Te same tytuły w różnych edycjach płytowych
(rozdział trzydziesty drugi, część 2)
W rozmowie z dziennikarzem magazynu Rolling Stone w lipcu 2021 r. Giles Martin powiedział, że oprogramowanie „staje się coraz lepsze” i że „nieustannie zastanawia się, jak moglibyśmy do tego podejść, jeśli kiedykolwiek uda mi się [zremiksować] ‘Revolver’ lub ‘Rubber Soul’, wczesne albumy, czego wiele osób ode mnie oczekuje”. W 2022 roku powstała zremikasowana edycja płyty „Revolver”. Ta nowa edycja specjalna jest następstwem powszechnie uznanych, zremiksowanych i rozszerzonych edycji specjalnych płyt: „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” (2017), „The Beatles” („The White Album”) (2018), „Abbey Road” (2019) i „Let It Be” (2021). Wszystkie te nowe miksy, pochodzą bezpośrednio z oryginalnych czterościeżkowych taśm. Dźwięk został odtworzony z ponadprzeciętną czystością, za pomocą najnowocześniejszej technologii opracowanej przez wielokrotnie nagradzany zespoły inżynierów dźwięku.
__________________________________________________________________________
Według oceny wielu fanów są dwie edycje warte wyszukania na półkach sklepów płytowych bądź portali aukcyjnych: z zestawu 11 albumów „The Beatles In Mono” i remiksy płytowe wykonane przez Gilesa Martina i Sama OKella lub samych Beatles’ów.
Porównanie brzmienia tych wersji właściwie obciążone jest błędem, bo trudno konfrontować dwa różne formaty płytowe- mono i stereo. Jednak można przedstawiać zalety lub wady każdej z wersji odrębnie…
Box „The Beatles In Mono”, wydany we wrześniu 2009 roku przez Apple Records, zawiera: wszystkie oryginalne, zremasterowane cyfrowo, albumy mono („Abbey Road” i „Let It Bee” zostały wydane wyłącznie w formacie stereo). Wszystkie albumy są zapakowane w miniaturowe koperty winylowe, które wiernie odtwarzają oryginalne wydania LP w najdrobniejszych szczegółach, w tym wewnętrzne koperty, wkładki i są prezentowane z oryginalnymi etykietami LP na płytach CD. Sześć albumów od „Help!” do „The Beatles” zostało wydanych na CD w mono po raz pierwszy. Zestaw zawiera również podwójną kolekcję CD wszystkich utworów The Beatles spoza albumu i EP zremasterowanych cyfrowo w mono, w tym cztery miksy unikalne dla tego pakietu/
„The Beatles in Mono”, to odświeżona kolekcja płyt CD [według The Absolute Sound], która powstała na podstawie cyfrowych masterów o wysokiej rozdzielczości, skierowana na szerszy rynek, okazała się kuszącą propozycją dla audiofilów zastanawiających się, czy Apple/UMG rozważają też ponowne wydanie w formacie LP. W 2012 roku ukazała się wersja LP kompletnego brytyjskiego zestawu stereofonicznych albumów The Beatles na 180-gramowym winylu. Jednak pojawiły się kontrowersje, bo reedycje winylowe zostały również wycięte z cyfrowych masterów, a nie z oryginalnych analogowych taśm master, o które tak głośno domagali się audiofile. Apple Records zdecydowało się na mastery 44.1/24 zamiast plików archiwalnych o wyższej rozdzielczości 192/24, co było dla wielu zmarnowaną szansą- fatalnym kompromisem. Jednak, jakby w ramach zadośćuczynienia, Apple odkupiło swoje winy, wycinając „The Beatles in Mono’ z oryginalnych analogowych taśm master. I zastosowali czysty łańcuch analogowy, bez żadnego przetwarzania cyfrowego — wydarzenie określone w materiałach prasowych jako „przedsięwzięcie z myślą o audiofilach”. Przed wydaniem „The Beatles in Mono” redaktor muzyczny TAS Jeff Wilson opisał metodologię zastosowaną do wydobycia na światło dzienne nowego winylu. Podsumowując, inżynier Sean Magee i kierownik masteringu Steve Berkowitz (obaj laureaci Grammy), pracujący w Abbey Road Studios, zastosowali te same procedury, które były stosowane w latach 60., aż do odwoływania się do szczegółowych notatek transferowych sporządzonych przez oryginalnych inżynierów cięcia, notatek, które obejmowały ustawienia wzmocnienia, korekcji i balansu.
Inżynierowie ci spędzili godziny na porównywaniu taśm głównych z pierwszymi tłoczeniami monofonicznych płyt vintage z lat 60. Używając dobrze przetestowanej maszyny Studer A80 z prawdziwą głowicą odtwarzającą mono, nowy winyl został nacięty na tokarce Neumann VMS80 z lat 80. Według Seana Magee celem było wyprodukowanie „oryginalnego zamiaru” zespołu, jednocześnie pozwalając zaawansowanym procedurom produkcyjnym i dzisiejszym systemom odtwarzania LP w pełni wykorzystać potencjał taśmy analogowej, bez przeszkód ze strony ograniczeń cięcia i sprzętu odtwarzającego z tamtej odległej epoki. Wiele mówi się o znaczeniu katalogu mono The Beatles i to z bardzo prostego powodu: do końca lat 60. mono było jedynym formatem płytowym. To był sposób, w jaki zespół i większość innych słuchała muzyki. Dla nich miksowanie i mastering w mono, znanym i popularnym formacie, było tak samo naturalne, jak unikanie poświęcania cennego czasu stosunkowo mało znanemu i niesprawdzonemu nowicjuszowi, stereo. Wyjaśnia to również, dlaczego masteringi stereo były w większości dziełem producenta George’a Martina i dlaczego inżynierowie często produkowali je w krótszych sesjach tygodnie po sesjach nagraniowych. Dzisiaj katalog Beatlesów jest mieszanką formatów, które różnią się od siebie w sposób istotny. Podczas gdy niezliczone dziwaczne różnice były dobrze udokumentowane przez lata, ostatecznie mono reprezentują najprawdziwszą intencję tego, jak The Beatles chcieli, aby ich piosenki były słyszane. Całościowe brzmienie monofonicznych nagrań zestawu „The Beatles in Mono”, zwłaszcza gdy zespół dojrzewał do fazy Help / Rubber Soul / Revolver, jest po prostu znakomite, aż do nieskazitelnie cichych momentów. To nie był wąski tunel zamglonych obrazów i skompresowanego dźwięku, który wielu z nas uważało za definiujący wrażenia ze słuchania mono z radia AM. Ścieżki są mocno skupione, jak można się spodziewać po mono, a wokale są niemal chirurgicznie ustawione, komunikując muzyczną topografię w znacznie bardziej szczegółowy sposób- dynamicznie i z bardziej kolorową paletą tonalną. Wielokrotnie można było się zachwycić, jak delikatnie wokale wspierające płynnie wokal prowadzący w utworze „Drive My Car” (Rubber Soul) i jak w przypadku wczesnego utworu Ringo Stara, takiego jak „Honey Don’t” (Beatles for Sale) wokale zachowały dyskretną jakość, którą większość uznałaby za terytorium stereo, a nie mono. Złożone, ale bezwysiłkowo gładkie harmonie zespołu i dotyk George’a na pedale głośności gitary w utworze „Yes It Is” (strona B „Ticket To Ride”) to coś, czego naprawdę warto posłuchać na tym winylowym zestawie i co przemawia za powrotem do analogowych masterów, tak samo jak wszystko, co słyszałem tutaj. Nawet najwcześniejsze albumy zespołu, nagrane w pośpiechu (posłuchaj zniekształcenia mikrofonu podczas wykonania „Money” przez Lennona), brzmią bardziej obecne, dynamiczne i niezwykle surowo i intensywnie. Ścieżka po ścieżce, te nagrania brzmią konsekwentnie tak, jakby zasłona została zdjęta, pozwalając na więcej światła i kontrastu, aby oświetlić piosenki — nawet w porównaniu do bardzo dobrych remasterów mono CD z 2009 roku. Płyty, w przeciwieństwie do tych LP, brzmią bardziej średniotonowo, trochę ciemniej ogólnie, mniej przejrzyście i stosunkowo płasko pod względem reprezentowania głębi przestrzeni dźwiękowej. Na przykład, wysoki harmoniczny podkład Paula w „If I Fell” (A Hard Day’s Night) jest ujawniony w czystszych szczegółach na winylu, aż do treli w jego głosie, gdy napina się, aby uderzyć w wyższe nuty. W „And I Love Her” klasyczne solo gitarowe George’a jest pełniejsze, bogatsze i bardziej autentyczne w brzmieniu instrumentu ze strunami nylonowymi, a akompaniament perkusji z drewnianymi klockami ma więcej barw i klarowność. Ogólnie rzecz biorąc, sybilanty są wyraźniejsze i bardziej płynnie rozwiązują się, a podczas zamykającego gitarowego wampu można teraz łatwo usłyszeć, że to głos Paula nuci. Ta sama melodia na płycie CD nadaje temu momentowi jednak cyfrowy charakter. Jedną z prawdziwych niespodzianek na tych płytach jest stopień, w jakim uchwycono na nich więcej wewnętrznych informacji o barwie bębnów Ringo i ich działaniu przejściowym, a także akcentowanie jego perkusji od odgłosu odbicia się od skóry tamburynu w utworze „Norwegian Wood”, wyrazistego krowiego dzwonka w samym środku utworu „You Can’t Do That” lub odgłosu kastanietów i stukotu drewnianych klocków w utworze „Martha My Dear”. Przechodząc do serca katalogu, „Taxman” (Revolver) łagodzi nieustanny pośpiech, który można znaleźć w reedycji CD, pozwalając wokalom wspierającym na dodanie głębi. Podczas „Good Day Sunshine” na płycie CD brakuje energii i witalności, która w porównaniu brzmi chmurno. „Yellow Submarine” nie jest tak „głośna” jak na płycie CD, ale z pewnością bardziej szczegółowa z solidnymi informacjami niskiego poziomu i szczegółami wokalnymi, szczególnie gładkim echem Johna w kwestiach Ringo pod koniec utworu. Prawdziwą gratką jest „Eleanor Rigby”, która naprawdę wznosi się z większą ekspresją tonalną i dynamiczną przejrzystością oraz szczegółami oktetu smyczkowego, jakby ciemna chmura została usunięta. Z albumu „Magical Mystery Tour”, słodkie solo na trąbce w środku utworu „Penny Lane” jest nieskazitelne, a pełna basowa odpowiedź w utworze „Baby, You’re A Rich Man” jest donośna i rozciągnięta w stopniu, jakiego nie słyszano w żadnym nagraniu w tamtych czasach. „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” pozostaje klejnotem w koronie. Od tytułowego motywu otwierającego do ostatniego, miażdżącego akordu fortepianu w „A Day in the Life” mono LP maluje bardziej żywy i kompletny obraz dźwiękowy. W przeciwieństwie do stereo LP, główny wokal Paula nie jest zamknięty w lewym głośniku, a zespół uwięziony w prawym. Podczas „With A Little Help from My Friends” barwa i melodyjność werbla Ringo zostają przywrócone; jest więcej dynamicznego uderzenia wraz z jego dzwoniącym zanikiem. Ponadto prowadząca melodia gitary w „Lucy in the Sky with Diamonds” jest bardziej dzwonkowa i wyraźna, wokale i efekty wokalne są bardziej precyzyjnie skupione. Wyjątkowa praca perkusyjna Ringo Stara jest bardziej majestatycznie przedstawiona w „Fixing a Hole”, a „She’s Leaving Home” daje słuchaczowi więcej harfy do naśladowania, z większą ilością namacalnego wrażenia palców artysty szarpiących struny. Kiedy się dotrze do „Within You, Without You”, nie ma porównania ani z CD, ani ze stereofonicznymi reedycjami winylowymi. Ten ostatni miks przekierowuje tablę na prawy kanał, a główny wokal George’a jest suchy i szorstki. Ponadto końcowy chór głosów nie jest tak żywy jak w mono. Co równie ważne, wokal Paula w „When I’m Sixty-Four” wydał mi się znacznie cieplejszy w porównaniu do cieńszej, bielszej, prawej wersji stereo. Jedna z największych różnic, które uderzają, pojawia się podczas powtórzenia tematu Sgt. Pepper. Słaba energia wokalna stereo CD zostaje zastąpiona bardziej agresywnym i satysfakcjonującym prowadzeniem połączonym z bardziej intensywnym hałasem tłumu. Wokalne riffy Paula na końcu zostają przywrócone do wyrazistości, podczas gdy orkiestra powoli wznosi się do crescendo w „A Day in the Life” jest bardziej teksturowana i dynamicznie żywa, niemal alarmująca w swojej intensywności, w przeciwieństwie do bardziej spokojnego miksu stereo. „White Album” był ostatnim albumem The Beatles, który został zmiksowany zarówno do stereo, jak i mono. Obie wersje są równie przyjemne w odbiorze, ale różnice nadal sprawiają, że wielu waha się na korzyść mono. Typowym przykładem jest „Cry Baby Cry”, gdzie wokal Lennona jest umieszczony nieco bardziej z przodu, a sam utwór pozbywa się nieco osłoniętego charakteru płyty CD. „Honey Pie” jest przedstawiony z szerszą i bardziej otwartą sceną dźwiękową i podwyższoną obecnością średnich tonów. „Oszałamiające gradacje faktury i barwy” to jedyny sposób, w jaki mogę odpowiednio opisać cięższy rozkwit wypełnień perkusyjnych i wysokie harmonie pod koniec „Long, Long, Long”. A „Yer Blues” miażdży, dynamicznie bardziej wybuchowo z palącym gitarowym solo, które po prostu płonie. „Mother Nature’s Son” zmierza w kierunku większego rozkwitu i basu, podczas gdy „Everybody’s Got Something to Hide Except Me and My Monkey” dudni z większą ilością informacji o basie, rozszerzeniem i rezonansowym ciepłem. Urocze „I Will” posiada większą intymność wokalną i pełniejszy, bardziej wyrazisty bas — to znaczy, że Paul dosłownie śpiewa partię basową. W porównaniu z LP płyty CD często mają bardziej zwarty i kontrolowany bas, ale nie mogą dorównać rezonansowi i szczegółom wybrzmiewania płyt LP.
Podsumowując, z kilkoma wyjątkami „The Beatles in Mono” to triumf dźwiękowy, który przebiega całą gamę od szorstkiego do wspaniałego. A biorąc pod uwagę, że oryginalny Parlophone w stanie nienaruszonym kosztuje 200, 300 lub więcej dolarów za sztukę, „The Beatles in Mono” stanowi niemal niemożliwie dużą wartość. Teraz, na szczęście, wszyscy możemy na nowo odkryć to, co kiedyś było wyłącznym terytorium garstki szczęśliwych kolekcjonerów. Myślę, że sami Beatlesi z pewnością by się zgodzili: Wspaniała zabawa jest gwarantowana dla wszystkich”.
Dlaczego zadbano o przywrócenie wersji mono? Są dwa powody:
- Swoje pierwsze płyty LP firma RCA Victor wydała w 1950 roku. W 1958 roku wprowadziła do sprzedaży – dziś legendarną – serię płyt z serii „Living Stereo”. Brytyjska muzyka pop w stereo była nowością przez większość lat 60. Radio było zdominowane przez jednokanałowe AM, a młodzież, która była głównym nabywcą płyt LP, znacznie częściej posiadała gramofon mono jako źródło dźwięku niż wtedy drogie urządzenia stereo. Biorąc pod uwagę ich publiczność i technologię tamtych czasów, przez większość czasu trwania Beatlesów, sami zespół uważali miks mono za „prawdziwą” wersję płyty i poświęcali jej więcej uwagi. Miksy mono były najpierw przygotowywane z udziałem zespołu, a w niektórych przypadkach George Martin i inżynierowie EMI kończyli remiksy stereo albumów później, po tym jak grupa The Beatles opuszczała studio. Więc mono, po pierwsze, prawdopodobnie bardziej zbliża się do intencji samych Beatlesów.
- Sesje miksowania mono i stereo odbywały się w różnym czasie, istnieją różnice między tymi dwiema wersjami, nie tylko w równowadze dźwięku, ale także w samej zawartości. Czasami do dogrywania overdubów używano różnych ujęć lub do miksu mogło przedostać się alternatywne ujęcie wokalne. Czasami utwory były edytowane inaczej i były krótsze lub dłuższe, a w niektórych przypadkach taśma przesuwała się z nieco inną prędkością, nieznacznie zmieniając ogólną wysokość dźwięku. Niektóre różnice są subtelne, a niektóre nie. Na przykład wersja mono „Helter Skelter” jest o minutę krótsza, ponieważ „fałszywe” końcowe wyciszenie jest prezentowane jako prawdziwe zakończenie utworu (i w ten sposób pomija końcowy krzyk „I got blisters on my fingers!”). Znaczenie tych różnic będzie zależało od poziomu czyjegoś fandomu Beatlesów; oczywiście ci, którzy wydadzą pieniądze na box „In Mono”, prawdopodobnie będą się cieszyć z wyszukiwania szczegółów.
___________________________________________________________
Album „Revolver”, w formacie mono wydała w 2009 roku wytwórnia Parlophone (nr kat.- PMC 7009), jako część zestawu „The Beatles In Mono”. Album został nagrany 6 kwietnia – 21 czerwca 1966 roku w Studio EMI (Londyn).
Naprawdę trudno by remiks mono się nie podobał, tym bardziej że nie ma żadnych w nim ekstremalnych zmian w stosunku do oryginalnego miksu. Wokal od wstępu pokazuje podstawową zaletę wersji monofonicznej, bo najczęściej te wersje oferują znaczniejszy jego wolumen. Gdyby wymieniać szczegóły korzyści wypływających ze słuchania tej wersji płyty „Revolver” to „Paperback Writer” jest dynamiczniejszy w mono niż w wersji stereo. „Yellow Submarine” wydaje się zabawniejszy i z efektami dźwiękowymi lepiej ułożonymi. Niektórzy melomani narzekają (ale nie ja), że efekty psychodeliczne w „Tomorrow Never Knows” są w tej wersji zmiksowane ze zbyt niskim tonem. Ogólniej rzecz ujmując na minus wersji mono można zaliczyć fakt, że nstrumenty miksowane wyższym tonem lekko przesłaniają wokale wspierające. Ta wersja chociaż nie zastąpi oryginału, warta jest tego by ją mieć. Ogólnie rzecz biorąc, jest to jak dotąd jeden z najlepszych remiksów tego tytułu.
___________________________________________________________
„White Album” (oryginalny tytuł: „The Beatles”), w wersji monofonicznej, jest częścią zestawu pudełkowego „The Beatles In Mono”. Wydany został przez Apple Records jako oryginalna replika LP z otworami dla krążków CD na górze okładki. W części wewnętrznej okładki zamieszczono 4 miniaturowe karty obrazkowe The Beatles. Dołączono 6-panelowy składany mini plakat z tekstami piosenek i zdjęciami. Nagrań dokonano w Abbey Road Studios i Trident Studio EMI między 30 maja a 14 października i był również ostatnim albumem zmiksowanym w mono. Został wyprodukowany przez George’a Martina z niewymienioną produkcją Chrisa Thomasa.
„The Beatles” w mono: Tak większość słuchaczy po raz pierwszy usłyszała grupę w latach 60., kiedy mono było dominującym formatem audio. Do 1968 roku każdy album Beatlesów miał unikalny miks mono i stereo, ale grupa zawsze uważała mono za format podstawowy. Obecnie „The Beatles / White Album” jest wydawany w mono na 180-gramowym winylu z wiernie odtworzonym brzmieniem, na nowo zmasterowanym z analogowych taśm master. W ramach przedsięwzięcia zorientowanego na audiofilów, cenione albumy mono The Beatles zostały na nowo zmasterowane na winylu z ćwierć calowych taśm master w Abbey Road Studios przez wrónionwgo nagrodą Grammy inżyniera dźwięku Seana Magee i również nagrodzonego Grammy kierownika masteringu Steve’a Berkowitza. Podczas gdy pudełkowy zestaw płyt CD „The Beatles In Mono” wydany w 2009 roku został stworzony z cyfrowych remasterów, w tym nowym projekcie winylowym Magee i Berkowitz nagrali płyty bez użycia jakiejkolwiek technologii cyfrowej. Zamiast tego zastosowali te same procedury, które były stosowane w latach 60., kierując się oryginalnymi albumami i szczegółowymi notatkami transferowymi sporządzonymi przez oryginalnych inżynierów dźwięku.
Pracując w tym samym pomieszczeniu w Abbey Road, w którym początkowo nacinano większość albumów The Beatles, para inżynierów najpierw poświęciła tygodnie na skoncentrowane słuchanie, skrupulatnie porównując taśmy główne z pierwszymi tłoczeniami płyt monofonicznych z lat 60. Używając rygorystycznie przetestowanej maszyny Studer A80 do odtwarzania cennych taśm, nowy winyl został nacięty na tokarce VMS80 z lat 80. Wyprodukowane dla świata w Optimal Media w Niemczech, albumy The Beatles są prezentowane w swojej oryginalnej chwale, zarówno pod względem brzmienia, jak i opakowania.
Czy warto się zastanawiać, czy dać temu albumowi (zremasterowanemu) szansę wstawienia na półkę płytową, skoro to już kolejna reedycja jaką się kupuje? Zwykle w takich przypadkach chyba należy wychodzić z założenia, że skoro dzieło Beatlesów wykracza poza ramy klasycznego albumu i jest jedną z najbardziej lubianych płyt wszech czasów. to nie pozostaje nic innego niż sprawdzenie jak brzmią ostatnio opracowane monofoniczne miksy tego kultowego albumu. Po wysłuchaniu reedycji z czasu po 2009 roku nie można być zawiedzionym. Zauważa się, że nawet najmniejsze niuanse zostają ujawniane, gdy słucha się uważnie materiału z dwu płyt. Nawet tak oklepany przebój jak „Obla di obla da” brzmi świeżo, jest po prostu pełniejszy, o bardziej okrągłym dźwięku, a słyszenie wyraźniejszych bębnów w „Yer blues”, gitary rytmicznej w „Sexy sadie” lub efektów chrząknięć świni w „Piggies” sprawia, że słuchanie nowych edycji daje nowe doświadczenie i przekonanie, że tak właśnie miało to brzmieć w 1968 roku.
___________________________________________________________
Porównanie wersji stereo i mono tego samego tytułu daje również okazję do zastanowienia się nad zmianami w specyfice słuchania muzyki przez melomanów. W latach 60. znacznie mniej osób słuchało muzyki na słuchawkach. Muzyka miała być słyszana przez powietrze — przez radio, w samochodzie, w salonie. A miksy mono nie były projektowane z myślą o słuchaniu na słuchawkach. Wskazano, że płyty mono słuchane przez słuchawki mogą brzmieć tak, jakby dochodziły z jednego punktu w środku głowy, co mogło wydawać się dziwne. W przypadku systemu dźwiękowego miksy mono w całym katalogu The Beatles brzmią absolutnie cudownie. Pierwsze cztery albumy, dzięki swojemu ekstremalnemu separowaniu dźwięku stereo, brzmią w stereo źle, niezależnie od źródła odtwarzania. W ciągu ostatnich kilku lat narzekano na „wojnę głośności” – tendencji do nadmiernej kompresji i zbyt „gorących” albumów master, przez co zakres dynamiki jest spłaszczony, a dźwięki szczytowe są wypychane do granic przesterowania. Na szczęście gdy mówimy o ostatnich reedycjach płyt Beatlesów tak się nie stało. Te wersje CD są zdecydowanie głośniejsze na całej linii, ale nadal jest dużo miejsca na oddech, więc i dynamiczny dźwięk. Co ciekawe, miksy mono są jednakowo trochę cichsze niż miksy stereo, mieszcząc się gdzieś pomiędzy oryginalnym masterem stereo a nowym. Oczywiście dynamika to nie jedyny aspekt decydujący o naszych (melomanów i audiofilów) wyborach…
„Revolver”, siódmy album zespołu The Beatles, oryginalnie wydany 5 sierpnia 1966 roku, otrzymał nowy remiks stereo. który ujrzał światło dzienne w październiku 2022 roku. Ten remiks został opracowany przez Gilesa Martina, z pomocą technologii demiksowania opracowanej przez WingNut Films Petera Jacksona. Równolegle powstały też nowe miksy mono, nagrania sesyjne, dema i EP zawierające nowe miksy singlowe spoza albumu „Paperback Writer” i jego strony B, „Rain”, nagrane podczas sesji do albumu „Revolver”. Album z 2022 roku został wydany przez wytwórnie Apple Records i Universal Music.
Wymienione wytwórnie przygotowały materiał muzyczny dla egzemplarzy płytowych formatu CD w trzech podstawowych postaciach:
- Wydanie 1-płytowe (remix podstawowego materiału muzycznego stereo z 2022 roku,
- Special Deluxe- wydanie 2-płytowe zawierające nowy miks stereo albumu „Revolver” i 15 utworów z pierwszych sesji nagraniowych plus EP-ka z nowymi miksami stereo i zremasterowanymi „Paperback Writer” i „Rain”,
- Wydanie 5 płytowe Super Deluxe: miks stereo płyty „Revolver” z 2022 roku, nagrania z sesji nagraniowej pierwszej, nagrania z sesji drugiej, oryginalny mono master płyty „Revolver” i EP’ki z materiału dla płyty „Revolver”.
Podobny wybór jest wśród wydań winylowych.
Pod koniec sierpnia 2022 r. Giles Martin [1] potwierdził na Twitterze (obecna nazwa serwisu internetowego- „X”), że i „Revolver” otrzyma remiks. Rozszerzone 2-płytowe wznowienie albumu „Revolver”, zostało wydane przez Apple Records 28 października 2022 roku (na fotografii wyżej), w postaci digipacka wkładanego w tekturowe etui, zawiera nowy miks Gilesa Martina i Sama Okella, a także płytę z najważniejszymi fragmentami sesji albumowych, w tym wczesne wersje utworów, które pogłębiają i rozszerzają historię albumu, a także nowe miksy stereo singla spoza albumu, „Paperback Writer” i „Rain”. Poza tym etui okrywa 40-stronicową broszurę ze szczegółowymi informacjami i rzadkimi zdjęciami.
To właśnie dzięki płycie „Revolver”, John Lennon, Paul McCartney, George Harrison i Ringo Starr wyruszyli w nową „muzyczną podróż”, a dziś fani mogą usłyszeć nowy miks stereo i Dolby Atmos utworu „Taxman” w wersji cyfrowej oraz zamówić album w wersji „Special Edition”. W przedmowie do książki dołączonej do zestawu pudełkowego Paul McCartney pisze: „Kiedy zapytano nas, jaka jest nasza formuła, John i ja powiedzieliśmy, że jeśli kiedykolwiek ją znajdziemy, natychmiast się jej pozbędziemy”. To z pewnością wyjaśnia szybki progres dźwiękowy w katalogu Beatlesów. Ale wyjaśnia również, dlaczego Revolver nadal brzmi tak żywo. Z każdym nagranym albumem studyjnym Beatlesi szukali nowych sposobów na wyrażenie siebie i popchnięcie swojej muzyki do przodu. „Revolver” to dźwięk ich dążenia i budowy podwalin pod jeszcze ambitniejszą muzykę, która miała nadejść. Reedycja albumu „Revolver” ukazuje mocniej niż słuchając poprzednich edycji, zespół The Beatles w nowym świetle: „To płyta, na której każdy z nas był najbardziej sobą”. Taśmy robocze i dema z „Revolvera” są fascynujące z perspektywy archiwalnej. Chociaż zespół z pewnością dobrze się bawi – w jednym ujęciu „And Your Bird Can Sing” czarująco wpadają w chichot i ledwo przebrnęli przez piosenkę – wiele dem sugeruje, że Revolver mogło być dość melancholijne. Domowe demo Lennona „She Said She Said” z podkręconą melodią jest bardziej burzliwe, podczas gdy bardziej ascetyczne „Here, There and Everywhere” sprawia wrażenie, że narrator tęskni za kimś nieosiągalnym. Dla miłośników epoki różne wersje reedycji „Revolver” zawierają również błyskotliwe aktualizacje samodzielnego singla „Paperback Writer” z 1966 roku i jego strony B, „Rain”. sesyjna wersja Rain grana z rzeczywistą prędkością stanowi dobry argument, że jest to jedna z najlepszych piosenek Beatlesów. „Revolver” w najnowszej edycji ukazuje nowe szczegóły, które wydobywają głębsze znaczenia z piosenek. Teraz bardziej widoczne, nisko ustawione harmonie w „Here, There and Everywhere” przerabiają melodię na staromodną rock’n’rollową piosenkę miłosną; pianino wyginające się poza tonację w „I Want to Tell You” odzwierciedla niepewność narratora; a dudniący chodzony bas McCartney’a w „Taxman” oświetla gryzący, cyniczny ton tekstów Harrisona. Giles Martin i jego współpracownicy mądrze nie kalibrują płyt pod kątem „uszu XXI wieku”, dodając masę nowoczesnego polerowania i komercyjnych sztuczek. Zamiast tego jego podejście polega na wzmacnianiu istniejących niuansów muzyki ze współczesnej perspektywy, co oznacza, że nawet znane utwory brzmią świeżo. Jego podejście było tym bardziej możliwe, że współpracował z zespołem audio Petera Jacksona nad „demiksowaniem” oryginalnych taśm, wykorzystując najnowocześniejszą technologię do izolowania poszczególnych partii instrumentalnych. Dało to miksującym dodatkową pustą przestrzeń do tworzenia nowego (innego) obrazu stereo.
Ten jeden z najbardziej innowacyjnych i cenionych albumów pop-rockowych wszech czasów nadal brzmi dobrze, ale ten nowy miks stereo brzmi jeszcze lepiej!
___________________________________________________________
„The Beatles”, dziewiąty album studyjny grupy The Beatles, wydany 22 listopada 1968 roku w Wielkiej Brytanii i Niemczech, w listopadzie 2018 roku obchodził swoje 50-lecie. Na okolicznościowym wznowieniu firma Apple Records zdecydowała wydać 30 utworów zmiksowanych na nowo przez Gilesa Martina i Sama Okella w stereo, wzbogacone o 27 wczesnych wersji demo oraz 50 kawałków z sesji nagraniowych w studiu. Większość z tych nagrań nigdy wcześniej nie była wydana. Po raz pierwszy w historii „The White Album” zostaje wydany z dodatkowymi materiałami i wersjami demo. Podobnie jak w przypadku wznowienia płyty „Revolver” wytwórnia Apple przygotowała do sprzedaży rozszerzone wznowienie podwójnego albumu „The Beatles” w paru postaciach formatu CD:
- Edycja dwupłytowa, obejmująca oryginalne wydanie;
- Deluxe Edition- trzypłytowy zestaw, zawierający oryginalny podwójny album i jedną płytę CD demówek Esher ;
- 50th Anniversary Edition- wersja czteropłytowa, z której dwa dyski zawierają dema Esher
- Super Deluxe Edition- siedmiopłytowa edycja, która dodaje trzy płyty CD z odrzutami i płytę Blu-ray (zawiera: miks albumu z 2018 r. w wysokiej rozdzielczości PCM stereo, miks albumu z 2018 r. DTS-HD Master Audio 5.1, miks albumu z 2018 r. Dolby True HD 5.1 i bezpośredni transfer oryginalnego miksu mono albumu z 2018 r.)
Najchętniej kupowaną edycją jest wersja 3-płytowa (na fotografii wyżej)- 8-panelowy digipak z wytłoczonym napisem The BEATLES na przedniej okładce. Zawiera 24-stronicową broszurę i wkładkę w formie składanego na trzy mini-plakatu. Prace nad miksem tej reedycji odbyły się w Abbey Road Studios. Master został zrobiony bezpośrednio z oryginalnych taśm. „W pracach nad remasterem ‘The White Album’ staraliśmy zbliżyć się maksymalnie do dźwięków The Beatles w studiu. Odkrywaliśmy kolejne warstwy ‘Glass Onion’ z nadzieją, że zaskoczymy zarówno najwierniejszych słuchaczy, jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym krążkiem” – mówił Giles Martin po wydaniu nowych edycji.
Nadzorowany przez Gilesa Martina we współpracy z inżynierem dźwięku Samem Okellem, remiks oryginalnych trzydziestu utworów dodaje zarówno szerokości, jak i głębi dźwiękowi, tak bardzo, że jest wyraźnie lepszy od wszystkich poprzednich wydań tego tytułu. Przygotowując się do sesji studyjnych, czterech muzyków nagrało dema — niezwykły ruch dla zespołu w tamtym czasie. Te dema stanowiły pierwowzór dla 30 utworów, które miały zostać nagrane w studiach Abbey Road i Trident i wydane 22 listopada 1968 roku jako podwójny LP oficjalnie zatytułowany „The Beatles”. Aby uczcić 50. rocznicę albumu, żyjący członkowie zespołu — Paul McCartney i Ringo Starr — współpracowali z synem George’a Martina, producentem Gilesem Martinem, aby zmontować wiele reedycji, w tym trzypłytową wersję [w oparciu o artykuł autorstwa Bobby’ego Reeda w ramach magazynu ]. Pierwsze dwie płyty zestawu „Deluxe Edition” oferują nowy miks stereo klasycznego albumu. Trzecia płyta, zatytułowana „Esher Demos”, to soczysty owoc, który sprawi, że fani będą się ślinić. Zawiera 27 utworów, które zespół nagrał w bungalowie George’a Harrisona w Esher w Surrey, po powrocie kwartetu z pobytu w Indiach, gdzie skomponowano wiele z tych piosenek. (Fani Beatlesów mogą znać siedem utworów z Esher Demos , ponieważ pojawiły się na kompilacji Anthology 3). Te akustyczne dema żywo ilustrują koleżeństwo zespołu i miłość do harmonii. Nie użyto zestawu perkusyjnego, więc instrumenty perkusyjne przybierają formę klaskania, grzechotek i tamburynu. Ponieważ Harrison dysponował profesjonalnym czterościeżkowym rejestratorem, dema nie są prymitywne; niektóre zawierają podwójnie nagrane partie wokalne i dograne partie instrumentalne. Spośród 27 demówek, 19 to utwory, które znalazły się na „The White Album”. Pół wieku później fani doświadczyli „muchy na ścianie”, słysząc, jak muzycy radośnie przechodzą przez melodie, z których niektóre były jeszcze w fazie rozwoju (jak „Honey Pie”). Nawet w formie demówek „Blackbird” i „Mother Nature’s Son” były po prostu wyborne. Demo „While My Guitar Gently Weeps” zawiera kilka zwrotek, które nie znalazły się w wiecznej wersji na „The White Album”. Gdzie indziej na „Esher Demos”, słynny wers „the walrus was Paul” nie pojawia się w tekście „Glass Onion”. Niektóre z utworów „Esher Demos” zostały później nagrane w studiu na inne albumy. „Mean Mr. Mustard” i „Polythene Pam” pojawiły się na „Abbey Road”. Inne utwory pojawiły się na solowych albumach Beatlesów. „Junk” pojawił się ponownie na pierwszym solowym albumie McCartneya, „McCartney”. Szczególnie godne uwagi jest wspaniałe demo „Child Of Nature”, utwór, do którego John Lennon później napisał nowe teksty i nagrał jako „Jealous Guy” na swoim albumie z 1971 roku, „Imagine”. Trzypłytowa edycja zadowoli wieloletniego fana, który chce usłyszeć nowy, żywy miks stereo i zastanowić się nad szkicami kultowych utworów (w tym „Dear Prudence”, „Happiness Is A Warm Gun”, „Rocky Raccoon”, „Julia” i „Yer Blues”). Ale oddani fani Beatlesów będą chcieli sprawdzić edycję Super Deluxe (sześć płyt CD i płyta Blu-ray z dźwiękiem przestrzennym 5.1 i innymi miksami). Ta edycja zawiera 50 dodatkowych nagrań z sesji studyjnych „The White Album”, w tym 13-minutową wersję „Helter Skelter” oraz 168-stronicową książkę w twardej oprawie. Purystów, których nie interesują studyjne odrzuty, przyciągnie 180-gramowy, czteropłytowy zestaw winylowy, który zawiera nowy miks i 27 demówek. Jest też standardowa wersja dwupłytowa bez utworów bonusowych.
Siedmiopłytowa edycja – Super Deluxe Edition – jest atrakcyjnie wydaną 164-stronicową książką w twardej oprawie, w przezroczystej etui. Książka zawiera zdjęcia portretowe czterech członków zespołu, pełną listę utworów w części tylnej okładki i tytuł „The Beatles” na grzbiecie. Książka mieści wszystkie siedem płyt (trzy z przodu, cztery z tyłu). Jest również kieszeń z tyłu książki, w której znajduje się plakat/arkusz z tekstami i cztery fotografie, zgodnie z oryginalnym wydaniem w 1968 roku. Naklejka Hype na celofanie głosi „The Beatles Anniversary Edition 6CD: BLU-RAY Nowe miksy Gilesa Martina thebeatles.com” wraz z logo Apple i Parlophone oraz kodem kreskowym. Każda książka posiada na przedniej okładce indywidualny numer (ta edycja jest limitowana).
W listopadzie 1968 roku ukazała się nowa płyta The Beatles, zatytułowana po prostu „The Beatles”. „Za dwadzieścia lat nic z nich nie przetrwa”. (F. Newton, New Statesman, listopad 1963.) Teraz otrzymała ona odświeżoną wersję z okazji 50. rocznicy i jest dostępna w czterech wersjach… Ogólnie rzecz biorąc, ta kolekcja jest pozycją obowiązkową dla fanów. To głębokie zanurzenie się w tworzeniu albumu z zespołem wkraczającym w ostatnie fazy swojego bytu, wciąż trochę z lat 60., ale także z nowymi pomysłami. Warto ją posiadać jeśli uwielbiasz ten album, a jeśli „White Album” znajduje się nieco niżej na twojej liście ulubionych utworów Beatlesów, wystarczy zdecydować się na jedną z tańszych wersji… Ta super luksusowa edycja ma swoją cenę – jest droga, ale też jest pełna muzycznych atrakcji.
___________________________________________________________
Przez większość kariery „The Beatles” w wersji mono było standardem, a miks stereo był czymś, co robiono na marginesie. Zespół (oraz producenci i inżynierowie dźwięku) pracowali nad tym, aby miks mono był idealny i dość szybko składali miks stereo, czasami w bardzo eksperymentalny sposób (ponieważ stereo było jeszcze czymś nowym). Ale w 1968 roku mono było wycofywane, a „The White Album” był ich ostatnim albumem zmiksowanym w mono. W USA monofoniczne brzmienie zostało już wycofane, dlatego wydano tam jedynie miks stereo „The White Album”, podczas gdy w Wielkiej Brytanii udostępniono zarówno wersję mono, jak i stereo.
Niektórzy fani twierdzą, że miks mono jest lepszy od stereo. Mając to na uwadze, recenzenci: Sean Highkin i Brent Koepp, z Onethirtybpm posłuchali obu wersji kultowego albumu, aby spróbować dojść do wniosku, która wersja jest ostateczna. Nie robiliśmy tego z myślą o audiofilach, ci ludzie będą mieli sprzęt o wiele droższy od naszego. Próbowaliśmy ustalić, który miks jest lepszy dla zwykłych ludzi słuchających tego albumu na zwykłym sprzęcie stereo, co stanowi większość osób kupujących ten album
Oto, do jakich wniosków doszliśmy::
- Sean Highkin:
Najbardziej frustrujący ze studyjnych albumów Beatlesów jest również najbardziej frustrujący przy porównywaniu miksów. Sama głośność i różnorodność muzyki oznacza, że będzie się różnić od utworu do utworu, która wersja jest lepsza. „Dear Prudence” i „Happiness is a Warm Gun” brzmią absolutnie idealnie w mono, ale gitara akustyczna w tle ma znacznie większy wpływ na miks stereo. Miks mono zawiera również wersję „Helter Skelter”, która jest o minutę krótsza i znacznie bardziej zagracona niż miks stereo. Ale jest wystarczająco dużo pozytywów dla każdego miksu, że warto mieć oba, jeśli masz miejsce na dysku twardym.
„White Album” to mój ulubiony album. Uwielbiam go ze względu na wszystkie różne style muzyczne na nim zawarte. Uwielbiam go ze względu na wszystkie genialne piosenki. Uwielbiam go ze względu na jego niedoskonałości ( na myśl przychodzi Don’t Pass Me By ). I tak, uwielbiam Revolution #9) .
- Brent Koepp:
„White Album” to dosłownie rzut monetą, jeśli chodzi o mono kontra stereo. To album, którego każdy fan powinien mieć obie wersje, ponieważ dosłownie niektóre utwory brzmią lepiej w mono, a niektóre lepiej w stereo. Na przykład zauważyłem, że w „The Continuing Story Of Bungalow Bill” bas jest trochę za głośny, a partie gitary są bardziej stłumione w wersji mono. Z drugiej strony wokale brzmią znacznie lepiej. Więc to trochę kompromis. „Happiness Is A Warm Gun” zawsze brzmiało dla mnie dziwnie w miksie stereo. Zwłaszcza jeśli słucha się przez słuchawki. Mono zapewnia znacznie lepiej brzmiącą wersję utworu i to jest dobry przykład, dlaczego trzeba mieć obie wersje. Podsumowując: są momenty, w których wersja mono jest wyraźnie lepsza, gdzie perkusja uderza z dzikością, a wokal brzmi pięknie. Ale z drugiej strony są też momenty, w których miks stereo lepiej oddycha, szczególnie w „Helter Skelter”.
- Werdykt:
To rzut monetą! Albo słuchacze powinni posiadać zarówno wersję mono, jak i stereo. Niektóre utwory brzmią lepiej w wersji mono i odwrotnie.
[1] 4 kwietnia 2023 r. na łamach magazynu ukazał się wywiad z Gilesem Martinem przeprowadzony przez redaktora Kena Micallefa:
W ciepły dzień we wrześniu 2022 roku, wraz z około 40 kolegami z prasy, zostałem zaproszony na wstępną demonstrację miksu Dolby Atmos The Beatles’ Revolver w Republic Studios na Broadwayu w nowojorskim śródmieściu. Producent/mikser Giles Martin – syn oryginalnego producenta Beatlesów, Sir George’a Martina – był naszym gospodarzem. Zachowanie Gilesa Martina było pełne autoironii i zdawało się, że wie wszystko, co można wiedzieć o Beatlesach i ich produkcjach. Kiedy Martin odtwarzał utwory z płyty „Revolver” w dźwięku przestrzennym, zgromadzona grupa wydawała się zdumiona tym, co usłyszeli- jak został przekształcony odtwarzany przez system 7.1.4 oparty na JBL w sali konferencyjnej, „Tomorrow Never Knows”, ostatni utwór z płyty (który jednak został nagrany jako pierwszy). Oparty na tekstach z The Psychedelic Experience: A Manual Based on the Tibetan Book of the Dead i wykorzystujący radykalne elementy, w tym musique concrète, awangardową kompozycję z pętlami taśmowymi, efekt tego nowego, przestrzennego pola dźwiękowego — na albumie znanym z klaustrofobicznej produkcji — był szokujący. Na początku miksu wokal Lennona był duży; brzmiał z większą teksturą i niuansami, niż kiedykolwiek słyszałem. Ponadto z przodu elektryczny bas Paula i trzaskające bębny Ringo miały ciężar i lepkość; znany szesnastkowy dźwięk Ringo, uderzenie w tom („da-doom”), teraz ujawniał obniżenie wysokości dźwięku, wskazujące na to, że nastroił dolny naciąg bębna niżej i luźniej niż górny. Gdy włączono legendarne efekty utworu, rozpętało się piekło, przywołując emocje podobne do tych, które czułem jako dziecko, gdy po raz pierwszy zobaczyłem, jak głowa Lindy Blair obraca się o 360 stopni w The Exorcist z 1973 roku . (Ale to byli Beatlesi, więc wiedziałem, że jesteśmy bezpieczni). Mewy krzyczały nad głowami, latając od przodu do tyłu. To, co brzmiało jak Mellotrony i Kaliopy, krążyło maniakalnie od lewej do prawej, jakby się śmiało. Zgromadzone struny zderzały się i rozbijały. Tambura brzęczała. Zduszone, odwrócone gitary elektryczne George’a Harrisona wiły się nade mną — a potem, jak się wydawało, przeze mnie — odbijając się od tylnej ściany. Klawiatury wirowały z lewej i prawej strony jak zabójcze szerszenie; wysoki pisk był ostrzeżeniem. To była muzyka rockowa jako rozgrzany do czerwoności podmuch, jako biało-gorące przeciążenie sensoryczne. Choć może mniej intensywne, podobnie nowe doświadczenie czeka na nabywców dowolnego z trzech pakietów „Revolver: Special Edition”. „Here, There and Everywhere” ma wcześniej niespotykaną finezję wokalną i warstwowość. Bas i perkusja typu jackhammer w „Taxman” przypalają. Orzeźwiające gitary i harmonijne wokale w „She Said” nabierają większej przestrzeni i wymiarowości. „Eleanor Rigby” było całkowitym szokiem, kwartet smyczkowy był mocny i emocjonalny; teksty, aranżacje i ekstremalny atak rytmiczny wyrażają nie smutek, ale gniew, może obrzydzenie. To nie jest Revolver twojego ojca. Zremiksowany, rozszerzony „Revolver: Special Edition” jest dostępny w pięciopłytowych lub czteropłytowych super deluxe setach.
Album „Revolver: Special Edition” powstał w Abbey Road Studios, a jego twórcami byli Giles Martin i Sam Okell (produkcja, inżynieria dźwięku i miks), a za mastering odpowiadali Sean Magee, Thomas Hall, Alex Wharton i Miles Showell. Nowa wersja zremiksowana i zremasterowana ukazała się 28 października 2022 r. i spotkała się z niemal powszechnym uznaniem. Zespół wykorzystał tę samą technologię „demixingu” opartą na sztucznej inteligencji, którą po raz pierwszy zbadał zespół WingNut reżysera Petera Jacksona, gdy kręcili dokument „The Beatles: Get Back”. Demiksing pozwolił Martinowi i ekipie na ponowne wyobrażenie sobie nagrań z płyty „Revolver”. Powstałe nagrania mają więcej szczegółów w głosach, instrumentach i dźwiękach pomieszczenia; więcej ciężaru, faktury i wymiarowości; i znacznie poprawioną dynamikę. Być może najbardziej głęboką zmianą jest poziom przejrzystości, który sprawia, że „Revolver”, raczej skompresowany album, praktycznie ożywa w pokoju odsłuchowym.
Ken Micallef: Co odpowiada za rozbudowany miks nowego „Revolvera”? Czy to nowoczesna technologia zastosowana do starych taśm?
Giles Martin: To po prostu dobre miksowanie. Nie dodaję cyfrowo wzmocnionych częstotliwości. Miksuję w systemie cyfrowym. Nie można miksować z taśmy do tego. Ale te nagrania mają głębię. Odcinamy rzeczy. Różnica polega na tym, co robię ja i Sam Okell: bierzemy różne elementy i nagrywamy je ponownie w Studio Two w Abbey Road. Ściany w tym pomieszczeniu to ściany Studio Two w Abbey Road, więc możemy dodać trochę dźwięku pomieszczenia do rzeczy. Mamy ten element, ale to nie jest efekt cyfrowy. To po prostu ja nagrywam coś i odtwarzam to.
KM: Czy słuchałeś oryginalnych stereofonicznych wydań winylowych „Revolver” jako próby?
GM: Oczywiście. Słuchałbym remasteru stereo, oryginalnego stereo i mono. W moim systemie mam wszystkie miksy ustawione. Mam przycisk na pulpicie, którym mogę przełączać się między nimi. Jeśli odtwarzam miks Atmos, najpierw włączam stereo, potem Atmos i oryginalny Atmos stereo, żeby mieć pewność, że niczego nie przegapię. Nie zmieniam klimatu utworu. To bardziej kwestia emocjonalna. Jak blisko czujesz wokal? Jaki wpływ mają perkusje? To jak przypominanie sobie książki. Naprawdę ważne jest, żeby to dobrze zrobić. Ważne jest, żeby była różnica, ale [żeby] różnica była dobra.
KM: Jak Paul McCartney zareagował na dźwięk nowych miksów Atmos?
GM: On je uwielbiał. To, co próbuję robić z zespołem, to starać się zbliżyć słuchacza do nich, aby poczuł, że wchodzi w interakcję. Podoba mi się pomysł, że stoisz na płycie winylowej, stoisz na płycie i zaczynasz wpadać do studia. Nagle czujesz, jakbyś był na tej płycie, ale nie w sposób efekciarski. Jestem fanem muzyki. Chcę czuć perkusję i gitarę. To ta sama równowaga, jakiej słuchałem wcześniej, ale tylko pod względem pozycji, to tak, jakbym był teraz częścią zespołu.