Te same tytuły w różnych edycjach płytowych
(rozdział dwudziesty dziewiąty)
Kolejne edycje tego samego tytułu przyzwyczaiły melomanów do postępów technologicznych, które poprawiały jakość brzmieniową nagrań, ale są też edycje- ani nie wsparte jakąś nowa technologią, ani innym masterem, a różnice są jednak wyczuwalne i to tylko dlatego, że płyty zostały wyprodukowane w różnych krajach.
_______________________________________________________________
Portishead, w składzie: Beth Gibbons (wokal), Geoff Barrow (perkusja, fortepian Rhodes, syntezatory, programowanie) i Adrian Utley (gitary, basowa gitara, organy, Theremin), uważani za jednych z pionierów muzyki trip hop, wywalczyli swoją niebagatelną pozycję na rynku muzycznym tuż po wydaniu swojego pierwszego albumu „Dummy”. Płyta została nagrana w dwóch miejscach: State Of Art Studios i Coach House Studios. Ten tytuł, od momentu wydania pierwszego egzemplarza w 1994 roku w formacie LP do 2020 roku, może pochwalić się 144. wersjami. Sięgnąłem po dwie: europejską wytwórni Go! Beat o nr katalogowym- 828 553 2 z roku 1994 oraz japońską tej samej wytwórni o nr kat. UICY-20164 z roku 2011.
Album Portishead jest syntezą przygnębiających ścieżek dźwiękowych, mrocznych breakbeat’ów inspirowanych hip-hopem, doskonale poznanego przez frontmana Geoffa Barrowa oraz wokalistki (Beth Gibbons) umieszczonej w klasycznej formule- autorskiej wypowiedzi. Zaczynając od użytego niecodziennego thereminu (instrument elektroniczny) i wojennych bitów w „Mysterons”, przez „Sour Times”, postmodernistycznej pieśni opartej o sample z „The Danube Incident” Lalo Schifrina do „Glory Box” wyczarowana jest przez znakomitą grę gitarową Adriana Utleya oraz klawisze Barrowa schłodzona atmosfera, która staje się idealnym podkładem dla Gibbons, wokalistki łączącej poetycką melancholię z niewinnością jaką jej głos przedstawia. „Dummy” to płyta definiująca grupę, a poza tym to jeden z najważniejszych debiutów lat 90.
Recenzent AllMusic- John Bush, napisał o płycie: „Debiutancki album Portishead to genialna, zaskakująco naturalna synteza klaustrofobicznych szpiegowskich ścieżek dźwiękowych, mrocznych breakbeatów inspirowanych miłością frontmana Geoffa Barrowa do hip-hopu i wokalistki (Beth Gibbons) w klasycznej formie piosenkarki / autorki tekstów z wyznaniami. Zaczynając od nieziemskiego Thereminu i wojennych beatów „Mysterons”, Dummy wpada w szał w „Sour Times”, postmodernistycznej piosence z motywem pochodni, napędzanej samplem Lalo Schifrina. Mrożąca krew w żyłach atmosfera wywołana doskonałą grą Adriana Utleya oraz gramofonami i instrumentami klawiszowymi Barrowa stanowi idealną folię dla Gibbons, który w równym stopniu równoważy duszność i melancholię. Czasami przypominający bardziej żarliwą wersję Sade, Gibbons wyraźnie koncentruje się na tych piosenkach, a Barrow i spółka za nią stworzyli jedną z najlepszych pełnometrażowych produkcji, jakie kiedykolwiek słyszano w świecie tańca. Podczas gdy poprzednie zespoły, takie jak Massive Attack, przyciągały głównie taneczne głowy, Portishead skierował się do amerykańskiej, alternatywnej publiczności, łącząc się także z legionem ogarniętych niepokojem fanów muzyki niezależnej. Lepiej niż jakikolwiek wcześniejszy album, Dummy połączył precyzyjne produkcje świata tańca z cechami charakterystycznymi dla popu, takimi jak świetne teksty piosenek i doskonałe występy wokalne.”
Meloman mógłby nie narzekać na jakość techniczną wersji europejskiej, gdyby nie poznał zremasterowanej japońskiej edycji wykorzystującej technologię SHM-CD:
Wydawałoby się, że skoro wersja europejska jawi się jako nieco syntetyczna barwowo płyta to słuchacz nie powinien być tym faktem zdziwiony. Ostatecznie Portishead reprezentuje nurt wykorzystujący w przeważającej ilości instrumenty elektroniczne, a nawet elektroniczne oraz samplowanie czy skreczowanie. Nic bardziej mylnego… Bo jak się okazało po uruchomieniu płyty wyprodukowanej w Japonii instrumenty akustyczne nabrały cech typowych dla nich, zabrzmiały w dużo pełniejszy sposób i o wiele cieplej. Ale i elektroniczne instrumenty zabrzmiały w bardziej bogaty i przyjazny dla słuchacza sposób. O wspomnianej wcześniej syntetyczności brzmieniowej należało zapomnieć. Analizując obraz dźwiękowy uzyskiwany z obu wydań takich jak: wolumen instrumentów, szerokość i głębokość sceny, selektywność czy pojawiająca się przestrzeń wokół instrumentów, to nie zauważyłem jakichś poważniejszych różnic. Mam wrażenie, że dzięki technologii SHM-CD i trosce inżynierów firmy Go! Beat o rzetelne przeniesienie nagrań z oryginalnych taśm analogowych, płyta ta zbliża się do limitu tego, co płyta kompaktowa jest w stanie przedstawić.
Wartość produkcyjna tego nagrania jest legendarna- jest to jedna z najpiękniejszych i najdoskonalszych płyt (w każdym formacie), jakie są na rynku płytowym. Dźwięk jest absolutnie bez zarzutu w każdym utworze. Tak powinien grać CD i LP.
Na następny album- „Portishead” fani musieli czekać aż trzy lata. Nagrań dokonano w Air Studios. Zapewne nie chcieli żadnych zmian ani w formie, ani stylu i dostali czego oczekiwali- delikatny, drżący, dziewczęcy głos wokalistki w wyrafinowanych kompozycjach o powolnych narkotycznych rytmach z hipnotycznymi samplami. Drugie dzieło Portishead, podążające ścieżką debiutanckiego dzieła „Dummy”, które było pionierem sceny trip-hopowej i osiągnęło niesamowity long-seller, nie tylko ma brzmienie pełne cierpienia, ale wyróżnia się także śpiew Beth Gibbons, który stał się jeszcze bardziej wyrazisty.
Pierwsze wydania w formacie CD płyty „Portishead’ ukazały się w Europie, wyprodukowane przez PMDC Germany (PolyGram Manufacturing & Distribution Centres) w październiku 1997 roku.
Płytami CD, powszechnie uznanymi jako dobrej jakości technicznej, są przede wszystkim produkty wykonane przez oddziały japońskie firm dystrybuowania płyt – z roku 1997 (Go! Beat / Polydor K.K. [1]– POCP 7246, wersja promocyjna: „Sample Not For Sale” w dystrybucji PolyGram KK) i wersja SHM-CD z roku 2011 (na fotografii poniżej, wersja o nr Go! Beat – UICY-20165).
Początkowo wydaje się, że „Portishead” nie różni się rzeczywiście niczym od debiutu, ale jego dźwiękowe tekstury są jednak inne. Geoff Barrow i Adrian Utley nadali płycie mglisty, senny charakter. Jest mroczniejsza, a głos Beth Gibbons bardziej dramatyczny. To imponująca kontynuacja, która ujawnia więcej i więcej przy każdym następnym słuchaniu. Ważne jest nie tylko to, jak dobrze napisana jest płyta, ale także jak dobrze wykonana… W przeciwieństwie do wielu trip-hopowych wykonawców Portishead jest tak samo spektakularny na koncertach (w opinii krytyków) co udowadnia ich album koncertowy nagrany rok później. Muzyka jest progresywna w prawdziwym sensie tego słowa, jest piękna i trafnie zinstrumentowana. W treści to instynktowny przekaz: o zwątpieniu w siebie, o potrzebie miłości, strachu przed samotnością. „Portishead” jest arcydziełem.
Jeśli porówna się brzmienie pierwszego- europejskiego, wydania „Portishead” z japońską edycją tego tytułu z tego samego 1997 roku to usłyszy się pewne różnice, choć są nieznaczne. Te małe różnice zapewne wynikają jedynie z miejsca wyprodukowania krążka CD, bo w obu przypadkach materiał muzyczny został zmiksowany w Moles Studio przez inżyniera Trevora Curwena. Zauważyłem jedynie cieplejszy ton całości przekazu i nieco okrąglejsze wyższe rejestry wersji „Promo” niż to co charakteryzowało edycję europejską.
Nowy master użyty w japońskiej edycji „Portishead” w formacie SHN-CD z roku 2011. (Go! Beat – UICY-20165) wywołuje poważniejsze zmiany brzmieniowe niż te uzyskiwane w poprzednich edycjach. Przekaz muzyczny zbliżył się poważnie do najlepszych wzorców analogowych- głos wokalistki jest okrągły i pełny, instrumenty są bogatsze barwowo, scena muzyczna stała się wystarczająco szeroka i głęboka (co jest zapewne związane z większym wolumenem instrumentów i wokalu).
Ta odrobinę niedoceniana płyta jest może nie tak wyrazista, jak w przypadku „Dummy”, ale na pewno nie gorsza- tak artystycznie jak technicznie.
Dziesięć lat po wydaniu ostatniego albumu, Portishead powrócił z nagraniami opublikowanymi na płycie „Third”, najbardziej wymagającym i nieprzewidywalnym dziełem tria w dotychczasowej historii. „Third” (według: ), został wydany 25 kwietnia 2008 roku w Wielkiej Brytanii przez Island Records (nr kat.- 1766401, wykonany przez – EDC, Niemcy [2], na fotografii niżej), a dzień później w Stanach Zjednoczonych przez Mercury Records (nr kat.- B0011141-02, wytłoczone przez – EDC, USA [3]). Ten album oddalił się od spopularyzowanego przez siebie stylu trip hopu, włączając takie wpływy, jak krautrock, surf rock, doo wop i ścieżki dźwiękowe z filmów Johna Carpentera.
Portishead samodzielnie wyprodukowało „Third” w swoich studiach w Bristolu. Wiele piosenek istniało przez lata w formie szkiców, a członkowie wymieniali się nagraniami i dodawalimi pomysłami. Trzecia płyta znalazła się w pierwszej dziesiątce list przebojów kilku krajów i uzyskała status złotej płyty w Wielkiej Brytanii. Kilka publikacji uznało go za jeden z najlepszych albumów 2008 roku; w 2013 roku NME umieściło go na 330. miejscu na liście 500 najlepszych albumów wszechczasów.
Krytycy zgodnie uznali płytę „Third” za godną pożądania: W serwisie Metacritic, który przyznaje średni ważony wynik 100 recenzjom i ocenom krytyków głównego nurtu, na poziomie 85 na podstawie 38 recenzji, co oznacza „powszechne uznanie”. W swojej recenzji dla AllMusic Stephen Thomas Erlewine stwierdził, że „Third” jest „prawdziwie, zaskakująco oryginalny” oraz „całkowicie porywający i nieskończenie wciągający”. Michaelangelo Matos z AV Club napisał, że „prawie każdy utwór w połowie utworu dostarcza trochę dźwiękowego dobra w nagrodę za ciągłe skupienie się po tych wszystkich latach. Choć raz jest to warte wysiłku”. Recenzując „Third” dlar Drowned in Sound Nick Southall napisał, że „kilka pojedynczych piosenek przepływa z początku niemal niezauważonych, wnosząc niewiele więcej niż poczucie niepokoju do zbiorowej pamięci albumu; jednak ma się wrażenie przybliżenia płyty do świetności”. John Payne z Los Angeles Times napisał: „Chociaż kilka dawek tej ospałej, pełnej napięcia muzyki nieco się wyczerpuje, ogółem jest to brzmienie odpowiednie na nasze niespokojne czasy i ma w sobie orzeźwiającą tajemniczość. Rycząca elektronika peelingi to sygnał alarmowy.” Recenzent The Guardian, Jude Rogers, stwierdziła, że album „początkowo jest bardziej płytą do podziwiania niż do kochania… Jednak po kilku przesłuchaniach majestat Third ujawnia się”.. Alan Ranta z PopMatters napisał, że ostatecznie będzie ona postrzegana na równi z wcześniejszą pracą Portishead. Nate Patrin z Pitchfork nazwał „Third” „najlepszą nową muzyką tygodnia”, pisząc, że była to „zdumiewająca transformacja i powrót do formy, która nigdy nie została utracona, idealna adaptacja grupy, o której wiele osób nie miało pojęcia. Trzeba było usłyszeć jeszcze raz”. W „Rolling Stone” Rob Sheffield napisał , że „Third” był „nieoczekiwanym, ale całkowicie imponującym powrotem”. Mike Bruno z Entertainment Weekly powiedział, że jest mniej przystępna niż wcześniejsza muzyka Portishead, ale „nie mniej wspaniała”. Gareth Grundy z Q był zawiedziony, że Portishead odszedł od swojego wcześniejszego brzmienia, pisząc: „’Third’ będzie prawdopodobnie bardziej podziwiany niż słuchany… Dummy był wymagającą płytą, która po prostu się przydarzyła… ‘Third’ po prostu podkręca czerń, aż ciemność będzie przytłaczająca.” Louis Pattison z NME napisał, że „Third” był „odważny, czasem zniechęcający – ale rzadko mniej niż fascynujący” i stwierdził, że to najlepszy album Portishead.
Od czasu wydania europejskiej wersji płyty „Third” pojawiło się 58 różnych edycji tego tytułu. Wydaje się ciekawe porównanie brzmienia płyt „Third” wyprodukowanych w Europie i USA w tym samym czasie. Te wersje, niezależnie od kraju pochodzenia produktu, zostały zmiksowane przez tych samych inżynierów: Craiga Silveya i Geoffa Barrowa, a masterował materiał muzyczny (niewymieniony na płytach) – Shawn Joseph [4], a więc trudno się spodziewać spektakularnych różnic, choć (uprzedzam fakty) małe są.
Pomiędzy płytami wyprodukowanymi w Europie: Island Records (nr kat.- 1766401) i wersji promocyjnej Island Records (Cardboard Sleeve, nr kat.- THIRDCD01, na fotografii niżej) różnic brzmieniowych nie zauważyłem, natomiast edycja wyprodukowana przez wytwórnię amerykańską ujawniała inne brzmienia.
____________________________________________________________________________
Wydanie wyprodukowane w USA (na trzech fotografiach wyżej), wytłoczone przez– EDC (Entertainment Distribution Company, USA), zabrzmiało nieco barwniej i ze zwiększonym zakresem dynamiki. Przejścia Beth Gibbons od wyciszenia do przenikliwości z bolesną barwą głosu, w tej edycji wyraźniej wyraża wrażliwość artystki. Perkusja w większości piosenek jest często stłumiona lub skryta pod warstwami hałasu w wersjach europejskich płyty, natomiast w amerykańskiej została wystarczająco wydobyta z tła, mimo że instrumenty klawiszowe i smyczki wybrzmiewają odrobinę dosadniej. Wszystkie instrumenty akustyczne, podobnie wokal, rozbrzmiewają naturalnie we wszystkich rozważanych wersjach, ale jednak cieplej w wersji wyprodukowanej przez Merkury Records.
[1] Polydor KK – japońska wytwórnia płytowa (ポリドール株式会社), założona 1 października 1971 roku. Należy pamiętać, że Polydor KK powinno się traktować jako firmę, pełniąca role takie jak „Manufactured By” lub „Record Company”, w zależności od tego, jak są wymienione na wydaniu płytowym.
Polydor KK było wspólnym przedsięwzięciem pomiędzy Deutsche Grammophon Gesellschaft mbH i Fuji Electric Co., Ltd. i zastąpiło Nippon Grammophon Co., Ltd. Firma ta reprezentowała w Japonii szereg wytwórni PolyGram, takich jak DGG, Polydor, Riverside, Verve, MGM, Archiv i Daybreak, ale także Stax i Ricordi.
[2] EDC Niemcy (Entertainment Distribution Company GmbH) była niemieckim producentem płyt winylowych, CD, DVD i Blu-ray, założonym w maju 2005 roku po przejęciu zakładów produkcyjnych i dystrybucyjnych Universal Music Group.
Poprzednikiem tej fabryki była firma Universal M&L z Niemiec. EDC było największym, w pełni zintegrowanym zakładem produkującym i dystrybuującym dyski optyczne w Europie i rozpoczęło tłoczenie płyt winylowych pod koniec 2015 roku. Zainstalowano siedem maszyn Toolex Alpha o wydajności 15 milionów płyt rocznie. Firma stała się niewypłacalna i jej majątek został wystawiony na aukcji w maju i czerwcu 2017.
[3] EDC, USA (Entertainment Distribution Company) to zakład produkujący płyty CD i DVD w Grover/Kings Mountain w Północnej Karolinie. Działała pod tą nazwą od czerwca 2005 do lutego 2009. Powstała 1 czerwca 2005 roku poprzez zmianę nazwy na UML , po tym jak Glenayre Technologies Inc. kupiła zakłady produkcyjne Universal Music Group w Europie i USA i założyła firmę Entertainment Distribution Company (USA) LLC.
[4] Shawn Joseph:
Inżynier masteringu od 1990 roku, obecnie dyrektor Optimum Mastering w Bristolu. Wcześniej pracował w Tape To Tape i Heathmans Mastering w Londynie.