Jaki wpływ na dźwięk ma zamiana miejsc
kabli zasilających różnej klasy w systemie audio? [1]

 

Wpływ kabli zasilających na obraz muzyczny uzyskiwany z systemu audio jest niezaprzeczalny. Jeśli ktoś z czytających chciałby zagłębić się w ten temat to pozwolę sobie odesłać zainteresowanego do artykułu: „Co wiemy o prądzie elektrycznym? (część druga)”. Wiele razy przy okazji testowania kabli zasilających przekonywałem się, że wpływ tych akcesoriów był istotniejszy im umiejscowiony był bliżej sprzętu podstawowego- odtwarzacza, przedwzmacniaczy czy wzmacniaczy.  

Jeśli audiofil ma do dyspozycji kable różnej jakości to zwykło się przyjmować, że najlepszy kabel powinien służyć do zasilania odtwarzacza i kolejno każdy coraz słabszej jakości kabel wpinany winien być do przedwzmacniaczy, wzmacniaczy, a na koniec pomiędzy listwę zasilającą i gniazdo ścienne. Ta zasada nie jest oczywiście obowiązującą, ale łatwo zauważyć, że jest w zgodzie z zasadą- „im dalej od sprzętu podstawowego tym mniejszy wpływ na dźwięk mają zastosowane akcesoria”, co powinno przynajmniej zdopingować audiofila do bardziej ostrożnego konfigurowania systemu audio. Niestety czasami coś co wydawałoby się logicznym rozwiązaniem, choć tylko teoretycznie, rozmazuje sprawdzone zasady. I tak było w moim przypadku po uzupełnieniu systemu o kabel Verictum Arbiter, który stał się drugim pod względem wyrafinowania po Demiurgu (wpiętym do odtwarzacza), ale wyższej jakości niż Cogitar, który dopięty był do wzmacniacza (jak na fotografii niżej).

Kable: Demiurg, Arbiter i Cogitar, są produktami firmy Verictum, ale nie w jednym czasie miałem te trzy kable do dyspozycji… Pierwszym zakupem z tej trójki był Demiurg, który miał zastąpić Van den Hul’a The Mainsstream podpiętego do odtwarzacza, bądź Furutecha FP-3TS20 wpiętego do wzmacniacza. Wtedy nie było żadnych myśli, które mogły mnie sprowadzić na manowce- po prostu Demiurga wypróbowałem w dwóch różnych miejscach- przed wzmacniaczem i przed odtwarzaczem. Wybrałem lepsze brzmienie gdy stał się elementem zintegrowanym z odtwarzaczem, zresztą zgodnie z powszechną audiofilską opinią- „najlepszy kabel dla odtwarzacza!”. Właśnie wtedy zaczęła się utrwalać (fałszywa) opinia, że wzmacniacz nie wymaga bardzo wyrafinowanych kabli zasilających. Najgorsze jest to, że co początkowo jest podejrzeniem tylko to po czasie robi wrażenie pewnika, który w konsekwencji rodzi błędy w jakimś postępowaniu. Jednak w mojej głowie tliła się myśl, że może warto sprawdzić „co by było gdyby…”? Gdyby wykonać ruch zgodny z moimi audiofilskimi przekonaniami, a mianowicie, że rzeczywista wartość sprzętu pojawia się wraz z podłączeniem najlepszego (na jaki nas stać) kabla zasilającego i jednocześnie takiego, który będzie potrafił potencjał odtwarzacza, wzmacniacza czy innego sprzętu uwolnić w najpełniejszy możliwy sposób. W moim systemie jest jeszcze jeden ważny element- dystrybutor prądu (listwa zasilająca) Verictum Cogitari, której rola jest tak duża jak każdego z podstawowych sprzętów, ale czy ważniejsza bo rozprowadza prąd do wszystkich pozostałych elementów systemu, czy może przeciwnie- z mniejszym wpływem na brzmienie systemu przez fakt, że jest „bardziej oddalonym” elementem od głośników niż np. odtwarzacz? Trudno odpowiedzieć na tak zadane pytanie, więc rozstrzygające musi być… Ucho audiofila!
Do dziś gniazdko ścienne (Furutech FI-E30-G) i gniazdo IEC listwy (Furutech FI-06 G) łączył kabel Verictum Arbiter, Demiurg łączył (i łączy nadal) listwę zasilającą i odtwarzacz CD, a kabel Cogitar wiąże wzmacniacz z listwą zasilającą.
Powinienem wspomnieć, że Cogitar– kabel o miedzianych przewodnikach, o przekroju prostokątnym 4mm2, odkupiony został przez mnie od firmy Verictum po testach przedprodukcyjnych, gdy jego konstruktor zdecydował, że będą w użyciu wyłącznie przewodniki z czystego srebra i złota w każdym produkcie sygnowanym nazwą Verictum.

Zakup kabla Verictum Arbiter miał zastąpić najsłabszy element systemu (choć nie mogłem na niego narzekać, bo dobrze wpisał się w system)- Neotecha Nep 3002 (z wtykami: IeGo 8055G i Furutech FI-28), który łączył główną linię zasilającą z listwą Cogitari… I tak się stało!

Po wpięciu bardzo oczekiwanego Arbitra, byłem tak ukontentowany zmianą jaką wprowadził do dźwięku systemu, że w ogóle nie rozpatrywałem użycia go w innym układzie… (Zmiany te zostały opisane w recenzji- „Porównanie wpływu kabli AC: Neotech NEP 3002 i Verictum Arbiter, na obraz muzyczny jaki daje system audio” oraz „Spojrzenie na kabel Verictum Arbiter SX jako elementu tworzącego efekt synergii z pozostałymi sprzętami  systemu audio”). Satysfakcja wynikająca z dużego kroku ku jeszcze większemu komfortowi podczas słuchania muzyki wymazała wiele z tego co uznałem za sprawdzone powszechnie zasady audiofilskie- przede wszystkim to, że (tu się powtórzę) powinno się sprawdzić wszystkie opcje jakie się pojawiają przy wprowadzaniu jakichś zmian w systemie audio.  Po paru miesiącach słuchania przeróżnych płyt, najczęściej nowo zakupionych, sięgnąłem po płytę „Back To Black” Amy Winehouse… To pierwsza płyta od wielu miesięcy, która wzbudziła podejrzenia, że choć nigdy nie była przeze mnie uważana za świetnie nagraną to wydawało mi się, że niegdyś brzmiała bardziej przystępnie niż obecnie. Oczywiście można podejrzewać wszystko w tej sytuacji- że prąd bardzie zbrukany, albo że moje myśli są zajęte czymś mało przyjemnym, albo, że szumy za oknem jakieś mniej przyjemne… A że jestem daleki od tego typu zrzucania win, to postanowiłem raczej poszukać przyczyny przykrego stanu w konfiguracji sytemu audio. Wreszcie zrobiłem to co powinienem był wykonać już dawno (ale lenistwo przeszkadzało), otóż zamienić miejscami kable: Cogitara i Arbitra. A więc Arbiter miał (póki co- dla próby) zasilać wzmacniacz, a Cogitar dystrybutor prądu.

Skoro ta próba ma rozstrzygnąć czy zasada- „lepszy kabel bliżej sprzętu” bądź to, że to tylko mit, to należało podejść do prób rozważnie, wybierając do odsłuchów płyty doskonale nagrane i rozpoznane, ale też i taką, która budzi zastrzeżenia brzmieniowe (tego rodzaju wybór postaram się później uzasadnić).
Wybór padł na cztery tytuły: „John Coltrane and Johnny Hartman” (Impuls!- UCCI-9003, remaster 24-bit / 96 KHz), “Anawa” Marka Grechuty z zestawu- „Świecie nasz” (Pomaton z 2005 roku), „Quest of the Invisible” flecistki Naïssam Jalal (Les couleurs du son z 2019 roku) oraz „Sławek Jaskułke for Rafał Bujnowski  Music on canvas (Sea Label™ z 2020 roku).

Trzy płyty z wymienionych prezentują doskonałą jakość techniczną produkcji, natomiast „Anawa” budzi wątpliwości- czy na pewno została wyprodukowana poprawnie? A przynajmniej tak mogło się wydawać do momentu tego testu. Grechuta był wycofany w stosunku do grających instrumentalistów i z nadmiernie dodanym nienaturalnym pogłosem, w efekcie krążek zniechęcał do częstego słuchania. Wobec tak zmiksowanych ścieżek dźwiękowych nagrania pochodzące z sesji radiowych zgromadzonych na płycie „Jan Kanty Pawluśkiewicz Antologia vol.3– Marek Grechuta” (Polskie Radio- PRCD 1673 z 2013 roku) były dużo naturalniejsze, okrąglejsze i znacznie cieplejsze. Brzmienie płyty „Anawa” w wersji LP pamiętam doskonale, a ta była przyjemna w odbiorze, podobnie jak w wersji radiowej, stąd myśl, że inny układ kabli może przywróci choć w części co zapamiętałem z wersji winylowej, poza tym coś mi podpowiadało (zapewne audiofilska intuicja), że może być lepiej. Dlaczego do odsłuchu w pierwszej kolejności wybrałem płytę o wątpliwej technicznej jakości? Bo miałem nadzieję uzyskać jakąś poprawę odbioru muzyki wraz z zamianą pozycji kabli w systemie, a to zwykle „zamienia” jakieś płyty uważane za źle nagrane w coś przynajmniej przyzwoitego. Gdyby nie nadzieja na coś lepszego to nie podejmowałbym „wysiłku” związanego z przepinaniem i układaniem na nowo kabli i ewentualnie powrotnego ułożenia ich na pozycje sprzed testu (bo przecież nienawidzę zmian). Co się wydarzyło podczas słuchania Marka Grechuty? Od pierwszych sekund zauważyć można było, że wokal piosenkarza wysunął się do pierwszych linii zajmowanych przez muzyków. Wokalista stał się „większy”, pełniejszy i… W mniejszym stopniu otoczony pogłosem, a ten był naturalniejszy. Instrumentaliści też jawili się w jakiejś konkretnej przestrzeni, bo wcześniej skrywany pogłos z sali teraz się ujawnił. Barwa i wokalu, i instrumentów, stała się cieplejsza, okrąglejsza, choć nie w takim stopniu jak w nagraniu radiowym ale na pewno poprawniejszym niż przed testem. W każdym razie bardzo zyskała muzykalność przekazu. Bardzo mnie te pierwsze zasłyszane efekty zachęciły do dalszych prób:

  • Fortepian niczym cyganka „prawdę ci powie”, ale chyba nie tym razem, bo gdy do odtwarzacza włożyłem fantastycznie nagraną płytę „Sławek Jaskułke for Rafał Bujnowski  Music on canvas trudno mi było wyłowić zmianę w brzmieniu gdy wsłuchiwałem się w grę pianisty. Bardzo subtelna różnica pojawiła się w zakresie niższym, bo stały się dźwięki ciut bardziej wyselekcjonowane, a i dynamicznie poszczególne rejestry były bardziej wyrównane.
  • W trakcie odtwarzania płyty (w całości) „John Coltrane and Johnny Hartman”, zawsze fantastycznie brzmiącej, pojawiło się wyraźniej coś podobnego do tego co w przypadku krążka „Anawa”, otóż pogłos sali nie tylko wynikłego w głosu Hartmana ale i saksofonu Coltranea, na co wcześniej nie zwracałem uwagi albo był tylko w niewielkim stopniu Niczego z brzmienia nie straciłem, a coś dodatkowego się pojawiło! Mam wrażenie, że krawędzie tonów stały się bardziej obłe (muzycy taki efekt nazywają okrągłością), a wolumen i wokalu, i tenoru Coltrane’a nieco urósł (i tak wcześniej już znaczny).
  • Utwór „L’ame Du Voyageur” z płyty „Quest of the Invisible” rozpoczyna solo kontrabasisty, którego szarpnięcia strun, może bardziej uderzenia paznokci, stały się bardzie uwypuklone, natomiast rozedrganie strun nie takie suche jak wcześniej. Brzmienie stało się (jak w przypadku poprzednich płyt) znacznie cieplejsze, choć wcześniej na chłód nie narzekałem… Szokiem były już pierwsze dźwięki jakie wydawać zaczął flet pani Jalal, bo pojawiła się jako duża kobieta w środku mojego pokoju… Była obecna!

Po spektaklu jaki dała Naïssam Jalal wyłączyłem odtwarzacz, wzmacniacz, światło świecy zdmuchnąłem… Nie chciałem ostatniego obrazu muzycznego zamieniać innym. Kable zostały w nowych miejscach, które powinienem był wypróbować parę miesięcy wcześniej (Arbitra kupiłem latem 2019 roku)

Wnioski z testu płyną nieskomplikowane:

  • Powszechnie uznane zasady audiofilskie mogą (choć nie zawsze) prowadzić do uzyskania lepszego brzmienia systemu audio. Na pewno warto je poddawać weryfikacjom.
  • Nie wolno ulegać lenistwu gdy próby innej konfiguracji sprzętowej dają (choćby bladą) nadzieję uzyskania lepszych efektów.
  • Leniom polecam kupno najlepszych kabli tej samej marki, bo wtedy dobieranie bardziej odpowiedniego miejsca w systemie tego czy innego kabla z tego zestawu przestaje mieć sens.
  • Jestem przekonany, że zasada „lepszy kabel umieszczaj bliżej sprzętu podstawowego” została testem powyższym potwierdzona, nie wiem, który już kolejny raz…

Uwaga:
Po upływie kilkunastu godzin (w tym przypadku 72.) od momentu zamiany miejsc kabli w systemie, dbając o to żeby nawet w najmniejszym stopniu nie zmieniać ich ułożenia, mogłem się spodziewać dalszej poprawy brzmienia systemu (vide artykuł: „Od czego zależy zmienność fizycznych parametrów kabli?„). Oczekiwałem pewnej, raczej niewielkiej zmiany, a okazało się, 
że brzmienie każdej kolejnej słuchanej płyty (dziś- Johnnego Hartmana, Sarah Vaughan, Clifforda Browna, A.G.A., Euskal Barrokensemble) był jeszcze cieplejszy, bardziej „tłusty”, okrąglejszy i o większym wolumenie w zakresie średnim (zwłaszcza w przypadku wokali i saksofonów). Fantastyczne efekty za cenę niewielkiego wysiłku, a w przypadku stabilizowania kabli- żadnego wysiłku!

 


[1] Test przeprowadzono w systemie:

  1.  Listwa zasilająca- Verictum Cogitari
  2.  Verictum Arbiter (na wtykach Furutech Fi-28/38G)
  3.  Pioneer PD-S06 (modyfikowany)
  4.  Verictum Cogitar (na wtykach Furutech FI 25/35G)
  5.  Ixos 100.X03 Studio
  6.  Leben CS 300XS
  7.  Verictum Demiurg (na wtykach Furutech FI- 28/38G)
  8.  Neotech NES 1002 (z wtykami Furutech FT-211G)
  9.  Klipsch  Heresy II
  10.  Słuchawki Sennheiser HD 600 (modyfikowane)
  11.  Akcesoria- Verictum– X Bulk SilverX Bulk GoldX BlockX-Fuse
  12.  Stopy antywibracyjne Audio Stability The One
  13.  Pomieszczenie posiada adaptację akustyczną.

 


Przejdź do artykułu: „testy systemu audio (3)” >>
Przejdź do artykułu: „testy systemu audio (2)” >>

Tematy pokrewne:
„Czy pieniądze grają?”  >>