Systematic Approach według 
(podsumowanie)

Parę słów ode mnie: 
Starałem się możliwie wiernie przetłumaczyć rady firmy VertexAQ, zdając sobie sprawę z faktu, że firma produkująca akcesoria audio zechce ten poradnik podporządkować własnym interesom, co wydaje się całkiem normalnym zabiegiem marketingowym. Nie zamieszczałbym w ramach bloga tego tłumaczenia gdyby nie to, że mimo częstych odniesień do produktów firmy, tekst wydał mi się wartościowy, bo tłumaczy w bardzo przystępny sposób (a więc akceptowalny dla audiofila mniej doświadczonego, a szukającego porad) to co ja również uważam za istotę rozsądnego konfigurowania systemu audio. W ramach bloga „Subiektywnie o audio” często wyrażałem przekonanie, że należy lepiej przyglądać się zjawiskom pojawiającym się „wokół” systemu audio. Ciągłe szukanie lepszego wzmacniacza, odtwarzacza czy kabli najczęściej prowadzi do klęski, a jeśli do sukcesu to raczej przez przypadek. Podobnie myślą konstruktorzy akcesoriów VertexAQ. Niech przytaczane ich słowa w rozdziałach od 1 do 3 będą dla mnie wsparciem, jak podobne opinie, coraz częściej pojawiające się w prasie audiofilskiej i sieci Internet.
Pragnę zwrócić uwagę na to, że co prawda audiofil lub meloman, ten czy ów, natrafia na te same zakłócenia: RFI/EMI, mikrofonowania i inne, to walka z nimi odbywa się na różne sposoby, zależne od wiedzy i doświadczenia produkujących narzędzia do niszczenia degradujących dźwięk szumów i zniekształceń. Wymienię firmy, które poprzez ich produkty poznałem, a wykorzystują inne technologicznie sposoby do walki z omówionymi w tym temacie zakłóceniami (logo każdej z nich jest jednocześnie odsyłaczem do firmowych stron WWW):
 ;     ; i wiele innych, których nazwy znajdziecie w artykułach: „szumy RFI/EMI” i „wibracje i drgania

 

SUPLEMENT:

Na pewnym forum jako „przeciwwagę” dla artykułu  „Systematic Approach według VertexAQ” przedstawiono argumenty jakimi pan Roger Russell rozprawia się z tzw. mitami audio dotyczącymi kabli głośnikowych. Nie doszukałem się pod linkiem- http://www.roger-russell.com/wire/wire.htm daty jego wydania, więc może już się zdezaktualizował? Tego nie wiem, ale wielu audiofilów na ten artykuł się powołuje. Uznałem więc, że warto z nim polemizować (co okazało się na koniec błędem, ale o tym później…).

Pan Roger Russell ostrzega: „Ten materiał jest chroniony prawem autorskim. Żadna część tej strony nie może być powielana w całości lub w części bez pisemnej zgody autora”, takie słowa uniemożliwiają mi stosowanie cytatów w polemice, ale jakoś sobie spróbuję poradzić…

Oto moje zdanie na temat artykułu pana Russella:

W części pierwszej gdy pisze o wpływie takich parametrów jak oporność (związana z średnicą przewodników) czy pojemność to jedynie się z z jego wnioskami mogę zgodzić bo nie są inne niż to co o tych parametrach wszyscy wiemy, nawet i to, że zwiększanie grubości przewodnika nie gwarantuje zwiększenia jakości dźwięku emitowanego z głośników. W dalszej części artykułu bywa różnie:

  • Roger Russell bagatelizuje zależność wydajności (w sensie efektów brzmieniowych) głośników od długości kabli. Większość producentów sprzętu audio raczej skłania się ku doradzaniu wyboru możliwie najkrótszych (wbrew interesom firm kablarskich, które chcą sprzedawać jak najdłuższe kable). Konstruktor Richard Vandersteen w jednym z wywiadów powiedział, że lepiej kupić gorsze kable, ale krótsze, niż dłuższe lepszej jakości.
  • autor podaje jako przykład braku wpływu różnych kabli tzw. test Gordona Gowa (prezesa McIntosha). Sprawdzano reakcję publiczności przy porównaniu słuchowym 15. metrowych (nie jest dla mnie jasne dlaczego wybrano tak długie odcinki kabli) kabli firmy Monster ze zwykłymi (rozumiem, że nie dedykowanymi do sprzętu audio), używając: głównej skrzynki przekaźnika sterującego i dwóch pól przekaźników podporządkowanych. Przełącznik trzy-pozycyjny wybierał jeden z trzech różnych przewodów głośnikowych o jednakowej długości. Jednym z nich był przewód telefoniczny, a dwa pochodziły od popularnych producentów. W efekcie autor, który był uczestnikiem tego testu nie rozpoznawał różnic pomiędzy kablami. Nie chcę twierdzić, że było inaczej… Ja też kiedyś miałem kłopot z rozpoznaniem różnic pomiędzy posrebrzanymi kablami QED Silver Spiral i srebrnymi firmy Neotech (NES 1002) dziesięć razy droższymi, ale po paru godzinach wygrzewania w systemie różnice pojawiły się tak duże, że… Wystarczające, by dopłacić spore pieniądze i je mieć! (vide artykuł „kable głośnikowe„) Wcześniej miałem kłopot z rozpoznaniem różnic wnoszonych przez wspomniane kable QED i Chord Epic, w tym jednak przypadku oba miały przewodnik z miedzi posrebrzanej i były ze zbliżonej „półki” cenowej.

A więc dlaczego Roger Russel nie usłyszał różnic? Nie wiem czy nie było zbyt dużych strat przesyłu sygnału audio na przełącznikach (nie od dziś wiadomo, że najlepiej łączy w ogóle nie używać, w tym nawet znakomitej jakości widełek czy „bananów”), a może te kable niezbyt różniły się konstrukcyjnie? No… Nie wiem. W konkluzji pan Russell pisze, że wiara może być tym, co słyszymy, a nie druty… Więc czemu kupiłem Neotecha 10 razy droższego, choć wierzyłem, że QED „da im jakoś radę”? Ja w takim razie jestem anty-przykładem!

W dalszej części Roger Russell pisze, że:

  • konstrukcja- czy to z litego srebra lub miedzi (beztlenowej lub jakiegoś „magicznego” drutu jak określił), czy skręcanej lub jakiejś innej o ile oporność kabli jest utrzymana na poziomie 5% impedancji głośnika nie wywołuje różnic w słuchaniu o ile jest odpowiedniej wielkości (nie rozumiem co autor ma dokładnie na myśli pisząc „odpowiedniej wielkości”). Poza tym uważa, że dobry wzmacniacz z żadnym z tych przewodów… To oczywiste, jeśli bierzemy tylko pod „lupę” techniczną stronę pracy wzmacniaczy. Znam producentów (oczywiście nie wszystkich) kabli, którzy konfrontują swoje projekty z tym co słyszą oni i wybrani testujący słuchacze (to ostatni etap, niezwykle ważny, projektowania), więc nie mogę potwierdzić spostrzeżeń Russella. Bylem świadkiem takich testów na różnych etapach projektowania kabli audio… Nie będę się teraz zagłębiał w szczegóły (zresztą nie wolno mi tego robić), ale mogę napisać coś zupełnie przeciwnego- na wrażenia słuchowe maja wpływ i konstrukcje i materiały użyte do produkcji tak przewodników jak i izolacji. Wyraźnie do tej pory artykuł pomija wpływ choćby RFI, a to tylko jedna z przyczyn utraty jakości sygnału audio, bardziej uwypuklając znaczenie psychologicznej percepcji wrażeń słuchowych (autor sugeruje, że wiara czyni cuda… Tak, ale w przypadku audiofilizmu ma znaczenie podrzędne, bo trudno sobie wyobrazić, że wiara spowoduje przestrojenie kabli z jazgotliwych w takie, które „grają” z pełną kulturą przekazu.
  • W dalszej części powołuje się na historię firmy McIntosh, która nie zajęła się produkcją kabli, mimo poważnego wzrostu zainteresowania nimi wśród melomanów (audiofilów). Uważam za bardzo chybione, albo co najmniej mało przekonujące, sugerowanie- albo dużej „obojętności” wzmacniaczy McIntosh na kable różnej konstrukcji, albo po prostu próba potwierdzania własnych tez. Moich dwóch znajomych- jeden używa, drugi używał, w systemach audio końcówki mocy Mcintosh 601… Napiszę tak- McIntosh 601 nie jest wzmacniaczem, który gra tak samo gdy podpina mu się na parę miesięcy Valhalla Nordosta, później Neotecha też na parę miesięcy, a obecnie… E tam, po co o tym piszę? Przecież McIntosh jest „nieczuły”!
  • Prestiż też nie ma nic do rzeczy, co zarzuca autor artykułu tym co lubią zmieniać kable, bo celowo podałem kolejność używania przez właściciela McIntoshy kabli Valhalla i Neotecha, bo kabel Nordosta kosztował mniej więcej 10 tysięcy $ za parę, a Neotech (który „wykurzył” Nordosta) to też 10 tysięcy… Tyle, że złotych polskich. Wiec mój dobry znajomy „zaszpanował” cztery razy tańszym i brzydszym (nie da się ukryć tego faktu) kablem głośnikowym? Niestety teza pana Russella tu również się nie sprawdza w 100%.

Roger Russell przytacza fragmenty artykułu  Laurence’a Greenhilla zatytułowanego „Kable głośnikowe: czy słyszysz różnicę?” z…
UWAGA! 1983 roku (byłem wtedy zupełnie dorosłym melomanem i doskonale pamiętam jakim doświadczeniem mogli się wykazać
ówcześni audiofile). Skoro to nie artykuł pana Russella to tez go przytoczę, bo znamienny:

  • „… Więc ile wnosi nasze pięćdziesiąt godzin testowania, oceniania i słuchania kabli głośnikowych? Tylko tyle, że 16-metrowy przewód od lampy i kabel Monster są nieodróżnialne od siebie muzycznie i wydają się być lepsze od przewodów 24 AWG (0,2 mm kw) sprzedawane jako „kabel głośnikowy”. Pamiętaj jednak, że to mierzalna cecha – wyższy opór na stopę – która powodowała, że dźwięk z średnicy 24 AWG był inny niż w innych kablach. Jeśli linie kablowe miałyby tylko 6 zamiast 30 stóp, całkowita rezystancja kabla byłaby niższa i nasze testy prawdopodobnie nie wykryłyby żadnych wyraźnych różnic między trzema kablami.Ten projekt nie był w stanie potwierdzić korzyści sonicznych dla egzotycznych kabli głośnikowych w porównaniu z popularnym sznurkiem… „

Jak to się ma do dzisiejszego traktowania przesyłu sygnału audio? Kto dziś odważy się używać kabli odciętych od lamp? Kto dziś odważyłby się napisać taką recenzję? W dalszej części akapitu Russell próbuje usprawiedliwić ten werdykt z 1983 roku, ale ja go pominę, bo niczego właściwie nie wnosi poza odwoływaniem się (trochę już nudnym) do wpływu pomniejszonego przekroju przewodników, a więc oporu elektrycznego.

  • O! Jednak coś znalazłem: Roger Russell pisze o problemie z jakim się styka, otóż z problemem zapamiętywania fragmentów muzyczny na przeciąg 5 minut! To rzeczywiście wiele wyjaśnia, bo gdy pewnemu panu onegdaj prezentowałem jakie różnice występują w dwu różnych wydania tej samej płyty CD to na moje zdziwienie, że niczego nie słyszał odpowiedział nieśmiało- „no… ale ja nie pamiętam jak brzmiało na poprzedniej płycie to nagranie”. Taki feler wśród moich znajomych wykryłem w dwu przypadkach, więc takie zjawisko wcale nie jest wyjątkowe!
  • Roger Russell zajmuje się też kwestią lobbowania na rzecz raklamodawców w prasie i innych mediach… Tu nie będę polemizował, bo wiem, że marketing ma swój wpływ i chce go mieć (ja to rozumiem akurat) tak w dziedzinie audio jak i innych.

Dalsza część jest mniej merytoryczna, choć wydawałoby się, że wreszcie wyraźniej ustosunkuje się pan Russell do poszukiwań audiofili sposobów odseparowania kabli od wibracji i elektryczności statycznej. Ale po kolei:

  • – krytykuje nieuczciwe praktyki salonów audio, które posługując się manipulacją próbuja przekonać do droższych rozwiazań w audio. jestem podobnego zdania, nieuczciwość powinna być karana, zresztą „ma krótkie nogi” i wcześniej czy później obróci sie przeciwko sprzedawcom, którzy naiwność kupujących wykorzystują.
  • krytyce poddaje firmę AudioQuest, która wysforowała ceny kabli do rzędu 9 tys dolarów za niecałe 2 metrowe odcinki kabli. Mój komentarz może być tylko taki: nikt nie polubi cen wysokich (ja też) ale skoro wcześniej wątpił pan Russell w różnice powstające w wyniku zmian kabli głośnikowych o przyzwoitych średnicach to dziwi mnie, że po prostu nie omija sklepu z kablami AudioQuest szerokim łukiem, bez szkody dla wydajności własnego systemu audio? Brak mi tu konsekwencji ze strony autora artykułu, który dla mnie nie przedstawia wielkiej wartości, tym bardziej że w dalszej części to jedynie na szydercze naśmiewanie się natrafiam:
  • przedstawia systemy, w których używane są podstawki pod kable wykonane na wzór izolatorów linii energetycznej. Nie próbuje już domyślać się po co to audiofile stosują ceramiczne, drewniane i z tworzyw sztucznych, istotniejsze jest tylko to, że przecież niczego nowego producenci nie wymyślili- „zdjęli ze słupów wysokiego napięcia i przedstawili audiofilom do kupienia jeszcze jeden „idiotyzm”. Mam pewną (najprawdopodobniej) przewagę nad Rogerem Russelem- używałem podstawek pod kable przez parę miesięcy, a autor artykułu z którym polemizuję do tego się nie przyznaje, więc podejrzewam, że ich nie stosował. (vide „wibracje i drgania). W moim systemie audio, gdy podpierałem kable zasilające, podstawki pod kable podbijaly dynamikę, osuszając obrazy instrumentów z harmonicznych, więc pozbyłem się ich. To, że w mojej przestrzeni akustycznej źle się spisywały nie oznacza, że gdzieś indziej się nie sprawdzą… W każdym razie działały i to nie na granicy percepcji.
  • na koniec obnażył swoją ignorancję wątpiąc w fakt, że sprzęt winien się wygrzewać i kable również.Niech odpowiedzią będą słowa pana George’a Cardasa z artykułu „Od czego zależy zmienność fizycznych parametrów kabli?”. Zresztą ja sam wcześniej- gdy wymieniałem kable QED na Neotecha, tego „ciężko” doświadczyłem.
  • W ostatnich akapitach piesze o kablach AC w sposób jaki ja doskonale znam z forum audiofilskiego, takiego czy siakiego: uznaje za błędne założenie, że cały przewodnik może mieć wpływ na dźwięk, bez względu na to, gdzie jest on używany w systemie oraz uważa, że trudno zrozumieć, dlaczego stosunkowo krótkie odcinki okablowania wewnętrznego mogą mieć znaczenie, gdy przewód w liniach energetycznych, przez transformator rozdzielczy na podwórzu i rozciągający się na wiele kilometrów do stacji generującej, nie ma wpływu na dźwięk. Czy nie przypomina ta wypowiedź ciągłe i takie samo argumentowanie tych co „nie słyszą” kabli AC? Czy nie czytali- i pan Russell (z McIntosha), i „nie słyszący” kabli AC znakomitych wyjaśnień pana Caelina Gabriela, projektanta firmy Shunyata Research (vide- „co wiemy o prądzie elektrycznym„? A skoro wielu zauważa, że kable AC i to właśnie te ostatnie odcinki, mają tak duże znaczenie jak pozostałe kable w systemie (niektórzy, w tym ja, słyszą wręcz ich większy wpływ niż kabli głośnikowych czy interkonektów).
  • ponownie pan Russell przywołuje „błędy” popełniane przy testowaniu, określając czas 30 sekund jako wystarczający by zapomnieć jakie powstały różnice w badanym sprzęcie…. Ja mogę jedynie panu Russelowi życzyć lepszej pamięci słuchowej niż ta do jakiej się przyznaje.

Na koniec posuwa się do używania słów obrażających inaczej myślących niż on. Złośliwości tam więcej znajduję niż rozsądnej argumentacji, więc na tym zakończę polemikę, bo nie daje pan Russell pola do prowadzenia dyskusji… Gdybym znał zakończenie tego artykułu wcześniej to nie czytałbym początku! No cóż, argumenty zostały zastąpione szyderstwami…

 


Wróć do rozdziału 1 >>

Pokrewne artykuły:
Czy można poprawić SYSTEM audio ZA DARMO? >>

Dodaj komentarz