Rezonatory akustyczne, test HighEnd-Novum PMR
(część 2)

 

Przedstawiam relację z udziału w prawdziwym rytuale audio-voodoo, na które zostałem zaproszony. Mieliśmy (dokładniej- miałem gospodarzowi pomóc) zdecydować o przydatności rezonatora The HighEnd-Novum PMR Premium w systemie złożonym z odtwarzacza ARC ref 7,5 (modyfikowany przez dc-Components), preampu BAT 51 SE końcówek mocy McIntosh 601 i kolumn głośnikowych ART Emotion Signature, z okablowaniem następującym- interkonekty to Shunyata Aurora, głośnikowe: Neotech NES 1002, zasilaniem zajmują się: listwa Verictum Gnosis i kable Verictum Demiurg do wszystkich urządzeń. Filtrują- 5x Verictum X-Bulk, 6x Verictum X-Block, poza tym we wszystkich urządzeniach zabezpieczeniem są Verictum X-Fuse. Użyte są też- Synergistic Research MIG 1 i 2 ,ECT platformą są półki stolika AudioStyles Damian’d Design. Adaptacja akustyczna to panele Acoustic Manufacture (cały system na fotografii niżej).

Highend-Novum to firma z Niemiec, założona przez Michaela Jungbluta, która specjalizuje się w unikalnych rozwiązaniach w dziedzinie akustyki pomieszczenia i technologii rezonansu z ręcznie wyprodukowanych dzwonów (gongów) z brązu. Po dwudziestu latach badań nad High-End’em, można mieć wrażenie, że prawdziwe nowości są rzadkie, natomiast częściej „przepakowuje się” stare, sprawdzone projekty. Nowatorstwem wykazał się Michael Jungblut w produkcie jakim jest rezonator (zwany dalej PMR). Działanie PMR polega na stymulacji niektórych widm harmonicznych. PMR zakłada, że przejście sygnałów elektrycznych podczas procesu nagrywania wytraca z oryginalnego dźwięku ważne harmoniczne, które poprzez stosowanie odpowiednich rezonatorów można dodać go do sygnału ponownie. Dla przykładu w przypadku wiedeńskiej Musikverein, jest to realizowane za pomocą integralnych pustych figur z brązu w konstrukcji ściany, co prowadzi do dość wyraźnej żywości akustycznej. Może i PMR rzeczywiście doda realizmu akustycznego do naszych mieszkań? Do tej pory większość audiofilów walczyła z rezonansami, usuwając z pokoju odsłuchowego szklane przedmioty, „łamali” powierzchnie odbijające, które działały niczym membrany. Teraz przychodzi nam przyzwyczajenia usunąć i z pełną życzliwością spojrzeć na produkty Highend-Novum.

PMR to gong (dzwon) z brązu około 35 cm średnicy. Waży prawie 8 kilogramów. Jego krawędzie są bardzo ostre. Produkcja odbywa się w procesie odlewania w piasku. Dla następnego przedmiotu tworzy się nową formę co bardzo podnosi koszty produkcji, a tym samym wyjaśnia też wysoką cenę rezonatora. Gdzie w przestrzeni akustycznej umieścić PMR? Jedni zatrzymują się na zastosowaniu jednej sztuki, wtedy optymalne wydaje się ustawienie środkowe, pomiędzy głośnikami (jak na fotografii powyżej). Inni stosują więcej sztuk. W przypadku mojego znajomego ustawione były raz jeden, a innym razem dwa dzwony. Gdyby podzielić bazę pomiędzy głośnikami na trzy to pierwszy stałby w 1/3 a drugi w 2/3 odległości od jednego z głośników. Oba PMR’y umieszczono na stojakach o wysokości około 1,5 metra z tyłu za sprzętem. W każdym razie czasze były posadowione wyżej niż głośniki wysokotonowe Art’ów.

Zaczęliśmy słuchanie, z i bez PMR’ów, od jazzowych arcydzieł- „Johnny Hartman and John Coltrane„, „I Just Dropped By To Say Hello” Johnny’ego Hartmana oraz „Ella & Louis” Elli Fitzgerald i Louisa Armstronga. Te płyty w systemie „gołym” brzmią wspaniale- realność instrumentów, naturalność barw, wielkość sceny w głąb i jej szerokość są bez zarzutu. Pokój odsłuchowy jest duży- około 35mkw, z ustawionymi meblami pod najlepszy możliwy w tych warunkach odbiór muzyki (dla przykładu- naliczyłem 7 paneli 1D Acoustic Manufacture, wielkich jak drzwi plus dwie pułapki basowe od podłogi po sufit). Przyszło zmierzyć się z tym co jest efektem rezonansów dzwonów. Obie płyty były atrakcyjniejsze! Barwy się zmieniły (jeszcze nie wiedziałem czy na lepsze?), instrumenty i wokale pojawiły bliżej, stały się większe i głośniejsze. Jednocześnie scena wydawała się szersza, choć nie była…. Po analizie można uznać, że to złudzenie było wynikiem poszerzenia miejsca zajmowanego przez instrumenty. Celowo piszę- „poszerzenia”, bo głębokość sceny nie się pomniejszyła. Nadal to i tak było atrakcyjne, bo wraz z ewidentnym wspomożeniem ze strony czasz o harmoniczne z zakresu niższej średnicy złagodzone zostały „niebezpieczne” soprany, a i basy zrobiły się bardziej „obłe”, a całość zrobiła się „zawiesista”, albo inaczej opisując- „lepka”. Efekt przypominał to co można by usłyszeć gdy odtwarzaczem staje się magnetofon taśmowy. Po dłuższym słuchaniu powiedziałem znajomemu- „wiesz.. mam wrażenie, że słucham olbrzymiego radia. Znakomitej jakości, ale jednak radia”.

Podejrzewałem jednocześnie, że ingerencja gongów jest zbyt duża w brzmienie instrumentów, czy wokali, bo wszystkie płyty miały podobne podbarwienie (użyję do opisu koloru- brązowe jak mleczna czekolada, w przeciwieństwie do neutralnej barwy szarej lub ziemistej). Żeby się przekonać o rzeczywistej wartości rezonatorów (to oczywiście podlega też wpływom gustów i preferencji) należało sprawdzić ich wpływ na płyty z muzyką klasyczną. Wybrałem trzy płyty- „Mozart Requiem / Butt, Dunedin Consort”, „Hubay Scenes de la Csarda” oraz Los Otros „Aquirre”.

Pierwsza z nich pokazała, że czasze spłaszczają dynamikę- w „Introitus” ataki smyczków nie miały siły, były tylko trochę głośniejsze niż gdy system jest pozbawiony gongów. Poza tym wszystkie sekcje- skrzypiec, altówek, fagotów, rogów czy puzonów miały zbliżoną barwę i to do tego stopnia, że wydawały się być „sklejone” (drugi raz używam to określenie). Wszystkie podejrzenia zaczynały się potwierdzać… Płyta tria Los Otros jest ideałem by sprawdzać naturalność barw instrumentów i klaśnięć dłoni w utworze „Canarios”. Klaśnięcie w żaden sposób i w żadnej przestrzeni akustycznej nie mogłoby tak zabrzmieć jak przy udziale rezonatorów. W następnym utworze melodię prowadzi trójkąt koncertowy przy wtórze gitary barokowej. Ani trójkąt, ani gitara nie brzmiały jak ja je pamiętam z koncertów. Na koniec- duet skrzypiec i fortepianu Steinwaya z płyty „Scenes de la Csarda”. Skrzypce i fortepian mogłyby tak brzmieć- ciepło i łagodnie, gdyby nie pewien fakt, a mianowicie- pianista słyszalnie ściąga nogę z pedału, jednak my słyszeliśmy jeszcze przez jakiś czas dźwięki wybrzmiewającego instrumentu (bez rezonatorów dźwięk gasł bardzo szybko). No i co teraz- kupić, nie kupić ten ciekawy obiekt firmy Highend-Novum?

Mi się wydaje, że Ci audiofile, którzy mają pokój przygotowany akustycznie w sposób profesjonalny, albo we własnym zakresie udatnie, powinni porzucić ewentualny zamiar stosowania rezonatorów. Niektórzy muszą dzielić przeznaczenie pokoju, albo pomieszczenie jest trudne do adaptacji, albo nie są zadowoleni z „dźwięku” mimo włożonego wysiłku… Tym proponuję- posłuchajcie co Wam da PMR. Są też melomani, którzy preferują muzykę nie akustyczną i im też radzę posłuchać!

 


Powrót do części pierwszej artykułu >>

Dodaj komentarz