Te same tytuły w różnych edycjach płytowych
(rozdział dwunasty, część 2)

Steven Wilson [1] skupił się tylko na pięciu albumach studyjnych grupy Yes, zapewne dlatego, że to im właśnie zawdzięcza zespół wprowadzenie do Rock and Roll Hall of Fame. Wilson zremiksował: „The Yes Album”, „Fragile”, „Close To The Edge”, podwójny album „Tales From Topographic Oceans” i „Relayer”. Po ich pierwszym wydaniu w latach 70-tych remiks Wilsona rzuca nowe światło na znakomite występy, które zapisały się w pamięci melomanów najlepiej jak to możliwe, ale oczywiście nie tak jak to przedstawia praca znakomitego producenta specjalizującego się w miksach 5.1 klasycznych albumów rockowych…  

  • Longplay „The Yes Album” zespołu Yes, nagrany w ciągu jesieni 1970 roku w Advision Studios (Londyn), natomiast 17 lipca 1970 utwór „Clap” nagrano na żywo w londyńskim Lyceum Theatre. Płyta została wydana 19 lutego 1971 roku przez Atlantic Records. Pierwsze wydanie cyfrowe w postaci płyty CD pojawiło się w Europie w 1986 roku

„The Yes Album” [2], trzeci album grupy Yes , to też pierwszy album zespołu, na którym wystąpił gitarzysta Steve Howe, który zastąpił Petera Banksa w 1970 roku, a także ostatni, na którym pojawił się klawiszowiec Tony Kaye (do nagrań płyty „90125” z 1983 roku). Zespół spędził połowę 1970 roku na pisaniu i próbach nowego materiału na farmie w Romansleigh, Devon, a nowe piosenki zostały nagrane jesienią w Advision Studios. W nowym materiale muzycznym pojawiły się inne style niż te prezentowane na dwu pierwszych płytach- jazz, funk i muzyka akustyczna. Wszyscy członkowie zespołu mieli udział podczas komponowania, przy czym utwory zostały wydłużone. Howe wniósł do stylistyki zespołu wiele stylów gitarowych, w tym muzykę gitarową Portugalii. Album okazał się sukcesem ogłoszonym przez krytyków i dużym komercyjnym przełomem dla Yes, któremu groziło zerwanie kontraktu przez wydawcę- Atlantic Records, z powodu komercyjnych niepowodzeń ich pierwszych dwóch albumów. Przednia okładka została zrealizowana przez Phila Franksa dzień po wypadku na koncercie w Basingstoke. Franks zrobił już kilka zdjęć z występu w Lyceum, ale czuł, że potrzebuje czegoś więcej na okładkę. Zespół pojawił się późno i tylko 30 minut było dostępnych na sesję. Nie mogąc zrobić zadowalającego zdjęcia w studiu, Franks zabrał zespół do swojego mieszkania, wyjął z kosza polistyrenową głowę manekina, włożył 1000-watową żarówkę do kuchennej oprawy i zaimprowizował ujęcie. Kiedy Yes wykonał na żywo wersję utworu „Yours is No Disgrace” dla niemieckiego serialu telewizyjnego Beat-Clubw kwietniu 1971 roku materiał filmowy zespołu został połączony z materiałem przedstawiającym głowę innego manekina obracającą się nad krzesłem, naśladując koncepcję okładki. Wnętrze rozkładanej okładki albumu przedstawia Kaye grającego na organach Hammonda, podczas gdy przednia okładka przedstawiała jego nogę w gipsie po wypadku. Anderson jest wymieniony jako „John Anderson” na albumie, ale usunął „h” ze swojego imienia przy następnym albumie- „Fragile”.
Album spotkał się z pozytywnym przyjęciem krytyków: John Koegel, piszący dla Rolling Stone, chwalił instrumentalną jedność Squire’a, Howe’a i Kaye’a, ale brakowało mu coverów obecnych na wcześniejszych albumach zespołu. Album jest jednym z trzech wydanych przez Yes umieszczonych w książce „1,000 Recordings to Hear Before You Die”. Anderson był zaniepokojony początkową reakcją na album, ale po około miesiącu zauważył, że fani zaczęli śpiewać na koncertach i doszedł do wniosku, że ten styl muzyczny można rozwijać i nadal jest popularny. Kaye doszedł do wniosku, że ogólnie był to „całkiem prosty album, biorąc pod uwagę, gdzie Yes zaszedł później”. Wokalista i basista Rush Geddy Lee umieścił „The Yes Album” wśród swoich ulubionych albumów. Klawiszowiec Genesis, Tony Banks, powiedział, że to jego ulubiony album Yes i że wolał zespół, kiedy Kaye był członkiem zespołu. „To dodanie pirotechniki gitarowej Steve’a Howe’a pozwoliło Yes w końcu odnaleźć swoją prawdziwą tożsamość. Album Yes to ogromny krok naprzód” – napisał JD Considine w The New Rolling Stone Album Guide. Według Bruce’a Edera z AllMusic: „…The Yes Album stanowił de facto drugi debiut, wprowadzając brzmienie, które poprowadzi ich przez następną dekadę lub dłużej. Zniknęły wszelkie covery materiałów zewnętrznych, grupa pracuje teraz od podstaw nad własną muzyką. Wiele z nowego materiału było w rzeczywistości prostszych – przynajmniej w strukturze liniowej – niż niektóre z tego, co pojawiło się na ich poprzednich albumach, ale wewnętrzna dynamika ich gry również radykalnie się zmieniła, a większość pustej przestrzeni, która była obecna w ich wcześniejszych nagraniach, został tutaj również wypełniona – nagle, pomiędzy dziwną mieszanką progresywnej gitary country i folku nowego członka Steve’a Howe’a oraz wyzwoloną pracą basu Chrisa Squire’a i perkusją Billa Bruforda, odpowiednio, muzyka grupy stała się niezwykle dopracowana. Wokalista Jon Anderson, wspierany przez Squire’a i Howe’a, wypełnił wszystko prawie po brzegi […] Album Yes zrobił to, co musiał zrobić, sprzedając więcej niż dwa pierwsze longplaye grupy i zapewnił grupie ugruntowaną pozycję w Ameryce, gdzie po raz pierwszy zaczęli regularnie pojawiać się w radiu FM. Niestety, jedynym aspektem The Yes Album, który nie przetrwał dużo dłużej, był Tony Kaye na klawiszach: jego organy Hammonda mają swoje własne brzmienie w nowym energetycznym brzmieniu grupy, a w razie potrzeby są wzmacniane przez fortepian i inne instrumenty, ale oparł się pomysłowi dodania syntezatora Mooga, tego gorącego instrumentu chwili, do swojego repertuaru. Zespół szukał odważniejszego brzmienia, niż mógł wygenerować Hammond i po kilku wstępnych próbach materiału, który znalazł się na ich następnym albumie, został usunięty ze składu i zastąpiony przez Ricka Wakemana”. Jon Anderson zauważył: „Myślę, że wymyśliliśmy ten tytuł, ponieważ wydawało się, że to pierwszy prawdziwy album Yes”.
Album osiągnął 4 pozycję najlepiej sprzedawanych płyt w Wielkiej Brytanii i numer 40 w Stanach Zjednoczonych, a później uzyskał platynę od Recording Industry Association of America za przekroczenie miliona kopii. Album był kilkakrotnie wznawiany na CD, a w 2014 roku został wydany na Blu-ray z remiksem Stevena Wilsona

Od 1971 roku, kiedy ukazała się pierwsza wersja „The Yes Album”, do dnia dzisiejszego (19.11.2022) ukazało się prawie 280 różnych edycji tej płyty- oficjalne i te o wątpliwym pochodzeniu, jak w przypadku egzemplarzy z 2003 roku o nr katalogowym MLP 15 403.


Etykieta wydrukowana na płycie CD mówi, że to wyprodukowany przez europejski oddział Atlantic Records krążek, w okładce o formie mini LP. Jednak jest to prawdopodobnie nieoficjalna edycja, bo CD w takiej okładce został wydany jedynie w Japonii. W Europie ten tytuł nigdy się nie ukazał jako zminiaturyzowana kopia longplaya (ten sam nr katalogowy posiadał LP wydany w Niemczech w 1971 roku). Portal discogs,com stwierdza, że to wydanie wyprodukowane zostało w 2003 roku przez manufakturę rosyjską. Brzmienie tej edycji jest o dziwo naprawdę satysfakcjonujące, nawet dla audiofila. Można by zarzucić tej wersji ustawienie wokalu jako wiodącego agresywnego instrumentu pośród innych użytych w miksie. Scena muzyczna jest dobrze poukładana, wystarczająco szeroka i głęboka. Trudno też zarzucić  producentowi jakieś błędy barwowe lub dynamiczne. Ta w gruncie rzeczy dobra produkcja stała się całkiem poważną konkurentką dla najnowszej edycji wykorzystującej technologię UHQCD z zapisanym remiksem autorstwa Stevena Wilsona.

  • Płyta „The Yes Album” [Steven Wilson Remix, UHQCD w okładce Cardboard Sleeve (mini LP)] została wydana 06 lutego 2019 przez Atlantic / Rhino Records, o nr kat. WPCR-18156


W remiksach Wilsona (pochodzących z 2014 roku), w przypadku płyt grupy Yes, ogólna jakość dźwięku uległa zauważalnej poprawie, ale jest coś w nich bardzo charakterystycznego- przede wszystkim wszystko, co słyszało się wcześniej, jest nadal na pierwszym planie, ale szczególna separacja instrumentów daje o sobie znać dużo mocniej niż w innych edycjach. Wraz z pojawieniem się Steve’a Howe’a jako gitarzysty, powstawały lepsze pomysły na próby tego co pragnęli osiągnąć w studiu z inżynierem i koproducentem Eddiem Offordem, oraz powstawały warunki na skupienie się na materiale, który można grać na żywo z takim samym rezultatem jak w studio nagrań, Od początkowych nut „Yours is No Disgrace” po końcowe wyciszenie „Perpetual Change”, Yes brzmi jak zespół pełen muzycznej pewności siebie… Wcześniej nie odbierałem tych nagrań w ten sposób, raczej skupiałem się na skomplikowanej tkance muzycznej niż na tym w jaki sposób muzycy sobie radzą z problemami natury technicznej. A więc ten wilsonowy miks kieruje słuchacza w dobrą stronę- delektowania się muzyką. Tony Kaye zapewne jest bardzo zadowolony (podobnie jak słuchacze), jak bardzo obecny jest jego Hammond w miksie. Harmonie wokalne są wyważone i dobrze umieszczone w polu stereo, co w poprzednich wydaniach różnie odbierałem. Dla wielu digitalizacja oryginalnych taśm-matek wykonana przez Wilsona do jego remiksów, była niczym innym jak objawieniem i nie inaczej jest w przypadku „The Yes Album”, który brzmi czyściej, mocniej i przejrzyściej. niż kiedykolwiek wcześniej, z warstwami instrumentalnymi wcześniej ukrytymi w miksach, które nagle ujawniły się z nieskazitelną wyrazistością, niezależnie od tego, czy była to opóźniona linia gitarowa Howe’a w „Yours is No Disgrace”, czy tremolo Squire’a, którego ciężki puls na „Starship Trooper”, zaczęli chwalić basiści w magazynach gitarowych i basowych na całym świecie.
Przejrzystość tego nowego miksu (powtórzę zachwyt) zapiera dech w piersiach. Separacja instrumentów jest bardzo wyraźna i świetnie zdefiniowana. Można naprawdę precyzyjnie wskazać mocny bas Squire’a w każdym momencie płyty i jest tu o wiele więcej ujawnionych partii gitarowych Howe’a, których nigdy wcześniej się nie słyszało. Ten miks „The Yes Album” nie ma dziś konkurenta!

Niewielu gitarzystów wyłoniło się znikąd w składzie grupy rockowej tak w pełni uformowanych jak Howe, który od razu dominuje na „The Yes Album”, ponieważ- chociaż Kaye jest wystarczająco kompetentnym klawiszowcem – po prostu nie jest wystarczająco dobry by w konsekwencji nie zostać zdegradowany do roli drugoplanowej. „Time and a Word” pokazał, że nadszedł czas na nowego gitarzystę, a „The Yes Album”. że nadszedł czas, aby znaleźć klawiszowca zdolnego dorównać wirtuozowskim skłonnościom Howe’a. Tego klawiszowca znaleziono…

  • W sesjach nagraniowych do płyty „Fragile”, które odbyły się pomiędzy 11 sierpnia i 5 września 1971 roku w Advision Studios (Londyn) wziął udział nowy członek grupy Yes- klawiszowiec Rick Wakeman. Zastąpił Tony’ego Kaye’a. Płyta została wydana po raz pierwszy (w postaci LP) 26 listopada 1971 przez Atlantic Records, a w wersji cyfrowej w 1986 roku w Europie.

„Fragile” [3], czwarty album studyjny grupy Yes, powstał po zakończeniu  trasy koncertowej promującej przełomowy album, „The Yes Album”. Zespół rozpoczął próby w Londynie w sierpniu 1971 roku, ale niechęć Kaye’a do gry na elektronicznych klawiszach doprowadziła do jego porzucenia grupy. Dołączenie do zespołu Wakemana, którego doświadczenie z pianinem elektrycznym, organami, mellotronem i syntezatorem Minimoog poszerzyło brzmienie zespołu, było zbawienne. Ze względu na ograniczenia budżetowe i czasowe cztery utwory na albumie to kompozycje grupowe; pozostałe pięć to utwory solowe napisane przez każdego członka zespołu. Utwór otwierający- „Rondabout”, stał się popularną i kultową piosenką. Nagrywanie albumu w Advision Studios odbywało się przy użyciu 16-ścieżkowego magnetofonu . Eddy Offord, który służył jako inżynier dźwięku w „Time and a Word” (1970), przejął swoją rolę, dzieląc z zespołem obowiązki produkcyjne.
„Fragile” to początek długiej współpracy zespołu z angielskim artystą Rogerem Deanem, który zaprojektował wiele okładek ich przyszłych albumów, ich logo i scenografię na potrzeby koncertowe. W 1971 roku Dean przedstawił portfolio Philowi Carsonowi, ówczesnemu europejskiemu dyrektorowi generalnemu Atlantic Records, który powiedział, że skontaktuje się z Deanem w sprawie pracy, gdy jeden z jego zespołów będzie potrzebował wykonawcy okładki, co stało się dość szybko. Zanim zaczął pracę nad okładką albumu, Dean wymyślił opowieść o dziecku, które śniło, że żyje na planecie, która zaczęła się rozpadać, więc zbudowali „kosmiczną arkę”, aby znaleźć inną planetę do życia. Dean był świadomy, że tytuł albumu opisywał „psychikę” grupy w tamtym czasie, co wpłynęło na jego „bardzo dosłowny” projekt kruchego świata Bonsai, który miał się rozpaść. Zespół życzył sobie zdjęcia pękniętej porcelany, ale Dean w ramach kompromisu rozbił planetę na dwie części. Dean stworzył trzy wersje okładki z planetą w kolorze zielonym, czerwonym i niebieskim, próbując „uzyskać właściwy wygląd”. Bruford pomyślał, że Dean „wspaniale przedstawił tę ideę aż do proroczego obrazu kruchej planety Ziemi, z implikacjami delikatnego i łamliwego ekosystemu”. Dean kontynuował narrację w swoich grafikach do pierwszego albumu koncertowego Yes, „Yessongs” (1973), ale jego styl ewoluował do tego czasu i planeta nie wyglądała już jak oryginał z „Fragile”. Broszura towarzysząca LP zawiera dwa dodatkowe obrazy Deana; przednia okładka przedstawia pięć stworzeń skulonych pod systemem korzeniowym, a tylna przedstawia osobę wspinającą się po formacji skalnej. W środku znajduje się kilka zdjęć zespołu ze stroną poświęconą każdemu członkowi, z mniejszymi ilustracjami i zdjęciami ich żon i dzieci. Strona Andersona zawiera krótki wiersz, a Wakemana zawiera listę podziękowań, w tym dla Mozarta.

Album „Fragile” spotkał się w większości z pozytywnym przyjęciem po wydaniu: Magazyn Billboard wybrał album w swoim artykule „Billboard Pick”, opisując go jako „żywy, kojący, burzliwy, spokojny i genialny instrumentalnie”, a wokal Andersona „cudownie przymilny”. W swojej recenzji dla Rolling Stone Richard Cromelin zwrócił uwagę na „wspaniałe melodie, inteligentne, starannie dopracowane, ciągle zaskakujące aranżacje, zwięzłe i energiczne wykonania” oraz „tajemnicze, ale sugestywne teksty”, ale zwrócił uwagę, że „mają tendencję do ulegania syndromowi popisywania się”. Ich muzykę (zwłaszcza „We Have Heaven”) Kurt White zrecenzował w The Daily Reporter, nazywając Wakemana „bardzo utalentowanym organistą”. Nazwał „Roundabout”- „ośmiominutowym arcydziełem zawierającym niezwykły rytm i muzykę”. Zauważa, że pomimo swoich „ograniczeń i wad”, „Fragile” pozostaje „interesujący i przyjemny”. Melody Maker recenzował: „Wydaje się, że ‘Fragile’ nigdzie nie zmierza ani nie ma żadnego motywu poza pokazaniem umiejętności technicznych Yes… […] To wszystko trochę za bardzo przypomina ćwiczenia, sprytne i pięknie zagrane”. Recenzja pochwaliła „Roundabout” za gitarową pracę Howe’a i porównała jego styl do „Yours is No Disgrace” z „The Yes Album”. W Detroit Free Press recenzent Jon Weisman uznał, że dodanie Wakemana do zespołu było „jednym słowem niezwykłe”, co było kluczem do osiągnięcia przez nich „eterycznego, czystego dźwięku”, do którego dążyli. Głównie krytykował zespół za tendencję do bycia zbyt ezoterycznymi w swoim stylu i „nie z tego świata”. Ed Keheller dla magazynu Circus podsumował swoją recenzję albumu słowami: „Fragile to bez wątpienia ich najbardziej spójne i ambitne przedsięwzięcie”. W tym samym numerze Squire odpowiedział na krytykę dotyczącą solowych utworów z albumu „w sposób, w jaki trzeba docenić okoliczności. Musieliśmy szybko wydać kolejny album z czysto finansowego punktu widzenia. wiele gęb do wykarmienia. Rick … musiał kupić ogromną ilość nowego sprzętu, kiedy dołączył, a to wszystko kosztuje znacznie więcej pieniędzy, niż ludzie sobie wyobrażają”. W swojej recenzji dla AllMusic Bruce Eder przyznał albumowi pięć gwiazdek na pięć, uzasadniając: „Fragile był przełomowym albumem Yes, który w ciągu kilku tygodni przekształcił ich z kultowego aktu w międzynarodowy fenomen; nieprzypadkowo był to również punkt, w którym wszystkie elementy muzyki (i nie tylko), które definiowałyby ich sukces przez ponad dekadę ułożył się w pełni uformowany. Elementy science-fiction i fantasy, które napędzały bardziej udane piosenki na … The Yes Album, zostały tutaj odciśnięte znacznie mocniej i to nie tylko w muzyce, ale także w opakowaniu albumu: zaprojektowana przez Rogera Deana okładka sama w sobie była fascynującym dziełem, które wydawało się odnosić do muzyki i przyciągało uwagę nabywcy w sposób, w jaki niewiele płyt od czasów rozkwitu ery psychedelicznej może się równać.”
„Fragile” odniosło komercyjny sukces, osiągając 4. miejsce na liście Billboard Top LPs w USA i 7. miejsce na brytyjskiej liście albumów. „Roundabout” wydany jako singiel w Stanach Zjednoczonych w styczniu 1972 roku osiągnął 13. miejsc . Od tego czasu „Fragile” uzyskało podwójną platynę od Recording Industry Association of America (RIAA) za sprzedaż ponad dwóch milionów kopii w USA. Od czasu wydania był kilkakrotnie remasterowany, przy czym niektóre remastery zawierały niepublikowane wcześniej utwory. W 2003 roku Rhino i Elektra wydali nową, zremasterowaną płytę CD pod dyrekcją Dana Herscha, z utworami „America” i wczesną surową mieszanką „Roundabout”. W 2006 roku ukazały się dwa nowe „audiofilskie” remastery. Mobile Fidelity Sound Lab wydało wersję „24 KT Gold” na CD pod kierownictwem Shawna Brittona oraz 200-gramowy LP od Analogue Productions autorstwa Kevina Graya i Steve’a Hoffmana. Wytwórnia Warner Japan wydała „Fragile” w 2011 roku w hybrydowej edycji stereo i wielokanałowej dla formatu Super Audio CD w ramach swojej serii Warner Premium Sound. Reedycja z 2003 roku znalazła się w zestawie albumów The Studio Albums, 1969–1987, wydanym w 2013 roku. „Fragile” został wydany w nowym miksie stereo i dźwięku przestrzennego 5.1 na płytach CD, DVD-Audio i Blu-ray przez Stevena Wilsona 30 października 2015 roku.
Dla potrzeby porównania najnowszej edycji płyty „Fragile”, wykorzystującą technologię UHQCD z roku 2019, dokładnie przesłuchałem album z 2003 roku, co prawda z nieoficjalnej dystrybucji, ale najpewniej kopię remasterowanego materiału z tego czasu przez wytwórnię Rhino.

  • Replika w postaci mini LP (Papersleeve) płyty „Fragile”, z kodem etykiety na okładce- Atlantic ATL 50 009 i kodem etykiety na krążku CD- Rhino R2 73789, została wydana najprawdopodobniej przez rosyjską manufakturę. Numerem katalogowym- ATL 50 009, był w tym samym czasie oznakowany album w postaci digipack’a wydany przez amerykańskie wytwórnie Rhino Records i Elektra –– pod wspólnym nr R2 73789.



Yes to zespół, który reprezentuje rodzaj rzadkiej perfekcji, która odróżnia ich od innych grup prog-rocka, ale smakowanie ich kunsztu wymaga doskonałej, albo przynajmniej bardzo rzetelnej produkcji nagrań na etapie rejestracji w czasie sesji jak i późniejszej- w fazie edycji. Klasyczny już utwór „Roundabout”, pozostaje arcydziełem gatunku i należy jej słuchać w najlepszych możliwych warunkach- porządnym sprzęcie audio, ale też najlepszego z możliwych nośnika, aby docenić wszystkie jego niuanse. Ta uwaga dotyczy również pozostałych utworów płyty- na przykład „Heart of the Sunrise”, który jest również zaliczany do arcydzieł gatunku, albo „South Side of the Sky” też niepomijalny… Dobrze wyprodukowana płyta jest wymagana by się dowiedzieć, co sprawia, że „Fragile” jest następnym krokiem w głębiny artyzmu prog-rocka. Już ta wersja prezentowana na fotografiach wyżej potrafi to zrobić, ale… Może lepiej tę pracę wykona wersja UHQCD z 2019 roku?

  • Reedycja Cardboard Sleeve albumu „Fragile” w formacie UHQCD i z remiksem wykonanym przez Stevena Wilsona w 2013 roku, w opakowaniu przypominajacym okładkę oryginalnego wydania winylowego z 1971 roku, został wydany 6 lutego 2019 roku przez firmę Sony aby uczcić 50. rocznicę debiutu płytowego w 1969 roku.


„Fragile” to czwarty z serii opracowanej przez Stevena Wilsona, która zawiera zarówno nowy dźwięk przestrzenny 5.1, jak i miksy stereo od oryginalnych studyjnych taśm-matek. Steven Wilson pokazał, że istnieje wiele możliwości ulepszeń w stosunku do oryginalnego miksu stereo  (a także wielokanałowego DVD z 2002 roku). Słuchacze mogą liczyć na najwyższy poziom przejrzystości, którego brakowało we wszystkich poprzednich wersjach, z muzykalnością, która płynnie łączy ze sobą linie melodyczne użytych instrumentów. Ogólna równowaga tonalna nadaje ważność górnej średnicy, dając gitarom wiodącą rolę oraz blask bębnom. Wszystkie remiksy Wilsona zachowują swój charakter i emocje, do których słuchacze się już przyzwyczaili, ale jak to zwykle bywa istnieją pewne subtelności, które mogą, ale nie muszą przeszkadzać purystom, takie jak werbel, który rozbrzmiewa mocno w całym „Roundabout” oraz nadmierna jasność gitar i hi-hatu w piosence „Long Distance Runaround”. Stereofoniczny miks Wilsona z 2015 roku jest nadzwyczajny, dając zupełnie nowe życie jednemu z najbardziej znanych albumów progresywnego rocka- instrumenty są nasycone alikwotami co przekłada się na muzykalność miksu, dynamika nagrań wzrosła w stosunku do poprzednich wersji, podobnie rozszerzona i pogłębiona została scena muzyczna.



„Fragile” i następny album- „Close To The Edge”, remiksowane przez Wilsona, to materiał muzyczny, w którym mocno zauważa się dźwięki. których wcześniej się nie słyszało, ot choćby charakterystyczny werbel piccolo Billa Bruforda jest z każdym miksem wyraźniejszy, wręcz wysunięty w miksie „Fragile”, zwłaszcza w „South Side Of The Sky”, obok fortepianu Ricka Wakemana i basu Chrisa Squire’a, albo w przypadku „Heart Of The Sunrise, który” prezentuje prawdziwe bogactwo dolnego rejestru Andersona i dodaje potężnego blasku basowi Squire’a. Suita „Close To The Edge” jest nieskazitelna. Akustyczny utwór „And You And I” brzmi w tak pełny sposób i bogato, a każdy niuans slajdów Howe’a naprawdę zachwyca…

 

  • Album „Close To The Edge” grupy Yes, nagrany pomiędzy lutym i czerwcem 1972 roku w Studio Advision (Londyn), zostało wydane jako winylowy longplay 13 września 1972 przez  Atlantic Records.(nr kat.- K50012). Pierwsze cyfrowe wydanie miało miejsce 21 grudnia 1986 roku w Japonii.

„Close to the Edge” [4], piąty studyjny album zespołu Yes, wydany po dobrej sprzedaży hitu „Fragile”. Najważniejszą kompozycją albumu jest 18-minutowy utwór tytułowy, którego motywy i teksty inspirowane są powieścią Hermana Hesse „Siddhartha’. Druga strona zawiera dwa krótsze utwory, inspirowany folkiem „And You and I” i stosunkowo prosty rockowy „Siberian Khatru”. Perkusista- Bruford, uznał album za szczególnie pracochłonny, co doprowadziło do jego decyzji o opuszczeniu zespołu po jego nagraniu i dołączeniu do King Crimson. Eddy Offord, który pracował z Yes od czasu „Time and a Word” (1970) i miksował ich brzmienie na żywo podczas trasy „Fragile”, objął rolę inżyniera dźwięku i producenta, dzieląc swoje obowiązki produkcyjne z muzykami Yes. Pracując nad brzmieniem zespołu na żywo, Offord zapragnął odtworzyć w studiu to uczucie, jakie zespół miał w wieczory, kiedy występowali na koncercie. Aby tego spróbować, zlecił ich ekipie drogowej zbudowanie dużej sceny w studiu, na której zespół będzie mógł występować; zauważył, że bębny Bruforda rezonowały z drewnianą platformą i sprawiały, że zespół brzmiał „bardziej żywo”. W studiu znajdowała się również konstrukcja przypominająca budkę zbudowaną z drewnianych desek, w której Howe występował, aby jeszcze bardziej wzmocnić swoje brzmienie. Kiedy zespół zdecydował się użyć konkretnego ujęcia w utworze okazało się, że personel sprzątający studia wyrzucił taśmę do śmieci. Przeszukanie śmietnikaów poza studiem, odnaleziono brakujący element. Został on dodany do matrycy. Mniej więcej w połowie nagrywania, Anderson zdecydował się wrócić do domu ze studia po jednej wyczerpującej sesji zakończonej o świcie. Rozpłakał się po przybyciu, ponieważ uznał, że może teraz „oficjalnie nazywać się muzykiem” i zapisał to w rubryce w jego paszporcie, który do tej pory nie był wypełniany. Podczas miesiąca w studio Advision biograf zespołu z ramienia Melody Maker, Chris Welch, złożył wizytę, aby przyjrzeć się pracy grupy. Welch opisał stresującą atmosferę, połączoną z „wybuchami anarchii” Bruforda, Howe’a i Wakemana oraz niezgodą ze strony każdego z członków po zakończeniu każdego miksu. Welch wyczuwał, że zespół nie jest spójną jednostką, a Anderson i Howe byli jedynymi, którzy wiedzieli, w jakim kierunku ma iść album, pozostawiając resztę dokładającą kawałki „do ogromnej układanki dźwiękowej”, do czego Squire i Offord byli dwoma, którzy pomogli urzeczywistnić ich pomysł. Wakeman i Bruford pozostali dla Welcha „niewinnymi obserwatorami” w sprawie. W jednym przypadku Welch przybył do studia, aby usłyszeć podgląd ukończonego fragmentu, którego produkcja zajęła kilka dni całodobowej pracy. Usłyszał głuche łomotanie i stwierdził, że Offford zasnął na stole mikserskim z wyczerpania, „pozostawiając muzykę z wirującego magnetofonu ryczącego na nieznośnym poziomie”. Howe później nie zgodził się z opisem Welcha i powiedział, że jego raport mógł być oparty na komentarzach Bruforda w tamtym czasie. Howe powiedział, że głównym źródłem napięcia był konflikt między Squire’m a Brufordem, szczególnie gdy Squire sugerował, aby Bruford zmienił bębnienie, aby dostosować partie basowe, które Squire chciał grać. Bruford uznał, że „Close to the Edge: jest szczególnie trudne do pisania i nagrywania z resztą zespołu, nazywając ten proces torturą i jak „wspinanie się na Mount Everest ”. Był sfrustrowany radosną, diatoniczną muzyką zespołu i wolał bardziej jazzowe i improwizowane kompozycje. Stało się to problemem dla sposobu komponowania i nagrywania przez grupę, ponieważ każda sekcja utworu była odtwarzana i omawiana- sekcja po sekcji. Bruford powiedział: „Każdy instrument był gotowy na demokratyczne wybory i każdy musiał prowadzić kampanię wyborczą w każdej sprawie. To było straszne, to była niewiarygodnie nieprzyjemna i niewiarygodnie ciężka praca”. Squire stał się dla Bruforda rosnącym źródłem niezadowolenia, powołując się na jego częste spóźnianie się na próby i sposób pracy. W jednym przypadku Bruford zasnął na sofie w reżyserce studia, podczas gdy Squire „myślał nad kilkoma pokrętłami na konsoli [mikser]”, aby określić, ile wyrównania należy zastosować do jego ścieżek basowych, tylko po to, by obudzić się kilka godzin później i znaleźć „wszystko w tym samym miejscu, wciąż biorąc pod uwagę względną pozycję dwóch pokręteł”. Bruford był nieustannie zachęcany przez Andersona do pisania, za co był wdzięczny lata później, ale zanim nagranie zostało ukończone, poczuł, że zrobił wszystko, co w jego mocy w „Close to the Edge”- nie mógł zaoferować lepszych rozwiązań. „Więc wiedziałem, że potrzebuję zaczerpnąć świeżego powietrza” i opuściłem grupę.
„Close to the Edge” otrzymał przeważnie pochlebne recenzje wśród krytyków w momencie pierwszego wydania.
New Musical Express słowami Iana MacDonalda stwierdził, w ostrożnej recenzji że grupa „nie jest blisko krawędzi, oni przeszli przez nią”, chociaż „zgrali swoje cholerne bebechy” na album, który nazwał „próbą obezwładnienia nas, która spowodowała jedynie niezapomnianą bezsensowność„. MacDonald podsumował: „Pod każdym względem oprócz zwykłej estetyczności, jest to jedna z najbardziej niezwykłych płyt, jakie pop do tej pory wyprodukował”.
Amerykański magazyn muzyczny Cashbox okrzyknął album „arcydziełem nagraniowym”.wybrał album w swojej cotygodniowej funkcji „Billboard Pick”, zauważając, że Yes „posunęło się do punktu, w którym są o lata świetlne poza ich emulatorami, udowadniając, że nie jest tylko błyskiem na patelni. o przeznaczeniu, które dopiero ma się ukształtować, czasach, które bledną jak krople rosy w nieostrościach na wpół zapomnianych pragnień. Wszyscy zaangażowani zasługują na pochwałę i podziękowania, ponieważ nie jest to zwykłe doświadczenie dźwiękowe, wykraczające poza medium, w którym działają wszystkie zmysły.”
W swojej retrospektywnej recenzji dla AllMusic, Dave Thompson, przyznał albumowi pięć gwiazdek na pięć, okrzykując go „nieskazitelnym arcydziełem”.

W 2003 roku album został ponownie wydany na płycie w rozszerzonej i zremasterowanej edycji przez Rhino i Elektra Records. W zestawie znalazły się dwa wcześniej niepublikowane utwory: alternatywna wersja „And You and I”, wczesna wersja „Siberian Khatru” oraz singiel Yes z 1972 roku „America” ze stroną b, edycją „Total Mass Retain”.

  • Album w formie mini LP- „Close To The Edge”, wydany w 2003 roku przez … No właśnie- kod etykiety na okładce to Atlantic SD 19133, a kod etykiety na krążku CD widnieje inny: Rhino 8122-73790-2. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że to rosyjska edycja nieoficjalna, tym bardziej że nr katalogowy 8122-73790-2 widnieje na europejskim digipacku z tego samego roku, remasterowanym w DigiPrep [5], a poza tym w Europie nie wydano żadnej oficjalnej wersji w formie mini LP.



Płyta Rhino z 2003 roku jest umieszczona w ładnej, solidnie wykonanej miniaturowej wersji okładki albumu LP wykonanej na grubym kartonie. O dziwo oferuje ona wysokie wartości edytorskie, odtwarzającą nawet oryginalną koszulkę wewnętrzną z (wprawdzie małymi, ale czytelnymi) tekstami. We wsuwanej kieszeni okładki, oprócz krążka CD, umieszczono broszurę informacyjną na temat tworzenia albumu, z tekstami piosenek i fotografiami.

Jeżeli przyjrzymy się kolejnym utworom na krążku Rhino 8122-73790-2 to:

  1. „Close to the Edge”: w wersji Rhino brzmi pełniej w dolnych partiach, szczególnie w sekcji organów kościelnych w stosunku do wcześniejszych wydań, choć CD z remasteringiem Joe Gastwirta brzmi całkiem nieźle, ale nieco jaśniejsze są pewne cyfrowe krawędzie na wokalu, jednak nie jest to efekt jakiś bardzo degradujący dla brzmienia ogólnego.
  2. „And You And I” brzmi lepiej niż tytułowy utwór we wszystkich wersjach. Wcześniejsze płyty CD brzmią płyciej w rockowych partiach, ale akustyczne dźwięki radzą sobie całkiem nieźle w każdej z wersji.
  3. „Siberian Khatru” brzmi mroczniej w wersji Rihno.

Podane różnice są wyraźnie słyszalne, ale nie na tyle duże żeby wymuszały konieczność zamiany jednej edycji na drugą. Wydania Rhino są mimo wszystko lepsze nawet od wydań standardowych. Nagranie „Close to the Edge” było szczególnie kiepskie, z dużymi zniekształceniami w sekcji organowej tytułowego utworu. Rosyjska manufaktura prawdopodobnie skopiowała wersję wytwórni Rhino, która wykonała sporo dobrej roboty, odświeżając nagranie, a opakowanie (miniaturowa reprodukcja oryginalnej okładki winylowej typu gatefold) jest właściwie też bez zarzutu. Oczywiście nie namawiam fanów zespołu Yes do kupna podróbki, ale skoro już się komuś zdarzyło wydać pieniądze bez świadomości, że „wspiera” wschodni nieuczciwy rynek muzyczny to przynajmniej niech pocieszeniem będzie fakt, że to całkiem udana produkcja.

W 2013 roku ukazały się dwie nowe edycje albumu. Steve Hoffman z Audio Fidelity Records przeprowadził remastering zarówno w formacie CD, jak i Super Audio CD . Dla wytwórni Panegyric, Steven Wilson wykorzystał oryginalne nagrania wielościeżkowe do stworzenia „miksu stereo 2013”, miksu dźwięku przestrzennego 5.1 i „oryginalnego miksu stereo” z płaskiego transferu płyty LP.

  • Album „Close To The Edge”, w formacie UHQCD, został wydany 6 lutego 2019 roku w ramach serii The Steven Wilson Remixes przez Atlantic / Rhino Records (nr katalogowy WPCR-18158)


Album Ultra-High Quality CD  z remiksem autorstwa Stevena Wilsona dokonanym w 2013 roku, wydany został w kartonowym opakowaniu, w stylu Mini LP, ale z inną szatą graficzną niż oryginał, bądź inne edycje tego tytułu, Okładkę zaprojektował nie kto inny niż Roger Dean, którego grafika i kaligrafia znaku towarowego są synonimem tożsamości zespołu Remiks albumu „Close To The Edge” Stevena Wilsona dla Panegyric Records wnosi do nagrań nową, odświeżającą perspektywę. spojrzenia na rocka progresywnego lat 70.. Obraz instrumentacji jest bardziej żywy i zbalansowany niż wcześniej w innych wydaniach. Szczególnie gitara basowa Chrisa Squire’a skorzystała na nowym remiksie, bo znalazła zasłużone znaczące miejsce w przestrzeni między głośnikami. „Close to the Edge” jest albumem najbardziej imponującym ze względu na jego skoncentrowaniu na zespołowym wykonaniu, a ten remiks tylko potwierdził te mocne strony i wykorzystał je. Jakość dźwięku remasteru „Close to the Edge” jest znakomita- ma niesamowitą klarowność i wydaje się, że ma więcej szczegółów, niż pamiętam z LP. Wciąż „Close to the Edge” ma w sobie jakąś magię, a jego melodie i riffy pozostają w głowie przez długi czas. Aby w pełni cieszyć się zremasterowanym wydaniem i Rhino z 2003 i z 2019 roku audiofil będzie potrzebował nowoczesnego, dobrze skonfigurowanego sprzętu, co pozwoli usłyszeć szczegóły, o których nigdy się nie myślało, że są, zwłaszcza w gitarach. Uzyskana przezroczystość kompensuje, a nawet może przewyższać ewentualne straty w harmonii i równowadze oryginalnego winylowego LP. Remiks, dla wyjaśnienia, to nie tyle ulepszenie, co świeża interpretacja, więc są pewne elementy wizji Wilsona szczególnie potraktowane- np. poprawienie słabo wykonywanych chórków Howe’a w „I Get Up, I Get Down”. Remiks powinien stać się nową „ostateczną” edycją albumu, ale nie łudźmy się- każdy podejmujący się remiksowania zrobi to inaczej… Słuchacze będą jurorami, krytykami i… Ewentualnie wielbicielami.
Podsumowując: płyta CD Atlantic z 1986 bądź 1987 roku są w najlepszym razie znośne, chociaż aktualizacja z 1998 roku zremasterowana cyfrowo przez Joe Gastwirta z Ocean View Digital podnosi poprzeczkę dźwiękową dość znacząco. Każda następna remasterowana edycja tę poprzeczkę podniosła jeszcze wyżej…Audiofilowi pozostaje celować w ostatnią edycję, bo tak jest najbezpieczniej dla uszu i gustu muzycznego.

„Steve Wilson jest utalentowanym muzykiem, producentem, pisarzem, guru remiksów (zlecono mu remiksowanie albumów Jethro Tull, XTC, Gentle Giant i Chicago) i wielkim fanem wszystkiego, czego dotknie. A jako artysta solowy i z Porcupine Tree, wydobywa głębokie progresywne credo. Dostajemy głównie to, że Wilson znajduje ukryte samorodki dźwiękowe, które nie wyszły w pełni przy pierwszej rundzie miksu. Technicznie zmienia oryginał, co może być problematyczne dla purystów. Jednak dla fanatyka Yes The Steven Wilson Remixes jest często chwalebny.” (Ralph Greco Jr, vintagerock.com)
Muzyka zawarta w opisanej kolekcji trzech płyt: „The Yes Album”, „Fregile” i „Close to the Edge”, a zwłaszcza w wersjach remiksowanych przez Stevena Wilsona, potwierdza pozycję zespołu jako najbardziej trwałego, ambitnego i wirtuozowskiego progresywnego zespołu w historii rocka (możliwe, że w tym zdaniu jest ciut przesady…).

 


 

[1] Steven Wilson– multiinstrumentalista, wokalista, kompozytor, producent muzyczny, lider Porcupine Tree, filar: Blackfield, No-Man, Bass Communion czy Storm Corrosion, znany także ze znakomitych, solowych dokonań.

Wilson to „Człowiek orkiestra”, instytucja, zdobywca trzech nagród Progressive Music Awards, czterokrotnie nominowany do nagrody Grammy w kategorii „dźwięk przestrzenny”. Od lat specjalizuje się w miksach 5.1 klasycznych albumów rockowych, m.in.: King Crimson, Caravan, Jethro Tull, Emerson Lake And Palmer, XTC, Yes, Tears For Fears, Gentle Giant, Opeth.

[2] Według:

[3] Według:

[4] W oparciu o:

[5] DigiPrep to studio masteringowe w Hollywood (Kalifornia, USA) współzałożone w 1987 roku przez Dana Herscha i Dave’a Schultza . W 2010 roku została przemianowana na D2 Mastering.

 


Powrót do części 1 >>

Kolejne rozdziały: