Te same tytuły w różnych edycjach płytowych
(rozdział ósmy)
Wiele zespołów, których najlepszy czas artystyczny przypadł na przełom lat 60. i 70. i dziś zaliczanych do klasyki nurtu rockowego. uczczono bogatymi wydawnictwami określanymi jako „50th Anniversary Edition”. Taką 50- rocznicową edycją mogą pochwalić się muzycy z zespołu już nieistniejącego: David Crosby, Stephen Stills, Graham Nash i Neil Young. Wytwórnia Atlantic wyróżniła z ich katalogu płytowego album „Déjà Vu” z 1970 roku [1]. Przysłuchanie się tej wyjątkowej edycji z 2021 roku, pozwoli ocenić, na tle poprzednich edycji, postęp technologiczny jaki można było zaobserwować w dziedzinie produkcji krążków CD, ale też i winylowych.
- Pierwsze wydanie amerykańskie „Déjà Vu”, grupy Crosby, Stlls,Nash and Young, miało miejsce w marcu 1970 roku. Płytę wydał Atlantic Records (SD 7200). Sesje nagraniowe odbyły się w Wally Heider Recording Studio (Los Angeles) w ciągu 5. miesięcy 1969 roku, w składzie: David Crosby (gitara rytmiczna, wokal), Stephen Stills (gitara, gitara basowa, instrumenty klawiszowe, wokal), Graham Nash (gitara rytmiczna, instrumenty klawiszowe, wokal), Neil Young (gitara, instrumenty klawiszowe, harmonijka ustna, wokal), Dallas Taylor (perkusja), Greg Reeves (bas na ścieżkach 3-6, 9-10), Jerry Garcia (steel gitar, na ścieżce 2) oraz John Sebastian (harmonijka ustna na ścieżce 6).
- Pierwsze wydania cyfrowe (CD) ukazały się na świecie w drugiej połowie lat 80. (między innymi w Japonii, z nr kat- 32XD-367, w roku 1985). Album został wydany na płycie kompaktowej po raz drugi 6 września 1994 roku (Atlantic, nr kat.- 7567-82649-2), po zremasterowaniu z oryginalnych taśm w Ocean View Digital przez Joe Gastwirta.
„Déjà Vu” to pierwszy album zespołu rockowego Crosby, Stills, Nash & Young, a drugi w katalogu tria Crosby, Stills & Nash. W ciągu pierwszego tygodnia sprzedaży znalazł się na szczycie listy albumów rock i wygenerował trzy single Top 40: „Teach Your Children”, „Our House” i „Woodstock”. Ta płyta była bardzo wyczekiwana po sukcesie jaki odniósł pierwszy ich album i po dołączeniu do grupy Younga. Stills szacował, że nagranie albumu zajęło około 800 godzin pracy w studio; liczba ta może być przesadzona, mimo że poszczególne utwory charakteryzują się drobiazgową dbałością o szczegóły. Piosenki, z wyjątkiem „Woodstock”, zostały nagrane jako indywidualne sesje przez każdego z członków, z których każdy wnosił tylko to, co było niezbędne i co było też uzgodnione. Young nie pojawia się we wszystkich utworach. W 2003 roku album znalazł się na 148 miejscu na liście 500 najlepszych albumów wszechczasów magazynu Rolling Stone. W tym samym roku sieć telewizyjna VH1 uznała „Déjà Vu” za 61. najlepszy album wszechczasów. Album znalazł się na 14 miejscu w zestawieniu 100 najlepszych albumów roku 1970 i na 217 ogólnie w rankingu „Rate Your Music”..
„Déjà Vu” szybko wspięło się na szczyty list przebojów, a do dziś (jest czerwiec 2022 rok) sprzedało się w ponad ośmiu milionach egzemplarzy. Jednak nagrania nie były remasterowane przez wiele lat, a wysokiej jakości tłoczenia winyli były niedostępne, aż do 2021 roku.
- Pakiet „Crosby, Stills, Nash & Young: Déjà Vu – 50th Anniversary Edition” wydany przez Atlantic Catalog Group w marcu 2021 roku, w 50. rocznicę pierwszego wydania albumu [2]. Rhino uczcił tę rocznicę największym retrospektywnym „Déjà Vu” do tej pory, dodając do nieskazitelnej wersji oryginalnego albumu na 180-gramowym winylu i płycie CD trzy dodatkowe płyty CD, które zawierają godziny rzadkich i niepublikowanych nagrań studyjnych, które zapewniają niesamowity wgląd w tworzenie płyty.
- Oprócz zestawu 4-CD/1-LP, wydawca oferuje cyfrowe pobieranie i usługi przesyłania strumieniowego. Kolekcjonerom płyt winylowych Rhino oferuje fantastyczny box deluxe złożony z 5-LP (na fotografii niżej).
Według powszechnej opinii jest to wyjątkowe opakowanie, lepsze niż kiedykolwiek powstałe, które lepiej by uzupełniało oryginalne wydanie, bowiem wraz z dokładną repliką oryginalnej okładki typu gatefold zawiera trzy różne wersje tej okładki. W zestawie znajduje się również książka 30 na 30 cm z notatkami Camerona Crowe’a i zdjęciami w kopercie godnymi oprawienia. Heck, nawet szare pudełko wysyłkowe wygląda bardzo stylowo. Muzycznie „Déjà Vu” ma tak wiele mocnych stron, że trudno inaczej ten album traktować jak doskonały. 6- i 12-strunowe gitary akustyczne świetnie brzmią- są bardzo bogate barwowo, a akordy w alternatywnym stroju są pełno brzmiące. Słuchając sekcji instrumentalnej, która otwiera „Carry On” na początku albumu, wciąż uderza to, jak cudownie akustyczne gitary rozbrzmiewają nad innymi instrumentami. Gitary elektryczne Neila Younga i Stephena Stillsa są przeciwieństwem pracy akustycznej- w „Almost Cut My Hair”, „Woodstock” i „Everybody I Love You” Stills i Young robią wrażenie jakby próbowali prześcignąć innych swoimi grungowymi gitarowymi szarpnięciami. Perkusista Dallas Taylor mocno uderza w membrany, tworząc głębokie, jędrne brzmienie, które dodatkowo podkreśla basista Greg Reeves, który w „Almost Cut My Hair”, „Woodstock” i „Everybody I Love You” dodaje nieco funkowego charakteru. Potwierdza też dobrą reputację muzyka Stephen Stills, który gra elastyczne linie basu w „Carry On”. Solo basowe Stillsa w utworze tytułowym po raz kolejny przenosi muzykę na inny- wyższy, poziom. Właściwie w każdym utworze słuchacze mogą podziwiać anielskie harmonie CSN&Y. Inżynier dźwięku- Bill Halverson, zasługuje na wielkie uznanie za uchwycenie żywego dźwięku już na oryginalnym nagraniu, co pozwoliło stworzyć obraz dźwiękowy na bardzo wysokim poziomie w wersji tworzonej 50 lat później.
Dopracowany w procesie remasteringu przez Chrisa Bellmana (w 2021 roku w ramach firmy Bernie Grundman Mastering) przy użyciu oryginalnej taśmy-matki, wycięty 180-gramowy winylowy krążek „Déjà Vu” wytwórni Rhino ma niski poziom szumów i wyróżnia się przejrzystością i realną obecnością muzyków na scenie dźwiękowej. Zamiast (jak to dawniej bywało) ziarnistych harmonii i pogmatwanej sekcji rytmicznej, meloman usłyszy każdy szczegół czysto artykułowany przez zespół. Mimo, że wiele wcześniejszych edycji jest już dobrze rozpoznanych to zawsze miło ją usłyszeć ponownie, zwłaszcza, że poprawa brzmieniowa jest aż nazbyt jawna. Porównując edycje CD z lat 1994 i 2009 z wydaniem okazjonalnym z 2021 roku nie potrzeba ani wyćwiczonego audiofilskiego ucha, ani bardzo bardzo wyrafinowanego sprzętu audio by usłyszeć, że współczesne wydanie mocno góruje- brzmienie wokali i instrumentów naturalne, selektywność dużo większa pozwala doceniać tworzone harmonie wokalne, które teraz są świetnie porozdzielane. Żaden z instrumentów obecnie „nie ukrywa się za innymi”, nabierając jednocześnie odpowiedniej masy. Nie bez powodu wymieniono pewne muzyczne cechy, które sprawiają, że „Déjà Vu” jest wyjątkową płytą, bowiem każdy słuchacz powinien przyjrzeć się alternatywnym ścieżkom dźwiękowym i demom z tego omawianego zestawu. W niektórych aspektach dodatkowe ścieżki dają jeszcze więcej informacji i satysfakcji niż oryginalny LP… Przede wszystkim występy na gitarze akustycznej w uproszczonych składach. Na przykład alternatywne „4+20” Stills, który jest równy oryginałowi. Young, mistrz agresywnego folku, świetnie zabrzmiał na demo „Birds” i jego szkicowo ujjętym „Helpless”. Utwory z Davidem Crosby grającym na gitarze akustycznej to prawdziwa uczta, a obie wersje „Laughing”, muszą robić ogromne wrażenie. Crosby w tym czasie był w szczytowej formie i nikt nie brzmiał tak wspaniale jak on. W alternatywnym ujęciu „Our House” Nashowi towarzyszy Joni Mitchell, która była inspiratorką piosenki. Płytowa wersja „Deluxe” przypomina, że Stills był ważną postacią w zespole, zarówno jako multiinstrumentalista, jak i autor piosenek. Dodatkowy materiał muzyczny jego autorstwa: „I’ll Be There”, „Ivory Tower”, „Everybody I Love You” i „Same Old Song”, sugeruje, że jest coś bardzo pociągającego w tych ujęciach. Naprawdę warto sięgnąć po te nieudostępnione do tej pory ścieżki dźwiękowe- satysfakcja gwarantowana. Dodatkową wartością są esej i notatki Camerona Crowe’a i Joela Bernsteina, zawarte w wysuwanej książeczce, a dzięki wielu archiwalnym zdjęciom stanowi doskonałą okazję do pogłębienia wiedzy o historii kwartetu.
A czy taką samą, albo przynajmniej podobną, satysfakcję dadzą nagrania odnajdywane w innych, nie zawsze legalnych źródłach sprzedażowych?
- Album „Crosby, Stills, Nash & Young – Déjà Vu”, wydany w Rosji (według dobrze poinformowanego portalu discogs.com) w 2009 roku przez Atlantic (WPCR-13243), jak określono na okładce i krążku CD.
Na tzw. OBI widnieje informacja, że to wersja wykorzystująca SHM-CD (Super High Material CD). O tej technologii wspomina firma, która wyprodukowała tę płytę tylko na OBI, a nie na płycie czy okładce jak to jest na oryginałach. Rozkładana okładka w formie mini LP jest wykonana z półmatowej gładkiej tektury, innej niż w oryginalnej japońskiej wersji, która ma fakturę skóry. Numer katalogowy- WPCR-13243, pochodzi z japońskiej edycji SHM-CD (rok produkcji- 2009), zapakowanej tradycyjnie w etui plastikowe:
Oprócz koncertu „4 Way Street”, który odbył się rok po wydaniu „Déjà Vu”, upłynęło 18 lat, zanim cała czwórka zjednoczyła się ponownie, by nagrać „American Dream”. Muzycy podejmą inne próby, ale ostatecznie z kwartetu wyjdą tylko trzy albumy. A więc „Déjà Vu” jest kluczową ofertą CSNY, nie tylko dlatego, że zapewniło rzadki moment solidarności zespołowej, ale także ze względu na fakt, że grupa była w szczytowej formie. Nie ma ani jednego utworu, który nie mógłby zostać uznany za niezapomniany, czy to będzie „Carry On”, „Teach Your Children”, „Our House”, „Woodstock”, „Helpless”, „Country Girl” czy utwór tytułowy. Nie dziwi więc fakt, że można naliczyć od 1970 roku ponad 400 różnych wydań w całym świecie. Między tą dużą ilością różnorodnych wydań są dwie nieoficjalne wersje rosyjskie z lat 1999 (w opakowaniu tradycyjnym) i 2009 (w opakowaniu tekturowym). Jakiej jakości może być kopia nawet tej najlepiej zrealizowanej płyty oryginalnej? Trudno odpowiedzieć na tak zadane pytanie dopóki się takich wydawnictw nie porówna. Miałem taką możliwość, bo przez lata kolekcjonowania miałem ich parę- począwszy od pierwszego wydania w wersji LP z 1970 roku, przez wersję zremasterowaną na nośniku CD (nawet i tę nieoficjalną rosyjską), aż po doskonałą wydaną na 50-lecie pierwszej realizacji. Porównanie wersji rosyjskiej do oryginałów ujawnia mierność takich produkcji, bowiem nie zauważa się, jak to bywa przy kolejnych remasterach (pod warunkiem, że są dobrze zrobione), żeby nastąpiła jakakolwiek poprawa separacji instrumentów czy przywrócenie ciepła harmonii wokalnych, które płynęły z oryginalnego wydania winylowego (ten aspekt stał się dopiero możliwy wraz z wydaniem kompletu „50th Anniversary Edition”). Takich efektów jak w tytułowej piosence Crosby’ego, gdy w subtelnej części słychać ślizgające się palce na podstrunnicy, które są wyraźne w dobrych edycjach płytowych, nie należy się spodziewać w nieoficjalnych wersjach rosyjskich. Tak więc wiele z niuansów gry członków zespołu umyka gdy zaoszczędzi potencjalny słuchacz pieniądze kupując tańsze kopie rosyjskie.
- W czerwcu 2009 roku wytwórnia Atlantic / Rhino wydała „Crosby, Stills + Nash, Demos” (opisaną wcześniej w artykule „nagrania jakościowo wybitne (rozdział szósty)”.
Jeśli się sprawdzi tytuły utworów na płytach: „C,S+N, Demos” i „CD Two- Demos” z zestawu Deluxe Edition z okazji 50-lecia „Déjà vu” to okaże się, że wiele z nich się powtarza, ale są to inne wykonania i w innym składzie personalnym. Już nagrania z „C,S+N, Demos” wszyscy chwalili za ich jakość techniczną, ale nagrania z zestawu Deluxe jest jeszcze lepsza! Aż trudno uwierzyć, że coś co brzmi świetnie może brzmieć jeszcze świetniej… W każdym razie od pierwszych sekund odtwarzania „CD Two- Demos” słuchacz ma wrażenie żywego dźwięku, obecności muzyka i wokalisty w tym samym pomieszczeniu co i słuchający fan zespołu CSN&Y. Dźwięki są nasycone, okrągłe, bez wyostrzeń, ale też bez stłumienia najwyższych rejestrów. To, że technicznie „C,S+N, Demos” jest bez zarzutu zawdzięczamy zapewne dwóm znakomitym inżynierom: Paulowi Rothchildowi i Billowi Halversonowi. A komu zawdzięczamy wspaniały dźwięk dodatkowych nagrań w wydawnictwie Deluxe Edition? Najpewniej Chrisowi Bellmanowi (na fotografii niżej) z firmy Bernie Grundman Mastering.
- Pozostałe krążki: „CD Three- Outtakes” oraz „CD Four- Alternates”, to w dużej mierze utwory prawie w pełni nagrane, które nie zostały nacięte (trzecia płyta) oraz wersje alternatywne (płyta czwarta). Nagrania z płyty CD Four nie są gorzej nagrane niż dema, a poza tym rekompensują słabszą jakość płyty z odrzutami z krążka „CD Three”. Nagrania alternatywne są wspaniałe- zagrane „na luzie”, z ogromną inwencją improwizatorską (zwłaszcza to się słyszy w czasie jamowania na „Almost Cut My Hair (Early Version)”). Ale też i archiwiści CSN&Y będą zachwyceni alternatywnym podejściem „4 +20” Stillsa bez lekkiego przełyku w jego głosie w ostatniej zwrotce lub „Our House” z ówczesną partnerką Nasha, Joni Mitchell, która wtrąca się i śmieje, gdy Nash myli się w tekście.
Te krążki dają nam pewne wyobrażenie o tym, jak zmienione mogło być w nastroju i kolejności „Déjà vu”… Mógł to być ich własny powalający „White Album” (było paru krytyków muzycznych porównujących „Déjà Vu”, do słynnego albumu „The Beatles”), a może coś jeszcze lepszego?
[1] Wspominałem już o tej płycie w artykule: „Płyty LP i CD edytorsko wyjątkowe (część czwarta)”
[2] W kwietniu 2021 roku biorący udział w sesjach nagraniowych rozmawiali z Harvey’em Kubernikie o jubileuszowej 50. edycji Déjà Vu. Wywiad ukazał się na stronie bloga „Neil Young News”:
„Teraz technologia jest znacznie lepsza i można usłyszeć jej wpływ. Słychać magię. To świetny kawałek muzyki.” Dał także wgląd w pracę z kolegami z zespołu w separacji w przygotowaniu tego przedmiotu do sprzedaży detalicznej w 2021 roku. Nash, jak zwykle, zastosował swoje fachowe podejście do procesu przywracania i zaowocował nową konfiguracją ‘Déjà Vu’.
„Zróbmy to najlepiej jak potrafimy. Zawsze byłem takim.” W sierpniu 1969 mój brat Kenny i ja byliśmy na debiucie CSN&Y w greckim teatrze w Los Angeles. To było fajne wydarzenie. Aktor/muzyk Bill Mumy również złapał CSN&Y podczas otwarcia obiektu. W kwietniu 2021 zapytałem go o przedstawienie.
„Co za rok. 1969. Dostałem swój pierwszy samochód. Byłem w dobrym zespole i pierwszy raz koncertowaliśmy w prawdziwych klubach. Istniał hipisowski blask przenikający wszystko w Los Angeles, który jeszcze w pełni nie zniknął, aw ciepłą letnią noc…” Crosby, Stills, Nash & Young z Joni Mitchell grali w greckim teatrze. {…]
„Jedną bardzo ważną rzeczą, o której ludzie w dzisiejszych czasach zapominają, jest to, jak naprawdę brzmi świetny instrument akustyczny, gdy zamiast wkładki wewnątrz znajduje się mikrofon. Nie jestem jedną z tych osób. Crosby, Stills, Young i Ms Mitchell zagrali tego wieczoru na niesamowicie brzmiących gitarach akustycznych Martina, a Nash zagrał oszałamiająco dobrego vintage czarnego Epiphone’a. Ach, tony…” Grali razem i grali osobno i grali w różnych kombinacjach. Mieszanka ich głosów, które były w niesamowitej formie w 1969 roku, była magiczna. Jedną z rzeczy, które sprawiły, że było tak fajnie, było to, że nie było idealne. To nie Don i Phil ani Brian, Carl, Al i Mike byli idealni… To było luźne, ponieważ ci odważni artyści byli wyćwiczeni i zgrani, ale byli jednocześnie luźni i niefrasobliwi. Zacinali się nieustraszenie. I… co może ważniejsze, kokaina nie zabrała jeszcze ich dusz i głosów. Jasne, że tak było, w końcu zanim Nash do nich dołączył, Crosby i Stills nagrali i udostępnili dema jako „The Frozen Noses”… ale w 1969 roku narkotyki nie wyrządziły jeszcze ostatecznej i nieuniknionej szkody.
„Joni była majestatyczna. Królowa Sceny. Kołysała się i grała te niesamowite piosenki o złotym blasku wokół niej. Była czarująca. A kiedy CSN&Y podłączyło się i grało na prąd, z Neilem i Stephenem na ich potężnych Gretsch’s, granie zawsze było na granicy chaosu, naprawdę naprawdę mocno byli zakręceni.” To było wspaniałe i jestem wdzięczny, że miałem całkiem przyzwoite miejsca. Ale może te dzieciaki na drzewach miały najlepsze miejsca…
„Kiedy Neil dołączył, to był inny zespół” – wyjaśnił mi Graham Nash w wywiadzie, który przeprowadziliśmy dla Record Collector News w 2014 roku. „Crosby, Stills, Nash & Young to zupełnie inny zespół niż CS&N. I niewiele osób to rozumie. Myślą, że to tylko dodatkowy głos. Ale nie jest. To dodatkowa postawa. Neil wnosi ostrze. Chciałem powiedzieć ciemniejsze uczucie, ale nie mam na myśli tego w negatywny sposób. Daje nam tę wartość, której my nie mamy. I oczywiście musisz wziąć pod uwagę jego umiejętność gry na gitarze prowadzącej przeciwko i ze Stephenem.” Jesienią 1969 roku CSN&Y nawigowało między sceną a studiem. Połączyli trasę po Stanach Zjednoczonych z nagraniem pierwszego albumu jako kwartet. Déjà Vu zostało wydane w 1970 roku 11 marca 1970 roku. Wspięło się na szczyty list przebojów. Inżynier Bill Halverson miał już ugruntowaną pozycję w Atlantic Records, zanim nagrał album Crosby, Stills & Nash w studiu Wally’ego Heidera w Hollywood, a następnie został zaproszony do nagrania ’Déjà Vu’. W moim wywiadzie z Nash’em w kwietniu 2021 r. wspomniał o pracy z inżynierem Halversonem w studiach Wally Heider zarówno w Hollywood, jak i San Francisco. „Poznałem Billa Halversona pierwszego dnia, kiedy zdecydowaliśmy się rozpocząć nagrywanie Crosby, Stills i Nash. Wsiedliśmy do Volkswagena Crosby’ego, pojechaliśmy do Wally Heider Studios, przynieśliśmy nasze gitary i wzmacniacze i zaczęliśmy nagrywać. Było małe i było fajne. Stephen pracował kiedyś z Billem, zanim w to uwierzyłem, więc poniekąd go znał. Stephen grał na gitarze, aby uzyskać dobry dźwięk, po czym wrócił do pokoju kontrolnego z Billem i poprosiliśmy go, aby grał na gitarze Stephena. Bill zostawił filtry, korektor i wszystko inne z poprzedniej sesji I zastosował to do gitary Stephena, co sprawiło, że była nieco zniekształcona i twardsza, a Stephenowi podobało się to, co zrobił Bill, mimo że było to „błędem” według Billa. Halverson był świetny, ponieważ prawie nic nie powiedział. Był inżynierem, który doskonale znał się na technice i był świetny do nagrywania i miksowania… Mniej więcej rok temu przejechałem obok tego studia w Hollywood na Cahuenga i Selma” – ubolewał Graham.
„W 1968 zaprojektowałem sesję Cream 'Badge’ w Heider 3 z [George] Harrisonem i [Ericem] Claptonem i wszystkimi. Więc miałem naprawdę dobrą historię z Atlantic Records. Zrobiłem do tego momentu wiele sesji, ale nie cały album. Zapytałem więc osobę w kasie, czy mogłabym umieścić moje nazwisko na albumie Crosby, Stills and Nash. Powiedzieli, że wrócą do mnie…” – wspomniał mi Halverson w wywiadzie z 2014 roku.
„Wiedzieliśmy, że mamy wspaniałe piosenki” – dodał Nash w wywiadzie z 2014 roku – „Kiedy po raz pierwszy usłyszałem ‘Suitę: Judy Blue Eyes’, nie mogłem w to uwierzyć. Jako autorka tekstów i jako wykonawca nie mogłam uwierzyć w tę piosenkę. Była oszałamiająca w swoim składzie…. Mama Cass śpiewa w ‘Pre-Road Downs[. Znaleźliśmy dla niej miejsce, by dołączyła do nas na wokalu.”
„Opuszczałem Wally Heidera i sprzątałem”, wspomina Halverson, „a [kierownik] Eliott Roberts wszedł i powiedział: „Chłopaki rozpoczęli swój następny album bez ciebie i naprawdę chcą, abyś przyszedł i został inżynierem”. przypomniał Halverson w wywiadzie, który przeprowadziliśmy na początku tego stulecia. „Ostatni dzień, w którym byłem u Heidera, to był piątek, a w następny poniedziałek po raz pierwszy wszedłem do studia C Heider w San Francisco… ‘Prawie strzyżę włosy’ Crosby’ego. Nauczyłem się sztuczki podczas nagrywania Cream w San Francisco z podwójnymi stosami wzmacniaczy Marshalla, gdzie jeśli dobrze wyceluję mikrofon, wzmacniacz faktycznie działa jak przegroda. ‘Déjà Vu’ było o wiele trudniejsze niż pierwszy [album] dla CS&N. Ćwiczyli przez trzy miesiące, po czym nagrali go. Neil jest teraz w zespole, dodając nową dynamikę. Wiele utworów 'Woodstock’ zostało już nagranych, niektóre rzeczy Neila były już nagrane, kiedy tam dotarłem. Spędziłem trzy tygodnie w San Francisco i przenieśliśmy się do Hollywood u Heidera. A potem Neil zabierał taśmy, nie podobało mu się to, co robiliśmy, i szedł do swojego domu albo do Glendale do Whitney Studios, żeby nałożyć organy… Zrobiłem kilka nakładek na ‘Helpless’. Zmiksowaliśmy Déjà Vu w Heiders. Neilowi nie podobały się nasze miksy, bo to były wokale CSN z Neilem, więc miksował je sam, a ty słuchałeś ‘Helpless’ i ‘Country Girl; i brzmi to jak Neil Young wśród śpiewaków drugoplanowych” – podkreślił Halverson. […] „Kiedy wykonują harmonie na żywo i patrzą na siebie na scenie i nagle wokale znikają… Zajęło im trochę czasu, by pozostać ‘na mikrofonie’, kiedy się rozglądali. Granie na żywo Neila jest cudowne. On poprawia Stephena, a Stephen poprawia Neila. Crosby jest prawdopodobnie jednym z najlepszych gitarzystów rytmicznych, jakich kiedykolwiek nagrywałem. Crosby jest w tym wszystkim naprawdę niedoceniany. Po prostu łączy to z basem i perkusją” – podkreślił Halverson.
Podczas mojego czatu z Grahamem w 2021 r. zapytałem o hymn Joni Mitchell „Woodstock”. Właśnie napisała piosenkę… „Joni miała zagrać na Woodstocku [festiwal]. W każdym dniu było blisko pół miliona osób. Nasi menedżerowie zarezerwowali Joni na The Dick Cavett Show dzień po Woodstock. I wiedzieli, że było tam tak wielu ludzi, że obawiali się, że Joni nie wydostanie się z Woodstock na czas, by zagrać swój pierwszy krajowy program telewizyjny w Ameryce. Więc nie pojechała. […[ Joni i ja byliśmy w hotelu Carlisle i mieliśmy tam apartament i był tam fortepian. Joni oglądała, co się dzieje na Woodstocku na wszystkich trzech kanałach telewizyjnych i napisała piosenkę, która stała się piosenką ‘Woodstock’. I było ukończone w 95 procentach, zanim we trójkę wróciliśmy do domu. A Joni powiedziała: ‘Hej. Posłuchaj tego.’ I zagrała nam ‘Woodstock’… Była nieco krótsza, wolniejsza, ale od razu rozpoznawało się, co to może być. Kiedy po raz pierwszy dotarła do końca piosenki, Stephen powiedział: ‘Hej Joan. Czy możemy dostać tę piosenkę?’ Spojrzała na Stephena, jakby się uśmiechnęła i powiedziała: ‘Cóż, właśnie to skończyłam, ale tak. Pewnie.’ To geniusz Stephena Stillsa przekształcił jej piosenkę „Woodstock” w rock’n’rollową piosenkę ‘Woodstock’, którą zrobiliśmy”. „Wiele osób było rozczarowanych Déjà Vu z poprzedniego wyjścia ze studia” – powiedział dr James Cushing, były DJ KEBF-FM. „Neil tak naprawdę nie współpracował ani nie nagrywał z zespołem.” – wokół tego albumu pojawiła się ciemna chmura, o czym mówił Graham Nash. Pomyślałem też, że Déjà Vu ma trochę syndromu albumu ‘Beatles White’, ponieważ jest to o wiele bardziej praca indywidualna niż wysiłek grupowy. […] „Neil nigdy nie był muzykiem zespołowym, a to kolejny przykład. Z tego, co rozumiem, robił swoje własne utwory z dala od CS&N, na korytarzu lub w północnej Kalifornii. Masz wrażenie, że Neil zachował najlepsze rzeczy na solowy album… On zawsze miał jakiś plan” — przyznał Graham Nash – „Kiedy próbowaliśmy płytę Deja Vu w domu Stephena w Laurel Canyon, on opuszczał próby i szedł do studia, gdzie nagrywał ‘After The Gold Rush’. Zawsze pozwalałem ludziom robić to, do cholery, co chcą. Jedyny raz, kiedy naprawdę zdenerwowałem się na Neila, to podczas nagrywania Deja Vu i gdy Neil przynosił taśmy ze swojego studia, dołączaliśmy głosy, zabierał je z powrotem do swojego studia, miksował je i tak było. wszystko to odrębna rzecz… Utwory Neila na płytę Déjà Vu zostały nagrane w studio Neila i Neila, kiedy włączył nasze głosy i instrumenty przynosił do Wally Heider’s w San Francisco.” „W pewnym momencie to i kilka innych rzeczy, w tym za dużo kokainy… wylądowałem w studiu i powiedziałem: 'wiesz co, pieprzymy to. Spuszczamy to. Jesteśmy tacy dobrzy i mamy tak wiele świetnych piosenek, a my to pieprzymy… Wciąż jest w studiu do 6:00 każdego pieprzonego ranka, wiesz, coraz później dociera do studia. Byłem zły z tego powodu, nie zapominaj, że nie byłem z Joan, Stephena nie było z Judy [Collins], David stracił Christine [Hinton]. Pamiętam, jak wybuchnąłem płaczem. Ponieważ czułem, że kompletnie coś nawaliliśmy. A to, w co dmuchaliśmy, zostało nam dane przez Bogów.”
W kwietniu 2021 roku przeprowadziłem wywiad z Davidem Crosbym o pochodzeniu CSN&Y, wpływie jazzu na jego własne piosenki, wpływie Neila Younga, który dołączył do CSN&Y podczas Déjà Vu i refleksjach na temat niektórych jego utworów, które pojawiły się w formie demo z okazji 50. rocznicy reedycji:
„Największą siłę mieliśmy jako autorzy piosenek” – wyjaśnił Crosby. „To była nasza główna siła numer jeden. A sztuczka, którą mieliśmy, polegała na tym, że mieliśmy ich kilka. Teraz większość zespołów ma jeden. Niektórzy mają dwa. To, co cię dostanie, to to, że jeśli malujesz obraz i masz wiele kolorów na podniebieniu, jeśli pracujesz z kimś innym i ma on różne kolory na podniebieniu… nagle masz szesnaście kolorów. To lepszy obraz. Teraz, kiedy tworzysz albumy, problem jednego autora polega na tym, że ma on tendencję do pisania bardzo podobnej piosenki do piosenki poprzedniej. W naszej czwórce mieliśmy cztery drastycznie różne style pisania, cztery sposoby wymyślania piosenki. Byliśmy bardzo różni” – podkreślił David. „…Stills był z nas najlepszy. Myślę, że był bez wątpienia najlepszym autorem piosenek, najlepszym wokalistą i najlepszym gitarzystą… Ale myślę, że cała nasza czwórka miała duże umiejętności jako autorzy piosenek, a nasz materiał bardzo się od siebie różnił. Myślę, że to jeden z głównych powodów, dla których się udało.” Nash omówił także związek pisania piosenek, jaki miał z Davidem Crosbym: „Tak naprawdę nie pisaliśmy razem piosenek. Grał mi utwór muzyczny, a ja reagowałem na to i dawałem swoje sugestie, a potem on trochę to zmieniał. Myślę, że to, co mieliśmy było niesamowite. To jedna z rzeczy, za którymi tęsknię w naszych obecnych okolicznościach. Wierzę, że ja i David mieliśmy coś magicznego w naszych dwuczęściowych utworach harmonijnych. Oczywiście David jest genialnym muzykiem i jest bardzo eksperymentalny, jeśli chodzi o strojenie gitar i granie akordów, w ten sposób jest dość jazzowy. Z jakiegoś powodu, prawie jak Laurel & Hardy, ja i David trzymaliśmy się razem i zdaliśmy sobie sprawę, co możemy dodać do swojej muzyki i ulepszyć ją”.
Zapytałem Crosby’ego, czy Neil Young dołączył do już istniejącego trio CS&N: „Powiem ci dokładnie. Siedziałem na podjeździe Joni na Lookout Mountain Drive w Laurel Canyon. A Neil przejechał i zobaczył mnie, zawrócił na następnym przystanku, zjechał na dół i wjechał. Wysiada z samochodu i wyciąga gitarę. Rozważaliśmy zaproszenie go do grupy. I on to wiedział. Wiedział, że Nash był temu przeciwny. I wiedział, że Stills był za tym. To sprawiło, że zdecydowaliśmy… Neil usiadł na bagażniku samochodu ze mną , on z gitarą i zaśpiewał „Helpless”, „Country Girl” i kilka innych rzeczy. I pomyślałem: ‘Chcę pracować z tym facetem. To jest za dobre’. Chodziło o pisanie. Chodziło o te piosenki… Nie jest tak dobrym gitarzystą jak Stills” – zasugerował Crosby. „Do dziś nie jest tak dobrym gitarzystą jak Stills. Jest bardzo, bardzo dobry. Ale Stills jest o wiele lepszy… Potrzebowaliśmy gitarzysty, kiedy Stills grał na keyboardzie. I to był duża przyczyna tego, co Stills powiedział nam o sprowadzeniu Neila. Ale dla mnie chodziło tylko o te piosenki. Były doskonałe. Doskonałe. Były zupełnie inne niż nasze i wiedziałem, co się stanie, gdy do takiej piosenki dodamy wokale tria Crosby, Stills, Nash. Wiedziałem, jak zabrzmi „Helpless”. I wiedziałem, co możemy zrobić. To było nie do odparcia. Oczywiście, że chciałem z nim pracować”.
Crosby, członek-założyciel The Byrds, był bardzo pomocny w aranżacji ich harmonii wokalnych. W moim wywiadzie z 2008 roku ze współzałożycielem The Byrds, Rogerem McGuinnem, zachwalał wkład Crosby’ego w zespół. „David jest niesamowitym śpiewakiem w harmoniach, a także napisał kilka wspaniałych piosenek. Bardzo doceniłem też jego pracę na gitarze rytmicznej. wiedziałem, że świetnie włada częścią rytmiczną, a także znajduje ciekawe akordy i progresje… Śpiewaliśmy razem dobrze. Przypisuję zasługę Crosby’emu. Był genialny w opracowywaniu partii harmonii, które nie były ścisłą trzecią, czwartą czy piątą improwizacyjną kombinacją tych trzech. To właśnie tworzy harmonię Byrds’ów.”
W naszej rozmowie z 2021 r. Crosby omówił wpływ muzyki jazzowej i klasycznej na jego pisanie piosenek oraz sposób, w jaki waltorniści wpływali na jego wybór melodii i fraz:
W 1963 Crosby był świadkiem recitalu saksofonisty Johna Coltrane’a w Chicago w lokalu o nazwie McKie’s. David był zachwycony intensywnymi solówkami Coltrane’a na saksofonie nie tylko na scenie, ale także wcześniej w klubowej łazience, gdzie Coltrane przygotowywał się do występu. Miles Davis nagrał później wersję piosenki Crosby’ego „Guinnevere”. Byrds i Davis dzielili agenta rezerwacji, Benny’ego Shapiro, który był również właścicielem The Renaissance Club w Hollywood. Davis odegrał również rolę w zaangażowaniu The Byrds w wytwórni Columbia Records. W latach 1964-1965 Crosby and the Byrds mieli szczęście rozwijać swoje unikalne brzmienie z producentem muzycznym i współ-managerem Jimem Dicksonem, spędzając wiele miesięcy na doskonaleniu swoich umiejętności w World Pacific Studios przy 3rd Street w Los Angeles, należącym do Dicka Bocka, który wydał przełomowe albumy jazzowe w swojej wytwórni Pacific Jazz oraz LP w USA Ravi Shankara. W 1965 roku Aura, filia firmy Bocka, wydała trzy single napędzanych jazzem Rick and the Ravens w 1965 roku, w stroju kierowanym przez klawiszowca Raya Manzarka. Crosby mógł zaśpiewać w tle w „Henrietcie” Ricka and the Ravens. Grupa ostatecznie przekształciła się w Doors. Byrds i Rick and the Ravens inkubowali się w przesiąkniętym jazzem studiu Bocka. W majowym tweecie z 2017 r. Crosby przedstawił wysoce kontrowersyjną opinię na temat muzykalności niedawno zmarłego Manzarka, jednocześnie odrzucając muzyczną spuściznę Raya.
Podczas naszego wywiadu z 2021 r. Crosby szczegółowo opisał i wzmocnił swój związek z jazzem:
„Byłem młodym muzykiem folkowym” – ujawnił David – „Mój brat grał dużo jazzu z lat pięćdziesiątych. Ja zainteresowałem się jazzem na długo przed popem lub rock’n’rollem. Grali mi Gerry’ego Mulligana, Cheta Bakera, Dave’a Brubecka, Billa Evansa, wszystkich tych facetów w późnych latach pięćdziesiątych. I bardziej niejasne rzeczy, takie jak Cal Tjader. JJ Johnsona. Cały jazz… Dochodzę do punktu, w którym moja głowa zaczyna się nieco otwierać i zacząłem grać na gitarze i robić się na niej ciekawszy. Zaczynam słuchać muzyki pop i zdałem sobie sprawę, że te akordy, które naprawdę mi się podobają, są nieco dalej. I zacząłem słyszeć ludzi używających takich akordów. I chciałem iść w tym kierunku. Później w chwili, gdy usłyszałem Steely Dan, poczułem, że to ktoś inny, kto słyszy to samo gówno, co ja. W chwili, gdy usłyszałem, co zrobili Walter i Donald [z grupy Steely Dan]. Byłem jak ich brat. Chciałem przenieść się do sąsiedniego pokoju i rozbić namiot dla szczeniąt na ich trawniku, ponieważ to było bardzo jazzowe. Bardzo silny wpływ jazzu. I o wiele bardziej intensywny i wyrafinowany niż muzyka pop, przy której dorastałem… Kiedy zakładaliśmy Byrds, stary, w mieście byli inni ludzie. Paul Revere i najeźdźcy. Robimy prymitywne gówno, faceci w mundurach tańczą na wzmacniaczach. Daj spokój. (Śmiech). To jest inny świat. I słyszę Steely Dan. Stary, chciałbym być w tym zespole. Pojawiły się też inne zespoły, a także Michael Hedges. Inny. Silnie inspirowany jazzem, ale też mocno klasyczny… I muszę powiedzieć, że tak naprawdę to do mnie przyszło. Słuchałem mnóstwo muzyki klasycznej moich rodziców, muzyki ludowej moich rodziców i muzyki jazzowej mojego brata. Moi rodzice grali muzykę klasyczną w każdą niedzielę mojego życia. I to właśnie zrobiło swoje. Wiedziałem, że te akordy tam są, a szukałem ich… Muzycy i śpiewacy ludowi, którzy naprawdę potrafili to zrobić i naprawdę mieli coś do powiedzenia. Ci ludzie dużo nas nauczyli”.
Nagrania Crosby’ego „Laughing” i „Triad” zostały włączone do nowego pakietu Déjà Vu. Skomentował te utwory- „…Byrds przenieśli się do Anglii w 1965 roku. I oczywiście naszymi bohaterami byli Beatlesi. I przyszli nas posłuchać i byli dla nas naprawdę mili. Byli przyjaźni i bardzo szczerzy i wcale nie byli gwiazdami. Żaden z nich. Odwozili nas do domu z koncertów i przychodzili na koncerty więcej niż raz i zabierali nas do domów na obiady i imprezy. To były naprawdę miłe koty. Byłem bardzo zachwycony Georgem. Bardzo go lubiłem. Zawsze tak było, od samego początku. Bardzo szczery. Bardzo przyjazny i starający się być przyzwoitym człowiekiem. I to do mnie nieskończenie przemawia. Zaprzyjaźniłem się z Georgem. Tak więc, właśnie zostałem nakłoniony do Raviego Shankara przez przyjaciela ze Stanów. A w walizce miałem album Raviego. Dałem go George’owi” – wspomina. „Teraz to miało reperkusje. George powiedział mi później, że przestawiłem go na muzykę indyjską. Trudno mi w to uwierzyć. Myślę, że byli inni ludzie, którzy pomogli mu to zrobić. Ale tak mi powiedział… George lubił muzykę indyjską, zainteresował się nią i wyjechał do Indii. Kiedy był w Indiach, spotkał guru, nauczyciela, którego polubił. Później rozmawialiśmy, a on powiedział mi o tym facecie i powiedział, że znalazł kogoś, kto może znać niektóre odpowiedzi. George był nim oczarowany. Cóż, jestem bardzo sceptyczną osobą, zawsze byłem. W chwili, gdy ktoś mówi mi, że ma numer telefonu i adres Boga, tak jakby się wycofuję. Nie wierzę w to. Chciałem powiedzieć George’owi: ‘O rany, daj spokój, weź to z przymrużeniem oka. Facet może coś wiedzieć, ale nie zakładaj się za cały miesięczny czynsz. Nie mogłem tego zrobić. To był George… I po prostu nie mogłam mu udzielić takiej rady. I powiedziałem, że myślałem iż wiem, jaka jest odpowiedź […]”
Małe fragmenty tego artykułu pojawiły się po raz pierwszy w magazynie „Record Collector News”.