Porównanie bezpieczników z różnych serii firmy Verictum

 

Firma Verictum przyzwyczaiła świat audiofilski do tego, że każdy jej produkt reprezentuje najwyższy poziom techniczny i soniczny (choć produkowane przedmioty przez tę firmę same dźwięków nie wydają, to wpływ na brzmienie systemu audio jako całości mają duży). Serię bezpieczników X-Fuse i modele X2 uzupełniła seria XS, obiecując tym samym inne walory brzmieniowe przez nie wywoływane niż te, które oferowały serie od miesięcy zdobywające świetne opinie.

Okazją do sprawdzenia walorów brzmieniowych X Fuse XC stał się przeprowadzany test wpływu stolika pod kable Verictum (opis testu w artykule: „Czy platformy pod kable zasilające mają wpływ na dźwięk systemu audio?”), bowiem wynik tych prób mógł wpłynąć na inny wybór bezpieczników niż dotychczas używanych w odtwarzaczu, bądź wzmacniaczu. Do tego momentu w obu urządzeniach właściciel systemu wykorzystywał wyłącznie bezpieczniki Verictum X-Fuse, co uatrakcyjniało dodatkowo test, bowiem nie dość, że nastąpić miało zderzenie dwóch produktów (w pewnym sensie konkurencyjnych) tego samego wytwórcy, to tworzyła się możliwość wyartykułowania (taką miałem nadzieję) opinii o bezpieczniku jaki jest i przeze mnie używany od wielu miesięcy,

Trzy osoby zainteresowane porównaniem X-Fuse’a z  XC: właściciel systemu audio (i ewentualny nabywca bezpieczników XC), konstruktor firmy Verictum i opisujący test bloger  („Subiektywnie o audio”), zdecydowali umieścić nowe bezpieczniki wyłącznie w odtwarzaczu, żeby nie zamazywać obrazu wpływu tych małych elementów zabezpieczających użytkowników przed – tak naprawdę – tylko pożarem (a nie jak niektórzy sądzą- sprzętu przed przepięciem).

Dla zapewnienia możliwie najbardziej rzetelnego przeprowadzenia testu słuchający starali się zapamiętać brzmienie zestawu stereo: ARC+Boulder+Art [1] gdy w odtwarzaczu „pracowały” (dwa) bezpieczniki Verictum X-Fuse. Aby móc wiarygodnie ocenić jakość nowego produktu firmy Verictum- bezpiecznik XC (X Fuse XC) postanowiono kontynuować testy w następnym dniu, by dać wystarczający czas na wygrzanie się nowych produktów Verictum i w sposób pewny ustalić kierunek ich usytuowania w gniazdach.

Testujący zdecydowali się użyć tych samych płyt jak w przypadku testu stolika pod kable Verictum, który był przeprowadzany z niewielkim przesunięciem czasowym, więc już oswojeni z dźwiękiem zwracaliśmy uwagę na inne aspekty brzmieniowe niż gdy wysłuchiwaliśmy wpływ stolika. Tymi albumami były: „Jazz at the Pawnshop”, „Euskel Antiqva” w wyk. Euskal Barrokensemble oraz „Aguirre” w wyk. Los Otros.

 

W czasie gdy w gniazdach umieszczone były „czarne” bezpieczniki X-Fuse:

  • Płyta „Jazz at the Pawnshop” odznacza się bardzo precyzyjnym umiejscowieniem uczestników spektaklu- saksofon jest namacalny i bliższy słuchaczom niż pozostałe instrumenty, choć ich wizerunek jest całkiem pokaźny. Pogłos wokół instrumentów jest bardzo słyszalny, co powoduje, że słuchacz staje się uczestnikiem koncertu.
  • W utworze „Canarios” z płyty „Aguirre” (zespołu Los Otros) klaskanie lekko zwiniętych dłoni Pedro Estevana jest głębokie i z mocno zaznaczonym pogłosem. Gitara jest barwna i dobrze nasycona harmonicznymi. W utworze „La Oleada” ten sam znakomity perkusista gra na trójkącie koncertowym… Gra, bo barwność tego instrumentu w dłoniach Estevana tworzy linię melodyczną zharmonizowaną z linią towarzyszącej gitary. Ten efekt nie jest łatwy do odtworzenia przez system audio, a przez źle skonfigurowany niemożliwy do zaprezentowania (wiem to, bo w przypadku wielu sprzętów stereo, jakie mam okazję słyszeć, uderzanie w trójkąt jest tylko nadającym rytm efektem, a w przypadku mojego systemu tę muzykę dopiero po ostatnich zmianach sprzętowych udało mi się osiągnąć).
  • Trzeci tytuł- „Euskel Antiqva”, to jeden z najdoskonalej nagranych albumów z muzyką graną na instrumentach historycznych i tradycyjnych baskijskich z fantastycznie ustawionymi głosami kobiecymi i męskimi. Zestaw audio z dwoma bezpiecznikami X-Fuse w odtwarzaczu potrafił zmusić słuchaczy do… Zapomnienia, że to tylko test. Bardzo to prawdziwie zabrzmiało. Instrumenty i wokale mocno zbliżały się do słuchacza, dzięki temu łatwo było wysłuchać bogactwo brzmieniowe rezonujących strun instrumentu o nazwie tambourin a cordes [ii], gitar barokowych, barwność i krągłość viol da gamba czy violone. Pogłosy otaczające instrumenty, a przede wszystkim głosy były bardzo obecne.

Opis sygnatury brzmieniowej X-Fuse’a, na jaki mógłbym się pokusić, wynika z sumy doświadczeń nabytych w czasie długich godzin słuchania w swoim pokoju przeznaczonym do kontaktu z muzyką oraz z odsłuchów u moich przyjaciół audiofili, którzy również w pewnych momentach decydowali się na zakup bezpieczników Verictum, odrzucając inne- AMR, AHP, Padis-Furutech czy Synergistic Research (jak w moim przypadku). X-Fuse zawsze charakteryzował się (i nadal tak jest!) bogatą w harmoniczne średnicą pasma częstotliwości, zaokrąglonym górnym rejestrem, ciepłym i naturalnym brzmieniem. Pozostałe aspekty brzmieniowe, którym nie można niczego złego zarzucić, są wyraźnie podporządkowane jednemu celowi- niezwykłej muzykalności. Naprawdę trzeba było popełnić błąd w konfiguracji systemu żeby sygnatura X-Fuse’a zmieniała się znacząco.

Po umieszczeniu w tych samych gniazdach dwu „czerwonych” bezpieczników XC:

  • Słuchając „Jazz at the Pawnshop”, poczynając od „Limehouse Blues”, kwintet gra ze sobą bardzo spójnie, ale saksofon Arne Domnérusa zdominował zespół, ale pozostali członkowie mają i tak dużo miejsca na zabłyśnięcie, a że nagrania zrealizowano na żywo to w tle słychać sporo hałasu w pomieszczeniu, brzęk szkła, szuranie nóg, sporadyczne brawa, komentarze publiczności i rozmowy. Od momentu włożenia w gniazda bezpieczników X Fise XC usłyszałem artefakty tych nagrań wyraźniej, silniej, intensywniej. Można by uznać ten efekt za kojarzący się z wybujałą selektywnością. Niewielkie uwydatnienie zakresu wyższego, choć absolutnie niewywołującego wyostrzeń, jest zabiegiem wyraźnie celowym (tak mi się zdaje) zmierzającym do mocniejszego zaznaczenia obecności instrumentów perkusyjnych, a co za tym idzie- rytmu. Instrumentaliści nabrali wigoru (szybkość narastania dźwięków stała się większa), zaczęli grać dynamiczniej… Jednak „coś za coś”- Zwrócenie uwagi na rytm, skoki dynamiki odwraca uwagę od linii melodycznych. Dopóki są te linie proste- jak w przypadku wielu utworów pop, rock, a nawet jazzu, to meloman strat nie musi liczyć, jednak inaczej jest w przypadku utworów wysublimowanych o czym napiszę przy okazji wrażeń z osłuchania dwóch utworów z płyty „Aguirre”.
  • Oba utwory z płyty „Aguirre” (zespołu Los Otros): „Canarios” i „La Oleada” wykazały, że za zwiększoną dynamiką, szybkością i selektywnością kryje się uboższy (w stosunku do X-Fuse’a) w wypełnienie średni zakres częstotliwości, a uwidoczniło się to płytszym wybrzmieniem klaskania podczas wybijania (skomplikowanego) rytmu przez Pedro Estevana. W brzmieniu gitary towarzyszącej perkusiście, choć w niewielkim zakresie, nie było tak bogatego w barwy dźwięku ale mocniej odczuwało się szybkość narastania i wygaszania tonów. Gdy ten sam (wspaniały) perkusista- Estevan, uderzał w trójkąt koncertowy wychwycenie melodii, jaką może wydać ten nieskomplikowany instrument, było znacznie trudniejsze niż gdy „panowały nad odtwarzaczem” bezpieczniki X-Fuse (no cóż- ten bezpiecznik naprawdę potrafi oddać melodię utworów!).
  • Euskal Barrokensemble w ramach „Euskel Antiqva” zagrali mniej barwnie, ale za to energiczniej, a może nawet ekspresyjniej (choć może to tylko złudzenie, nie mam pewności…). Pogłosy wokół głosów i instrumentów mocniej się zaznaczały, jednak pewne braki barwowe zubożały ortodoksyjnym melomanom pełne odczytanie pięknego spektaklu z udziałem akustycznych tradycyjnych instrumentów Basków.

 

Wnioski:

  • Powyższy test pokazał, że albo nie można mieć wszystkich aspektów muzycznych dzięki tylko jednemu- konkretnemu modelowi XC bądź X-Fuse, albo działanie konstruktorskie firmy Verictum (bądź jakiejkolwiek innego przedsiębiorstwa celującego w gusty audiofilskie) wyolbrzymia jakieś cechy swoim produktom dając wybór zgodny z bardzo różnymi preferencjami.
  • Gdy ma się do dyspozycji (albo wyboru) dwa tak różne (tonalnie) produkty i jednocześnie równie dobre, samą przyjemnością jest decydowanie, który z nich spełni lepiej marzenie słuchacza o świetnym dźwięku, a inaczej pisząc- będzie zgodnym z preferencjami audiofila.
  • Test, w bardzo dobrze skonfigurowanym systemie o charakterze neutralnym i prezentującym co najmniej rzetelny obraz dźwiękowy (zbyt skromnie określiłem system ARC+Boulder+Art) sugeruje, że bezpieczniki X-Fuse XC powinny spełnić wymagania rock-fanów, natomiast X-Fuse wymagania melomanów uwielbiających klasykę (szeroko rozumianą). Jednak zastrzec tu muszę, że taka opinia powstała podczas słuchania dźwięku systemu bardzo prawidłowo ustawionego. Każdy system odbiegający od neutralności może zachęcać do innych wyborów…

 


[1]  Zestaw sprzętowy w jakim testowano oba bezpieczniki:

  • Odtwarzacz: Audio Research CD 7,5 (zmodyfikowany przez firmę dc-Components)
  • Wzmacniacz: Boulder 865
  • Zestawy głośnikowe: Art Nouveau Signature
  • Kable głośnikowe: Siltech Emperor
  • Interkonekty XLR: Sunyata Aeros Aurora
  • Kable zasilające: Verictum Demiurg
  • Filtry EMI/RFI: Verictum X-Bulk i Verictum X-Block
  • Listwa zasilająca: Verictum Aria
  • Platforma (pod odtwarzaczem CD): Acoustic Revive RAF-48
  • Stolik antywibracyjny: Finite Elemente Pagode Signature
  • Stolik pod kale zasilające Verictum Demiurg
  • Pomieszczenie z adaptacją akustyczną:

 


Artykuły o podobnej tematyce:

Przegląd bezpieczników- od Create Audio po X-Fuse >>

O bezpiecznikach montowanych w rozdzielnicach  >>

Prawda o roli bezpieczników w sprzęcie audio >>

 

 

[ii]   Tambourin a cordes to tradycyjny instrument baskijski, który wraz z  txistu został opisany w artykule: „Instrumenty dawnych epok, (suplement)