Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział pięćdziesiąty czwarty)

Przedstawiam ciekawe nowe interpretacje popularnych utworów klasycznych, na które warto zwrócić uwagę, mimo że wielu z nas- kolekcjonerów płyt, posiada już najważniejsze kompozycje klasyczne w innych znakomitych (starszych) wykonaniach.

 

  • Album „Camille Saint-Saëns: Symphonies Nos 1 & 2 and in A major”, nagrany przez Orchestre Philharmonique Royal de Liege pod batutą Jeana-Jacquesa Kantorowa w 2019 i 2020 roku w Salle Philharmonique (Liege, Belgia), został wydany w maju 2021 roku przez wytwórnię Bis (br kat.- BISSACD 2460).

Niezwykle utalentowany Camille Saint-Saëns (według notatki wydawcy) wstąpił do Konserwatorium Paryskiego w 1848 roku, w wieku 13 lat. Tam odkrył symfonie wielkich kompozytorów niemieckich i austriackich i wkrótce zaczął próbować własnych sił w tym gatunku. Z tego okresu pochodzi Symfonia A-dur i choć najprawdopodobniej nie została wykonana za jego życia, w pełni ukazuje jego wyjątkowy talent. Dopiero kilka lat później, w 1853 roku, Saint-Saëns zgłosił drugą próbę napisania symfonii do jednego ze stołecznych towarzystw koncertowych. Chwalona przez Berlioza i Gounoda, I Symfonia Es-dur została przyjęta do wykonania i wkrótce potem opublikowana jako opus 2 kompozytora. Klasyczna w formie, jest przykładem typowej dla Saint-Saënsa przejrzystości, z liryzmem, który później stał się znakiem rozpoznawczym jego muzyki, wysuwając się na pierwszy plan w dwóch środkowych częściach. Pod koniec lat pięćdziesiątych XIX wieku, mimo młodego wieku, Saint-Saëns miał już ugruntowaną pozycję: oprócz działalności jako wirtuoza pianisty został mianowany organistą La Madeleine w Paryżu. II Symfonię a-moll skomponował szybko: od lipca do września 1859 roku. Orkiestracja jest przejrzysta, a w pierwszej części niezwykle występuje fuga na trzy głosy. Zwięzłe i niezmiennie pomysłowe dzieło odbiega od uwielbianych przez Saint-Saënsa modeli wiedeńskich, których finał przypomina tarantellę z „Włoskiej” Symfonii Mendelssohna. Niniejsza płyta jest pierwszą z dwóch poświęconych symfoniom Saint-Saënsa i nagraną przez Orchestre Philharmonique Royal de Liege i Jean-Jacquesa Kantorowa dla upamiętnienia setnej rocznicy śmierci kompozytora.
Krytycy muzyczni byli zgodni gdy oceniali płytę, zacytuję dwie:
Alina Mądry w ramach Audio Video napisała: „Camille Saint-Saëns (1835-1921) szybko rozpoczął swoje pierwsze próby w zakresie sym-foniki. Symfonia A-dur jest tego przykładem. Skomponował ją zaraz po rozpoczęciu edukacji w Konserwatorium Paryskim jako 13-latek. Ciekawa, prezentująca fascynacje młodego kompozytora symfoniką niemiecką i austriacką tego czasu. Nie została wykonana za jego życia. W roku 1853 powstała Symfonia nr 1 Es-dur, która znalazła pełne uznanie wielkich symfoników XIX wieku – Berlioza i Gounoda. Koniec lat 50. XIX wieku, kiedy kompozytor mimo młodego wieku miał już znaczącą pozycję w świecie muzyki europejskiej, zaowocował Symfonią nr 2 a-moll. Dwa niezwykle pomysłowe dzieła, pełne liryzmu o klasycznej formie, klarowne z interesującą fugą i finałem-tarantellą w drugiej symfonii. W wykonaniu, które nadaje im dodatkowego blasku.”
David A. McConnell z The Classic Review wyraził między innymi taką opinię: „…Z wyjątkiem niezwykle popularnej trzeciej symfonii, pozostałe cztery Saint-Saënsa są mało znane. A szkoda, bo każda z nich robi wrażenie. Pierwsza Symfonia A, napisana w 1850 r., gdy Saint-Saëns miał zaledwie 15 lat, ukazuje wpływ Mozarta […] w całym utworze panuje słodka melodyjność, która jest cechą charakterystyczną dojrzałego stylu kompozytora. Wykonanie Kantorowa jest szybkie i zwinne, silnie nawiązując do jego klasycznych poprzedników […] Powstała zaledwie dwa lata później I Symfonia Es stanowi postęp w stosunku do dzieła A-dur, zwłaszcza jego wolnej części (co ciekawe, najdłuższej z całej czwórki). Liryzm Saint-Saënsa jest w pełni widoczny, a zwięzłość, jaką Kantorow przyjął w poprzedniej symfonii, została odłożona na bok na rzecz większej elastyczności pulsu i delikatnej artykulacji, dzięki czemu tekst wywiera pełny emocjonalny wpływ. […] Druga symfonia jest być może najbardziej oczernianą symfonią z pięciu, choć wyjątkowe wykonanie Kantorowa sprawia, że ​​większość tej krytyki staje się bezsilna. Choć nadal wykorzystuje czteroczęściową strukturę 'szybko-wolno-Scherzo-szybko’ część pierwsza zawiera fugę zamiast oczekiwanej formy sonatowej, a pomiędzy każdą częścią istnieje cykliczne powiązanie, co jest techniką kompozytorską ukochaną przez Francka i jego uczniów. […] to niezwykle imponujące występy w oszałamiającym dźwięku. Jestem jednak niechętny do sugerowania, że ​​są to jedyne nagrania tych symfonii, które należy posiadać […] Te długo zaniedbywane dzieła zasługują na wiele różnych interpretacji. […] Z niecierpliwością czekam na interpretację Kantorowa III symfonii i poematów tonowych i mam nadzieję, że te nagrania dotrą wkrótce.”

 

  • Album „Camille Saint-Saëns: Symphonies nr 3 ‘Organ’ & Urbs Roma”, nagrany przez Thierry’ego Escaicha (organy) i Orchestre Philharmonique Royal de Liege pod dyr. Jeana-Jacquesa Kantorowa 9-13 kwietnia (Symfonia organowa) i 26-31 października 2020 (Urbs Roma) w Salle Philharmonique (Liege, Belgia), został wydany we wrześniu 2021 roku przez wytwórnię Bis (nr kat.- BISSACD 2470)

Niniejszy album (według notatki wydawcy) jest drugim z dwóch nagranych przez Orchestre Philharmonique Royal de Liege i Jean-Jacques’a Kantorowa dla upamiętnienia setnej rocznicy śmierci Camille’a Saint-Saënsa. W pierwszej części zespół zaoferował „niezwykle imponujące wykonania w oszałamiającym brzmieniu” (The Classic Review) pierwszej i drugiej symfonii kompozytora oraz nienumerowanej Symfonii A-dur, ale teraz nadszedł czas na ukoronowanie chwały Saint-Saënsa w gatunku symfonicznym: III Symfonia c-moll, zwana powszechnie „Symfonią organową”. Utwór powstał w 1886 roku i Saint-Saëns planował zadedykować go Lisztowi, jednak jego śmierć w tym samym roku spowodowała zmianę dedykacji w opublikowanej partyturze na „ku pamięci Franciszka Liszta”. Jest napisany na większą orkiestrę niż jego poprzednie symfonie, z niezwykłym dodatkiem fortepianu i organów – dwóch ulubionych instrumentów Liszta (i samego Saint-Saënsa). Choć nie jest to wirtuozowski instrument, partia organów zajmuje centralne miejsce w utworze – zwłaszcza we wspaniałym zakończeniu – i wykonuje ją tutaj znany organista Thierry Escaich, grający na wielkich organach Salle Philharmonique w Liege. Na płycie symfonię poprzedza symfonia „Urbs Roma”, skomponowana w 1856 roku przez 21-letniego Saint-Saënsa. Została napisana na potrzeby konkursu, a jego tytuł – „Miasto Rzym” – był jednym z tematów zadanych przez organizatorów. Wobec braku wyjaśnień ze strony kompozytora nie jest jasne, jaki związek ma muzyka z tematem. Kolejną zagadką jest to, dlaczego Saint-Saëns pominął tę symfonię w swoim katalogu dzieł, choć faktycznie przyniosła mu pierwszą nagrodę. W rezultacie „Urbs Roma” nie zostało wydane aż do 1974 roku i do dziś rzadko się ją słyszy.
Krytyk The Classic Review- David A. McConnell, tak ocenił album „Symphonies nr 3 ‘Organ’ & Urbs Roma”: „…Byłem pod wielkim wrażeniem poprzedniego wydania pozostałych trzech symfonii i takie pozostaje w przypadku tego wydawnictwa, zwłaszcza w przekonującym opisie wczesnego ‘Urbs Roma’. Utwór, zwany także „Symfonią F-dur”, powstał latem 1856 roku w nieco ponad miesiąc. Zgłoszono go następnie na konkurs zorganizowany przez Société Sainte-Cécile w Bordeaux. Towarzystwo przedstawiło ‘słowa kluczowe’, które miały zainspirować element programowy muzyki, stąd podtytuł Saint-Saënsa ‘Urbs Roma’. […] Tym, co nie zawodzi, zwłaszcza w nowym nagraniu, jest zadziwiająca płynność melodyczna Saint-Saënsa. Pierwsze dwie części zawierają kilka atrakcyjnych melodii, zabawnych, beztroskich i często bardzo chromatycznych, a jednocześnie wybitnie melodyjnych. To drugie nagranie tego dzieła Kantorowa – pod koniec lat 90. nagrał je z Tapiolą Sinfoniettą (również na BIS) – i to nowe odczytanie potwierdza spójność koncepcji i ideałów interpretacyjnych. Tempa pierwszych dwóch części są niemal identyczne i w obu wykonaniach Kantorow wywołuje zwiewną, zwinną reakcję swojej orkiestry, która w pełni oddaje zabawny nastrój i galijski urok muzyki. Dla porównania, orkiestra Marka Soustrota z Malmö wydaje się nieco zbyt ciężka, a podejście do niej sztywne i zbyt poważne. Niektórzy uczeni sugerują, że część trzecia, f-moll, jest marszem pogrzebowym umierającego imperium. Choć kompozytor nie pozostawił takiego opisu, jest to niewątpliwie muzyka o ponurej atmosferze […] Część czwarta była często krytykowana za to, że nie była porywającym, szybkim i głośnym finałem, jakiego spodziewała się publiczność – co dziwne, biorąc pod uwagę, ilu kompozytorów przed i po również podniosło te oczekiwania. Część rozpoczyna się słodko delikatnym tematem, po którym następują wariacje o coraz większej złożoności, które ponownie ujawniają mistrzostwo formy i znakomitą orkiestrację. […] W III Symfonii konkurencja jest znacznie większa – obecnie dostępnych jest ponad 60 nagrań tego dzieła, podczas gdy pozostałych symfonii jest nie więcej niż 10. Tutaj obowiązują te same priorytety interpretacyjne: tempa są szybkie („Allegro moderato” w części otwierającej jest bardziej „allegro” niż „moderato”), tekstura orkiestrowa jest prezentowana z diamentową przejrzystością, a wykonanie orkiestrowe niezmiennie robi wrażenie. Zachęca się orkiestrę dętą do grania w kulminacyjnych momentach (w końcu jest to największa sekcja dęta Saint-Saënsa, kiedykolwiek używana w orkiestrze symfonicznej) tworząc porywająco wystawne chwile. (I jak dokładnie sekcje dęte poruszają się przy prędkościach wybranych przez Kantorowa) Jednak kiedy zaczyna się wolna sekcja i ma się wrażenie, że oddychamy rozrzedzonym powietrzem, Kantorow i orkiestra całkowicie ustanawiają nową atmosferę, a inżynieria gwarantuje, że poczujesz i usłyszysz niskie dźwięki organów. Kontrola przypływów i odpływów powolnej części jest mistrzowska, a smyczki z Liège odsłaniają kolory, które wciągają słuchacza w emocjonalne jądro tej muzyki. Końcowa część może być dla niektórych problematyczna. Organista Thierry Escaich honoruje wynik, rejestrując organy przy pierwszym wejściu z mniejszą mocą i wagą (początkowy akord jest oznaczony jedynie jako „forte”). Tempo 1’53” jest zaskakująco umiarkowane – zupełnie nie tego, czego się spodziewałem, ale pozwala na absolutną przejrzystość całej kontrapunktowej nuty, więcej czasu na rozkoszowanie się dętymi w kolejnych solówkach i wiele olśniewających kulminacji. Na koniec Kantorow wrzuca wyższy bieg, a muzycy jego Liège przez chwilę starają się dotrzymać mu kroku – ale to zapewnia niezaprzeczalnie ekscytujące zakończenie. Mamy teraz doskonałe wykonania pięciu symfonii Saint-Saënsa w oszałamiającym dźwięku przestrzennym. Z pewnością nadejdą chwile, kiedy będzie się chciało uzyskać bardziej jawnie romantyczne podejście i być może bardziej konsekwentnie bogate brzmienie orkiestry i wtedy nagrania Soustrota z Malmö Symphony (lub jeszcze lepiej, Fischera z Utah Symphony/Hyperion) powinny być pod ręką. Ale Orchestre Philharmonique de Liège oferuje grę z wyjątkową finezją i technicznym rozmachem, w połączeniu z orzeźwiającymi, żywymi interpretacjami i trudno sobie wyobrazić, jak można ulepszyć dźwięk SACD BIS….”

 

  • Album „Brahms: Cello Sonatas” nagrany przez wiolonczelistę Daniela Müllera-Schotta i pianistę Francesco Piemontesiego 2 lipca i 10 stycznia.2018 roku w: BR, Studio (München), został wydany we wrześniu 2020 przez wytwórnię Orfeo (nr kat.- C 979201)

Dwie sonaty wiolonczelowe Johannesa Brahmsa (według notatki wydawcy) wyraźnie kontrastują ze sobą. Nie wynika to wyłącznie z faktu, że dzieła dzieli ponad dwadzieścia lat. Brahms preferował pary utworów o tym samym instrumentarium, które często komponował w oparciu o zasadę kontrastu. W przypadku sonat wiolonczelowych kontrastów dostarcza przede wszystkim charakter i nastrój poszczególnych utworów. W wersji na wiolonczelę Sonata skrzypcowa op. 78, jedno z najwspanialszych dzieł kameralnych Brahmsa, stanowi urocze uzupełnienie dwóch oryginalnych sonat wiolonczelowych.
Wiolonczelista Daniel Müller-Schott i pianista Francesco Piemontesi ponownie połączyli siły w tym programie w całości poświęconym Brahmsowi po wielkim sukcesie nagrania sonat wiolonczelowych kompozytorów XX wieku (C872151).
Krytycy pozytywnie odebrali prace Daniela Müllera-Schotta i Francesco Piemontesiego, na przykład:
Julian Haylock z Classical Music w swojej recenzji napisał: „Słuchanie wiolonczelisty Daniela Müllera-Schotta i pianisty Francesco Piemontesiego grających te wymagające sonaty z tak urzekającą muzykalnością i łatwością techniczną, uchwyconych w kusząco naturalnym brzmieniu, przypomina o zdumiewająco wysokich standardach, które obecnie uważamy za niemal oczywiste. Jeśli Jacqueline du Pré i Daniel Barenboim (w EMI/Warner) reprezentują brahmsowską ekstrawersję w jej najbardziej fascynującej dynamice, a pierwsze nagranie Yo-Yo Ma i Emanuela Axa (RCA/Sony) stanowi głęboko introspektywny świat dźwięków, w którym każda fraza niesie ze sobą szczególną siłę, Müller-Schott i Piemontesi oświetlają charakterystycznie pełne faktury kompozytora zręcznością i żarliwą świeżością, która sugeruje raczej schubertowską niż Beethovenowską trajektorię emocjonalną. Tendencja do grania ‘w danej chwili’ stała się niemal nieodłączną częścią historycznej retoryki tej muzyki, jednak Müller-Schott i Piemontesi tworzą raczej poczucie grania ‘w ruchu’. Działa to szczególnie dobrze w trudnym pizzicatowym wstępie Adagio affetuoso Drugiej Sonaty – efekt, który wydaje się bardziej przekonujący w teorii, niż niezmiennie brzmi w praktyce który może płynąć z wdziękiem, nieskrępowany przez nadmiernie wibrowaną intensywność. W sonatach, które kompozytor skomponował pierwotnie na wiolonczelę, niektórym może zabraknąć Müllera-Schotta grającego ciężkiego barytonowego, bogato naładowanego espressivo z przekazów głównego nurtu; jednak brzmienie jego wiolonczeli okazuje się idealne w jego własnej transkrypcji Sonaty skrzypcowej D-dur, a jego gibka zręczność dotyku i czystość tonalna sprawiają, że dla całego świata brzmi ona jak wspaniały oryginał wiolonczelowy”
Fanfare: „Poezja, moc i pasja są tutaj w niekwestionowanym stopniu. Więcej razy uderzał mnie piękny dźwięk fortepianu niż wiolonczeli, ale w wieku 44 lat Müller-Schott osiągnął poziom dojrzałości, który nadal wyraża radość muzyki w obliczu pokusy zostania bardzo poszukiwanym muzykiem…”
Sunday Times: „Początkowa część E-dur jest zapadająca w pamięć, a trzyczęściowa struktura rozwija się triumfalnie.”
The Strad: „Wyjątkowe tworzenie muzyki przez ten duet wiolonczeli i fortepianu, który nigdy nie jest efektowny sam w sobie… Cicha, luksusowa prezentacja przez cały czas.”

 

  • Album „Debussy / Rivier: String Quartets”, nagrany przez Mandelring Quartett 10–12 października 2019 r. (Debussy / Rivier nr 2) i 28–29 stycznia 2020 r. (Rivier nr 1) w Deutschlandfunk Kammermusiksaal (Köln), został wydany w listopadzie 2021 roku przez wytwórnię Audite (nr kat.- AUDITE 97710)

Projekt nagraniowy zespołu Mandelring Quartett poświęcona repertuarowi francuskiemu zestawia „klasycznego” Debussy’ego z niemal zapomnianym kompozytorem kolejnego pokolenia: Jeanem Rivierem. Jego dwa kwartety smyczkowe, z których pierwszy jest tu nagrany po raz pierwszy, są odkryciem: mistrzowsko skomponowane, pełne pasji i niezwykle różnorodne. Ogromna różnorodność kolorów w opusie 10 Claude’a Debussy’ego (według notatki wydawcy) fascynuje do dziś. Paul Dukas porównał niezwykłe harmonie do „wspaniałego, pomysłowo wzorzystego gobelinu”; chromatyczność i skale całotonowe, echa jawajskiej muzyki gamelanowej, pizzicato i zabawy z tłumikami otaczają dzieło połyskującym płaszczem dźwiękowym. Po tym „klasycznym” repertuarze kwartetu następuje premierowe nagranie pierwszego z dwóch kwartetów smyczkowych Jeana Riviera. Urodzony w 1896 r., a zmarły w 1987 r. kompozytor wiódł niepozorne życie, „bez skandali i pompatycznych tytułów”, jak napisano w artykule z 1972 r. Być może dlatego jego nazwisko jest dziś w dużej mierze nieznane, mimo że jego kompozycje wcześnie odnosiły sukcesy. Napisał ponad 200 dzieł niemal ze wszystkich gatunków i choć przez całe życie pozostawał wierny estetyce neoklasycznej, jego twórczość jest niezwykle różnorodna. Znajduje to odzwierciedlenie także w dwóch kwartetach powstałych w latach 1924 i 1940. Twórczość Riviera charakteryzuje się mistrzowskim wyczuciem architektury i skomplikowaną kontrapunktową fakturą, bogatą w kontrasty i silne emocje. Według komentatora muzycznego Paula Landormy’ego, piszącego w 1943 roku: „Jean Rivier nas oczarowuje, dotyka, porusza […]. Czasem jednak mocno nas chwyta, potrząsa, uciska i zmuszeni jesteśmy poddać się jego niemal tyrańskiej woli. Nie narzekajmy. Żadna sztuka nie da nam tyle, co ta, która nas tak podporządkowuje.”
Roy Westbrook z magazynu MusicWeb-International w recenzji tak opiniowal płytę: „Poprzednie wydawnictwo Mandelring Quartet łączyło słynny i mało znany repertuar francuski, łącząc kwartet Ravela z kwartetem jego współczesnego Fernanda de La Tombelle. To drugie wydanie repertuaru francuskiego obejmuje kwartet Debussy’ego i oba dzieła Jeana Riviera w tym nośniku, z których pierwsze jest nagrane po raz pierwszy w skali światowej. Jean Rivier napisał ponad dwieście dzieł większości gatunków, w tym osiem symfonii i operę. Jego styl określa się jako neoklasyczny, chociaż niektóre fragmenty jego kwartetów można równie dobrze nazwać neoimpresjonistycznymi. W nowoczesnych uszach występuje tylko sporadyczna, niewielka ostrość harmoniczna i duża różnorodność tekstury. Obydwa kwartety przypadną do gustu każdemu, kto lubi kwartety Ravela, Debussy’ego czy Fauré, a biorąc pod uwagę, że pochodzą z lat 1924 i 1940, utrzymane są w dość konserwatywnym języku. Rivier’s First String Quartet otwiera się urzekająco pojedynczą linią smyczków, pozostałe wchodzą uzupełniającymi się liniami i wkrótce mamy atrakcyjną fakturę kwartetu […] Część druga zawiera dużo pizzicato (jak w równoważnych częściach Debussy’ego i Ravela) i chociaż pozostałe trzy części mają konwencjonalne włoskie oznaczenia początkowe, jest ona oznaczona jako Assez vif et très rytmé, tak samo jak scherzo w samym kwartecie Ravela […] W utworze Riviera jest jednak więcej muzyki lirycznej, niż sugeruje to oznaczenie. Następuje powolna część Andante espressivo, następnie finał tętni rytmicznym życiem, po czym powolne wyciszanie kończy atrakcyjne dzieło. To pierwsze dzieło z gatunku kwartetu jest bardzo profesjonalne w swoim rzemiośle. Rivier miał już ponad dwadzieścia kilka lat, kiedy to pisał, i nadal był studentem, ponieważ jego studia opóźniła służba podczas Wielkiej Wojny i lata późniejszej rekonwalescencji po ataku gazowym w 1918 r., w którym zginęli wszyscy jego towarzysze z kolumny. Na Drugi Kwartet również mógł mieć wpływ czas wojny, która nadeszła w 1940 r. i najwyraźniej kilkakrotnie użył słowa ‘brutalny’ jako znaku wyrazu. Niemniej jednak utwór rozpoczyna się w liryczny sposób, który wciąga słuchacza, a pierwsza część znów jest interesująca pod względem rytmicznym i fakturalnym. Lento część druga jest niespokojna i generuje znaczną intensywność w momentach dysonansowych. Finał zawiera wiele szybko zmieniających się wydarzeń muzycznych. Autorowi notatek do książeczki przypomina Bartoka i już słyszę dlaczego. Nr 2 jest dziełem tego samego kompozytora, co nr 1, ale takiego, który pozbył się obecnie wielu wpływów swoich wielkich francuskich poprzedników. Choć nigdy wcześniej nie słyszałem tej muzyki, trudno mi sobie wyobrazić lepsze wykonania niż te, które zapewnia tutaj Mandelring Quartet, bo brzmią tak sympatycznie i jako zaangażowani w tę twórczość. Ich występy z Debussy Quartet charakteryzują się tymi samymi cechami, a także staranną równowagą, mieszaniem i wrażliwością na nastrój. Są także bardzo dokładni i zwracają uwagę na szczegóły partytury. W części pierwszej widoczne jest każde przejście pomiędzy p, pp, crescendo i forte , co pokazuje, jak ważna w tej muzyce jest precyzyjna dbałość o dynamikę. W drugiej części pizzicati są zawsze razem – bez przypadkowego efektu ‘brzdąkania’. Ta piękna, powolna część jest właściwie dokumentacją ekspresji, która nigdy nie przeradza się w sentymentalizm, po części dlatego, że tempo jest płynne i nie pozwala sobie na przemijające piękności. […] Jest prawdopodobne, że nabywca tej płyty będzie miał jedno lub więcej nagrań Debussy’ego i będzie bardziej zainteresowany twórczością Riviera. Dość powiedzieć, że te utwory, choć nie dorównują najlepszym francuskim kwartetom, warto poznać, a zwłaszcza ten pierwszy. I możesz być pewien, że otrzymasz także świetną relację o Debussy’m. Dźwięk jest bardzo dobry, a notatki w książeczce są na tyle pomocne, na ile pozwala format.”

 

 

  • Album „Ravel: Works for piano” wykonany przez Evgeni Koroliova i Duo Koroliov, został wydany we wrześniu 2017 roku przez Tacet (nr kat.- TACET 227)

Kontynuując serię, Tacet (według notatki wydawcy) przedstawia The Koroliov Series Vol. XIX – „Maurice Ravel Works for piano”. Evgeni Koroliov nie jest typem muzyka, który woli skupiać się na muzyce, która wcześniej nie była nagrywana. Jego specjalnością jest odkrywanie czegoś nowego w znanych dziełach. Jest to szczególnie prawdziwe w przypadku kolekcji dzieł Maurice’a Ravela. Zanurza się w muzyce bez ekstrawagancji, nie wnosząc nic do partytury. Niemniej jednak Koroliovowi zawsze udaje się sprawić, że muzyka brzmi świeżo dla naszych uszu. W Ma Mère l’Oye Ljupka Hadžigeorgieva harmonijnie dopełnia proces odtwarzania.
Krytyk muzyczny – Rainer W. Janka, napisał: „Evgeni Koroliov to mistrz dźwięku, wręcz magik dźwięku. Płyta CD z utworami fortepianowymi Maurice’a Ravela pozwala usłyszeć to w najpiękniejszy sposób. Jego wspaniała sztuka dotyku w magiczny sposób rzuca czar na słuchacza. Powolne części Miroirsa i Gasparda de la nuit nie tylko rozwijają kusząco piękny dźwięk, ale także oferują maksymalne napięcie, które wynika z intensywności i precyzji. Słuchając, ma się wrażenie, że można zobaczyć, jak Koroliow nadaje każdemu tonowi własne, pożądane brzmienie i wiąże poszczególne tony w urzekającą pajęczynę, w której z radością poddaje się przyjemnemu dreszczowi. Jednocześnie wszystko jest przezroczyste jak pajęczyna w jesiennym słońcu, dzięki czemu w Le Gibet słychać każdy akord, a jednocześnie wszystko w ogólnym brzmieniu. Frywolną, zmęczoną i chorobliwą harmonię szlachciców i sentymentalistów Valses uszlachetnia szlachetnością i zanurzeniem w dźwięku, a nawet obsesją i rytmicznym projektem, który opanowuje zarówno elegijną, czy kapryśną przejrzystość, jak i rytmiczne bełkotanie, a także trywialną werwę walca. Koroliow wszystko, co gra, traktuje poważnie, a nie tylko jako sposób na wykazanie się wirtuozerią. Pokazuje, że nie musi już nic pokazywać. U niego nie ma czegoś takiego jak ‘sławni dranie’, jak Heinrich Heine szydził z czystych wirtuozów. Czystość i finezja dźwięku emanuje z każdej nuty sonatiny, której menuet zdaje się krążyć i unosić w nieważkości, a wibrująca żywotność drży w końcowej części. Koroliov nadaje także artystyczną powagę salonowej Pavane. Wraz z żoną Ljupką Hadžigeorgiewą Evgeni Koroliov tworzy duet Koroliov, który gra razem od wielu lat. Brzmią jak pojedynczy fortepian w Ma mère l’oye, całkowicie w harmonii tonalnej i rytmicznej. Z uśmiechem słychać tańczące porcelanowe figurki, jest w tym pełna miłości ironia.”

 

  • Album „Mozart: Violin Concertos Nos. 1-5”, nagrany przez skrzypaczkę Baiba Skride i zespół Swedish Chamber Orchestra pod dyr. Eivinda Aadlanda 18-19. i 21-26.10.2019 w Örebro universitet Musikhögskolan, został wydany we wrześniu 2020 roku przez wytwórnię Orfeo (nr kat.- C 997201)

Mozart skomponował swoje koncerty skrzypcowe w latach 1773 (K 207) i 1775 (K 211, 216, 218 i 219). Zarejestrowanych na dwóch płytach CD „Mozart: Violin Concertos Nos. 1-5” pięć utworów i trzy pojedyncze części zostały przekazane w całości i zweryfikowane jako autentyczne. Geneza tych dzieł jest ściśle związana z pracą Mozarta jako kapelmistrza na dworze w Salzburgu, zakończoną prawdopodobnie najbardziej znaczącym kick-outem w historii muzyki (według notatki wydawcy). Mozart nie stworzył solowych kadencji do swoich koncertów skrzypcowych, bo w ówczesnej praktyce były improwizowane. Wszystkie kadencje na tych nagraniach są autorstwa Baiby Skride. „Baiba jest niezwykle intuicyjnym muzykiem. Ma rzadką cechę odkrywania muzyki podczas jej grania. Dlatego nigdy nie gra dokładnie tak samo. Istnieje wspaniałe poczucie tworzenia, odkrywania i znajdowania nowych sposobów.” – Eivind Aadland. „Wiem, że jest wiele różnych i super nagrań Mozarta, ale myślę, że ważne jest, aby cieszyć się muzyką, którą słyszałeś tysiąc razy i którą usłyszysz tysiąc razy na nowo, na nowo i po prostu pozwolić muzyce brzmieć”. – Baiba Skride
Krytyk  Classical Music- Erik Levi, w swojej recenzji napisał: „Łotewska skrzypaczka Baiba Skride dostarcza pięknie dopracowanych relacji o tych dziełach. Jej słodkie wykonania pierwszych dwóch koncertów równoważą wdzięk, elegancję i dowcip w zewnętrznych częściach z uwodzicielsko ekspresyjnym operowym liryzmem w wolnych częściach. Własne kadencje Skride’a sprawdzają się naprawdę dobrze, nie tylko stylistycznie dopasowując się do idiomu Mozarta, ale także nigdy nie pozostając poza ich mile widzianym przyjęciem. Jej podejście staje się odważniejsze i bardziej dramatyczne w trzecim, czwartym i piątym koncercie, co być może jest odzwierciedleniem rosnącego mistrzostwa Mozarta w tym gatunku. Finały są szczególną rozkoszą, a Skride reaguje elastycznie i spontanicznie na szybkośći zmiany nastroju i tempa oraz na częste aluzje do muzyki ludowej. Najważniejszym wydarzeniem cyklu jest niewątpliwie epizod z tupiącą stopą muzyki tureckiej w środku finału V Koncertu, w którym zarówno solista, jak i orkiestra są w porywającej formie. Szwedzka Orkiestra Kameralna pod przenikliwym kierownictwem Eivinda Aadlanda jest niezwykle responsywnym partnerem. W pierwszej części trzeciej części występuje szczególnie piękna gra skrzypiec solo i oboju, a Aadland zapewnia dokładnie właściwą, mglistą orkiestrową kolorystykę magicznych faktur otwierających kolejne Adagio. Podsumowując, wygląda to na zwycięską kombinację dla tych, którzy chcą wykonać te dzieła na nowoczesnym instrumencie. Największą przeszkodą jest jednak nagranie orkiestry, które w niczym nie przypomina nagrania solisty. Co więcej, być może podkreślone przez akustykę sali, nadaje nadmiernej wagi linii basu, wprowadzając w ten sposób ciężkość nie zawsze adekwatną do muzyki.”

 

  • Album „Johann Sebastian Bach: Goldberg Variations”, w wykonaniu Olivera Schnydera na Bösendorfer-Flügel, został wydany w czerwcu 2023 roku przez wytwórnię Prospero Classical (nr kat.- PROSP 0038)

Muzyka Johanna Sebastiana Bacha (według notatki wydawcy) od zawsze fascynowała szwajcarskiego pianistę Olivera Schnydera. Od wczesnego dzieciństwa interesował się muzycznym uniwersum tego kompozytora. Bach wielokrotnie pojawiał się w swoich programach koncertowych, a słynne aranżacje, takie jak „Schafe können sicher weiden” czy „Jesu bleibet meine Freude” w wersji Myry Hess, zawsze cieszyły się popularnością wśród utworów na bis. Teraz Oliver Schnyder dwukrotnie mierzył się z gigantycznym dziełem Bacha, jakim są „Wariacje Goldbergowskie”. Pierwsze nagranie dokonane w czasie lockdownu nie przekonało w stu procentach artysty, który zawsze skrupulatnie przygotowuje się do swoich projektów nagraniowych. Po nagraniu nie mógł wybić sobie tego utworu z głowy, a jego interpretacja, artykulacja i specjalne wykonanie zdobnictwa wciąż się rozwijały. Dlatego w 2022 roku Oliver Schnyder wrócił do studia i nagrał po raz drugi „Wariacje Goldbergowskie” na fortepianie Bösendorfer. Tym razem był zadowolony. Oto krótki tekst napisany przez Olivera Schnydera na temat „Wariacji Goldbergowskich”: „Największe cykliczne dzieło fortepianowe Bacha, Aria z 30 zmianami z części IV Clavierübung, zostało nazwane po prostu ‘Wariacjami Goldbergowskimi’, ponieważ zostało wspomniane w ’Wariacjach Goldbergowskich’ Johanna Nikolausa Forkela pierwszej biografii Bacha (1802 r.) Znajdujemy tam także anegdotę, jakoby zaprzyjaźniony z rodziną Bach poseł rosyjski na dwór drezdeński hrabia Keyserlingk zlecił kompozytorowi Janowi Sebastianowi Bachowi napisanie ‘kilku utworów fortepianowych’, do których w bezsenne noce miał go zabawiać nadworny klawesynista Johann Theophilus Goldberg. Anegdota jest słynna, zwłaszcza z powodu zabawnej sprzeczności, że wariacje w swojej złożoności i wyrazistej wymowie zupełnie nie nadają się jako środki nasenne; oczywiście można było też zrozumieć Forkela jako stwierdzenie, że efekt stymulujący miał na celu umilenie i tak już bezsennej nocy. Kolejnym argumentem przeciwko prawdziwości tradycji Forkela jest fakt, że zaprzecza temu również brak dedykacji hrabiego w pierwszym druku z 1741 r. Co więcej, jest trudno sobie wyobrazić, aby Goldberg, który miał wówczas dwanaście lat, byłby w stanie podołać gigantycznej pracy. Niezależnie od tego, czy są prawdziwe, czy dobrze wymyślone: Wariacje Goldbergowskie stanowią dzieło wyjątkowe”.
Krytyk magazynu Pizzicato- Alain Steffen, w swojej recenzji napisał: „Szwajcarski pianista Oliver Schnyder stawia na ekspresję Wariacji Goldbergowskich. Zajmuje dużo czasu, jego interpretacja trwa około 75 minut, ale znacznie wyraźniej wyostrza kontrasty w obrębie wariacji. Na przykład wyraźnie wyodrębniono 10 grup po trzy fragmenty, szybkie numery są grane bardzo szybko, rytmicznie i wirtuozersko, a pozostałe partie osiągają niesamowitą głębię ekspresji. Schnyder może idzie nawet dalej niż Andras Schiff, który zawsze stara się tonalnie pogodzić ze sobą różne aspekty, czy Lang Lang, który w każdej wariacji quasi szuka transcendentalnego piękna. Ale interpretacja Schnydera również pozostaje w równowadze, w równowadze kontrastów, gdzie pasuje każda nuta, każde rozwinięcie dźwięku. Doskonała inżynieria dźwięku wytwarza bardzo plastyczny, analityczny i czysty dźwięk, jakiego nigdy nie usłyszy się w sali koncertowej. Ale Schnyder ma oczywiście świadomość, że studio nagraniowe i sala koncertowa to dwa różne światy. Tutaj trafia prosto w sedno cudu, jakim są Wariacje Goldbergowskie, analizując linie melodyczne i strukturalne z chirurgiczną precyzją, nie tracąc z pola widzenia muzycznego przepływu i ekspresyjnej treści. Bez wątpienia jedno z najbardziej fascynujących nagrań BWV 988 ostatnich lat.”

 

 


Kolejne rozdziały: