Rekomendowane jazzowe wydawnictwa płytowe
(rozdział trzydziesty piąty)

Gitara basowa i kontrabas od zawsze były podstawą sekcji rytmicznej muzyki jazzowej, podobnie jak w wielu innych gatunkach. Widząc cztery struny basu mogą te instrumenty robić wrażenie prostszych, na przykład od gitary elektrycznej, ale to nieprawda… W rzeczywistości wymaga bardzo precyzyjnej techniki i fantastycznego słuchu. W niniejszym artykule przedstawiam płyty kilku znakomitych muzyków światowego jazzu:

 

Paul Chambers [1], jeden z czołowych basistów, który będąc stałym członkiem sekcji rytmicznych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, stał się jednym z najbardziej znanych basistów jazzowych ery hard bopu. Znany był także ze swoich solówek z użyciem smyczka. Dorastał w Detroit, gdzie był częścią płodnej lokalnej sceny jazzowej. Po trasie koncertowej z Paulem Quinichette Chambers wyjechał do Nowego Jorku, gdzie grał z JJ Johnsonem – Kai’em Winding’iem i George’em Wallingtonem. Większość swoich najlepszych lat (1955-1963) spędził jako członek Miles Davis Quintet, uczestnicząc w praktycznie wszystkich klasycznych nagraniach Davisa tamtej epoki. Kiedy odszedł, „Mr. PC” (jak nazwał go John Coltrane w jednym ze swoich nagrań) współpracował z Wynton Kelly Trio (1963–1966) i aż do śmierci pracował jako niezależny muzyk. Chambers, niezmiennie inspirujący akompaniator, który był znakomitym solistą, w swoim krótkim okresie dokonał wielu nagrań, w tym niektórych z Sonnym Rollinsem, Coltrane’em, Cannonballem Adderleyem, Donaldem Byrdem, Budem Powellem i Freddiem Hubbardem, a także kilku jako lider.

  • Album „Whims of Chambers”, nagrany 21 września 1956 w w Van Gelder Studio (Hackensack, New Jersey), przez zespół Paul Chambers Sextet w składzie::Donald Byrd – trąbka, John Coltrane – saksofon tenorowy, Kenny Burrell – gitara, Horacy Silver – fortepian, Paul Chambers – bas, Philly Joe Jones – perkusja, został wydany w styczniu 1957 roku przez wytwórnię Blue Note  (nr kat.- BLP 1534)

W Blue Note Records w latach pięćdziesiątych sekcja rytmiczna składająca się z basisty Paula Chambersa i perkusisty Philly’ego Joe Jonesa [na podstawie recenzji Marca Davisa z All About Jazz] byla szalenie popularna. I podobnie zauważalna – nie jako coś krzykliwego, a po prostu jako duet solidny i renomowany. Blue Note nigdy nie miało „zespołu house”, ale gdyby tak było, Chambers i Jones byliby rdzeniem hard bopu. Art Blakey mógł być bardziej znanym i bardziej agresywnym perkusistą Blue Note, a Charles Mingus bardziej znanym basistą (innym niż preferowany charakter Blue Note), ale prawdopodobnie nie ma lepszej sekcji rytmicznej w jazzie niż Chambers i Jones.
Ta dwójka zaczęła grać razem z Milesem Davisem w 1955 roku, a już w ciągu następnych trzech lat stworzyli razem co najmniej 15 zespołów kierowanych przez takich gigantów jak Sonny Rollins, Clark Terry, John Coltrane, Lee Morgan, Sonny Clark, Hank Mobley i Cheta Bakera. „Whims of Chambers” to pierwsze nagranie Chambersa jako lidera. To randka w 1956 roku z Jonesem i czterema innymi legendami jazzu. Rezultatem jest wspaniały album w stylu small hard bop, który uderza we wszystkie właściwe punkty, a nawet więcej. John Coltrane nie jest tu gwiazdą, a przynajmniej nie jedyną gwiazdą. W 1956 roku Coltrane nie był jeszcze popularnym i żądnym przygód saksofonistą z „My Favourite Things” (który ukazał się pięć lat później) ani duchowym Trane’m z „A Love Supreme” (1965), a już na pewno nie był „dziwakiem” z późniejszych lat Impulse. Tutaj Trane jest po prostu ponadprzeciętnym tenorzystą, który gra na czterech z siedmiu numerów. Jego gra jest solidna, ale nie spektakularna. Oprócz Chambersa i Jonesa na płycie znalazły się trzy kolejne gwiazdy Blue Note: Silver, Burrell i Byrd. Grają razem wzorowo. Zwłaszcza w utworze otwierającym Byrd brzmi bardzo podobnie do Gillespiego, wypluwając dźwięki wysokie, mocne i szybkie. Nie jest to specjalnie zaskoczeniem, ponieważ utwór „Omicron” zaczyna się od intro w stylu latynoskim, które brzmi wyjątkowo jak „Manteca” Dizzy’ego, a następnie nagle przypomina standardowy bop. Każdy ma swoją kolej, żeby zabłysnąć. Oczekujesz bluesowych, dynamicznych solówek bopowych od Silvera, Burrella, Byrda i Coltrane’a i je dostajesz. Ale dostajesz też piękną balladę „Dear Ann” z delikatną gitarą Burrella i tęskną trąbką Byrda. Dochodzi także do zabawnej wymiany myśli pomiędzy Chambersem i Jonesem, podczas której każdy wymienia po dwa takty, tam i z powrotem, w dziwnie zatytułowanym „Tale of the Fingers”. (Dziwne, bo Chambers gra na basie za pomocą smyczka, zamiast zwyczajowego szarpania palcami.). Podsumowując, jest to naprawdę fajny zestaw od grupy stałych bywalców Blue Note, którzy dokładnie wiedzą, jak swingować

  • Album „Paul Chambers Quintet”, nagrany 19 maja 1957 w składzie: Paul Chambers Quintet, Donald Byrd – trąbka, Clifford Jordan – saksofon tenorowy, Paul Chambers – bas, Elvin Jones – perkusja, w Van Gelder Studio (Hackensack, New Jersey), został wydany w kwietniu 1958 roku przez wytwórnię Blue Note.


„Softly, as in a Morning Sunrise” to klasyk Oscara Hammersteina, ale szybszy, zaskakująco chwytliwy i poruszający. W latach 1955–1965 Paul Chambers był prawdopodobnie najbardziej płodnym basistą jazzowym na świecie. Pojawiał się na dziesiątkach albumów, w tym na kilku najlepszych i najsłynniejszych w historii. Nie było więc wielkim zaskoczeniem, gdy w 1957 roku okazał się klasykiem gatunku. „Bass on Top” [płyta Chambersa z tego samego roku, opisana niżej] dosłownie wywrócił jazz do góry nogami, przekształcając bas w główny instrument melodyczny. To był nowatorski pomysł, ale dla niektórych fanów trudny do przetrawienia. Kilka miesięcy przed nagraniem tego przełomowego albumu Chambers poprowadził bardziej konwencjonalny zespół nagrywający bardziej konwencjonalną płytę hard bopową, zwany po prostu Paul Chambers Quintet. To przyjemna płyta, choć nie przełomowa. Tutaj instrumenty dęte – trębacz Donald Byrd i saksofonista tenorowy Clifford Jordan – przejmują prowadzenie, a towarzyszy im zachwycający wkład pianisty Tommy’ego Flanagana. A jeśli jeszcze słuchacz nie wiedział, że to zespół prowadzony przez basistę, cóż, powinien posłuchać otwierającego, utworu „Minor Run-Down” Benny’ego Golsona. To wciągający utwór – chwytliwy, bluesowy utwór z długimi solówkami basowymi na początku. Następnie Byrd i Jordan przejmują kontrolę i zamienia się w boppera z duszą. Zakończenie albumu wypełnia oryginał Chambersa zatytułowany „Beauteous”, to kolejny optymistyczny utwór zespołu z dużą ilością miejsca na solówki i łagodnym latynoskim rytmem. Zabawny kawałek, ale nic, czego nie słyszałeś wcześniej. Quintet naprawdę ożywia się w dwóch utworach znajdujących się w środkowej części albumu z niezwykłymi partiami basu. „Softly, as in a Morning Sunrise” to klasyk Oscara Hammersteina, ale nagrany w szybszym tempie i z melodią graną na basie. Jest zaskakująco chwytliwy i poruszający, a następnie przechodzi do solówki na fortepianie. „Four Strings” to kolejny utwór Golsona i kolejny przyjemny podskakujący utwór rozpoczynający się długą wypowiedzią basu – odpowiednio w przypadku piosenki zatytułowanej „Four Strings”. Instrumenty dęte są wspaniałe, a Flanagan zwinny i przyjemny, ale to bas Chambersa sprawia, że ​​jest to nieoczekiwany wyróżnik. Charles Mingus był być może najsłynniejszym i najbardziej innowacyjnym basistą jazzowym lat 50. i 60., a „Bass on Top” może być najbardziej rzucającym się w oczy albumem zorientowanym na bas tamtego okresu. Ale Paul Chambers Quintet to radosny, konwencjonalny kawałek bopu ze wspaniałymi sidemanami, którzy sprawiają, że jest to ponadprzeciętny występ. [w oparciu o recenzję Marca Davisa z magazynu All About Jazz]

  • Album „Bass on Top”, nagrany 14 lipca 1957 w Van Gelder Studio (Hackensack, New Jersey) przez Paul Chambers Quartet, został wydany w październiku 1957 roku przez wytwórnię Blue Note.

Recenzent All About Jazz- Joel Roberts był jak najlepszego zdania o płycie „Bass on Top: „W lipcu 1957 roku, kiedy Paul Chambers nagrał Bass on Top, swoje trzecie i ostatnie wydawnictwo Blue Note jako lider, był już w trzecim roku pracy w najbardziej wpływowej grupie jazzowej tamtych czasów, pierwszym wielkim kwintecie Milesa Davisa; właśnie brał udział w sesjach Davis/Gil Evans Orchestra, które doprowadziły do ​​powstania klasycznego albumu ‘Miles Ahead’; występował także z zespołem Davis Quintet i jego nowym saksofonistą Sonnym Rollinsem w Cafe Bohemia w Nowym Jorku. Chambers miał dwadzieścia dwa lata i ugruntowaną pozycję jednego z czołowych basistów jazzu. Chambers najwyraźniej wiele się nauczył, pracując z pionierskim zespołem Davis Quintet i jego młodym fenomenem saksofonu, Johnem Coltrane’em. Rzeczywiście Bass on Top brzmi bardzo podobnie do przedłużenia twórczości grupy Davisa, choć z bardziej minimalistycznym składem, składającym się wyłącznie z basu, perkusji, pianina i gitary. Wybór piosenek odzwierciedla również wpływ Milesa. Oprócz jednej kompozycji Davisa ‘The Theme’ Chambers gra także utwory ‘Dear Old Stockholm’, które od lat regularnie pojawiają się na setliście Davisa, oraz ‘Chasin’ the Bird’, który Miles nagrał wiele lat wcześniej z Charliem Parkerem. Album otwiera dramatyczna lektura utworu ‘Yesterdays’ Jerome’a Kerna, po której następuje optymistyczna wersja utworu ‘You’d Be So Nice to Come Home To’ Cole’a Portera. ‘Chamber Mates’, wcześniej niepublikowany oryginał Chambersa i Kenny’ego Burrella, pojawia się po raz pierwszy na reedycji płyty CD. Bass on Top to niezwykle dojrzała wypowiedź muzyczna dla każdego, a co dopiero dla kogoś tak młodego. Jak sugeruje tytuł albumu, nie jest to po prostu sesja prowadzona przez basistę, to taka, w której bas jest instrumentem dominującym, grającym melodie i wykonującym większość solówek. A Chambers, niezależnie od tego, czy gra ze smyczkiem, czy pizzicato, solo lub akompaniuje reszcie kwartetu, jest genialny. Brak jakichkolwiek dęciaków nadaje tej sesji klimat niemal kameralnego jazzu, podobnie jak obecność mistrzowskiego gitarzysty Burrella oraz najbardziej wyrafinowanego i elokwentnego pianisty jazzowego, Hanka Jonesa. Art Taylor, który w tamtym czasie tymczasowo zastąpił Philly’ego Joe Jonesa w grupie Davisa, uzupełnia kwartet na perkusji. To cicha, przemyślana i inteligentna muzyka grana na niesamowicie wysokim poziomie przez wszystkich muzyków.”
Podobnego zdania był Stephen Thomas Erlewine w recenzji AllMusic (zresztą podonie jak wielu innych krytyków): „Bass on Top to kolejny wciągający zestaw bezpośredniego, mainstreamowego jazzu Paula Chambersa. Basista prowadzi kwartet złożony z gitarzysty Kenny’ego Burrella, pianisty Hanka Jonesa i perkusisty Arta Taylora, wykonując takie standardy, jak ‘Yesterdays’, ‘You’d Be So Nice to Come Home To’ i ‘Dear Old Stockholm’, a także kilka współczesnych numerów jazzowych i oryginałów. Muzyka ma spokojną, przyjazną atmosferę, zarówno jeśli chodzi o jej ton, jak i fakt, że Chambers pozwala Jonesowi i Burrellowi spędzić trochę czasu w świetle reflektorów. Rezultatem jest ciepła, zabawna kolekcja mainstreamowego jazzu, która mimo to nagradza uważne słuchanie.”

 

Charlie Haden [2], znany i myślący przyszłościowo basista, pojawił się po raz pierwszy pod koniec lat 50. jako jeden z założycieli nurtu- free jazz. Chociaż nigdy w pełni nie zadomowił się w żadnej z wielu nisz stylistycznych jazzu, z pewnością grał swoją część muzyki dysonansowej, występując z saksofonistą Ornette Colemanem na takich albumach, jak przełomowe albumy z 1959 roku „The Shape of Jazz to Come” i „This Is Our Music” z 1961 roku. W podobny sposób podążył za awangardą, co miało miejsce podczas występów Liberation Music Orchestra z lat 70. oraz na płytach z wpływowymi artystami, takimi jak między innymi Roswell Rudd, Archie Shepp i Alice Coltrane. W większości przypadków jednak wydawało się, że pociąga go współbrzmienie. Było to brzmienie, którego bronił na swoich albumach w duecie z lat 70. „Closeness” i „Golden Number” oraz na albumach z pianistą Keithem Jarrettem, gitarzystą Egberto Gismontim, perkusistą Paulem Motianem i innymi. Jego głęboko liryczna i harmonijnie prosta estetyka miała tyle samo wspólnego z amerykańskimi tradycjami ludowymi, co z jazzem. Sztuka Hadena była pełna duchowej rezerwy. Nigdy nie grał dwóch nut, gdy wystarczył jeden (lub żaden). Choć nie był tak błyskotliwym muzykiem jak Scott LaFaro (który grał także z Colemanem ), brzmienie i intensywność ekspresji Hadena były tak głębokie, jak u każdego basisty jazzowego. Zamiast koncentrować się na szybkości i zwinności, Haden subtelnie zbadał możliwości brzmieniowe swojego instrumentu pewną ręką i wrażliwym słuchem.

  • Album „Liberation Music Orchestra”, firmowany przez Charliego Hadena, nagrany w dniach 27–29 kwietnia 1969 roku w Judson Hall (Nowy Jork) [3], został wydany w 1970 roku przez wytwórnię Impuls!, w późniejszym czasie w paru różnych opakowaniach i formatach (jak na fotografii niżej).




„Liberation Music Orchestra” (w oparciu o ) to pierwszy album Charliego Hadena Hadena jako lidera zespołu. Inspiracją do stworzenia albumu było usłyszenie przez Hadena piosenek z czasu hiszpańskiej wojny domowej. Na płycie umieścił trzy z tych piosenek (trylogię „El Quinto Regimiento”, „Los Cuatro Generales” i „Viva la Quince Brigada”, które są starymi hiszpańskimi pieśniami ludowymi, którym podczas wojny nadano nowe słowa, w tej kolejności „El Vito”, wcześniej zaadaptowany przez Johna Coltrane’a jako „Olé”, „Los Cuatro Muleros”, do którego teksty napisał także Federico García Lorca  oraz „Ay Carmela”). Inne utwory na albumie to „War Orphans” Ornette’a Colemana, który Haden zagrał z Colemanem w 1967 r., trzy utwory Carli Ble , która również brała udział w dużej części aranżacji, dwie własne kompozycje Hadena, jedna poświęcona Che Guevarze i jeden inspirowany Krajową Konwencją Partii Demokratycznej Stanów Zjednoczonych z 1968 r .:
W recenzji Lestera Bangsa w Rolling Stone stwierdzono: „Aranżacje Carli Bley to cuda dynamiki, wznoszącej się i opadającej głośności i szybkości oraz budzącej podziw równowagi kolektywnych zespołów improwizujących swobodnie poprzez narastanie i kurczenie się poszczególnych głosów wchodzących i wychodzących z tajemniczego wiru. krąg jednoczesnych pieśni tak różnorodnych jak liczba wykonawców, a jednak nigdy nie brakuje mu tego rodzaju przenoszącej telepatycznej jedności, która sprawia, że ​​ta wielość muzycznych linii jest tak odległa od chaosu szarlatanów z innych sekcji awangardy ukrywającej się pod płaszczem tych geniuszy. Niezwykle napięty i poruszający, znaczący album”. Robert Christgau był pod mniejszym wrażeniem The Village Voice, uznając album jedynie za „kompetentny zespół jazzowy w stylu Jazz Composer’s Orchestra, pełen przyjemnych dysonansów i niewiele więcej”. Recenzja Liberation Music Orchestra autorstwa Stevena McDonalda z AllMusic mówiła: „Fascynująca reedycja, która wygodnie balansuje na granicy jazzu, folku i muzyki świata, wywołując burzę poprzez jazzowy album protestacyjny, który wskazuje w szczególności na hiszpańską wojnę domową i przy okazji wojnę w Wietnamie. Haden przewodzi wszystkim i wnosi materiał, ale prawdziwą gwiazdą może być tutaj Carla Bley, która zaaranżowała numery, napisała kilka i stworzyła przeważnie genialne dzieła na fortepian. W szczególnie utalentowanej ekipie na szczególną uwagę zasługuje gitarzysta Sam Brown, wyróżniający się 21-minutowy maraton ‘El Quinto Regimiento/Los Cuatro Generales/Viva la Quince Brigada’. Producent reedycji Michael Cuscuna dał z siebie wszystko podczas masteringu, ale słuchacze zauważą szorstkość dźwięku – taką, która jest zgodna z tonem i nastrojem albumu.”

  • Album „In the Year of the Dragon”, nagrany przez trio: Geri Allen, Charlie Haden & Paul Motian, z gościnnym udziałem flecisty Juana Lazaro Mendolasa, w marcu 1989 roku w nowojorskim Sound Ideas Studios, został wydany w tym samym roku przez wydawnictwa JMT i Winter & Winter. Producentem był Stefan Winter.

Pianistka Geri Allen, basista Charlie Haden i perkusista Paul Motian utworzyli trio w latach 80-tych. Haden, znany na całym świecie jako członek podwójnego kwartetu Ornette’a Colemana i trio Keitha Jarretta z Motianem na perkusji, który z kolei pisze historię jazzu z Bill Evans Trio, oraz Allen, która wraz ze Stevem Colemmanem rewolucjonizuje świat jazzu, przedstawiają Buda Powella w klasyku „Oblivion”, ikonę post-bopu Ornette’a „The Invisible” i ich specjalnie stworzone dzieła, które manifestują wysoką sztukę tria. „In the Year of the Dragon” w oryginalnej oprawie graficznej autorstwa Steve’a Byrama, wstępnie zarezerwowaną tylko dla płyt winylowych (na fotografii niżej).

W recenzji AllMusic, autorstwa Michaela G. Nastosa, pojawiła się taka opinia o „In the Year of the Dragon”: „Szóste nagranie Geri Allen i powtórka jej nagrania Soul Note z 1987 roku „Etudes” ponownie umieszcza ją w potężnym towarzystwie basisty Charliego Hadena i perkusisty Paula Motiana, zespołu marzeń każdego pianisty współczesnego jazzu. Z pewnością sprosta temu wyzwaniu, Allen doskonale wpasowuje się w tę stylizację i inspiruje Hadena i Motiana do ożywienia ich osobistego stylu. Wspólnie zagłębiają się w zręczne harmoniczne i melodyczne pułapki liderki, chociaż wszyscy z pewnością kierują się czystym poczuciem demokracji i rozumieją wspólne wartości związane z tą porywającą marką muzyki progresywnej. Wszyscy wnoszą swoje kompozycje i grają rewizje standardów, których wspólnym wątkiem jest ich przeszłe skojarzenie. ‘Oblivion’ Buda Powella utrzymany jest w animowanym, szaleńczo szybkim tempie, ale trio nie traci ani jednego rytmu ani nuty. Podstępna ikona post-bopu Ornette’a Colemana ‘The Invisible’ również została zagrana z absolutną perfekcją, a te utwory świadczą o całkowitym dojrzewaniu ogromnego talentu Geri Allen. Uosobieniem zbieżności tria jako jednostki jest manifestacja podczas ‘No More Mr. Nice Guy’ (a nie utworu Alice Coopera), nieco makabrycznej melodii, która wyraża ciemność poprzez światło, począwszy od zaskakująco subtelnej i ciężkiej salwy tonów wschodzącego słońca, basu o dźwięcznych akordach, przerwa marszowa i pół-bop rozpoczynający się i kończący w całkowicie fascynującej konstrukcji, której można wielokrotnie słuchać. Spokojny ‘First Song’ Hadena zanurza się głęboko w emocjonalną studnię, podczas gdy ‘See You at Per Tutti’s’ z drugiej strony emanuje łatwym, bluesowym swingiem w stylu vintage. Utwory Motiana ‘Last Call’ i utwór tytułowy poruszają się pomiędzy swobodnym zwrotem akcji o zabarwieniu gospel a tajemniczą, implikowaną melodią, akcentowaną odpowiednio przez charakterystyczne motywy akordowe Allen. Allen wnosi tę filozofię yin i yang także do swojej aranżacji tradycyjnego utworu Juana Lazaro Mendolasa ‘Rollano’ z Mendolasem na flecie quena/drewnianym oraz bardzo powolnego, serdecznego hołdu w stylu Theloniousa Monka ‘For John Malachi’, poświęconego jej mentorpwi na Uniwersytecie Howarda. W pełni zrealizowane, różnorodne i zrównoważone, to nagranie tria fortepianu, basu i perkusji jest jednym z najlepszych w epoce późnych lat 80., pełne wspaniałej muzykalności, niespodzianek i dokładnego odzwierciedlenia osobowości tych genialnych muzyków z mieszanką indywidualizmu w kompletną całość. ‘In the Year of the Dragon’ jest gorąco polecany wszystkim, którzy cenią sobie doskonałą muzykalność i wspólne spotkania.”

 

Jaco Pastorius był „meteorytem” (według biografii Jaco Pastoriusa autorstwa Richarda S. Ginella), ​​który pojawił się na scenie w latach 70., by w latach 80. zgasnąć tragicznie. Dzięki genialnie szybkiej technice i płodnej wyobraźni melodycznej Pastorius sprawił, że jego bezprogowy elektryczny bas wyskoczył z głębin sekcji rytmicznej na linię frontu, płynnymi pasażami przypominającymi karabiny maszynowe i wymagającymi uwagi. Wyróżniał się także dumnym, tanecznym i ekstrawaganckim stylem występów, co stanowiło kolejne potrójne zagrożenie jako utalentowany kompozytor, aranżer i producent. Jaco Pastorius i Stanley Clarke wywarli ogromny wpływ na ich instrument w latach 70.

  • Album „Jaco Pastorius”, nagrany w październiku 1975 roku w Columbia Recording Studios (Nowy Jork) i w Camp Colomby Studios (miejsce w którym album został wyprodukowany przez Bobby’ego Colomby’ego, perkusistę i założyciela Blood, Sweat & Tears), został wydany w sierpniu 1976 roku przez wytwórnie Epic / Legacy (Sony).


„Jaco Pastorius” to debiutancki solowy album Jaco Pastoriusa, miał zapoczątkować wielką karierę basisty, ale pewne zdarzenia te plany uprzedziły. Przed nagraniem swojego debiutanckiego albumu Pastorius był na koncercie zespołu Weather Report, który odbył się w Miami. Po koncercie zwrócił się do klawiszowca Joe Zawinula, który był liderem zespołu, w niecodzienny sposób:: „Nazywam się John Francis Pastorius III. Jestem największym basistą na świecie”. Zawinul, podziwiając jego bezczelność, poprosił o taśmę demo. Po wysłuchaniu tej taśmy zdał sobie sprawę, że Pastorius ma rzeczywiście olbrzymie umiejętności. Zawinul poprosił Pastoriusa, aby dołączył do Weather Report. Pastorius zadebiutował w zespole albumem „Black Market”. który został wydany 11 marca 1976 roku, a więc wcześniej niż solowy debiut Pastoriusa.
Krytyk muzyczny Sacha O’Grady z All About Jazz spróbował przeanalizować pracę Pastoriusa na podstawie debiutanckiego wydawnictwa: „Dla każdego poważnego fana jazz fusion wydanie debiutanckiego solowego albumu Jaco Pastoriusa nie powinno być zaskoczeniem. W dużej mierze samouk, w wieku 22 lat wykładał już grę na basie na Uniwersytecie w Miami, gdzie nawiązał silną przyjaźń z gitarzystą Patem Methenym, która doprowadziła do wspólnego nagrania albumu (zatytułowanego po prostu Jaco) w 1974. Młody wirtuoz zaczął zaznaczać swoją obecność na światowej scenie dopiero po zostaniu członkiem pionierskiej firmy fusion Weather Report. Wydana w 1976 roku płyta ‘Jaco Pastorius’ jest wizytówką niezwykłego talentu basisty, nie mówiąc już o jego dojrzałości kompozytorskiej. W studiu dołączyli do niego nie kto inny, jak jedni z najbardziej elitarnych muzyków jazzowych tamtych czasów: Herbie Hancock, Wayne Shorter, Lenny White, David Sanborn, Hubert Laws i Michael Brecker. Nawet legendy soulu/R&B, Sam i Dave, pojawili się. Rozpoczynając od coveru ‘Donna Lee’ Milesa Davisa, Jaco porywa wszystkich pomysłową interpretacją tego klasyka be-bopu. Wspomniani wcześniej Sam i Dave wnoszą wokale do funkowego utworu ‘Come On, Come Over’, któremu Herbie Hancock i bracia Brecker dodają własnego koloru i tekstury. ‘Continuum’ wskazuje na jego przyszłe dni w Weather Report, podczas gdy przy współpracy z Hancockiem ‘Kuru/Speak Like A Child’ obaj toczą synaptyczny pojedynek na śmierć i życie. O uwagę słuchacza rywalizuje także nie mniej niż sześciu skrzypków, trzy wiolonczele i trzy altówki, nie licząc nawet układu smyczków i kong. Ale, co niewiarygodne, ani przez sekundę nie brzmi to przesadnie lub pretensjonalnie. Ballada ‘Portrait of Tracy’ to jeden z bardziej znanych utworów z albumu, na którym Pastoriusowi udaje się namalować na elektrycznym basie obraz zarówno delikatny, jak i misterny. Niezależnie od tego, czy jest to połączenie calypso i jazzu w ‘Opus Pocus’, inspirowany Milesem Davisem „Okonkolé Y Trompa” (napisany wspólnie z Donem Aliasem) ze skomplikowanymi rytmami muzyki świata, czy też rozszerzony ‘(Sed to Be a) Cha-Cha’, z Hubertem Lawsem na flecie piccolo, Lennym Whitem na perkusji i oczywiście samym Herbiem, Pastoriusem i przyjaciółmi nigdy się nie pomylili, grając muzykę, która jest zarówno kojąca, jak i wymagająca. Pierwotnie ostatni utwór na płycie, niemal kinowy ‘Forgotten Love’, Jaco zostaje zagłuszony przez mnóstwo skrzypiec, wiolonczel i altówek. I choć skomponowany przez niego, to Hancock tak naprawdę zajmuje centralne miejsce, wykonując czuły, sentymentalny występ na fortepianie. Wydanie płyty CD z 2000 roku [jak na fotografii u góry] zostało poddane pełnemu remasteringowi, na jaki zasługuje, z doskonałymi notatkami Pata Metheny’ego i zawiera dwa wcześniej niepublikowane utwory; fragment „(Used to Be a) Cha Cha” i „6/4 Jam”, które w przeciwieństwie do niektórych dodatkowych utworów w rzeczywistości raczej poprawiają niż pogarszają wrażenia słuchacza.
Bez wątpienia Jaco Pastorius był mistrzem, jeśli chodzi o bezprogowy bas elektryczny i zmarł w tragicznych okolicznościach w 1987 roku w wieku 35 lat. Ten album na pewno dowodzi, że Jaco na zawsze pozostanie jednym z najbardziej wybitnych basistów, jakich świat kiedykolwiek znał (lub słyszał). Sam fakt, że miał 24 lata, kiedy to nagrał, czyni to jeszcze bardziej zdumiewającym.”

  • Album „Invitation”, nagrany 1-4 września 1982 roku w Tokio, Osace i Jokohamie przez Jaco Pastoriusa z zespołem Word of Mouth, został wydany w grudniu 1983 roku przez wytwórnię Warner Bros. Album został wyprodukowany przez Jaco Pastoriusa.

„Invitation” (według: ), trzeci album Jaco Pastoriusa, został nagrany na żywo w różnych miejscach podczas trasy koncertowej po Japonii z udziałem jego big bandu Word of Mouth. Podczas gdy na jego debiutanckim albumie zaprezentowano jego umiejętności gry na basie elektrycznym, zarówno Invitation, jak i poprzedni album, Word of Mouth skupił się bardziej na umiejętności aranżowania większego zespołu. Album ten zawiera głównie numery napisane przez innych artystów. Wyjątkiem są nowe aranżacje utworów „Continuum” z jego debiutanckiego albumu oraz „Liberty City” z albumu Word of Mouth, a także „Reza”, oryginalny numer promujący jego wersję „Giant Steps” Johna Coltrane’a .W gwiazdorskiej obsadzie zespołu znaleźli się Randy Brecker, Bob Mintzer, Toots Thielemans, Peter Erskine, Othello Molineaux i Don Alias.
Recenzja autorstwa Scotta Yanowa dla AllMusic mówiła: „Big band Word of Mouth elektrycznego basisty Jaco Pastoriusa dokonał dwóch nagrań dla Warner Bros. w ciągu swojego krótkiego życia, z czego to jest najlepsze. Występuje duży zespół (pięć trąbek, w tym Randy Brecker, pięć stroików z przestrzenią solową dla Bobby’ego Mintzera na tenorze i sopranie, cztery puzony, dwie waltornie, Toots Thielemans na harmonijce ustnej, perkusista Peter Erskine, perkusista Don Alias ​​i Othello na stalowym bębnie) różnorodne, doskonałe materiały. Choć Pastorius ma swoją część przestrzeni solowej, a brzmienie big bandu wspieranego przez basistę jest dość nietypowe, to jednak nie dominuje on nadmiernie nad muzyką. Pastorius jest współautorem niektórych utworów (w szczególności „Liberty City”), jest prezentowany w ‘Amerika’, a także gra takie utwory jak ‘Invitation’, ‘The Chicken’, ‘Sophisticated Lady’, ‘Giant Steps’ i Gila Evansa ‘Eleven’.”

 

Krzysztof Ścierański jest muzycznym samoukiem. Po kilku latach gry w zespołach muzycznych, m.in. w hardrockowym zespole muzycznym System, został w wieku 22 lat basistą jazz-rockowego zespołu Laboratorium, z którym nagrał 5 płyt i zagrał kilkaset koncertów, także za granicą, m.in. na festiwalach w Hiszpanii i w Indiach. W latach 80. grał w zespołach: Air Condition Zbigniewa Namysłowskiego i String Connection. Po zawieszeniu działalności przez grupę String Connection, Ścierański zaczął realizację projektów autorskich.

  • Album „Bass Line”, nagrany w marcu 1983 roku w Studio M-1 (Warszawa) w składzie: Krzysztof Ścierański (basowa gitara), Jerzy Piotrowski (perkusja), Paweł Ścierański (gitara) i Marek Wilczyński (instrumenty perkusyjne), został wydany w 1983 roku przez wydawnictwo PolJazz w ramach serii „Biały Kruk Czarnego Krążka”. Na fotografii- reedycja płyty wydanej przez wytwórnię Anex w 2009 roku.

„Bass Line” to pierwszy album firmowany przez Krzysztofa Ścierańskiego. Był też jedynym kompozytorem wszystkich utworów znajdujących się na tej płycie. Kompozycje te są doskonałymi przykładami skrupulatnie dopracowanych utworów typowej jazzowo-rockowej fuzji, ale również wybitnych umiejętności Krzysztofa Ścierańskiegom, jako elektrycznego basisty. Album „Bass Line” to 8 mocno zróżnicowanych popisów rytmicznych, pełnych wirtuozerii muzyków biorących udział w nagraniach.

 


[1] Na podstawie biografii Poula Chambersa autorstwa Scotta Yanowa zamieszczonej w

[2] Według biografii Charliego Hadena autorstwa Chrisa Kelseya zamieszczonej w

[3] Judson Hall to obiekt, który znajduje się przy kościele Judson Memorial Church. Obydwa zostały zbudowane w 1892 r. i w 1966 r. zostały uznane za punkty orientacyjne przez Komisję ds. Ochrony Zabytków miasta Nowy Jork, a w 1974 r. zostały dodane do Krajowego Rejestru miejsc o znaczeniu historycznym. Znajduje się na Washington Square South, pomiędzy Thompson Street i Sullivan Street, naprzeciwko Washington Square Park, w dzielnicy Greenwich Village w dzielnicy Manhattan w Nowym Jorku.

Judson Memorial Church, założone przez baptystycznego kaznodzieję Edwarda Judsona w 1890 roku, to miejsce kultu charakteryzuje się pięknymi witrażami i architekturą starego świata. Oprócz programów religijnych instytucja od dawna kojarzona jest ze sztuką – poeci, tancerze awangardowi i artyści teatralni do dziś prezentują swoje prace. Judson Arts kontynuuje długą tradycję posługi artystycznej w Judson Memorial Church od ponad 120 lat, oddanej wolności twórczej, sprawiedliwości społecznej i postępowej wierze.

 


Kolejne rozdziały: