Te same tytuły w różnych edycjach płytowych
(rozdział dwunasty, część 1)

Dwie pierwsze płyty z katalogu King Crimson- „In The Court Of The Crimson King” i „In The Wake Of Poseidon”, stały się wzorcowymi dla kręgu awangardowego i progresywnego rocka, co znaczy, że dla kolekcjonera płyt mają wartość szczególną wartą szukania najlepszych wydań. Warto przytoczyć opinię Frippa (gitarzysty King Crimson), który zrewidował swoją opinię o płycie „Lizard” (nazywał ten materiał jako „nie do słuchania”, a miłośników albumu „bardzo dziwnymi”) po wysłuchaniu miksu dźwięku przestrzennego Stevena Wilsona z albumu na 40-lecie reedycji, ogłaszając: „Po raz pierwszy usłyszałem muzykę w muzyce” [a wszystko zaczęło się od poprawienia przez Wilsona kiepsko brzmiącej płyty „Aqualong” grupy Jethro Tull, później poprawił też niektóre pozycje płytowe grupy Yes (vide część 2 artykułu)]. Oczywiście Steven Wilson nie jest jedynym zdolnym do tworzenia udanych remiksów arcydzieł rocka, bo syn George’a Martina- Giles, podjął się prac nad nagraniami z płyty „Revolver” The Beatles. Poszukiwanie lepiej brzmiącej edycji płyty „Eathbound” było spowodowane inną przyczyną…

Jethro Tull, a dokładniej odpowiedzialni za stronę techniczną nagrań pierwszych wydań płytowych, w pewnym przypadku nie wykazali się profesjonalizmem, a mianowicie gdy tworzyli materiał na płytę „Aqualung” w kwietniu 1970 i lutym 1971 roku. Niefrasobliwie płytę wydała wytwórnia Chrysalis w marcu 1971 roku. Pierwsza edycja na nośniku cyfrowym ukazała się w Europie dość wcześnie bo w 1983 roku (Chrysalis – CCD 1044). Niestety płyta była nie przynosiła poprawy brzmienia, które było płytkie, bez dynamiki wymaganej od zespołu rockowego, a jaką zespół prezentował na koncertach i trzech poprzednich albumach. Ian Anderson (flecista, gitarzysta, wokalista i producent) winił za ten stan rzeczy miejsce nagrań. W grudniu album „Aqualong” stał się jednym z pierwszych, które zostały nagrane w nowo otwartych studiach Island Records w Londynie. W wywiadzie na 25. rocznicową edycję albumu lider zespołu, Ian Anderson, powiedział, że próba nagrywania w tym studiu była bardzo trudna, ze względu na jego „straszne, zimne, echa”. Na miejscu znajdowały się dwa studia nagrań; Led Zeppelin akurat pracował w mniejszym studiu, podczas gdy Jethro Tull zajęli większy, który był głównym pomieszczeniem przebudowanego kościoła. Następne edycje, nawet limitowana produkcja japońska z 2001 roku (Chrysalis – TOCP-65882, na fotografii niżej) nie poprawiały fatalnego brzmienia. Został ogólnie dobrze przyjęty przez krytyków i znalazł się na kilku listach najlepszych magazynów muzycznych. Pomimo nieudanej strony technicznej nagrań „Aqualung” stał się najlepiej sprzedającym się albumem Jethro Tull, (sprzedano ponad siedem milionów egzemplarzy na całym świecie).


Dopiero zanim wydano „Aqualung” z serii „40th Anniversary Edition”, zlecono Stevenowi Wilsonowi opracowanie stereofonicznego remixu ścieżek zapisanych na taśmach-matkach. Pracę nad nagraniami Wilson ukończył w 2011 roku i od tego czasu właściwie wszystkie edycje płyt „Aqualung” zawierały ten nowy mix, jak na przykład europejska wersja o numerze katalogowym- 0825646146611, wydana w 2015 roku przez wytwórnię Chrysalis.

Spotkałem się z opinią fanów muzyki rockowej, że są przeciwni remiksom albumów, do których zdążyli się przyzwyczaić, woląc trzymać się oryginałów bez względu na ich niedociągnięcia. Ten nowy mix nagrań z płyty „Aqualung” prawdopodobnie zmieni wiele podobnych do wcześniej opisanych zatwardziałych opinii. Nieciekawy oryginalny miks z 1971 roku był remasterowany wielokrotnie przez lata, zarówno w przypadku winylu, jak i płyty kompaktowej. Jednak kiedy próbowano naprawić problemy z zatłoczonym, płaskim miksem, stawały się tylko kompromisami, nadal krępowanymi przez nikły bas, ubogie wysokie tony lub zatłoczoną średnicę. Nowy miks  Stevena Wilsona wiele naprawił- wokal Iana Andersona nabrał masy i pozostał wyśrodkowany, ale perkusja, gitara, klawisze, a przede wszystkim bas, znalazły inne miejsce w miksie. Steven Wilson zwraca uwagę w notatkach od wydawcy, że starał się zachować jak największą wierność oryginalnemu miksowi, używając emulacji starych pogłosów i dotrzymując pełnię zakresu częstotliwości. Mastering Petera Mew’a jest powściągliwy, o bardzo szerokim zakresie dynamiki i nigdy nie staje się zbyt jasny ani ostry, przy czym pozwala wokalom wysuwać się na plan pierwszy, przed doskonale rozmieszczonymi w przestrzeni instrumentami. Perkusja brzmi dobitnie, ale traktowana jak równowarty instrument w zespole- ani głośniejszy ani przytłumiony gitarami czy fletem. Selektywność w Wilson’owym miksie jest wzorcowa.
Reedycje wykorzystujące miks Wilsona są z pewnością lepszym wyborem niż inne wersje płyty „Aqualung”, dla każdego fana Jethro Tull, jak również dla innych wielbicieli progresywnego rocka. Jedno jest pewne- nareszcie można bez żalu wyrzucić stare kopie czwartej płyty Jethro Tull do śmietnika, bo dziś ten materiał muzyczny oferuje więcej niż wtedy, gdy poznawało się je po raz pierwszy.

_____________________________________________

King Crimson [1] to jeden z zespołów, który może być uznany za wzorzec dla grających rocka progresywnego. Prowadzony przez wirtuoza gitary i Mellotronu Roberta Frippa, zespół w ciągu pierwszych pięciu lat istnienia przeniósł zarówno język, jak i strukturę rocka na obszary jazzu i muzyki klasycznej, unikając jednocześnie popu i psychodelicznej wrażliwości. Brak mainstreamowych kompromisów i brak jawnego poczucia humoru ostatecznie skazały grupę na tylko liczną grupę kultową, ale sprawiły, że ich albumy stały się jednymi z najtrwalszych i najbardziej szanowanych w erze progresywnego rocka. King Crimson pierwotnie wyrósł z pozostałości nieudanego tria o nazwie Giles, Giles & Frip. Skład King Crimson krystalizował się aż do 1968 roku. Wokaliści/gitarzyści Infinity Ian McDonald i Peter Sinfield dołączyli pod koniec 1968 roku, a gdy Peter Giles zrezygnował z udziału w przedsięwzięciach Frippa do grupy dołączył przyjaciel Frippa z dzieciństwa, wokalista/basista Greg Lake. Nowy skład- Fripp, Lake, McDonald i Michael Giles — z członkiem satelickim Sinfieldem piszącym teksty, a później prowadzącym między innymi swój pokaz świetlny — oficjalnie został nazwany Ig Crimson 13 stycznia 1969 roku, czerpiąc nazwę z tekstu Sinfielda do piosenki „Court of the Crimson King”. W lipcu 1969 roku grupa zadebiutowała przed 650 000 ludzi na darmowym koncercie w londyńskim Hyde Parku obok The Rolling Stones; później w tym samym miesiącu King Crimson ostatecznie nagrał i wyprodukował swój pierwszy album. „In the Court of the Crimson King ” był jednym z najtrudniejszych albumów całego raczkującego ruchu rocka progresywnego, ale jakimś cudem przykuł publiczność we właściwym momencie i trafił na piątą pozycję listy najlepiej sprzedających się albumów w Anglii w listopadzie 1969 roku – cztery miesiące później. album wspiął się na 28 miejsce na amerykańskich listach przebojów. Jak na ironię, u szczytu sukcesu LP rozpadł się oryginalny zespół: McDonald i Giles stawali się coraz bardziej niezadowoleni z kierunku muzyki, a także napięcia związanego z trasą koncertową. W listopadzie postanowili odejść — Fripp był tak wstrząśnięty, że nawet zaproponował, że odejdzie, jeśli zostaną. Oryginalna grupa zagrała swój ostatni koncert w grudniu 1969 roku; Greg Lake który dołączył do grupy jako ostatni, czuł się niekomfortowo z myślą o pozostaniu z dwoma zastępczymi członkami, a także zwrócił się do niego Keith Emerson z Nicei o możliwość utworzenia nowej grupy. Wkrótce zdecydował się też opuścić Crimson, ale zgodził się zostać na tyle długo, aby nagrać wokale na kolejny album.

  • Debiutancki album zespołu King Crimson– „In The Court Of The Crimson King” (pisałem o płycie już wcześniej >>) został wydany jako LP 10 października 1969 roku (oficjalna data wydania zgodnie z informacją magazynu Melody Maker) przez wytwórnie Island (w Anglii) i Atlantic (w USA) . Nagrań dokonano w Wessex Sound Studios. Producentami byli członkowie grupy King Crimson: Greg Lake (bas, wokal), Michael Giles (perkusja), Robert Fripp (gitara), Ian McDonald (instrumenty klawiszowe, Mellotron, instrumenty dęte drewniane, wibrafon) i Peter Sinfield (teksty)

Recenzent magazynu AllMusic- Bruce Eder, po latach napisał o płycie: „Ostateczny album grupy i jeden z najodważniejszych debiutanckich albumów, jakie kiedykolwiek nagrano. W tamtym czasie wyeliminował całą progresywną / psychodeliczną konkurencję (The Moody Blues, The Nice, itd.), chociaż było to prawie zbyt dobre dla prestiżu zespołu – King Crimson potrzebował prawie czterech lat, aby wymyślić zapis tak mocny lub zwięzły. Dominującym instrumentem jest Mellotron Iana McDonalda, wraz z jego saksofonami i gitarą Frippa, co sprawia, że ​​ta płyta brzmi nieco inaczej niż wszystko, co kiedykolwiek zrobili. I choć to brzmienie Mellotronu jest wyciszone i stonowane w porównaniu do ich koncertowej twórczości z epoki (np. „Epitaph”), wciąż jest zaciekła i przytłaczająca, na albumie podkreślonym mocnym pisaniem piosenek (w większości wypełnionym mrocznymi i pełnymi zagłady wizjami), najlepszym śpiewem w całej karierze Grega Lake’a i grą na gitarze Frippa, która jest dziwnie zmiksowaną elegancką klasyką, rockowymi wybuchami rodem z Hendrixa i jazzowym nalotem. Zmiany w składzie rozpoczęły się natychmiast po wydaniu albumu, a Fripp był ostatecznie jedynym, który przetrwał na późniejszych płytach King Crimson”.

  • Do czasu zakupu przez mnie edycji wydanej przez japoński oddział Universal Music (nr kat.- POCS-1889) we wrześniu 2022 roku, słuchałem nagrań wydania europejskiego udostępnionych do sprzedaży przez Virgin Records w 1999 roku (seria: 30th Anniversary Edition, nr kat.- CDVKCX 1). Wydanie to jest repliką pierwszego brytyjskiego wydania winylowego z 1969 roku (na fotografii niżej) i stanie się pretekstem do sprawdzenia w jakim stopniu różni się ona od nowej edycji, która jest efektem nowego mixu autorstwa Stevena Wilsona (znanego z udanego remasteru płyt Jethro Tull).


Jednak zanim skonfrontuję nowy mix wykonany przez Stevena Wilsona z masteringiem płyty wydanej z okazji upływających 30. lat od momentu pojawienia się pierwszej winylowej edycji „In The Court Of The Crimson King”, omówię moje wrażenia podczas porównania płyty wydanej przez Virgin Records z albumem analogowym wydanym przez Island Records  (nr kat.- 85 796 IT) w 1972 roku. Wg wielu melomanów wersja cyfrowa brzmi znakomicie…

Dopóki nie usłyszy się oryginalnego tłoczenia analogowego, a potem natychmiast wersji CD (tych z lat 80.). I niestety, podczas takiej konfrontacji bezpośredniej jednak zmienia się pogląd o wczesnej produkcji płyt CD. Ten doskonały przykład soczystego psychodelicznego multiinstrumentalnego brzmienia, barwnego, z możliwością budowania sceny w szerz i w głąb, przez wersję cyfrową zostaje spłaszczony i staje się jednobarwny. Instrumenty mają mniejszy wolumen, co jest zrozumiałe, bo wersja cyfrowa jest okrojona w stosunku do analogowej z dużej ilości alikwotów. W wersji analogowej wyższe składowe dźwięków są łagodniejsze, zaokrąglone ale również łatwo słyszane. Generalna barwa wersji cyfrowej jest znacznie mniej ciepła.
Następne edycje, zwłaszcza z dwóch pierwszych dekad XXI wieku, przekonują, że przewaga brzmienia analogowego na cyfrowym maleje. Kiedyś wersjom CD brakowało głębi w basie, no i brzmiały bardzo płasko. Nowsze edycje nie pokazują już tych braków.

Nie ma wątpliwości, że kolejne dekady poświęcono na odtworzenie oryginalnego miksu przy użyciu obecnej technologii i poprawy ogólnej jakości dźwięku. Na przykład „In The Court Of The Crimson King” wydany przez wytwórnię Wowow Entertainment, Inc. w sierpniu 2016 r. (nr kat.- IECP 40001) w ramach serii King Crimson Paper Sleeve Collection K2HD / HQCD.
Po czterdziestu latach ten tytuł wytrzymuje próbę czasu, ale też starania firm wydawniczych proponujących nowe remastery pomagają płycie wciąż zaciekawiać. Całość albumu – w formacie HQCD – prezentuje się bardzo dobrze, udanie łącząc  ciężki rock i eteryczny styl późnych lat sześćdziesiątych, a właśnie te niuanse między rockiem i eterycznością decydują o tym, czy można dziś cieszyć się albumem. Album mocno korzysta z japońskiego formatu HQCD, co jest szczególnie widoczne w „In the Court” ze względu na subtelną teksturę. Ten egzemplarz też ma przewagę na edycjami wcześniejszymi w płynności przekazu co daje w efekcie pewien zwiększony komfort słuchania. Porównując egzemplarz Wowow (z 2016 roku) z edycją Virgin Records (z 1999 roku) zmiany są subtelne, wykrywane chyba tylko na bardzo dobrze skonfigurowanych systemach stereo. Przy uważnym słuchaniu dźwięki instrumentów w wyższych rejestrach były okrąglejsze, może łagodniejsze w wersji nowszej. Miałem też wrażenie lekko szerszej sceny dźwiękowej budowanej przez egzemplarz wydany przez Wowow. Skoro te różnice nie były znaczące, to porównanie mixu Stevena Wilsona z mixem z końca lat 90. będzie miało sens,

  • SHM-CD Edition „In The Court Of The Crimson King” z okładką w formie Cardboard Sleeve (mini LP), wydany 2 września 2022 roku przez Universal Music (nr katalogowy POCS-1888)


Wersja SHM-CD z 2022 roku to ponowne wydanie zawierające „Steven Wilson Stereo Mix” wykorzystany już wcześniej, na przykład w edycji z 2019 roku. Ten zestaw okazał się bezcenny.. Jakość dźwięku jest perfekcyjna. Wspaniale jest słuchać zespołu King Crimson w najlepszym możliwym wydaniu, przynajmniej z tych przeze mnie poznanych.

Wilson zauważa, że kiedy po raz pierwszy zremiksował album z okazji 40. rocznicy (wydanie wytwórni Discipline Global Mobile z 2009 roku o nr kat.- DGM5009) , był to jeden z jego pierwszych klasycznych projektów albumowych. Tak więc, chociaż uważa, że miks jest całkiem dobry, był zachwycony, że ma szansę ponownie zająć się ścieżkami z „In the Court of the Crimson King”, korzystając z 10 lat doświadczenia. Uważa, że nowy miks jest znaczącym ulepszeniem i bardziej wiernym oryginalnemu miksowi z 1969 roku. Mix stereo Stevena Wilsona z 2019 roku został zatwierdzony przez Roberta Frippa. I rzeczywiście tego mixu z 2019 roku słucha się jakby słuchacz włączył dobrze nagraną płytę analogową a nie cyfrową (z jej zwykłymi wadami). Wokale są nasycone alikwotami, okrągłe i pozbawione ostrości. Podobnie tony gitary w najwyższych rejestrach Zyskały również selektywność i rozmieszczenie muzyków na scenie i w szerz, i w głąb. W porównaniu do wersji Virgin Records, która przedstawiała scenę muzyczną raczej płaską w najnowszym wydaniu pojawia się głębia, choć na tak obszerna jak by się chciało. Perkusja w poprzedniej wersji brzmi sucho i metalicznie, talerze wybrzmiewają krótko, w wersji z 2022 roku uderzenia pałek perkusyjnych stają się pełniejsze i już słyszy się dźwięk membran, talerze dłużej pobrzmiewają. Szkliste klawisze fortepianowe, bez odpowiedzi płyty rezonansowej, melotron ostry, wokale wtopione w pozostałe instrumenty w wersji z 1999 roku zostały poprawione- teraz brzmią naturalnie, a wokale umieszczono bliżej słuchacza. Również gitary obecnie są brzmieniowo mniej metaliczne. Ciekawym efektem nowego masteringu jest wrażenie, że muzyka płynie bardzie wartko. Wokale w ostatniej edycji osadzone są konkretniej w przestrzeni dzięki bardziej wyrazistemu pogłosowi.

_________________________________________________

  • Drugi album King Crimson- „In The Wake Of Poseidon”, został wydany po raz pierwszy jako LP przez Island Records (nr kat.- ILPS 9127, w UK) i Atlantic (nr kat.- SD 8266, w USA) w 1970 roku. Materiał muzyczny nagrano w Wessex Sound Studios. Produkcją zajął się Robert Fripp.

„In The Wake Of Poseidon” uznaje się za arcydzieło reprezentujące brytyjski rock i rock progresywny, podobnie jak debiutancka płyta King Crimson- „In The Court Of The Crimson King”. Obie pozycje płytowe to jedne z najmocniejszych klasycznych albumów rockowych, które sprzedaje się nieprzerwanie od czasu wydania na przełomie lat 60. i 70. (zapewne nadal będą biły rekordy). Skład zespołu w czasie sesji nagraniowej był nieco inny niż podczas nagrywania pierwszej płyty: Robert Fripp (gitara, Mellotron, wokal), Greg Lake (wokal), Keith Tippet (piano), Peter Giles (bas). Michael Giles (perkusja) i Pete Sinfield (teksty).
Ten album był wyraźną kontynuacją przełomowego debiutanckiego albumu zespołu „In The Court of The Crimson King”. W powstaniu płyty „In The Wake Of Poseidon” przeszkadzały zmiany w składzie King Crimson. Greg Lake był gotów przyjąć propozycję Keitha Emersona, by założyć zespół, który później znamy jako ELP. Zanim opuścił zespół Lake wypełnił linię wokalną w nagraniu tego drugiego albumu. Ian McDonald (saksofon) i Peter Giles (bas) opuścili zespół King Crimson i utworzyli grupę McDonald & Giles. Ze względu na zaawansowane nagrania „In The Wake Of Poseidon” Peter Giles został poproszony o udział w albumie. Na saksofonie i flecie zespół zatrudnił utalentowanego muzyka sesyjnego Mela Collinsa. Po nagraniach Collins został członkiem zespołu King Crimson. Do zespołu dołączył również znany pianista jazzowy Keith Tippet.
Jakość muzyczna tego albumu jest nie gorsza niż poprzednika. Muzyka jest podobnie mroczna, łącząca rock, jazz oraz wpływy muzyki klasycznej i awangardy. Niektóre z bardziej jazzowych, awangardowych brzmień, które zespół zaczął stosować bardziej szczegółowo w następnych płytach: „Lizard” i „Islands”, pojawiają się już tu obok przesiąkniętego Mellotronem symfonicznego rocka, który większość pokochała słuchając pierwszego albumu. „Pictures of a City” jest jak część druga „21st Century Schizoid Band”, ze skomplikowanymi liniami gitary i saksofonu oraz jazz-rockowymi aranżacjami. Dziwaczny „Cadence and Cascade” to mieszanka folku i jazzu z Gordonem Haskellem. zapewniając główny wokal (Lake opuścił zespół gdy nagrywano ten utwór). solo na flecie było wykonane przez Collinsa. Utwór tytułowy, jak „Epitaph”, to monumentalny, dramatyczny kawałek z akordami ponurego Mellotronu i przejmującego wokalu Lake’a. Tippett pojawia się w złożonym, jazzowym utworze „Cat Food”, w którym oprócz czystego wokalu Lake’a pojawia się budząca zaciekawienie gra na gitarze Frippa. Masywny, trzyczęściowy epicki „The Devil’s Triangle” to King Crimson w ich najbardziej przerażającym wydaniu, ponieważ ten utwór buduje potworne napięcie przez 11 minut, skutecznie wykorzystując Mel[otron, perkusję i instrumenty dęte drewniane. Większość albumu jest oddzielona krótkimi przerywnikami, z których każdy świetnie wypełnia lukę między bardziej epickimi melodiami. Brzmienie LP jest satysfakcjonujące-  czyste i szczegółowe,  choć jak się okaże po przesłuchani dobrych edycji CD można było wyprodukować płytę o szerszej dynamice i jeszcze bardziej otwartej na częstotliwości brzegowe.
Pierwsze wydanie cyfrowe na nowym (wówczas) nośniku- CD, pojawiło się w USA w listopadzie 1986. Płytę wydała wytwórnia EG (nr kat.- EGCD ​​2).

Pierwsza edycja europejska (Virgin, nr kat.- EGCD 2) miała wady typowe dla pierwszych wydań CD z lat 80. ubiegłego wieku- płaski obraz dźwiękowy, metaliczne zabarwienie instrumentów jak i pojawiające się ostrości w wyższych rejestrach częstotliwości. W wersji amerykańskiej te wady były mnie znaczące, ale u tak nie była konkurentką dla albumów analogowych. Sytuacja diametralnie się zmieniła wraz z pojawieniem się remasteru dla wersji HDCD z roku 2000.

  • Wydanie brytyjskie w formacie HDCD albumu „In The Wake Of Poseidon” pojawiło się w sprzedaży 10 kwietnia 2000 roku. Płyta ta, w limitowanej ilości, została wydana przez Virgin Records (nr kat.- CDVKCX2) w ramach serii- „30th Anniversary Edition”.


Wreszcie nadszedł czas na aktualizację do nowszej wersji CD w formacie HDCD. Nie zawiodłem się- wersja z 2000. roku rozszerza dynamikę i zakres częstotliwość na tyle, że to, co wcześniej ledwo się zauważało się, na nowym CD było wyraźniejsze. Jakość dźwięku stała się znakomita jak na 30-letnie nagranie i fakt, że to muzyka rockowa, dla której dbałość o barwy instrumentów miała mniejsze znaczenie niż dynamika utworów. Nie występują też w tej wersji chropowatości, bądź ostrości w wyższych zakresach częstotliwości jakie były obecne w pierwszych edycjach CD. A więc meloman już usatysfakcjonowany z brzmienia CD mógłby powstrzymać się od zakupów następnych edycji, które przecież powstawały, na przykład wersji  „40th Anniversary Edition”. Tak też było w moim przypadku, ale audiofilska ciekawość zwyciężyła we wrześniu 2022 roku, kiedy wydano:

  • Jednopłytowa SHM-CD Edition „In the Wake of Poseidon” w opakowaniu Cardboard Sleeve (mini LP, nr kat.- POCS-1889). Universal Music wydało 28 września 2022


To wydanie wykorzystuje remiks przygotowany kilka lat wcześniej przez Stevena Wilsona, ale pod kontrolą Roberta Frippa, tego samego jaki został wykorzystany w wydaniu. Na tym CD umieszczono nowy miks strony B „Groon”, który jest czarującym, małym instrumentalnym jazz-progresywnym utworem, a także wczesną wersję „Cadence and Cascade” z wokalem Lake’a.. Wydanie z okazji 40-lecia posiada dodatkowy dysk DVD, który zawiera bogactwo materiału, w tym cały album z dźwiękiem przestrzennym, oryginalny miks stereo „In the Wake of Poseidon” oraz jego nowy miks stereo wysokiej rozdzielczości, a także kilka wersji demonstracyjnych i wczesnych ujęć zmiksowanych w wysokiej rozdzielczości stereo. Płyta „In the Wake of Poseidon” z 2022 roku to tym razem miks stereo w postaci pojedynczego egzemplarza i po raz pierwszy przetworzony na SHM-CD. Na pamiątkę nowego wydania odnowiono również notatki wewnętrzne. napisane przez Tetsushi Ichikaway.

Płyta SHM-CD ze stereo mixem Stevena Wilsona rzeczywiście, podobnie jak w przypadku pierwszej płyty King Crimson, przynosi spory postęp w brzmieniu nagrań. Ściśnięta scena muzyczna poprzednich edycji w nowej wersji jest dużo szersza, co wynika też i z lepszej separacji instrumentów. Wokale są pełniejsze, instrumenty podobnie. Wyższe rejestry zostały złagodzone i zaokrąglone, co świadczy o wykorzystaniu potencjału zgromadzonego w alikwotach.

 

  • Album „Red„, nagrany w lipcu i sierpniu 1974 roku w Olympic Studios (Londyn), wydany 6 października 1974 roku przez wytwórnie Island i Atlantic. Jedną z lepszych edycji cyfrowych jest płyta CD o nr kat. UICE-9058 z roku 2004. Jest to wydanie japońskie w formie mini LP z serii „21st Century Complete Edition”, jak na fotografii niżej:


„Red”, siódmy album King Crimson. został nagrany w Olympic Studios poza jednym utworem- „Providence”, który był swobodną improwizacją nagraną podczas ich koncertu 30 czerwca 1974 roku w Palace Theatre w mieście Providence. Fragmenty innych utworów powstały podczas improwizacji wykonywanych przez zespół na żywo. „Red” ma cięższe brzmienie niż ich poprzednie albumy, co redaktor magazynu Q posumował w recenzji w ten sposób- „jeden z najcięższych albumów wszechczasów”. Może się to wydawać dziwne, że udało się to osiągnąć dzięki występom zaledwie trzech członków zespołu: gitarzysty Roberta Frippa, basisty i wokalisty Johna Wettona oraz perkusisty Billa Bruforda. Gęste brzmienie albumu powstało przy użyciu wielu dogrywek gitarowych i gościnnych występów muzyków, w tym niegdyś członka King Crimson, Iana McDonalda, klasycznego oboisty Robina Millera i angielskiego trębacza jazzowego Marka Chariga. Gdy nagrania miksowano opracowywano szatę graficzną płyty. Zaobserwowano, że igły mierników VU na stole mikserskim w studiu „podskakują i ostro wkraczają w czerwień”. Dla Wettona symbolizowało to, w jakim kierunku zmierza muzyka zespołu i przez jakiś czas miało mieć wpływ na okładkę „Red”. Wytwórnia EG zasugerowała, że zdjęcie grupowe będzie się lepiej sprzedawło, szczególnie na rynku amerykańskim. Dyrektor EG, Mark Fenwick, starał się zatrudnić Johna Kosha, który następnie zatrudnił Gereda Mankowitza do zrobienia zdjęcia mierników VU i grupy, ale trudne relacje między muzykami w tamtym czasie doprowadziły do ​​​​decyzji o sfotografowaniu każdego członka osobno i utworzeniu montażu, co miało sugerować bycie ich razem. Fripp wspominał: „Nienawidziłem sesji i czułem się z tym wszystkim nieswojo”. Dwa tygodnie przed wydaniem „Red”, King Crimson rozpadł się. W momencie wydania płyty krytycy muzyczni byli zdezorientowani: Steve Peacock z Sounds uważał, że rozwiązanie grupy było jedynie chwytem marketingowym mającym na celu zwiększenie sprzedaży albumów, natomiast retrospektywne recenzje były zdecydowanie pozytywne. AllMusic ogłosił, że „Red” jest słabszy niż jego dwaj poprzednicy, ale mimo to jest dziełem znakomitym: „niewiele nienaruszonych grup mogło razem nagrać album tak dobry jak Red. Fakt, że został złożony przez zespół w agonii, sprawia, że to tym bardziej imponujące osiągnięcie”. Robert Christgau również oklaskiwał album, będąc generalnie krytycznym wobec wcześniejszej twórczości grupy, nazywając go „Wielkim, potężnym, zgrzytliwym i zaskakująco lirycznym” i komentując, że „to robi dla fuzji klasycznego rocka, co ‘Devotion’ Johna McLaughlina zrobiło dla jazz-rocka”.

W 2009 roku „Red” został wybrany, obok „In the Court of the Crimson King” i „Lizard”, do wydania serii „40th Anniversary Edition”. W ramach tej serii każdy album jest prezentowany w pakiecie CD/DVD-A, z nowymi miksami stereo i 5.1 surround stworzonymi przez Stevena Wilsona. Jednak w przeciwieństwie do innych wydań z serii, „Red” wystartował bez nowego miksu stereo. Nowy miks pojawił się w 2022 roku.

  • Album „Red” (SHM-CD Edition, Cardboard Sleeve, mini LP), wydany 26 października 2022 r z nr katalogowym: .POCS-1897, przez Universal Music.



Wersja „Steven Wilson Stereo Mix” tu jest po raz pierwszy dostępna w reedycji SHM-CD.. Album jest dostarczany w tekturowej okładce, która w jak największym stopniu odwzorowuje oryginalną szatę graficzną LP wytwórni Island. Cały katalog płytowy King Crimson został zremiksowany, zremasterowany i oferowany jako zestawy CD/DVD-A, w wydawnictwach z serii 40th Anniversary i obecnie jako SHM-CD. W opinii fanów zespołu płyty po remiksie Wilsona brzmią tak dobrze jak nigdy wcześniej. Dzięki dodatkowym bonusom audio i wideo można śmiało powiedzieć, że nawet dla najbardziej cynicznego fana będą to naprawdę ostateczne i niezbędne edycje. Płyta CD z dwoma bonusowymi utworami, w wersjach trio: utworu tytułowego „Red” oraz instrumentalnym utworem drugiego utworu z albumu „Fallen Angel.” posiada brzmienie o jakości dźwięku absolutnie znakomitek. Remiks / remaster pokazuje rzemiosło Stevena Wilsona w studiu – i muzyczną sprawność King Crimson – w najlepszym wydaniu, rzucając nowe światło na trzyosobową wersję King Crimson.

Podsumowując spostrzeżenia po przesłuchaniu obu pierwszych płyt King Crimson:
Poprawa brzmienia pomiędzy wydanymi płytami przez japoński oddział Universal Music a europejskim wydaniem Virgin Records jest znacząca- przede wszystkim barwy są cieplejsze i dużo naturalniejsze, scena jest szersza i głębsza, selektywność w nagraniach wzrosła,  muzycy zostali przybliżeni do słuchacza. Czy wymiana egzemplarzy na półce płytowej jest konieczna? Tak!

_______________________________________________

  • Earthbound”, koncertowy album zespołu King Crimson, wydany w 1972 roku jako budżetowa płyta krótko po rozpadzie składu, który go nagrywał. Zawiera on pierwsze oficjalne wydanie na żywo ich charakterystycznej piosenki „21st Century Schizoid Man” oraz rozszerzoną wersję koncertową niewydanej na płycie B strony B z 1970 roku „Groon”. Zawiera również dwa improwizowane utwory z wokalem scat Boza Burrella. Rozszerzona wersja CD-DVD albumu została wydana 13 listopada 2017 roku. Płyta CD jest rozszerzona do dwunastu utworów, natomiast DVD zawiera dźwięk w wysokiej rozdzielczości albumu wraz z wieloma dodatkowymi materiałami audio, w tym sesją radiową na żywo w dźwięku przestrzennym. Pierwsze wydanie było płytą winylową wydaną 9 czerwca 1972 przez Island Records.

Nagrań dokonano w różnych miejscach: „Schizoid Man” i „Groon” zostały nagrane w Delaware w dniu 11 lutego 1972 roku (Wilmington), „Peorię” w Peorii w dniu 10 marca 1972 r.; „The Sailors Tale” w Jacksonville na Florydzie 26 lutego 1972, a „Earthbound” w Orlando na Florydzie 27 lutego 1972 r. Jakość dźwięku albumu jest słaba, ponieważ materiał muzyczny został nagrany na kasetę magnetofonową (nośnik o niskiej wierności, nawet jak na standardy 1972) na magnetofonie Nakamichi przez inżyniera dźwięku Huntera MacDonalda. W opisie oryginalnej okładki płyty LP i niedawnych reedycji płyty CD stwierdza się, że został on „przechwycony na żywo na kasecie stereo Ampex zasilanej z niestandardowego miksera Kelseya Morrisa […] w deszczu z tyłu ciężarówki Volkswagena”. Atlantic Records, dystrybutor King Crimson w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, odmówił wydania „Earthbound” z powodu słabego brzmienia. Ze względu na pochodzenie masterów, w późniejszych reedycjach płyt CD nie udało się znacząco poprawić brzmienia, jednak postarano się o jakość przynajmniej akceptowalną.
Przywołana z pamięci jakość nagrań płyty winylowej była rzeczywiście bardzo słaba- przebijająca się perkusja była czytelna tylko wówczas gdy wyciszeni byli pozostali muzycy, gitara czy bas również ledwo czytelne. Jedynie saksofon Mela Collinsa potrafiono wyeksponować, choć barwy tego instrumentu były różne w zależności od miejsca nagrań. Całość miała teksturę niczym bootleg [nieoficjalne nagranie].
Krytyk muzyczny portalu AllMusic- Lindsay Planer, pisał: „Pierwotnie wydany latem 1972 roku, Earthbound było pierwszym autoryzowanym nagraniem na żywo tego nieistniejącego już wcielenia zespołu. Ten album dokumentuje występy King Crimson w Stanach na początku tego roku. Jednak to, czego brakuje w wierności, jest z nawiązką rekompensowane surową, niesłabnącą energią i magnetyczną muzykalnością. W czasie ich najnowszego dzieła studyjnego, Islands (1971), w skład King Crimson wchodzili: Robert Fripp (gitara), Mel Collins (saksofon, Mellotron), Boz Burrell (bas, wokal) i Ian Wallace (bębny). Siła kwartetu jako improwizujących członków spójnej jednostki centralnej jest wyraźnie widoczna w każdym dźwiękowym zakręcie. Kolekcja również demonstruje ich intuicyjną sprawność instrumentalną w znanych utworach z albumów, takich jak porywająca lektura ‘21st Century Schizoid Man’, a także rozbudowana ‘The Sailor’s Tale’. Równie imponujące są wszechobecne awangardowe inspiracje King Crimson w swobodnych formach, które wpływają na niezwykle doraźną i rytmicznie porywającą „Peorię”, która zawiera również pewne scat’owe liryczne wstawienia Burrella. Utwór ‘Groon’ – który Fripp kiedyś opisywany jako zajmujący przestrzeń między groove’m a jękiem – może być dobrze znany entuzjastom jako znacznie bardziej zwięzła strona B w stosunku do 45 rpm ‘Cat Food’ (1970)”.
Rzeczywiście w przypadku tej płyty sytuacja jest bardziej skomplikowana niż w przypadku wielu płyt kiepsko nagranych, bo nic nie było wstanie, nawet potężne braki natury technicznej, zakryć zabarwione bluesem jazz-rockowe brzmienie, stworzone przez napięte relacje międzyludzkie swoiste napięcie muzyczne, no i niesamowita ekspresja o którą trudno w doskonale spreparowanych nagraniach wielu znakomitości rocka. Nie dziwi więc to, że nagrania, które według wielu krytyków muzycznych, należałoby wyrzucić do śmietnika, przez następne dekady Universal Music próbował parę razy ratować mając coraz to lepsze narzędzia do remasteringu. Czy się to udało? Spróbuję odpowiedzieć po przesłuchaniu (wielokrotnym) wersji zremasterowanej cyfrowo do 24-bitów HDCD (vide >>) wydanej w 2004 roku przez japoński oddział Universal Music (nr kat.- UICE 9055) w ramach serii „21st Century Complete Edition”. Wydanie to jest limitowane z okładką w formie mini LP, która jest mini repliką oryginalnej okładki LP. Wykorzystano w tym przypadku zremasterowany cyfrowo master HDCD sporządzony z okazji 30-lecia wydania pierwszego płyty „Earthbound”.


Zremasterowana wersja brzmi zdecydowanie lepiej niż okropnie nagrany oryginał, ale i tak nic więcej niż dobrze. A inaczej rzecz ujmując- brzmi wystarczająco dobrze by móc zagłębić się i w szczegóły nagrań jak i odebrać wszystko to co (o dziwo) powoduje, że chcemy w ogóle jej słuchać-  a mianowicie wyjątkową ekspresję, rockową energię, bądź nietuzinkowe improwizacje.


Ta wersja brzmi co prawda nadal jak bootleg, ale paradoksalnie to dodaje albumowi szorstkiego, brutalnego charakteru, co jest w tego rodzaju muzyce pożądane. Teraz wyraźniej słychać, albo lepsza jakość pozwala to docenić- album jest jednym z najbardziej jazzujących materiałów muzycznych King Crimson, jeśli nie najbardziej jazzowym. Gra saksofonisty może się podobać, a scat Burrella  dodaje do tego smak. Pierwszy utwór- wyjątkowo agresywny, wręcz dziki, jest chyba najlepszą koncertową wersją „21st Century Schizoid Man”, jaką kiedykolwiek nagrał King Crimson. Śpiew Burrella, w drugim utworze- „Peorii”, niedoskonały, ale ma w sobie jazzy groove. Następna piosenka, „The Sailor’s Tale” ma bardziej napędzający rytm niż w wersji studyjnej, a solo gitarowe jest godne wyróżnienia. Czwarta piosenka, „Earthbound”, pokazuje zupełnie dobrze nagrany  bęben basowy i „odlotowy” saksofon wykorzystujący doświadczenia jazzowe w ramach stylu free. Wersja utworu „Groon” z tego albumu też jest dobra. Brzmienie, w stosunku do pierwowzoru, zyskało na dynamice i selektywności, a dzięki temu obrazy instrumentów stały się większe. Ogólnie oceniając- jakość dźwięku nie powinna zniechęcać do słuchania albumu, zwłaszcza w edycji HDCD, a szczegółowiej problem jakości przedstawia się następująco:
Trzeba pamiętać, że zniekształcenie głosu Burrella podczas odtwarzania „21st Century Schizoid Man” jest zamierzonym efektem artystycznym. Burrell śpiewał przez modulator pierścieniowy co w efekcie dało szokujący efekt, zresztą pasujący do tekstu piosenki. Zdecydowanie ten utwór przekonuje, że Burrell nie jest złym piosenkarzem (jak niektórzy krytycy uważali) lub że nie pasował do King Crimson. Dużo jam’owania na tym albumie- „Groon”, „Peoria”,  przedstawiają Wallace’a jako perkusistę bardziej rockowego niż jazzowego. Szczęśliwie  na płycie gra na najlepiej nagranym instrumencie w przypadku „Earthbound”. Uderzenia perkusisty mają moc i „wagę”. Jedynie w przypadku intensywnego udziału wszystkich muzyków perkusja jest wtłoczona przez pozostałych do jednolitej papki (takich momentów nie jest wiele), tylko nieznacznie nowy remaster poprawił tę sytuację. Brutalne wykonanie „Sailor’s Tale”, która może się podobać bardziej niż wersja studyjna (z płyty „Islands”), chyba zbyt stonowana w studio co ujawnia to nagranie, a więc już samo to powinno przekonać do albumu nagranego na żywo, który jest świetnym dodatkiem do każdej kolekcji płyt.

  • Po 2004 roku powstały następne edycje, między innymi digipackową „40th Anniversary Series”. Płyta „Earthbound” (bo o niej mowa), wydana przez Panegyric / Discipline Global Mobile (nr kat.- KCSP11), jest wzbogacona o dodatkową płytę DVD-Video.

King Crimson, nie zakończyli obchodów 40-lecia, które rozpoczęły się w 2009 roku, szybko… W 20017 roku wydali kolejne wznowienie tego tytułu- .uznanego 4 dekady wstecz za „oficjalny bootleg” ze względu na słabe brzmienie i surowe nagranie. Na oryginalnym albumie znalazło się tylko pięć utworów. Z okazji 40-lecia zespół King Crimson zdecydował się kolejny raz zremasterować to co zapisane zostało kiedyś na taśmie kompaktowej Ampex, przy czym wzbogacono repertuar albumu dodatkowymi trzema piosenkami („Pictures Of A City”, „Formentera Lady” i „Cirkus”). Do tej reedycji dołączono również krążek DVD, który zawiera oryginalny album „Earthbound”, zremasterowany z dodatkowymi czterema dodatkowymi utworami dodanymi do nowej, 8-utworowej wersji CD. Założenie było takie- klient nie tylko otrzyma najlepiej brzmiącą wersję albumu „Earthbound”, ale także zawarty na tym DVD nowy miks stereo i cyfrowy miks dźwięku przestrzennego 5.1 z nagrań „Summit Studios”, który jest wart swojej ceny wraz z nowym wydaniem. DVD zawiera także jedenaście części nagrań „Schizoid Men” oraz oryginalny winylowy transfer albumu „Earthbound”. Niewtajemniczonym wyjaśnię, że płyty DVD Audio są w pełni kompatybilne tylko ze standardowymi odtwarzaczami DVD, natomiast nie są odtwarzane przez standardowe odtwarzacze CD.
Dla „Earthbound”, tej tak mocno krytykowanej płyty, gdy została pierwotnie wydana, czas okazał się dość łaskawy. Teraz ten album widziany jest w lepszym świetle. Niezmiennie zauważa się surową, szorstką jakość dźwięku, ale dzięki tej 40. rocznicowej edycji Deluxe Fripp i spółka dołożyli wszelkich starań, aby oczyścić album tak bardzo, jak to możliwe, ale prawdziwym powodem lepszej sprzedaży jest włączenie mnóstwa dodatkowych materiałów. Niezależnie od tego, czy zespół z ery „Islands” był najsłabszym wcieleniem King Crimson, czy nie, można równie dobrze twierdzić, że każdy skład King Crimson ma wiele zalet, tak jak ten ze względu na jego jazzowe nastawienie. Nowy, stereofoniczny miks sesji w Summit Studio, również nagrany podczas amerykańskiej trasy koncertowej w 1972 roku, który zawiera kilka utworów, których nie w repertuarze „Earthbound” , w tym „Cadence and Cascade” z Bozem Burrellem, który  brzmi zdecydowanie lepiej śpiewając ten łagodniejszy utwór oraz epicki blues/jazz/rock jam „Summit Going On” i „The Creator Has A Master Plan (Including Summit & Something Else)” są wspaniałym uzupełnieniem tej jubileuszowej edycji. Biorąc pod uwagę, że oryginalny album „Earthbound” zawierał tylko pięć utworów, meloman otrzymuje tu wiele więcej za swoje pieniądze.

Czy „Eartjbound” jest zły czy dobry pozostaje on ciekawą osobliwością w historii muzyki rockowej, a jeśli nie to przynajmniej pozostaje  wspaniałym dokumentem tamtych czasów w karierze zespołu. A poza tym, jeśli nadal niektórych nie satysfakcjonuje nadal strona techniczna materiału muzycznego z „Eartjbound” to zwracam uwagę, że 2022 rok upływa 50 lat od momentu wydania pierwszej edycji, więc jest jeszcze trochę czasu by fani mogli trwać w nadziei, że następna wersja, tym razem prawdziwie poprawiona wersja ujrzy światło dzienne.

 

 


 

[1] W oparciu o rys biograficzny autorstwa Bruce’a Edera:

 


Przejdź do części 2 >>

Kolejne rozdziały: