Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział siedemdziesiąty pierwszy)
Rock psychodeliczny, gatunek muzyki rockowej, reprezentuje kulturę psychodeliczną, która koncentruje się na zmieniających percepcję narkotykach halucynogennych. Muzyka zawierała różnorodne elektroniczne efekty dźwiękowe i techniki nagrywania, rozszerzone solówki instrumentalne i improwizację. Rock psychodeliczny silnie związany był zwłaszcza z ruchem hippisowskim, stanowiąc główny środek artystycznego wyrazu ideologii „Dzieci kwiatów”. Nazwa pochodzi zatem od tzw. psychodelików, substancji psychoaktywnych, które zbuntowana młodzież lat 60. zażywała w celu osiągnięcia odmiennych stanów świadomości. Psychedelic-rock charakteryzował się odejściem od tradycyjnej czterotaktowej struktury rock’and’rolla na rzecz swobodnych form muzycznych oraz od standardu trzyipółminutowej piosenki na rzecz dłuższych form, które na koncertach mogły się przekształcić w niekończące się jamy. Cechował się także wpływami jazzu i muzyki innych kultur, głównie indyjskiej (przejawiającymi się wprowadzeniem egzotycznych instrumentów, jak sitar) oraz poetyckimi tekstami, często mistycznymi lub surrealistycznymi, kojarzącymi się z wizjami.
Big Brother & the Holding Company, jeden z najważniejszych zespołów rockowej sceny z San Francisco połowy i późnych lat 60., jest najlepiej pamiętany jako grupa, która przedstawiła światu Janis Joplin. Jednak zespół istniał przed dołączeniem Joplin i ruszył naprzód po jej odejściu, kontynuując dostarczanie potężnej fuzji hard rocka, bluesa i psychodelii. Big Brother z Janis Joplin przy mikrofonie prestiż zespołu gwałtownie wzrósł. Po debiutanckim albumie dla Mainstream Records zespół odniósł wielki sukces swoim drugim albumem, „Cheap Thrills” z 1968 roku, który zajął pierwsze miejsce na listach przebojów…
- Album „Big Brother & the Holding Company”, nagrany 12-14 grudnia 1966 w Los Angeles, został wydany 23 sierpnia 1967 przez wytwórnię Mainstream. Producentem był Robert „Bob” Shad.
„Big Brother & the Holding Company” [1], debiutancki album zespołu Big Brother and the Holding Company z główną wokalistką Janis Joplin, ich główną wokalistką, został nagrany w trzy dni grudniowe 1966 roku dla Mainstream Records, został wydany wkrótce po wielkim sukcesie zespołu na Monterey Pop Festival w 1967 roku. Columbia przejęła kontrakt z zespołem i ponownie wydała album, dodając dwa dodatkowe utwory i umieszczając nazwisko Joplin na okładce. Kilka utworów z albumu zostało wydanych jako single, z których największym sukcesem był „ Down on Me ” na drugim wydaniu w 1968 roku. Zespół podpisał kontrakt z lokalną wytwórnią płytową Boba Shada, Mainstream Records, gdy utknął w Chicago po tym, jak promotorowi skończyły się pieniądze, gdy ich koncerty nie przyciągnęły oczekiwanej frekwencji. Pierwsze nagrania miały miejsce w Chicago we wrześniu 1966 roku, ale nie były zadowalające, więc zespół wrócił do San Francisco. W Los Angeles nagrali utwory „Blindman” i „All Is Loneliness”, które zostały wydane ma singlu, który nie sprzedawał się dobrze. Po występie na „happeningu” w Stanford na początku grudnia 1966 roku, zespół udał się do Los Angeles, aby nagrać pozostałe 10 utworów wyprodukowanych przez Boba Shada. Album został wydany przez Mainstream Records w sierpniu 1967 roku, wkrótce po wielkim sukcesie zespołu na Monterey Pop Festival. Dwa utwory, „Coo Coo” i „The Last Time”, zostały wydane osobno jako single, podczas gdy utwory z poprzedniego singla, „Blindman” i „All Is Loneliness”, zostały dodane do pozostałych ośmiu utworów. Kiedy Columbia przejęła kontrakt z zespołem i ponownie wydała album, zawierał „Coo Coo” i „The Last Time” oraz umieściła napis „featuring Janis Joplin” na okładce. Album był prawie 90-krotnie wznawiany w różnych formatach od 1967 roku.
Album odniósł niewielki sukces, osiągając 60. miejsce i prawie trafiając do Top 40 z piosenką „Down on Me”. W retrospektywnej recenzji dla Allmusic Joe Viglione uważa, że „produkcja Boba Shada jest słaba, chociaż materiał i występy są przyzwoite”. „Big Brother & The Holding Company” ma szczerą garażową prostotę, która przenika cały album, ale wszystkie utwory są nagrane bardzo czysto i bez zniekształceń, a egzemplarz zremasterowany przez Legacy bardziej eksponuje polirytmiczne talenty Davida Getza (perkusja) i zawiera fascynujące single „The Last Time” i „Coo Coo”, które rekompensują pewne niedostatki pozostałych piosenek, poza tym pokazują kontekst ewolucji zespołu gdy Joplin i zespół podejmują bardziej odważne ryzyko w „Last Time”. Joplin najlepiej radzi sobie wokalnie na nagranych w stylu zbliżonym do soulu, ukazując niezwykłą równowagę między bluesowym krzykiem a zmysłową, delikatną nutą czarnej uczuciowości.
Heavy, psychedelic acid rock zespołu Iron Butterfly [2] może wydawać się niektórym dziś przestarzały, ale grupa była jednym z pierwszych zespołów hardrockowych, które były często emitowane w radiu, a ich najbardziej znana piosenka, 17-minutowa epicka „In-A- Gadda-Da-Vida” ustaliła, że bardziej rozbudowane kompozycje były opłacalnymi produktami na rynku radiowym, torując drogę progresywnemu AOR [3]. Utwór został napisany przez wokalistę, organistę i lidera zespołu Douga Ingle’a, który w 1966 roku w San Diego stworzył pierwsze wcielenie Iron Butterfly z perkusistą Ronem Bushym. Po tym, jak grupa przeniosła się do Los Angeles i grała na scenie klubowej, zapewniła sobie kontrakt płytowy i zdobyła rozgłos w całym kraju dzięki trasom koncertowym z The Doors i Jefferson Airplane. Po wydaniu w 1968 roku debiutanckiego albumu „Heavy”, oryginalni członkowie Jerry Penrod (bas), Darryl DeLoach (wokal) i Danny Weis (gitara) opuścili zespół i zostali zastąpieni przez gitarzystę Erika Brauna i basistę Lee Dormana. Nowy skład nagrał płytę „In-A-Gadda-Da-Vida” pod koniec tego samego roku. Album ten sprzedał się w czterech milionach egzemplarzy i spędził ponad rok w pierwszej dziesiątce. (Tytuł został przetłumaczony jako „In the Garden of Eden” lub „In the Garden of Life”). Skrócona wersja utworu tytułowego, która zawierała rozszerzone fragmenty instrumentalne z głośnymi gitarami i organami z wpływami klasycznymi / wschodnimi, a także dwuipółminutowe solo na perkusji. Kolejny album, „Ball”, pokazał większą różnorodność muzyczną i pokrył się złotem, ale był to również początek upadku zespołu. Braunn opuścił grupę i został zastąpiony przez gitarzystów Mike’a Pinera i Larry’ego „Rhino” Reinhardta, ale sukces zespołu w dużej mierze się skończył. Iron Butterfly rozpadł się w 1971 roku; Braunn i Bushy reaktywowali grupę w połowie lat 70. bez powodzenia.
- Album „Ball”, nagrany w 1968 w studio Gold Star (Hollywood) i The Hit Factory (Nowy Jork). został wydany 17 stycznia 1969 przez wytwórnię Atco.
„Ball”, trzeci album studyjny zespołu Iron Butterfly, nieco zmodyfikował swoje acid-rockowe brzmienie z poprzednich płyt i zaczął eksperymentować komponując bardziej melodyjne piosenki. Jednak charakterystyczne dla zespołu ciężkie gitary były nadal widoczne w takich utworach jak „In the Time of Our Lives” i „It Must Be Love”. Album osiągnął 3. miejsce na liście Billboard 200, czyniąc Ball bardziej natychmiastowym sukcesem niż „In-A-Gadda-Da-Vida”. „Ball” zyskał status złotej płyty w marcu 1969 roku. To drugi i ostatni album studyjny, na którym występuje słynny skład: Doug Ingle (organy, wokal prowadzący), Ron Bushy (perkusja, instrumenty perkusyjne), Lee Dorman (bas, chórki) i Erik Brann (gitary, chórki, wokal).
AllMusic, słowami Stephena Thomasa Erlewine’a tak ocenił płytę: „Po ogromnym sukcesie drugiego albumu, In-A-Gadda-Da-Vida, Iron Butterfly zdobył drugi z rzędu album ‘Top Five’ z płytą ‘Ball’. Na tym albumie grupa pozbyła się nieco acid rockowych ekscesów z ich wcześniejszych płyt, nie ma tam też żadnych dziwacznych acid rockowych szaleństw, które można by porównać z epickim ‘In-A-Gadda-Da-Vida’. Zamiast tego eksperymentują z krótszymi, bardziej melodyjnymi utworami, zachowując przy tym swoje brutalnie głośne, ciężkie gitary.”
Dr John stał się gwiazdą, przekształcając tradycje nowoorleańskiego bluesa, jazzu i R&B w nowe formy [według biografii dr. Johna autorstwa Marka Deminga], czego dowodem są jego wczesne albumy Atlantic i Atco od „Gris Gris” z 1969 roku do hitu „In the Right Place” z 1974 roku. Z czasem stał się jednym z największych zwolenników muzycznego dziedzictwa Crescent City, celebrując piosenki, które uczyniły miasto – a także mężczyzn i kobiety, którzy je uczynili – wspaniałymi („The Brightest Smile in Town” z 1982 roku, „Goin’ Back to New Orleans” z 1992 roku i „Ske-Dat-De-Dat: The Spirit of Satch” z 2014 roku to trzy reprezentatywne przykłady). Przez całą swoją karierę był szeroko znany ze swojego umiejętnego i pełnego duszy podejścia do klawiszy i gitary, z dziesiątkami nagrań w wielu wytwórniach przez ponad sześć dekad i dosłownie tysiącami koncertów na całym świecie. pośmiertna wersja „Things Happen That Way ukazała” się w 2022 roku.
- Album „Gris-Gris”, nagrany w 1967 roku w Gold Star Studios (Los Angeles), został wydany 22 stycznia 1968 roku przez wytwórnię Atco.
„Gris-Gris” (stylizowane jako GRIS-gris, nazwane na cześć rodzaju talizmanu) to debiutancki album amerykańskiego muzyka Dr. Johna (znanego również jako Mac Rebennack). Styl „Gris-Gris” [według: ] jest hybrydą tradycyjnych elementów R&B z Nowego Orleanu i psychodelii. Został nagrany w Kalifornii, chociaż z kilkoma rodzimymi muzykami z Nowego Orleanu. Przed nagraniem albumu Rebennack był doświadczonym muzykiem R&B i rocka z Nowego Orleanu, grającym jako muzyk sesyjny, autor tekstów piosenek i producent w Nowym Orleanie. Z powodu problemów z narkotykami i prawem Rebennack przeprowadził się do Los Angeles w 1965 roku, dołączając do grupy muzyków sesyjnych z Nowego Orleanu. Rebennack przetrwał, grając w różnych sesjach nagraniowych popu i rocka, otrzymując wiele z tej pracy z pomocą aranżera z Nowego Orleanu Harolda Battiste’a. Rebennack pragnął nagrać album, który łączyłby różne nurty muzyki Nowego Orleanu, a jego frontmanem był Dr. John, na cześć czarnoskórego mężczyzny o imieniu Dr. John Montaine, który twierdził, że jest afrykańskim potentatem. Rebennack wybrał to imię po tym, jak usłyszał o Montaine od swojej siostry i poczuł z nim „duchowe pokrewieństwo”. Rebennack pierwotnie chciał, aby wokalista z Nowego Orleanu Ronnie Barron stanął na czele zespołu jako postać Dr. Johna, ale Don Costa, który w tamtym czasie był menadżerem Barrona, odradził mu to, twierdząc, że jest to zły ruch w karierze. Rebennack wobec tego sam przyjął pseudonim sceniczny Dr. John. „Gris-Gris” nagrano w Gold Star Studios w Los Angeles w Kalifornii. Mając gotowy album i nie mając przygotowanego wokalisty, Dr. Johnowi udało się zarezerwować czas w studiu pierwotnie zarezerwowany dla Sonny’ego i Cher. „Gris-Gris” został wydany w 1968 roku przez Atco Records, podwytwórnię Atlantic Records. Prezes Atlantic Records Ahmet Ertegun początkowo niechętny był wydaniu płyty, wykrzykując „Jak możemy sprzedawać to gówno boogaloo?” „Gris-Gris” nie znalazł się na listach przebojów w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii . Współczesne przyjęcie albumu było bardzo pozytywne. Richie Unterberger z Allmusic przyznał albumowi pięć z pięciu gwiazdek, nazywając go „najbardziej eksploracyjnym i psychodelicznym wyjściem w karierze Dr. Johna”. W 1999 roku Tom Moon z magazynu Rolling Stone wystawił albumowi pozytywną recenzję, przyznając mu cztery gwiazdki na pięć. W 2003 roku album znalazł się na 143. miejscu na liście 500 najlepszych albumów wszech czasów magazynu „Rolling Stone”, utrzymując tę pozycję na poprawionej liście z 2012 roku, a następnie na 356. miejscu na poprawionej liście z 2020 roku. The Wire umieścił Gris Gris na swojej liście z 1998 r. „100 płyt, które podpaliły świat (podczas gdy nikt nie słuchał)”. Redakcja napisała, że album łączy w sobie natchnione połączenia pracy instrumentalnej z elektronicznymi opracowaniami, „które wiele zawdzięczają sztuczkom studia po Spectorze w Los Angeles”. AllMusic stwierdził, że „brzmi jak ceremonia nagrana po północy na bagnach” i nazwał ją „jednym z najbardziej trwałych nagrań ery psychodelicznej; brzmi równie tajemniczo i upiornie w XXI wieku, jak w 1968 roku”.
Krytycy z początku lat 70. nazwali Gila Scotta-Herona najważniejszym czarnym głosem od czasów Martina Luthera Kinga Jr. i opisali go jako czarnego Boba Dylana. „Jego poezja charakteryzuje się dużą siłą, ciętym humorem i uliczną poezją, w większości uzasadnioną gniewem i trafnością obserwacji” – napisał „New York Times” w 1975 roku, podziwiając wściekłego człowieka z Bronxu. Nic dziwnego, że kilkadziesiąt lat później Scott-Herona okrzyknięto „ojcem chrzestnym rapu”. Urodzony w Chicago muzyk, poeta i zadziorny działacz na rzecz praw człowieka, sam przez lata mieszkał w Bronksie. Do jego dziedzictwa należy fantastyczny koncert, jaki Gil Scott-Heron dał ze swoim zespołem w teatrze Schauburg w Bremie (Niemcy) 18 kwietnia 1983 roku. Technicy Radia Bremen byli na miejscu i nagrali to ekscytujące przedstawienie. Syn Gila, Rumal Rackley, o wydaniu tego koncertu: „Ten album z koncertu w 1983 roku oddaje ducha, który przenikał każdy występ Gila Scotta-Herona podczas podróży Gila Scotta-Herona po USA i za granicą. Od Europy po Azję, Australię i Afrykę, jego twórczość rezonuje w poziomie serca i duszy.”
- Podwójny album „Legend In His Own Mind”, nagrany przez Gila Scotta-Herona (przeczytaj też >>) i zespół Amnesia Express 18 kwietnia 1983 roku w czasie koncertu w „Schauburg” Theatre (Brema, Niemcy), został wydany przez niemiecką wytwórnię MIG Music 2023 roku w dwóch formatach: LP i CD
Album koncertowy niezapomnianego amerykańskiego piosenkarza soul/jazzowego, poety i działacza na rzecz praw obywatelskich Gila Scotta-Herona (1 kwietnia 1949 w Chicago, 27 maja 2011 w Nowym Jorku), okrzyknięty przez New York Times „ojcem chrzestnym rapu”, to 112 minut ekscytującej atmosfery na żywo, uchwycone przez Radio Bremen, dopracowane dźwiękowo przez mastering Johannesa Scheibenreifa. W notatce wydawcy- MIG Music, czytamy o płycie „Legend In His Own Mind”: „[…] album koncertowy niezapomnianego amerykańskiego piosenkarza soul/jazzowego, poety i działacza na rzecz praw obywatelskich Gila Scotta-Herona […] okrzykniętego przez The New York Times ‘ojcem chrzestnym rapu’. […] Do jego dziedzictwa należy wspaniały koncert, który Gil Scott-Heron dał ze swoim zespołem 18 kwietnia 1983 roku w Schauburgu w Bremie. Główny bohater zabiera głos tuż przed pierwszą piosenką i wywołuje śmiech entuzjastycznie oklaskującej publiczności […] Dla tych z Was, którzy mnie nie znają, jestem Miles Davis […]” Jak można przeczytać w notatkach, Gil Scott-Heron musiał zastąpić swojego stałego basistę Roberta Gordona Edem Bardym. Robert Gordon […] spóźnił się na lot z Londynu do Bremy/Hamburga. […] Z tego też powodu Gil Scott-Heron zdecydował się rozpocząć występ kilkoma solowymi występami […] Przed wykonaniem piosenek lub w ich trakcie przekazał publiczności wiele ogólnych informacji. Ilustrowały one uzasadnioną niekiedy krytykę sytuacji politycznej w czasie pisania tekstów. …Jeśli nazwiesz artystę ojcem chrzestnym rapu lub hip-hopu, to jest to prawdą również w wielu fazach tworzenia piosenek. Poza tym Gil Scott-Heron rzeczywiście był mistrzem słowa mówionego i utalentowanym śpiewakiem. Ten podwójny album zawiera niezniszczalną klasykę muzyka. Zawsze więc miło jest posłuchać między innymi „Three Miles Down”, „B-Movie”, „Winter In America” czy „The Bottle” z albumu „Winter In America”, który wspólnie nagrał z Brianem Jacksonem, „Waszyngton”. lub „Johannesburg”. Pierwsze trzy utwory Scott-Heron wykonuje solo. Publiczność zapewnia rytmiczne wsparcie poprzez klaskanie. Komunikacja z samymi obecnymi zasługuje na ocenę bardzo dobrą. Około 112 minut wypełnionych jest tak wieloma emocjami, językiem duszy, który tylko nieliczni potrafią opanować. Do tego dochodzi jego zespół- Amnesia Express, która jest doskonale dopasowana do frontmana, jest na bieżąco w każdej fazie i uwalnia niezwykły potencjał. Imponujący zespół. Niezależnie od tego, czy chodzi o soul, jazz, funk czy blues, Gil Scott-Heron opanowuje różnorakie style w wysoce przekonujący sposób. „Legend In His Own” jest wypełniony atrakcjami, nie tylko związanymi z klasą kompozycji, ale przede wszystkim wysokim poziomem muzycznym z najwyższej półki, więc otrzymuje wielką rekomendację pod każdym względem i wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy byli zaangażowani w wydanie tej płyty. Ten album z koncertu w 1983 roku oddaje ducha, który przenikał każdy występ Gila Scotta-Herona podczas podróży po USA i za granicą. Od Europy po Azję, od Australii po Afrykę, jego twórczość trafia w samo serce.
Krytyk GoodTimes napisał: „Amerykanin pokazał, że jest w świetnej formie, o czym świadczą jego humorystyczne wtrącenia […] Scott-Heron pokazuje, że jest w szczytowej formie wokalnej…”
Gdy grupa Cream rozwiązała się w 1968 roku, po zaledwie dwóch latach działalności, co odbiło się szerokim echem w świecie muzyki rockowej, to w konsekwencji fani muzyki rockowej, krytycy muzyczni, prezenterzy radiowi, organizatorzy koncertów czy decydenci firm płytowych, poszukiwali grup, które mogłyby pustkę po trio Cream zapełnić. Zapełnić się nie udało, ale przynajmniej rynek muzyczny zapełnił się grupami, które nawiązywały do wyjątkowego wzorca. W USA, poprzez współpracownika i producenta Cream Felixa Pappalardiego, w 1969 roku powstało coś w rodzaju następcy Cream. Była to grupa Mountain. Ale zanim powstał klasyczny skład grupy Mountain- w postaci: wokalisty i gitarzysty Leslie Westa, basisty Felixa Pappalardiego, klawiszowca Steve’a Knighta i perkusisty Corky’ego Lainga, to Felix Pappalardi wyprodukował debiutancki solowy album Leslie Westa– „Mountain” (Windfall Records, lipiec 1969). Płytę nagrali trzej muzycy: Leslie West (gitary, wokal), Felix Pappalardi (bas, instrumenty klawiszowe), ND Smart (perkusja, później zastąpiony przez Corky’ego Lainga) i Norman Landsberg (organy Hammonda, w trzech utworach) w Gotham Recording Studios, w Nowym Jorku.
Pierwsze wydanie albumu „Mountain” było winylowym longplayem, dopiero 16 kwietnia 1996 Columbia/Legacy wydała tę płytę w formacie CD. Szczególnie cenną reedycją jest wyprodukowana przez wytwórnię Repertoire Records (nr kat.– REPUK 1293) w roku 2016.
W retrospektywnej recenzji William Ruhlmann z AllMusic napisał: „Często klasyfikowany jako pierwszy album grupy Mountain, od której pochodzi nazwa, pierwszy solowy album Leslie Westa z basistą i klawiszowcem Felixem Pappalardim, który również go wyprodukował i współautorze ośmiu z 11 piosenek, oraz perkusistę ND Smart II. (To trio rzeczywiście odbyło trasę koncertową pod nazwą ‘Mountain’ wkrótce po wydaniu albumu, występując nawet w Woodstock, chociaż Smarta zastąpił Corky Laing, a Steve Knight został dodany jako klawiszowiec podczas formalnego debiutu nagraniowego grupy, Mountain Climbing!, wydany w lutym 1970.) Pappalardi był producentem Cream i to power trio, a także Jimi Hendrix Experience były wzorami dla tego rockowego setu, w którym dominował gardłowy ryk Westa i pomysłowa blues- rockowa gra na gitarze. Choć West przewodził The Vagrants przez lata i nagrał z nimi kilka singli, było to jego pierwsze wydanie albumu, które zaowocowało pomyślnym debiutem, natychmiast ugruntowując jego pozycję gitarowego bohatera i wyznaczając styl kolejnych nagrań grupy Mountain.”
Na płycie firmowanej przez Westa, kilka piosenek ma bardziej psychodeliczny charakter niż to, co zrobi później grupa Mountain na swoich płytach. Przykładem jest wypełniony organami „Long Red” i przepełniony melotronem „Look to the Wind”. Na albumie oczywiście jest też mnóstwo ciężkich gitarowych riffów w klimacie bluesa, zresztą większa część muzyki na „Mountain” ma raczej bluesowy charakter, co całkiem dobrze pokazuje, w jak dużym stopniu hard rock ma swoje korzenie w bluesie. Ciekawy „Southbound Train” zawiera bardzo stylowe organy. .„Because You Are My Friend” to nieco inny utwór, bardziej akustyczny, w którym Leslie West nie używa swojego charakterystycznego, szorstkiego głosu. Ten album wydaje się bardzo przyjemnym w odbiorze, ale na pewno w pierwszej kolejności wybrać należy płyty z katalogu zespołu Mountain (Climbing! i Nantucket Sleighride)..
Jednym z najbardziej wciągających zespołów, które wyłoniły się z ezoterycznych lat 60., był Incredible String Band. Właściwie to duet Mike’a Herona i Robina Williamsona. Brzmienie Incredible String Band składało się z nawiedzonych celtyckich melodii ludowych, wzmocnionych różnymi instrumentami z Bliskiego Wschodu i Azji.
- Płyta „The 5000 Spirits or the Layers of the Onion” zespołu Incredible String Band, została nagrana w 1967 roku w Sound Techniques, (Chelsea, Londyn), natomiast wydana w tym samym roku przez wytwórnię Elektra / WEA. Producentem był Joe Boyd.
„5000 Spirits or the Layers of the Onion” [4], drugi album szkockiej psychodelicznej grupy folkowej The Incredible String Band (ISB), nagrany po reformacji zespołu jako duetu składającego się z Robina Williamsona i Mike’a Herona. The Incredible String Band zyskało rozgłos w Wielkiej Brytanii w czerwcu 1966 roku, w wyniku wydania ich debiutanckiego albumu, „The Incredible String Band”, który zawierał konwencjonalne utwory folkowe w porównaniu do ich późniejszej twórczości- złożonych kompozycji psychodelicznych inspirowanych brytyjskim folkiem i muzyką indyjską. Po wydaniu pierwszej płyty przyznnoł grupie nagrodę „Folkowy Album Roku” w corocznym plebiscycie Melody Maker , ale członkowie Robin Williamson i Clive Palmer opuścili Anglię po jego wydaniu. Pod koniec 1966 roku Williamson wrócił z Maroka ze swoją ówczesną dziewczyną, Licorice McKechnie. Przywiózł wtedy szeroką gamę egzotycznych instrumentów pochodzenia afrykańskiego i bliskowschodniego. Również Mike Heron zaczął poszerzać swoje muzyczne horyzonty, eksperymentując z sitarem pod nieobecność Williamsona. Williamson zreformował ISB z Heronem, ale nie z członkiem-założycielem Palmerem, który wciąż podróżował po Afganistanie. Jako duet, obydwaj ćwiczyli wczesne wersje materiału, który ukształtował ich drugi album. Próby, nagrane na magnetofon przez pojedynczy mikrofon, odbyły się w Balmore między październikiem 1966 a lutym 1967, w okresie, który był naznaczony rozległymi dyskusjami między Williamsonem i Heronem na temat instrumentalnych aranżacji nowego materiału. Niedługo potem, na początku 1967 roku, ISB stał się bywalcem londyńskiej sceny folkowej będąc otwierającym koncerty w lokalnych klubach. Prawie tak egzotyczny jak ich instrumenty, Williamson, zainteresowany multimediami, zatrudnił dwóch tancerzy znanych jako Mimi & Lesandra do wzięcia udziału w koncertach zespołu. Po krótkim harmonogramie trasy zespołu, ich producent muzyczny- Joe Boyd, który wcześniej pracował z grupą nad ich debiutanckim albumem, powrócił, aby podjąć prace nad drugim albumem duetu. Po kolejnych okresach prób (nagrania powstałych dem zostały wydane później jako The Chelsea Sessions 1967), ISB ukończyło cały album w Sound Techniques wraz z overdubbingiem i wielościeżkową rejestracją ich szerokiego asortymentu instrumentów w tym sitary, gimbri i mandoliny. Wiele z ich instrumentarium czerpie z wpływów gatunku psychodelicznego , a także zagranicznej gry, której Williamson był świadkiem podczas swoich podróży. Kompozycje Williamsona i Herona, które miały ekscentryczny charakter, nawiązywały do motywów mitologii, życia i religii. W nagraniach wzięli udział również muzycy sesyjni, tacy jak Nazir Jairazbhoy na sitarze, Danny Thompson z Pentangle na kontrabasie, a na fortepianie John „Hoppy” Hopkins. Przyszły członek ISB, McKechnie, również wniósł swój pierwszy wkład do zespołu, występując jako wokalistka i perkusistka. Chociaż kilka innych zespołów muzycznych, w tym The Beatles i The Rolling Stones, zaczęło już włączać sitar do swoich kompozycji, ISB korzystał z usług muzyka tradycyjnie uczonego na instrumencie, a nie zachodniego instrumentalisty. Williamson również czerpał inspirację ze swojego pobytu w Maroku, będąc pod wpływem struktur pieśni i technik wokalnych tamtego rejonu. Kompozycje na albumie odzwierciedlały te zmiany, adaptację arabskiego oud przez Williamsona do gitary oraz arabskie techniki wokalne, będące głównymi punktami stylistycznymi w ogólnym brzmieniu albumu.
„5000 Spirits or the Layers of the Onion” osiągnął szczyt na 25 miejscu na UK Albums Chart i na pierwszym miejscu UK Folk Chart, po części dzięki jego promocji przez DJ Johna Peela (popularny brytyjski prezenter radiowy i dziennikarz muzyczny). Na okładce, zaprojektowanej przez artystów Simona Postumę i Marijke Koger, parę lepiej znaną jako The Fool, pojawiła się wielobarwna hermafrodyta zestawiająca ze sobą światło i ciemność. Wydanie albumu poprzedziły dwa single, które ukazały się w czerwcu 1967 roku tylko w Wielkiej Brytanii. „Painting Box”, a następnie „Way Back in the Sixties” zdołały wypromować różnorodność w tekstach i instrumentach zespołu, ale nie trafiły na listy przebojów w Wielkiej Brytanii. „5000 Spirits…” był bardzo podziwiany przez Paula McCartneya, który nazwał go swoim ulubionym albumem z 1967 roku. W 1968 roku Judy Collins nagrała „First Boy I Loved” (cover utworu „First Girl I Loved” Williamsona ze zmienioną płcią). W 1990 roku Jackson Browne wykonał również cover „First Girl I Loved” na składance Elektra Rubáiyát. David Bowie również wymienił album wśród swoich 25 najlepszych albumów wszechczasów.
Quicksilver Messenger Service pierwotnie był pomyślany jako rockowy zespół akompaniujący dla ludowego piosenkarza i autora piosenek Dino Valente’na, autora „Get Together”. Mieszkając w San Francisco, Valente poznał gitarzystę Johna Cipollinę i piosenkarza Jima Murraya. Przyjaciel Valente’go, basista David Freiberg, dołączył do grupy, którą uzupełnili perkusista Greg Elmore i gitarzysta Gary Duncan. Gdy zespół był skonsolidowany, Valente został uwięziony pod zarzutem używania narkotyków i dołączył do Quicksilver dopiero po odbyciu kary. Zadebiutowali pod koniec 1965 roku w Bay Area, a później koncertowali na Zachodnim Wybrzeżu przez następne dwa lata, zdobywając wielu zwolenników, ale odrzucając propozycje nagrania płyty. Quicksilver ostatecznie podpisał kontrakt z Capitol Records pod koniec 1967 roku i wtedy nagrał swój debiutancki album w 1968 roku (w tym czasie Murray odszedł).
- Album „Quicksilver Messenger Service”, został wydany w 1968 roku przez Capitol Records. Produkcją zajęli się Nick Gravenites, Harvey Brooks, Pete Welding.
„Quicksilver Messenger Service”, debiutancki album studyjny zespołu Quicksilver Messenger Service, który prezentuje jamowe brzmienie grupy pośród wyraźnie łatwiejszych piosenek. Quicksilver w czasie koncertów nie improwizowali- uywory były dokładnie zaplanowane, o czym można się przekonać, porównując wersje studyjne piosenek z wersjami z bootlegowych występów na żywo. Gary Duncan i John Cipollina zaprezentowali styl konkurujących (w swoistych pojedynkach) gitar prowadzących, które można usłyszeć w rozszerzonych jamowych utworach, jak na przykład „Gold and Silver”. „Dino’s Song” został napisany przez Dino Valenti, przebywającego w więzieniu z powodu przestępstw związanych z używaniem marihuany.
Recenzja AllMusic, autorstwa Richiego Unterbergera, oddawała trafnie jakość płyty: „Debiutancki album ‘Quicksilver Messenger Service’ był nieco bardziej powściągliwy i ludowy, niż niektórzy słuchacze oczekiwali, biorąc pod uwagę ich reputację rozciągania gry na koncertach. Podczas gdy niektórzy wolą ‘Happy Trails’ grane głównie na żywo, ta kolekcja jest bezsprzecznie ich najmocniejszym zestawem materiału studyjnego, z akcentem na melodyjny folk-rock. Najważniejsze z nich to cover „Pride of Man” Hamiltona Campa, prawdopodobnie ich najlepszy utwór studyjny; „Light Your Windows”, prawdopodobnie najlepsza oryginalna kompozycja grupy i członka-założyciela Dino Valentiego „Dino’s Song” (Valenti był w więzieniu, kiedy album został nagrany). „Gold and Silver” to ich najlepszy instrumentalny jam, a 12-minutowy „The Fool” odzwierciedla jedne z najlepszych i najgorszych cech psychodelicznej ery”.
„Happy Trails”, kontynuacja z 1969 roku, została nagrana na żywo. Po jego wydaniu Duncan opuścił zespół i został zastąpiony przez Shady Grove (1970) przez brytyjskiego pianistę sesyjnego Nicky’ego Hopkinsa. Jednak do czasu wydania Duncan powrócił wraz z Valente, czyniąc z grupy sekstet.
- Album „Happy Trails”, nagrany w 1968 roku w salach Fillmore West (San Francisco), Fillmore East (Nowy Jork) i w studio Golden State Recorders (San Francisco), został wydany 29 marca 1969 roku przez wytwórnię Capitol.
„Happy Trails” [5], drugi album zespołu Quicksilver Messenger Service, którego większość albumu została nagrana z dwóch występów w Fillmore East i Fillmore West, chociaż nie jest jasne, które części zostały nagrane w którym Fillmore. Pierwsza strona albumu składa się w całości z wykonania na żywo piosenki Bo Diddleya „Who Do You Love?”. W autoironicznym traktowaniu przy wydłużonej wersji, jest ona wymieniona jako „Who Do You Love Suite”, z indywidualnie zatytułowanymi „częściami”, które przypisują soliście każdy segment. Wykonanie kompozycji Bo Diddleya rozpada się na gitarowe solo Gary’ego Duncana w stylu gdzieś pomiędzy jazzem a rockiem (określanym jako „Bloomfield -like”) z chodzącą linią basu Freiberga. Następnie przechodzi w pozornie improwizowaną grę i prześciganie się gitary i basu, ze sprzężeniem zwrotnym, klaskaniem i udziałem publiczności. Następują solówki Cipolliny, a później Freiberg. Potem pojawia się wolniejsza, cichsza powtórka jednej zwrotki piosenki Bo Diddleya, prowadząca do wokalu zespołowego pianissimo, po którym następuje finał, w którym Elmore przechodzi na back-beat, podczas gdy Duncan i Freiberg nadal grają rytm Bo Diddleya. Wokal Duncana i gitara prowadząca Cipolliny wykorzystują wezwanie i odpowiedź, a rezultatem jest polirytmiczne rockowe brzmienie. Nagrane wykonanie na żywo „Who Do You Love Suite” trwało prawie 27 minut, a część solówki Gary’ego Duncana („When You Love”) została wycięta, być może ze względu na ograniczenia przestrzenne płyt LP. Na koniec Bill Graham ogłasza: „Quicksilver Messenger Service”. Według Micka Skidmore’a, Cipollina znalazł uznanie krytyków za „Who Do You Love?”, mówiąc: „to był tylko jam z dwoma akordami”. (Kwiecień 2001)
Druga strona albumu (LP) zawiera utwór „Mona”, kolejną piosenkę Bo Diddleya oraz dwie instrumentalne kompozycje Duncana, „Maiden of the Cancer Moon” i „Calvary”, z których wszystkie łączą się ze sobą. Te trzy utwory były pierwotnie częścią jednego ciągłego występu na żywo. Zarówno Cipollina, jak i Duncan wykonują solówki gitarowe w „Mona”. Nagranie na żywo „Calvary” zostało skrócone wkrótce po zakończeniu „Maiden of the Cancer Moon”, jednak wersja studyjna ją zastąpiła. W studiu dodano również ironiczny komentarz na początku drugiej strony: „Ten następny jest rock’n’rollowy”. Na gitarze prowadzącej w „Maiden of the Cancer Moon” gra Cipollina. Jest to wyraźnie zgodne z partyturą, w przeciwieństwie do improwizowanej gry na gitarze w „Mona”. „Calvary” pierwotnie nosiła nazwę „F-Sharp Thing”. Został opisany jako „acid-flamenco”, ale zdecydowanie nie jest to muzyka flamenco. Przypomina muzykę orkiestrową lub symfoniczną i nie można jej łatwo sklasyfikować jako rock, jazz czy blues. W studiu Quicksilver wziął motywy utworu Duncana i przerobił je z rozszerzonym wstępem, inną kadencją Duncana, sprzężeniem zwrotnym gitary i basu, krótkim interludium, które wyłania się z sprzężenia zwrotnego, oraz końcową melodią, graną staccato, która zanika. Oprócz standardowego zestawu perkusyjnego używa się różnych instrumentów perkusyjnych : tympani, tam-tam, dzwonów rurowych, kurantów barowych, trójkąta lub dzwonka i güiro. Ponadto Duncan odkłada swoją gitarę elektryczną, aby zagrać na gitarze akustycznej podczas krótkiej przerwy, a następnie ponownie bierze gitarę elektryczną. Zespół śpiewa również bez słów w harmonii. Duncan krzyczy: „Nazywaj to, jak chcesz!”, a utwór zaczyna się i zanika wraz z wokalem „shhh”. Okładka albumu mówi, że „Calvary” została nagrana „na żywo” w Golden State Recorders, co oznacza, że nic z tego nie zostało zdubbingowane. W Golden State Recorders dokonano również znacznej edycji i dodatkowego overdubbingu po obu stronach płyty. Jako kodę, zespół wykonuje melodię przewodnią z zachodniego programu telewizyjnego Roya Rogersa, który nadaje tytuł albumowi. „Happy Trails” zawiera perkusję, fortepian i przeciągający wokal Elmore’a. W tym utworze nie ma basu; Freiberg gra partię fortepianu honky-tonk .
Recenzenci byli zgodni dobrze oceniając album: chociaż Greil Marcus krótko zauważył, że wszystkie cztery piosenki z drugiej strony są doskonałe, większość swojej recenzji w Rolling Stone poświęcił obszernemu omówieniu wersji „Who Do You Love?”, którą uznał za „jedno z najlepszych nagrań rock and rolla, które wyłaniają się z San Francisco, występ, który uchwyci całe podekscytowanie i wielkość wielkich dni sceny w sposób, który jest prawie zbyt piękny, aby był prawdziwy”. W szczególności zauważył, że: „Używają niesławnego rytmu Bo Diddleya nie jako podpory, nie jako czegoś, czym sekcja rytmiczna może się bawić, gdy przejmuje prowadzenie…”. Opinia wyrażona przez Lindsay’a Planera, dla Allmusic, mówiła: „Bez wątpienia ta kontynuacja debiutanckiego wydawnictwa ‘Quicksilver Messenger Service’ najdokładniej przedstawia zespół na winylu w tym samym świetle, co entuzjastycznie przyjęte przez krytyków występy na żywo. Album zasadniczo koncentruje się na rozszerzonych przeróbkach utworu ‘Who Do You Love?’ Bo Diddleya. i utworu „Mona”, a także mniej chwalony – ale nie mniej intensywny – wkład Gary’ego Duncana (gitara/wokal) w ‘Calvary’. Ten album jest ostatnim, który zawiera oryginalne wcielenie kwartetu QMS. Wspólny wysiłek Johna Cipolliny (gitara/wokal), Grega Elmore’a (perkusja), Davida Freiberga (bas/wokal) i wspomnianego Duncana zachowują niesamowitą umiejętność grania z psychodeliczną swobodą ducha, nie stając się przy tym nudnym ani w najmniejszym stopniu pretensjonalnym. Epopeja ‘Who Do You Love?’ suita jest podzielona na wstęp zespołowy i kodę, a także cztery odrębne sekcje dla poszczególnych członków zespołu. Nieustannie pomysłowe sztuczki QMS są tutaj naprawdę widoczne. Niezrównana sprawność instrumentalna muzyków i praktycznie psychiczne interakcje pozwalają im płynnie wplatać się i wycofywać z głównego tematu. Jednak przez cały czas każdy muzyk zajmuje centralne miejsce w bezkompromisowych solówkach. ‘Mona’ i jej towarzysz ‘Calvary’ kontynuują w podobny sposób. Tutaj członkowie QMS grają ze sobą, tworząc spójną jednostkę. Ten utwór zawiera również jedne z najlepszych i najbardziej zapadających w pamięć ozdobników Cipolliny. Jest w stanie przywołać dźwiękowe duchy ze swojej gitary w sposób, który nie przypomina żadnego z jego współczesnych z Bay Area. Najlepszym przykładem jego indywidualności jest szalony „Maiden of the Cancer Moon” – wznoszący się z pozostałości „Mony”. Niepokój i energia w grze gitarowej Cipolliny i wers po wersie technicznego frazowania można z łatwością uznać za równe solówkom gitarowym Franka Zappy. Krótki utwór tytułowy, cover ‘Happy Trails’ Roya Rogersa i Dale’a Evansa, wydaje się niemal nieistotny w obliczu tak wirtuozowskiej gry. Czyści dźwiękową paletę, a także żegna się z tą szczególną czwórką psychodelii.”
Na początku lat 70. w składzie grupy Quicksilver Messenger Service nie było już oryginalnych jej członków: Johna Cipolliny i Davida Freiberga. Nicky Hopkins również odszedł w tym momencie, aby kontynuować swoją udaną karierę muzyka sesyjnego. Z oryginalnego kwartetu pozostali tylko Gary Duncan (gitara, wokal) i Greg Elmore (perkusja , instrumenty perkusyjne). Skład uzupełniali: Dino Valenti (gitara, wokal, flet, perkusja), Marek Naftalin (organy, fortepian) i Mark Ryan (bas). W tym czasie, właśnie ten skład personalny, nagrał udany album „Quicksilver”.
- Album „Quicksilver”, został wydany w 1971 roku przez wytwórnię Capitol.
Płytę dobrze oceniono, na przykład Bruce Eder z AllMusic w ten sposób: „Jeden z lepszych albumów grupy, mimo że pojawił się tak późno w swojej historii, że został zignorowany przez prawie wszystkich. ‘Hope’, ‘Fire Brothers’ i ‘Don’t Cry for My Lady Love’ to jedne z najlepszych piosenek, jakie kiedykolwiek nagrała grupa, a ‘I Found Love’ to jedna z najładniejszych i najbardziej optymistycznych piosenek, jakie kiedykolwiek nagrał klasyczny zespół z San Francisco. Część reszty to pobłażanie sobie, ale o to właśnie chodziło w tej epoce muzyki – gitarowa pirotechnika w ‘Song for Frisco’ i ‘Play My Guitar’ sprawia, że oba są bardziej zabawne niż ich nieco mdłe melodie; w szczególności ta ostatnia piosenka brzmiąca jak Marty Balin / Jefferson Airplane, który byłby strzałem w dziesiątkę około cztery lata przed datą wydania tego albumu. Cała płyta jest w ten sposób, powrotem do psychodelicznej ery z końca 1967 roku. Jest to również bardzo folk-rockowe nagranie, z bogatą teksturą gitary akustycznej w wielu utworach. […] Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, co Airplane mógł zrobić jako kontynuacja Surrealistic Pillow Marty Balina wciąż śpiew z główną rolą, to jest to.”
Wybitny zespół jamowy lat 90. i początku XXI wieku, Phish [6], zbudował nie tylko szeroki i pomysłowy dorobek, ale także zainspirował wyjątkową i oddaną kulturę fanów podobną do tej, jaką mieli ich przodkowie, Grateful Dead. Wywodzący się z Vermont w połowie lat 80., Phish pielęgnował stale powiększającą się oddaną im publiczność, którą pociągała ich niesamowita muzykalność, dziwaczna osobowość i spontaniczne improwizacje w swobodnych formach, które zawierały elementy psychodelii, jazz fusion, funku, rocka progresywnego. folku, country i bluesa. Zespół (podobnie do Grateful Dead) kładł większy nacisk na występy na żywo niż na pracę w studio i zachęcał fanów do nagrywania i wymiany nagrań ze swoich koncertów. Na przełomie wieków Phish byli jednym z najlepiej rysujących się zespołów na żywo w Stanach Zjednoczonych i pomimo swojego upodobania do sceny, wyprodukowali również wiele mocnych projektów studyjnych, w tym „Billy Breathes” (1996 rok), „The Story of the Ghost” (1998 rok) i „Farmhouse” (2000 rok) . W ciągu następnej dekady grupa natrafiła na pierwsze poważne przeszkody, ale ostatecznie przetrwała zarówno dwuletnią przerwę, jak i pięcioletnią przerwę, aby odzyskać swoją rolę de facto liderów amerykańskiej sceny jam.
- Album „The Story of the Ghost”, nagrany 11-15 marca, 29 września – 2 października 1997; kwiecień-czerwiec 1998, w Bearsville Studios (Bearsville, Nowy Jork), na sesjach dodatkowych 4-7 marca i 7-11 kwietnia 1997 w Dave O’s Farmhouse, został wydany w październiku 1998 przez wytwórnię Elektra. Produkował- Andy Wallace
„The Story of the Ghost” [7], siódmy studyjny album zespołu Phish, z singlem „Birds of a Feather”, który znalazł się w Top 20 na liście Adult Alternative Songs magazynu Billboard. Duża część albumu powstała podczas szeroko zakrojonych improwizowanych sesji. Następnie zespół wziął ulubione momenty z tych studyjnych jamów i napisał na ich bazie piosenki, dodając teksty z księgi pism ich długoletniego tekściarza, Toma Marshalla. Dodatkowe fragmenty improwizacji „Ghost Sessions” zostały później wydane jako The Siket Disc. Progresywny rockowy utwór „Guyute” jest jedynym utworem na albumie sprzed 1997 roku, po raz pierwszy wykonany przez Phish w 1994 roku. Kilka piosenek z albumu odzwierciedla „cow-funk” zespołu z 1997 roku, z gitarzystą basowym Mike’em Gordonem, który odgrywa ważną rolę. Anastasio ukuł termin „cow-funk” w oficjalnej biografii zespołu The Phish Book z 1997 r., zauważając, że „To, co teraz robimy, to bardziej groove niż funk. Dobry funk, prawdziwy funk, nie jest grany przez czterech białych facetów z Vermont”. Znaczna część albumu jest jednak zdefiniowana przez to, co Rolling Stone nazwał „niespiesznym klimatem… z przewiewnymi, uporządkowanymi ścieżkami i zrelaksowanym wokalem„. W przeciwieństwie do poprzednich albumów Phish, „The Story of the Ghost” nie zawiera żadnych utworów instrumentalnych. Wczesne wcielenia kilku utworów z albumu można usłyszeć na wydanym w 2000 roku wydaniu „Trampled by Lambs” i „Pecked by the Dove”, zbiorze szkiców piosenek nagranych przez frontmana Treya Anastasio i autora tekstów Toma Marshalla. Album został nagrany podczas kilku sesji w Bearsville Studios w wiosce Bearsville w stanie Nowy Jork, gdzie zespół nagrywał także Billy Breathes. Zespół wybrał Andy’ego Wallace’a do produkcji albumu ze względu na jego pracę nad „Reign in Blood” grupy Slayer, „Nevermind” Nirvany i „Grace” Jeffa Buckleya. „Birds of a Feather”, „Frankie Says” i „Shafty” zadebiutowały na żywo podczas „Island Tour”, krótkiego cyklu koncertów, które zespół zagrał podczas przerwy w nagrywaniu albumu w kwietniu 1998 roku. Wszystkie cztery noce „Island Tour” zostały później wydane jako część „LivePhish Series”. W 2000 roku, podczas promocji „Farmhouse”, w wielu wywiadach Anastasio wyrażał pewną pogardę dla procesu tworzenia „The Story of the Ghost”. Krytykował „socjalistyczne” podejście zespołu do wyboru utworów na album. „Były piosenki, które moim zdaniem powinny znaleźć się na albumie The Story of the Ghost , które były lepsze niż te, które tam trafiły”, powiedział Anastasio w wywiadzie z 2000 roku. „Jeśli komuś nie spodobała się piosenka, została ona odpuszczona. Ale to, co się dzieje z takim podejściem, to rozwadnianie materiału. W rezultacie otrzymujesz piosenki, za którymi wszyscy są ‘za’, ale najlepsze piosenki to zazwyczaj te, w których jedna osoba jest ‘za’ a jedna osoba naprawdę jej nienawidzi, bo najlepsze piosenki to takie, które wzbudzają silne reakcje”
Recenzent AllMusic- Michael Gallucci, napisał: „Phish’a The Story of the Ghost, dziewiąty album najbardziej biegłych i sprytnych muzyków neohippieville, jest ich najbardziej dostępną komercyjnie propozycją do tej pory, cienką (i nieco funky) podróżą przez smukły, koncepcyjny kawałek o afirmujących życie duchowych poszukiwaniach — lub coś w tym stylu; wszystko staje się dość zagmatwane w połowie. Ale Phish nigdy nie był bardzo literacką grupą; zamiast tego jego żarliwy kult ucztuje na technicznej zwinności najlepszych i wykwalifikowanych instrumentalistów zespołu, co jest tutaj doskonale widoczne. Jednak jakikolwiek urok, jaki może pojawić się na koncercie Phish, wciąż nie może przekroczyć samego siebie, by to nagrać. Pomimo kilku dobrych piosenek (początkowy ‘Ghost’, czadowy ‘Birds of a Feather’, spacerujący ‘Guyute’) w typowo pozbawionej melodii partii, ‘The Story of the Ghost’ jest czasami niechlujna, trochę udana i często dość nudna. Innymi słowy, kolejny dzień w studio dla Phish”.
[1] Według:
[2] Biografia Iron Butterfly autorstwa Steve’a Huey’a:
[3] Skrót AOR od słów- adult-oriented rock, oznacza muzykę skierowaną do słuchacza (zwykle dorosłego) ignorującego modne trendy
[4] Według:
[5] Na podstawie:
[6] Na podstawie:
[7] Według: