Wydawnictwa płytowe aspirujące do najlepszych
(rozdział osiemnasty)

 

O czym ta część artykułu będzie? O wyjątkowym instrumencie- „Gariel’u” Antonio Stradivariego z 1717 roku. Oczywiście nie tylko, bo też o niezwykle uzdolnionej wiolinistce- Nicoli Benedetti, której wydawnictwa płytowe odznaczają się wyjątkową jakością artystyczną i techniczną, zapewne też dlatego, że „Gariel” słyszany jest na pierwszym planie każdej ścieżki dźwiękowej jej płyt.

Nicola Benedetti, pochodzenia irlandzko-włoskiego, jest jedną z najbardziej poszukiwanych skrzypaczek młodego pokolenia. Łatwość przekonywania publiczności do swoich interpretacji muzykalnością i dynamiczną grą, w połączeniu z jej szerokim repertuarem, uczyniła ją jedną z najbardziej wpływowych współczesnych artystek klasycznych. Wiolinistka lubi współpracować z orkiestrami o najwyższym poziomie warsztatowym, przede wszystkim z: London Symphony Orchestra, London Philharmonic Orchestra, New York Philharmonic, National Symphony Orchestra of Washington DC, Orchestra of the Mariinsky Theatre, Leipzig Gewandhausorchester, Frankfurt Radio Symphony, Camerata Salzburg, Czech Philharmonic, Danish National Symphony Orchestra, Los Angeles Philharmonic czy San Francisco Symphony. Gdy gra w duecie to ze stałym pianistą Alexei’em Grynyukiem.

Nicola Benedetti gra na skrzypcach Stradivari „Gariel” z 1717 roku, wypożyczonych przez Jonathana Mouldsa [1]. Opisuje je jako „niezwykle ozdobny instrument; strunnik i kołki są ozdobione czarującym złotem”. Innym razem mówiła, że ​​„spełnieniem marzeń” jest gra na Stradivariusie, uważanego za jedno z 30. najlepszych skrzypiec na świecie i dalej: „To była miłość do Gariela od pierwszego wejrzenia. Mam ogromne szczęście, ponieważ większość muzyków nigdy nie miałaby szansy na grę na takim instrumencie”. Pan Moulds wcześniej pożyczył pani Benedetti Stradivariusa wartego 1,2 miliona funtów. ”Gariel” jest droższy, bo jest wyceniany na 6,3 milionów funtów.

Jonathan Moulds [2] mówił o sobie: „Zamiast przechowywać instrumenty w skarbcu, inwestorzy muszą pozwolić im na grę, z korzyścią zarówno dla właściciela, jak i muzyka. Moją pasją, poza zawodem bankowca inwestycyjnego i wsparciem dla wielu filantropijnych spraw, jest zbieranie, pożyczanie i konserwacja wspaniałych instrumentów strunowych, w szczególności skrzypiec i altówek. Przez ostatnie 15 lat miałem szczęście zdobyć szereg rzadkich i dobrze zachowanych instrumentów. Wiele z nich jest wypożyczanych muzykom o wyjątkowych talentach, za każdym razem z konkretnym celem: aby instrumenty można było usłyszeć nie tylko w salach koncertowych, ale także w miejscach takich jak szkoły i salach społeczności lokalnych, w których potencjał inspirowania kreatywności poprzez muzykę jest niezwykły. Proszę wszystkich muzyków grających na moich instrumentach, aby podzielali ten cel. Jestem pod takim samym wrażeniem zdolności Nicoli Benedetti do pielęgnowania znaczenia edukacji muzycznej i bycia w centrum wielu toczących się debat muzycznych, jak i jej umiejętności gry na skrzypcach. Podczas gdy znaczną większość instrumentów z mojej kolekcji można swobodnie wypożyczyć, istnieją takie, które po zasięgnięciu porady postanowiłem nie pożyczać. Instrumenty te mają wiele oryginalnego lakieru, który jest szczególnie świeży, a wnętrza instrumentów są praktycznie takie, jak wtedy, gdy opuściły warsztaty Stradivari, Guarneri „del Ges” i innych wielkich twórców. W takich przypadkach argument o zachowaniu przeważa nad argumentem, aby na nich zagrać i by mogły z nich korzystać przyszłe pokolenia. Oczywiste jest, że istnieją ważne argumenty przemawiające za konserwacją niektórych instrumentów, ale denerwują mnie ci klienci, którzy posiadają wspaniałe instrumenty i przechowują je w skarbcu. Oznacza to, że nigdy ich nie słychać i nie można ich wykorzystać do zwiększenia kariery wyjątkowego wykonawcy…”
Nicola Benedetti w wywiadzie, udzielonym dla Louette Harding z magazynu Daily Mail [3], odpowiedziała: „Ile więc warte są te skrzypce? „Około dziesięciu milionów”. Cisza. Wszyscy patrzą na żółknące, delikatne skrzypce. „To nie moje” – dodaje Nicola Benedetti. Stradivariusa pożyczył jej właściciel, bankier Jonathan Moulds. Jest jej patronem, współczesnym Medici, który również pożyczył jej swój poprzedni model Stradivari (wart niecałe dwa miliony). „Zasugerował, żebym spróbowała tych skrzypiec w lutym. Odebrałem je w Los Angeles, a potem poleciałem do Niemiec w trasę. Przez najbardziej przerażające dwa tygodnie mojego życia nosiłam ze sobą dwa Stradivariusy. Nikt na świecie nie podróżowałby z tak dużą ilością pieniędzy. Zwariowałam!Przeciąga smyczek przez struny i tworzy znajomą melodię. Cudowny koncert Brucha, z którym wystąpi podczas Last Night of the Proms w tym roku? Nie. Po raz pierwszy od czasu powstania w 1717 roku Gariel doskonale rezonuje z tandetnym popem: „Moving on Up”. Zauważyłem trwałe ślady na skórze Nicoli, gdzie zaciska skrzypce na szyi. „Mam podwójny podbródek”, skarży się 25-latka- „Jest o wiele większy po lewej stronie, gdzie trzymam skrzypce. Nie lubię nawet o tym rozmawiać.” Nicola weszła na scenę klasyczną jako profesjonalistka w 2003 roku, kiedy miała 15 lat. Był to jednak bardzo młody wiek, aby poruszać się po tak niebezpiecznym terenie: to świat wielkich pieniędzy i kruchych ego, flirtów i skandali, zazdrości i snobizmu. […] Pytam ją, czy była trochę cudownym dzieckiem, kiedy dorastała w West Kilbride, odpowiada, że nie wolno jej było: „Trochę się wyróżniałam. Zostałam przesłuchana do National Youth Orchestra of Scotland, kiedy miałem osiem lat, a najniższy limit wieku powinien wynosić dziewięć. Posadzili mnie, prowadząc orkiestrę, z młodzieżą wokół mnie. Byłam pracowita, a nie dziwna. Jeśli kiedykolwiek zachowywałam się w ekscentryczny sposób, to zostało to usunięte. Rodzice muzyków mogą być bardzo nachalni, ale moja mama uznała to po prostu za zabawne. Wszyscy ci inni rodzice opowiadaliby o swoich uzdolnionych dzieciach, a moja mama powiadała: „Utalentowana? W wieku czterech lat Nicola grała już na skrzypcach, aby kopiować swoją starszą siostrę Stephanię (która jest teraz częścią zespołu Raven Quartet). Czy kiedykolwiek wypowiedziała stałe powiedzonko nastolatki- „Jestem znudzona”? Wygląda na oszołomioną. „Nie sądzę, żebym kiedykolwiek… W wakacje, weekendy mama kazała nam pracować nad czymś przez cztery godziny, zanim miałyśmy wolne popołudnie. Nie wydaje mi się, abyśmy czerpały z siebie to, co najlepsze, mając czas do stracenia i nic do roboty.” Ile więc czasu poświęca muzyce? „Dziewięćdziesiąt pięć procent” […] Nicola uważa, że jej ścieżka kariery „zmierza dokładnie tam, gdzie tego chce…” […] Twierdzi, że nie była na najwyższym poziomie, że kiedy dołączyła do Yehudi Menuhin School, stała za swoimi rówieśnikami, często z Europy Wschodniej, których rodzice byli muzykami i których ścieżka została wytyczona. Dla niej powrót do podstaw polegał na leczeniu złych nawyków. Przeszła od grania Czajkowskiego do przesuwania smyczka nad nietrzymanymi strunami, a następnie nauczyła się, jak opuścić palce na struny i podnieść je, a następnie ważyć naciśniecia. Trwało to przez rok. Rozwijała się w intensywnym, surowym środowisku – ćwiczyła w nocy, ćwiczyła przed śniadaniem, wyróżniona została przez samego Menuhina, odeszła stamtąd w wieku 15 lat. Dlaczego? „Czułam, że mój czas nauki minął”. Miała kilka koncertów w kolejce, głównie w Szkocji […] W ciągu roku zwyciężyła w konkursie BBC Young Musician of the Year i wtedy zaoferowano jej kontrakt na nagrania w wysokości 1 miliona funtów. […] „Moja praca jest wyczerpująca i stresująca – granie przez tysiące nocy – ale to moje życie. To ja…”

Debiutancką płytę „Szymanowski: Violin Concerto No. 1” (Deutsche Grammophon) nagrała kiedy miała dokładnie 18 lat. Sesje nagraniowe zorganizowano w Walthamstow Assembly Hall.


Debiutancki album Nicoli Benedetti wydany w kwietniu 2005 r. zawiera: Violin Concerto No.1 Op.35 Szymanowskiego, Poème for Violin & Orchestra, Op. 25 Chausson’a, Havanaise Op.83 Saint-Saënsa, It Ain’t Necessarily So (z Porgy and Bess) Gershwina, Meditation (z Thaïs) Masseneta, Wie Melodien zieht es mir, Op.105 No.1 Brahmsa (w aranżacji Jascha Heifetza) i Johna Tavenera Fragment for the Virgin, który został napisany dla Nicoli. Pani Benedetti gra z London Symphony Orchestra pod dyr. Daniela Hardinga. Według skrzypaczki: „Szymanowski jest zależny od ogromnej gamy kolorów, a aranżacja jest bardzo szeroka i kolorowa. Z jednej strony nie można sobie pozwolić na zejście poniżej pewnego poziomu, ponieważ tak wielu członków orkiestry gra go przez tak długi czas, ale również celem jest zbliżenie do jak największej liczby skrzypiec […] To bardzo impresjonistyczne dzieło. Opiera się na wierszu, który jest niezwykle słodkim, pełnym miłości i nostalgii. Musi więc istnieć wyraźny element emocjonalny, to nie tylko ładne dźwięki i kształty…”. Koncert skrzypcowy Karola Szymanowskiego, jest centralnym punktem na krążku CD wyprawy na płycie, które najczęściej pojawia się wraz z Koncertem skrzypcowym nr2 op.61; ale Nicola Benedetti wybrała inaczej- zastąpić drugi koncert materiałem wypełniającym składającym się ze standardowych bisów skrzypcowych, które zwykle zapełniają debiutanckie albumy młodych skrzypków, z jednym godnym uwagi wyjątkiem: nowym dziełem kompozytora Johna Tavenera „Fragment for the Virgin”, dedykowanym młodej skrzypaczce. Nowością wprowadzoną jako bonus jest utwór Masseneta z utworu „Thais” ale bez solisty, tak aby słuchacze mogli sami wykonać utwór, korzystając z nut, które można pobrać i wydrukować ze strony internetowej Nicoli Benedetti.
John Tavener stwierdził, że Benedetti „przypomina młodego Menuhina”, ale opinia cenionego kompozytora rozmija się z faktem, że młody Menuhin był mocny, elastyczny i emocjonalny, podczas gdy Benedetti jest gibka i trochę chłodna w wyrażaniu uczuć- bardziej jak młody Jascha Heifetz, zresztą takie podejście do muzyki jest zgodne ze sposobem, w jaki obecnie naucza się skrzypiec na Zachodzie- na wzór gry Heifetza, w aurze tonalnego perfekcjonizmu. Nicola Benedetti gra Szymanowskiego, Chaussona, Saint-Saënsa z iskrą brawury, ale nie podpala ducha. To nagranie, które jest wyjątkowo czyste, ale nie wyróżnia solistki od orkiestry- umieszczona jest na poziomie głośności orkiestry. To wyraźny ukłon w kierunku muzykologów, którzy uważają, że takie przedstawienie muzyków jest bliższe rzeczywistości niż kiedy soliści są wysuwani na plan pierwszy.

Drugim albumem w katalogu płytowym Nicoli Benedetti jest „Mendelssohn: Violin Concerto”, wydany przez Deutsche Grammophon (nr kat. 476 3159) w 2006 roku. Nagrania: Koncert skrzypcowy e-moll Mendelssohna, Adagio na skrzypce i orkiestrę Mozarta, „Serenade” i „Ave Maria” Schuberta oraz „ From Ayrshire ” MacMillana pochodzą z sesji nagraniowych zrealizowanych 26 i 27 stycznia w Abbey Road Studio No1


Ta druga propozycja Nicoli Benedetti jest skoncentrowana, podobnie jak jej pierwsza płyta na głównym nagraniu- koncercie skrzypcowym. Krytyk magazynu The Gramophone, przy recenzowaniu pierwszego albumu Benedetti, tak się o młodej skrzypaczce wyraził: „Ona już wykazuje temperament, skupienie i wyobraźnię tworzącej się wielkiej artystki, niezależnie od jej wirtuozowskiej techniki”. Tę opinię potwierdza to co może meloman usłyszeć na płycie „Mendelssohn: Violin Concerto”. Wg opinii Edwarda Greenfielda z magazynu The Gramophone: „…części zewnętrzne, wykonane szybciej niż zwykle, mają lekkość, blask i rytmiczną sprężystość, którą potęguje wyjątkowo przejrzysta gra orkiestry The Academy Of St. Martin-in-the-Fields  pod batutą kompozytora Jamesa MacMillana, wydobywająca piękno i wyrafinowanie orkiestracji Mendelssohna. Nie znaczy to, że Benedetti tęskni za poezją w poszukiwaniu błyskotliwości. Na przykład kluczowy moment w pierwszej części, w którym skrzypce mają opadające arpeggio prowadzące do drugiego tematu, ma ekstatyczne wyrafinowanie i czystość, która sprawia, że można złapać oddech, podczas gdy środkowe Andante jest uchwycone w przyjemnym tempie, czule wyrazista bez cienia sentymentalizmu. Wykonanie Adagio Mozarta ma podobne cechy- jest to stosunkowo romantyczne podejście, ale w żaden sposób nie pobłażające sobie, a K373 Rondo wnosi więcej blasku do jej gry. Orkiestracja Serenade Schuberta jest bardziej kontrowersyjna, aranżacja brzmi raczej staroświecko, ale prawdopodobnie jest to ulubiony utwór na bis. Pierwsza zwrotka jest prosta, z coraz większym opracowaniem na skrzypce w miarę powtarzania wielkiej melodii. Z Ayrshire, napisany dla niej przez MacMillana, robi wspaniały klejnocik. Składa się z dwóch części, z których pierwsza jest znacznie dłuższa, jest to rozbudowana kantylena z nutami szkockiej pieśni ludowej. Skłania Benedetti do namiętnej gry, zainspirowanej liniami melodycznymi, które mają pokazać jej szczególne cechy. Część druga jest energiczną i błyskotliwą zapłatą, która ponownie ukazuje magię i blask gry skrzypka. Takie dyski, zawierające mieszany worek przedmiotów, często nie trafiają w sedno. Nie ma na to szans z tak pozytywnym i pełnym charakteru młodym artystą. Doskonały dźwięk!

Rok później Deutsche Grammophon wydało “Vaughan Williams and Tavener” (trzeci album z katalogu płytowego skrzypaczki, nagrany w Henry Wood Hall)


Miała wtedy 20 lat, a więc naturalna wydaje się chęć wykonywania dzieł będących poza głównym repertuarem sal koncertowych czy płyt. Poza tym jej eteryczny, głęboki i migoczący ton, są mocną stroną jej brzmienia, co predestynuje artystkę do takiego właśnie wyboru programu. Ponadczasowy utwór Vaughana Williamsa „The Lark Ascending” oraz zbiór dzieł Johna Tavenera, w tym „Lalishri” sprawiają, że słuchanie jest przyjemne i odświeżające. Gra Nicoli Benedetti jest liryczna i pewna, a Andrew Litton i Londyńska Orkiestra Filharmoniczna dają doskonałe wsparcie, aby stworzyć wielkie przedstawienie. Na szczególną uwagę zasługują kompozycje Tavenera: „Pieśń dla Ateny” (specjalna, dla Nicoli, autorska transkrypcja na skrzypce). którą po raz pierwszy usłyszano na pogrzebie księżnej Diany, w jej śpiewanej wersji i dwie kompozycje dedykowane Nicoli- „Dhyana” (sanskryt „medytacji”) i „Lalishri”. W pierwszym z wymienionych utworów gra skrzypaczki jest tak intensywna jak wymaga tego utwór- powoli się rozbudowuje aż do bujnego brzmienia orkiestrowego gdy muzyka osiąga swój punkt kulminacyjny. Jest to mrożąca krew w żyłach muzyka, do której słuchacze (jestem tego pewny) często będą wracać, należy jedynie żałować, że jest tak krótki. Dwa klejnoty- utwory dedykowane artystce, są (jak autor podaje) wynikiem zachwytu nad „niewinnej intensywności” i śpiewnej jakości gry Nicoli Benedetti. To niezwykle zróżnicowane i wymagające kompozycje (przypominające dzieła Schnittke’go czy może Adamsa?) są przez Nicolę porywająco wykonane. „Lalishri” to ambitny 40. minutowy utwór i inspirowany XIV-wiecznym hinduskim poetą i świętą Lalią Yogishwari. Skrzypce solo reprezentują pieśni poety, a muzyka skonstruowana jest niczym indyjska raga o medytacyjnej głębi, przerywanej jedynie szalonymi zmianami nastroju w rytmach tanecznych. Benedetti dobrze sobie radzi z trudnościami kompozycji, którą uatrakcyjniają: gra pizzicato, tryle i ćwierćtony.
Fani Nicoli Benedetti, a jest ich coraz więcej (i ja do nich należę), będą (lub już są) zachwyceni płytą. Strona realizacyjna- bez zarzutu!

Następny album- „Fantasie” został wydany przez Deutsche Grammophon w 2009. roku.



Repertuar, składający się na płytę to połączenie wirtuozowskich, inspirowanych cygańskimi utworami z introspektywnymi medytacjami i pieśniami, reprezentuje dwa aspekty gry na skrzypcach, które szczególnie interesują Nicolę Benedetti- wielkie recitale, na przykład Vaughana Williamsa „The Lark Ascending”, jedno z największych dzieł na skrzypce i kameralne kompozycje grane w duecie z fortepianem. Repertuar koncertowy zajmował centralne miejsce w poprzednich albumach artystki, ale „Fantasie” przynosi te ulubione, w których Benedetti pokazuje instynktowną wręcz wirtuozerię skrzypcową popartą cygańską wrażliwością rytmiczną. brzmienie i wykonanie. Benedetti twierdzi, że wirtuozeria „nie polega tylko na olśniewającym pokazie”. Obejmuje wszystkie „atrybuty wymagane do pokazania pełnego zakresu ekspresji skrzypiec i wzmocnienia lirycznego głosu”, a u celu jest rozwinięcie tego, co nazywa „pełnym technicznym arsenałem”. W Zigeunerweisen, Op.20 (Sarasate’go), Tzigane (Ravela) czy w Introduction & Rondo capriccioso, Op.28 (Saint-Saëns’a) spełnia to, co głosi- przedstawia wyrazisty i pełny zakres skrzypiec, wprowadzając żywą i liryczną paletę barw. Interpretacja jest zmysłowa, łącząca piękno melodycznego zapisu nutowego. A może nawet czyni linie melodyczne bogatszymi? Na pewno artykulacja i frazowanie jest najwyższych lotów. Utworem, który przyciąga szczególnie mocno do słuchania płyty jest rzadko nagrywany Spiegel Im Spiegel Arvo Pärta. To modlitwa, minimalistyczna w formie- triadyczne arpeggio w partii fortepianu cudownie gra Alexi Grynyuk, a wiolinistka uzupełnia je dyskretnymi liniami melodycznymi (Pärt powiedział o tej muzyce: „[To jest] jak białe światło, które zawiera wszystkie kolory”). Pozostałe utwory, jak: Vocalise, Op.34 No.14 Rachmaninowa (przepisane przez kompozytora i pod redakcją Josefa Gingolda) i Apres un reve, Op. 7 No.1 Gabriela Fauré (transkrybcja Mischy Elmana) przenoszą słuchacza w błogostan, tym bardziej, że nagrania są technicznie wzorcowe.
Krytycy o płycie wyrażali się bardzo dobrze:

  • „Benedetti ma technikę, pasję i energię do konkurowania z najlepszymi” The Observer (6th September 2009)
  • „Lark Ascending” (Vaughan Williams) jest pięknie grany, czystym, niewymuszonym tonem, a w niezmierzonych fragmentach Benedetti w wyobraźni sugeruje nieskrępowany, nieprzewidywalny lot ptaka. Dla kontrastu produkuje ponętny, żywy ton dla „Méditation from Thais”, a podobnie namiętne podejście ożywia kilka nowo nagranych utworów- szczególnie Rachmaninowa i Fauré” Gramophone Magazine (nagroda roku 2009)

Płyta jest fantastyczną muzyczną podróżą z dźwiękiem osiemnastowiecznych skrzypiec w tle, których struny porusza rzadko spotykana wirtuozeria.

 

Na swoich poprzednich płytach wydanych przez Deutsche Grammophon Nicola Benedetti prezentowała zróżnicowany repertuar, od utworów Vaughana Williamsa i Tavenera po MacMillana i Szymanowskiego, które co prawda nie są ekscentrycznymi wyborami, ale też nie należą do „obowiązkowego” programu dla skrzypków wirtuozów „na dorobku”. Wreszcie Benedetti zdecydowała się zmierzyć z „obowiązkowymi” koncertami skrzypcowymi- Piotra Iljicza Czajkowskiego i Maxa Brucha…
Wydawnictwo z 2011 roku „Tchaikovsky & Bruch: Violin Concertos” (Decca Records, sesje nagraniowe odbyły się w lutym 2010 roku w praskim Dvořák Hall.) daje możliwość posłuchania jak sobie radzi wciąż młoda skrzypaczka (dwudziestoczteroletnia) z koronnymi koncertami skrzypcowymi na tle doświadczonej Czeskiej Orkiestry Filharmonicznej pod dyrekcją Jakuba Hrůšy.


Nicola Benedetti gra elastycznie, ze słodyczą i ekspresją, która jest przejmująca, delikatna w lirycznych fragmentach, ale też pewna, a nawet wybuchowa w efektownych fragmentach. W Koncercie Brucha Benedetti swoim ciemniejszym tonem przywołuje jesienne uczucia, co dobrze równoważy żywiołowość jej gry w Koncercie Czajkowskiego. Te trudne utwory pokazują zarówno emocjonalną dojrzałość skrzypaczki, jak i techniczną wyjątkową sprawność, a że przemawia tu młodość to i spojrzenie na kompozycje są świeże duchem. Taki przekaz musi się spodobać publiczności!

 

Italia” z 2011. roku to zbiór pierwszych nagrań Nicoli Benedetti zrealizowanych dla wytwórni Decca Records (nagrane w dwóch miejscach: Usher Hall, Edynburg oraz Air Studios) i pierwsze ścieżki dźwiękowe repertuaru skrzypcowego włoskiego baroku. W repertuarze płyty są wirtuozowskie arcydzieła włoskie: Vivaldiego Concerto Grosso Mogul, Koncert skrzypcowy A-moll i „Summer” część cyklu Four Seasons, sonatę Devil’s Trill i Koncert skrzypcowy A-moll Tartiniego, Largo z sonaty A-dur Veracini’ego, zagrane w towarzystwie wiodącej orkiestry kameralnej jej rodzimego kraju- Scottish Chamber Orchestra pod dyr. Christiana Curnyna.


Recenzja Blaira Sandersona z portalu AllMusic napisał: „Od początku swojej kariery skrzypaczka Nicola Benedetti wykazywała duże zainteresowanie graniem różnorodnych utworów, od wielkich hitów romantycznych, takich jak koncerty Piotra Czajkowskiego i Maxa Brucha, po kompozycje Ralpha Vaughana Williamsa, Karola Szymanowskiego, Johna Tavener i James MacMillan. Sądząc po tych wyborach, można się spodziewać, że pozostanie przy repertuarze XIX i XX wieku, ale w przypadku Italii, wydanej przez Decca Records w 2011 roku, zrobiła zaskakujący skok w przeszłość do epoki baroku Antonio Vivaldiego, Giuseppe Tartiniego i Francesco Veracini. W towarzystwie Scottish Chamber Orchestra pod dyrekcją Christiana Curnyna Benedetti gra ze wspaniałą wirtuozerią, absolutną czystością i delikatną słodyczą, dzięki czemu jej występy są wyjątkowo osobiste i atrakcyjne. Minimalne vibrato w grze Nicoli Benedetti nadaje jej autentyczny błysk, który uzupełnia dźwięk z epoki na koncertach, a także iskrząca część continuo w sonatach. Uwzględniono dwa utwory wokalne Vivaldiego w transkrypcjach na skrzypce: „Vedro con mio diletto” z Il Giustino oraz motet solo- Nulla in mundo pax sincera, z których w obu Benedetti oferuje szczerość i urok. Jeśli się doda wyjątkowo stylową grę w rezonansowej przestrzeni koncertowej i bezbłędną reprodukcję Decci, która potrafi uchwycić występy z pełnią blasku, to ten album będzie uważany za jeden z najbardziej atrakcyjnych i popularnych w katalogu Nicoli Benedetti
Recenzent Classic FM Magazine 2010 konkluduje: „To najlepsze nagranie z „Summer” Vivaldiego, jakie słyszałem […] Dokładnie w tej samej chwili Benedetti wykonuje tryl, w którym tylko częściowo wciska strunę, pozwalając tęczy harmonicznych pokolorować tryl […] Nagrania wykonane są świetnie…

 

Nicola Benedetti w 2013. roku sięgnęła po szkockie dzieła muzyki klasycznej na tle szkockiej muzyki ludowej w nagraniach z albumu „Homecoming: A Scottish Fantasy” (Decca Records, sesje nagraniowe odbyły się w City Halls , Glasgow). „– Homecoming – jest głęboko osobistą podróżą po muzyce rodzinnej Szkocji i na pewno rzadko zdarza się, by utwory klasyczne i szkockie melodie ludowe były nagrywane razem.” tak skomentowała nagrania do tego tytułu, wtedy 26-letnia, szkocka skrzypaczka.


Podstawowym utworem płyty jest „Fantazja szkocka” Es-dur op.46 na skrzypce i orkiestrę Maxa Brucha. Nicola Benedetti mówi [4], że „wszystko zaczęło się od niesamowitego 30-minutowego koncertu Maxa Brucha opartego na czterech szkockich melodiach […] To dla Brucha spore osiągnięcie, bo nigdy nie odwiedził Szkocji, tak samo jak on zdobył serce i duszę Szkocji […] Służyło mi to jako podstawa albo rozwinięta koncepcja dla reszty nagrań„. Słuchając pierwszej części „Fantazji szkockiej” trudno uwierzyć, że kompozytor nigdy nie był w Szkocji. Nicola Benedetti mówi, że Bruch doskonale przywołuje szkocki krajobraz. „Zaczyna od harfy. To deklaracja pojawia się na początku utworu […] A potem, zanim wejdą skrzypce, strunowe przychodzą z dość regularnym, niewielkim akordem, ale w tak cichym tonie – istnieje prawdziwy rodzaj mistycznej, mrocznej jakości, który można łatwo powiązać z krajobrazem Szkocji, klimatem Szkocji. I myślę, że bardzo oddaje tę ciemność. Stamtąd przechodzi w coś znacznie bardziej burzliwego, a następnie pojawia się w pierwszym z czterech utworów, które słyszymy, a mianowicie -Auld Rob Morris-. To naprawdę słodka melodia, która na początku brzmi jeszcze bardziej słodko”. Nagrywając trzecią część Scottish Fantasy z BBC Scottish Symphony Orchestra, pani Benedetti przypomina sobie, że wydarzyło się coś naprawdę magicznego, kiedy po raz pierwszy przeszli przez tę część.„Trzeci fragment wyłania się z drugiego. A z tego kwitnie tylko boleśnie słodka, piękna melodia. I jest coś niesamowitego w tych nutach po raz pierwszy w tym otoczeniu […] Wyglądają tak, jak powinny. Wydają się świeże, jakby chmury właśnie się rozchyliły i pojawiło się słońce, czy cokolwiek zobaczysz. To był zdecydowanie jaśniejszy moment wobec wszystkich tam obecnych i większości z tych nagrań”. Na płycie znajdują się w dalszej części trzy starannie zaaranżowane na skrzypce i orkiestrę piosenki Roberta Burnsa „…który był kompozytorem i poetą, a także postacią egalitarną i dość zadziorną. można powiedzieć, że jest to również rodzaj głębokiego, rozdzierającego serce romantyka. Wychowałem się z nim mocno zakorzenionym w mojej świadomości, ponieważ dorastał w Ayrshire. Jest tam ludziom bardzo drogi i to też jest hrabstwo, w którym dorastałam [Benedetti urodziła się w West Kilbride w hrabstwie North Ayrshire]. Wydawało mi się to właściwe. Poza tym uważam, że jego melodie mają w sobie szczerość. Szczególnie wyróżniałbym „Ae Fond Kiss” jako jedną z jego najgłębszych dzieł”. Nicolę Benedetti w nagraniach wspiera BBC Scottish Symphony Orchestra pod dyr. Rory Macdanalda, a w czterech ostatnich melodiach zamykających płytę dołączyła grupa utalentowanych przyjaciół i muzyków ludowych, w tym Phil Cunningham, Aly Bain i Julie Fowlis, z których każdy nadaje osobisty ton tym ścieżkom dźwiękowym- „…jest czymś naprawdę niezwykłym dla klasycznego solisty i zdecydowanie niezwykłym dla mnie… Jakim jest eksploracja szkockiej muzyki ludowej. Pomyślałem, że to idealna okazja, aby to zrobić. Pomimo tego, że byłam wiolinistką, która dorastała w Szkocji, właściwie nie gram wiele szkockiej muzyki tradycyjnej. To była dla mnie szansa na ponowne odkrycie wielu rzeczy, które słyszałam jako dziecko…”.
„Homecoming: A Scottish Fantasy” to album osobisty i intymny, a przejmujący ton skrzypiec Nicoli Benedetti  to wyraźnie potwierdza.

 

W 2016. roku Nicola Benedetti na płycie „Shostakovich / Glazunov” zamieściła dwa koncerty skrzypcowe: I Koncert skrzypcowy a-moll op. 99. Szostakowicza i Koncert skrzypcowy op.82 Głazunowa. Sesje nagraniowe odbyły się w The Concert Hall, Lighthouse, Poole.


Mroczny, autorefleksyjny Koncert skrzypcowy Szostakowicza Nicola Benedetti z Bournemouth Symphony Orchestra i dyrygentem Kirillem Karabitsem naniosła w postaci fascynującego, pełnego energii, z zapierającej dech w piersiach pasją na krążek CD wydany przez Decca Records. Demonicznej intensywności gra szkockiej skrzypaczki może być uważana za jedną z najlepszych wykonań w kanonie koncertów skrzypcowych. Wrogie otoczenie polityczne rosyjskiej cenzury państwowej w latach 40. XX wieku kazało Szostakowiczowi schować utwór w szufladzie. Nie opublikował koncertu aż do śmierci Stalina, dopiero premierowo wykonany został w 1955 roku przez Dawida Ojstracha i od tego czasu jest bardzo ceniony na arenie międzynarodowej. Koncert skrzypcowy Szostakowicza wykonaniu Nicoli Benedetti robi wrażenie- solistka jest mocno wysunięta przed orkiestrę, więc tym samym inne instrumenty ważne tracą na atrakcyjności. Benedetti pokazuje ponurą atmosferę długiej pierwszej części Nokturnu, Scherzo jest odpowiednio groteskowe, z dużą ilością agresywnej gry, Passacaglia jest ciężka, pięknie zaakcentowana kontemplacyjną kadencją, natomiast Burleska, bez szaleństw kończy dzieło. Koncert skrzypcowy a-moll op. 82 Aleksandra Głazunowa składa się z czterech ogniw wykonywanych bez przerwy. Kadencja umieszczona jest pod koniec części powolnej- jej autorem jest sam kompozytor. Fragment ten uchodzi za najtrudniejszą część Koncertu i jeden z najbardziej wymagających w literaturze. Finał również obfituje w wirtuozowskie linie dla solisty, które są szansą na pokazanie swoich możliwości i technicznych i artystycznych. Nicola Benedetti przy pomocy błyskotliwej techniki, ale i wymaganej słodyczy, pokazuje, że jest nietuzinkową artystką. Późno-romantyczna kompozycja Glazunowa wyróżnia się w wykonaniu szkockiej wiolinistki liryzmem i wirtuozerią. Ta płyta nie została pominięta przez czołowych krytyków muzycznych, zacytuję tylko dwie reprezentatywne opinie:
THE GUARDIAN: „To może być najlepsze nagranie Nicoli Benedetti. Dwa bardzo różne XX-wieczne koncerty skrzypcowe pokazują jej najbardziej wyrazisty i zwięzły, najbardziej zwinny i władczy styl. […] Benedetti [w Koncercie Szostakowicza] rozwija bolesną otwierającą melodię z bladym, złamanym, pięknym dźwiękiem, a potem w Pasakalii naprawdę szybuje. A to, co sprawia, że tak warto usłyszeć jej interpretację Głazunowa- lżejszą, słodszą – polega na tym, że zachowuje pewną dyscyplinę i stanowi przekonującą argumentację dla mrocznych zakątków, a także melodii o wielkim sercu. Kolejnym dużym plusem jest gra Bournemouth Symphony Orchestra pod batutą Kirilla Karabitsa, dźwięk, który daje do myślenia i dławi w Szostakowiczu oraz dodaje połyskliwej głębi Glazunowowi
SUNDAY TIMES: „Dzięki połączeniu kontrastujących koncertów Szostakowicza i Glazunowa – studenta i nauczyciela – szkocka skrzypaczka osiąga pełnoletniość … Benedetti wnosi cieply ton i szerokie spektrum kolorów do otwierającego się powolnego Nokturnu i pogrzebowej Passacaglii [Szostakowicza] .. Karabits i jego muzycy z Bournemouth łączą jej brawurę w ekscytujących finałach”.

 

Edward Elgar, z myślą o skrzypku Fritz’u Kreisler’ze, skomponował Koncert skrzypcowy h-moll op. 61, którego premierowe wykonanie odbyło się w Londynie w 1910 roku. 22 lata później kompozytor zdecydował się na nagranie  utworu, a jako solistę wybrano 16-letniego Yehudi Menuhina, którego Elgar uznał za cudowne dziecko. Po nagraniu kompozytor miał powiedzieć Menuhinowi: „Na moje stare lata nic nie mogło dać mi tyle artystycznej satysfakcji, co twoje wykonanie koncertu”. Mimo że koncert ten ma reputację jednego z najtrudniejszych w repertuarze skrzypcowym to jednak w dalszym ciągu poddawany jest interpretacjom przez cenionych skrzypków, jednak nagrań nie było więcej niż dwadzieścia, co nie jest dużą liczbą. W 2020 roku Nicola Benedetti z London Philharmonic Orchestra pod dyr. Vladimira Jurowskiego nagrała dla Decca Records ten koncert. Płytę uzupełniają trzy krótkie utwory na skrzypce i fortepian: „Salut d’Amour”, „Sospiri” i „Chanson de Nuit”. Pani Benedetti towarzyszy w tych trzech utworach pianista Petr Limonov.


Skrzypce były dobrze opanowanym instrumentem przez Edwarda Elgara (o dziwo skomponował tylko jeden koncert na skrzypce), a komponując, myślał jak skrzypek- słychać w jaki sposób kształtowane są linie melodyczne, wyraźnie kompozytor rozkoszował się dźwiękiem jaki zapewne słyszał w uszach albo instrumentu.
Mocny ton, z niepowściąganym vibratem, Nicoli Benedetti jest jak stworzony dla odegrania tego koncertu. Vladimir Jurowski dyryguje z wyczuciem, by nie przyćmić gry solistki. Skrzypce są na pierwszym planie, ale orkiestra, dzięki umiejętnej pracy inżynierów dźwięku, ma dużo mięsistości i bogatego brzmienia. Koncert zwinnie przedstawiony, pełen pasji jest pięknym melodyjnym występem.
Krótkie utwory z fortepianem są zagrane przez Nicolę Benedetti i Petra Limonova z dystansem, refleksyjnie, w zamyśleniu. Skrzypce brzmią jedwabiście, a dźwięk nieco skromniejszy jest równie elektryzujący co w Koncercie. „Salut d’Amour” brzmi świeżo i jest zagrane z dyskretnym westchnieniem. „Sospiri”, początkowo ponury, przedstawia obraz rozpaczy, który pod koniec nieco zmienia się w pełny nadziei przekaz. Intymny i delikatny „Chanson de Nuit” jest ujmującym i chyba najodpowiedniejszym zakończeniem albumu.

Płyta jest pozytywnie odbierana przez krytyków muzycznych:

  • Magazyn Gramophone: „Przemyślane, tak opisałbym dyrygowanie Jurowskiego … Być może najbardziej wzruszającym aspektem tego spektaklu – także świadectwem talentu Nicoli Benedetti do wchodzenia pod skórę – jest nawiedzająca finałowa kadencja … promieniującej Benedetti […] Dominująca jakość Koncertu to szczerość. Szlachetność też… Chociaż inne wersje cyfrowe również mnie poruszyły, żadna z nich, którą pamiętam, nie uświadomiła mi lepiej, jak wspaniałe jest to dzieło.”
  • Presto Classical: „…to dzieło, które nosi serce na wierzchu (kompozytor określił je jako ‘strasznie emocjonalne’), a Benedetti z otwartymi ramionami obejmuje jego zapał na pełnym gazie […] i jest coś w jej szybkim vibrato i muskularnym brzmieniu, który przywodzi mi na myśl najwcześniejsze nagrania tego utworu […] Trzy wiecznie zielone [krótkie utwory], które następują, są pięknie wykonane i podane z niemal domową intymnością.”
  • The Guardian: „Wibrujący, mocny dźwięk Benedetti jest stworzony na koncert, a ona sama jest asertywną solistką, nigdy nie znikającą w świetlistych teksturach, które tka wokół niej London Philharmonic. Vladimir Jurowski dyryguje z bacznym okiem na ogromne rozmiary dzieła, a Benedetti również formuje niespokojną muzykę skrzypiec w długie, muskularne akapity.”
  • The Times: „Pierwszą rzeczą do zauważenia jest pewna swoboda i blask Benedetti podczas wielu podwójnie zatrzymanych przejść, wykonywanych z prędkością błyskawicy w całym zakresie instrumentu. Jednak poza samą zwinnością, Benedetti oferuje słuchaczom coś jeszcze cenniejszego: dynamiczną, osobistą interpretację, orzeźwiającą i przekonującą … Siły Jurowskiego wnoszą swoją własną mroczną pasję.”

 

 

Baroque” to to pierwszy album, który Nicola Benedetti wydała wyłącznie w stylu z epoki barokowej, a do niej dołączyła wiodąca grupa niezależnych muzyków na co dzień grających w stylu barokowym, tworzących zespół nazwany Benedetti Baroque Orchestra. Album zawiera wybór koncertów Vivaldiego oraz niesamowitą aranżację kompozycji „La Folia” Corelliego, jednego z najstarszych zachodnich klasycznych tematów, które z biegiem czasu były aranżowane przez wielu kompozytorów, szczególnie w epoce baroku. Geminiani był jednym z największych skrzypków epoki, a Corelli był jednym z jego nauczycieli, gdy dorastał we Włoszech. Później, gdy przeniósł się do Londynu, Geminiani przerobił wiele dzieł Corelliego dla lokalnej publiczności, w tym przygotował tę aranżację utworu „La Folia”.
Płytę wydała Decca Records w lipcu 2021.  W sesjach nagraniowych w londyńskim  Battersea Arts Center wzięli udział Benedetti Baroque Orchestra, na który składają się następujący muzycy: Brian Wilson, Kati Debretzeni, Jane Gordon (skrzypce I) Matthew Truscott, Michael Gurevich (skrzypce I) Louise Hogan, Rebecca Jones (altówka) Jonathan Byers, Sarah Macmahon (wiolonczela) Nikita Naumov (kontrabas) Elizabeth Kenny (lutnia) ) i Steven Devine (klawesyn).



Nicola Benedetti na płycie „Baroque”, prezentuje barokowy repertuar na barokowych skrzypcach i prowadzi zespół noszący jej imię, złożony z wybitnych wykonawców muzyki barokowej. Już wcześniej- dziesięć lat temu, szkocka skrzypaczka nagrała album zatytułowany „Italia”, z muzyką Vivaldiego, Tartiniego i Veraciniego, ale materiał muzyczny nie był potraktowany ortodoksyjnie, bo zagrała z zespołem muzyków grających na nowoczesnych instrumentach, ale ona sama używała barokowego smyczka. W przypadku omawianej płyty robi krok następny- w świat instrumentów z epoki. Brzmienie stało się jędrne, o obniżonym stroju. Płytę otwiera wirtuozowska adaptacja sonaty Corelliego „La Folia”, będącą częścią jego zbioru adaptacji concerti grossi. Ta muzyka, podobno oparta na hiszpańskiej melodii „La Folia” lub „Les folies d’Espagne”, którą próbowała większość barokowych kompozytorów, doskonale nadaje się do szybkiej i wściekłej interpretacji, ale Pani Benedetti i jej orkiestra nie obiera bardzo szybkiego tempa, raczej zwraca uwagę ciemna barwa brzmieniowa. Ta ścieżka to potężny wstęp do pozostałych utworów- trzech koncertów Vivaldiego (i części czwartego), również mocnych wykonawczo. Benedetti zdecydowała się na twórczość Vivaldi’ego wybierając znacznie mniej znane dzieła niż „Four Seasons” (na albumie „Italia” zgrała „Summer”). Wykonanie koncertów odznacza się i subtelnością i zróżnicowaniem, w interpretacji   pojawiają się  intensywność emocjonalna i żarliwe chwile, Ostatnie dwa koncerty umieszczone na albumie są traktowane z dużą wrażliwością. wyróżniają się także kolorem. Pani Benedetti sprawia, że jej skrzypce śpiewają i tańczą, krzyczą i lamentują. Doskonała współpraca między solistką a zespołem wzmacnia kontrasty tonalne i fakturalne w częściach lirycznych natomiast w wirtuozowskich pokazują fajerwerki swoich możliwości technicznych. Czuje się, że muzycy wnoszą do nagrań prawdziwą radość grania ze sobą.
Podsumowując: „Baroque” to imponujący pierwszy album dla stylistycznie barokowej postaci Nicoli Benedetti. Płyta jest wypełniona intensywnymi występami, które znajdą wielu wielbicieli. To co szczególnie zwraca uwagę w tym nagraniu, to wzajemne oddziaływanie orkiestry i solistki- orkiestra nie tylko spełnia rolę towarzyszącą, ale zachowuje się jak integralna część spektaklu muzycznego. Porozumienie między wszystkimi muzykami jest widoczne. Występy są pierwszorzędne i bardzo przyjemne.

 

Do dzisiejszego dnia- 01-08-2021, Nicola Benedetti poza tytułami tu omówionymi wydała i inne albumy: „The Silver Violin” (Decca Records, z 2012. roku), „My First Decade” (Decca Records, z 2013. roku) i „Marsalis: Violin Concerto; Fiddle Dance Suite” (Decca Records, z 2019. roku).

 


Na koniec wrócę do skrzypiec Stradivariego, na których gra Nicola Benedetti:

Na każdej z opisanych płyt Gariel Stradivari brzmi ciepło, głęboko, jego ton jest nieco niższy niż wiele innych egzemplarzy jakie nagrywano (może należałoby raczej napisać- „jakie słyszałem w nagraniach płytowych”?), choć nie wiem na ile to wynik tonu jaki prezentuje skrzypaczka, a na ile to charakter samych skrzypiec.

Nicola Benedetti powiedziała, że ​​„Gariel” ze „złotego okresu” włoskiego twórcy skrzypiec ma niezrównany dźwięk, dodając: „Nadal się do niego przyzwyczajam. Ma uzależniającą jakość.”

 


[1] Według  Jonathan P. Moulds jest biznesmenem, który był szefem 5 różnych firm i obecnie zajmuje stanowisko niewykonawczego prezesa Litigation Capital Management Ltd. i prezesa IG Group Holdings Plc. Pan Moulds jest również członkiem zarządu London Symphony Orchestra Ltd.
W przeszłości pan Moulds zajmował stanowisko prezesa International Swaps & Derivatives Association, Inc., dyrektora operacyjnego grupy w Barclays Plc i dyrektora operacyjnego grupy w Barclays Bank Plc (spółka zależna Barclays Plc), dyrektora operacyjnego Koggbron Fastigheter AB, prezesa Banc of America Securities Ltd., dyrektora generalnego Merrill Lynch International i członka Financial Services Authority.

[2] Wypowiedź Jonathana P. Mouldsa zamieszczona została w magazynie 

[3] Wywiad przeprowadzony przez Louette Harding ukazał się 29 lipca 2012 roku w magazynie- 

[4] Z wywiadu przeprowadzonego przez Julie Amacher z 10 września 2014 dla 

 


Kolejne rozdziały: