Wydawnictwa płytowe aspirujące do najlepszych
(rozdział trzydziesty szósty, część 1)

Rozdział ten poświęcam postaci wyjątkowej w polskim jazzie, choć jego twórczość w wielu przypadkach zakwalifikowałbym jednak do nurtu klasycznego, a mianowicie Sławkowi Jaskułke. Płyty opisane niżej przedstawiają tego wybitnego pianistę jako solistę (choć równie często gra w trio lub innych składach jazzowych) skupionego na minimalistycznym podejściu do kompozycji. Nie jest żadną tajemnicą, że Sławek Jaskułke od lat ze szczególną troską traktuje brzmienie instrumentu jaki wybiera dla realizacji tematyki płyty, a w efekcie uzyskuje unikalny ton i to diametralnie inny w przypadku różnych sesji realizowanych w różnych studiach nagraniowych raz używając pianin- Billberg Upright Piano (432Hz) i Offberg Upright Piano, a innym razem fortepianów- Steinway & Sons Concert Grand Piano, Fazioli Concert Grand Piano, Kawai Concert Grand Piano, Yamaha S6 Premium Grand Piano czy Malmsjo Grand Piano (432Hz, w drugim przypadku- 428Hz). Ten wybór, jak i miejsca realizacji nagrań, jest poważnym argumentem dla wzmożenia zainteresowania jego produkcjami przez dużą rzeszę audiofilów, szukających innych brzmień niż te powszechnie i często słyszane.

Sławek Jaskułke– pianista, kompozytor i nauczyciel akademicki, jest jednym z najbardziej oryginalnych artystów polskiego jazzu, który swoją grą wspomagał przez wiele lat zespół Zbigniewa Namysłowskiego, grywał z tuzami jazzu m.in. Jackiem Kochanem, Krzesimirem Dębskim, Michałem Urbaniakiem, Piotrem Wojtasikiem, a także Davidem Murrayem czy Garthem Stevensonem. Współtworzył jazzową grupę Pink Freud, grał z Noviką i alternatywną Bassisters Orchestra. Ukończył Katedrę Jazzu i Muzyki Estradowej Akademii Muzycznej w Gdańsku.  Od 2015 r. nagrywa także na rynek japoński, gdzie jego muzyka jest od jakiegoś czasu popularna. Jaskułke obecnie rozwija karierę solisty bądź w tworzonych przez siebie małych składach instrumentalnych.  Jak sam przyznaje- pragnie uzyskać jedyne w swoim rodzaju brzmienie jako instrumentalista jak i w pracy nad rejestracją dźwięku oraz przy doborze instrumentów.

Pierwszą solową płytę– „Hong Kong”, Jaskułke wydał w 2009 r. Potem- w 2013 roku, pojawił się album „Moments”. Tę płytę wydała wytwórnia Universal Music Polska, a sesje nagraniowe odbyły się w studio RecPublica [1]. Sokułke grał na fortepianie Steinway & Sons, a inżynierem nagrań był Tadeusz Mieczkowski. Na rynek japoński wydawcą jest Japan Publisher Core Port Inc.


„Moments”, zawierający wyłącznie kompozycje Sławka Jaskułke, to „…płyta bardzo osobista, zamyślona i refleksyjna”. „W sferze muzycznej dążyłem do prostoty i piękna. Zamierzałem stworzyć muzykę oddającą uczucie bliskości i tęsknoty” – wyznaje pianista, dedykując album matce i córce. Każdy akord jest niezwykle przemyślany i starannie dobrany, płynnie przechodzi z jednego w następny. Już na tej płycie można zauważyć oryginalny styl artysty, który będzie ewoluował z każdą następną płytą, ale w taki sposób, że będzie rozpoznawalny pośród innych produkcji jazzowych czy klasycznych. Jeśli wsłuchać się w harmonię kompozycji to zauważa się oddalenie od jazzu a zbliżenie do klasyki. Nagrania na płycie „Moments” są refleksyjne i bardzo melodyjne, a całość zbudowana jest z muzyki prostej i bardzo dojrzałej.

Cała muzyka jest pięknie nagrana, z jakością dźwięku znacznie górującą nad innymi popularnymi nagraniami tej i innych wytwórni- ma autentyczną atmosferę realnego spektaklu muzycznego, prawidłowy balans i bogactwo barwowe. Znakomitego inżyniera dźwięku należałoby wynieść na piedestały! Autora ciekawej okładki, niezależnego projektanta podpisanego jako- Animisiewasz, z trójwymiarowym liternictwem też należałoby nagrodzić…

Sławek Jaskułke charakterystyczne brzmienie, uzyskiwane przez grę na preparowanym pianinie, ukazał podczas nagrań powstałych w Oslo i Gdyni, które pojawiły się w sprzedaży w 2015 roku, w postaci albumu „Sea”, wydanym przez Kayax Production.

Według wydawcy (Kayax Production & Publishing): „Któż inny, jeśli nie człowiek pochodzący znad morza i z nim związany przez całe życie, potrafiłby lepiej odzwierciedlić w muzyce jego obraz i charakter? Sławek Jaskułke nagrał płytę morską. Płytę oddającą jego oblicza, kolory i głębię. Stworzył muzykę oszczędną w środkach, bogatą w treści i głęboką w nastroju. Muzykę, która dzieje się nie tylko w dźwiękach, ale przede wszystkim pomiędzy nimi. Sławek Jaskułke: „Próbowałem stworzyć muzykę ilustracyjną, muzykę chwili, taki plastyczny obraz morza. Z natury nie jestem romantykiem, ale lubię piękno, subtelność i melodyjność w muzyce. Tutaj starałem się aby ta melodyjność pozostała surowa. W sensie estetycznym chodziło bardziej o uchwycenie nastroju, płynności i odcieni morza, niż o dosłowną ilustrację muzyczną… Płyta została nagrana bez żadnych poprawek i edycji. Po prostu zagrałem materiał od początku do końca, bez większego przygotowania. Nawet instrument nie został precyzyjnie nastrojony. To wszystko sprawiło, że muzyka brzmi naturalnie i bez przesadnego kolorytu. Ta surowa charakterystyka brzmienia była dla mnie trudna, bo z natury jestem potwornym perfekcjonistą i detalistą. Dzisiaj jednak wiem, że muzyka nie zawsze musi być dokładna i dopieszczona, zawsze natomiast powinna być prawdziwa i naturalna. Taka chyba jest ta płyta i to mi się w niej podoba.”

Płyta „Sea” była przełomowa dla pianisty, który szukał przez lata jedynego w swoim rodzaju brzmienia, tak w obrębie komponowania muzyki jak i sposobów rejestracji dźwięku z doborem instrumentów włącznie. Do nagrań Jaskułke wybrał preparowane pianino Offberg (nazwa instrumentów produkowanych na eksport przez Legnicką Fabrykę Fortepianów i Pianin). W ten sposób Jaskułke wkroczył w nowy brzmieniowo świat muzyki fortepianowej, używając starych pianin, do których był przyzwyczajony. Brzmienie preparowanego pianina jest niebywałe- przytłumione w najwyższych rejestrach, z mocniej zaznaczoną niższą średnicą działa dokładnie tak jak można odczuwać (słyszeć) dźwięki nurkując pod wodą, a przecież dzieło to jest fantazyjną suitą opisującą morze. Melodię nuci pianino w taki sposób, że złudzenie bycia wśród fal jest wielkie. Niezwykle piękny i innowacyjny dźwięk został nagrany za pomocą tylko dwóch mikrofonów… Brzmienie pianina jest głębokie i bardzo nasycone. Na prawdziwie oddane brzmienie instrumentu ma też wpływ to, że słychać skrzypnięcia mechanizmu młoteczkowego i pedałów. Ciemne brzmienie pianina, okraszone jest dużą ilością wysokich harmonicznych co wydaje się sztuką samą w sobie, jaka została doskonale rozpoznana przez inżyniera nagrań Tadeusza Mieczkowskiego (realizatora również płyt: „Hong Kong”, „Moments” i „On”, zrealizowaną przez Sławek Jaskułke Trio). Mimo że z rzadka pojawiają się niewielkie przesterowania (możliwe, że o tych „brudach” wspominał pianista w swojej wypowiedzi wyżej cytowanej) nie można uznać tych nagrań za gorsze niż najlepsze realizacje pianistyczne z jakimi audiofil może się zetknąć, bo autentyzm brzmieniowy jest trudny do wyobrażenia zanim się tej płyty nie przesłucha.

Po wywiadzie przeprowadzonym z polskim pianistą- ヤスクウケ [Jaskułke] dla magazynu , przeprowadzonym w 2016 roku przez オラシオ [Orashio], japoński redaktor napisał: „Morze dźwięków wzburzone przez stare pianino: Gdy tylko dysk się obraca, ciało otula się tajemniczym tonem. Unoszący się dźwięk przypominający pizzicato wiolonczeli elektrycznej ze specjalnym efektem. Jednak informacja z okładki mówi, że to po prostu „pianino”. Polski pianista スワヴェク・ヤスクウケ [Sławek Jaskułke] stworzył brzmienie, które wywołuje intelektualne podniecenie i pobudza wyobraźnię. Znany jako jeden z najbardziej ekscytujących wykonawców współczesnej sceny jazzowej w kraju, słynącego z królestwa fortepianów, na początku swojej kariery znany był ze swojej ostrej osobowości pod silnym wpływem postrocka i drum’n’bass. Melodia, improwizacja i fantastyczne brzmienie, symbolizowane przez tytuł albumu „Sea”, płynnie przebiega w tym dziele, tworząc innowacyjne piękno, które obala nasze uprzedzenia na temat fortepianu. Jest kompletne. Można powiedzieć, że muzyka jest pełna akustycznych niespodzianek, na wzór Nils’a Flåm’a, Ólafur’a Arnalds’a i Hauschka [Volker Bertelmann, znany z kompozycji na fortepian preparowany], którzy uważają, że wpłynęli na jego styl. Jednak wbrew tym opiniom spojrzenie Jaskułke skierowane jest w przeciwnym kierunku, niż tylko ambitne wydobycie potencjału fortepianu poprzez staranne jego przygotowanie i kalkulację. Urodzony i wychowany w małym mieście na wybrzeżu Bałtyku morze jest ważną częścią jego życia. Mówi, że dźwięk, który przedstawia ocean, musiał być na zawsze osobisty. To jak pamiętnik napisany na fortepianie. Jako odpowiednie narzędzie do prowadzenia dziennika wybrał stare pianino, dwa mikrofony i przenośny flet prosty, na którym zwykle gra dla komponowania. Z dźwięków stworzonych z tego niezwykłego środowiska, dźwięki partii fortepianu odbijają się echem jak trzepot wioseł łodzi i żagli na jachcie. Ten dźwięk, o który podejrzewa się pianino, jest jedynie wynikiem preparowania możliwości standardowego filcu młotkowego. Arcydzieło, które pogłębia się za każdym razem, gdy słuchasz tajemnic, niespodzianek i emocji.”
Album podąża ścieżką wyznaczoną swoimi poprzednikami- wyraźnie odchodzi od idiomu jazzu w kierunku muzyki minimalistycznej przypominającej stylistykę Philipa Glassa, charakteryzującej się powtarzalnymi tematami czy pasażami, ale też dbałością o kolorystykę i barwę dźwięku.

Aya Al-Azab na łamach miesięcznika JazzPress (październik 2017) zamieściła wywiad ze Sławkiem Jaskułke, w którym pianista między innymi odnosi się do swojego podejścia podczas nagrywania do realizacji ścieżek dźwiękowych swoich płyt. Przytoczę fragmenty:

  • Aya Al-Azab: […] Czy naturalne brzmienie jest dla ciebie ważne?

Sławek Jaskułke: Tak, istotna jest barwa i brzmienie dźwięku, jego naturalność. Staram się pracować jak najbardziej naturalnie. Dlatego ucieszyłem się, że będę miał okazję współpracować z Seigenem Ono, producentem i realizatorem dźwięku [mowa o płycie „Tokyo Solo Concert 2016”], który od ponad trzydziestu lat pracuje przy największych światowych produkcjach i dziś – jak sam powiedział – ma ten komfort, że może wybierać sobie artystów, z którymi chce pracować. Mimo że nie jestem nowicjuszem w kwestii nagrań i sporo już w swoim życiu zawodowym doświadczyłem, to spotkanie z Seigenem było dla mnie inspirujące. Podpatrywanie mistrzów jest zawsze cenne. W ten sposób możemy uczyć się nie tylko technik zawodu, ale mieć kontakt z ludźmi, poznawać ich wrażliwość i poczucie estetyki. Z jednej strony miałem gwarancję dobrze wykonanej pracy, z drugiej – mogłem pracować z  zawodowcem najwyższej próby i podpatrywać, jak reaguje na moją muzykę. Dodatkowo okazało się, że mamy możliwość zarejestrowania nagrania w technologii Direct Stream Digital, dzięki której cyfrowo uzyskujemy dźwięk najbardziej zbliżony do analogowego. Dźwięk, który nie jest sztucznie przetworzony, brzmi tak, jak brzmiał na sali podczas koncertu. Nawet jeśli są jakieś niedociągnięcia, może nie dość idealny instrument, ktoś kaszlnie czy coś spadnie, to wszystko to słychać na płycie. Ten sposób nagrywania jest prawdziwy, co jest dla mnie ważne. Jest podobnie jak w przypadku płyt Sea i Senne, które powstały w sposób naturalny. Nie chcę sztucznie ingerować w siebie, nie chcę poprawiać własnej jakości. Jestem naturalny z wszystkimi tego konsekwencjami.

  • Aya Al-Azab: Jesteś chyba perfekcjonistą, a ten sposób nagrywania płyty niesie ze sobą ryzyko. Skąd ta ekstrawagancja? Czy potrzeba naturalności wygrywa z perfekcjonizmem?

Sławek Jaskułke: To prawda, jestem perfekcjonistą, czego w sobie nie lubię. Natura jest ważniejsza od perfekcjonizmu. Staram się być naturalny, bez względu na to, czy jestem dobry czy zły, szorstki czy gładki. Ową naturalność słychać na moich płytach. Teraz jestem w jedwabnym okresie swojej twórczości i życia. Wcześniej byłem ciemny i mroczny, bo takie było moje życie. Doświadczyłem wiele zła i to gdzieś w człowieku zostaje. Na szczęście każde, nawet najmroczniejsze, doświadczenie może nas wiele nauczyć. Trzeba tylko uważać, by w mroku nie pozostać, bo linia jest cienka. Mnie się udało ocknąć w ostatnim momencie. Ale dzięki temu wiem, co to znaczy być na dnie, bez perspektyw, bez środków do życia, bez pracy, bez nadziei bez własnej kołdry i najbliższej osoby, do której się tęskni. Dzisiaj o tym wszystkim gram i dlatego moja muzyka ma esencję. W tych wszystkich pięknych, uśmiechniętych

i przerażająco szczerych współczesnych artystach brakuje mi prawdy. Wręcz mam takie wrażenie, że wielu z nich cały czas okłamuje ludzi, tylko po to, by czerpać z tego wymierne profity – czy to w postaci wartości marketingowej, czy każdej innej o biznesowej naturze. Nie rozumiem, dlaczego ludzie, a  w  szczególności artyści, muszą kłamać, by być. Czy nie lepiej szczerze oferować odbiorcy swoją tożsamość twórczą w profesjonalny sposób, zamiast kreować się na wielkiego artystę o bogatym wnętrzu i ciekawej propozycji muzycznej po to, by ostatecznie, używając sztuczek marketingowych „pod publiczkę”, być biznesmenem? Mam, niestety, tę nieprzyjemność funkcjonować po dwóch stronach barykady – jako artysta i odbiorca. Dlatego trochę za dużo wiem, zbyt często czytam między wierszami. Muszę się uczyć nie zwracać na to uwagi. 

  • Aya Al-Azab: Takie mamy czasy, boimy się pokazać prawdę, chcemy być idealni.

Sławek Jaskułke: Idealność, dążenie do perfekcji są symptomatyczne dla naszych czasów, a jednocześnie wrogie ludziom. Przecież kobiety nie wyglądają na co dzień tak, jak w reklamach. I nikt z nas nie ma idealnie białych zębów. Nie inaczej jest z muzyką. Dźwięki wydobywane z instrumentu podczas nagrania

często są potem poddawane obróbce i w finale, przy publikacji, mają zupełnie nowe brzmienie. Żyjemy w czasach wszechobecnego pędu do perfekcji i unifikacji, na polu muzycznym wyraźnie widać to w kulturze popowej. Każdy chce być oryginalny, ale w ramach komercyjnie przyjętych kanonów. Choć mam też takie wrażenie, że te tendencje będą się zmieniać, a może już się zmieniają. Przecież w muzyce artyści mogą robić, co chcą. Muzyka jest nie tylko katalizatorem odczuć czy potrzeb społeczeństwa, ale także wnętrza artysty, który ją tworzy. Tyle że nad swoją propozycją artystyczną trzeba pracować i rozwijać ją, a to już nie każdemu się chce robić, bo to ciężka praca, która wymaga sumienności i  konsekwencji.

  • Aya Al-Azab: Wydaje się, że w dzisiejszym świecie nie ma miejsca na wpadki, rysy, nie ma przyzwolenia na naturalność. Niestety świat muzyki to przejął.

Sławek Jaskułke: No właśnie, a to błąd. Idealnym przykładem jest płyta „Sea” – najprawdziwsza i najszczersza, pełna rys i niedociągnięć. Historia była taka: długo nad nią pracowałem, bardziej koncepcyjnie niż technicznie. Spacerowałem nad morzem wiele miesięcy, szukając pomysłu, zastanawiając się nad tym, jak to ugryźć, w którą stronę pójść? Doszedłem do wniosku, że chcę, aby było prawdziwie. A kiedy jest prawdziwie? W warunkach, w których się nad swoją muzyką pracuje, czyli w pracowni. Nagrałem więc moje rozklekotane pianinko z pracowni i to nagranie – próbne, amatorskie i niedoskonałe– okazało się szalenie ciekawe i głębokie. I to właśnie ono, po kilku miesiącach od wydania albumu otrzymało nagrodę Płyta Roku 2015 audiofilskiego magazynu High Fidelity. Wracając więc do pytania– my, ludzie, odbiorcy mamy chyba więcej akceptacji dla braków, niedoskonałości i niedociągnięć, niż próbuje nam się wmówić.

  • Aya Al-Azab: Nie próbowałeś nagrać tej muzyki ponownie w studiu?

Sławek Jaskułke: Oczywiście, że chciałem ją nagrać ponownie w studyjnych warunkach. Początkowo nie mogło mi przejść przez myśl, że mogę wydać amatorskie nagranie. Po konsultacji z realizatorem trzy tygodnie woziłem się z płytą w schowku i wątpliwościami w  głowie: nagrywać w studiu, licząc na zbliżone choćby brzmienie, czy wydawać to, co jest. Zdecydowałem się wydawać i to była dobra decyzja.

  • Aya Al-Azab: Pierwotna wersja uchwyciła coś szczególnego, niepowtarzalnego?

Sławek Jaskułke: Tak, to nagranie to był ten jeden moment, wypadkowa wielu wymiernych i niewymiernych czynników, których nie udałoby się już ponownie przywołać w profesjonalnym środowisku studia. Lubię pracować nocą. Wydaje mi się, że codziennie, każdego wieczoru, w  ciszy i samotności wytwarza się w pracy nad muzyką pewna specyficzna energia, pewna aura. Przy „Sea” udało mi się po prostu tę aurę uchwycić i zarejestrować. Wracając zaś do nagrody przyznanej przez High Fidelity – faktem jest, że nie podałem informacji medialnej, jak płyta została zarejestrowana. Zrobiłem to celowo, chcąc sprawdzić, jaki będzie odzew środowiska. I  moje prognozy się sprawdziły. Została dostrzeżona muzyka i jej głębia. Po tym doświadczeniu utwierdziłem się w  przekonaniu, że muzyki nie należy sztucznie podbarwiać, aby uzyskać lepszy efekt. Ważne jest to, co ma się do powiedzenia, a nie najlepsze na świecie mikrofony. Od tamtej pory nie generuję sztucznie warunków, by uzyskać perfekcyjny efekt. I w tym kontekście uważam, że perfekcjonizm nie jest potrzebny sztuce. Tego nauczyłem się podczas pracy nad płytą „Sea”. Wydaje mi się, że zawsze będę identyfikowany z tą muzyką i to mnie bardzo cieszy. To jest prawdziwy Jaskułke.

[…]

  • Aya Al-Azab: Twoja muzyka, a zwłaszcza „Senne” w stroju naturalnym 432Hz, jest, według mnie, idealna do medytacji.

Sławek Jaskułke: Ona ma do tego zachęcać. Została stworzona dla dziecka. Ma towarzyszyć zasypianiu, a więc wyciszaniu myśli. To zdrowe. Choć odnosząc się do samego nagrania, uważam, że trochę przesadziłem z narracją. Wiem o tym i tak to czuję dzisiaj, ale nie chciałem tego poprawiać, ponieważ chciałem zostawić muzykę taką, jaka jest. Piszę muzykę zgodną z samym sobą, takim człowiekiem, jakim w danym momencie jestem. To, co się dzieje w środku nas, słychać w naszych dźwiękach. Dlatego słuchając innych artystów, nie słucham dźwięków, jakie oni grają, a sposobu myślenia. Nasze życiowe doświadczenia przekładają się na autentyczność tego, co i w jaki sposób gramy. Życie nauczyło mnie pokory i to słychać w mojej muzyce. Kiedyś goniłem za czymś jak wariat. Dzisiaj już nigdzie nie gonię, lubię to, gdzie jestem. Słychać ten spokój i refleksywność w mojej muzyce. Po prostu jest w niej morze.

[…]

  • Aya Al-Azab: Patrząc na okładki twoich płyt, można przypuszczać, że kładziesz duży nacisk na obraz. Według ciebie obraz jest ważny w muzyce? Pytam w kontekście korespondowania ze sobą sztuk, a także ilustracyjności muzyki.

Sławek Jaskułke: Obraz jest dopełnieniem muzyki. Sfera wizualna jest dla mnie bardzo ważna i jest kolejnym powodem do spotkania. Dzięki temu że udaje mi się pracować z wybitnymi plastykami, grafikami, projektantami, artystami wizualnymi, udaje mi się polepszać również własną estetykę. To bywa szalenie inspirujące! Zdarza się jednak też, że mimo obustronnych, najszczerszych chęci, się nie spotykamy. Cóż, w sztuce nie ma demokracji.

 

Kolejna płyta– „Senne”, została zarejestrowana w studio Monochrom [2] na szwedzkim pianinie marki Billberg–Malmsjö specjalnie zakupionym do celów nagrań. Pianino zostało przestrojone do wartości tonu a¹ o wysokości 432Hz, jak w epoce baroku, a więc do obniżonego w stosunku do stosowanego współcześnie- 440Hz.

Wiosną 2018 roku inżynier Tadeusz Gilert opracował dla Sławka Jaskułke specjalny system montowania moderatora do fortepianu. Możliwość instalowania go na dowolnym instrumencie (fortepianie) otworzył zupełnie nowe możliwości. Efektów ich wykorzystania mogą już słuchać Japończycy na płycie „Senne Part II” (Core Port Inc. dystrybutor- Nippon Colombia), której premiera miała miejsce 12 czerwca tego roku w Tokio. Płyta ta została zarejestrowana na instrumencie marki Malmsjö z 1935 roku, już z użyciem systemu moderatorów inż. Gilerta.


Płyta „Senne”, w Europie została wydana przez Sea Label™ w lipcu 2018 roku, jest [według notatki wydawcy] kontynuacją i kolejnym krokiem poszukiwań w obszarach muzyki kontemplacyjnej (kierunek w twórczości Sławka Jaskułke zapoczątkowany płytą „Sea”). Przyjemna, łagodna w brzmieniu i odbiorze muzyka ma wprowadzać słuchacza w pogodny nastrój wyciszenia. „Tych 6 utworów pisałem starając się pracować nad kolorystyką. To znaczy – ważna jest barwowość zawarta w poszczególnych tonacjach i operowanie jej możliwościami. Dodatkowo – zamiast budowania konstrukcji harmonicznych – pracowałem na grupach dźwięków, co w sensie koncepcyjnym jak i uzyskanym efekcie wydaje się ciekawe.” [Sławek Jaskułke]
W komentarzu do japońskiego wydania płyty „Senne[3] (Nippon Columbia, RPOZ-10029, styczeń 2018) redaktor オラシオ [Orashio] pisze:
Długo oczekiwany najnowszy album solo na fortepian polskiego pianisty jazzowego Sławka Jaskułke po „Sea”, który stał się gorącym tematem ze względu na kinowe brzmienie i dźwięk fortepianu, pomysłowej suity z motywem „morza”, chwalonej jako skrajnie postmodernistyczny dźwięk z tylko nuconcą melodią. To najnowsze dzieło powstało na myśl, że jego 4-letnia córka poprosiła go, by „posłuchał muzyki, kiedy spał”. W tej pracy przyjęto strojenie 432 Hz, o którym mówi się, że jest ‘częstotliwością wszechświata’ i ‘częstotliwością, która ma pozytywny wpływ na ludzki umysł i ciało’, która jest niższa niż zwykłe 440 Hz. 'To melodia epoki baroku reprezentowana przez pianistykę Bacha, a ciepły, zaokrąglony ton daje wspaniały efekt ciągłym frazom sekwencji. Poza tym przez kilka ostatnich lat zdarzyło mi się spotykać fortepian o brzmieniu, które może wzbogacić ‘przestrzeń, jaką wyobraża sobie słuchacz’, jaką wnosi mój występ i wykorzystałem go w tym nagraniu. To muzyka ambientowa, ale jeszcze bardziej nowoczesna’. [Jaskułke] Świat, w którym wszystkie utwory są piękne i fantastyczne, z piękniejszymi połączeniami melodycznymi i znakomitymi efektami pogłosu niż „Sea”. Jest to zupełnie nowa ekspresja muzyczna na fortepian solo z wykończeniem odpowiednim do tytułu albumu ‘Senne (= Dreamy)’.

Płytę „Senne. Part II[4] (Nippon Columbia (RPOZ-10042, lipiec 2018) skomentował 渡辺 亨(Watanabe Tōru): „Ten magiczny i liryczny, ambientowy świat fortepianu powraca. Dźwięk z niebios odbijający się w cennym fortepianie Malmsjö z 1935 roku. Pojawienie się nowego wydawnictwa po dwóch kolejnych miesiącach jest kontynuacją niezwykle cenionego, bestsellerowego dzieła ‘Into the Dream’ [‘Senne’]. Na zeszłorocznej „The Piano Ella 2017” odbyło się wykonanie kilku utworów z tego albumu, a świat dźwięków transcendentnego pianina stał się gorącym tematem nawet po występie, więc jest to długo oczekiwany sequel. Poprzedni utwór „Into the Dream” [‘Senne’] został skomponowany przy użyciu 6 tonów, z każdym z 12 klawiszy fortepianu jako tonem głównym, ale tym razem z pozostałymi 6 tonami. W poprzedniej pracy jego córkę namawiano, by „słuchała muzyki podczas snu” i taki był pomysł, który wówczas powstał i tym razem był ten sam. Początkowo planował użyć pianina, ale jednak zdecydował się na Malmsjö Grand Piano ze Szwecji. Są tylko dwa takie na świecie. Dodatkowo, Sławek miał ustawiony modulator, który tworzy głęboki i ciepły ton, a jednocześnie oddający nieco twardszy pogłos, w tajemniczy sposób nadaje brzmieniu głębię i temperaturę, nadając mu efekt niczym niebiańska muzyka. I tym razem, podobnie jak w „Into the Dream”, przyjęliśmy strojenie 432 Hz, o którym mówi się, że jest ‘częstotliwością wszechświata’ […] Przestrzeń stworzona przez serię pięknych sekwencji i delikatny pogłos to świat jak monochromatyczny obraz na taśmie 8mm. Kreatywne, ambientowe solo na pianinie, które obejmuje wszystko, od muzyki postklasycznej, minimalistycznej po techniki jazzowe…” [Maj 2018 Warsaw Recording, nagrano w Studiu Nagrań S3 im. Janusza Hajduna, Polskiego Radia Gdańsk [5]]
Pianista dla magazynu JazzPress [6] o płycie mówił tak „Tych 6 utworów pisałem starając się pracować nad kolorystyką. To znaczy – ważna jest barwowość zawarta w poszczególnych tonacjach i operowanie jej możliwościami. Dodatkowo- zamiast budowania konstrukcji harmonicznych, pracowałem na grupach dźwięków, co w sensie koncepcyjnym jak i uzyskanym efekcie wydaje się ciekawe. […] Zależało mi na pracy w naturalnych warunkach akustycznych, bez sztucznej (cyfrowej) ingerencji w dźwięk, bez zbędnej edycji, bez poprawek i powtórek. W studiu chciałem stworzyć atmosferę domową, podobną do tej, w której płyta ‘Senne’ faktycznie powstawała. Dlatego do nagrania wybrałem położone w Kotlinie Kłodzkiej studio Monochrom. Jest to miejsce, w którym kładzie się nacisk na wyjątkowość i naturalność brzmienia, zaś jego otoczenie daje przestrzeń do skupienia i twórczej pracy. Instrument przyjechał do studia z Sopotu. Jest to specjalnie przygotowane, szwedzkie pianino marki Billberg. Jego pastelowe brzmienie to m.in. zasługa filcowego moderatora oraz dość rzadko stosowanego naturalnego stroju 432 Hz. Wszystkie te zabiegi nadały muzyce głębi oraz interesujących barw. Całość nagrałem w jedno popołudnie, tak jak grywam sobie w domu, po zmroku, kiedy codzienny zgiełk uspokaja się i wycisza przed snem. Po prostu usiadłem do instrumentu i zagrałem utwór po utworze, od początku do końca, bez żadnych poprawek i retuszy muzyki. Takie podejście do nagrań przynosi dużo ciekawsze efekty. Dzięki temu muzyka oddycha„.

Instrument preparowany, który tak mocno charakteryzował ton pianisty ujawnił się mocniej na– „Sea” w listopadzie 2014 roku. Od tej pory artysta nagrywał i koncertował przede wszystkim na pianinach, bo dopiero wiosną 2018 r. inżynier Tadeusz Gilert opracował specjalny system montowania moderatora do fortepianu. Moderator, czyli filcowe filtry służące wyciszeniu dźwięków zostały zamontowane na fortepianie marki Malmsjö z 1935 r. podczas sesji nagraniowej do płyty „The Son”. Artysta wybrał wyjątkowy fortepian, których wyprodukowano niewiele. Malmsjö Grand Piano, nazywanym także – z uwagi na swoją budowę –  Banana Grand, jest fortepianem prostostrunnym, a jego wyjątkowość polega na budowie (kształcie) bryły. Szczególna, matowa barwa wynika z zastosowanego systemu moderatorów.

Fortepianów Banana Malmsjö Grand Piano wyprodukowano około czterdziestu sztuk, lecz do dnia dzisiejszego zachowały się tylko trzy. Dwa z nich są niesprawne, ale trzeci- który jest w Polsce, jest w bardzo dobrym stanie i to właśnie ten został użyty podczas sesji do „The Son”.

Fortepian dostarczyła firma Piano Forte Concert Management Mirek Mastalerz. Pan Mastalerz wyjaśnia: „…struny basowe w tym fortepianie nie są dłuższe niż w normalnym koncertowym Steinwayu. To dno rezonansowe po stronie basu jest większe oraz więcej otworów rezonansowych w ramie fortepianu kształtuje w tym fortepianie ciepłe a przy tym potężne brzmienie. Ważny jest też prostostrunny układ. Podobny fortepian kilka lat temu zaprezentował Daniel Barenboim

Jaskułke na płycie nie epatuje szeroko rozumianą wirtuozerią, bo nie ona jest tu potrzebna. Muzyka jest kontemplacyjna, minimalistyczna pełna harmonii, przypominająca kompozycje Philipa Glassa, oddalona od jazzu, a bliższa muzyce poważnej. Przypuszczam, że dla muzyka mają tu szczególne znaczenie barwy poszczególnych rejestrów w fortepianie. Kompozycje, które niczym „podróże do wnętrza ciała”- ludzkiego ciała, są mimo powoli snującego się dźwięku wysoce emocjonalne. To celebracja ładu i wyciszenia. Jaskułke robi wrażenie muzyka, który wsłuchuje się (i nam- słuchaczom, to samo proponuje) w wybrzmienie każdego klawisza, w jego cudowne barwy, w harmoniczne jakie powstają, a słuchacz ma na to czas i warunki, bo ścieżki dźwiękowe są doskonale przedstawione. Nagrania są doskonałe techniczne (dzięki talentowi realizatora dźwięku: Igora Budaja), zaryzykuję twierdzenie, że to najlepsze nagranie pod względem technicznym na (nie tylko) polskim rynku.


Płyta została nagrana na fortepianie w stroju 432 Hz, a więc niżej niż 440 Hz czy 442 Hz, preferowany w salach koncertowych współczesnych. Strój 432 Hz jest głębszy, cieplejszy i przyjemniejszy. „…Taka barwa i kolor muzyki bardzo mi odpowiadają. Nie hołduję jednak tutaj licznym teoriom, że jest on „odzwierciedleniem harmonii świata”. Na ich temat nie chcę się wypowiadać. Podsumowując – moderator, razem ze strojem 432 Hz i fortepianem Malmsjö daje bardzo ciekawe, głębokie brzmienie. Strasznie mi się ono podoba, takiej barwy szukałem. I w taki sposób będę nagrywał kolejne płyty” – zapewnia pianista.
Płytę „The Son” postawiłem nie na półce z płytami jazzowymi (podobnie jak inne solowe albumy Sławka Jaskułke, które kupiłem później) lecz z muzyką poważną, obok płyt z „Glassworks” Philipa Glassa z jednej strony, a z drugiej przytkniętą do „Sonatas and Interludes” Johny Cage’a. Dlaczego? Odpowiedź znajdziecie słuchając kompozycji tych trzech znakomitych kompozytorów, najlepiej w czasie jednej sesji…

„Zafascynowany malarstwem Rafała Bujnowskiego, w 2017 roku w zaciszu swojej pracowni skomponowałem utwory na fortepian solo do cyklu obrazów „Nokturn (Graboszyce)” z 2012-2013 roku. Przez trzy kolejne lata pracowałem nad muzycznymi niuansami i zastanawiałem się jak ostatecznie oddać monochromatyczność Nokturnów dźwiękami. Wreszcie w marcu 2020 wszedłem do studia w małej miejscowości na Kaszubach [7] i zrealizowałem nagranie pod okiem reżysera dźwięku Igora Budaja. Wyjątkowy fortepian Malmsjö Banana Grand Piano, obniżony strój instrumentu do 428Hz, ciepłe brzmienie mikrofonów i w pełni analogowe nagranie na taśmę pozwoliło mi zbliżyć się temperaturą dźwięku do głębi i wyrazowości malarstwa Bujnowskiego. Finalnie na płytę weszło sześć kompozycji, które wraz z obrazami stanowią spójną i nierozerwalną całość. Specjalnie na potrzeby okładki albumu Rafał Bujnowski w sierpniu 2020 roku stworzył nowe prace w formacie 32cm*32cm, który jest formatem okładki płyty winylowej. Zatem wraz z premierą albumu poznajemy muzykę i nowe prace artysty.” [Sławek Jaskułke [8]]


Sea Label™ w 2020 roku wydało album „Sławek Jaskułke for Rafał Bujnowski Music on canvas”, natomiast na rynku japońskim dostępność płyty zapewniło Core Port Inc.. Album ten przedstawia przenikanie sztuki- malarskiej, ograniczonej do monochromatycznych obrazów, z muzycznej, która te obrazy komentuje, albo może uzupełnia, fortepianowymi improwizacjami. Praca nad płytą jest przełomową, bowiem efektem jest treść, w której można odkrywać wpływ obrazu plastycznego na twórczość muzyczną. Jaskułke decydując się na znaczniej obniżony strój fortepianu niż na wcześniejszych płytach, dało bardzo niskie brzmienie instrumentu co przy minimalistycznej muzyce stanowi idealny podkład dla oddania ciemnych (czarnych właściwie) monochromatycznych obrazów Bujnowskiego. Wyczulenie muzyka na bodźce zewnętrzne, co wcześniejsze produkcje to ujawniały, czyniły osobę pianisty jako naturalnym wyborem dla dźwiękowego odzwierciedlenia dzieł malarza, który stworzył nowe prace w formacie 32×32 cm, czyli w formacie okładki płyty winylowej. Teraz sześć kompozycji stanowi wraz z obrazami spójną całość…

Obserwując karierę Sławka Jaskułke zauważa się, że równie dobrze czuje się zarówno w stylistyce jazzowej, jak i stylu nazywanym- modern classical, potrafi znaleźć tematy do eksploracji w zakresie muzyki ilustracyjnej, ale też lubi się wyciszyć zagłębiając się w muzykę kontemplacyjną. Nie jest mu obce wykorzystanie muzyki konkretnej. Albumem „Park.Live, Nature Concrete Music Vol. I” sięgnął po dokonania z zakresu muzyki konkretnej, album „Sea” był inspirowany przyrodą, a naturą człowieka albumy „Senne” oraz „The Son”. Przesłuchując płyty solowe Sławka Jaskułke łatwo prześledzić ewolucję stylu pianisty, albo może bardziej utrwalenie tego do czego zdążał- do „muzyki improwizowanej o określonej tonalności” i rozpoznawalnego brzmienia, bardzo oryginalnego, uzyskiwanego dzięki grze na instrumencie z moderatorem lub o obniżonym stroju.

 


[1] Studio RecPublica zostało opisane w artykule: „sale koncertowe / studia nagrań (część 5)

[2] Studio Monochrom zostało opisane w artykule: „sale koncertowe / studia nagrań (część 5)

[3] Według:

[4] Według:

[5] S-3 Studio Koncertowe im. Janusza Hajduna (Polskie Radio Gdańsk) zostało opisane w artykule: „sale koncertowe / studia nagrań (część 5)

[6] Według:

[7] Mowa o studio- Tall Pine Records Kolbudy, które jest opisane w artykule: „sale koncertowe / studia nagrań (część 5)

[8] Według:

 


Przejdź do części 2 artykułu >

Kolejne rozdziały: