze bluesowej z nietypową aranżacją- z użyciem klawesynu, sekcji smyczków i fletu. W efekcie słychać hybrydę folk-bluesa, jazzu i muzyki klasycznej i na jej bazie Morrison śpiewa liryczny tekst medytacyjny o swoim dorastaniu w rodzinnym Belfaście, w Irlandii Północnej.
  • „The Way Young Lovers Do” opowiada o dorastaniu i pierwszym pocałunku nastolatka. Piosenka nie jest w rockowym stylu, bo powstała z kontrabasowego frazowania weterana jazzu- Richarda Davisa i uzupełniających jazzowych muzyków sesyjnych, co w połączeniu z uduchowionym wokalem Morrisona tworzy nietypową kombinację elementów stylistycznych.
  • „Madame George”, drugie arcydzieło albumu (wraz z „Cyprus Avenue”), przez prawie dziesięć minut opowiada o tajemniczej Madame rozpoznawaną przez wielu jako „królową” dragów, ale raczej treścią jest pozostawienie przeszłości za sobą. Morrison opowiadał: „Madame George została nagrana na żywo. Wokal był na żywo, sekcja rytmiczna i flet również, a struny były jedynymi overdubami
  • „Ballerina”, którą Morrison skomponował w 1966 r., będąc członkiem The Them, tuż po pierwszym spotkaniu z przyszłą żoną Janet (aktorką i modelką), podczas trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych. Piosenka, mimo prostoty akordów, sprawia wrażenie dramatu, w którym skupiają się wszystkie ludzkie emocje: pożądanie, nadzieja, radość, zmęczenie, pocieszenie i parę innych.
  • „Slim Slow Slider” to jedyna piosenka albumu, w której nie użyto overdubów. Morrison nie grał jej wcześniej na żywo. Tematem tej piosenki jest skłonność do samozniszczenia. Opowiada o tym, jak umiera młoda dziewczyna. Mówi się, że chodzi o narkomana, ale Morrison powiedział tylko, że chodzi o kogoś, „kto jest uwięziony w wielkim mieście, takim jak Londyn, albo może jest uzależniony, nie jestem pewien…”.

William Ruhlmann z portalu AllMusic w podsumowaniu swojej recenzji pisze: „Astral Weeks jest uzasadnionym wejściem do panteonu muzyki pop. Nie przypomina żadnego zapisu przed ani po; łączy to co najlepsze z powojennej muzyki popularnej w emocjonalnym wyrazie w postaci delikatnych, subtelnych struktur muzycznych”.

Moondance” z 1970 roku była równie błyskotliwą płytą- prężną i optymistyczną, w przeciwieństwie do „Astral Weeks”, która była ciemna i udręczona. Album przyniósł dwa potężne hity, które zawojowały Top 40- „Caravan” i „Into the Mystic”.

Poprzedni album- „Astral Weeks”, był wypełniony impresjonistycznymi melodiami, które choć wspaniałe pieniędzy nie przyniosły, więc Morrison przygotowując materiał do następnej płyty szukał równowagi pomiędzy integralnością muzyczną a dostępnością dla publiczności. I udało się! „Moondance” stał się tak samo klasycznym jak jego poprzednik- zachowuje głęboką duchowość poprzedniego albumu, ale wyrasta ponad jego ponurą atmosferę, jest bardzo melodyjny (ale i niebanalny), urozmaicony i bardziej jazzowy:

  • „And It Stoned Me” nostalgiczny w treści, w liryczny sposób przywołuje obrazy z przeszłości. Autor opowiadał „Przypuszczam, że miałem około dwunastu lat. Chodziliśmy do miejsca zwanego Ballystockart, aby łowić ryby. Zatrzymaliśmy się w wiosce w drodze do tego miejsca i poszedłem do małego kamiennego domu, a tam był stary człowiek o ciemnej, zniszczonej przez wiatr skórze. Spytaliśmy go, czy ma wodę. Dał nam trochę wody, którą (powiedział) wziął ze strumienia. Wypiliśmy trochę i wszystko wydawało się zatrzymać. Czas się zatrzymał. Przez pięć minut wszystko było naprawdę cicho i byłem w tym „innym wymiarze”. O tym jest ta piosenka”.
  • „Moondance” to akustycznie zagrany z łagodnym swingiem jazzowym utwór, kontrolowany przez „wędrującą” linię basu, z akompaniamentem fortepianu, gitary, saksofonów i fletu z instrumentami granymi To piosenka o jesieni, ulubionej porze roku kompozytora. Piosenka zawiera znakomitą solówkę fortepianową graną przez Jeffa Labesa, po której natychmiast występuje solo na saksofonie altowym Jacka Schroera, która została uznawana za jedną z najbardziej wpływowych solówek saksofonu w muzyce popularnej.
  • „Crazy Love”, romantyczna ballada, zawiera zainspirowane brzmieniem Motown soulowe wokale, które zostały wykonane przez Morrisona możliwie blisko mikrofonu. Piosenka kojarzy się też ze stylem gospel. Zagrana akustycznie, z mocnym basu i bębnami uderzanymi (lub pocieranym) szczotkami perkusyjnymi.
  • „Caravan” to utwór, który został pierwotnie nagrany 30 lipca 1969 roku w Mastertone Studios w Nowym Jorku z Lewisem Merensteinem jako producentem (tym samym, który wyprodukował wraz z Morrisonem całość materiału do „Moondance” w A & R Studios). Tematem piosenki jest codzienne życie i radio, harmonijnie splecione ze sobą. Van Morrison w utworze wspomina, o wiejskim domu w Woodstock, w którym mieszkał i o tym, że najbliższy dom znajdował się bardzo daleko. Morrison odniósł się do radia, o którym wspomina w tekście piosenki: „Słyszałem radio, jakby było w tym samym pokoju. Nie wiem, jak to wyjaśnić. Była jakaś opowieść o podziemnym przejściu pod moim domem w plotkach dzieci i tym podobnych rzeczach i zaczynałem myśleć, że to musi być prawda. Jak możesz usłyszeć czyjeś radio z odległości mili? Jakby grało we własnym domu? Musiałem więc to dodać to do piosenki, To było konieczne”.
  • Tekst „Into the Mystic” ma charakter duchowej wyprawy, co było właściwie jest typowe dla tekstów Morrisona. Autor wypowiedział się na temat piosenki i tego, jak użycie homofonów nadało jej alternatywne znaczenie: „…to kolejna piosenka, podobna do Madame Joy i Brown Eyed Girl. Pierwotnie napisałem to jako >Into the Misty<, ale później pomyślałem, że ma w sobie coś eterycznego, więc nazwałem to >Into the Mystic<. Ta piosenka jest trochę zabawna, ponieważ kiedy nadszedł czas, aby wysłać tekst w Warner Bros. nie mogłem dowiedzieć się, co mam przesłać, ponieważ tak naprawdę piosenka ma dwa różne teksty…
  • „Come Running”, napisana w tonacji A-dur, o typowym dla rocka rytmie 4/4. Morrison określił tę piosenkę tak: „…niezbyt ciężka, jest to po prostu szczęśliwa piosenka, nie ma w niej żadnych informacji, ani niczego w tym stylu”.
  • „These Dreams of You” to utwór, dla którego inspiracją było marzenie senne o próbie zamachu na Raya Charlesa. Słowa są introspekcyjne i niejasne, ale struktura muzyczna nadaje utworowi niezbędną spójność.
  • „Brand New Day” to jedna z „klasycznych kompozycji” Morrisona. Zawiera znakomitą improwizację na saksofonie altowym Jacka Schroera. Morrison opowiedział co go zainspirowało: „Byłem w Bostonie i ciężko pracowałem […] Pewnego dnia piosenka pojawiła się na stacji FM i miała to szczególne uczucie i ten szczególny groove i było to zupełnie świeże. Wydawało mi się, że wszystko tu ma sens… Nie wiedziałem, kim do cholery jest artysta, który to wykonuje. Okazało się, że to The Band. Spojrzałem w niebo, słońce zaczęło świecić… i nagle piosenka przeszła mi przez głowę. Zacząłem to zapisywać, od „Kiedy wszystkie ciemne chmury odpłyną” …. Piosenka (w radio FM) była albo >The Weight< lub >I Shall Be Released<
  • „Everyone”, najszybsza na tym albumie- w tempie 12/8 i ma bardziej wyeksponowaną gitarę akustyczną niż w innych utworach na „Moondance”, ale głównym instrumentem jest fortepian wespół z fletem, który prowadzi melodię przez cały utwór. Morrison tak opisał piosenkę: „…to tylko pieśń nadziei, oto, co to jest.”
  • „Glad Tidings” była ostatnią piosenką nagraną na sesjach do „Moondance”. To energiczny rhythm & blues porównywalny z najlepszymi dokonaniami artystów spod znaku Stax z lat 60., żywiołową sekcją dętą, z intensywną linią basu, i rockowym rytmem.

„Moondance” odniósł ogromny sukces artystyczny i komercyjny, osiągając najwyższe pozycje w rankingu top-40 w USA i Wielkiej Brytanii, a przez ponad cztery dekady od czasu premiery płyty stale się sprzedawały i w efekcie ten tytuł uzyskał certyfikat potrójnej „platyny”. w sprzedaży.

Po upływie roku Van Morrison wydał kolejny ciepło przyjęty album- „Tupelo Honey” (Warner Bros., 1971 rok). Wszystkie utwory napisał w Woodstock. przed przeprowadzką do hrabstwa Marin w Kalifornii, z wyjątkiem „You’re My Woman”, którą napisał podczas sesji. Nagrań dokonano w Wally Heider Studios and Columbia Studios w San Francisco.


„Tupelo Honey” to chyba najbardziej przystępny ze wszystkich najdoskonalszych albumów wokalisty o pseudonimie „The Man”. Plyta stylem właściwie nie odbiega od swoich wielkich poprzedników- „Astral Weeks” i „Moodance”, bo prezentuje bogatą różnorodność soulu, rhythm & bluesa, jazzu, i celtyckiego folku. Do pomocy w realizacji płyty zaprosił producenta z Warner Bros.- Teda Templemana  oraz zespół studyjny, którego część pomagała w tworzeniu poprzednich albumów. Płytę okrywała okładka pokazująca Morrisona w sielskim miejscu wraz z żoną, Janet Planet, koniem i kotem. W zgodzie z tym co można zobaczyć na okładce ścieżki dźwiękowe płyty są pełne słodkich autobiograficznych piosenek, szczegółowo opisujących radości małżeńskiej błogości, oraz żwawych, śpiewanych ochryple utworów, sprawdzających się idealnie na koncertach. Są jednak w mniejszości, bo jako całość to jednak łagodny pokaz. Ta wyjątkowa mieszanka irlandzkiego mistycyzmu i amerykańskiego rhythm & bluesa, literackiej aluzji i poetyckiej opowieści, jest piękna i głęboko emocjonalna. „Tupelo Honey” jest równie radosny jak i gorzki. Płyta ta, jak dwie poprzedniczki, zasługuje na to by postawić ją na półce z najlepszymi płytami rocka.

 

Neil Young od początku kariery solowej, czyli od końca lat 60. do XXI wieku, nigdy nie przestał pisać, nagrywać i występować. Jego oficjalny katalog (ponad 65 płyt) to tylko część jego dorobku, bo wielu utworów nie wydał. Young czuł się w każdym gatunku muzycznym wokoło rockowym dobrze- od rockabilly i bluesa po muzykę elektroniczną. Te ucieczki stylistyczne od folku i country-rocka wzbogacały arsenał dźwiękowy kanadyjskiego gitarzysty, wokalisty i autora piosenek. Przez całą swoją karierę Young przeplatał dwie skrajności- ostre „garażowe” brzmienie z subtelną melodyką.  Young- niespokojny (i niepokorny) duch sprawiał, że był jednym z nielicznych weteranów rocka, który nigdy nie stracił swojej istotnej pozycji  w show-biznesie. Wybranie z takiej olbrzymiej ilości wartościowych albumów tego jednego najbardziej reprezentatywnego dla twórczości Neila Younga jest niezmiernie trudno, ale nie jest to niemożliwe… Jeśli wyciągnie się z jego katalogu „Harvest” (Reprise Records, MS 2032), płytę z 1972 roku, to na pewno nie popełni się błędu większego.

Dla realizacji projektu Neil Young zaprosił mnóstwo muzyków- sesyjnych, zaprzyjaźnionych (Davida Crosby’ego, Grahama Nasha, Lindę Ronstadt, Stephena Stillsa, Jamesa Taylora)  a nawet pełny skład London Symphony Orchestra. Istotne słowa, melodie folk i surowa autentyczność były wystarczającymi narzędziami, jakich potrzebował, by wyprodukować album wyjątkowy, który miał ciężar gatunkowy, świetnie się sprzedawał, a krytykom usta zatykał. Young gdy  tworzył „Harvest” miał już duże doświadczenie, bo przecież wcześniej odnosił sukcesy z Buffalo Springfield, Crosby, Stills, Nash and Young i Crazy Horse. W przeciwieństwie płyt poprzednich w „Harvest” widzi się Younga osiągającego pełną dojrzałość jako autor piosenek. Utwór po utworze trafia do duszy słuchacza swoim liryzmem i refleksyjnymi tonami. „Out On The Weekend” opowiada historię niezręcznych lat chłopięcych, „Harvest” to skromna wiejska piosenka, napisana w stylu wywiadu, w którym młody człowiek brzydzi się biedną dziewczyną, „The Needle And The Damage Done” przedstawia mroczne nastroje uzależnienia od heroiny. Wyłoniony z płyty singiel „Heart Of Gold” stał się najlepiej sprzedającym się singlem Younga i odzwierciedla doskonale jego wczesny rockowo-folkowy styl- agresywna akustyczna gitarowa gra Younga obudowuje piękną harmonijną melodię. „Heart Of Gold” wyraża tęsknotę za miłością. „Old Man” jest drugą najbardziej lubianą piosenką albumu, w której Younga wokalnie wspierają Linda Ronstadt i James Taylor. Melodia wykorzystuje banjo w intro, po czym ustępuje gitarze akustycznej gdy Young oddaje treścią uczucie starzenia się bez miłości. Autobiograficzny „A Man Needs A Maid”, dzili się ze słuchaczem obawami związanymi z utrzymaniem związku partnerskiego z kobietą. Warto tę płytę posłuchać, tym bardziej że sam autor uważa „Harvest” za swoje najlepsze wydawnictwo. Young skomentował wiele lat później: „Myślę, że ‘Harvest’ jest prawdopodobnie najwspanialszą płytą, jaką kiedykolwiek stworzyłem.”

 

„Odpowiedź Wielkiej Brytanii na Boba Dylana”- Donovan (Donovan Phillips Leitch) był efektem gwałtownych poszukiwań jakiegoś brytyjskiego wiodącego pop-trubadura. w nurcie, co naraziło na szwank własną unikalną wizję szkockiego muzyka. Było między nimi więcej różnic niż podobieństw- w muzyce Dylana było przede wszystkim dużo ponurej introspekcji i gorzkiego realizmu, a u Donovana optymizm ruchu „Flower Power”, jego eteryczne pieśni promieniowały mistycznym pięknem. Debiutował singlem „Catch the Wind”, który miał ludowe brzmienie. Utwór dotarł do pierwszej piątki najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii. Kolejna piosenka- „Colors” była także hitem, a po swoim amerykańskim debiucie na festiwalu Newport Folk w 1965 roku wydał „Fairy Tale”, ostatnią płytę dla wytwórni Hickory. Tuż po podpisaniu kontraktu z Epic w 1966 roku, wydał swój przełomowy album „Sunshine Superman”, który mocno psychodelicznym klimatem zapowiadał oddalenie zainteresowań muzycznych od folku, Enigmatyczna „Mellow Yellow” osiągnęła drugie miejsce na listach sprzedaży kilka miesięcy później od debitu w Epic. Donovan stawał się bardzo popularnym autorem i wykonawcą tworząc serię hitów: „Epistle to Dippy”, „There Is a Mountain” i „Wear Your Love Like Heaven”. W tym czasie (1967 rok) udał się do Indii wraz z Beatlesami, aby pobierać nauki od Maharishi Mahesh Yogi. Podróż była mocno inspirująca- zrezygnował z używania narkotyków, zaczął medytować, a przede wszystkim elementy hinduskiej harmonii zaczął wprowadzać do swojej muzyki. Popularność szkockiego barda rosła wraz z kolejnymi płytami- „A Gift from a Flower to a Garden” i „The Hurdy Gurdy Man”, aż do apogeum w postaci „Barabajagal” z 1969 roku, który dał dwa wielkie hity- „Atlantis” i utwór tytułowy.

Donovan gdy przystępował do nagrań utworów płyty „Barabajagal” był u szczytu popularności i możliwości twórczych (jak się później okazało). Twórczość Donovana rozkwitała w różnych kierunkach, co się skumulowało właśnie na albumie z 1968 roku. Nadal brzmiał folkowo, ale już w tytułowym utworze i w „Superlungs My Supergirl”, gdy wspierany był przez Jeff Beck Group, dużą rolę odgrywało mocniejsze rockowe brzmienie. Na „Barabajagal” Donovan mocno zamieszał- miękki, liryczny i nastrojowy folk, twardą psychedelię, hippisowskie hymny wolnej miłości i antywojenne protesty. W rezultacie powstał album najbardziej zróżnicowany w katalogu płyt Donovana, był także jednym z jego największych sukcesów artystycznych i komercyjnych.
Para następnych płyt: „Cosmic Wheels” i „Essence to Essence” zwiastowała powolne wypalanie się możliwości twórczych szkockiego artysty co wywoływało rozczarowujące recenzje i coraz to mniejsze komercyjne zainteresowanie jego produkcjami.

 

Procol Harum jest najbardziej udanym efektem „przypadkowego” stworzenia grupy w historii progresywnego rocka, bo zmontowanym, aby wykorzystać sukces nagrania stworzonego wcześniej w studiu. Dzięki olbrzymiemu sukcesowi kompozycji „A Whiter Shade of Pale” (vide artykuł: „Rekomendowane wydawnictwa płytowe rock (rozdział dziesiąty, cz.2)„) zespół wyewoluował ze studyjnego w świetny stabilny zespół zdolny do koncertowania, Muzyka przez nich preferowana to eklektyczne łączenie rockowych riffów z klasycznymi motywami. Zespół tworzyli: Gary Brooker  (główny wokal, fortepian), Robin Trower (wokal, gitary), Matthew Fisher (wokal, organy, fortepian), Dave Knights (gitara basowa), B.J. Wilson (perkusja) oraz Keith Reid (teksty piosenek). Gary Brooker z Keithem Reidem zapewniali prawie cały repertuar zespołu. Ich muzyka ewoluowała w nieznaczny sposób przez lata ich aktywności, zachowując swój styl od pierwszej płyty „Procol Harum” po ostatnią „Something Magic” (przed reaktywacją zespołu).
Rok po debiutanckiej „Procol Harum” (Regal Zonophone / Deram z 1967 roku) zespół nagrał „Shine on Brightly” (Regal Zonophone i A&M).

Będąc w „cieniu” wielkiego przeboju „A Whiter Shade of Pale” nie jest łatwo nie zawieść oczekiwań melomanów. Udany album- „Procol Harum”, ułatwił zespołowi skupienie się nad materiałem na następną, a ta… Przewyższa poprzednią- „Shine On Brightly” uważana jest przez wielu za najlepszą płytę grupy. To z pewnością ich najbardziej spójny i pod względem poziomu wyrównany materiał. Skrótowo opisując: „Skip Softly (My Moonbeams)” jest typowym wytworem swojej epoki, „Wish Me Well” to jedno z najbardziej jednoznacznych powrotów do korzeni rhythm & bluesa,  „Rambling On” piekna ballada bardzo w stylu wczesnego i tego późniejszego Procol Harum. Długi, z przenikającymi się tematami inspirowanymi teatrem muzycznym stopionym z wpływami muzyki Indii „In The Held Twas I” jest zapowiedzią „obowiązujących” form w art-rocku. Niektorzy krytycy uznali ten utwór za najważniejszy na płycie… Jestem odmiennego zdania- to niespójny muzycznie zlepek bardzo pretensjonalnych tematów częściej miernych niż dobrych. Pewnym usprawiedliwieniem może być fakt, że na płycie znajdują się wygrzebane kompozycje z końca 1967 r. , które powstawały w trakcie przygotowań do pierwszej płyty, pierwotnie odrzucone. Nie dziwi mnie, że płycie „Shine On Brightly” nie udało się zdobyć brytyjskich list przebojów (dlaczego więc znalazł się na mojej liście polecanych tytułów? To wyjątek, bo mimo że ja tej płyty nie cenię, to wielu ją uwielbia… Może oni rację mają?). Dopiero „A Salty Dog”, wydany w  1969 roku, przekonywał w stu procentach (wszystkich) do muzyki w albumie zawartej.

Łatwość pisania świetnych melodii powróciła ze zdwojoną siłą. Zmieszane nurty rhythm & blues’owe, rocka z wpływami klasycznymi, hard-rocka były idealnie spasowane. W przeciwieństwie do ich nagranego w pośpiechu debiutu (i jego następcy, wydanego w celu wybadania rynku gdy rozszerzona zostanie ich stylistyka) „A Salty Dog” został nagrany w czasie wystarczającym by dać mu szansę pełnego rozwinięcia kreatywności autorów i dopracowanie materiału przez zespół. Tytułowy utwór jest uznany za jeden z najlepszych w dorobku Procol Harum i za jeden z najlepszych progresywnego rocka, jakie kiedykolwiek powstały. Zwięzła kompozycja to przykład idealnego połączenia liryki i muzyki, dzięki czemu stworzona została doskonała nastrojowa ballada, zaśpiewana w bardzo uczuciowy sposób. Równie dobre są następne kompozycje, choć z nich można wyłuskać bardziej oryginalne, na przykład: country-blues „Juicy John Pink” autorstwa Trowera i Reida, „Crucifiction Lane” w stylu Otisa Reddinga czy rytmiczny „Pilgrim’s Progress”.
Gdy Procol Harum tworzył A Whiter Shade of Pale, Conquistador’a i A Salty Dog byli jednym z najpopularniejszych progresywnych zespołów rockowych, ich single wyprzedzały na listach przebojów wszystkich rywali, a ich najbardziej ambitne utwory na albumach wciąż mają tę samą silną pozycję.

 

Niezapomniany duet z lat 60. Paul Simon & Art Garfunkel stworzyli serię znakomitych piosenek pisanych kunsztownym językiem, wykonanych z wokalnymi harmoniami, łagodnymi akustycznymi i elektrycznymi gitarami oraz. Utwory były zawsze bardzo dopracowane. Wielu krytyków jest zdania, że Simon, zarówno jako wokalista, jak i autor tekstów, nie rozkwitł, dopóki nie rozpoczął własnej kariery solowej w latach 70-tych. Nie, tak nie było- należy oba kresy kariery obu wokalistów traktować oddzielnie, bo gdy stworzył najlepsze prace w duecie to są równe jakością artystyczną najlepszym materiałom okresu późniejszego, tym bardziej że duże możliwości wokalne Garfunkela pozwalały na pewną większą swobodę twórczą Simona. Duet wydał tylko pięć albumów, przechodząc od produkcji folkowo-rockowych do latynoskich rytmów i aranżacji inspirowanych ewangelią, które były zapowiedzią eklektyzm Simona z jego solowych albumów. Pudełko “The Collection” wypełnione pięcioma ich płytami (“Wednesday Morning 3 A.M.”, “Sound of Silence”, “Parsley Sage Rosemary And Thyme”, “Bookends” i “Bridge Over Troubled Water”) i szóstą w formacie DVD z rejestracją ich koncertu w Central Park.

Dwie najlepiej oceniane płyty duetu- “Bookends” i “Bridge Over Troubled Water” krótko opiszę:

  • Bookends” (Columbia Records, 1968 rok) – czwarty studyjny album z katalogu duetu, został wyprodukowany przez Paula Simona, Roya Halee i Arta Garfunkela. „Bookends” jest albumem koncepcyjnym, opisującym „podróż” życia od dzieciństwa do starości. Na stronie „A” albumu pojawiają się kolejne etapy życia, natomiast strona „B” Strona zawiera nieużywany do tej pory materiał do ścieżki dźwiękowej „The Graduate” („Absolwent”, reż. Mike’a Nicholsa). Płyta była nagrywana długo- stopniowo przez okres roku. Art Garfunkel o procesie nagrywania opowiadał: „Będąc w studiu i nagrywając płyty w latach sześćdziesiątych, mogę powiedzieć, że było to bardzo niedostosowane, ale bardzo porywające … Byliśmy jak dzieciaki w czasie zabawy, to tylko cud, że pozwolono nam to robić, że dwa dzieciaki ze średniej klasy [społecznej] mogą podpisać umowę, ćwiczyć i pokazywać swój talent w studio, a potem przekonać się, że cała sieć dystrybucji czeka na wypuszczenie naszych produktów – było to cudownie proste i szczere„. Rzeczywiście efekt przerósł oczekiwania autorów i realizatorów nagrań… Do dziś te nagrania (i z następnej płyty) uzna naje się za artyzm na poziomie najlepszych dokonań The Beatles, Boba Dylana i The Rolling Stones. Stanęli na czele ruchu kulturalnego w latach 60. XX wieku. Płyta zresztą nadal cieszy się uznaniem krytyków.
  • Bridge Over Troubled Water” (Columbia Records, 1970 rok) przebił „Bookends” przede wszystkim pod względem komercyjnym, przy czym poziom artystyczny został utrzymany. „Bridge Over Troubled Water” zajmował pierwsze miejsce na listach przebojów przez dziesięć tygodni, zdobył sześć nagród Grammy i sprzedał się w ilości 25 milionów kopii na całym świecie. Krytycy szukali słabych punktów płyty i znajdowali- „Baby Driver” może być najwyżej urocza, „Bye Bye Love” jest tylko wypełniaczem… I to wszystko, większej ilości felerów nie było. A przecież „Baby Driver” jest po prostu przykładem dobrej piosenki pop, która nie różni się od wielu innych jakie pojawią się w późniejszej solowej kariery Paula Simona. Włączenie „Bye Bye Love” można potraktować jako hołd dla ubóstwianego przez młodych- Simona i Garfunkel’a zespołu The Everly Brothers (wykonali ten utwór w 1958 roku). Można też potraktować tę piosenkę jako zapowiedź, że ta płyta jest spojrzeniem na drogę artystyczną jaka przeszli obaj muzycy jako duet Simon & Garfunkel. Utworów takich jak „Cecilia”, „The Boxer” czy „So Long, Frank Lloyd Wright” nikt nie odważył się krytykować. Piosenkę „Cecilia” Paul Simon napisał po nocnych wybrykach, w czasie których duet z przyjaciółmi zaczęli walić w fortepianową obudowę w pewien specyficznie rytmiczny sposób. Nagrano dźwięk za pomocą magnetofonu, wykorzystując też pogłos. Simon dopisał później linię gitary i tekst na temat niegodnego zaufania kochanka. Tytuł piosenki odnosi się do św. Cecylii, patrona muzyki w tradycji katolickiej. „The Boxer” to bodaj jedyna piosenka w repertuarze duetu współtworzona przez Arta Garfunkel’a i Paula Simona. Jest folkowo-rockową balladą z tekstem w dużej mierze autobiograficznym i częściowo inspirowanym przez Biblię, który powstał w czasie, gdy czuli, że są niesprawiedliwie krytykowani. Tekst piosenki opowiada o ubóstwie i samotności. „So Long, Frank Lloyd Wright” w stylu bossa-novy z akompaniamentem obejmującym smyczki, flet, bas, congi i klasyczną gitarę. Art Garfunkel twierdzi, że piosenkę stworzył Paul Simon na jego prośbę, aby napisał piosenkę o słynnym architekcie Franku Lloyd’zie Wright’cie. Dziwne było to, że Simon ubiegł życzenie przyjaciela, bo miał już napisaną tę piosenkę, mimo że nie wiedział, kim jest Wright. Simon wspomina proces tworzenia piosenki tytułowej jako jeden z tych szokujących momentów w swojej muzycznej karierze- „Nagle zaśpiewałem tę linię [melodii], a potem dwukrotnie ją powtórzyłem”. „Bridge…” to współczesny hymn zaaranżowany na fortepian w stylu gospel, przemawiający do świata, który ogarnięty jest niepopularną wojną, rewolucją społeczną i poszerzającą się różnicą pokoleniową. „Bridge Over Troubled Water” był kojącym albumem w burzliwym czasie.

Zestaw “The Collection” w 2014 roku został rozszerzony do kompletu 12 płyt-  „The Complete Columbia Albums Collection” (wydanie Columbia/Legacy), w którym znalazło się pięć zremasterowanych albumów studyjnych grupy z lat 1964-1970, ścieżkę dźwiękową do kultowego filmu „Absolwent”, płytę z największymi przebojami duetu oraz cztery albumy koncertowe, w tym długo trudny do zdobycia, nagrany w 1981 roku słynny koncert w Central Parku, który zgromadził ponad pół miliona fanów. Wydawnictwo wzbogacone jest książeczką z opisami, których autorem jest pisarz i historyk Bud Scopp.

 


Przejdź do części trzeciej artykułu >>
Powrót do części pierwszej artykułu >>

Kolejne rozdziały: