Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział szesnasty, część 1)

Powroty do klasycznych pozycji rocka i ballady rockowej jest zjawiskiem i normalnym, i pożądanym, i miłym naszym (melomanów) uszom.

 

Legendarny już- „American Pie” stał się drugim hymnem narodowym Stanów Zjednoczonych. „American Pie”, 26-letniego Don McLean’a, to prawdziwie amerykańska płyta od początkowych akordów tytułowego utworu po ostatnie takty. Dziś łatwiej zrozumieć wpływ, jaki ta wspaniała płyta miała na muzykę popularną. Wydany w 1971 roku przez United Artists Records, nagrany w maju i czerwcu 1971 roku w The Record Plant (Nowy Jork), zremasterowany w Mullholland Music (N. Hollywood, Kalifornia), natychmiast zajął pierwsze miejsce listy przebojów, czyniąc nazwisko- McLean powszechnie znanym. „American Pie”. Tekst piosenki, pełen aluzji opowiada o katastrofie lotniczej z 1959 r., która zabiła Buddy’ego Holly’ego, Ritchie Valensa i The Big Bopper’a (Jiles Perry Richardson), a także o następstwach tego wydarzenia. Wydarzenie to znane jest pod określeniem „The Day the Music Died” (Dzień, w którym umarła muzyka)– zwrot, który został rozpowszechniony dzięki tej piosence. Dzieło od czasu swej premiery utrzymuje wysoką popularność do dziś.


Inne utwory mają charakter autobiograficzny, nawiązujący do młodości McLeana kiedy pracował jako gazeciarz. Mimo że wiele tekstów piosenek potrzebuje interpretacji, jasne jest, że autor koncentruje się przede wszystkim na ogromnych zmianach w kulturze popularnej w latach 60. XX wieku, są metaforą powszechnych wówczas wstrząsów społecznych. Muzycznie- nagrania zgromadzone na płycie, zawierają akustyczną grę gitarową McLeana z towarzyszeniem niewielkiej części smyczków, dla ożywienia muzyki. Ciepły, łagodny ton współgra z poetyckimi tekstami McLeana. Wszystkie wokale i części instrumentalne są nienagannie wykonane, są również samą przyjemnością przy słuchaniu albumu „American Pie”.

 

 

Dzięki swojemu luźnemu, korzennemu stylowi JJ Cale [według biografii JJ Cale’a autorstwa Stephena Thomasa Erlewine’a] był najbardziej znany z napisania „After Midnight” i „Cocaine”, piosenek, które Ericowi Claptonowi później dały wielkie hity. Ale wpływ Cale’a nie ograniczał się do pisania piosenek — jego wyraźnie skaczące poczucie rytmu i tasujące boogie stały się wzorem dla dorosłego rocka korzennego Claptona i Marka Knopflera, między innymi. Odmowa Cale’a, by zmieniać brzmienie swojej muzyki w trakcie swojej kariery, spowodowała, że ​​niektórzy krytycy nazwali go kucykiem jednego triku, ale udało mu się zbudować oddaną rzeszę fanów dzięki sporadycznie wydawanym nagraniom, z których kilka, w tym cztery single z lat 1972-1976, znalazło się w pierwszej setce. Podczas gdy „Naturally”, jego pełny album z 1972 roku, umieścił szanowane 51. miejsce na liście Top 200, to „The Road” to „Escondido”, jego wspólny album z Claptonem z 2006 roku, znalazł się na najwyższej pozycji na 23 miejscu, zdobył nagrodę Grammy za najlepszy współczesny album bluesowy i był pierwszą złotą płytą Cale’a certyfikowaną przez RIAA. Utwory Cale’a były coverowane przez wszystkich, od Lynyrd Skynyrd i Claptona po Neila Younga i Allman Brothers, po Becka, Johna Mayera i Band of Horses, żeby wymienić tylko kilku i były szeroko wykorzystywane w filmach i telewizji. Po śmierci Cale’a w 2013 roku Clapton zebrał grupę podobnie myślących przyjaciół i muzyków na „The Breeze: An Appreciation of JJ Cale”. Album, wydany rok później, był pełen znanych gości i znalazł się w pierwszej dziesiątce list przebojów w siedmiu krajach.

J.J. Cale napisał „After Midnight” i „Cocaine”, a Eric Clapton później przerobił na wielkie hity… J.J. Cale nie tylko pisał świetne piosenki, ale i wspaniale je wykonywał- jego wyczucie rytmu, bluesa czy boogie było wielce inspirujące przede wszystkim dla Erica Claptona i Marka Knopflera. Mimo, że jego sztuka była w cieniu tych, którzy go podglądali, udało mu się zbudować kult poświęcony jego sporadycznie wydanym nagraniom. „After Midnight” (nagrany przez Erica Claptona już w 1970 roku) pojawił się na debiutanckim albumie o tytule- „Naturally”. Płytę w 1972 roku wydał Shelter Records.

Album prezentował charakterystyczny, dyskretny styl Cale’a, który nie przeszkodził by utwory: „Crazy Mama”, „After Midnight” (ponownie), „Bringing it Back”, „Call Me the Breeze” i „Clyde”, stały się hitami. J.J. Cale leniwie toczył swoje boogie, który był w sprzeczności z tym co wówczas było komercyjne- tam, gdzie jemu współcześni budowali bogate solówki gitarowe, on dopracowywał puls utworu. W rezultacie powstał wciągający album, miły, ale niewytyczający nowych dróg w muzyce. Ale czy wszyscy muszą przewodzić? Są artyści skromni, którzy chcą jedynie tworzyć dobrą muzykę i nic ponad to… W przypadku J.J.Cale’a wystarczyło by zapisać się złotymi literami w historii rocka.

W recenzji AllMusic, autorstwa Thom Owens, tak zaprezentowano płytę: „Debiutancki album JJ Cale’a, ‘Naturally’, został nagrany po tym, jak Eric Clapton uczynił ‘After Midnight’ ogromnym hitem. Zamiast pójść za przykładem Slowhanda i stworzyć zgrabny album blues-rockowy, Cale zwerbował kilku swoich przyjaciół z Oklahomy i stworzył luźny album country-rockowy, który mocno ugruntował jego charakterystyczny, zrelaksowany styl. Cale umieścił na albumie nową wersję ‘After Midnight’, ale prawdziwe sedno płyty leżało w utworach takich jak ‘Crazy Mama’, który stał się przebojem i ‘Call Me the Breeze’, który później przerobił Lynyrd Skynyrd. W tych utworach i wielu innych na ‘Naturally’ Cale bez wysiłku uchwycił leniwy, toczący się boogie, który przeczył wszystkim komercyjnym stylom boogie, bluesa i country-rocka w tamtym czasie. Podczas gdy jego współcześni skupili się na solówkach, Cale pracował nad utworem i jego rytmem, a rezultatem był przyjemny, angażujący album, który nie groził podniesieniem nikomu temperatury.”

 

 

JJ Cale, uwielbiany przez Erica Claptona i wielu innych muzyków, umieścił w albumie „Special Edition” swoje najlepsze utwory wybrane spośród ośmiu pierwszych albumów. W sumie 14 piosenek, w tym słynne „Cocaine” i „After Midnight” oraz znany „Sensitive Kind” (wykonany przez Santanę). Album został wydany w 1984 r. w postaci LP przez wytwórnię Mercury.

Kompilacja JJ Cale’a nie jest inna (gorsza) niż każda jego płyta katalogowa- przedstawia odprężającą i wyrafinowaną muzykę z bluesem w tle. JJ Cale, cudowny kompozytor w południowoamerykańskim blues-rockowym stylu to też znakomity autor tekstów. Wydaje się, że jest poza jakimkolwiek szumem medialnym lub systemem gwiazdorskim; ale śpiewa i gra coś w rodzaju prostej korzennej, ale skutecznej muzyki. Kompilacja zawiera większość wczesnych klasyków JJ Cale’a- poza „Cocaine” i „After Midnight” są tutaj również, takie znakomite nagrania jak „Carry On”, „Don’t Cry Sister” i „Crazy Mama”. Najwolniejsze utwory są wzruszające. „Sensitive Kind” to spokojna piosenka łącząca smyczki, gitarę prowadzącą, bas i perkusję na bluesowej podstawie. Nie ulega wątpliwości, że JJ Cale, mający spory wpływ na muzykę rockową, zasługuje na ponowne odkrycie.

Warto zwrócić uwagą na znakomitą japońską reedycję kompilacji „JJ Cale, Specieal Edytion” wydanej 23 grudnia 2020 roku w formacie  o wysokiej rozdzielczości- MQA-CD / UHQCD.


 

Master DSD tej edycji oparty jest na oryginalnej amerykańskiej taśmie analogowej przekonwertowanej na 352,8kHz / 24bity (nierozproszone źródło dźwięku o wysokiej rozdzielczości). Tekturowa okładka w kształcie miniatury pierwszego wydania amerykańskiego LP, z wewnętrzną okładką na CD, z paskiem Obi odtwarzający projekt japońskiego pierwszego wydania LP, zawiera komentarz / teksty / tłumaczenie na język japoński. Jeśli kolekcjoner CD korzystas z urządzenia kompatybilnego z MQA, może odtwarzać je w jakości wysokiej rozdzielczości jako oryginalny plik master.
Brzmienie płyty jest wielokroć czystsze, precyzyjniejsze, pełniejsze i o dużo większej scenie dźwiękowej niż wszystkie poprzednie edycje tego albumu.

 

 

Tapestry”- album zyskał status super-płyty, a wokalistka i autorka piosenek Carole King– supergwiazdy, jako jednej z najbardziej utalentowanych i odnoszących sukcesy kompozytorek muzyki pop, z utworami zarejestrowanymi chyba przez wszystkich znaczących wokalistów epoki lat 70. ubiegłego stulecia.


Na okładce Carole King rozluźniona w porozciąganym swetrze, a  obok kot zwinięty w kłębek- obraz domowego bezproblemowego szycia. Na rewersie okładki umieszczono tytuły piosenek i teksty. Całość kojarzy się z trwałością, solidnością i… Niezależnością. „Tapestry” jest drugim albumem z katalogu Carole King, a wydany został w 1971 roku przez Ode Records. To jeden z najlepiej sprzedających się albumów wszechczasów, z ponad 25. milionami sprzedanymi egzemplarzami na całym świecie. W Stanach Zjednoczonych certyfikat diamentowy został przyznany przez RIAA gdy sprzedano ponad 10 milionów egzemplarzy. W 1972 roku otrzymał cztery nagrody Grammy, w tym Album Roku. Carole King była już wystarczająco sławna, w poprzedniej dekadzie, ale po „Tapestry” jej kariera gwałtownie urosła. Wszyscy fani mieli egzemplarz przebojowej płyty na początku lat siedemdziesiątych… Lata późniejsze pokazywały jaki wielki wpływ miały utwory z tej płyty i ich wpływ jest nadal słyszalny. Dwie najbardziej znane piosenki z albumu: „Will You Love Me Tomorrow” i „(You Make Me Feel Like) A Natural Woman” zostały spopularyzowane wcześniej- pierwsza z nich przez The Shirelles (w 1961 roku), a druga przez Arethę Franklin (w 1968 roku). Ale to trzy pierwsze piosenki z „Tapestry”: „I Feel the Earth Move”, „So Far Away” i „It’s Too Late”, sprawiają, że jest to jeden z najbardziej udanych albumów z lat 70. W nagraniach King łączy pop, soft rock, folk, countr, gospel, soul, rhythm and blues z elementami  jazzu z odrobiną. To zbiór dwunastu pełnych wdzięku i elegancji perełek piosenkarskich odznaczających się ciepłem i intymnością, wykonanych z uczuciowym zaangażowaniem. Carole King nie jest największą z wielkich piosenkarek, ale na pewno odznacza się głęboką wrażliwością i bezpretensjonalnym autentyzmem. „Tapestry” to nie tylko jeden z najlepszych kobiecych albumów wszech czasów, ale i ponadczasowy kamień milowy muzyki pop, bo świetne piosenki nigdy nie wychodzą z mody.

 

 

The Byrds byli nie mniej ważni niż The Beatles, The Rolling Stones czy The Beach Boys. A dziś widać to lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, bo jak się okazało byli bardzo wpływowym zespołem na całe późniejsze pokolenia muzyków. The Byrds obok Boba Dylana zdefiniowała brzmienie folk rocka dając podstawy pod przyszły rozwój tego gatunku. Ich przebojowy „Turn! Turn! Turn!” stał się jednym ze sztandarowych hymnów ruchu Flower Power. Uwielbiali ich hipisi. Odegrali także istotną rolę w tworzącym się nurcie rocka psychedelicznego gdy zespajali wokalne harmonie z niespokojnym eklektyzmem. Na początku reprezentowali nurt folk-rockowy, a debiutancki „Mr. Tambourine Man” (Columbia Records, z 1965 roku) jest tego koronnym przykładem.

Krytycy muzyczni wymyślili termin „folk-rock” właśnie wtedy gdy należało opisać brzmienie zespołu, którego singiel „Mr. Tambourine Man” dotarł na szczyt listy przebojów. W The Byrds ceniono najbardziej wyrafinowane harmonie wokalne dodane do ich folkow-rock’owego brzmienia. Za sukcesem tej płyty stoi przede wszystkim Bob Dylan, bo przecież napisał trzy utwory, w tym utwór tytułowy, ale i inni folkowi wykonawcy: Pete Seeger („The Bells of Rhymney”) i Jackie DeShannon („Don’t Doubt Yourself, Babe”). Muzycy The Byrd skomponowali materiał, który był dość znaczący sam w sobie: „I’ll Feel a Whole Lot Better”, autorstwa Gene Clarka (rytmiczna gitara), jest doskonałym przykładem na rozeznanie zespołu co może się rzeszy fanów podobać. Z powodu fantastycznych popisów wokalnych Gene Clarka, Jima McGuinna (gitara prowadząca, wokal) i Davida Crosby’ego (rytmiczna gitara, wokal) płytę należy uznać za rzeczywiście prekursorską.

W okresie gdy psychodelia zaznaczała swoją obecność na scenie rockowej The Byrds stworzyli dwa dzieła- „Fifth Dimension” i „Younger Than Yesterday”. Duży wpływ na atrakcyjność materiału muzycznego z płyty „Younger Than Yesterday” miało pojawienie się w zespole basisty Chrisa Hillmana, jako utalentowanego autora piosenek i wokalisty. Płytę wydała Columbia Records w 1967 roku.

Sesje dla czwartego albumu The Byrds rozpoczęły się 28 lipca 1966 r. Producentem został Gary Usher[*]. Usher pomógł zrównoważyć eskalację napięcia wewnątrz zespołu, jednocześnie przynosząc blask muzyce. Czas pokazał, że „Younger Than Yesterday” świetnie wytrzymuje próbę czasu, podobnie jak debiutancki- „Mr. Tambourine Man”. David Crosby , Roger McGuinn, a szczególnie Chris Hillman, wcielają się w autorów atrakcyjnych piosenek łączącym folk-rock i psychedelię. Sardoniczny „So You Want to Be a Rock 'n’ Roll Star” był wspaniałym singlem, „My Back Pages”- także był hitem i był ostatnim z ich klasycznych coverów Dylana. „Thoughts and Words”, „Renaissance Fair”, „Have You Seen her face” i zabarwione bluegrass’em „Time Between” są jednymi z najlepszych ich piosenek.
Album otrzymał pozytywne recenzje od krytyków muzycznych: Pete Johnson z Los Angeles Times ostrożnie zauważał, że „album jest dobry, ale byłby smutny, gdyby służył jako pomnik, oznaczający koniec rozwoju The Byrds, niewiele bowiem można odróżnić od ich poprzednich płyt z punktu widzenia kreatywności.”, pozytywną recenzje napisał Peter Reilly z Hi-Fi / Stereo Review, który określił płytę jako „przyjemny i dobrze wykonany album, który, jeśli zostanie uważnie wysłuchany, wyjaśni wiele z tego, co dzieje się wokół nas „, recenzent Melody Maker entuzjastycznie nastawiony do tego albumu komentował: „jeśli zignorujesz ten album, jesteś nie tylko głupi – ale i głuchy!

 

 

The Hollies– jeden z najlepszych zespołów pop-rock brytyjskiej „Invasion”, rozpoczął swoją działalność artystyczną w 1963 roku, grając głównie covery rhythm and bluesowe i wczesnego rock & rolla, które zresztą stanowiły podstawę dla niezliczonych brytyjskich zespołów tamtego czasu. Jednak szybko dopracowali się bardziej charakterystycznego stylu z wokalnymi harmoniami (inspirowani przez Everly Brothers) i materiałem o pozytywnym wydźwięku. Najlepsze płyty wczesnych The Hollies wywołują do dziś akceptację wśród melomanów. Próbowali też bardziej wyrafinowanego brzmienia folk-rocka i łagodnych brzmień psychodelicznych, te próby również można uznać za udane. „For Certain Because…” był piątym brytyjskim albumem The Hollies, wydanym w 1966 roku dla Starline Records. To był pierwszy album The Hollies, w którym wszystkie utwory zostały napisane przez członków zespołu: Allana Clarke’a (wokal, harmonijka) , Grahama Nasha (wokal, rytmiczna gitara) i Tony’ego Hicksa (wokal, gitara, banjo). Skład uzupełniali: Bobby Elliott (perkusja), Bernie Calvert (gitara basowa, piano) i Eric Haydock (gitara basowa w „Don’t Even Think About Changing”).

To album, który był bardziej wyrafinowany muzycznie dzięki bogatszym aranżacjom i bardziej osobistym, a tym samym bardziej szczerym folk-rockowym kompozycjom. Na pewno jest godnym podziwu wydawnictwem, który może uznany został przez krytyków najlepszym albumem grupy. Instrumenty dęte, banjo, dzwony i rozwibrowane pianino ubarwiające podstawowe instrumenty rockowe, a gdy dołączy się do tego świetne wokalne harmonie to jedynie przyjemna kompozycja może być naprawdę bardzo atrakcyjną. Takie kompozycje jak: „Pay You Back with Interest”, „Tell Me to My Face”, “Clown” czy przebojowy „Stop! Stop! Stop!” musiały uczynić album niezapomnianym.

 

 

Czas Buffalo Springfield był krótki [według biografii Buffalo Springfield autorstwa Stephena Thomasa Erlewine’a] — zespół powstał w 1966 roku, a rozpadł się w 1968 roku — ale ich spuścizna była ogromna. Część ich legendy została kultywowana w kolejnych dekadach, po tym, jak członkowie założyciele Richie Furay, Stephen Stills i Neil Young zdobyli sławę samodzielnie lub z takimi grupami jak Poco i Manassas, ale duża jej część opierała się na „For What It’s Worth”, protestsongu napisanego i zaśpiewanego przez Stillsa, która nie tylko stała się ich przełomem w pierwszej dziesiątce w 1967 roku, ale także ich trwałym hymnem, ostatecznie służąc jako skrót wszystkich politycznych zawirowań lat 60. „For What It’s Worth” był tak popularny, że groził przyćmieniem tego, jak instrumentalny był pierwotny cykl trzech albumów Buffalo Springfield w przekształcaniu brzmienia rock & rolla pod koniec lat 60. Nominalnie zespół folk-rockowy, Buffalo Springfield wykazał się również umiejętnością grania country-rocka, psychodelii, soulu i hard rocka, jednocześnie wykorzystując możliwości studiów nagraniowych w Los Angeles. Buffalo Springfield Again, ich arcydzieło z 1967 roku, w szczególności pokazało rozległe zasięgi grupy, a jeśli ta muzykalność nie zaowocowała przebojami (nigdy więcej nie znaleźli się w Top 40 po „For What It’s Worth”), to z pewnością położyło podwaliny pod wiele aspektów album rocka lat 70.

  • Buffalo Springfield” – debiutancki album zespołu Buffalo Springfield, nagrany w Gold Star Studios w Los Angeles od 18 lipca do 11 września 1966 roku, a „For What It’s Worth” nagrano w Columbia Studios w Los Angeles 5 grudnia 1966 roku. Album został wydany w październiku 1966 roku przez Atco Records.


Cały materiał na album napisali członkowie zespołu- Stephen Stills i Neil Young. Album został wyprodukowany przez menedżerów zespołu- Charlesa Greene’a i Briana Stone’a, którzy mieli słabe doświadczenie jako producenci płyt. Trudno się więc dziwić, że grupa była podobno niezadowolona z brzmienia albumu, uważając, że nie odzwierciedla ono intensywności ich występów na żywo. Zespół poprosił decydentów Atco o czas na ponowne nagranie albumu, ale nie chcąc przegapić okresu świątecznego, wytwórnia nalegała, aby płyta została wydana w formie już stworzonej. Album został zremasterowany w HDCD i ponownie wydany 24 czerwca 1997 r. w dwóch wersjach na jednej płycie, najpierw ścieżki mono z Atco 33-200, a następnie ścieżki stereo z SD 33-200A. Nie zawierał miksu stereo „Baby Don’t Scold Me” z Atco SD 33-200 ani miksu mono „For What It’s Worth” z Atco 33-200A. Co dziwne, „Burned” również nigdy nie został wydany w stereo z nieznanych przyczyn.
Recenzent AllMusic- Richie Unterberger, napisał: „Sam zespół nie był zadowolony z tego albumu, uważając, że produkcja nie oddała ich energii i emocji na scenie. Jednak dla większości uszu ten debiut brzmi całkiem dobrze, zawierając niektóre z ich najbardziej melodyjnych i dopracowanych tekstów piosenek i harmonii, dostarczonych z hardrockowym uderzeniem. ‘For What It’s Worth’ był przebojem, ale jest kilka innych równie oszałamiających skarbów. ‘Go and Say Goodbye’ Stephena Stillsa było pionierską fuzją country-rocka; jego ‘Sit Down I Think I Love You’ było zespołem w ich najbardziej popowym i najbardziej beatlesowskim wydaniu; a jego ‘Everybody’s Wrong’ i ‘Pay the Price’ były twardymi rockowymi utworami. Chociaż Neil Young ma tylko dwa główne wokale na płycie (Richie Furay zaśpiewał trzy inne kompozycje Younga), jest już autorem tekstów o wielkim talencie i enigmatycznych tekstach, szczególnie w ‘Nowadays Clancy Can’t Even Sing’, ‘Out of My Mind’ i ‘Flying on the Ground Is Wrong’. Cały album pęka od ekscytującej gry gitar i wokalu, z jasną przesadą, która znacznie osłabła na ich drugiej płycie. [Niektóre reedycje prezentują zarówno miksy mono, jak i stereo albumu, i obejmują ‘Baby Don’t Scold Me’ (który był na pierwszym tłoczeniu płyty, ale wkrótce został zastąpiony przez ‘For What It’s Worth’).”

W 1967 roku zespół nagrał drugi album zatytułowany „Buffalo Springfield Again”, płytę nominalnie wyprodukowaną przez Ahmeta Erteguna , ale każdy z wokalistów/autorów tekstów – w tym Richie Furaya , który po raz pierwszy napisał oryginalne piosenki – odpowiadał za własne utwory.

  • Album „Buffalo Springfield Again”, nagrany 9 stycznia – 18 września 1967 roku w studiach: Columbia, Sunset Sound and Gold Star (Los Angeles) i Atlantic (Nowy Jork), został wydany 30 października 1967 roku przez wytwórnię Atco.

Drugi album Buffalo Springfield, zawiera niektóre z najbardziej znanych piosenek grupy, w tym „Mr. Soul”, „Bluebird”, „Expecting to Fly” i „Rock & Roll Woman”, które zostały wydane jako single. W przeciwieństwie do pospiesznie nagranego debiutanckiego albumu zespołu, nagrywanie „Again” trwało dziewięć miesięcy i było obarczone dysfunkcją, ponieważ każdy członek ostatecznie wyprodukował swój własny materiał w dużej mierze niezależnie od pozostałych. Album odniósł umiarkowany sukces komercyjny, osiągając 44. miejsce na liście Billboard Top LPs i został uznany przez wielu krytyków rockowych za klasykę ery psychodelicznej. Album został uwzględniony w „Basic Record Library” Roberta Christgaua zawierającej nagrania z lat 50. i 60. — opublikowanej w Record Guide: Rock Albums of the Seventies (1981) Christgaua— oraz w 1001 Albums You Must Hear Before You Die Roberta Dimery’ego. Album ten zajął 165. miejsce na liście 1000 najlepszych albumów wszech czasów Colina Larkina w 2000 roku.
Recenzja autorstwa Richie Unterbergera dla AllMusic mówiła: „Częściowo z powodu problemów personalnych, które sprawiły, że Bruce Palmer i Neil Young wchodzili i wychodzili z grupy, drugi album Buffalo Springfield nie miał tak zunifikowanego podejścia jak ich debiut. Jednak nie cierpi z tego powodu w najmniejszym stopniu — w rzeczywistości grupa kontynuowała duże postępy zarówno w pisaniu piosenek, jak i aranżowaniu, a ten album jest ich największym triumfem. ‘Bluebird’ i ‘Rock & Roll Woman’ Stephena Stillsa były mistrzowskimi folk-rockowymi utworami, które powinny być wielkimi hitami (choć udało im się stać małymi); jego mniej znane utwory ‘Hung Upside Down’ i jazzowy ‘Everydays’ były również pierwszorzędne. Young wniósł wywodzący się z Rolling Stonesów ‘Mr. Soul’, a także genialne ‘Expecting to Fly’ i ‘Broken Arrow’, z których oba wykorzystywały bujne psychodeliczne tekstury i ponury, surrealistyczny tekst, który rozciągał konwencje rockowe do punktu krytycznego. Richie Furay (który nie napisał żadnej z piosenek na debiutanckim albumie) podejmuje wstępne kroki w pisaniu piosenek trzema kompozycjami, chociaż tylko ;A Child’s Claim to Fame’ z pamiętnymi haczykami dobro Jamesa Burtona spełnia standardy materiału Stillsa i Younga ; utwór zapowiada również kierunek country-rockowy zespołu Furaya z okresu po Springfield, Poco. Chociaż jest to nieco nierówna płyta, na której nie znalazł się cały zespół w kilku utworach, to jednak jej szczyty były tak wysokie i liczne, że nie można zaprzeczyć jej klasycznemu statusowi.”

 

 

Artwoods przewodzili wraz z The Animals i The Spencer Davis Group brytyjskiemu rhythm and blues’owi, ale nigdy nie doznali sukcesu nagraniowego, choć na to na pewno zasługiwali. Ich zwolennicy oklaskiwali ich w klubach, w których grali. Art Wood, starszy brat Rona Wooda, był zaangażowany w londyńską scenę bluesową niemal od samego początku, jako członek Blues Incorporated, pionierskiego zespołu bluesowego i rhythm & bluesowego, założonego przez Alexisa Kornera i Cyrila Daviesa. W Artwoods grali znakomici muzycy, którzy później odgrywali znaczące role w innych znanych zespołach: Jon Lord (organy) w Deep Purple, Keef Hartley (perkusja) w Bluebreakers i w The Keef Hartley Band. Ich brzmienie było przesiąknięte soulem i funkiem co odróżniało ich od wielu innych podobnych grup i byli w tym bardzo dobrzy, z naturalnym wyczuciem stylu. Organista Jon Lord i gitarzysta Derek Griffiths  byli bardzo błyskotliwi, a Keef Hartley był zarówno żywiołowy, jak i o potężnym uderzeniu. Wszystkie te cechy sprawiły, że Artwood był atrakcją koncertową na najwyższym poziomie. Klubowa publiczność zawsze mogła liczyć na świetne show. Rzeczywiście nie mieli problemu z graniem setek koncertów rocznie.

Jedyny album zespołu The Artwoods- „Art. Gallery”, wydany przez Decca Records w 1966 roku, był mieszanką rhythm & bluesa i jazzu, rockowo przyprawioną. Żaden z utworów nie był stworzony przez członków grupy, jednak umiejętności wokalne i interpretacyjne były wystarczające by później te utwory utożsamiać z Artwoods. Ta rzadko wznawiana płyta została ponownie wydana na płycie CD przez niemiecki Repertoire z dodatkiem 14 bonusowych utworów, w tym singli i wszystkich czterech piosenek z ich rzadkiego krążka pierwotnie wydanego jako EP- „Jazz in Jeans”. Ta EP’ka i ich dwie inne piosenki z listy bonusowej (z 1967 roku) nie zostały ponownie wydane w innym miejscu. To rarytasy dla fanów zespołu, ale niestety niektóre z nich nie przedstawiają wielkiej wartości artystycznej. Nie jest to kompletne dzieło tego brytyjskiego zespołu rhythm & blues’owego, bo brakuje czterech piosenek, które pojawiły się tylko w singlach. w tym ich najlepszego- „Oh My Love” z 1965 roku. Jeśli ktoś spośród melomanów, szczególnie rozmiłowanych w rhythm & bluesie, pominął tę grupę to błąd popełnił.

 

 

The Troggs wydali w 1966 roku swój debiutancki longplay w Anglii pod tytułem „From Nowhere”, a w USA użyto tytułu takiego jak ich przebojowy singiel „Wild Things”. Osiem utworów pojawiło się na obu płytach.

Tylko w brytyjskim wydaniu pojawiły się covery: „Ride Your Pony” i „The Kitty Cat Song”, „Louie Louie” i „The Jaguar and The Thunderbird”. Oczywiście na obu płytach jest „Wild Thing”- główna atrakcja płyty oraz inne świetne przeboje: „From Home”, „I Just Sing”, „Jingle Jangle”, „Hi Hi Hazel”, czy „Lost Girl”. Nie ma: „With a Girl Like You” ani „I Want You”, co sprawiło, że US Wild Thing jest lepszym wyborem. Wszystkie dobre utwory pojawiają w 2003 roku ze zmienioną listą utworów i pięcioma dodatkowymi utworami w reedycji wydanej  przez niemiecki Repertoire Records. Spojrzenie wstecz powoduje, że ich mocne riff’owe, ale i bardzo proste, granie mogło być uznane za proto-metal, a nawet proto-punk. Przeszli do historii rocka jako uzdolnieni twórcy przebojów singlowych z lat sześćdziesiątych, z szeregiem klasyków. Nigdy nie osiągnęli takiego samego poziomu sukcesu wydając albumy. Debiut- „From Nowhere” był ich największym sukcesem.

 

[*] Gary Usher– amerykański muzyk rockowy, autor tekstów i producent muzyczny, był współpracownikiem Briana Wilsona i The Beach Boys. Stworzył ponad dziesięć piosenek (między innymi „In My Room”, „409” i „Lonely Sea”). Według biografa Beach Boys, Stevena Gainesa, ojciec Wilsona- Murry Wilson, niszczył przyjaźń Ushera z jego synem. Usher później wspominał, że najmilszą rzeczą, jaką Murry Wilson kiedykolwiek mu powiedział, było „nieźle, Usher, nieźle” po wysłuchaniu Ushera i Briana Wilsona w „In My Room” po tym, jak napisali wspólnie ten przebój.


Przejdź do części 2 >>

Kolejne rozdziały: