Te same tytuły w różnych edycjach płytowych
(rozdział dziewiąty)

Najczęściej meloman, lub kolekcjoner płyt, stoi przed wyborem pomiędzy typowymi realizacjami płytowymi a audiofilskimi w postaci XR-CD, K2HD, UHQCD, SHM-CD… Pojawiają się też inne alternatywne edycje wynikające z zakupu nieoficjalnych wydań albo z zainteresowania tym co oferują najnowsze remasteringi w opakowaniach 7 calowych. Artykuł próbuje wyjaśnić jak duże są różnice w brzmieniu poszczególnych edycji na przykładzie dwóch tytułów- „Santana” i „Humble Pie: Performance: Rockin’ The Fillmore”.

  • Santana”, debiutancki album studyjny zespołu Santana, nagrany i zmiksowany w Pacific Recording (San Mateo, Kalifornia), został wydany 30 sierpnia 1969 roku przez wytwórnię Columbia. Zespół Santana składał się wówczas z sześciu muzyków: Carlosa Santany (gitara, wokal, producent), Gregga Rolie (organy, fortepian, wokal), Davida Browna (gitara basowa), Michaela Shrieve’a (perkusja), Michael Carabello i Jose 'Chepito’ Areas (instrumenty perkusyjne).

Od  1969 roku można wyliczyć około 260 wydań albumu „Santana” na różnych nośnikach. Oto najistotniejsze:
Wśród longplayów:

  1. 1969 rok- wydanie amerykańskie, Columbia CS 9781,
  2. 1969 rok- wydanie brytyjskie: CBS 40-63815,
  3. 2007 rok- wydanie MoFi: Columbia / Mobile Fidelity Sound Lab MFSL 1-303, „GAIN 2 Ultra Analog LP 180 g Series”, „Original Master Recording”, No. 04207, 180 g

AD 1. Pierwsze amerykańskie wydanie- winylowy longplay, o nr katalogowym- CS 9781.

Album wydany został po ich triumfalnym występie na festiwalu Woodstock (15-18 sierpnia 1969), co musiało mieć wpływ na komercyjny sukces debiutanckiej płyty. Pierwszy singiel z albumu, „Jingo”, był tylko skromną zapowiedzią udanej sprzedaży, ale następny- „Evil Ways” znalazł się w amerykańskiej liście Top 10, osiągając 9 miejsce i spędzając trzynaście tygodni na liście przebojów. Album spędził ponad dwa lata (108 tygodni) na liście albumów popowych Billboard 200 i osiągnął szczyt na 4. miejscu w listopadzie 1969. Osiągnął również 26 miejsce na UK Albums Chart. Ciekawostką może być to, że album został zmiksowany i wydany zarówno w stereo, jak i kwadrofonii, co wykorzystuje najnowsza edycja SA-CD Qudraphonic z 202O roku. Okładka albumu, autorstwa Lee Conklina, zawiera grafikę przedstawiającą postaci ludzkie, które dają złudzenie oglądania głowy lwa.
W recenzji [1] magazynu Rolling Stone Langdon Winner określił Santanę jako „arcydzieło pustych technik”  i „zachwyt maniaka prędkości – szybką, pulsującą, szaloną muzykę bez prawdziwej treści”. Porównał efekt muzyki do metedryny, która „wydaje haj bez znaczenia”, uznając, że gra Rolie’go i Santany jest powtarzalnie pozbawiona wyobraźni, pośród monotonii niekompetentnych rytmów i nieistotnych tekstów. Krytyk Village Voice, Robert Christgau, podzielił opinię Winnera w swoim „niezrekonstruowanym sprzeciwie wobec metedrynowej szkoły muzyki amerykańskiej. Dużo hałasu”. Retrospektywna recenzja Rolling Stone była bardziej entuzjastyczna, stwierdzając, że „Santana” jest „porywająca… z ambicją, duszą i absolutnym przekonaniem – każda chwila grana prosto z serca”. W 2003 r. magazyn umieścił Santanę na 150 miejscu na liście 500 najlepszych albumów wszechczasów. Krytyk AllMusic- Rovi Staff, napisał: „Przed przybyciem zespołu Carlosa Santany, scena rockowa w San Francisco czerpała inspirację dla swojej muzyki jamowej głównie z bluesa, rocka i wschodnich modalności. Santana [grupa] dodała do tego muzykę latynoską, na zawsze zmieniając bieg historii rock&rolla. Na swoim przełomowym debiutanckim albumie grupa łączy latynoską perkusję z napędzającymi rockowymi rytmami. Unikalny styl gitarowy Santany, na przemian gryzący i płynny, rywalizuje z wieloma perkusistami o skupienie się na brzmieniu. W przeciwieństwie do późniejszych wydawnictw, pierwszy album Santany zawiera mnóstwo luźnych, zbiorowych kompozycji opartych na kilku prostych riffach (‘Jingo’, ‘Soul Sacrifice’). Takie podejście pozwala Santanie i jego kolegom z zespołu napiąć improwizowane mięśnie, aby uzyskać doskonały efekt. Wysoki poziom energii na Santanie jest zaraźliwy – wyluzowana atmosfera innych grup z San Francisco z lat 60. wyraźnie nie była dla Carlosa i spółki”. Colin Larkin uznał ją za doskonały przykład latynoskiego rocka w swojej Encyklopedii muzyki popularnej (2011).
Oryginalne wydanie Columbii z charakterystyczną, czerwoną wyklejką „360 Sound Stereo” (CS 9781), prezentuje selektywny sposób przedstawienia instrumentów, dobrze rozmieszczonych w przestrzeni. W nagraniach barwowo jest „ciemno i ciepło”. Dobrze na tej płycie słychać zmienną dynamikę. Niestety w tej edycji są miejsca, w których słychać przesterowane miejsca, gdzie gitara jest agresywna. Jak na standardy tego czasu należy uznać płytę za dobrze nagraną , ale też nie wybijającą się na jakościowe wyżyny, co jej nie przeszkadza oddanie energii latynoskiego rocka i ducha czasu opanowanego przez hippisów.

Wśród płyt cyfrowych:

  1. 1992 rok- wydanie europejskie: CBS CDCBS 32003, CD
  2. 1994 rok-. wydanie amerykańskie SBM, USA: Columbia / Legacy CK 64212, „MasterSound”, gold CD
  3. 1998 rok- wydanie europejskie 30th Anniversary SBM, Columbia / Legacy COL 489542 2, CD
  4. 2006 rok- wydanie japońskie, remasterowana limitowana edycja w formie mini LP, MHCP-997
  5. 2007 rok- wydanie MoFi: SANTANA, Santana, Columbia / Mobile Fidelity Sound Lab UDCD 773, „Original Master Recording”, gold CD,
  6. 2013 rok- wydanie japońskie 30th Anniversary / BSCD2, Columbia / Sony Records Int’l SICP 30050, „Legacy Recordings”, Blu-spec CD 2 (BSCD2)
  7. 2016 rok- wydanie MoFi, Columbia / Mobile Fidelity Sound Lab UDSACD 2151, „Original Master Recording, Ultradisc UHR”, SA- CD
  8. 2020 rok- japoński remix, Columbia / Sony Records Int’l SICP-10134, „7-inch papersleeve”, hybrydowy SA- CD Stereo + Quadraphonic

Ad 3. „Santana”, wydanie europejskie z 1998 roku, 24-bitowy cyfrowy remaster, wykonany w systemie rekwantyzacji sygnału  opracowanym przez firmę Sony- SBM Super Bit Mapping. Edycja ta zawiera 3 bonusowe utwory, w tym 2 dotychczas niepublikowane.

Ta wersja, a nawet wcześniejsze (np. z roku 1992), nie może „obrażać uszu” melomanowi, ale audiofilowi jednak tak, bo przecież ma szczególne wymagania, zwłaszcza wtedy gdy usłyszy lepsze wydanie. A więc meloman słyszy zupełnie gładkie granie i bez przesterów, które pojawiały się, choć w ograniczonym zakresie, w pierwszym amerykańskim wydaniu winylowym. Ta płyta daje przestrzenny obraz muzyczny, co u niektórych słuchaczy budzi zdziwienie, albo podziw dla producentów. Ogólnie rzecz ujmując ten CD brzmieniowo zbliża się do analogu poprzez przyciemnienie ogólnej barwy nagrań. Nie wszystko jest satysfakcjonujące, bo to co nie dostaje do poziomu najlepszych wersji „Santany” to wokale- lekko wycofane i mniej dynamiczne.  Mniej wymagający meloman, bądź audiofil, bez większych szkód dla odbioru przekazu muzycznego może zatrzymać się na zakupieniu tej edycji bez pożądania droższych pozycji tego tytułu.

Ad 4. „Santana”, wydanie japońskie CBS z 2006 roku w postaci mini LP o nr katalogowym: MHCP-997 niewiele zmienia w brzmieniu poznanym z egzemplarza wydanego przez Sony w 1998 roku.


To co określiłem jako niewiele to ustawienie wokali w przestrzeni muzycznej, barwa organów i charakter basu. Wokale pojawiają się bliżej słuchacza, mają wolumen większy i są dynamiczniejsze. Muzyka dzięki temu nabiera tempa, co ma szczególne znaczenie w stylu reprezentowanym przez grupę Santana- latin-rock  Organy w tej remasterowanej edycji są pełne i duże, które wcześniej były dość płytkie, poza tym bardziej słyszalny też stał się basm a co za tym idzie wrócił puls, życie, znowu artystycznie to było to, co słychać było w pierwszym amerykańskim wydaniu winylowym.

Ad 7. „Santana”, przygotowana w technologii masterowania GAIN 2™ dla płyt hybrydowych SACD Ultradisc UHR™ i płyt CD Ultradisc II™ z 24-karatowego złota przez  Mobile Fidelity Sound Lab. Płytę wydała wytwórnia Mofi z nr kat.- UDSACD 2151, w postaci SUPER AUDIO CD (SA-CD) w roku 2016 roku.

Technologia masterowania GAIN 2™ dla płyt hybrydowych SACD Ultradisc UHR™ i płyt CD Ultradisc II™ z 24-karatowego złota jest bezustannie  od ponad dwudziestu lat doskonalona przez Mobile Fidelity Sound Lab. Stworzony GAIN ™ System to zastrzeżona technologia masteringu, która nadaje ciepłą atmosferę płycie kompaktowej. Kilka lat temu – wraz z nadchodzącymi formatami o wyższej rozdzielczości – rozpoczęło się wdrażanie w życie wizji GAIN 2 ™. Składa się na niego szereg krytycznych modyfikacji i nowych podzespołów do opatentowanej linii technologicznej masteringu Mobile Fidelity. W ten sposób GAIN 2 ™ zbliżył się do osiągnięcia zadanego mu celu- możliwości wydobycia wszystkich informacji muzycznych taśm matek. Czy Mofi w przypadku „Santany” przekonuje audiofilów do swoich produkcji? Otóż nie w tym przypadku, a na pewno nie podczas odczytywania ścieżek przez odtwarzacz CD. Wg. mnie remastering jest pomyłką, bo trudno się spodziewać czegoś atrakcyjnego po uspokojeniu tego co już jest ciepłe i ciemne. W efekcie meloman musi wysłuchać grania beznamiętnego i przytłumionego, w przypadku rytmicznego rocka, w którym powinny królować instrumenty perkusyjne, nie może zdarzyć się nic gorszego. Największą wadą jest to, że płyta jest skażona zbytnim ugrzecznieniem i nienaturalną gładkością.

Ad 8.Santana” w wersji  SA-CD (Multi Hybrid Edition) jest limitowanym wydawnictwem firmy Sony w formie repliki winylowego albumu (mini LP), który ukazał się 23 września 2020 roku (nr kat.:.SICP-10134). Na fotografii pokazuję 7” (17,78 cm) wersję na tle mini LP o wielkości do tej pory normalnej, czyli 12,5 cm * 12.5 cm.


Japońska wersja albumu „Santana” z roku 2020, z zapisanymi ścieżkami 4-kanałowymi i 2-kanałowymi, to po raz pierwszy na świecie dostępny egzemplarz w wersji SA-CD Multi Hybrid. Warstwa SACD wykorzystuje master DSD przekonwertowany z oryginalnego mastera „Quadraphonic”. Warstwa CD wykorzystuje 2-kanałowy miks master z SACD (najnowszy remastering). Album zawiera 7-calową okładkę mini LP wiernie odwzorowującą amerykański projekt kwadrofoniczny LP. Zawiera dwie wkładki (singiel w wersji japońskiej) i replikę plakatu reklamowego. Aby doświadczyć wielokanałowej wersji nagrania, potrzebny jest wielokanałowy odtwarzacz SACD, a najlepiej korzystać z układu surround. Dołączona jest również wersja stereo nagrania.

Płyta dostarcza dużych dawek czystej przyjemności, ale też wyjątkowych, artystycznej natury, uniesień. Te duże fragmenty czystej przyjemności są osadzone w utworach, które brzmią teraz świetnie, co ułatwia słuchaczowi wniknięcie w strukturę utworu czy rozkoszowanie się jego liniami melodycznymi, które potrafią zachwycać wyrafinowaniem.
Porównanie z poprzednimi wydaniami czy to cyfrowymi czy analogowymi ta wersja- SA-CD Multi Hybrid, jest na pewno najlepiej brzmiącą. Jeśli w poszczególnych wydaniach jakieś aspekty brzmienia były chwalone, to te są w tej wersji równie doskonałe- dynamiczna siła, była bardzo klarowna, dzięki niej wszystko można było wreszcie usłyszeć bez domyślania się czy coś się pojawiło czy nie. Bardzo ładnie (to słowo jest jak najbardziej adekwatne w tym przypadku) zabrzmiały wokale, tak dobrze, jak na winylu- wypełnione alikwotami, fantastycznie porozdzielane w przestrzeni (gdy wokaliści śpiewają wspólnie). W tej wersji jest też  piękna, ciepła  barwa, która ekspresją dorównywała najlepszym wydawnictwom analogowym. Wyrazisty puls basu jest teksturowany i melodyjny. Dźwięk instrumentów perkusyjnych jest oszałamiający, nietracący naturalności, reprezentuje najwyższą jakość w świecie cyfrowym. Przestrzeń wokół instrumentów i czasów zaniku przypomina żywe akustyczne spektakle. W porównaniu do winylu ta wersja nie ma przewagi w płynności przekazu muzycznego, ale dzięki trafnym wyborom podczas masteringowej pracy i trosce o doskonałe przeniesienie ścieżek dźwiękowych bezpośrednio z oryginalnych analogowych taśm-matek, płyta ta zbliża się mocno do poziomu wyznaczonego przez analogową płytę (tę dobrze zrealizowaną). Dzisiejsze wydania płyt kompaktowych nie mają już kłopotu z zakodowaniem barw instrumentów bardzo realnych i tak też jest w przypadku wersji SA-CD. Scena muzyczna jest i głęboka i szeroka (wykracza poza osie głośników), wysuwająca się przed linię bazową głośników, ale nie atakuje słuchacza. Realność spektaklu edycji z 2020 roku przekracza wyraźnie możliwości symulacji jakie się pojawiają przy słuchaniu poprzednich wydań płyt „Santana”.

Muzyka z debiutu Santany ma już 53 kata, a znudzić się „nie chce”, zresztą teraz gdy jest do dyspozycji naprawdę dobrze brzmiące medium nie jest to możliwe. Skład Santany wciąż się zmieniał, niemal od razu, ale jeśli chce się smakować oryginalne brzmienie Santany, wystarczy mieć trzy albumy – ten omawiany plus „Abraxas” i „Santana III” (opisane w artykule- „Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada (rozdział dwudziesty szósty)”).

 

  • Album „Carlos Santana & Buddy Miles! Live!”, nagrany 1 stycznia 1972 roku w czasie festiwalu „Sunshine ’72” w Diamond Head w Honolulu na Hawajach, został po raz pierwszy wydany 7 czerwca 1972 przez wytwórnię Columbia. Od tamtego czasu wytwórnie Sony / CBS / Columbia wydały 104 wersje tego tytułu. Pierwsza cyfrowa wersja udostępniona została do sprzedaży 1 marca 1992 roku w Japonii (Sony– SRCS 6184).

„Carlos Santana & Buddy Miles! Live!” album koncertowy, który jest umieszczany w katalogach płytowych obu muzyków, ostrożnie oceniany przez krytyków muzycznych poważnych magazynów specjalistycznych. William Ruhlmann z AllMusic napisał: „Od grudnia 1971 do kwietnia 1972 Carlos Santana i kilku innych członków Santany koncertowało z perkusistą i wokalistą Buddy Milesem, byłym członkiem Electric Flag i Jimiego Hendrixa Band of Gypsys. Powstały album koncertowy zawierał zarówno hity Santany (‘Evil Ways’), jak i hity Buddy’ego Milesa (‘Changes’), a także 25-minutowy jam zatytułowany ‘Free Form Funkafide Filth’. Być może nie był to album koncertowy, na który fani Santany czekali, ale na tym etapie swojej kariery zespół nie mógł zrobić nic złego. Album trafił do pierwszej dziesiątki i sprzedał się w milionach egzemplarzy.”
Niestety jakość techniczna nagrań, choć niezła, to nie rozpieszczała, wiec kiedy pojawiła się edycja, która korzystała z  remasteru z 2022 roku, w wersji SA-CD Multi Hybrid (z okładką 7”) to nie było lepszej okazji by zdobyć najprawdopodobniej dobrze brzmiącą płytę Milesa i Santany.

  • Album „Carlos Santana & Buddy Miles! Live!”, limitowana edycja w formacie SA-CD Multi Hybrid Edition (w 7” okładce w formie mini LP) został wydany 21 września 2022 roku przez Sony Music (nr katalogowy SICP-10141)


Ten 7-calowy mini LP wiernie odwzorowuje grafikę japońskiego Quadraphonic LP z 1972 roku o nr katalogowym CBS/Sony – SOPN-39. Krążek posiada reprodukcję oryginalnej złotej etykiety US Quadraphonic. Pierwsze wydanie obi japońskich kwadrofonicznych i stereofonicznych płyt LP zostało wznowione z dwustronnym nadrukiem. Dołączono reedycja oryginalnego japońskiego plakatu LP oraz oryginalną amerykańską kopertę wewnętrzną z nadrukowanym angielskim komentarzem firmy Quadraphonic.
Album został nagrany podczas jednego koncertu w Honolulu i nigdy wcześniej nie był zbytnio poprawiany pod względem technicznym w studio. Mamy więc surowe i prawdziwe, niemal dokumentalne brzmienie muzyki Santany z wczesnych lat 70.. Niestety, jakość nagrywania dźwięku nie była wystarczająco dobra… Do 2022 roku, bo najnowszy master mocno brzmienie ścieżek dźwiękowych poprawił. Wielokanałowa hybrydowa wersja SA-CD, wydana z okazji 50. rocznicy pierwszej publikacji tego słynnego nagrania na żywo, który był wielkim hitem w latach 70. i osiągnął 8. miejsce w Stanach Zjednoczonych,  teraz prezentuje w całej okazałości palące latynoskie rytmy, które łączą funk, soul i fusion. Agresywna praca gitar Carlosa Santany i Neala Schona oraz potężny wokal Buddy’ego Milesa są bardziej realistyczne niż w poprzednich wersjach tego tytułu.


Poprawiona została selektywność na ścieżkach płyty. Wraz ze zwiększeniem woluminu instrumentów powiększono scenę muzyczną, zwłaszcza w szerz. Wielokanałowy SA-CD jest oryginalnym masterem Quadraphonic LP (miks 4-kanałowy), a warstwa CD to najnowsza zremasterowana wersja przy użyciu 2-kanałowego mastera SA-CD o wysokiej rozdzielczości, więc jeśli potencjalny kupiec miał do czynienia z podobnymi 7” realizacjami firmy Sony może w „ciemno” wydać prawie 35$ w sklepie … Nie będzie żałował!

 

  • Longplay winylowy „Caravanserai” grupy Santana, nagrany w marcu, kwietniu i maj 1972 roku w Columbia Studios (San Francisco, Kalifornia), został wydany 11 października 1972 przez wytwórnie  Columbia/CBS. Wersja cyfrowa- CD, po raz pierwszy wydano w 1 kwietnia 1985 w Japonii. Do dziś powstało 197 wersji tego tytułu i między innymi dwie o tym samym numerze katalogowym- MHCP 1000 (z roku 2006.). Jedna wersja to japońska zremasterowana, limitowana edycja z tekturową okładką, a druga to nieoficjalne rosyjskie wydanie, które nawet nie próbuje udawać swojego wzorca, choć brzmieniowo nie odbiega znacząco od oryginału (kolejno na fotografiach niżej).


 

Japoński oryginał i niżej rosyjska wersja (bez kodów IFPI)
posiadająca okładkę dokładnie odwzorowującą oryginał


Zapewne będzie bardzo pouczające to czy wraz z nowszymi lub oficjalnymi wydaniami słuchacze otrzymają duży progres jakości w stosunku do nieoficjalnych wydań, które już z powodu faktu, że to tylko kopia musi brzmieć gorzej. Niżej opiszę różnice pomiędzy nieoficjalną wersją rosyjską a najnowszym produktem firmy Sony Records Int’l w formacie SACD  Multi Hybrid.

„Caravanserai” , czwarty album studyjny zespołu Santana, był wydany w okresie przejściowym dla Santany, ponieważ był to ostatni album zespołu, w którym wystąpiło kilku kluczowych członków znanych z poprzednich płyt, jednocześnie przechodząc w bardziej instrumentalny, progresywny kierunek oznaczający fuzję jazzu i rocka. Sprzedawał się trochę słabiej niż poprzednie albumy zespołu, które znalazły się na szczycie list przebojów, ale zajmując 8. miejsce na liście Billboard LPs , jednak można uznać za sukces.

Wewnętrzna okładka zawierała cytat Paramahansy Joganandy :

The body melts into the universe.

The universe melts into the soundless voice.

The sound melts into the all-shining light.

And the light enters the bosom of infinite Joy



„Caravabserai” . spotkał się z uznaniem krytyków: recenzja z 1976 roku w Rolling Stone autorstwa Ralpha Gleasona stwierdziła, że ​​album potwierdza i „przemawia bezpośrednio do uniwersalności człowieka, zarówno w brzmieniu muzyki, jak i wokalu”, Alex Henderson z AllMusic napisał: „Czerpiąc z rocka, salsy i jazzu, w latach 70. Santana nagrywał jeden pomysłowy, nieprzewidywalny klejnot po drugim. Ale Caravanserai jest odważny nawet jak na wysokie standardy Santany. Carlos Santana był oczywiście bardzo modny w kwestii jazz fusion – coś, co innowacyjny gitarzysta zapewniał w hojnej dawce w dużej mierze instrumentalnym Caravanserai. Niezależnie od tego, czy jego podejście jest jazz-rockowe, czy po prostu rockowe, ten album jest konsekwentnie inspirujący i pełen nieprzewidywalności. W pełnym szczerych, introspektywnych gitarowych solówek albumie  brakuje bezpośredniości Santany czy Abraxas. Podobnie jak rodzaj jazzu, który miał na nią wpływ, ta perła (która zapoczątkowała działalność klawiszowca/kompozytora Toma Costera, bardzo korzystne członkostwo w zespole) wymaga kilku odsłuchań, aby zostać wchłoniętym i w pełni docenionym. Ale nie popełnij błędu: to jedno z najlepszych osiągnięć Santany.” W wywiadzie z 2013 roku perkusista i współproducent albumu, Michael Shrieve, przypomniał, że prezes Columbia Records, Clive Davis , po pierwszym przesłuchaniu gotowego albumu powiedział Santanie, że popełnia „zawodowe samobójstwo”. Caravanserai zajął również 609. miejsce w trzeciej edycji listy 1000 najlepszych albumów wszechczasów Colina Larkina (2000).
W 2000 roku SME Records w Japonii, firma zależna od Sony Music, wydała również zremasterowaną wersję jako SACD, jednak ta płyta zawiera tylko miks stereo. Oryginalny album został zmiksowany i wydany zarówno w wersji stereo jak i kwadrofonicznej, co wykorzystano opracowując najnowsze wydanie SACD:

  • Album „Caravanserai” w formacie SA-CD Multi Hybrid Edition opakowany w 7-calową okładkę typu „Cardboard Sleeve” (mini LP), wydany został 30 listopada 2022 roku przez Sony Records Int’l (nr katalogowy- SICP 10142).




Wersja SA-CD Multi Hybrid Edition zawiera najnowszy remaster oryginalnego mastera Quadraphonic LP. Zawiera najnowszy remastering z SACD stereo hi-res master. Szczycąca się najwyższym poziomem perfekcji w historii Santany, pierwsza na świecie multi-hybrydowa edycja jest udostępniona, aby upamiętnić 50. rocznicę oryginalnego wydania z  1972 roku. Kanał SA-CD  wykorzystuje kwadrofoniczny mix oryginalnej taśmy-matki, natomiast warstwa CD wykorzystuje master z SA-CD stereo o wysokiej rozdzielczości. Jest to wydanie główne. Okładka to 7-calowa tekturowa obwoluta, której rozmiar został misternie przeskalowany z japońskiego wydania Quadraphonic LP i japońskiego wydania singla. Przedrukowane zostały również ówczesne obwoluty i zagraniczne plakaty. To opakowanie jest bardzo atrakcyjne- zewnętrzna tekturowa okładka jest zadrukowana w wysokim połysku, prawie metaliczną.

Dla Santany najistotniejsze wydaje się uduchowienie przekazu. Ta głęboka duchowość poparta została ekspresją, której puls w dziesięciu utworach, jest mocno zaznaczany. Wysoce oryginalny „Caravanserai” różni się od większości instrumentalnych albumów tym, że jego celem nie jest zachwalanie wirtuozowskich umiejętności muzyków podczas jam’owania, ale proponowanie słuchaczowi przejście w przestrzenie muzyczne najczęściej dla niego niedostępne, a że zmasterowana z oryginalnych taśm-matek: hybrydowa płyta SACD firmy Sony przebija każdą inną wersję pod względem jakości technicznej, to muzykom się to w przekonujący sposób udaje. Santana zagłębia się w możliwości jazzu bez wykorzystywania w pełni jego struktury, docierając do dźwiękowych węzłów soulu, latynoskich i funkowych stylizacji. Niezależnie od tego, czy są to polirytmiczne rytmy groove, czy przeciągłe dźwięki gitary Santany, każdy niuans zakodowany w „Caravanserai” jest słyszalny z nawet najmniejszymi szczegółami i wyjątkową klarownością. Nigdy wcześniej ta płyta nie brzmiała tak żywo i monumentalnie, poza tym doskonałością w tej wersji jest prezentacja gry perkusisty-  bardzo wciągająca. I tu zasadza się podstawowa różnica pomiędzy remasterem z 2006 roku (niezależnie czy oficjalnej, czy nieoficjalnej wersji CD), a wersją SACD z 2022 roku- gra instrumentalistów, a zwłaszcza perkusistów, która stała się bardzo realna jak w warunkach klubowych (pod warunkiem podkręcenia potencjometru do odpowiednio dużej głośności). Nie byłoby takiego wrażenia, gdyby nie dźwięki wypełnione alikwotami w większym stopniu i znacznie poszerzona selektywność. Jest w nowej wersji jeszcze coś, co mniej wpływa na żywość przekazu, ale zwiększa komfort słuchania, to- zaokrąglenie tonów najwyższych i znacznie cieplejsza barwa instrimentów.

Podsumowując– pełna specyficznego klimatu, trójwymiarowej przestrzeni i odkrywanej mikrodynamiki, ta wersja SA-CD jest kontynuacją najlepszych, uznanych przez krytyków wydań płytowych SACD Multi Hybrid Edition:  „Santana”, „Abraxas” i „III” (dwie ostatnie opisane zostały w artykule „Płyty LP i CD edytorsko wyjątkowe (część 22)”.

___________________________________________

 

  • Album „Humble Pie – Performance: Rockin’ The Fillmore” nagrany 28–29 maja 1971 roku w Fillmore East (Nowy Jork), został wydany w listopadzie 1971 przez wytwórnię A&M w postaci winylowego longplaya.

„Performance Rockin’ the Fillmore”, dwupłytowy LP grupy blues-rockowej Humble Pie, dobrze się sprzedawał na początku lat 70.- osiągnął 21 miejsce na liście Billboard 200 , miejsce 32. w Kanadzie i wszedł do UK Top 40. Stała sprzedaż albumu pomogła mu stać się pierwszą złotą płytą RIAA zespołu. Jego popularność pomogła poprzedniemu albumowi zespołu, Rock On , osiągnąć status złotej płyty.Ten godzinny zestaw nagrań koncertowych zawiera jedną oryginalną piosenkę i kilka coverów. „I Don’t Need No Doctor ” był największym hitem z albumu. Po zmiksowaniu albumu i krótko przed jego wydaniem, gitarzysta Peter Frampton (gitara) opuścił zespół z powodu narastających tarć między nim a Marriottem (gitara, wokal). Na basie grał Greg Ridley. a na perkusji Jerry Shirley. W październiku 2013 roku Omnivore Recordings wydało nagrania wszystkich zarejestrowanych w ten weekend 1971 roku koncertów , jako zestaw czterech płyt „Performance: Rockin’ the Fillmore-Complete Recordings”.
Album był dobrze przyjęty przez krytyków, np. Stephen Thomas Erlewine .z AllMusic oceniał: „Performance: Rockin’ the Fillmore, nagrany, gdy Peter Frampton był jeszcze w zespole, zawiera wczesny występ Humble Pie, w którym liryzm i pomysły Steve’a Marriota zostały zrównoważone przez palącą gitarę prowadzącą Framptona. Nie jest to aż tak wciągające jak ‘Safe Yesterday Is’ […] ale jako dokument zespołu w kluczowym momencie ich istnienia, jest to cenne i czasami wnikliwe”, szerzej recenzował James Rotondi z GuitarPlayer:Ostatni akt Petera Framptona nagrany z zespołem ustanowił nowy standard dla koncertowego albumu rockowego. Ostatnie nagranie Petera Framptona z Humble Pie było, jak na ironię, stał się największym sukcesem zespołu i jest powszechnie uznawane za jeden z najbardziej wpływowych albumów koncertowych dekady. Wykonany z czterech setów nagranych 28 i 29 maja 1971 roku na festiwalu Fillmore East w Nowym Jorku, Performance: Rockin’ the Fillmore został wydany w listopadzie tego samego roku jako podwójny album. Humble Pie zajęło drugie miejsce na liście, po Fanny i przed headlinerem Lee Michaelsem, o czym mało kto pamięta, tak wielki był wpływ albumu na historię rocka. Wśród artystów, którzy odczuli jego wpływ, byli bracia Van Halen, Aerosmith, Kiss, Quiet Riot, Skid Row i inne zespoły, od Tesli przez Black Crowes po Rival Sons i nie tylko. Było kilka powodów tego wybuchowego uderzenia: długie, ale porywające improwizacje, głębokie rytmy fatback i potworne wypełnienia w wykonaniu perkusisty Jerry’ego Shirleya i basisty Grega Ridleya, skandalizująca charyzma nieżyjącego już wokalisty i gitarzysty rytmicznego Steve’a Marriotta i, z pewnością, ogromna orkiestra gitarowa wylewająca się z kolumn 4×12 Framptona i Marriotta, dźwięk, który zapowiadał tak zwany „brązowy” dźwięk o dobre siedem lat.Tak wielu graczy pytało mnie, jaka była konfiguracja tych występów’, mówi Frampton, ‘i muszę wam powiedzieć, że to było takie proste. Był to po prostu 100-watowy Marshall podłączony do ukośnej obudowy Marshalla 4×12 i 50-watowy Marshall do ukośnej obudowy 4×12, z dwoma połączonymi ze sobą wzmacniaczami. I podłączyłem do tego mojego Les Paul Custom’. ‘Otóż to. To wszystko, co było. Użyłem potencjometru głośności na gitarze, aby ściszyć podczas partii wokalnych, i wiedziałem, że mój maksymalny rzut na niego był na poziomie solowym. Bez echa, bez opóźnień, bez doładowania. Jeśli był jakiś efekt pogłosu lub opóźnienia, to była to po prostu niesamowita akustyka starego Fillmore East’. Rzeczywiście, ta naturalna atmosfera tłumu i pomieszczenia – mądrze podchwycona przez inżyniera Eddiego Kramera przy mikrofonach lewego, środkowego i prawego pomieszczeniajest jednym z głównych powodów, dla których nagrano tam tak wiele klasycznych albumów na żywo, w tym Band of Gypsys Jimiego Hendrixa i The Allman Brothers. Między innymi w Fillmore East . A Frampton nie jest jedynym gitarzystą na albumie o niesamowitym brzmieniu. Pojedynczy przetwornik Marriott’a Epiphone Coronet, naciągnięty niemożliwie z .012 i napędzający wzmacniacz Marshalla prawie identyczny z Framptonem, pozytywnie ryczy. A nawet biorąc pod uwagę modne style Framptona, to ostre, chicagowskie zagrywki Marriotta, które szczodrze wstrzykuje w swoje hałaśliwe, śpiewająco-rapujące przekomarzanie się, prawie kradną całe show.Byłem wielkim wielbicielem gry Steve’a, odkąd po raz pierwszy zobaczyłem go grającego w Small Faces’ — mówi Frampton. „Zawsze śpiewał jako jeden z najlepszych głosów wszechczasów, ale jako gitarzysta jest bardzo niedoceniany”. Rzeczywiście. Posłuchaj prawie 30-minutowej wersji ‘I Walk on Gilded Splinters’ dr. Johna lub epickiego prog-bluesa ‘Rollin’ Ston’, a usłyszysz dwóch gitarzystów pracujących w niesamowitym tandemie, nawet gdy Frampton miesza bluesowe zagrywki (‘I Don’t Need No Doctor’), eolskie przebiegi (‘Stone Cold Fever’) i miksolidyjskie (‘I’m Ready’), a także ostre arpeggio i swingujące durowe i molowe zagrywki pentatoniczne (‘Hallelujah, I Love Her So’). Tymczasem Marriott rzuca się na dzikie pięć akordów, pobuszając bluesowe młoty i tryle od molowej do wielkiej tercji oraz zręczne komponowanie akordów molowych septymowych.  Alchemia między dwoma muzykami z Fillmore stworzyła nowy paradygmat dla rockowej gitary, taki, w którym jazzowa modalność i bluesowa harówka mogą łączyć się w błogie chwile harmonii bliźniaczych gitar, błyski zaskakującego kontrapunktu, a nawet ostrego kontrastu. ‘Steve był świetny w opracowywaniu ze mną podwójnych solówek’, powtarza Frampton, ‘dopóki naprawdę nie brzmiałyśmy jak jedna wielka gitara. Właśnie tyle nauczyłem się od ataku Steve’a i jego gry na instrumencie’
Atrakcyjne, a może bardziej- popularne tytuły płyt rockowych, są częstym celem nieuczciwych firm (zwykle rosyjskich) wydających nieoficjalne edycje tych płyt CD, zwłaszcza w formie mini LP, mające zmylić potencjalnego nabywcę zamierzającego zdobyć (taniej) egzemplarz japoński. Takie wydanie tylko nieznacznie odbiega od oryginału okładką i jeśli nie można skonfrontować z oryginałem to kupujący pozostanie najprawdopodobniej w niewiedzy, że stał się posiadaczem fałszywego egzemplarza [2].

Jedną z łatwo rozpoznawalnych niedoróbek nieoryginalnych rozkładanych okładek mini LP jest ich złe wykończenie krawędzi podstawowej części rozkładówki (w przypadku rozkładanego albumu)- widoczne są niedokładnie sklejone tekturowe części zewnętrzne i wewnętrzne okładki. Na fotografii wyżej prezentuję dla porównania dwie okładki – kiepsko wykończoną podrobionej płyty „Performance: Rockin’ The Fillmore” i tuż obok doskonałą japońską edycję mini LP. Oczywiście nie każda płyta jest w okładce rozkładanej, wtedy należy szukać o autentyczności płyty w innym miejscu. Otóż na każdym krążku CD są nadrukowane zazwyczaj dwa kody IFPI* (lub SID- Source Identification Code, oznacza kod identyfikacji źródła), a mianowicie- kod maszyny tłoczącej Mould Code oraz kod maszyny wykonującej matrycę – LBR Code (Mastering Code) – dalej od otworu płyty. Żaden z tych kodów nie jest napylany, bo powstają w fazie nacinania (wypalania laserem matrycy) oraz w fazie mechanicznego tłoczenia. Są to specjalne identyfikatory, które pozwalają w prosty sposób zidentyfikować pochodzenie danego krążka, co za tym idzie – wykrywać kopie pirackie lub podrobione (brak tych kodów lub kody niewłaściwie wskazują, że prawie na pewno mamy do czynienia z nielegalną płytą) [3].
Gdy kupowałem mini LP „Performance: Rockin’ The Fillmore” nie wiedziałem, że staję się ofiarą oszusta (zresztą sprzedający również mógł prawdy o fatalnym egzemplarzu, jak się później okazało, nie znać). Po rozpakowaniu przesyłki nabrałem podejrzeń, a po wnikliwym obejrzeniu krążka CD miałem pewność, że niestety muszę szukać autentyku raczej w Japonii, a nie na polskim portalu internetowych… Na krążku CD wydrukowano, zamiast kodów IFPI, oznaczenie „HPP-5873”, co na pewno nie jest kodem do wykrycia.

Dla porównania kody oryginalnej płyty wytwórni A&M przedstawiają się jak na poniższym obrazie:

Ta fatalna płyta (na fotografiach niżej) grupy Humble Pie, niezbyt udanie podszywa się pod album „Performance: Rockin’ The Fillmore”, o nr katalogowym UICY-93221, który został wydany 14 lutego 2007 roku przez wytwórnię: A&M.



Nowo zakupiona w japońskim sklepie płyta „Performance: Rockin’ The Fillmore”, co prawda została wydana później, bo 23 listopada 2016 i jako SHM-CD (Universal Music, UICY-77979), to opiera się na remasterze z 2007 roku, a więc z czasu ukazania się nieoficjalnej edycji rosyjskiej. Tym bardziej interesujące będą wnioski (taką mam nadzieję) po porównaniu brzmienia obu egzemplarzy- japońskiego i rosyjskiego.
Oryginalne wydanie japońskie z roku 2007. „Performance: Rockin’ The Fillmore” posiada ten sam nr katalogowy co nieoficjalne rosyjskie- UICY-93221, podobne wzornictwo ale jakość prac drukarskich jest dużo lepsza i z użyciem szlachetniejszych materiałów, tektura użyta do wyprodukowania okładki jest grubsza i sztywniejsza.



Edycja SHM-CD charakteryzuje się bardzo satysfakcjonującym brzmieniem, który osiąga barwy dźwięku analogowego- jest ciepło, jest dynamika i jest ekspresja i melodia, co ma prawo być przez melomanów oczekiwane od wytrawnego kwartetu hard-rock’owego. Można się zastanowić czy w ogóle odnoszenie dźwięku cyfrowego do analogowego ma sens? Bo to przyjemne analogowe brzmienie tworzą w najczęściej zniekształcenia lub ograniczenia, a więc konkluzja może powinna być inna, że zamiast porównywanie cyfrowego medium do analogowego, bardziej logicznym wyjściem z kłopotliwej procedury testowej mogłoby być rozbudzenie wyobraźni. Spróbuję wytłumaczyć- porzucenie odnoszenia cyfrowej reprodukcji do analogowej na rzecz pobudzenia wyobraźni do „przenoszenia słuchaczy w miejsca żywego grania” jest lepszym rozwiązaniem, oczywiście jeśli testujący zadbał o stronę techniczną sprzętu audio zanim spróbował „uruchamiać” wyobraźnię. A więc- czy wersja SHM-CD pozwala przeżyć spektakl na podobieństwo doświadczanych wcześniej koncertów rock’owych? Przy słuchaniu głośnym, powyżej 85 dB, jest taka szansa. Dzięki nagraniom zrealizowanym w dwie noce w legendarnym miejscu w sercu Nowego Jorku, można poczuć koncertowy żar, dopełniony pasją i wigorem. Wokal Steve’a Marriotta, niezwykle ekspresyjny, porywający i natchniony nie mógłby być tak odbierany gdyby realizator nagrań i inżynier zajmujący się masteringiem nie zadbali o pełnię możliwości jakie były do dyspozycji w 1971 i później podczas remasterowania materiału muzycznego z oryginalnych taśm matek. Podobnie zostali potraktowani pozostali muzycy- wszystkie instrumenty wybrzmiewają bogato. Dźwięk każdego z nich jest naprawdę oszałamiający: dynamika, instrumentalne barwy, momentami subtelność, które słyszę w tych występach jest niesamowita. emocje i zamiary wykonawców stają się naszymi- słuchaczy.

Wydania spoza  obiegu oficjalnego (np. omawiane tutaj rosyjskie) zwykle mają gorszą równowagę widma częstotliwościowego niż co najmniej poprawnie brzmiące edycje wydawców amerykańskich czy japońskich. Te podróbki wciąż są dalekie od wypełnienia szczegółami, od balansu tonalnego, więc i  od naturalności. Dźwięk fałszywek tylko z pozoru zbliża się do barw przekazu analogowego- ciepłe barwy powstają przez ograniczenie zakresu najwyższych składowych częstotliwości, a przecież żadnemu melomanowi (lub audiofilowi( nie chodzi o ograniczanie wyższego zakresu częstotliwości lecz o zmianę ich charakteru, o ich zaokrąglenie, wytępienie ostrości, o wzbogacenie alikwot, czy wreszcie o zmianę proporcji pomiędzy poszczególnymi zakresami częstotliwości. Skrótowo można różnicę pomiędzy oficjalną wersją a fałszywką ująć tak- czego nie ma fałszywka, a powinna mieć, jest na pewno w oryginalnej wersji.

________________________________________

 

„Performance: Rockin’ The Fillmore”, jeden z najbardziej cenionych albumów koncertowych z lat 70., ponad 40 lat później został rozszerzony do czteropłytowego zestawu, obejmującego cztery sety, które zespół zagrał 28 i 29 maja 1971 roku w Fillmore East w Nowym Jorku. Zestawy zawierają wiele takich samych tytułów, ale podczas czterech pełnych występów można usłyszeć ich wariacje, a poza tym inny miks autorstwa inżyniera Ashleya Shepherda przy udziale Petera Framptona, który sprawia, że słuchacz poczuje się, jakby był uczestnikiem wydarzenia. Słuchając „Performance: Rockin’ The Fillmore – The Complete Recordings” naprawdę nie pożałuje się następnych godzin spędzonych z grającym Humble Pie.

  • Czteropłytowy zestaw „Performance: Rockin’ The Fillmore – The Complete Recordings” został wydany 29 października 2013 roku nakładem wytwórni Omnivore Recordings (nr kat.- 3751304).

„Rockin’ the Fillmore” [4] był znakomitym podwójnym albumem koncertowym, ale pełne nagrania, z których powstał, pokazują prawdziwą wielkość Humble Pie. Podwójny album koncertowy był podstawą rock and rolla we wczesnych latach 70., a wiele z tych nagrań zostało uchwyconych ze sceny Fillmore East- od Allman Brothers do Franka Zappy & Mothers, Fillmore East w Nowym Jorku był miejscem, w którym można było nagrać zespół przed entuzjastycznym tłumem. Więc to miało sens, że Humble Pie, angielska super-grupa z niesamowitą reputacją na żywo, ale mniej niż znakomita sprzedaż w USA, wybrała to miejsce dla własnej szansy na wykrzesanie pioruna, który unikał ich w studio. Nagrali cztery koncerty w ciągu dwóch nocy pod koniec maja 1971 roku, a z tych nagrań stworzyli podwójny album na żywo „Performance – Rockin’ the Fillmore”. Wydany w listopadzie był przełomem, na jaki liczył Humble Pie, osiągając 21 miejsce na listach przebojów Billboard i status sprzedaży złota od RIAA. Przez ponad 40 lat ten podwójny album był ostatecznym dokumentem oryginalnego składu Humble Pie Steve’a Marriotta, Petera Framptona, Grega Ridleya i Jerry’ego Shirleya. Wreszcie Omnivore Recordings wypuściło zestaw czterech kompletnych koncertów i zastąpił poprzednią konstrukcję jako szczyt oryginalnego Humble Pie. Kiedy zamieniali studio na scenę, Humble Pie stawał się czymś zupełnie innym. Uwolnieni od ograniczeń trzyminutowego, przyjaznego dla radia materiału, czterej muzycy czuli się wolni. Nie było już Framptona wydobywającego popowe melodie z silnej wrażliwości Marriotta na R&B, ani też Marriott wciągającego Framptona w ramy bluesowe utwór po utworze. Jak pokazuje to nagranie, ich partnerstwo na żywo nie było kapitulacją stylu jednego w celu zaspokojenia potrzeb drugiego. Dwóch artystów nieustannie oddalało się od siebie, a napięcie związane z ich z natury różnymi podejściami było utrzymywane w równowadze przez sekcję rytmiczną Ridleya i Shirleya. Umiejętność Jerry’ego Shirleya zarówno do mocnego bicia podczas grania bluesa, jak i do odsunięcia się od rytmu, aby poczuć się bardziej jazzowo, pozwoliła mu wspierać każdego gitarzystę, który wysunął się na pierwszy plan. Gra na basie Grega Ridleya była giętka, ale solidna, jak bębny Shirleya i przeplatała tę rolę wspierającą z perkusistą jak jeden instrument. Ich płynne podejście do rytmu pozwoliło Framptonowi i Marriottowi podążać tam, gdzie ich muzy zabrały bez poświęceń ze strony żadnego z frontmanów. Choć utwory grane na czterech setach nie są zbyt różnorodne (zrozumiałe, biorąc pod uwagę konieczność cięcia i łączenia różnych koncertów na planowany album), nie oznacza to, że wykonania tych kompozycji nie różnią się od tych planowanych. Czasem jest to po prostu niepowtarzany ad-lib z Marriottem lub lekko zirytowany powrót do pełnego refrenu z jednej z solówek Framptona; częściej pojawiają się zmiany w podejściu i odczuciu, które prowadzą do zasadniczo różnych ujęć. Na przykład „I Walk on Gilded Splinters”, cover Dr. Johna, który jest sercem i duszą każdego koncertu, jest zupełnie inny nie pod względem struktury czy długości, ale sposobu, w jaki zespół go gra. Solówki są w tej samej kolejności i miejscach i trwają mniej więcej tyle samo czasu, a subtelny ukłon w stronę „Mississippi Queen” Mountain pojawia się w tym samym momencie w każdym nagraniu. W pierwszym secie są agresywni, ale niepewni, a rezultatem jest wydęta, bijąca w piersi wersja piosenki, więcej mocy niż precyzji. To ujęcie jest głośne, a nie liryczne. Drugi jest wygodniejszy, wszystkie drgawki zniknęły, a zmartwienia odłożone na bok. Brzmią będąc dumnymi ze swojej precyzji i choć moc nadal jest, jest jednak bardziej zwarta. To zespół, który wie, jak dobrzy mogą być i wiedząc, że osiągnęli ten szczyt. Trzecia wersja, od pierwszego seta drugiego wieczoru, jest prawie tak samo ciasna, ale zespół cofnął furię o kolejne wcięcie, aby zapewnić większą elastyczność. Brzmi to jak zespół słuchający się nawzajem, w którym linie wokalne, zagrywki gitarowe lub przebicia perkusji okazują się być podkładkami do następnej improwizacji. Przed ostatnim setem Humble Pie wiedział, że mają co najmniej dwie doskonałe wersje piosenki do wyboru na ewentualny album. Nie ma presji, aby osiągnąć wielkość. Rezultatem jest najbardziej wyluzowana, liryczna, płynna i zabawna wersja „I Walk on Gilded Splinters”, jaką nagrali.Performance – Rockin’ the Fillmore w 1971 roku. Jest wysublimowany przez całe 27 minut. Dwadzieścia siedem minut. To jest słoń w pokoju i trzeba się nim zająć. Ten box to zaledwie 22 piosenki i trwa nieco ponad cztery godziny. Każdy program to pięć lub sześć piosenek trwających od 50 do 70 minut. Muzyka nie jest misternym pakietem, podzielonym na wiele części, z których każda ma ogromne różnice w kompozycji lub zmiany, które nieustannie czują ucho i umysł. To prosty blues-rock doprowadzony do epickich długości dzięki wielu solówkom. To jest nadmiar najbardziej podstawowy, gdzie każdy członek wystąpił przed innych i miał swój moment w centrum uwagi. To, że publiczność siedziała w skupieniu, wiwatując za każdą zagiętą nutę lub uduchowione zawodzenie, wydaje się dziwne w dzisiejszych czasach. Ale właśnie ten fakt sprawia, że jest to tak przekonujące. Właściwie zasługuje i nagradza tego rodzaju uwagę, uważne słuchanie, które wydaje się sprzeczne z coraz bardziej rozpraszającym światem. Może to artefakt minionej epoki, która w rzeczywistości trwał zaledwie kilka krótkich lat, ale jest jednym z najlepszych.

 


 

[1] Według:

[2] O problemie nieoryginalnych wydań piszę w artykule „CD Mini LP- płyty podrabiane. Pewna historia fałszerstwa >>

[3] Dokładniejsze wyjaśnienie co oznaczają kody IFPI (według: ):
Większość sprzedanych płyt, wbrew temu co można wywnioskować na podstawie danych OLiS, były wydawnictwami zagranicznymi. Zagranicznymi, czyli wydawanymi przez zagraniczne wytwórnie, a dystrybuowane przez ich polskich partnerów (a w przypadku par walutowych – polskie oddziały). Ale skąd tak naprawdę te płyty pochodzą? Łatwo to sprawdzić.
Kraj produkcji nośnika:
Czasami to, gdzie wytworzono dany nośnik można odczytać na opakowaniu płyty. Niestety nie zawsze, a czasem także można przeczytać enigmatyczne „Made in EU”, co nadal niewiele mówi o pochodzeniu krążka. Złym pomysłem jest odczytywanie pochodzenia płyty po kodzie EAN – popularny kod kreskowy mówi o kraju producenta, nie kraju produkcji.
To, gdzie została wytłoczona dana płyta – pod warunkiem, że jest legalna, można sprawdzić odczytując tzw. kody SID (Source Identification Code). Gdzie znajdziemy kody SID?
Kody SID znajdują się po metalizowanej (srebrnej, na której zapiane są dane) stronie płyty CD, na przezroczystym pierścieniu służącym do chwytania płyty przez napęd (1 – 2 cm od środka płyty):

Istnieją dwa kody SID:
Kod SID formy (Mould SID Code) – zaczynający się od „IFPI” oraz czterech lub pięciu znaków. Jest to unikalny kod formy, w której tłoczy się CD. Dwa ostatnie znaki nadaje formom tłocznia, więc tłocznię można zidentyfikować po pierwszych dwóch (lub 3, gdy kod jest 5-znakowy) znakach.
Kod SID wzorca szklanego (Mastering SID Code) – zaczynający się od „IFPI” oraz następującego po nich kodu czterech, pięciu lub sześciu znaków zaczynającego się od litery „L”. Kod wzorca szklanego pozwala zidentyfikować urządzenie służące do produkcji wzorców szklanych (masterów) – specjalnych płyt z zapisanym „negatywem” audio (nośnikiem danych), których używa się w formie do wytłaczania płyty kompaktowej.
Aby zidentyfikować pochodzenie nośnika, należy odczytany kod porównać z tabelą. Ważne: ponieważ w przypadku mould SID, zewnętrznie nadawany jest tylko prefiks kodu, a dwie ostatnie cyfry ustala tłocznia, w kolumnie „Mould SID Code” kody zapisane są w formacie „IFPI L01**”, gdzie gwiazdka oznacza dowolny znaczek. W przypadku kodu wzorca szklanego (czyli z literą „L”), identyfikator powinien być w pełni zgodny z tym co znajdziecie na płycie.
Przeglądając takie informacje, można dojść do ciekawych wniosków. Przykładowo, jeśli sądzicie, że kupując tzw. „zagraniczne wydanie” zamiast „zagranicznej płyty w polskiej cenie” Waszej ulubionej płyty, naprawdę dostaniecie płytę spoza Polski to… jest spora szansa, że jesteście w błędzie. Polska tłocznia TAKT zajmuje się produkcją płyt CD dla majorsów (pary walutowe) na całą Europę, więc na półkach sklepowych w Wielkiej Brytanii czy Niemczech leżą zapewne jakieś płyty z Polski.

Przykład:
– Barcode: 6 02547 01883 0
– Mastering SID Code: IFPI LD02
– Mould SID Code: IFPI 5J93

Można skopiować master kod „IFPI LD02” i wyszukać w sieci Internet informacje… Okazuje się, że płytę wytłoczono w Czechach w tłoczni GZ Digital Media.

[4] Według artykułu autorstwa Erika Hightera, który ukazał się w:

 


Kolejne rozdziały: