Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział dwudziesty trzeci, część 5.)
Dead Can Dance [1] łączy w sobie elementy europejskiej muzyki ludowej – szczególnie muzyki średniowiecza i renesansu – z ambientowym popem i rozkwitami worldbeatu, dotykając wszystkiego, od folku gaelickiego i chorału gregoriańskiego po awangardowy pop i darkwave. Pochodząca z Australii grupa przeniosła się do Londynu na początku lat 80. i podpisała kontrakt z 4AD, dla którego wydała szereg uznanych albumów, w tym popularną kompilację A Passage in Time z 1991 r., która wprowadziła do Stanów Zjednoczonych charakterystyczny średniowieczny art-popowy projekt, zanim zaprzestali działalności w 1998 r. Połączyli się ponownie w 2005 r., aby odbyć krótką trasę koncertową, a oficjalnie reaktywowali się w 2012 r. i wydali swój 12. studyjny album LP, Anastasis , a Dionysus pojawił się sześć lat później.
_____________________________________________________________________
Podpisanie przez zespół Dead Can Dance kontraktu z wytwórnią 4AD, zaowocowało wydaniem albumu zatytułowanego po prostu „Dead Can Dance”, kolekcji utworów z ostatnich czterech lat. Materiał muzyczny został nagrany w Blackwing Studios. Płyta została wydana 27 lutego 1984 roku przez wytwórnię 4AD. Na okładce albumu znajduje się zdjęcie dzieła sztuki z Papui Nowej Gwinei, po lewej stronie, a po prawej stronie greckie znaki „ΔΞΛΔ CΛΝ ΔΛΝCΞ”, które wizualnie miały przypominać tytuł „DEAD CAN DANCE”.
Album nie odniósł wielkiego sukcesu. Winą obarcza się problemy dźwiękowe- obraz muzyczny płaski i jednobarwny, ale i ostry, nieprzyjemny. Te zostały usunięte wraz z wydaniem edycji remasterowanej przez Neala Harrisa w 2008 roku. Zespół na debiutanckiej płycie potrafił zaprezentować niepowtarzalny klimat jeszcze z pozostałościami wpływów punk-rocka. Instrumentacja mocno zapełniała pole dźwiękowe z mieniącymi się gitarami, dudniącym basem i jednostajnymi uderzeniami w perkusę, które dają tło śpiewom liderów- Lisy Gerrard i Brendana Perry’ego. Do reedycji z 2008 roku dołączono (bonusowo) pierwsza EPkę „Garden of the Arcane Delights” z sierpnia 1984 roku. Okładka EPki to szkic wykonany przez Brendana Perry’ego (na fotografii niżej). Przedstawia tematykę piosenki „The Arcane”. Jak wyjaśnia Perry: Naga postać z zawiązanymi oczami, przedstawiająca pierwotnego człowieka pozbawionego percepcji, stoi w obrębie ogrodu (świata), w którym znajduje się fontanna i drzewa obsypane owocami. Jego lewe ramię wyciąga się – chwytając się wiedzy – w stronę drzewa owocowego, którego pień jest otoczony wężem. W murze ogrodu – murze oddzielającym wolność od zamknięcia – znajdują się dwie bramy: dualistyczna koncepcja wyboru. Jest to wszechświat Blake’a, w którym ludzkość może się jedynie odkupić, uwolnić od ślepoty jedynie poprzez właściwą interpretację znaków i wydarzeń przenikających tkankę praw natury (AllMusic retrospektywnie opisał EPkę jako wyraźne przejście między kompetentnym, ale pochodnym gotyckim początkiem grupy, a czymś znacznie bardziej wyjątkowym”).
W swojej retrospektywnej recenzji Ned Raggett z AllMusic stwierdził: „Perry i Gerrar, wywodzący się z wczesnego punka i im podobnych, stworzyli uderzający, ponury punkt orientacyjny w atmosferze wczesnych lat 80. na swoim pierwszym albumie zatytułowanym tak samo [jak zespół]. Bardziej przypominający podobnie porywającą, mroczną wczesną twórczość takich zespołów jak Cocteau Twins i The Cure, niż późniejsze fuzje muzyczne, które charakteryzowały brzmienie duetu. Dead Can Dance jest w wielu miejscach tak gotycki, jak to tylko możliwe. Wspaniała twórczość wokalna Perry’ego i Gerrard – jego bogate, ciepłe tony i jej nieziemskie, wielooktawowe uniesienia – są już dość dobrze ugruntowane, ale służą tutaj innym celom. Tłusta, połyskująca gitara i dudniące wzory basu/perkusji/automatu perkusyjnego praktycznie wykrzykują swoje dźwiękowe powiązania z takimi artystami jak Robin Guthrie i Robert Smith, ale mimo to brzmią całkiem nieźle. Kiedy rozciągają ten dźwięk, aby uzyskać bardziej wyrazisty, niepowtarzalny efekt, rezultaty są zdumiewające. Gerrard jest tu głównym beneficjentem – ‘Frontier’ jest wyraźnie eksperymentem z plemienną perkusją, czego efektem jest doskonałe połączenie jej śpiewu i pośpiesznej muzyki. Potem jest zdumiewający ‘Ocean’, w którym gitara, dźwięczne dzwonki i inne rytmiczne dźwięki stanowią podłoże dla jednej z jej charakterystycznych – i całkiem, całkiem uroczych – wokalnych wycieczek do krainy glosolalii. Perry natomiast zwykle łączy się z prostszymi metodami cyfrowego przetwarzania i gęstym, nastrojowym przypływem gitary. Album kończy się fantastycznie wysoką nutą – ‘Musica Eternal’, zawierającym powoli narastającą kombinację młotkowanych cymbałów, niskich tonów basu i wznoszącego się wokalu Gerrard. Jako wskaźnik tego, dokąd zmierza zespół, [album] jest idealny.”
_____________________________________________________________________
Rok później pojawia się płyta „Spleen and Ideal”, która stylistycznie odchodzi od wpływów punk rockowych i gotyckich z pierwszego albumu. Krystalizuje się styl zespołu bliższy word-music, który nie zostanie porzucony do momentu wydania ostatniego albumu. Czteroosobowy skład personalny z debiutu rozszerzony został na czas sesji nagraniowych do nonetu. Płytę nagrano i zmiksowano w Woodbine St. Recording Studios [2] we wrześniu i listopadzie 1985 roku, a wydała ją wytwórnia 4AD 25 listopada 1985 roku.
Od momentu nagrania „Spleen and Ideal” słuchacze zauważają porzucenie korzeni inspirowanych post-punkiem i gotyckim rockiem, by wejść na ścieżkę neoklasycznego stylu dark wave. Od tej pory fani będą identyfikować zespół z brzmieniem sięgającym po wzorce średniowieczne- muzykę liturgiczną, chorał gregoriański, osadzony w stylistyce gothic-rock’a, bądź post punk, z dominującymi liniami basowymi i depresyjnymi wokalami. Na oficjalnej stronie zespołu podano, że tytuł albumu został zaczerpnięty „z XIX-wiecznych ideałów symbolistycznych” (według: ). Tytuł pochodzi bezpośrednio z „Spleen et Idéal”, zbioru wierszy francuskiego poety Charlesa Baudelaire’a, który stanowi część jego magnum opus Les Fleurs du mal.
Omawiając styl muzyczny albumu redaktor Neda Raggett z AllMusic skomentował: „Dzięki temu niesamowitemu albumowi Dead Can Dance w pełni zanurzył się w mocnej mieszance tradycji muzycznych, które zdefiniowały jego brzmienie i styl na resztę jego kariery. Proste gotyckie afektacje zostały zastąpione paletą dźwiękową i gamą wyobraźni. Nazywanie go ‘nawiedzonym’ i ‘z atmosferą’ ledwo zarysowuje nawet początkową powierzchnię mocy albumu. Tu zaczyna się powszechna identyfikacja duetu ze świadomie średniowiecznym europejskim brzmieniem – co całkiem zrozumiałe, jeśli weźmie się pod uwagę mistyczne tytuły piosenek, nawiązania do łaciny, chórów i inne akcenty, które sprawiają, że płyta brzmi jakby była nagrana w ogromnej katedrze. Otwierający utwór ‘De Profundis’ doskonale oddaje ten nastrój, a dzwonki i inne elementy wspierają kolejny brawurowy występ Gerrard, podczas gdy następujący po nim ‘Ascension’ stanowi kontynuację tej początkowej pracy stylowo i z wdziękiem. Myślenie o albumie lub zespole wyłącznie w kategoriach prostego odrodzenia starej muzyki jest ograniczeniem. Choć czerpane elementy z pewnością pochodzą ze starszej epoki, rezultaty w równym stopniu zawdzięczają aranżacji i technologiom produkcji oraz świadomemu kinowemu klimatowi, jak i antycznej przeszłości. Podobnie, uczucie to nie jest tylko europejskie, ale ogólnoświatowe, a glosolalia Gerrard celowo sięga poza łatwe zrozumienie. Wokalne wysiłki Perry’ego są nie mniej fascynujące, jego własny szczyt przypada na potężnie brzmiący ‘Enigma of the Absolute’, gdy miarowe, masywne uderzenie perkusji odbija się echem za podobnie potraktowaną kombinacją gitary i klawesynu, zabarwioną uderzającą aranżacją smyczków. Ogólne wrażenie przypomina starożytne nabożeństwo religijne, nagle ożywione w prawdziwie nowoczesny sposób, z oszałamiającymi rezultatami.”
_____________________________________________________________________
Album “Within the Realm of a Dying Sun”, z 1987 roku (4AD, ), jest uważany za szczytowe osiągnięcie Dead Can Dance, który dla potrzeb sesji jeszcze mocniej rozszerzył skład zespołu do dwunastu muzyków. Zespół wspomogli, jak na płycie poprzedniej, muzycy studyjni, grający na instrumentach smyczkowych, dętych blaszanych i perkusyjnych. Płytę nagrano w Woodbine Street Recording Studios pomiędzy kwietniem i majem 1987 roku.
Muzyka z “Within the Realm of a Dying Sun” jest doskonałą ilustracją dźwiękową tajemniczej okładki albumu- mroczną i niesamowitą. Pojawiają się wpływy muzyki neoklasycznej, ale także ślady gotyckiego post-punku z ich wcześniejszych albumów. Album otrzymał ciekawą formę- w pierwszej połowie „narratorem” jest Brendan Perry, a Lisa Gerrard w drugiej. Piosenki Perry’ego są marzycielskimi piosenkami, natomiast piosenki Gerrard reprezentują bardziej eteryczny styl. Teksty są bardzo złożone, metaforyczne i poważne, doskonale pasujące do tajemniczego klimatu muzyki. Lisa Gerrard potrafi śpiewać w wielu różnych stylach, dysponuje dużą skalą głosu, ale zwykle śpiewa głębokim, eterycznym głosem, używając techniki vibrato. W tej drugiej części albumu, w której śpiewa Gerrard, muzyka płynie wolniej, jest bardziej skupiona się na budowaniu niesamowitej atmosfery, która wydaje się ją otaczać. Teksty wokalistki, ze słów wymyślonych przez nią, są bez znaczenia. Brzmienie samego śpiewu jest istotne, a nie to, co słowa mogą wyrażać. Bardzo trudno jest znaleźć słowa krytyki tego albumu.
Recenzja AllMusic, autorstwa Neda Raggetty, mówiła: „Ponieważ obie strony dzielą się wokalnymi wysiłkami Perry’ego i Gerrard, ‘Within the Realm of a Dying Sun’ służy zarówno jako pokaz dla coraz bardziej ambitnego zespołu, jak i szansa dla tej dwójki na indywidualne zademonstrowanie swoich niesamowitych talentów. Począwszy od złowrogiego ‘Anywhere Out of the World’, utworu, który przenosi głęboką atmosferę ‘Enigma of the Absolute’ na wyższy poziom dzięki tajemniczym, dźwięcznym dzwonkom, prostemu, ale efektownemu basowi klawiszowemu i poczuciu ogromnej przestrzeni, album potwierdza, że Dead Can Dance cieszy się stabilną popularnością. Po raz kolejny szereg muzyków-asystentów wnosi jeszcze więcej elegancji i mocy w pracę zespołu, z kameralnym kwartetem smyczkowym oraz różnymi wykonawcami grającymi na instrumentach dętych i perkusji. Choć pozostała część pierwszej połowy jest imponująca, gra Gerrard w drugiej połowie jest jeszcze bardziej efektowna i prawdopodobnie nawet bardziej udana. Walcząca kombinacja bębnów i instrumentów dętych rozpoczynająca się od ‘Dawn of the Iconoclast’ przywołuje na myśl wszystko, od Wagnera po Laibacha, ale nieziemski alt Gerrard, w tym miejscu najbardziej fascynujący, podnosi go jeszcze wyżej. ‘Cantara’ jest nie mniej imponująca, wirująca, ciężka piosenka, która brzmi w równym stopniu inspirowana tańcem cygańskim, klasycznymi orkiestrami i wieloma arabskimi tradycjami muzycznymi. ‘Summoning of the Muse’ jest w porównaniu z tym może zbyt formalny, choć wciąż robi wrażenie, ale ‘Persefona’ jest lepszym dziełem i dobrym zakończeniem.”
_____________________________________________________________________
Czwartą płytą studyjną w katalogu Dead Can Dance jest „The Serpent’s Egg”, która wydana 24 października 1988 roku przez wytwórnię 4AD. Większa część albumu została nagrana w wielopiętrowym apartamentowcu na Isle of Dogs w Londynie. Perry tak omówił tytuł albumu: „Jeśli spojrzysz na wiele zdjęć lotniczych Ziemi, jak na gigantyczny organizm – makrokosmos – zobaczysz, że siła życiowa, woda, przemieszcza się w wężowy sposób”.
Ich poprzedni album „Within The Realm Of A Dying Sun” charakteryzował się mroczną, melancholijną i gotycką atmosferą, a „The Serpent’s Egg” jest zupełnie inny. To pierwszy album Dead Can Dance, na którym wyraźniej muzycy zespołu prezentują swój charakterystyczny obecnie styl klimatycznej muzyki etnicznej, średniowiecznej, o zabarwieniu gotyckim. Muzyka na albumie skupia się wokół kontraltu Lisy Gerrard i barytonu Brendana Perry’ego. Instrumentacja jest bardziej organiczna, z dużą ilością różnych instrumentów perkusyjnych, a zwłaszcza z różnymi instrumentami smyczkowymi, takimi jak altówka, wiolonczela i skrzypce. Powtarzalność rytmiczna i tematyczna stanowi dużą część stylistyki zespołu, która nadaje ich muzyce hipnotyczny napęd. Produkcja dźwięku jest bardzo. ciepła i organiczna.
W retrospektywnej recenzji AllMusic Ned Raggetty stwierdził: „Perry i Gerrard nadal eksperymentowali i udoskonalali ‘The Serpent’s Egg’, co stanowiło taki sam krok naprzód, jak ‘Spleen i Ideal’ kilka lat wcześniej. Podobnie jak w przypadku tego albumu, ‘The Serpent’s Egg’ został zwiastowany zdumiewającym pierwszym utworem, ‘The Host of Seraphim’. Użycie go w filmach kilka lat później nie było w najmniejszym stopniu zaskoczeniem – można sobie wyobrazić potencjalną gamę epickich obrazów, jakie może wywołać ta piosenka – ale sam w sobie jest tak oszałamiająco dobry, że prawie jedyną reakcją jest czysty zachwyt. Zaczynając od miękkich organów i ukrytej, odbijającej się echem perkusji, Gerrard następnie wzbija się w powietrze z pozornie bezsłownym wezwaniem mocy i uwielbienia – jej kontrola głosu i wielooktawowy zakres, szczególnie pod koniec, trzeba usłyszeć, aby uwierzyć. Nic innego nie osiąga takich wyżyn, ale wszystko jest cholernie blisko, co jest zasłużonym świadectwem koncepcyjnego zasięgu i umiejętności zespołu. Powolne pieśni ludowe, takie jak ‘Orbis De Ignis’, mieszają się z klawesynem i nakładanym wokalem w ‘The Writing on My Father’s Hand’ oraz powolnym brzmieniem ‘In the Kingdom of the Blind the One-Eyed Are Kings’. Tutaj mają miejsce dwa z najlepszych momentów wokalnych Perry’ego. Pierwszy, ‘Severance’, to powolny utwór z dynamiką organów i klawiszy, który znakomicie prezentuje jego bogaty, ciepły wokal – nic dziwnego, że Bauhaus zdecydował się nagrać go kilka lat później podczas swojej trasy koncertowej. ‘Ullyses’, utwór zamykający album, stanowi doskonałe zakończenie w równym stopniu, w jakim ’The Host of Seraphim’ był początkiem, wydźwięk Perry’ego przypomina czytanie ze świętej księgi, rytmiczny układ smyczków i perkusji, wciągający i śliczny.”.
_____________________________________________________________________
Następną płytę Dead Can Dance nagrali i wyprodukowali w nowej posiadłości Perry’ego, Quivvy Church [3] w Irlandii,, z wyjątkiem ścieżki pierwszej i siódmej z tytułu „Aion”, którą nagrano i wyprodukowano w Woodbine Studios (Leamington). „Aion” został wydany 11 czerwca 1990 roku przez 4AD. Pierwszy album, który Lisa Gerrard i Brendan Perry napisali po zakończeniu ich romantycznego związku partnerskiego. Okładka albumu przedstawia detal z tryptyku holenderskiego malarza Hieronima Boscha „Ogród rozkoszy ziemskich” (a konkretnie jego centralny panel „Ziemia”).
Na tym albumie Dead Can Dance w jeszcze większym stopniu eksplorował muzykę dawną, w tym muzykę średniowieczną i muzykę renesansową, jak zauważył Perry, „synonimową okresu Boscha”; obejmowały one utwory takie jak „Saltarello”- taniec instrumentalny, nieznanego kompozytora, skomponowany we Włoszech w XIV wieku i utwór „The Song of the Sibyl”- chorał gregoriański, tradycyjna wersja z języka katalońskiego, skomponowana w XVI wieku, teksty XVII-wiecznego hiszpańskiego poety barokowego Luisa de Góngory („Fortune Presents Gifts Not According to the Book”) oraz instrumentarium, takie jak lira korbowa i altówki . Męski sopran David Navarro Sust wniósł wokale do utworów „The Arrival and the Reunion” i „The End of Words”.
Recenzja AllMusic, autorstwa Neda Raggetta mówiła: „Ich [Dead Can Dance] reputacja rosła skokowo, włączając w to ogromną liczbę fanów undergroundu w USA – byli w stanie koncertować tam nawet bez dostępnego jednego krajowego wydawnictwa, podczas gdy w pewnym momencie Dead Can Dance był najlepiej sprzedającym się zespołem w historii 4AD – Perry i Gerrard po raz kolejny zrobili interes na Aion’ie. Na okładce zaczerpniętej od Boscha średniowieczny klimat ‘Aion’ był noszony bardziej otwarcie niż kiedykolwiek wcześniej, z piosenkami zaadaptowanymi z wielowiekowego materiału. Piękny, urzekający ‘Saltarello’ z głównym wykonaniem czegoś, co brzmi jak stary instrument dęty, pochodzi z włoskiego tańca z XIV wieku, natomiast tajemnicze nastroje ‘Pieśni o Sybilli’ wywodzą się z XVI-wiecznej Katalonii. Władza grupy nie tylko w zakresie możliwości nagrywania – czego dowodem jest znakomite nakładanie się wokali na otwierającym albumie ‘The Arrival and the Reunion’ – ale także tradycji muzycznych, instrumentów i nie tylko z całego świata, prawdopodobnie nigdy nie była silniejsza. Szczególnie wokal Gerrard jest jeszcze silniejszy i bogatszy niż wcześniej, nie tylko potrafi dowodzić swoją mocą, ale także delikatnie uspokaja i uwodzi. Tymczasem Perry jest nie mniej zniewalający, a jego zawsze mocny, wspaniały głos doskonale pasuje do wybranego przez niego materiału. Wyjątkowym utworem jest ‘Fortune Presents Gifts Not According to the Book’ z tekstami hiszpańskiego poety. Muzyczne połączenie delikatnie szarpanej gitary i dźwięków organów jest wystarczająco uderzające, otoczone pogłosem, ale kiedy Perry wkracza ze swoim wokalem, w połączeniu z bardziej błyszczącymi klawiszami, rezultatem jest kolejny punkt kulminacyjny dla zespołu przepełnionego nimi. Gościnnie po raz kolejny asystują przez cały czas trwania koncertu, w tym brat Perry’ego Robert grający na zapadających w pamięć, dość nietypowych dudach w utworze ‘As the Bell Rings the Maypole Spins’ oraz piosenkarz David Navarro Sust, którzy powracają ponownie, aby wnieść swój świetny podkład.”
_____________________________________________________________________
„Into the Labyrinth” (według: ), szósty album studyjny zespołu Dead Can Dance, wydany 13 września 1993 roku przez wytwórnię 4AD. przedstawiał silną zmianę w stosunku do ich poprzednich albumów, stawiając na pierwszy plan wpływy muzyki etnicznej, podobnie jak miało to miejsce na późniejszych albumach. Był to ich pierwszy album ukończony samodzielnie, bez pomocy gościnnych muzyków i pierwszy album, który został wydany w amerykańskiej wytwórni nadrzędnej, dzięki umowie dystrybucyjnej zawartej przez 4AD z Warner Bros. Records. Album zawierał singiel „The Wszechobecny Mr Lovegrove”. „In the Labyrinth” odniosło ogromny sukces, sprzedając się w ponad 500 000 egzemplarzy na całym świecie. Płyta była wydawana w dwóch różnych postaciach:
„In the Labyrinth” było wyraźną zmianą na wielu frontach w stosunku do poprzedniego albumu „Aion”, wydanego trzy lata wcześniej. Perry i Gerrard mieszkali teraz daleko od siebie i niezależnie pisali muzykę (Perry mieszkał na wyspie na środku rzeki w Irlandii, podczas gdy Gerrard mieszkała w Australii z mężem i córką). Na potrzeby albumu Gerrard wróciła do studia Perry’ego Quivvy Church (w hrabstwie Cavan w Irlandii), gdzie połączyli swoje piosenki i nagrywali album razem przez okres trzech miesięcy. Był to pierwszy album, na którym Perry i Gerrard grali na wszystkich instrumentach, bez gościnnych muzyków. Teksty są częściowo w języku angielskim. Gerrard śpiewa samodzielnie stworzoną bezsłowną techniką wokalną, podobną do glosolalii. W Wielkiej Brytanii album CD został wydany jednocześnie wraz z limitowaną edycją podwójnego winylu LP (zawierającego „Bird” i „Spirit”, dwa dodatkowe utwory z 1991 roku z A Passage in Time). Tytuł nawiązuje do klasycznej legendy mitologii greckiej o wejściu Tezeusza do Labiryntu przeciwko Minotaurowi. Temat ten znajduje odzwierciedlenie w kilku tytułach piosenek: „Ariadna” (legendarna Ariadna oddająca swój róg Tezeuszowi); „Towards the Within” (Labiryntu, Minotaur w centrum); „The Spider’s Stratagem” (czekający w centrum swojej sieci jak Minotaur w centrum Labiryntu – ale także film Bertolucciego będący adaptacją opowiadania Borgesa z Labiryntów) i „Emmeleia” (grecki taniec tragiczny).
Recenzja AllMusic, autorstwa Neda Raggetta, mówiła: „Po raz pierwszy w historii podpisując stałą amerykańską umowę, dzięki połączeniu 4AD z konglomeratem WEA, Dead Can Dance zrobiło furorę w komercyjnych alternatywnych stacjach radiowych dzięki ‘The Ubiquitous Mr. Lovegrove’, pierwszemu singlowi z albumu Into the Labyrinth. Raga, dziwny klekoczący rytm, zapadający w pamięć instrument dęty, cieniowanie orkiestry i zawsze wspaniały głos Perry’ego sprawiają, że jest to jedna z najbardziej nieprawdopodobnych rzeczy, które można usłyszeć na falach radiowych od jakiegoś czasu. Wszystko zaczyna się od kolejnego, zapierającego dech w piersiach utworu Gerrard, „Yulunga (Spirit Dance)” z instrumentami klawiszowymi i jej głosem przeczącym oktawom na tak głębokim, bogatym poziomie, że ogarnia wszystko przed nim. Jak zawsze bez słów, ale nigdy bez emocjonalnego ciężaru, piosenka powoli przechodzi w powolny, ale ciężki utwór perkusyjny, który brzmi trochę jak ‘Bird’ z A Passage in Time, ale z większym wpływem i zapadaniem w pamięć. W miarę jak album trwa ponad godzinę, ta dwójka ponownie tworzy serię często zdumiewających utworów, które brzmią, jakby miały tysiąclecia, mieszając i dopasowując style, tworząc nowe fuzje. Być może jeszcze bardziej imponujące jest to, że wszystko zostało wykonane wyłącznie przez Perry’ego i Gerrard – nie ma tu żadnych gości z zewnątrz, a mimo to wszystko jest tak szczegółowe, bujne i różnorodne, jak wiele z ich poprzednich albumów. Nowe klasyki zespołu pojawiają się niemal utwór po utworze: dzieło Gerrard a cappella ‘The Wind That Shakes the Barley’, delikatne piękno ‘Ariadne’, rytmiczne pobudzenie i śpiewy utworu tytułowego. Zakończeniem jest nieco zaskakujący, ale całkiem udany cover – ‘How Fortunate the Man With None’, będący adaptacją klasycznej melodii Bertolta Brechta o obrocie koła fortuny. Biorąc pod uwagę powściągliwą aranżację i śpiew Perry’ego, Labyrinth osiąga satysfakcjonujący koniec.”
_____________________________________________________________________
Kolejna trasa koncertowa po Ameryce i Europie, która została udokumentowana na albumie „Toward the Within” z 1994 roku . W 1995 roku Lisa Gerrard wydała swój debiutancki solowy album The Mirror Pool. Latem 1996 roku Dead Can Dance wypuściło „Spiritchaser” i wyruszyło w międzynarodową trasę koncertową. Duet oficjalnie rozpadł się w 1999 roku; Gerrard kontynuował pracę jako artysta solowy i komponował muzykę do takich filmów jak „Heat”, „The Insider” i „Gladiator”. Perry rozpoczął także karierę solową, wydając w 2000 roku „Eye of the Hunter”.
- Album „Spiritchaser”, nagrany i wyprodukowany w Quivvy Church [4], został wydany 3 czerwca 1996 roku przez wytwórnie 4AD / Warner Bros. Records.
„Spiritchaser” (według: ), siódmy album studyjny Dead Can Dance i okazał się ostatnim, zanim duet ponownie połączył się czternaście lat później dla realizacji płyty „Anastasis”. Album rozszerza eksplorację world music,i podobnie jak „Into the Labyrinth” został nagrany w Quivvy Church,osobistym studiu Brendana Perry’ego w Irlandii. Album był poświęcony zmarłemu bratu Lisy Gerrard, Markowi Gerrardowi. Utwór „Indus” zawiera melodię bardzo podobną do melodii „Within You Without You”, piosenki Beatlesów , którą George Harrison napisał i nagrał z indyjskimi muzykami w 1967 roku. Chociaż użycie przez nich podobnej melodii nie było zamierzone, Perry i Gerrarda poproszono o skontaktowanie się z Harrisonem w celu uzyskania zgody na jego wykorzystanie; zgodził się, ale wytwórnia nalegała, aby przyznała mu częściowe uznanie za autorstwo piosenek do „Indus”.
Jak w przypadku każdej produkcji Dead can Dance, płyta oferuje muzykę najwyższej próby, ale też jest raczej podsumowaniem wspólnej działalności Gerrard i Perry’ego niż krokiem naprzód. Ktoś kiedyś powiedział, że każdy znakomity zespół znajdujący się na krawędzi rozpadu musi nagrać swój „Biały Album”. Wybitny, intrygujący, miejscami błyskotliwy, ale też jednoznacznie wskazujący, że każdy z uczestników nagrań raczej nie myśli już w kategoriach grupy, ile traktuje je jako pretekst, by przeprowadzić zawoalowaną próbą generalną przed ostatecznym podjęciem działalności solowej. Lisa Gerrard już ten krok uczyniła. W przeciwieństwie do wcześniejszych płyt, na „Spiritchaser” już nie chodzi o elektryzujące i stymulujące napięcie między upodobaniami muzycznymi, stylami wokalnymi i temperamentami obu współliderujących. Ale to akurat – zważywszy klasę obojga wokalistów i muzyków oraz ich fanatyczny perfekcjonizm- płyty w najmniejszym stopniu nie dyskredytuje. To po prostu efektowny wielki finał (według przypuszczeń w roku wydania płyty) działalności jednej z najbardziej oryginalnych i nowatorskich formacji w całej historii rocka i jego bardzo rozległych okolic.
Recenzja dla AllMusic albumu „Spiritchaser”, autorstwa Neda Raggetta, mówiła: „Ostatni album Dead Can Dance, Spiritchaser, był wydawnictwem dość nietypowym – nie jest to aż tak duża anomalia jak pierwszy album, ale słychać, jak duet chce się nieco bardziej, choć subtelnie, rozciągnąć. Osobiste i twórcze napięcia Perry’ego i Gerrarda nie powstrzymały ich przed stworzeniem kolejnego świetnego albumu, chociaż istnieje silne poczucie, że grupa w końcu osiągnęła logiczny koniec. Zasadniczo Spiritchaser jest raczej podsumowaniem niż pchnięciem do przodu; zawiera wszystkie typowe elementy albumu Dead Can Dance, zamiast dalszych poszukiwań, aby zobaczyć, co jeszcze można zrobić. W niektórych utworach, zwłaszcza w otwierających ‘Nierika’ i ‘Dedicace Outro’, współautorzy ‘Toward the Within’ Ronan O’Snodaigh i Lance Hogan, a także poprzedni współpracownik Peter Ulrich. Obydwa są obciążone dużą ilością perkusji – co nie jest zaskakujące, gdy zdamy sobie sprawę, że perkusję tworzy pięciu wykonawców! Poza tureckim klarnetem Renauda Piona w samplującym utworze „Indus” Beatlesów , na całym albumie słychać tylko Perry’ego i Gerrarda , z inną kombinacją i układem wielu wpływów. Zarówno Perry, jak i Gerrard mają przez cały czas świetny głos, ich mocny śpiew wciąż jest centralnym elementem ich twórczości, ale w tym momencie w ich podejściu panuje niemal przewidywalność (być może wyjaśnia to większe eksperymenty Perry’ego podczas jego solowego debiutu wiele lat później). Co ciekawe, jawnie rockowe elementy, takie jak gitara elektryczna w stylu Morricone, pojawiają się miejscami pośród zwykłego melanżu różnych instrumentów perkusyjnych i aranżacji. Działa to zaskakująco dobrze, wskazując, dokąd duet mógłby pójść, gdyby kontynuował. Spiritchaser kończy się mocną nutą, delikatnym, tajemniczym ‘Devorzhum’ – numerem śpiewanym przez Gerrarda, który stanowi wspaniałe zakończenie.” W 2020 roku brazylijski muzyk metalowy Max Cavalera uznał „Spiritchaser” za swój ulubiony album „niemetalowy” wszechczasów.
_____________________________________________________________________
W 2001 roku wytwórnia Rhino wydałA pierwszy kompleksowy zestaw płyt zespołu, „Dead Can Dance 1981-1998” . W tym czasie zaczęły krążyć pogłoski o ponownym spotkaniu; jednakże kariera solowa Lisy Gerrard pozostała niezachwiana. W 2004 roku nawiązała współpracę z kompozytorem Patrickiem Cassidym przy „Immortal Memory”. Kilka miesięcy później Gerrard i Perry ogłosili oficjalnie połączenie i ponownie wyruszyli w światową trasę koncertową. W 2005 roku miały miejsce występy w Ameryce Północnej i Europie, a Rhino wydało kolekcję największych hitów. „Memento: The Very Best of Dead Can Dance” ukazało się w październiku 2005. W sierpniu 2012 zespół wyruszył w światową trasę koncertową promującą wydanie zupełnie nowego albumu studyjnego „Anastasis”. Trasa została udokumentowana na płycie „In Concert” z 2013 roku. Zainspirowany rytuałami greckiego boga winnej ekstazy, „Dionysus”. 13. studyjny longplay grupy, pojawił się na rynku w 2018 roku.
- Album „Dionysus”, nagrany w Ker Landelle Studios (Bretania, Francja), został wydany 2 listopada 2018 roku przez PIAS Recordings. Płytę zmasterowano w Abbey Road Studios w Londynie.
Od momentu powstania w Melbourne w 1981 roku zespół Dead Can Dance [w oparciu o notatkę wydawcy] czerpie inspirację z tradycji ludowych z całej Europy, nie tylko w zakresie instrumentarium, ale także praktyk świeckich, religijnych i duchowych. Ich album nabrał kształtu, gdy Brendan Perry zafascynował się ustalonymi od dawna świętami wiosennymi i dożynkami, które wywodzą się z dionizyjskich praktyk religijnych w całej Europie. „Dionizos” wysuwa na pierwszy plan obrzędy i rytuały, które do dziś są przekazywane przez greckiego boga. Siedem części albumu w formie oratorium przedstawia różne oblicza mitu Dionizosa i jego kultu. Podobnie jak w całym katalogu Dead Can Dance, kluczową rolę odgrywają rytmy inspirowane światowymi tradycjami, a utwory nie przypominają piosenek, a bardziej fragmenty spójnej całości. Perry łączy wszystkie elementy albumu, wykorzystując nagrania terenowe i śpiewy, w tym pasterza kóz w Szwajcarii, ule z Nowej Zelandii oraz nawoływania ptaków z Meksyku i Brazylii. Perry wykorzystuje to nie tylko do przywołania atmosfery albumu i symbolicznych odniesień, ale także do pokazania, jak muzykę można znaleźć wszędzie. Na Dionizosie dźwięki łączą się ze sobą, tworząc dla słuchacza ezoteryczne, atmosferyczne, czasem magiczne, realistyczne wrażenia.„Dionysus” (Dionizos to starożytny grecki bóg wina i religijnej ekstazy), jest dziewiątym albumem studyjnym, oficjalnie wydanym przez PIAS Recordings, sześć lat po ostatnim albumie grupy, „Anastasis”. Okładka albumu przedstawia maskę czaszki wykonaną przez Huichola z Meksyku.
Album ten spotkał się z „ogólnie pozytywnymi” recenzjami krytyków. W serwisie Metacritic , który przyznaje średnią ważoną ocenę na 100 recenzjom z publikacji głównego nurtu, to wydanie otrzymało średnią ocenę 78 na podstawie 10 recenzji. Recenzja autorstwa Jamesa Christophera Mongera, z magazynu AllMusic, mówiła: „Kontynuując album Anastasis, którym powrócił w 2012 roku pionierski australijski duet popowy, album Dionysus rezygnuje z bardziej zorientowanego na piosenki podejścia swojego poprzednika na rzecz napędzanego atmosferą oratorium bachicznego inspirowanego greckim bogiem wina i ekstazy. Podzielony na dwa utwory z sumą siedmiu części, Dionizos rozwija się jak wycieczka z przewodnikiem po ayahuasce [ayahuasca to przygotowywany przez szamanów indiańskich napój, który działa silnie halucynogennie.]; kłębek aromatycznego dymu, który rozwija się w ryczące, przedbizantyjskie ognisko, pełne pierwotnych pieśni i starożytnych obrzędów. Otwierający utwór ‘Sea Borne’ śledzi przybycie Boga z zewnątrz poprzez powolną kompilację plemiennych rytmów i żywą, rozwijającą się melodię, która sugeruje ‘Misirlou’ zamiast „Kashmiru” – album w dalszym ciągu unika europejskiego folkloru, charakterystycznego dla wczesnej twórczości duetu na rzecz estetyki bardziej śródziemnomorskiej i północnoafrykańskiej. Znaczący arsenał egzotycznej broni Brendana Perry’ego obejmuje szeroki zakres krajobrazu dźwiękowego, z instrumentami strunowymi (oud), dętymi (flet) i perkusyjnymi (davul) na czele. W połączeniu z potężnym głosem Lisy Gerrard efekt jest odurzający, szczególnie w przypadku bardziej nowatorskich utworów Gerrard, takich jak ‘The Invocation’ i ‘Dance of the Bacchantes’, z których ten ostatni tworzy szczególnie derwiszowską pianę. Nagrania terenowe szwajcarskich pasterzy kóz, nawoływań ptaków z Ameryki Południowej i uli w Nowej Zelandii dodają czegoś więcej niż tylko atmosferę, dostarczając sugestywnych sekwencji, które przywołują dawnych pogańskich bogów oraz pierwotne lasy i oceany, którymi rządzili. Perry i Gerrard, którzy od dawna szukają inspiracji w mitologii, przyznają, że te podstawowe opowieści są w dużej mierze odporne na różnice kulturowe – w końcu kto nie lubi epickich imprez? Jako nieoficjalna ścieżka dźwiękowa do rytualnego szaleństwa, religijnej ekstazy, seksu, winiarstwa i pieśni, Dionizos sprawdza się znakomicie.”
[1] W oparciu o biografię zespołu Dead Can Dance autorstwa Vladimira Bogdanova w ramach:
[2] Woodbine Street Recording Studios to studio nagrań zlokalizowane w miejscowości Leamington Spa w Anglii. Istnieją tam dwa pomieszczenia nagraniowe, pierwsze z nich to główne o powierzchni 31 metrów kwadratowych. Druga to sala „na żywo” o powierzchni 13,6 metra kwadratowego, wyłożona drewnianymi panelami, optymalizująca ją do nagrywania gry na perkusji.
Studio oferuje również usługę masteringu płyt CD, a na miejscu dostępne jest zakwaterowanie z kuchnią, łazienką z prysznicem, miejscem do odpoczynku z telewizorem i sypialnią dla pięciu osób. Od momentu otwarcia studio przeniosło się ze swojej pierwotnej lokalizacji do St Mary’s Crescent w południowym Leamington.
[3] Quivvy Church to kościół Quivvy w hrabstwie Cavan w Irlandii, pierwotnie zbudowany w 1855 r., został zakupiony w 1993 r. przez Brendana Perry’ego (Dead Can Dance) i przekształcony w studio nagrań. Powody, dla których Brendan stworzył Quivvy, były połączeniem względów kreatywnych i finansowych: „Byłem przerażony kwotą, jaką wytwórnie płytowe płaciły studiom za nagrywanie swoich artystów – którzy z kolei nie widzieli żadnych zysków, dopóki przynajmniej nie spłacili długu nagraniowego poprzez sprzedaż płyt. Rozwiązaniem było dla mnie przejęcie pieniędzy, które zostałyby zapłacone studiu i zainwestowanie ich we własne studio. To z kolei zapewniłoby mi większą kontrolę nad twórczością i pewność zysków od ewentualnej rekordowej sprzedaży.”
Budynek wymagał znacznych prac, zanim można go było przekształcić w funkcjonalną przestrzeń do nagrywania. „Kościół był w dobrym stanie konstrukcyjnym, ale nie posiadał żadnych udogodnień” – mówi Brendan. „Aby zapewnić dopływ wody, przed zainstalowaniem kanalizacji trzeba było przewiercić źródło na głębokość około 50 stóp w wapiennej skale. Z wyciętych kamiennych ścian usunięto 80 procent tynku, aby poprawić ogólną akustykę. Z pomocą moich rodziców , zbudowaliśmy galerię po przeciwnej stronie ołtarza, tworząc sterownię. Zawsze podobał mi się układ starych studiów w stylu radiowym, gdzie sterownia wychodzi na obszar nagrań, zapewniając lepszą widoczność i izolację akustyczną.”
Coraz więcej muzyków próbuje uciec od sterylnych ograniczeń nowoczesnych komercyjnych studiów na rzecz własnego środowiska twórczego. Jak relacjonuje John Walden (według: ), bardzo indywidualna przestrzeń nagraniowa Brendana Perry’ego jest wyjątkowo dopasowana do jego eklektycznego stylu. „Gdybyś umarł i dostałbyś pozwolenie na wejście do raju studia nagraniowego, jak by to było? Cóż, zobaczmy… załóżmy, że bierzemy szereg wysokiej jakości sprzęt nagrywający, kilka fantastycznych i egzotycznych instrumentów muzycznych, piękny budynek w spokojnej wiejskiej okolicy, a następnie dodajemy, dla pewności, przyjazne towarzystwo przy zimnym Guinnessie. Jeśli brzmi to dla ciebie jak niebo, zrozumiesz atrakcyjność Quivvy Studio Brendana Perry’ego.” […] Na początku lat 80. zaczęło się rozwijać zainteresowanie Brendana technologią muzyczną. „Zacząłem uczyć się gry na perkusji i eksperymentować z syntezą, pętlami taśmowymi, gitarą elektryczną i basem” – wspomina. „Słuchanie post-punkowych zespołów, takich jak Public Image i Joy Division, zainspirowało mnie do stworzenia muzyki, w której dźwięk służył do wyrażania namacalnych emocji i atmosfery. Chciałem malować pejzaże dźwiękowe”. W tym okresie Melbourne miało bardzo interesującą scenę muzyczną skupioną wokół tak zwanego ruchu The Little Bands. Brendan wyjaśnia: „Te grupy składały się głównie z ludzi, którzy nie mieli żadnego wykształcenia muzycznego ani żadnego formalnego wykształcenia, ale byli przygotowani do gry na instrumentach w sposób eksperymentalny i nieco niekonwencjonalny”. Zaangażowanie Brendana w ten ruch doprowadziło do spotkania, które miało znaczący wpływ na ukształtowanie jego późniejszego kierunku muzycznego. „To właśnie na jednej z takich sesji poznałem Lisę Gerrard, która występowała z zespołem Junk Logic. Wtedy uważałem, że jej muzyka jest zbyt awangardowa, nawet jak na mój dość szeroki gust muzyczny. Szczególnie pamiętam jedną piosenkę o znalezieniu mężczyznę w parku i chcącego zabrać go do domu, aby zatrzymać w swojej szafie, co zaśpiewała, uroczyście atakując chiński cymbały dwoma bambusowymi kijami!” Mając już pewne pojęcie o muzycznej przyszłości, jaką chciał stworzyć, w 1981 roku Brendan założył Dead Can Dance z Simonem Monroe (perkusja) i Paulem Eriksonem (bas). W ciągu kilku miesięcy do składu dołączyła Lisa Gerrard, która zapewniała elektroniczną perkusję i chórki. W 1982 roku dla zespołu było już jasne, że ich kierunek muzyczny nie znajdzie wsparcia na stosunkowo skromnej australijskiej scenie muzycznej i przenieśli się do Londynu. […] „Akustyka w Quivvy z pewnością nie nadaje się dla kogoś, kto woli pracować w warunkach bezechowych. To bardzo żywa przestrzeń, która ma swój własny zestaw ograniczeń, ale także zalet. Oczywistym ograniczeniem jest brak separacji pomiędzy instrumentami, które mają dużo energii dynamicznej o wysokich częstotliwościach. taki, jaki może wyprodukować typowy zespół rockowy w przypadku solowych nagrań akustycznych i wokali, jest to jednak wyjątkowe, ponieważ zapewnia kilka naturalnych ustawień pomieszczeń w różnych częściach kościoła. Dzięki bajecznie naturalnemu światłu wpadającemu przez witraże w pomieszczeniu do nagrywania na żywo, we wnętrzu studia panuje cudowna atmosfera — trudno sobie wyobrazić bardziej ‘bezstresowe’ miejsce do nagrywania.”
W studiu znajduje się imponująca gama zarówno sprzętu nagraniowego, jak i instrumentów muzycznych, przy czym one ilustrują fascynację Brendana wszystkim, co związane z perkusją. Jeśli chodzi o nagrywanie, mamy do czynienia z mieszanką sprzętu cyfrowego i analogowego. Brendan jest wielkim fanem taśmy analogowej. „Obecnie nagrywam na dwucalowym, 24-ścieżkowym odtwarzaczu Studer 822A po latach eksperymentów z różnymi formatami. Przynajmniej dla mnie Studer wydaje się być najwierniejszym rejestratorem dźwięku źródłowego w dowolnym formacie nagrywania. Oczywiście jest to kosztowne, a ponieważ nie lubię korzystać z redukcji szumów, muszę uruchomić Studera na pełnej prędkości z taśmą Quantegy Special Formula 499, co daje mi tylko 16 minut czasu nagrywania na taśmę.” Aby obniżyć koszty użycia taśmy i zużycie Studera, Brendan podczas opracowywania nowego materiału stosuje alternatywną strategię nagrywania: „Jeśli pracuję nad demami nowego materiału, zwykle używam Logic Audio Platinum działającego na komputerze Mac G3, który jest wyposażony w kartę dźwiękową Emagic Audiowerk8 i zsynchronizowany z rejestratorem Tascam DA88. Ogólnie rzecz biorąc, staram się zachować zdrową równowagę pomiędzy domeną cyfrową i analogową.” Brendan stara się, aby łańcuch nagrań był jak najprostszy. „Zawsze staram się zachować nagrania akustyczne w łańcuchu analogowym – od mikrofonu do konsoli i magnetofonu – a następnie, jeśli to konieczne, zastosować kombinację przetwarzania cyfrowego i analogowego. Rzadko, jeśli w ogóle, nagrywam instrumenty elektroniczne na taśmę. Wolę nagrywać końcowy miks z synchronizacją wielościeżkową i sekwencerem.” Ponieważ Brendan zajmuje się także komponowaniem do filmów, stworzono także możliwości synchronizacji utworu wielościeżkowego z wideo. Materiał Brendana wywodzi się zazwyczaj w pierwszej kolejności z improwizacji na różnych instrumentach, począwszy od smyczków (gitara, oud, buzouki, tampura, lira korbowa), przez perkusję (conga, djembe, głupi, zestaw perkusyjny, bodhran), aż po klawisze (samplery i syntezatory). „Oprócz partytur filmowych, gdzie zwykle trzeba pracować z określonymi obrazami, zwykle czerpię inspirację z dźwięków, które czerpię z tych instrumentów muzycznych. Często piosenki rozwijają się od dźwięków wokalnych wraz z muzyką, aż zaczyna się swego rodzaju muzyczny gobelin rozwijać.” Biorąc pod uwagę znaczenie perkusji w Quivvy, nie jest zaskakujące, że odgrywa ona również kluczową rolę w procesie twórczym. „Często nagrywam rytmy, dogrywając nagrania perkusji na żywo w celu zbudowania całej sekcji rytmicznej, albo używając samplowanych dźwięków za pomocą sekwencera. Najczęściej używam kombinacji nagrań MIDI i nagrań na żywo, aby osiągnąć efekt końcowy Kiedy jestem zadowolony z podstawowego rytmu, zwykle włączam partie basowe. Pomagają one pełnić rolę mostu między rytmem a przyszłymi partiami zorientowanymi na melodię i harmonię.”
Jak wynika z powyższego tekstu Brendan Perry próbuje skutecznie uciec od sterylnych ograniczeń nowoczesnych komercyjnych studiów na rzecz własnego środowiska twórczego- bardzo indywidualnej przestrzeni nagraniowej, która jest wyjątkowo dopasowana do jego eklektycznego stylu muzycznego.
[4] Reedycje płyt Dead Can Dance, wydane po 2008, roku zostały zremasterowane przez MFSL (Mobile Fidelity Sound Laboratory), jedno z najbardziej liczących się wydawnictw audiofilskich. Remastering wykonywany był przez Neala Harrisa, natomiast nadzór nad remasteringiem sprawował Shawn R. Britton.
Neal Harris (po lewej) i Shawn R. Britton.