Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział czterdziesty, część 2)
Najważniejszym zjawiskiem dla rocka w latach sześćdziesiątych była tzw. brytyjska inwazja rock & rolla [1]. Jest to termin stosowany na okres w historii muzyki rockowej, kiedy zespoły z Wielkiej Brytanii za sprawą swoich koncertów oraz albumów podbiły Stany Zjednoczone. Pod koniec lat pięćdziesiątych zainteresowanie muzyką rock and rollową gwałtownie zmalało; wśród powodów, oprócz zmęczenia publiczności tą samą formą i brzmieniem, znalazły się też śmierć Buddy’ego Holly i Richie’ego Valensa, rozwiązanie zespołu przez Little Richarda oraz wcielenie Elvisa Presleya do armii. W tym samym czasie nagrania amerykańskich wykonawców zyskiwały na popularności w Europie, a szczególnie w Wielkiej Brytanii. Powstawały zespoły rockowe, które początkowo kopiowały muzykę rock and rollową, jednak z czasem zaczęły dodawać do niej własne pomysły. Ważne z punktu widzenia historycznego stały się przede wszystkim trzy grupy: The Beatles, The Rolling Stones oraz The Animals.
W 2012 roku Bruce Springsteen wygłosił przemówienie na SXSW (Festiwal Muzyczny South by Southwest, w skrócie SXSW) [2], gdzie zaskoczył wielu słuchaczy, oświadczając, że – chociaż dorastał podziwiając The Beatles i The Rolling Stones – grupą, która naprawdę sprawiła, że chciał założyć zespół, był The Animals. Kwintet z Newcastle (Eric Burdon– wokal; Alan Price– inst.. klawiszowe; Hilton Valentine– gitary; Chas Chandler– bas i John Steel– perkusja) radził sobie całkiem nieźle podczas „brytyjskiej inwazji”, co nie dziwi, bo żaden z brytyjskich zespołów nie był twardszy i bardziej przekonujący w połowie lat 60. niż The Animals. Gdy Eric Burdon, dołączył do Alan Price Combo — grupy, która, jak wiele innych w Wielkiej Brytanii w 1962 roku, grała amerykańskiego rock’n’rolla i bluesa, zespół szybko dostał regularne miejsce w klubie Downbeat w Newcastle, gdzie miejscowi nastolatkowie pokochali jego szalone występy na scenie i zaczęli nazywać swoich członków „zwierzętami”. Nazwa się utrzymała, ich reputacja wzrastała…
Mickie Most, brytyjski piosenkarz, która był gwiazdą w RPA i dopiero co wrócił do Wielkiej Brytanii, po wysłuchaniu Animalsów na koncercie w rodzinnym mieście, zawarł z grupą kontrakt płytowy. Pierwszy singiel The Animals, „Baby Let Me Take You Home”, otarł się o brytyjską listę Top 20. Wokalista- Eric Burdon, był bardzo charyzmatyczny, ale to nie on, a klawiszowiec Alan Price był w centrum uwagi. Udowodnił to kolejnym singlem „House of the Rising Sun”, w którym piosenkę, którą wszyscy słyszeli miliony razy, mocno zmienił. Hilton Valentine stworzył partię gitarową, ale Price zdobył uznanie jako aranżer dla międzynarodowego hitu, który doprowadził do pierwszej trasy The Animals po Stanach Zjednoczonych w 1964 roku. Muzycy The Animals podpisali kontrakt z wytwórnią MGM Records w Ameryce i kiedy kontynuowali trasę koncertową, w czasie jakiejś przerwy, wpadli do studia, aby nagrać utwory dla Mosta, który zebrał z nich cały materiał na album- The Animals on Tour (mylący tytuł, bowiem album nie był koncertowym). W przeciwieństwie do wielu innych brytyjskich grup Invasion, The Animals nie napisało żadnego materiału na te wczesne albumy, a Mickie Most zlecił kilku młodym autorom piosenek Brill Building, aby przysłali im materiał. Ich kolejnym hitem był cover piosenki nagranej przez Ninę Simone „Don’t Let Me Be Misunderstood”. Ten utwór prawie wdarł się do pierwszej dziesiątki w USA. Burdon zaczął pisać materiał na następną płytę z Price’em, ale napięcia były wysokie: gdy album był prawie ukończony. Price odszedł, tworząc własny zespół, The Alan Price Set. Ku uldze Mickiemu Mostowi, już tworzył się „We Gotta Get Out of This Place”, który zespół mógł nagrać ze swoim nowym klawiszowcem, Davem Rowberrym.
Gdy Mickie Most miał do spełnienia inne zobowiązania produkcyjne, MGM przewidziało dla The Animals nowego producenta- Toma Wilsona, który wyprodukował „wszystkich”, od The Mothers of Invention po Boba Dylana i Cecila Taylora. Zespół po zrealizowaniu piosenki „Don’t Bring Me Down” Carole King i Gerry’ego Goffina stracił perkusistę Johna Steela, który ogłosił, że jest wyczerpany i opuszcza zespół. Kiedy jego następca, Barrie Jenkins wpisywał się w zespół, basista Chas Chandler usłyszał dzikie dźwięki dochodzące z pewnego klubu w nowym Jorku, wszedł i przedstawił się człowiekowi, który je robił, Jimiemu Hendrixowi. Chandler rzucił The Animals i zabrał Hendrixa do Anglii, a Hilton Valentine wymyślił nazwę The Jimi Hendrix Experience dla zespołu, który stworzył wokół niego Chandler. Wtedy Valentine też zrezygnował z Animalsów. Pojawił się singiel, stara bluesowa melodia „See See Rider” i dobrze sobie radził, ale w tym momencie The Animals zasadniczo składało się z Erica Burdona… Do niego należał kolejny rozdział w historii zespołu. Na początku 1967 roku Eric Burdon wskrzesił grupę z nowymi członkami, nazywając tę edycję Eric Burdon & the Animals. Burdon zatrzymał perkusistę Barry’ego Jenkinsa i włączył do składu Vica Briggsa na gitarze i fortepianie, Johna Weidera na gitarze, basie i skrzypcach oraz Danny’ego McCullocha na basie, aby uzupełniał skład.
W marcu 1967 roku ukazał się album „Eric Is Here”, przypisywany Ericowi Burdon & the Animals, choć zdominowały go utwory popowe z orkiestrowymi aranżacjami Benny Golson Orchestra. „Winds of Change”, który ukazał się w październiku 1967, był pierwszym albumem preferującym styl psychodeliczny nowego zespołu Burdona. Grupa grała na epokowym Monterey Pop Festival latem 1967 roku, a wpływ progresywnego brzmienia wielu grup nie umknął mu, co znalazło odzwierciedlenie w utworach takich jak „When I Was Young” i „Warm San Franciscan Nights”. ” (Nagrali nawet piosenkę o festiwalu, zatytułowaną „Monterey”). „The Twain Shall Meet’ z 1986 roku odkrył, że zespół zagłębia się w psychodelię, a antywojenny utwór „Sky Pilot” stał się podstawą rockowych stacji FM.. W kwietniu 1968 roku The Animals rozszerzyło się do sekstetu, do którego dołączył organista George Bruno. „Every One of Us” i „Love Is”, z 1968 roku, wypromowały kolejną edycję zespołu- di Burdona, Jenkinsa i Bruna dołączyli basista John Weider i gitarzysta Andy Summers (później gwiazda The Pollice). Jednak okazało się, że to koniec zespołu The Animals. W późniejszym czasie reanimowali zespół dla jakich okazjonalnych przedsięwzięć- koncertu bądź nagrania płyty, jednak znaczenie grupy poważnie zmalało.
- „The Animals”, debiutancki album grupy The Animals, został wydany w Wielkiej Brytanii w listopadzie 1964 roku nakładem wytwórni Columbia Records / EMI. Album osiągnął 6. pozycję na UK Albums Chart i utrzymał tę pozycję przez 20 tygodni.
The Animals mieli jednego z najpotężniejszych i najbardziej charakterystycznych wokalistów całej brytyjskiej sceny bluesowo-rockowej od początku lat sześćdziesiątych do końca tej dekady XX wieku. I jako grupa nie byli gorsi od Rolling Stonesów czy The Who. Niestety, jako że celowali w wydawnictwach singlowych, które były zdobione takimi wspaniałościami jak „The House of the Rising Son”, „Don’t Let Me Be Misunderstood” czy „Inside – Looking Out” to nie można było liczyć, że znajdą miejsce na longplayach. A więc nie ma ich na „The Animals”, ale są inne: „Story of Bo Diddley” to porywający numer, jest cover Johna Lee Hookera „I’m Mad Again” jest „Boom Boom” (kolejna piosenka Hookera), pozostałe dziewięć piosenek (prawie wszystkie covery) są też bardzo dobre.
Recenzent Bruce Eder z AllMusic napisał: „Debiutancki długogrający album grupy, zawierający – zgodnie z ówczesnym zwyczajem w Anglii – żaden z ich singli do tej pory, w tym „House of the Rising Sun”. Poza „Story of Bo Diddley” (która sama w sobie jest mocno przesiąknięta konwencjami z repertuaru Bo Diddley), wszystko tutaj jest coverem tradycyjnego materiału bluesowego i R&B, i trochę na sucho, jakby zespół zbyt mocno próbował się wykazać. Jest to jeden z poważniejszych i ponurych albumów ery brytyjskiej Inwazji, bez radości widocznej w twórczości zespołów z Liverpoolu, Birmingham czy Manchesteru tego okresu – w szczególności covery Chucka Berry’ego wydają się raczej bez radości w porównaniu z konkurencyjnymi wersjami Rolling Stones i in. Jeśli chodzi o orientację dla dorosłych, The Animals jest mniej więcej na równi z debiutanckim LP Rolling Stones (chociaż ten album jest też fajniejszy). Grupa radziłaby sobie lepiej w przyszłości w mniej sztywnej i intensywnej postawie, ale to mocny debiut. W 1998 roku The Animals zostało wznowione w zremasterowanej formie jako część serii 100th Anniversary EMI, a wszystkie jej utwory pojawiły się również na podwójnym zestawie EMI Complete Animals.”
- „Animal Tracks”, drugi studyjny album brytyjskiego blues-rock’owego The Animals, został wydany w maju 1965 roku przez Columbię Records i był ostatnim albumem grupy z pełnym udziałem Alana Price’a do czasu wydania oryginalnego albumu z 1977 roku, zatytułowanego „Before We Were So Rudely Interrupted”. Osiągnął 6 miejsce na UK Albums Chart i pozostał tam przez 26 tygodni.
W 1965, The Animals wydali dwa albumy, z których każdy nosił tytuł „Animal Tracks”- wydany w maju 1965 w ich rodzimej Wielkiej Brytanii i we wrześniu w USA. Poza wspólnym tytułem, te dwie płyty nie przypominały siebie nawzajem doborem piosenek. Brytyjskie wydanie było wypełnione świeżymi nagraniami, głównie coverami R&B, podczas gdy wersja amerykańska zawierała najnowsze hity, strony B wraz z innymi nagraniami wcześniej wydanymi w Wielkiej Brytanii, ale nie w Ameryce, co czyni ją świetną kompilacją wczesnej kariery grupy.
Recenzja Bruce’a Edera w AllMusic mówiła: „Drugi brytyjski album The Animals, nagrany tuż przed tym, jak Alan Price opuścił skład, pokazuje znacznie więcej energii i pewności siebie niż jego poprzednik. Fascynujące jest spekulowanie, dokąd mogliby się udać, gdyby oryginalny skład utrzymał się razem. Jest tu kilka lekkich melodii, takich jak ‘Let the Good Times Roll’ i wesoły otwieracz ‘Mess Around’, które ukazują rozluźnienie Animalsów i dobrą zabawę, ale większość ‘Animal Tracks’ to dość intensywny rock oparty na R&B. ‘How You’ve Changed’ to refleksyjny, przygnębiony kawałek Chucka Berry’ego, który Eric Burdon zamienia w mroczny romantyczny konfesjonał / inkwizycję, do którego pasuje chrupiąca praca Hilton Valentine podczas przerwy, podczas gdy Alan Price robi wszystko, by wcielić się w Johnniego. Johnsona. Grupa nie radzi sobie tak dobrze ze swoim coverem Billy Boy Arnold ‘I Ain’t Got You’, jak Yardbirds z tym samym numerem, traktując go w nieco zbyt optymistyczny sposób, a Hilton Valentine i Alan Price nie dodać bardzo ciekawego do przerwy (zwłaszcza w porównaniu z solówką Erica Claptona w wersji Yardbirds). ‘Roberta’, dla kontrastu, to świetny rock&rollowy numer, a ich wersja ‘Bright Lights, Big City’, wywołana gwałtownym, gniewnym występem Burdona i mocnym organowym solo Price’a. Gra Price’a otwiera to, co z pewnością jest najlepszym bluesowym utworem na albumie, ‘Worried Life Blues’, gdzie Hilton Valentine występuje na czele swojego najsłynniejszego gitarowego solo we wczesnej historii zespołu, wspieranego przez wznoszące się organy Price’a. Burdon i spółka również wyróżniają się na parze okładek Raya Charlesa, wykonując wesoło wesołe, euforyczne wykonanie ‘Hallelujah I Love Her So’, jego radość pasowała do żywiołowej gry na organach Price’a; oraz powolny, bolesny występ Burdona i spółki w powolnym bluesowym utworze ‘I Believe to My Soul’, prawdopodobnie – wraz z ‘Worried Life Blues’ – najlepszym występem wokalisty w jednym z długogrających płyt grupy i dopasowany do szybkiego, ale równie złowrogiego grania Price’a na pianinie.”
- „Animalization”, czwarty amerykański album Animals’ów, ukazał się w sierpniu 1966 roku, dzięki MGM Records. Zawiera listę utworów nieco podobną do brytyjskiego albumu „Animalisms”. Album, który osiągnął 20 miejsce na liście albumów US Billboard , zawierał trzy single z listy Top 40 w USA i był pierwszym albumem The Animals, w którym niektóre utwory zostały zmiksowane w prawdziwym stereo. W tym czasie perkusista John Steel opuścił grupę i został zastąpiony przez Barry’ego Jenkinsa, poprzednio z The Nashville Teens (znanego z „Tobacco Road”). Obaj perkusiści pojawiają się na okładce, Jenkins z przodu (u góry po prawej w brązowej koszuli), a Steel z tyłu. Ponadto w tym okresie Mickie Most ustąpił ze stanowiska producenta grupy i został zastąpiony przez Toma Wilsona
.
Połowa lat 60. to najważniejsze lata w historii muzyki pop. Wtedy nastąpiła ‘British Invasion’ i Dylan postanowił się „zelektryfikować”, a i mocno ewoluowały zespoły takice jak The Beatles i Beach Boys. „Animalization” zostało wydane w czasie, gdy wiele zespołów, przy których krzyczały nastolatki podczas Ed Sullivan Show, kończyło fiaskiem. Na przykład zespół taki jak Freddie & the Dreamers czy Gerry & the Pacemakers nie był w stanie posiadać coś na kształt „Revolveru” lub „Pet Sounds”, aby utrzymać ich artystyczną żywotność w dojrzewającym i bardziej świadomym artystycznie muzycznym wszechświecie. Potrzeba postępu i ewolucji sprawiła, że rok 1966 był rokiem przełomowym dla wszystkich brytyjskich zespołów Invasion, których muzyki teraz słuchano, a nie tylko przy nich wykrzykiwano. Wychodząc naprzeciw potrzebom oświeconej publiczności, Animalsi dały „Animalization”. Wokal Erica Burdona jest wyjątkowy przez cały album- to talent jaki pojawia się raz na dekadę. Potężny, uduchowiony głos Burdona jest tą tajną bronią zespołu, która zapewniła The Animals dodatkowe źródło przetrwania w okresie masowego wymierania mniej kreatywnych zespołów. „Animalization” miał jeszcze jedną broń- zawierał dwa udane single: „Don’t Bring Me Down” Carole King i „See See Rider”. Nowicjusz Dave Rowberry nie zmienił stylu zespołu- dźwięk oparty na klawiaturze nadal obowiązywał. Na płycie zauważa się innowacyjne efekty gitarowe zastosowane przez Hiltona Valentine zwłaszcza w „Don’t Bring Me Down”..Innym znanym singlem na płycie jest „Inside Looking Out”, oszałamiająco ciężki i progresywny utwór na melomanach zawsze robił duże wrażenie. „She’ll Return It” i „Maudie” są mocne, podczas gdy „Gin House Blues” ma bardzo kreatywne podejście do bluesa. „I Put a Spell on You”, choć nie jest najbardziej nowatorskim wyborem na płytę, to wyjątkowa aranżacja broni teho, który zdecydował o umieszczeniu ma płycie. „Animalization” jest solidnym przykładem podgatunku rock 'n’ soul’ w czasie, gdy zarówno rock, jak i soul ewoluowały w zdumiewającym tempie.
- „Animalism”, piąty amerykański album Animals’ów, został wydany tylko w USA przez wytwórnię MGM w listopadzie 1966. Płyta osiągnęła 33. miejsce na liście Pop Albums Billboardu. Był to ich ostatni album Top 40, a także ostatnie nagranie dokonane przez oryginalne wcielenie The Animals przed ich rozpadem. Zremasterowane wydanie bootlegowe na CD zostało wydane przez Flawed Gems w 2014 roku i zawierało 11 bonusowych utworów.
„Animalism”- nie mylić z brytyjskim albumem „Animalization”- ukazał się w 1967 roku w USA. Pod częściowym patronatem Franka Zappy, Eric Burdon i zespół tę płytę nagrał w T.T.G, Hollywood (Kalifornia), w momencie gdy Dave Rowberry zastąpił Alana Price’a na organach i fortepianie. Zespół skupił się na klasykach R&B, bluesa i folk-rocka oraz jednej kompozycji Burdona. Niektóre interpretacje tych znanych utworów okazały się znakomite. Na przykład „Hit the Road, Jack” rozsławiony przez Raya Charlesa, w którym Burdon przeszedł samego siebie. Świetna gra Rowberry i gitarzysty Hilton Valentine w „Shake” Sama Cooke’a, lepiej znanym jako przebój Otisa Reddinga. Interpretacja słynnego „Smokestack Lightning” Howlina 'Wolfa jest również wspaniała. Zaskakująca jest obecność kompozycji Donovana. Jego „Hey Gyp”, podszyte rytmami Bo Diddley, wyszło bardzo dobrze. Ponad 5-minutowy utwór Kinga „Rock Me Baby” i ponad 6-minutowy „Going Down Slow” są wspaniałymi przykładami świetnych numerów R&B. Zaciekawia też ich wersja „The Other Side of This Life” Freda Neila, którą nagrały także inne współczesne grupy, takie jak Jefferson Airplane, czy Lovin 'Spoonful. Dwa numery pokrywają się z ich brytyjskim odpowiednikiem („Outcast” i „That’s All I Am to You”), ale brzmią inaczej. To, czy są to nowe nagrania, czy po prostu inne mixy, opis z okładki płyty milczy. Perkusista John Steel został zastąpiony podczas nagrywania przez Barry’ego Jenkinsa, który był również częścią „New” Animals, które zorganizowało się później. Burdon rozwiązał The Animals wkrótce po wydaniu long-playa i założył nową grupę. Sensacyjne jest to, że ten album znów jest dostępny. Jest to w dużej mierze nieznana płyta w naszym kraju, którą naprawdę powinien posiadać każdy fan R&B. Wersja winylowa jest najwyższej jakości, dźwięk jest znakomity.
Po krótkiej przerwie od rozwiązania The Animals Burdon wydał w kwietniu 1967 r. swój pierwszy album z nowymi współpracownikami „Eric Was Here”, który był firmowany przez Eric Burdon & The Animals. Nowy zespół złożony został ze znakomitych brytyjskich muzyków, który działał głównie na zachodnim wybrzeżu USA. Ich debiut odbył się październiku.1967 rou. Grupa ta nagrała cztery interesujące albumy, które uczyniły z Eric Burdon & The Animals (od kwietnia 1968 r. Eric Burdon & The New Animals) jeden z głównych zespołów amerykańskiego rocka psychodelicznego. Grupa rozwiązała się w grudniu 1968 r. Jednak to nie „Eric Was Here” była uznana za debiut płytowy nowej edycji Animalsów lecz:
- „Winds of Change”, debiutancki album Erica Burdona & the Animals, wydany w październiku 1967 roku przez wytwórnię MGM, został nagrany przez zespół w składzie: Eric Burdon – wokal; Vic Briggs – gitara, fortepian, aranżacje; John Weider – gitara, skrzypce; Danny McCulloch – bas i Barry Jenkins – bębny.
Album „Winds of Change” jest pierwszym, który zawiera prawie w całości oryginalny materiał, napisany przez Erica Burdona i członków zespołu, i obejmuje równy udział w pisaniu piosenek członków zespołu. Na płycie znalazły się: „Good Times” i „San Franciscan Nights” , które okazały się najpopularniejszymi utworami zespołu Burdona tego czasu, Burdon zadedykował album George’owi Harrisonowi z Beatlesów , którego poparcie dla filozofii hinduskiej, po wizycie w Indiach w poprzednim roku, wymienił jako inspirację. Burdon był także fanem i przyjacielem Jimiego Hendrixa i napisał piąty utwór jako odpowiedź na „Are You Experienced” Hendrixa, który w czasie nagrywania „odpowiedzi” wciąż nie był wydany.
W swojej retrospektywnej recenzji AllMusic słowami Bruce’a Edera podsumował pracę Erica Burdona & the Animals: „’Winds of Change’ otworzył psychodeliczną erę w historii Erica Burdona & the Animals [,,,] on i grupa wygenerowali zaskakująco świeże brzmienie. […] Płyta była mniej więcej podzielona na dwie wyraźnie różne strony, pierwsza bardziej konceptualna i ambitna, psychodeliczna nastrojowa kompozycja, a druga składała się z bardziej konwencjonalnie skonstruowanych piosenek, chociaż nawet te były ciężkie, głównie bluesowe i oparte na bluesie rock, ich przeskok punkt bliżej Jimiego Hendrixa niż Sonny Boy Williamsona. Nowa era zespołu rozpoczęła się falami omywającymi tytułowy utwór, na który składały się sitar i elektryczne skrzypce, podczas gdy zalany pogłosem głos Burdona spokojnie wyrecytował tekst, który porzucił wiele znanych nazwisk z bluesa, jazzu i rocka. „Poem by the Sea” była recytacją wygłoszoną przez Burdona, wśród echa zalewajacych instrumentów, a to doprowadza do jednej z nielicznych pamiętnych utworów z tego okresu- „Paint It Black” – napędzanego przez skrzypce elektryczne Johna Weidera i gitarę Vica Briggsa, a także rozszerzoną improwizację wokalną Burdona. […] Było również, jak w przypadku większości utworów grupy z tego okresu, kilka łatwo dostępnych utworów, które mogłyby stworzyć dobre single, w tym przypadku „Good Times” i „San Franciscan Nights” […] Burdon był tak zainspirowany muzyką Jimiego Hendrixa, że w hołdzie złożonym gitarzyście napisał jedną z rzadkich piosenek „odpowiedzi” epoki psychodelicznej, „Yes I Am Experienced”. wpływ tego ostatniego można było również usłyszeć w zamykającym album „It’s All Meat” i piosence, która przywodzi na myśl aspekt tego zespołu, który wielu badaczy we wcześniejszych latach przeoczył – fakt, że Briggs, Weider, i inni mieli umiejętności tworzenia muzyki w tym stylu, który był przekonujący i działał na płycie, na ich warunkach.”
- „The Twain Shall Meet” – drugi album nagrany w 1967 r. przez grupę Eric Burdon and The Animals i wydany pod koniec 1967 r. w USA i w maju 1968 r. w Wielkiej Brytanii. „The Twain Shall Meet”. Zawiera dwa przebojowe single „Monterey” – będący refleksją na temat Festiwalu w Monterey – oraz „Sky Pilot” – antywojenny hymn grupy. Chociaż początkowo może się wydawać, iż utwór ten jest protestem przeciwko wojnie w Wietnamie, to dudy grające w jego fragmencie, pozwalają sądzić o kontekście bardziej brytyjskim, lub poprzez uogólnienie – o każdej wojnie. Ogólnie album ten ma nastrój poważny a nawet smutny.
Po raz pierwszy w historii The Animals oraz Erica Burdona i The Animals cały album został napisany przez członków zespołu. Eric Burdon i The Animals nie byli już uzależnieni od starych piosenek bluesowych czy R&B. Minęły też czasy, kiedy Eric Burdon i The Animals polegali na piosenkach autorów piosenek Brill Building (centrum amerykańskiego przemysłu muzycznego). Kiedy rozpoczęło się nagrywanie, Tom Wilson powrócił, aby wyprodukować „The Twain Shall Meet”. Tym razem jednak wykorzystano dwóch wokalistów. Eric Burdon zajął się wokalem w pięciu utworach, a basista Danny McCulloch dodał wokal do „Just the Thought” oraz „Orange and Red Beam”. Te siedem piosenek zostało ukończonych później w grudniu 1967 i wydane w kwietniu 1968. W przeciwieństwie do „Winds Of Change”, który został wydany z uznaniem krytyków, „The Twain Shall Meet” otrzymał mieszane recenzje. Jednym z najzagorzalszych krytyków tej płyty był magazyn Rolling Stone. To było rozczarowujące dla Erica Burdona i The Animals. SP „Monterey” był czołowym singlem, a piętnastym w US Billboard 100. Kolejny „Anything” osiągnął zaledwie osiemdziesiątkę w US Billboard 100. Jednak „Sky Pilot” osiągnął wtedy piętnaście miejsce w US Billboard 100 i czterdzieste w Wielkiej Brytanii.
Recenzent Bruce Eder AllMusic napisał: „Mieszanka aktualnych piosenek, surrealistycznych hymnów antywojennych i rozproszonych, psychodelicznych utworów nastrojowych w ‘The Twain Shall Meet’ jest niezwykle ambitna i chociaż duża część zasięgu grupy przekracza jej możliwości, to wszystko jest warte odwiedzenia jako fascynującego utworu z epoki. W rzeczywistości przeważają utwory nastrojowe, w większości podpisane i niedopracowane, i nagrane bez czasu studyjnego potrzebnego do ich działania. ‘Just the Thought’ i ‘Closer to the Truth’ są nudne i nieostre, nawet jak ma psychodelię, podczas gdy ‘No Self Pity’ i ‘We Love You Lil’ są ponadprzeciętną muzyczną reprezentacją odmiennych stanów umysłu. ‘We Love You Lil’ zaczyna się sprytną grą na starym popularnym utworze ‘Lili Marlene’, który prowadzi do długiego gitarowego jamu i eterycznego podkładu, który przypomina raczej wczesną twórczość Focusa, wśród innych progresywnych rockowych aktów. „All Is One” jest prawdopodobnie wyjątkowy w historii muzyki pop jako utwór psychodeliczny, łączący dudy, sitar, obój, rogi, flety i dość idiotyczny tekst, a wszystko to w ramach utworu, który nabiera tempa jak muzyka taneczna Greka Zorby, naśladująca ‘Gimme Some Lovin’’ grupy Spencer Davis. Bardziej przystępną stroną jest ‘Monterey’, odległy prekursor szerzej słyszanego post-festiwalowego hymnu Joni Mitchell ;Woodstock’, z kilkoma sprytnymi aluzjami muzycznymi i świetnym beatem, plus mnóstwo entuzjazmu; i wstrząsający ‘Sky Pilot’, jedna z najbardziej ponurych i najbardziej zaskakujących antywojennych piosenek późnych lat 60., z zabójczą gitarą Vica Briggsa, którą zakłóca jedynie dźwięk rozbijającego się samolotu w środku.”
- „Every One of Us” – album nagrany w 1968 r. przez grupę Eric Burdon & The Animals w nieznacznie zmienionym składzie nowym członkiem grupy został znany klawiszowiec i wokalista George Bruno, znany bardziej pod swoim artystycznym pseudonimem jako Zoot Money. Dodanie instrumentów klawiszowych wpłynęło niewątpliwie na większą głębię płyty i jej pełniejsze brzmienie. Album został wydany w MGM Records / One Way Records / Repertoire.
Mimo że album nie wydał żadnego przebojowego singla i dotarł zaledwie do 152 pozycji, to otrzymał dobre recenzje, jak na przykład Dereka Andersona z dereksmusicblog: „Rok 1968 był bez wątpienia najbardziej pracowitym rokiem w karierze Erica Burdona i The Animals. Wydali trzy albumy. Drugim albumem z trzech był ‘Every One of Us’, […]. Dla ‘Every One of Us’, na którym znalazło się siedem utworów, Eric Burdon napisał dużą część albumu […] Wcześniej krytycy mieli swoje zdanie na temat każdego z muzyków. Doszli do wniosku, że ‘Every One of Us’ był znacznie lepszym albumem niż jego poprzednik ‘The Twain Shall Meet’. Blues rock i psychodelia stopiły się w jedno, gdy Eric Burdon i The Animals ruszyli na ziemię z ‘Every One of Us’. Biały Dom był pełen społecznych komentarzy na temat bolączek Ameryki około 1968 roku. Teksty Erica Burdona są jednymi z najlepszych na albumie. Jednak kiedy Biały Dom ustępuje miejsca dwudziestoczterosekundowym ‘Uppers and Downers’, powstaje brama do napisanej przez Johna Weldera ‘Serenade To A Sweet Lady’. To dyskretny kawałek psychodelicznego jazzu, który się wije. Jest to idealna wizytówka sporych talentów muzycznych Erica Burdona i The Animals. Zwłaszcza gra na gitarze, która oscyluje między folkiem a jazzem. Pod względem muzycznym ‘Serenade To A Sweet Lady’ jest główną atrakcją albumu. Jednak wciąż pozostaje o wiele więcej. ‘The Immigrant Lad’ to konceptualny utwór, którego akcja rozgrywa się w barze na East Endzie. To mieszanka muzyki, dialogów i teatru, która nabiera progresywnego brzmienia. Choć bardzo różni się od tego, co było wcześniej, jest kolejnym ambitnym utworem spod pióra Erica Burdona. Chociaż ‘St. James Infirmary’ to tradycyjna piosenka, którą Eric Burdon & The Animals poddają metamorfozie, brzmi, jakby miała dług wdzięczności wobec ‘House Of The Rising Sun’. Zwłaszcza tekst Erica Burdona i aranżacja, w której blues, rock i jazz łączą się z psychodelią. Pozostaje tylko ‘Nowy Jork 1963 – Ameryka 1968’, dziewiętnastominutowa epopeja. Teksty są filmowe i pełne społecznych komentarzy. Eric Burdon zajmuje się kwestiami polityki i rasy, w torze, w którym dramat i teatr ustępują miejsca pełnemu impetowi około jedenastej minuty. Potem Eric Burdon i The Animals ruszają na wolność i po raz kolejny pokazują swoje talenty. To imponujący sposób na zamknięcie ‘Every One of Us’, które ukazało się w sierpniu 1968 roku…” Kiedy Every One of Us został wydany w sierpniu 1968, ten znakomity album psychodelicznego bluesa zatrzymał się na zaledwie 152 miejscu w US Billboard 200. Było to ogromne rozczarowanie, biorąc pod uwagę jakość muzyki i muzykalność. Krytycy myśleli, że Każdy z Nas poradzi sobie znacznie lepiej. Sytuacja nie uległa poprawie, gdy White House został wydany jako singiel. Osiągnął zaledwie sześćdziesiąt siedem w US Billboard 100. Dla Erica Burdona i The Animals to po prostu wcierało sól w ich rany […] Eric Burdon i The Animals wydali bez wątpienia jeden z ich najlepszych albumów od czasu wydania Eric Is Here w marcu 1967 roku. Jedynym albumem, który przewyższa ‘Every One of Us’, jest ‘Winds Of Change’, który ukazał się we wrześniu 1967 roku. ‘Love Is’, który został wydany w grudniu 1968 roku, nie dorównał jakością ‘Every One of Us’. ‘Love Is’ okazał się być łabędzim śpiewem Erica Burdona i The Animals, a także trzecim z trzech albumów, jakie zespół wydał w 1968 roku…”
W momencie wydania albumu w sierpniu 1968 roku, zarówno Danny McCulloch, jak i Vic Briggs zostali wyrzuceni z zespołu, więc Eric Burdon szukał zastępczych muzyków. W przeciwieństwie do poprzednich dwóch albumów, na których współdzielono autorzy piosenek z członkami zespołu, ‘Every One of Us’ to przede wszystkim kompozycje przypisane wyłącznie Ericowi Burdonowi.
- W dwa miesiące po wydaniu „Every One of Us”, w październiku 1968 r., grupa Eric Burdon & The Animals weszła znów do studia i nagrała podwójny album „Love Is”, który został wydany w grudniu tego samego roku przez MGM Records, a w późniejszym czasie przez One Way Records i Repertoire. Album został nagrany w składzie: Eric Burdon – wokal; Zoot Money – organy, elektryczne pianino, gitara basowa, wokal; John Weider – gitara, wokal; Andy Summers – gitara, wokal; Barry Jenkins – perkusja, instrumenty perkusyjne oraz gościnnie Robert Wyatt – chórki.
„Love Is” [3] został wydany zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Był to ostatni album wydany przed drugim rozwiązaniem Animals w 1968 roku. Przetworzona wersja utworu „Ring of Fire” została wydana jako singiel i zajęła 35. miejsce na liście singli w Wielkiej Brytanii, bijąc pierwszą 40-tkę w Niemczech, Holandii, a także Australii. Poza napisanym przez siebie „I’m Dying (Or Am I?)”, album składa się w całości z coverów z rozbudowanymi aranżacjami The Animals, a czasem nawet z dodatkowymi tekstami i sekcjami muzycznymi. Cała strona D (w oryginalnej winylowej wersji) jest zajęta przez „Gemini” Steve’a Hammonda. Archiwiści nie byli w stanie zlokalizować nagrania „Gemini” i możliwe, że Eric Burdon i Animals byli pierwszymi, którzy faktycznie nagrali piosenkę. Nagrania mają nieco odmienny styl od trzech poprzednich. Zmiana brzmienia grupy nastąpiła dzięki zwiększonej roli instrumentów klawiszowych, a szczególnie elektrycznego pianina. Jednak Andy Summers, gitarzysta grupy Zoota Moneya Big Roll Band także pokazał się z jak najlepszej strony- nagranie „Colored Rain” Traffic zawiera solo gitarowe Summersa, które trwa pełne 4 minuty i 15 sekund. Aby upewnić się, że skończył we właściwym miejscu, Zoot Money prowadził liczenie przez całe solo i dał mu wskazówkę w takcie 189. Grupa praktycznie rozwiązała się niedługo po nagraniu „Love Is”. Eric Burdon po okresie rozterek i chaosu nawiązał kontakt z grupą The Nightshift i zmienił jej nazwę na War zostając jej wokalistą. John Weider został gitarzystą świetnej grupy Family. Andy Summers i Zoot Money po różnych mniej lub bardziej udanych projektach wstąpili do Kevin Coyne Band. A Barry Jenkins został perkusistą grupy Heavy Jelly, która powstała po rozwiązaniu się Aynsley Dunbar Retaliation.
- W 1965 roku wytwórnia Odeon wydała na rynek japoński LP kompilacyjny grupujący utwory z zasobów obejmujących nagrania pierwszego składu The Animals. Płyta nosi tytuł „All About The Animals”. Universal Music wznowił tę płytę w lipcu 2006 roku.
W nocie (patrz wyżej) przedstawiającej zespół wspominałem, że The Animals na początku kariery celował w pracę nad singlami, które z reguły nie były umieszczane na longplayach, choć niektóre największe przeboje Animals’ów pojawiły się w amerykańskich edycjach. Wszystkie nagrania pochodzą z z czasu gdy The Animals nagrywali dwa albumy: „The Animals” (powtarzają się tytuły: „The House of the Rising Sun”, „Blue Feeling” , „Baby Let Me Take You Home”, „Around and Around” i „Gonna Send You Back to Walker” w wersji amerykańskiej oraz „The Right Time”, „Boom Boom” i „Around And Around” e wersji brytyjskiej) oraz „Animal Tracks” (powtórzono: „Hallelujah, I Love Her So”)
Repertuar płyty „All About The Animals” przedstawia się następująco:
- The House Of The Rising Sun ザ・ハウス・オブ・ザ・ライジング・サン(朝日のあたる家)
- Bring It On Home To Me ブリング・イット・オン・ホーム・トゥ・ミー(悲しき叫び)
- Boom Boom ブーン・ブーン
- Memphis メンフィス
- I’m Crying アイム・クライング
- Baby Let Me Take You Home ベイビー・レット・ミー・テイク・ユー・ホーム
- The Right TImeザ・ライト・タイム
- Don’t Let Me Be Misunderstood ドント・レット・ミー・ビー・ミスアンダストゥッド(悲しき願い)
- We’ve Gotta Get Out Of This Place ウィヴ・ガッタ・ゲット・アウト・オブ・ディス・プレイス(朝日のない街)
- Blue Feeling ブルー・フィーリング(ブルーな気持ち)
- Around And Around アラウンド・アンド・アラウンド
- Gonna Send You Back To Walker ゴナ・センド・ユー・バック・トゥ・ウォーカー
- Hallelujah, I Love Her So ハレルヤ・アイ・ラヴ・ハー・ソー
- It’s My Life イッツ・マイ・ライフ
- We’ve Gotta Get Out Of This Place (French EP Version)
Japońska limitowana edycja klasycznego albumu analogowego z 1966 roku w luksusowej postaci zminiaturyzowanej repliki oryginalnej okładki płyty winylowej. Dobrze pamiętam czas konsolidowania się nurtu rockowego w połowie lat 60.. Nie Beatlesi, nie Rolling Stones robili na młodych fanach (wtedy takim byłem) takie wrażenie jak single The Animals. Mocna potoczysta muzyka z wyraźną linią melodyczną, jędrny lekko schrypiały wokal, idealnie wpisujący się w stylistykę bluesową, była łatwo wpadającym w ucho muzyką ale jednocześnie daleką od prostactwa. Wszystkie najlepsze utwory Animalsów stworzone z Price’m, jakie zapamiętałem, są w omawianej edycji. Jakość dźwięku na płycie jest naprawdę wyśmienita i taka jaka się pojawiła w 1965 roku, czyli w mono (tylko bonus w stereo). To słuszny wybór, bo najczęściej tworzone stereo z nagrań mono jest pomyłką (pierwszy przykład jaki mi przychodzi do głowy to mono vs stereo pierwszych płyt Dylana). Od „House of the Rising Sun” do „We’ve Gotta Get Out Of This Place” trudno nie być zachwyconym… To też jest dla fanów tego zespołu koniecznym uzupełnieniem kolekcji katalogowych płyt.
Czy są minusy gdy mamy w ręku płytę „All About The Animals”? Tak- wytwórnia Odeon już przy produkcji pierwszej edycji płytowej z 1966 roku wykorzystała fotografię grupy The Animals po odejściu Alana Price’a. Na fotografii widnieje podobizna Dave’a Rowberry. który w żadnym z utworów nie grał, w przeciwieństwie do Alana Price’a, którego na fotografii z kolei nie ma. Jednak jeśli decydenci z wytwórni Universal chcieli utrzymać reżim związany z formą zminiaturyzowanej repliki oryginalnej okładki to niestety nie mieli możliwości wprowadzenia zamiany okładki na inną- bardziej adekwatną. Dziś traktuję to wydanie również jako atrakcję edytorską, co może nawet zwiększać wartość japońskiego produktu.
[1] Według:
[2] W oparciu o: i
[3] Według: