Te same tytuły w różnych edycjach płytowych
(rozdział dwudziesty drugi)

Płyty powszechnie uznane za najlepsze z katalogu płytowego The Rolling Stones: „Their Satanic Majesties Request”, „Beggars Banquet” i „Let It Bleed” (obok „Sticky Fingers” i „Exile on Main St.”), wydane w wersji stereofonicznej mają swoje odpowiedniki monofoniczne. Która z wersji brzmi lepiej? Mam obie, ale to nie oznacza, że słucham obu równie często…

Wszystkie monofoniczne nagrania studyjne wydane przez The Rolling Stones w latach 60. (dokładnie między 1963 a 1969) są dostępne w jednym zbiorczym zestawie- „The Rolling Stones: In Mono” (Universal Music z 2016 roku). Dostępny jako zestaw 15 płyt CD i jako pliki: 24bit/96kHz, 24bit/192kHz. Kolekcja zawiera 186 utworów, z których 56 nigdy wcześniej nie było odtwarzanych w mono, odkąd CD jest w sprzedaży.
Teri Landi, nagrodzony Grammy szef Audio Engineer firmy ABKCO, która nadzorowała cały projekt w USA, wspominał o stanie taśm-matek, które posłużyły do ​​stworzenia boxu- „te są ogólnie w doskonałej formie”. I dalej mówił: „Co jest dość niesamowite jak na 50-letni materiał. Przedstawiony rodzaj taśmy ma dobrą reputację, ponieważ dobrze się trzyma…”. Efekty przeniesienia nagrań wymagały testów, z których można było wyciągnąć wiele wniosków. Po pierwsze, ten test potwierdził, jak dobre są oryginalne nagrania, zwłaszcza grane na odpowiednim sprzęcie, a następnie wcale nie było zaskoczeniem, że reedycje z lat 80. brzmiały znacznie gorzej zarówno od oryginalnych wydań, jak i nowego zestawu pudełkowego, a więc należy unikać wszelkich reedycji z wyjątkiem tego nowego, pudełkowego zestawu z 2016 roku i późniejszych edycji. Wydania tego zestawu pudełkowego odzwierciedlają niesamowitą troskę o jakość materiału muzycznego. Przesłuchanie wszystkich nagrań potwierdza wspaniałość tego zestawu jako kolekcji audiofilskiej muzyki. Zarówno Teri Landi’emu, jak i Bobowi Ludwigowi należy pogratulować ich pracowitości, zwłaszcza w zakresie pozyskiwania źródeł pierwszej generacji (lub tak wczesnych, jak to możliwe). Jeśli chce się usłyszeć The Rolling Stones w wersji mono (a powinno się, bo wydają się lepiej brzmiącymi od wersji stereo), to ten zestaw jest pierwszym wyborem lub te, które zostały wydane w 2022 roku.
Warto wyjaśnić- dlaczego The Rolling Stones produkowali monofoniczne ścieżki do późnych lat 60-tych? Zwłaszcza, że ​​stereo zaczęło pod koniec lat 60. dominować? Głównie dlatego, że sprzedaż mono była wystarczająca, aby nadal były opłacalne w Wielkiej Brytanii. Stany Zjednoczone nie wydały monofonicznych wersji „Beggars Banquet” i „Let It Bleed”, ale zostały wydane w Wielkiej Brytanii. Te płyty były tworzone od stereo do mono. Jednak utwór „Sympathy for the Devil”, był prawdziwym mono. Dlaczego? Nie da się teraz tego wyjaśnić. Było też kilka pozycji, co do których Landi musiał podjąć decyzję o warunkach ich włączenia. Na przykład podjęto decyzję, aby nagrywać tylko prace studyjne, więc oznaczało to brak EP-ek i LP nagrywanych na żywo- „Ya-Yas… Myślę, że nie miał źródła monofonicznego” – powiedział Landi.

  • Album „Their Satanic Majesties Request”, nagrany 9 lutego i 23 października 1967 w Olympic Studios (Londyn), wydany 8 grudnia 1967 przez Decca Records / London Records. Płytę wyprodukowali muzycy The Rolling Stones. Dobrze brzmiącą reedycją cyfrową jest japońska limitowana płyta CD (w formie mini LP) wydana przez ABKCO (nr kat.: UICY-93026).


„Satanic Majesties Request” to szósty brytyjski i ósmy amerykański album studyjny The Rolling Stones. Podczas sesji nagraniowych zespół mocno eksperymentował z psychodelicznym brzmieniem, wykorzystując niekonwencjonalne instrumenty, efekty dźwiękowe, aranżacje smyczkowe i afrykańskie rytmy. Jest to pierwszy album Stonesów, który zawiera te same listy utworów zarówno w wersji brytyjskiej, jak i amerykańskiej. Opisywana wersja posiada okładkę, która jest wierną repliką oryginalnej okładki typu gatefold z trójwymiarowym obrazem z przodu z oryginalnym obrazem w wewnętrznej okładce. W zestawie znajduje się również arkusz z tekstami wszystkich piosenek w języku angielskim i japońskim. Ścieżki dźwiękowe poddano remasteringowi do DSD w 2002 roku. Niektóre egzemplarze były sprzedawane z kartą zabezpieczoną. folią aluminiową o wymiarach 54×82 mm z informacją o innym albumie z tej serii po jednej stronie i fragmentem obrazu z okładki tego albumu po drugiej stronie.


„Satanic Majesties Request” spotkało się z mieszanymi reakcjami krytyków i członków samej grupy. Album był krytykowany jako pochodna ówczesnej twórczości Beatlesów, zwłaszcza ich wydania z czerwca 1967 r. „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”. Jednak w kolejnych dziesięcioleciach jego reputacja krytyczna stopniowo rosła. W szczególności produkcja spotkała się z ostrą krytyką ze strony Jona Landaua w piątym numerze Rolling Stone, a Jimmy Miller (polecony przez inżyniera albumu, Glyna Johnsa) został poproszony o wyprodukowanie kolejnych albumów The Stones, na których powróciliby do ciężkiego bluesa, który przyniósł im sławę na początku kariery. W recenzji albumu z kwietnia 1968 roku Richard Corliss z New York Times odniósł się również krytycznie do wartości produkcji, stwierdzając: „…wydaje się, że ich wyobraźnia wyschła, jeśli chodzi o niektóre aranżacje. Chociaż nadal są lepsze niż ich poprzednie, aranżacje są często nierówne, modnie monotonne i nie na miejscu”. Mimo to dał albumowi ogólnie pozytywną recenzję, posuwając się nawet do nazwania go lepszym albumem koncepcyjnym niż „Of Cabbages and Kings” (1967, Chad & Jeremy), „The Beat Goes On” (1968, Vanilla Fudge), a nawet „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” (1967, zespół The Beatles). W recenzji AllMusic, autorstwa Richiego Unterbergera, można przeczytać: „Bez wątpienia żaden album Rolling Stones – a właściwie bardzo niewiele albumów rockowych z jakiejkolwiek epoki – nie podzielił opinii krytyków tak bardzo, jak psychodeliczny występ Rolling Stonesów. Wielu odrzuca płytę jako sub-Sgt. Pepper; inni przyznają się, choćby prywatnie, do fascynacji pomysłowymi aranżacjami albumu, które zawierały niektóre afrykańskie rytmy, mellotrony i pełną orkiestrację. Jasne jest, że nigdy wcześniej ani później Stones’i nie wykorzystali tak wielu okazji w studio. (Niektórzy krytycy i fani uważają, że płyta została niesprawiedliwie niedoceniona, częściowo dlatego, że puryści oczekują od Stonesów ciągłego orędowania za bluesowym i sprośnym światopoglądem) Mniej więcej połowa materiału jest bardzo mocna, zwłaszcza chwalebny ‘She’s a Rainbow’ z jego pięknymi harmoniami, fortepianem i smyczkami; napędzany riffami ‘Citadel’; mglisty, oniryczny ‘In Another Land’ Billa Wymana debiutanckie pisanie (i śpiewanie) na wydawnictwie Stones’ów; oraz majestatycznie mroczny i zgubny kosmiczny rocker ‘2000 Light Years from Home; z jednymi z najbardziej przerażających efektów syntezatorowych (opracowanych przez Briana Jonesa), jakie kiedykolwiek pojawiły się na płycie rockowej. Upadek albumu był spowodowany słabym pisaniem piosenek w mniejszych utworach, zwłaszcza w niekończącym się psychodelicznym jamie ‘Sing This All Together (See What Happens)’. Jest to jednak o wiele lepsze nagranie, niż większość ludzi uważa za to, że jest z silnym nurtem pełzającego niepokoju, który podcina jaskrawe psychodeliczne rozkwity. W 1968 roku Stonesi powrócili do korzeni i nigdy więcej nie zeszli na te ścieżki, czyniąc to jeszcze bardziej fascynującą anomalią w dyskografii grupy.” „Satanic Majesties Request” osiągnął 3. miejsce w Wielkiej Brytanii i 2. miejsce w Stanach Zjednoczonych (łatwo zdobywając złoto), ale jego wyniki komercyjne gwałtownie spadły z czasem.

 

Wybór drugiego egzemplarza (tym razem monofonicznego) „Their Satanic Majesties Request (The Mono Majesty)” (Decca / Mecca, TXL103, z roku 2003) – wydaje się całkowicie zasadny dla szukania lepszego brzmienia nagrań, najbardziej niezwykłego ze wszystkich albumów zespołu, nagranego w najtrudniejszym okresie w karierze zespołu, na tle osobistych problemów i procesów karnych.

Recenzja autorstwa Bruce’a Edera z AllMusic na temat tej nieoficjalnej edycji mono (jak na fotografii wyżej) zwiastowała opinie na temat oficjalnej edycji: „Prawdopodobnie najgorszy album, jaki Rolling Stones nagrali w latach 60., nagle stał się jednym z najlepszych bootlegów w historii, jego reputacja została ocalona, ​​a piosenki przekształcone w znakomitą, punkową psychodelię, a wszystko to dzięki zastosowaniu miksu mono (praktycznie niespotykany przez nikogo poza Anglią) i nowy transfer, który zatacza kręgi wokół stereofonicznej edycji CD ABKCO z późnych lat 80-tych. Ich Satanic Majesties Request zawsze nie podobał się fanom, którzy postrzegali to jako próby naśladowania Beatlesów przez Rolling Stones podczas psychodelicznej fazy tego ostatniego i generalnie nie brzmi zbyt dobrze. Mieszanka mono naprawia to wszystko, a potem – rzeczywiście, nagle album brzmi świetnie i jest świetny. Instrumenty rytmiczne są z przodu i solidne, od pierwszych taktów ‘Sing This All Together’ przez mocną przerwę w ‘In Another Land’ do rozszerzonego jamu w ‘Sing This All Together (See What Happened)’ (tak jak jest wydrukowane) tutaj), brzmi to jak Stonesi, uderzając mocno i ciężko, i na pewno nie jak Beatlesi. Zgodnie z oczekiwaniami, punktem kulminacyjnym jest ‘2000 Man’, z trzeszczącą gitarą, która jest bliska i osobista, wraz z wokalem Jaggera i Charliem Wattsem kopiącym jak diabli ze swojego zestawu, podczas gdy organy okręcają wokół nich wszystkich małe arabeski; Niedaleko w tyle pod względem uroku, o dziwo, jest ‘Sing This All Together (See What Happened)’ – dźwięki dęciaków są znacznie bardziej zintegrowane z teksturą utworu i dużo bardziej dysonansowe, Mellotron jest bardziej otwarty w miksowaniu, trzymając kawałek razem znacznie lepiej na końcu, a tom-tamy i kotły są praktycznie na kolanach, podczas gdy gitara Keitha Richards’a, robiąc dziwne, psychodeliczne slajdy na początku lub grając mocny rytm przy akompaniamencie dętych, wypada jak prawdziwy rockowy wirtuoz. Reszta albumu jest w podobnym stopniu podniesiona – co dziwne, tylko ‘She’s a Rainbow’ nie jest radykalnie zmieniony – i to wszystko jest bardziej warte przesłuchania niż przez dziesięciolecia. Oryginalny LP został tutaj wzbogacony o obecność ‘Child of the Moon’ w oryginalnym, grzmiącym miksie mono; ‘We Love You’ i ‘Dandelion’ w równie doskonałym monofonicznym brzmieniu; oraz surowe miksy ‘In Another Land’, ‘She’s a Rainbow’, ‘2000 Light Years From Home’ i ‘The Lantern’; plus próba instrumentalnej części refrenu w ‘2000 Man’ (z mnóstwem trzeszczącej gitary) oraz dwa nagrania sesyjne z odpowiednio: fortepianem i gitarą akustyczną lub organami i gitarą akustyczną
Skoro bootlegowa wersja mono „Their Satanic Majesties Request” brzmi zdecydowanie lepiej niż oficjalny odpowiednik stereo to można mieć nadzieję, że oficjalne wydanie monofoniczne będzie tym bardziej satysfakcjonujące pod względem technicznym.

  • Album „Their Satanic Majesties Request” (w limitowanej wersji mono) został wydany 14 października 2022 roku przez wytwórnię Universal Music.


Kartonowa reedycja The Rolling Stones zawiera materiał muzyczny zremasterowany w 2016 roku przez Boba Ludwicka z Gateway Mastering i Teri Landi’ego na podstawie oryginalnych źródłowych taśm monofonicznych. Edycja ta wykorzystuje okładkę zatwierdzoną przez Abkco Records. Zawiera miniaturową reprodukcję pierwszego tłoczenia japońskiego albumu i tzw. obi. Materiał muzyczny został zremasterowany przez Randy’ego w 2016 roku.
Pod koniec lat 60. techniki stereofoniczne poprawiły się na tyle, że uzasadniały użycie ich podczas produkcji „Their Satanic Majesties Request”, „Beggars Banquet” i „Let It Bleed”, podobnie jak systemu mono doskonale rozeznanemu, jednak jeśli słuchacz chce poczuć dreszczyk emocji, jaki towarzyszył The Stones w czasie rzeczywistym, „Mono” jest najlepszym wyborem. Czas mija, melomani z bagażem nowych doświadczeń, inaczej patrzą na wcześniej krytykowany „Their Satanic Majesties Request”- staje się on dla niektórych nawet arcydziełem. Ponad pięćdziesiąt lat od debiutu, mniej hałaśliwa wersja Rolling Stones’ów każe ponownie rozważyć zakup „Satanic Majesties”, a wszystko przez to, że decyzja stała się łatwiejsza dzięki nowej wersji „mono”. Wersja ta brzmi w stosunku do wersji stereofonicznej w sposób pełniejszy, bardziej okrągły, z bogatszym dźwiękiem. Brzmienie jest dużo bardziej mięsiste, zapewne dzięki temu, że można usłyszeć dużą różnicę w niskich tonach, a także w niższych tonach zakresu średniego. Wolumen instrumentów znacznie się rozrósł i tym samym wrażenie obecności muzyków jest bardziej realne. Miks mono według Micka Jaggera jest znacznie lepszy, bo wyostrza materiał muzyczny na tyle, by rzucić nowe światło na  „Satanic Majesties”. Oczywiście, nie stała się idealną płytą, ale na pewno oddaliła się od reputacji produktu o licznych potknięciach produkcyjnych, która towarzyszyła temu albumowi przez wiele lat.

 

  • Album „Beggars Banquet’, nagrany 17 marca i 25 lipca 1968 roku w Olympic Studios (Londyn) i Sunset Sound (Los Angeles), został wydany 6 grudnia 1968 przez Decca Records / London Records. Pierwszym naprawdę dobrze zrealizowanym albumem CD było wydawnictwo japońskie o nr katalogowym UICY-93027 z roku 2006 roku. Ta limitowana edycja miała formę mini LP (na fotografii niżej).


Oryginał „Beggars Banquet”, w postaci LP, siódmy brytyjski i dziewiąty amerykański album studyjny The Rolling Stones, był pierwszym albumem tego zespołu wyprodukowany przez Jimmy’ego Millera, którego praca produkcyjna stanowiła kluczowy aspekt brzmienia grupy w późnych latach sześćdziesiątych i wczesnych siedemdziesiątych. Brian Jones, założyciel i wczesny lider zespołu, stawał się coraz bardziej niewiarygodny w studiu z powodu nadużywania narkotyków i był to ostatni album Rolling Stones wydany za jego życia, chociaż przyczynił się także do dwóch piosenek, które pojawią się na ich następnym albumie „Let It Bleed”, który ukazał się po jego śmierci. (Jones miał jednak swój wkład w przebój grupy „Jumpin’ Jack Flash”, który był częścią tych samych sesji i został wydany w maju 1968 r.) Prawie wszystkie partie gitary rytmicznej i prowadzącej zostały nagrane przez Keitha Richardsa, głównego partnera wokalisty Micka Jaggera przy pisaniu piosenek; razem napisali prawie wszystkie utwory, zamieszczone na albumie, oprócz jednego. Skład osobowy uzupełnili basista Bill Wyman i perkusista Charlie Watts, chociaż wszyscy członkowie brali udział grająć na różnych instrumentach. Podobnie jak w przypadku większości albumów z tamtego okresu, Nicky Hopkins, często współpracujący, grał na pianinie. Na płycie „Beggars Banquet” dominują style takie jak roots rock i blues, które charakteryzowały wczesne nagrania Stones’ów, a album jest jednym z najbardziej instrumentalnych eksperymentów w karierze zespołu, ponieważ wykorzystuje latynoskie bity i instrumenty, takie jak claves obok południowoazjatyckich dźwięków tanpury, tabli i shehnai oraz conga. Według Keitha Richardsa tytuł albumu został wymyślony przez brytyjskiego handlarza dziełami sztuki Christophera Gibbsa. Oryginalna przednia i tylna okładka albumu, fotografie Barry’ego Feinsteina przedstawiające ścianę łazienki pokrytą graffiti, została odrzucona przez wytwórnię zespołu, co opóźniło wydanie albumu o miesiące. Fotografie Feinsteina znalazły się później na większości reedycji albumu na płytach winylowych, płytach kompaktowych i kasetach.
Album spotkał się z bardzo przychylną reakcją krytyków muzycznych, którzy uznali płytę za powrót do najlepszego brzmienia zespołu. Chociaż album nie miał „przeboju” w momencie jego wydania, utwory takie jak „Sympathy for the Devil” i „Street Fighting Man” stały się podstawą rockowego radia przez dziesięciolecia. Album pojawił się na wielu listach największych albumów wszechczasów, w tym przez Rolling Stone, a w 1999 roku został wprowadzony do Grammy Hall of Fame. Beggars Banquet znalazł się w pierwszej dziesiątce albumów na wielu rynkach, w tym na 5. miejscu w Stanach Zjednoczonych – gdzie uzyskał status platyny – oraz na 3. miejscu w rodzinnej Wielkiej Brytanii.
Wznowienia w przypadku „Beggars Banquet” były konieczne z uwagi na błąd jaki tkwił w oryginalnym albumie, co pozwalało przywrócić każdej piosence właściwą, nieco większą prędkość Z powodu błędu w masteringu, „Beggars Banquet” był słyszany przez ponad trzydzieści lat w wolniejszym tempie niż został nagrany. Spowodowało to zmianę nie tylko tempa każdej piosenki, ale także jej tonacji. Różnice te były subtelne, ale istotne, a zremasterowana wersja jest o około 30 sekund krótsza niż oryginalne wydanie. Ponownie wydano „Beggars Banquet” w 2010 roku przez Universal Music Enterprises w japońskiej wersji SHM- SACD, nieco później ABKCO Records wydało wersję SHM-CD. W maju 2013 ABKCO Records wznowił LP na winylu. W 2018 roku album został wznowiony z okazji 50-lecia istnienia.

  • Najnowsza wersja mono „Beggars Banquet”, pojawiła się 14 października 2022 roku (Universal Music, UICY-79997). Jest to limitowana reedycja z tekturową okładką i z wykorzystaniem technologii SHM-CD – dla uczczenia 60-lecia zespołu Rolling Stones, założonego w Londynie w 1962 roku. The Rolling Stones w wersjach monofonicznych obejmuje okres między 1963 a 1969 rokiem i obejmuje lata formowania się „największego zespołu rock and roll’owego na świecie”. W tym okresie większość utworów rockowych i popowych była nagrywana wyłącznie w mono, a stereofoniczna wersja często pojawiała się dopiero po nagraniu monofonicznej wersji jednego z najlepszych tytułów. To wyjątkowe, nowe opakowanie zawiera: replikę okładki MONO LP z oryginalnym wykończeniem i grafiką miniatur japońskich obejm tzw.- Obi. Materiał muzyczny zremasterowany został z oryginalnych archiwów w 2016 roku przez Boba Ludwiga i Teri Landi’ego.


„Beggars Banquet” był ostatnim albumem The Rolling Stones wydanym w wersji monofonicznej. W ten sposób wydano tę płytę tylko w Anglii i bardzo szybko zniknęła, co sprawiło, że jest to jedno z najrzadszych oficjalnych wydawnictw Stones’ów. To wydanie brzmi jak idealne źródło dźwięku odtwarzanego w systemie audio i nie ważne, że to mono, a nie stereo. Jeśli chodzi o wrażenie podczas słuchania wersji mono po odsłuchaniu wersji stereo to nie tylko instrumenty ale i śpiew wydają się dwa razy „bliższe” słuchaczom. W wielu utworach podstawowe brzmienie jest inne: „Sympathy for the Devil” brzmi wściekle, co wersja stereo tylko sugeruje, „No Expectations” ma ciekawą warstwę instrumentalną, która jest ukryta w wersji stereo; gitara elektryczna w „Parachute Woman” ma głośniejszy, bardziej dźwięczny charakter, który jest wtopiony w zespół w miksie stereo, a piosenka brzmi duchowo blisko powolnym numerom bluesowym na albumach takich jak „12 X 5” czy „Rolling Stones Now!”. Monofoniczny miks pozwala zauważyć ciągłość między grą grupy tutaj i na płytach poprzedzających „Beggars Banquet”. Równie godne uwagi jest to, że dźwięk mono odzwierciedla sposób, w jaki Stonesi grali w studiu – razem i jednocześnie, podejście odzwierciedlające metodologię legend bluesa i R&B, które ich zainspirowały. Rzeczywiście, środowiska i wrażenia dostarczane raz po raz przez „The Rolling Stones in Mono” przywołują atmosferę kameralnych, wypełnionych bluesem klubów w południowej części Chicago, w których muzycy, chcąc zrekompensować zgiełk tłumu i brzęk butelek, podkręcili swoje wzmacniacze i ukierunkowali swój dźwięk w wybuchowe, masywne kule zdolne przebić nawet betonowe ściany. Opisane efekty odkrywane w wersji mono nie tylko rzucają jaśniejsze światło na prace Stonesów, ale i wyzwalają głębsze uznanie dla piosenek i występów, a także podkreślają, bardziej dobitnie niż wcześniej, jak i dlaczego kwintet zdobył tytuł – i zasłużył na to przez długi czas – największego zespołu rock and rollowego na świecie. Wystarczy posłuchać The Rolling Stones w wersji mono by się o tym przekonać!

 

  • Oryginał LP „Let It Bleed”, nagrany w listopadzie 1968 i od lutego do listopada 1969 w Olympic Studios (Londyn) i Sunset Sound (Los Angeles) i Elektra Sound Recorders (Londyn), został wydany 28 listopada 1969 przez wytwórnię Decca. Producentem został Jimmy Miller. Dużej wartości edycją cyfrową była płyta CD wydana 16 marca 2006 roku przez ABKCO (nr katalogowy: UICY-93029, jak na fotografii niżej).


CD ABKCO (nr katalogowy: UICY-93029) jest dostarczany w kartonowej okładce, która jest repliką pierwszych edycji LP, z paskiem obi, drukowaną wewnętrzną okładką, plakatem, zdjęciem oryginalnych etykiet winylowych i wkładką z notatkami, głównie w języku japońskim. Niektóre egzemplarze były sprzedawane z przednią naklejką (przyklejaną na zewnątrz oryginalnej przezroczystej osłony z możliwością wielokrotnego zamykania). Niektóre egzemplarze sprzedawano bez „zdjęcia oryginalnych etykiet winylowych” oraz bez elementu widocznego na zdjęciach z okładkami albumów wydanych w ramach „The Rolling Stones In The 60’s – Papersleeve Collection”. Zamiast tego zawierał kartkę o wymiarach 54×82 mm z informacją o kolejnym albumie z tej serii po jednej stronie oraz fragmentem przedniego obrazu tej płyty.

„Let It Bleed” [1], ósmy brytyjski i dziesiąty amerykański album studyjny The Rolling Stones, jest kontynuacją „Beggars Banquet” z 1968 roku i podobnie jak ten album jest powrotem do bardziej bluesowego podejścia grupy, które było widoczne w okresie przed „Aftermath” w ich karierze. Dodatkowe ścieżki na płycie czerpią wpływy z gospel i country bluesa. Album został nagrany w okresie zawirowań w zespole- Brian Jones stawał się coraz bardziej niewiarygodny w studio z powodu intensywnego nadużywania narkotyków, a podczas większości sesji nagraniowych był albo nieobecny, albo tak ubezwłasnowolniony, że nie był w stanie wnieść znaczącego wkładu w sesje. Został zwolniony w trakcie sesji nagraniowych do tego albumu i zastąpiony przez Micka Taylora (wcześniej John Mayall’s Bluesbreakers). Jones pojawił się na tym albumie tylko w dwóch utworach. Jones zmarł w ciągu miesiąca od zwolnienia. Taylor został zatrudniony po zakończeniu głównego nagrywania wielu utworów i pojawia się w dwóch utworach, po nagraniu kilku nakładek gitarowych. Keith Richards był jedynym gitarzystą zespołu podczas większości sesji nagraniowych, będąc odpowiedzialnym za prawie wszystkie partie rytmiczne i prowadzące. Pozostali członkowie Stones (Mick Jagger, Bill Wyman i Charlie Watts) pojawiają się w prawie każdym utworze, z udziałem perkusisty Jimmy’ego Millera (który również wyprodukował album), klawiszowców Nicky’ego Hopkinsa i Iana Stewarta oraz muzyków gościnnych, w tym Ry Coodera. Okładkę zaprojektował Robert Brownjohn, która przedstawia surrealistyczną rzeźbę. Obraz składa się z płyty analogowej „Let It Bleed” odtwarzanej przez ramię zabytkowego fonografu oraz wrzeciona zmieniacza płyt, podtrzymującego kilka elementów ułożonych na płycie zamiast stosu płyt: kaseta po filmie z napisem „Stones – Let It Bleed Let It”, tarcza zegara, pizza, opona rowerowa i tort z misternymi lukrem zwieńczonymi figurkami przedstawiającymi zespół. Części ciasta w konstrukcji zostały przygotowane przez nieznaną wówczas pisarkę kulinarną Delię Smith. Rewers okładki LP przedstawia ten sam melanż „record-stack” w nieładzie. Grafika została zainspirowana roboczym tytułem albumu, którym był „Automatic Changer”. Okładka albumu znalazła się wśród dziesięciu wybranych przez Royal Mail do zestawu znaczków pocztowych „Classic Album Cover” wydanych w styczniu 2010 roku.

„Let It Bleed” osiągnął 1. miejsce w Wielkiej Brytanii (tymczasowo usuwając „Abbey Road” Beatlesów) i 3. miejsce na liście Billboard Top LPs w USA, gdzie ostatecznie pokrył się 2-krotną platyną. We współczesnej recenzji dla magazynu Rolling Stone krytyk muzyczny Greil Marcus napisał, że środek albumu zawiera „świetne” utwory, ale „Gimme Shelter” i „You Can’t Always Get What You Want” „wydają się mieć największe znaczenie”, ponieważ „oba sięgają po rzeczywistość i ostatecznie konfrontują się z nią, prawie opanowując to, co jest prawdziwe lub jak będzie wyglądać rzeczywistość w miarę upływu lat”. W późniejszych komentarzach napisał, że album „wciąż przemawia do mnie z zaskakującą pełnią i autorytetem”, samą jakością „grania” „fantastyczną” i pomimo pewnych „duff momenty” na drugiej stronie, każda piosenka „powstaje”. W retrospektywnej recenzji magazyn NME stwierdził, że album „wciąga i drażni” w różnych muzycznych kierunkach i nazwał go „klasykiem”. W swojej biografii Stonesów z 2001 roku Stephen Davis pisał o albumie: „Żadna płyta rockowa, przed ani później, nigdy tak całkowicie nie oddała poczucia namacalnego lęku, który wisiał nad jego erą”. W pięciogwiazdkowej recenzji dla magazynu Rolling Stone w 2004 roku, Gavin Edwards pochwalił grę Richardsa na gitarze na całym albumie i stwierdził: „Niezależnie od tego, czy było to duchowe, menstruacyjne czy wewnętrzne, Stones’i sprawili, że wrócisz do domu pokryty krwią.” Jason McNeil z PopMatters napisał, że „Beggars Banquet” i ‘Let It Bleed’ to „dwa najwspanialsze albumy, jakie kiedykolwiek nagrał zespół (lub ktokolwiek inny).”
Album znalazł się w pierwszej dziesiątce na kilku rynkach, w tym na pierwszym miejscu w Wielkiej Brytanii i trzecim w Stanach Zjednoczonych. Chociaż z albumu nie wydano żadnych singli z wysokich list przebojów, wiele z utworów z albumu stało się podstawą koncertów Rolling Stones i rockowych stacji radiowych przez dziesięciolecia, w tym „Gimme Shelter” i „You Can’t Always Get What You Want”, oba wymienione na listach „najlepszych w historii”. Album zajął 40. miejsce w 3. edycji Colina Larkina All Time Top 1000 Albums (2000). W 2005 roku album został wprowadzony do Grammy Hall of Fame.

„Let It Bleed” był ostatnim albumem The Stones wydanym w oficjalnej wersji mono, która jest dziś rzadko spotykana i bardzo poszukiwana. Ta wersja mono jest jedynie „scaloną” wersją stereo. Niemniej jednak znalazł się w zestawie The Rolling Stones in Mono (2016). Album został wydany w USA jako płyta LP, taśma szpulowa, kaseta audio i kaseta 8-ścieżkowa w 1969 roku oraz jako zremasterowana płyta CD i chromowana kaseta magnetofonowa w 1986 roku. W sierpniu 2002 roku został wznowiony w zremasterowanej wersji Digipak CD i SACD przez ABKCO Records i ponownie w 2010 roku przez Universal Music Enterprises w japońskiej wersji SHM-SACD. Ostatnią remasterowaną wersją mono jest CD o nr katalogowym UICY-79998 wydaną w 2022 roku.

  • Album „Let It Bleed” w limitowanej wersji, która zawiera wysokiej jakości format SHM-CD (nr katalogowy: UICY-79998), został wydany 14 października 2022 roku przez wytwórnię Universal Music.. Album jest częścią limitowanej serii „2016 Mono Mastering” wydań dwunastu podstawowych albumów oryginalnie wydanych monofonicznie. Zostały też odtworzone okładki Mono LP z oryginalnym wykończeniem i grafiką.


Tę edycję charakteryzuje świetny mastering wykonany w 2016 roku przez Boba Ludwicka i Teri Landi’ego z oryginalnych studyjnych taśm monofonicznych. Znam oryginalny winylowy longplay o tym samym tytule- brzmi on bardzo dobrze, stare CD brzmi słabo, jednak nowa remasterowana płyta przebija jakością zarówno jedną jak i drugą wersję:

  1. „Gimme Shelter”- pokazuje gitary i głos Jaggera jako brzmiące tu wyraźniej niż na płycie CD z 2006 roku. Wersja wcześniejsza brzmiała w mało selektywny sposób w zakresie tonów średnich i w wycofany sposób na dole.
  2. „Love in Vain”- wersja mono jest lepsza niż wersja stereo. Jeśli zespół rockowy zamierza grać muzykę jako „starej daty” dlaczego nie zachować prostoty? Mono to robi.
  3. „Country Honk”- I tu prostota miksu mono jest lepsza z tych samych powodów, co w przypadku „Love in Vain”. Stopa perkusyjna napędza monofoniczny miks w bardziej satysfakcjonujący sposób, a werbel w wyrazisty sposób nadaje rytm. Akustyczna gitara rytmiczna brzmi barwniej w mono. W mono, folkowe piosenki Stonesów (z tego albumu) brzmią bardziej wiarygodnie.
  4. „Live With Me”- słuchanie tego w trybie mono – czy to „prawdziwym” mono, czy nie – jest świetnym doświadczeniem. Piosenka wraz z wersją mono staje się bardziej melodyjna.
  5. „Let It Bleed”- w wersji mono pasuje do klimatu utworu. ​​Wokale Jaggera brzmią potężniej i afektywniej. Wypełnienia gitarowe Micka Taylora są cieplejsze i mocniejsze niż w wersji stereo.
  6. „Midnight Rambler”- basowe tony gitary rytmicznej są o wiele znaczniejsze w wersji mono. Na tle mono dziwnie jest jednak nie słyszeć dynamiki miksu stereo, w tym zawiłości gry gitar i perkusji Charliego.
  7. „.You Got the Silver”- ten klasyczny utwór również należy do prostej, radosnej kategorii mono innych folkowych melodii na albumie. Akustyczny country-blues i folk brzmi o wiele drogocenniej w mono.
  8. „Monkey Man”- piosenka mniej znacząca, przy czy wersja mono w żaden sposób nie rozwiewa tego poglądu.
  9. „You Can’t Always Get What You Want”- w miksie monofonicznym łatwiej podążać za pracą rytmiczną gitary akustycznej..

Zanim powstały reedycje płytowe z ostatnich dekad, w przeciwieństwie do płyt CD, analogowe masteringi monofoniczne brzmiały fantastycznie pod każdym względem. Bas i dynamika, nieco odarte z oryginałów, aby dostosować się do wczesnych systemów odtwarzania. Największą zmianę widać na wczesnych płytach LP- wystarczy posłuchać oryginału wydanego przez wytwórnię Chess „The Best Of Muddy Waters”, a usłyszeć można, że inżynierowie dźwięku wiedzieli, jak nagrać uderzający bas i oddać dynamikę, zanim pojawili się Stonesi. Taka moc i bezpośredniość została przywrócona przez producenta rekonstrukcji starych nagrań, Teri Landiego i Boba Ludwiga z Gateway Mastering, co doskonale demonstruje „The Rolling Stones in Mono”. Wyniki tej renowacji są jednolite w całej serii mono- w przypadku „Beggars Banquet” i „Satanic Majesties Request” reedycje przebijają brytyjskie „szerokopasmowe” oryginały, jeśli chodzi o mocniejszy bas, z lepiej zdefiniowanym uderzeniem niskich częstotliwości w dolnym rejestrze fortepianu i perkusji. Dodatkowo monofoniczna prezentacja „Beggars Banquet” wydaje się bardziej realistyczna niż nieco sztuczny obraz stereo w oryginale. Największym ulepszeniem większości tych reedycji jest to, że pozwalają one podkręcić głośność znacznie wyżej niż w oryginale, bez obawy o zniekształcenia. W przypadku „Let It Bleed” zwiększenie definicji basu i dynamiki monofonicznej reedycji nie jest w stanie zrekompensować utratę dobrej sceny dźwiękowej stereo oryginału. Muszę przyznać, że wersja monofoniczna stała się przeze mnie preferowana, bo ten (z całą pewnością) najlepszy album Rolling Stones’ów, w wersji mono, ma nieco więcej ciepła w ogólnym brzmieniu niż odpowiednik stereofoniczny i wydaje się bardziej zbliżony dźwiękowo do analogowego brzmienia nagrań.

 

  • Album „Goats Head Soup”, nagrany 25 listopada 1972 i 5 lutego 1973 w studiach Dynamic Sounds (Kingston, Jamaica) The Village (Los Angeles) i Island (London), został wydany 12 września 1973 przez Rolling Stones Records. Pierwsze wydanie w formacie CD pojawiło się w Europie w 1986 roku., Na pierwszy remaster nie trzeba było długo czekać, bo do sprzedaży trafił w tym samym 86. roku, ale na następny aż 8 lat. W 1994 „Goats Head Soup” został zremasterowany i wznowiony przez Virgin Records w ramach serii Collector’s Edition. Ten remaster poprzedzał dwa nowsze- z roku 2009 i 2020.


Remaster wydany przez wytwórnię Virgin, pierwotnie został wydany na płycie CD w edycji kolekcjonerskiej, która replikowała w miniaturze wiele elementów oryginalnego opakowania albumu typu gatefold, dodatkowo zabezpieczona plastikowym przeźroczystym etui. Edycja ta została zremasterowana w Gateway Mastering przez Boba Ludwiga.


„Goats Head Soup” [2], to 11. brytyjski i 13. amerykański album zespołu The Rolling Stones, o materiale muzycznym w większości  skomponowanym i nagranym poza Wielką Brytanią, ze względu na ich status wygnańców podatkowych. Album zawiera 10 utworów, w tym singiel „Angie”, który znalazł się na pierwszym miejscu w Stanach Zjednoczonych i pierwszej piątce w Wielkiej Brytanii. Album był ostatnim wyprodukowanym przez Jimmy’ego Millera, który był kluczowym architektem brzmienia Rolling Stones w ich najbardziej uznanym okresie, który rozpoczął się od „Beggars Banquet” w 1968 roku. Gitarzysta basowy Bill Wyman pojawia się tylko w trzech z dziesięciu utworów na albumie, ale reszta Rolling Stones, główny wokalista Mick Jagger, gitarzyści Keith Richards i Mick Taylor oraz perkusista Charlie Watts grają na każdym utworze, z wyjątkiem „Winter”, w którym nie ma Richardsa. Oprócz podstawowego składu zespołu, na albumie często gra standardowa kadra współpracowników Rolling Stones, w tym saksofonista Bobby Keys, organista Billy Preston oraz pianiści Nicky Hopkins i Ian Stewart. Okładka albumu została zaprojektowana przez Raya Lawrence’a i sfotografowana przez Davida Baileya, przyjaciela Jaggera, który pracował z Rolling Stones od 1964 roku.

Portret Jaggera na okładce był mniej więcej naturalnej wielkości w oryginalnym 12-calowym formacie LP. Jagger niechętnie dał się sfotografować w różowym welonie z szyfonu, który według Bailey miał wyglądać jak „Katharine Hepburn w Afrykańskiej królowej”. Gatefold albumu przedstawia Taylora, Wymana i Wattsa owiniętych wokół podobnej tkaniny oraz Richardsa na tylnej okładce
„Goats Head Soup” otrzymał mieszane recenzje krytyków i publiczności i jest powszechnie postrzegany jako początek upadku zespołu po serii docenionych przez krytyków albumów. Bud Scoppa w Rolling Stone nazwał tę płytę „jednym z najbogatszych muzycznych doświadczeń roku”. Nick Kent z NME stwierdził, że płyta nie ma oryginalności, stwierdzając: „w Goat’s Head Soup Stonesi naprawdę nie mają nic do powiedzenia, ale w jakiś sposób mówią to tak dobrze, że wyniki wykraczają poza redundancję projektu na pierwszym miejscu„. Nazwał album „naprawdę wspaniałym”, chwaląc zwłaszcza „Dancing with Mr. D” i zalecił słuchaczom „uważne słuchanie”. W The Chicago Tribune Lynn Van Matre zgodziła się, uznając płytę za nieinnowacyjną w porównaniu z wcześniejszymi pracami. że ​​jest to „staranniej ułożone” niż „Exile na Main St.”, czuła, że „Goats Head Soup” jest raczej zbiorem piosenek niż spójnym projektem. Niemniej jednak Van Matre pochwaliła muzykę, zwłaszcza „Heartbreaker”. Billboard nazwał „Goats Head Soup” „kolejnym świetnym albumem, charakteryzującym się jak zawsze serią świetnych, mocnych rockowych kawałków Micka Jaggera i Keitha Richarda oraz znakomitą gitarą Micka Taylora”.
Zremasterowana przez Boba Ludwiga– wersja wytwórni Virgin z 1994 roku, używała angielskich taśm i dlatego zawierała właściwą „nieocenzurowaną” wersję „Star Star”, oryginalnie wydaną przez The Rolling Stones. Ten utwór, kończący drugą stronę albumu, jest o fankach i zawiera mocne teksty, które towarzyszą podrabianemu riffowi Chucka Berry’ego. Chociaż jej tytuł to „Star Star” – jasne jest, że Jagger śpiewa „You’re a Starfucker Starfucker Star!” podczas każdego refrenu – coś, czego BBC najwyraźniej nie zauważyło, kiedy DJ-e po raz pierwszy dostali album i musieli zagrać optymistyczny, „szybki” utwór Stonesów. DJ-e na moralnie czystych falach radiowych, na imprezie promującej album, Jagger podszedł do kontrolera BBC Radio 1 i pogratulował mu, że ma jaja, by wyemitować taką melodię… Następnego dnia piosenka została szybko „wyrzucona” z harmonogramu. W amerykańskim radio robili odpowiednie cięcie, które ukrywa obraźliwe słowo. Opowiada się, że Jagger chciał, aby amerykański oddział Atlantic Records (który dystrybuował w USA wytwórnię The Rolling Stones) wydał „Star Star” jako 45’tkę – ale mądrze wybrali zamiast tego „Angie” i we wrześniu 1973 roku zostali nagrodzeni kolejnym numerem 1. Remaster płyty CD „Goat’s Head Soup” Stephena Marcussena (Polydor z maja 2009 roku) prawdopodobnie wykorzystywał amerykańskie taśmy i ma „tylko” wersję „ocenzurowaną”. A  więc, w zależności,  którą wersję remasteru się kupi, to nie dość, że różni się dźwiękiem to zawartością na listach nagrań…
Znający się na rzeczy audiofile kategorycznie stwierdzają, że CD z 1994 roku jest lepsze technicznie, bo osiąga naturalniejsze rockowe brzmienie- bardziej szorstkie, nie osiąga jednak „głośności” i gładkości wersji Marcussena z 2009 roku.

W 2020 roku album został wznowiony przez Polydor Records, z nowym miksem autorstwa Gilesa Martina, która zawierała nigdy wcześniej niepublikowane nagrania, takie jak „Criss Cross”. Album ponownie wszedł na pierwsze miejsce listy albumów w Wielkiej Brytanii, 47 lat po tym, jak po raz pierwszy znalazł się na szczycie listy we wrześniu 1973 roku.

  • Album „Goats Head Soup”, wydany 4 września 2020 r jako digipack z dwoma krążkami CD, w ramach Edycji Deluxe. Płytę remasterowali: Emily Lazar i Greg Calbi.



Specjalna, rozszerzona edycja „Goats Head Soup” zawiera zremasterowany dźwięk i drugi krążek z dziesięcioma utworami nagranymi w tym samym okresie, które do tej pory nie zostały oficjalnie wydane.
CD1 [3] zawiera zupełnie nowy stereofoniczny miks „Goats Head Soup” autorstwa Gilesa Martina [4] i Craiga Silveya. The Rolling Stones nigdy nie ukrywali się przed swoimi inspiracjami, a po dziesięciu latach kariery „Goats Head Soup” łączą je wszystkie w jedną wyśmienitą miksturę. Album zaczyna się od „Dancin’ With Mr. D.”, który ma upiorny, inspirowany voodoo klimat, z na przemian z niemal demonicznymi wokalami Jaggera i wrzaskami w stylu Little Richarda. Biorąc pod uwagę jego nową obróbkę, elementy te płynnie łączą się z niesamowitym połączeniem saksofonu i gitary slide. Miks Martina i Silvey’a pokazuje również, jak doskonale dobrane wypełnienia i precyzyjne rytmy Charliego Wattsa są integralną częścią pojedynczego brzmienia The Stones, ponieważ jest on wysuwany na pierwszy plan jako spoiwo zespołu. [moja uwaga: Można mieć jednak zarzuty do zbyt słyszalny pogłos co jest nienaturalne w momencie gdy instrumenty są pogłosu pozbawione]. Na ambitnym „100 Years Ago” zespół buduje uderzającą aranżację, która jest prawie jak cztery piosenki w jednej, zaczynając od znużonej progresji akordów Allman Brothers i wielościeżkowego wokalu, przechodząc w mocną część ze smukłymi gitarami. Następnie, w podpisie Stonesów, zespół cofa się o około trzy czwarte drogi tylko po to, by zbudować podwójną sekcję z pojedynkiem na klawinet i gitarę. Przez cały czas miks pozostaje równomiernie zrównoważony, podkreślając zarówno kunszt aranżacji zespołu, jak i jakość oryginalnych utworów. Jest to jeszcze bardziej widoczne w czułym i pełnym żalu utworze „Coming Down Again”, z czarującym fortepianem Nicky’ego Hopkinsa i krętą linią basu Micka Taylora. Piosenka zawiera bliskie harmonie, warstwy gitary i unoszący się klavinet, i wspierający wokal Jaggera, który brzmi wystarczająco wysoko, aby być w słyszany. Aż do zamykającego saksofonowego solo i budującego finału, zespół pięknie się zgrywa. Album nabiera rozpędu dzięki „rockowo-funkowemu” pokazowi „Doo Doo Doo Doo Doo (Heartbreaker)”. To gęsta, czasem nawet klaustrofobiczna aranżacja idealnie dopasowana do tekstów, które koncentrują się wokół zbrodni, bólu, uzależnienia i nieuniknionego żalu w mieście. Mieszanka klawinetu, pianina, instrumentów dętych blaszanych i gitar pozostaje ujednoliconym katalizatorem nieustannie rozwijającej się piosenki, ale w miksie z 2020 r. z korzeniami rocka z lat 50. w „Silver Train” i „Hide Your Love” pojawia się kolejny absolutny hit, „Winter”. Była to pierwsza piosenka, którą zespół nagrał na Jamajce po pobycie w Szwajcarii i to chłodne, ale zachęcające uczucie – jak pierwsze ciepło po mroźnej i trudnej zimie – pojawia się w ekspansywnej mieszance. Tutaj Mick Jagger jest ekspresyjny i pełen emocji, frazując linie w tempie przypominającym Van Morrisona, podczas gdy warstwy naprzemiennie strojonych gitar, wirujących smyczków i niektóre z najcięższych bębnów Charliego Wattsa na płycie przywołują wytchnienie od tego, co „z pewnością było ciężką, ciężką zimą”. Być może najbardziej przyciągającą do uważnego słuchania jest „Star Star”. Swoją sławę i legendę zawdzięcza nie dzikim instrumentacjom, ale umieszczeniu jednego z najbardziej sprośnych i kontrowersyjnych tekstów w śpiewniku The Rolling Stones. Piosenka była tak prowokacyjna, że ​​wymagała zgody szefa wytwórni Ahmeta Erteguna i znanego z imienia i nazwiska hollywoodzkiego lidera, Steve’a McQueena, a także nowego tytułu – jego oryginał był zbyt bluźnierczy dla radia – zanim można było rozważyć włączenie do listy utworów. „Star Star”. z jego klimatem retro i sprytnymi tekstami, jest idealnym zakończeniem tego, co może być najbardziej zwięzłym, ale odkrywczym albumem klasycznej ery The Rolling Stones. Okrojony z ekscesów – w tym wiele utworów pozostawionych w montażowni – „Goats Head Soup” pokazuje, jak zespół wyznacza nowe i interesujące terytorium, jednocześnie dokonując ponownej oceny własnej muzycznej „podróży”. [Moja uwaga: Nowe brzmienie miksu jest inaczej poustawiane, oferując większą przejrzystość, która pokazuje, że chociaż The Stones mają reputację zespołu o brudnym brzmieniu, surowy materiał, który nowo przełożyli, jest dźwiękowo teraz czystszy. Ale czy to wyczyszczenie dźwięków instrumentów i inne usytuowanie wokalu w przestrzeni (znacznie mocniej słyszalny pogłos) korzystnie działa na muzykalność utworów? Ja te efekty źle odbieram- wokal ma dziwaczne obce naleciałości- w wyższych rejestrach staje się nienaturalnie metaliczny do takiego stopnia, że trudno mi nazwać wokal Jaggera jego wokalem, bo nie posiada charakterystycznego tembru we wszystkich utworach zgromadzonych na płycie.]

To co CD2 na jest zaprezentowane, to świetnie dobrany, 10-piosenkowy przegląd tworzenia albumu. Zaczyna się od trzech wcześniej niepublikowanych piosenek: „Scarlet”, „All The Rage” i „Criss Cross”. Te odrzuty stały się legendą, zwłaszcza „Scarlet”, w którym Mick i Keith współpracują z Jimmym Page’em i Riciem Grechem, co może być wyjątkową kolaboracją Rolling Stones i Led Zeppelin, jaką będzie można usłyszeć. Z chwytliwym refrenem i porywającym beatem na podobieństwo Bo Diddleya, to dziwne, że ten utwór tak długo leżał na półkach. Tymczasem „All The Rage” to komentarz do stylu lat 50. jego konsumpcjonizmu. „Criss Cross” to surowy i brudny funkowy numer, który doskonale pasowałby do oryginalnego albumu. W rzeczywistości, wszystkie trzy z wcześniej niepublikowanych utworów mogłyby zostać umieszczone na albumie bez zaniżania jego poziomu. Kameralna wersja „demo” utworu „100 Years Ago” z fortepianem i wokalem oraz uproszczone wersje instrumentalne utworu „Dancin’ With Mr. D.” i „Heartbreaker” pokazują piosenki w zupełnie nowym świetle – bardziej surowe, z mniejszą ilością dogrywek i z naciskiem na wzajemne oddziaływanie między muzykami. Alternatywna mieszanka „Hide Your Love” przedstawia przerobioną wersję utworu z ciężką perkusją, z napędzającym floor tomem (kocioł z zestawu perkusyjnego) i pełniejszą sekcją saksofonu. W podobnym duchu trzy miksy podjęte przez słynnego producenta Stonesów, Glyna Johnsa w 1973 roku – „Dancin’ With Mr. D.”, „Doo Doo Doo Doo Doo (Heartbreaker)” i „Silver Train” – prezentują mocniejszy, w jakiś sposób nawet bardziej ponure prezentacje utworów. Tutaj bębny mają większą moc, wokale są w sumie bardziej bezpośrednie, a ta mieszanka dęciaków i klawinetu jest specjalnie wyróżniona. Tak naprawdę niewiele można powiedzieć o oryginalnym albumie „Goats Head Soup”, czego jeszcze by nie powiedziano. Nieco oczerniany w momencie premiery, przez lata zyskał na znaczeniu i zasłużył na to by po latach powrócić do muzyki zawartej na tej płycie, tym bardziej że brzmi inaczej niż kiedyś. W wydaniu wykorzystującym remix panów: Gilesa Martina i Craiga Silveya, muzyka robi wrażenie. W porównaniu z remasterem z 2009 roku album brzmi szczegółowo, czysto i przestrzennie. Oczywiście remiksowanie albumu lubianego przez wielu wiernych fanów jest zawsze ryzykownym manewrem, bo na pewno znajdą się tacy, dla których oryginalny miks będzie najlepszą i jedyną opcją, bo taką wersję pokochali. jest wersja, w której się zakochali. Jednak słuchacze nie powinni podchodzić do tego z myślą, że będzie to zupełnie nowe doświadczenie lub przykre doznanie, bo najczęściej zmiany wprowadzane przez nowo-miksujących są tylko takimi jakie pozwalają łatwiej przeniknąć tkankę muzyczną zakodowaną na krążkach CD lub LP. W przypadku omawianej wersji „Goats Head Soup” największy przyrost jest w mocy perkusji, chociaż uważnie słuchający zauważy cudownie brzmiące pełnią barw gitary w utworze takim jak „100 Years Ago”, ujawniające znacznie więcej szczegółów gry niż wcześniej. Remiksującym to wydanie melomani zawdzięczają słyszalny zakres częstotliwości instrumentów prawie bez zmian, ale z subtelnymi, efektownymi zmianami w prezentacji, z o wiele większą „ilością powietrza” i szczegółów. Można wreszcie wyraźniej usłyszeć partie fortepianu Iana Stewarta i Nicky’ego Hopkinsa, smyczki stały się okazałe, a wokal prowadzący i chórki lepiej się wyróżniają spośród tła instrumentalnego. Nie wolno pominąć zasług Emily Lazar i Grega Calbia na nowo masterującego materiał muzyczny, bowiem zapewnili delikatną, otwartą, dynamiczną, mocną, pełną, przyjemną w słuchaniu muzykę jednocześnie. Szczerze mówiąc, słuchanie tak bardzo mi się podobało, że ledwie mogłem zwrócić uwagę na różnice w miksach (z biegiem czasu będę sobie na to pozwalał), ponieważ właśnie zostałem pochłonięty tym, jak wspaniała jest ta muzyka.
A więc można odpowiedzialnie zakomunikować-  płyty „Goats Head Soup” z roku 2020 są po prostu znakomite, jednak nie dla każdego fana zespołu.

 

 


 

[1] Według:

[2] Według:

[3] Na podstawie:

[4] Giles Martin, , to angielski kompozytor, aranżer, producent i muzyk, urodzony 9 października 1969 roku. Jest synem Sir Georgea Martina i szefem Audio & Sound w UMG od 2018 roku.

 


Kolejne rozdziały: