Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki
(rozdział pięćdziesiąty szósty)

 

Wiele wartościowych nowości płytowych ukazało się w roku 2023… Warto je poznać.

 

  • Album „Beethoven: Violin Concerto” w wykonaniu Veroniki Eberle (skrzypce) i London Symphony Orchestra pod dyr. Simona Rattle, nagrany w formacie DSD 256fs 11 i 12 marca 2022 roku w Jerwood Hall, LSO St Luke’s w Londynie, został wydany przez LSO Live (nr kat.- LSO 5094) w lutym 2023 roku. Veronika Eberle gra na skrzypcach „Dragonetti” Stradivariusa [1] z 1700 roku.

Na swoim debiutanckim albumie z koncertami skrzypaczka Veronika Eberle (według notatki wydawcy) powraca do dzieła, które przetrwało ponad dwa stulecia i dzieli się świeżą interpretacją obejmującą nowe kadencje kompozytora Jörga Widmanna. „Niech słuchacze usłyszą Koncert skrzypcowy w całym jego radykalizmie, bezczelnym pięknie i zamiłowaniu do eksperymentów w nowy sposób z tymi kadencjami: jako współczesną muzykę”. – Jörg Widmann. Koncert skrzypcowy Beethovena jest nie tylko ulubionym utworem Veroniki, ale odegrał kluczową rolę w jej dotychczasowej karierze, zwłaszcza u boku Sir Simona Rattle’a, który od dawna wspiera Veronikę. Kiedy miała zaledwie 16 lat, Sir Simon przedstawił ją na Wielkanocnym Festiwalu w Salzburgu w 2006 roku, gdzie wykonała ten właśnie koncert przed zapełnioną salzburską Festpielhaus. Na tym albumie oboje spotykają się ponownie, aby ożywić to wzniosłe arcydzieło i uczcić dzieło, które jako pierwsze zwróciło uwagę Veroniki na arenę międzynarodową.
Krytyk AllMusic- James Manheimm tak opiniował płytę: „Trochę zaskakujące jest to, że to, czego kompozytor Jörg Widmann próbuje tutaj dokonać, nie było robione częściej. Widmann dostarcza zestawu trzech nowych kadencji, w swoim własnym pomyśle, do Koncertu skrzypcowego D-dur op. 61, co okazało się na tyle intrygujące dla słuchaczy, że album ze skrzypaczką Veroniką Eberle i Londyńską Orkiestrą Symfoniczną pod batutą Sir Simona Rattle’a znalazł się na listach bestsellerów muzyki klasycznej w 2023 roku. W końcu skrzypkowie i kompozytorzy od czasów Beethovena obmyślili własne kadencje do tego dzieła. Widmanna są w bardziej modernistycznym języku, ale nie różnią się niczym od wcześniejszych prób. Słuchacze sami wyrobią sobie zdanie na temat wyników, ale oto kilka rzeczy, o których warto pamiętać. Wkład Widmanna jest ogromny, wydłużając koncert do ponad 52 minut. Widmann tak opisuje swoją metodę: ‘Nic nie miało przyćmić oryginału, a mimo to chciałem stworzyć zupełnie nowy kosmos tonalny, w którym tematy Beethovena mogłyby ukazać się w zupełnie innym świetle’. W pewnym sensie są to kadencje, ale patrząc z drugiej strony, efekt końcowy można określić jako Beethovenowską fantazję. Wprowadza także powiązania nie tylko z głównym materiałem poszczególnych części, ale także pomiędzy jego kadencjami i z głównym materiałem dzieła jako całości. Widmann dodaje sporo wirtuozerii, a skrzypaczka Eberle nie tylko dobrze radzi sobie z nowym materiałem, ale także wygładza linie Beethovenowi wirtuozowskim odczytaniem partii skrzypiec koncertu, z niemal szeptanymi wysokimi tonami i muskularnymi pasażami. Na koniec wykonawcom dobrze jest włączyć rzadko grany fragmentaryczny Koncert skrzypcowy C-dur WoO 4 Beethovena, napisany w latach 1790–1792. Wykonawcy nie wykorzystują żadnego z dostępnych uzupełnień tej pierwszej części, zamiast tego pozwalają porzucić, bo kończy się na Beethovenowskim rękopisie i tym, co uderza w tym kontekście, jest ambitność pracy 21-latka na tak wczesnym etapie. Niezależnie od tego, jakie wnioski można tutaj wyciągnąć, Eberle, Widmann i firma z pewnością dają do myślenia.”

 

  • Album „Schubert: Symphonies Unfinished & Great”, nagrany przez Dresdner Philharmonie pod batutą Marka Janowskiego w drezdeńskiej Kulturpalast, została wydana w maju 2023 przez Pentatone (nr kat.- PTC 5187065).

Gdy Mark Janowski pod koniec 2020 roku nagrywał tę płytę z Filharmonią Drezdeńską miał około osiemdziesiątki. Interpretacja jednak nie wskazuje, że dyrygował zmęczony życiem pan… Są to zupełnie świeże wersje wielokrotnie nagrywanych ostatnich utworów Schuberta- dwie symfonie: „Niedokończoną” symfonię h-moll i „Wielką” symfonię C-dur.
„Schubert: Symphonies Unfinished & Great” otrzymało znakomite z reguły recenzje, na przykład w sierpniowym numerze magazynu BBC Music tak napisano: „…Dziewiąta – w C-dur jest równie spokojna, gdy jest to wymagane. W ekscytująco ocenianej fazie budowania aż do końca pierwszej części słychać echo łatwości Janowskiego pracy nad Wagnerem, a klarowność nagrania Pentatone ujawnia każdą barwę, jaką Janowski wydobywa z Drezdeńskiej. Trio części trzeciej to radosny taniec będący efektem subtelnej manipulacji Schubertowską łatwością subtelnej zmiany powtórzeń. Janowski podtrzymuje wątek fabularny, gdy ‘Allegro vivace’ ​​zmierza ku końcowi, podnosząc tą część na duchu.”
W notatce od wydawcy można przeczytać: „Arcydzieła symfoniczne Schuberta zagrane z witalnością i intensywnością. Marek Janowski prezentuje swoje pierwsze czysto orkiestrowe nagranie Schuberta wspólnie z Filharmonią Drezdeńską, wykonując dwie ostatnie, przełomowe i najsłynniejsze symfonie kompozytora. O ile obie części „Niedokończonej” symfonii h-moll osiągają poziom doskonałości pomimo pozornej niekompletności dzieła, o tyle Robert Schumann chwalił ‘Wielką’ symfonię C-dur za jej ‘niebiańską długość’. Interpretacja Janowskiego łączy w sobie poczucie tradycji z witalnością i intensywnością.
Sala koncertowa łut szczęścia… W 2017 roku otwarto nową salę koncertową w Kulturpalast pośrodku drezdeńskiej starówki. To łut szczęścia dla Filharmonii Drezdeńskiej, dla miasta i całego muzycznego świata. Na arenie międzynarodowej jest obecnie uważany za wskazówkę dla wtajemniczonych, a mieszkańcy Drezna również czują się jak w domu na 1800 koralowo-czerwonych siedzeniach, otoczeni „drezdeńskim brzmieniem” swojej orkiestry. Idealne warunki dla Filharmonii Drezdeńskiej do dalszego kształtowania swojego ideału brzmieniowego, profilowania programów i bycia tam dla każdego, kto kocha muzykę. W repertuarze romantycznym orkiestra zachowała swoje ciepłe, zaokrąglone brzmienie. Wyróżnia się także elastycznością tonalną i stylistyczną zarówno w przypadku muzyki barokowej i wiedeńskiej muzyki klasycznej, jak i dzieł współczesnych

 

  • Album „Schubert: Piano Sonatas” zrealizowany przez pianistę Garricka Ohlssona w czasie sesji 24 i 25 listopada 2021 r w Silas the Martyr (Kentish Town, Londyn), został wydany w lutym 2023 roku przez wytwórnię Hyperion (nr kat.- CDA 68398).

Garrick Ohlsson zapewnia szczególne rezultaty artystycznej natury w ramach połączenia pierwszej ukończonej sonaty fortepianowej Schuberta z jednym z niezwykle ekspansywnych arcydzieł z ostatniego roku jego studiów.
Autorka: Michelle Assay w recenzji magazynu Gramophone napisała o nagraniach Ohlossona: „….Garrick Ohlsson podchodzi do obu sonat z dużym wyczuciem dramatyzmu. To pianistyka o mocnej strukturze, któremu rzadko brakuje bezpośredniości i dynamiki. Jednakże, podobnie jak w poprzednim tomie Schuberta (Dux, 12/14), wyraźnie preferuje niedointerpretowanie i pozwolenie muzyce na wykonanie zadania. Nie znajdujemy się zatem w obszarze poetyckim Brendela, nie spotykamy się z wzmagającymi się emocjami Uchidy, a już na pewno nie z cudami techniki koloru Volodos. To jest bardzo bezpośredni, środkowy Schubert. Ohlsson wiernie podąża za partyturą, włączając nawet często pomijane drugie powtórzenie w początkowej części Sonaty a-moll. Wszystko dobrze, gdyby nie jego nieustanna determinacja, której nawet bez powtórzeń byłoby trochę za dużo. Zarówno Uchida, jak i Brendel wnoszą do tej części większe kontrasty dynamiczne i wyraźniejszą definicję tekstury. Druga część Ohlssona jest nieco niepewna, aż do pewnego stopnia ciężkości. W porównaniu do natchnionego wędrowca Uchidy, Ohlsson jest raczej znużonym podróżnikiem, który raczej rozmyśla, niż zachwyca się tym, co ma do zaoferowania podróż. Na pozór rozległy wszechświat Sonaty A-dur powinien odpowiadać beethovenowskiej wadze Ohlssona. Z pewnością nie można mu zarzucić dramatyzmu, siły i wirtuozerii. Ale druga strona medalu to dość męcząca dosłowność, brak poezji, ciepła, blasku i patosu, któremu nie pomaga dziwne uczucie pośpiechu, jakie towarzyszy niektórym fragmentom przejściowym. Trzecia część Scherza jest tu dziwnie spokojna. Najbardziej brakuje mi tego, jak Volodos i Brendel każą mi wstrzymywać oddech, aby uchwycić każdy szept, albo tego, jak Uchida sprawia, że ​​wibruję i drżę przy każdym przejściu.”
Colin Anderson z portalu colinscolumn.com taką opinie wyraził: „Arystokratyczny Garrick Ohlsson, patrycjuszowska gra i mistrzowska muzykalność dają nam swoistą całość Schuberta, jego pierwszą i przedostatnią Sonatę fortepianową w przestudiowanych, ale spontanicznych lekturach, które są uporządkowane, dynamiczne i uwodzicielskie, równie wspaniałe, jak plastyczne i równie dramatyczne (emocjonalny wybuch podczas powolnej części D959), gdy się ujawniają. Zakres dynamiki Ohlssona jest szeroki, jego dotyk równie zróżnicowany, a wszystko to wiernie uchwycone przez inżyniera dźwięku Oscara Torresa (listopad 2021 r.) z producentem Andrew Keenerem, który przysłuchuje się przebiegowi wydarzeń, a końcowe wrażenie było takie, że Ohlsson wszedł do St. Silas’s, zasiadł na parę dni przy fortepianie i wyszedł, oddawszy wspaniałą służbę równie wspaniałej muzyce.”

 

  • Album „Tchaikovsky: The Tempest, Francesca da Rimini, The Voyevoda, Overture and Polonaise from ‘Cherevichki’”, nagrany w ratuszu w Glasgow przez BBC Scottish Symphony Orchestra pod dyr. Alpeshem Chauhanem, został wydany w czerwcu 2023 roku przez wytwórnię Chandos (nr kat.- CHSA 5300)

Alpesh Chauhan (według notatki wydawcy) na swoje debiutanckie nagranie dla Chandos wybrał zbiór fantazji symfonicznych Czajkowskiego, obok Uwertury i Poloneza z opery komicznej Cherevichki. La Tempete z 1873 roku oparta jest na sztuce Szekspira „Burza” i pokazuje, że niepowtarzalny głos i styl Czajkowskiego były już w pełni rozwinięte. Francesca da Rimini (na podstawie opowieści z Piekła Dantego) powstała dopiero kilka lat później, ale już po obecności Czajkowskiego na premierze cyklu Pierścienia Nibelunga Wagnera w Bayreuth – wpływ ten widać zwłaszcza w akordach dętych blaszanych. Cherevichki (Kapcie) to rewizja jego wcześniejszej opery Wakula Kowal, oparta na Wigilii Gogola. Ballada symfoniczna Wojewoda Czajkowskiego oparta jest na poemacie Adama Mickiewicza Zasadzka i jest pierwszym utworem orkiestrowym, w którym wykorzystano (nowo wynalezioną) celestę.
Erik Levi, krytyk Classical-Music, w swojej recenzji napisał o płycie: „Alpesh Chauhan najwyraźniej ma ogromny talent do Czajkowskiego. Jego interpretacje, wspierane przez oszałamiająco dynamiczną grę Szkockiej Orkiestry Symfonicznej BBC, znakomicie oddają teatralne emocje muzyki, a także jej subtelną i wyrafinowaną orkiestrację. Te cechy dają szczególnie mocny efekt w Voyevodzie, zdumiewająco oryginalnym utworze, który w niewyjaśniony sposób został odrzucony przez kompozytora po jego pierwszym wykonaniu w 1891 roku. Po pierwszej części, jeżącej włos na głowie, Chauhan żywo ukazuje szeroką gamę emocji w stosunkowo krótkim czasie, płynnie przechodząc od niesamowitych fragmentów na klarnet basowy do krótkiego, ale pełnego pasji tematu miłosnego, po czym rozdzierające dźwięki wystrzałów brutalnie kończą dzieło. Wykonanie Chauhana w Burzy przedstawia podobny poziom intensywności w bardziej ekspansywnej skali. Początkowy tajemniczy, quasi-impresjonistyczny krajobraz dźwiękowy oczarowuje, zanim ustąpi miejsca szalejącej burzy, szepczącym smyczkom i innemu głęboko odczuwalnemu i pięknie sformułowanemu tematowi miłosnemu. Równie przekonujące są fragmenty opery Cherevichki, choć inwencja muzyczna Czajkowskiego nie stoi tu na tym samym poziomie, co w pozostałych dziełach. Wreszcie doskonała Francesca da Rimini. Chauhan wystawia orkiestrę na próbę w bardziej szalonych fragmentach, a punkt kulminacyjny w środkowej części, przedstawiający kwitnący, ale ostatecznie skazany na porażkę romans pomiędzy Paolo i Francescą, jest cudownie wymowny. Złowieszcze akordy wagnerowskie otwierające utwór brzmią nieco rzeczowo, ale nie umniejsza to w poważnym stopniu wyjątkowego oddziaływania tych wykonań jako całości.”

 

  • Album „Glazunov / Saint-Saens: Violin Concertos” w wykonaniu skrzypka Rudolfa Koelmana z orkiestrą Sinfonietta Scgaffhausen pod dyr. Paula K. Hauga, został wydany w lipcu 2023 roku przez Challenge Classics (nr kat.- CC 72951).

Te dwa wspaniałe koncerty skrzypcowe tchną klimatem późnego romantyzmu (według notatki wydawcy). Dobrze zaaranżowane i umiejętnie napisane dla solisty, utrzymały swoją pozycję w repertuarze, mimo że ich kompozytorzy przestali być szczególnie modnymi. Trzeci Koncert skrzypcowy h-moll Camille’a Saint-Saënsa miał absolutną pewność arcydzieła. Saint-Saëns napisał go na początku 1880 roku dla popularnego hiszpańskiego wirtuoza Pabla de Sarasate. Choć Aleksander Głazunow (1865-1936) był uczniem i wieloletnim przyjacielem Mikołaja Rimskiego-Korsakowa, można go postrzegać jako spadkobiercę romantycznego, serdecznego podejścia Czajkowskiego do kompozycji. Koncert skrzypcowy a-moll z 1904 roku jest chyba najbardziej uderzającym dziełem Głazunowa, właściwie jedyną krytyką, jaką można poczynić, jest to, że wykonanie zajmuje zaledwie 20 minut, co oznacza, że niewłaściwie wpisuje się w dzisiejsze stereotypowe programy koncertów muzyki klasycznej. Podobnie jak Saint-Saëns h-moll, został napisany dla wielkiego skrzypka, w tym przypadku Leopolda Auera, który był czołowym wykonawcą rosyjskiej sceny. Nauczyciel Rudolfa Koelmana, Jascha Heifetz, uczył się Koncertu bezpośrednio od Auera. 18 stycznia 1914 roku w Konserwatorium w Petersburgu Heifetz i Głazunow zebrali się, aby zaprezentować Koncert; a historia głosi, że prawie 13-latkowi jako opłatę wybrano rower. Heifetz powiedział Rudolfowi Koelmanowi, że chętnie nagrałby także partię h-moll Saint-Saënsa, ale jakoś tak się nie stało.
W magazynie Pizzicato w recenzji z 23.07.2023 napisano: „…[Rudolf Koelman] kształtuje oba podobne epokowo dzieła z niezbędną gęstością i głębią, a jednocześnie pozostaje tak skupiony, że unika popadnięcia w żywiołową interpretację. W rezultacie oferuje bardzo przyjemny obraz tych dwóch koncertów, które zostały docenione nie tylko przez swoich oddanych i premierowych skrzypków i chętnie są słyszane ponownie.”

 

  • Album „Glinka / Czajkowski: Romeo and Juliet”, w wykonaniu pianistów: Yevgeny’a Sudbina i Belli Sudbin, nagrany w lutym 2020 w Sendesaal Bremen, Niemcy (Romeo i Julia; op. 10/1; op. 19/4; The Seasons), w czerwcu 2021 w Västeras Concert Hall, Szwecja (Dumka; op.72; op. 10/2; Ruslan & Ludmila) i 29 lipca 2022 w Raiding Lisztzentrum, Austria (Walc), został wydany w lutym 2023 roku przez wytwórnię Bis (nr kat.- BISSACD 2198).

W swoich notatkach płytowych Jewgienij Sudbin pamięta zakochanie się w muzyce Czajkowskiego, kiedy zapoznał się z muzyką klasyczną. Na tej płycie pianista prezentuje zbiór utworów fortepianowych i aranżacji na fortepian solo i na cztery ręce, dzieł orkiestrowych wielkiego rosyjskiego kompozytora, poprzedzając je ukochanym przez samego Czajkowskiego podniesieniem kurtyny: Uwerturą do Rusłana i Ludmiły Michaiła Glinki. Wybrane przez Sudbina utwory fortepianowe obejmują około dwudziestu lat twórczości Czajkowskiego i obejmują niezwykle popularną Barkarolę (czerwiec) i Trojkę (listopad) z The Seasons oraz trzy utwory z ostatniego dzieła na fortepian kompozytora, 18 utworów op. . 72. Do tego dochodzą dwa walce z Dziadka do orzechów i Śpiącej królewny, tutaj wykonane w aranżacjach na cztery ręce, z 12-letnią córką Sudbina, Bellą, w roli „primo”. Piece de Resistance tego albumu stanowi jednak aranżacja słynnej uwertury-fantasy „Romeo i Julia” Sudbina, w której kompozytor, zdaniem Sudbina, „obnaża swoją duszę i gdzie można znaleźć część jego najbardziej niesamowitej muzyki”. Dla pianisty surowość i wrażliwość ludzkich emocji ukazanych w muzyce Czajkowskiego jest niemal niezrównana, co potwierdza jego własny występ.
Alina Mądry w ramach magazynu Audio Video napisałe: „To mamy niezwykły duet. Znany nam dobrze wybitny pianista Yevgeny Sudbin zagrał ze swoją dwunastoletnią córką Bellą. Sudbin nie ukrywał nigdy swojej wielkiej fascynacji muzyką Piotra Czajkowskiego. Na tym albumie możemy zapoznać się z jego wizją tej muzyki. Obok utworów przeznaczonych oryginalnie na fortepian, wartością wyjątkową są aranżacje Sudbina muzyki orkiestrowej Czajkowskiego przełożonej na medium fortepianu. Przede wszystkim wzruszają te grane na cztery ręce, gdzie to córka Bella gra partię „primo” – czyli walce z Dziadka do orzechów i Śpiącej Królewny. Kluczowym dziełem jest jednak tytułowa uwertura-fantazja Romeo i Julia w aranżacji pianisty, która kończy płytę. Otwiera ją z kolei ulubiona przez Czajkowskiego uwertura do Rusłana i Ludmiły Michała Glinki. Wyjątkowy osobisty wymiar tego albumu słyszalny w każdym dźwięku. Jak zawsze Yevgeny Sudbin – znakomity.”
David Fanning z magazynu Gramophone: „…‘Zabawa’ pojawia się co najmniej dwukrotnie w notatce w książeczce Sudbina. Tutaj wyjaśnia, jak stracił rachubę, ile razy musiał słuchać Uwertury Rusłan i Ludmiła, czekając za kulisami na występ w koncercie i jak jego brawurowa aranżacja jest jego czułą pokutą za zniecierpliwienie fanfarami Glinki. Tutaj, a także w Uwerturze Romeo i Julia, zdolności Sudbina do quasi-orkiestrowego teksturowania i cyfrowej akrobacji są doskonale zaprezentowane: błyskotliwe, a nawet więcej. W dwóch transkrypcjach walca (Śpiąca królewna adaptowana z wersji młodego Rachmaninowa) do Sudbina dołącza jego 12-letnia córka, której najlepszym hołdem, jaki mogę złożyć, jest to, że nigdy nie mogłem powiedzieć, kto przejmuje primo i kto drugi . Jeśli chodzi o utwory solowe, ukazują one delikatniejszą stronę zrozumienia Sudbina, który kształtuje linie z suwerenną swobodą, ale bez cienia narcyzmu. Program został nagrany w trzech różnych lokalizacjach, ale mimo to brzmi jak całość. Przypuszczam, że potrafię sobie wyobrazić, że fortissimo Sudbina będzie nieco ostre. Ale nie ja, bo on wykorzystuje to z taką wyobraźnią, polotem i szeroką gamą kolorów.”

 

  • Album „Vivaldi’s Salterio” w wykonaniu Franziski Fleischanderl (salterio [2]), został wydany w czerwicu 2023 przez Christophorus (nr kat. – CHR 77471)

Barokowe salterio (według notatki wydawcy) na długi czas całkowicie zniknęło z naszego życia koncertowego i dopiero stopniowo jest odkrywane na nowo. Z kolei w XVIII-wiecznych Włoszech instrument ten był szeroko rozpowszechniony i szczególnie popularny wśród szlachcianek i żeńskich klasztorów. Jedną z czołowych współczesnych wirtuozek i badaczy salterio jest Austriaczka Franziska Fleischanderl. Na swojej najnowszej płycie eksploruje salterio w ramach muzyki Vivaldiego. Dowody wskazują, że za czasów Vivaldiego w „Ospedale della Pieta”, słynnej weneckiej szkole dla sierot, zakupiono dwa instrumenty salterio, a później Fulgenzio Perotti został zatrudniony specjalnie jako nauczyciel gry na tym instrumencie. Można więc przypuszczać, że wirtuozi, którzy „nie bali się żadnego instrumentu”, interpretowali także dzieła mistrza na salterio, mimo że Vivaldi początkowo nie dedykował bezpośrednio temu instrumentowi żadnych utworów. Franziska Fleischanderl poszukiwała w wielkiej twórczości Vivaldiego koncertów szczególnie odpowiednich dla jej instrumentu i w ten sposób w najbardziej wirtuozowski sposób demonstruje różne techniki gry salterio.
Ta zachwycająca płyta CD prezentuje szeroką gamę włoskiej muzyki na Salterio z północnych i południowych Włoch, przy użyciu obu technik gry (pizzicato i battuto), z muzyką z Ospedale della Pietà w Wenecji oraz kompozytorów z Rzymu, Bolonii i Neapolu, w tym kantaty na głos i Salterio. Jeśli nie słyszałeś brzmienia Salterio, początkowo możesz mieć trudności z umiejscowieniem jego delikatnych tonów. Wydaje się, że łączy w sobie świat tonalny kilku innych instrumentów tamtych czasów, ale ma zdolność, przy różnych technikach gry, do wytwarzania wielu różnych dźwięków. Wsparcie dla wiolonczeli i klawiszy zapewnia własna grupa Fleischanderla  Il Dolce Conforto, nazwa pochodzi od wiersza wirtuoza Salterio Giovanniego Battisty Dall’Olio, który określił Salterio jako „miękką pocieszycielkę arystokratycznych uszu”. Niezależnie od tego, czy interesuje Cię ten niezwykły i mało znany instrument, czy nie, jest to imponujące nagranie fascynującej muzyki, dobrze wykonanej i dobrze zaprezentowanej.

 

  • Album „Weber: The clarinet as prima donna”, wykonany przez klarnecistę Roeland`a Hendrikx`a i orkiestrę Rheinische Philharmonie pod batutą Michela Tilkina, został wydany w kwietniu 2023 roku przez wytwórnię EPR Classic (nr kat. – EPRC 053)

Na tym nagraniu belgijski klarnecista Roeland Hendrikx zamierza rehabilitować Webera, grając jego najlepszą muzykę. Weber był człowiekiem teatru we wszystkich swoich dziełach: Koncerty klarnetowe są coraz częściej uznawane za wczesne wydarzenia w karierze Webera. We wstępnym stwierdzeniu w wydaniu Breitkopf & Hartel z 1954 r. stwierdza się, że trzy utwory Webera na klarnet i orkiestrę stanowią „wyraźny punkt kulminacyjny twórczy… Wytrącenie się całkowicie dojrzałej osobowości”. Poprzednie wydawnictwo Roelanda Hendriksa na płycie Evil Penguin: Dedications (koncerty klarnetowe Finziego, Mozarta i Brucha). Klassik Heute: „Miękki, nieprzerwany ton Hendrikxa, doskonały we wszystkich rejestrach, wspaniale komponuje się z wręcz niebiańską eufonią i wysublimowaną perfekcją tonalną London Philharmonic”.
Krytycy dobrze przyjęli płytę Roeland`a Hendrikx`a:
Tilkin ze współczuciem dyryguje Rheinische Philharmonie, a Hendrikx gra znakomicie przez cały czas, przewracając z zawrotną szybkością zawrotne ostatnie strony Drugiego Koncertu”. – BBC Music Magazine
Podobnie jak wcześniej Mozart, a później Brahms, wszystkie swoje ważne dzieła klarnetowe Weber napisał dla jednego, wybitnego muzyka – w jego przypadku Heinricha Baermanna, klarnecisty monachijskiej orkiestry dworskiej. Baermann brał czynny udział w kształtowaniu partii solowej koncertów Webera, dodając dekoracje i wnosząc wielkoformatową kadencję do części otwierającej I Koncert. Belgijski klarnecista Roeland Hendrikx przejmuje wszystkie dodatki Baermanna, ale ponadto zlecił kompozytorowi Andreasowi Tarkmannowi napisanie pełnej kadencji do ostatniej części. Pod wpływem wyraźnie operowego charakteru obu koncertów Tarkmann stworzył także pomysłową aranżację arii Agaty z drugiego aktu ‘Leise, leise’ z arcydzieła Webera Der Freischütz, swobodnie wykorzystując fragmenty w stylu recytatywnym oddzielające wersety w oryginale arii. Wariacje na temat z wcześniejszej opery Webera Silvana nie są arcydziełem, ale Hendrikx ratuje je przed nudą, wykorzystując w powtórzeniach dekoracje Baermanna. Jego rodak Michel Tilkin ze czuciem dyryguje Rheinische Philharmonie, a Hendrikx gra znakomicie, przewracając z zawrotną szybkością zawrotne ostatnie strony Drugiego Koncertu” – Misha Donat, Classical Music

 

  • Album „Waves- music by Rameau, Ravel, Alkan” w wykonaniu Bruce’a Liu, nagrany w listopadzie 2022 roku w berlińskim Teldex Studio, został wydany w październiku 2023 roku przez Deutsche Grammophon i przez japoński oddział  Universal Music w formacie MQA / UHQCD (nr kat.- UCCG-45085)

Pierwsza płyta studyjna Bruce’a Liu (według notatki wydawcy), zwycięzcy Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego 2021, który został opisany jako „pianista o urzekającej osobowości muzycznej” (Financial Times), zawierająca nagrania koncertowe Konkursu Chopinowskiego, zdobyła Nagrodę Fryderyka i zyskała międzynarodowe uznanie, w tym nagrody Gramophone’s Critics’ Choice i Editor’s Choice, a także została wybrana najlepszym albumem klasycznym roku 2021. Bruce Liu urodził się w Paryżu i wychował w Mont-Or i aby uszanować jego francuskie korzenie, niniejsze dzieło zawiera wybór 200 lat francuskiej muzyki klawiszowej, w tym dzieła Rameau, Ravela i Alkana. Utwór Alkana jest nagraniem, którego nie było do tej pory w katalogu Deutsche Grammophon. Album ten miał premierę w Japonii przed światową premierą. To zaawansowane wydanie japońskie posiada powłokę etykiety w kolorze zielonym. Płyta w formacie UHQCD i wykorzystującą technologię MQA jest wykonana w rozdzielczości 44,1 kHz/16 bitów. Jednakże, aby w pełni wykorzystać potencjał tej płyty CD, niezbędny jest sprzęt/oprogramowanie obsługujące Hi-Res CD.
Tytuł albumu „Waves” nawiązuje nie tylko do motywu natury przewijającego się przez cały program, ale także do czystej spontaniczności tworzenia muzyki Liu. Fenomenalny młody kanadyjski pianista subtelnie dostosował działanie swojego instrumentu, aby podkreślić różne style muzyczne, co docenili recenzenci, na przykład Pani Azusa Ueno z The Classic Review napisała między innymi: „…Dzięki intrygującemu zestawieniu Rameau, Ravela i Alkana widzimy pianistę chętnego do odkrywania i eksperymentowania z programem. Piękna jakość dźwięku Liu jest widoczna od razu w Gavotte i Six Doubles Rameau (ścieżki 1-7). Temat jest wyrazisty, ale kontemplacyjny; dobre prowadzenie głosu i ładne zmiany artykulacji w powtórzeniach sprawiają, że Var.1 ożywa. A w Var. 3, praca palców jest bez zarzutu: pomimo zawiłego splotu motywu i tekstur drugorzędnych, Liu nigdy nie traci ciągłości melodycznej ani swojej pięknej palety dynamiki. Pianista wyjaśnia w notatce, że brzmienie Rameau jest wyraźnie suche, bezpośrednie i sprężyste – te postacie znajdują się w Var.4, ale wolałabym odrobinę więcej suchości i przestrzeni pomiędzy staccato. Kolejną rzeczą, która mogłaby być lepsza, jest zarządzanie tempem: chociaż jasne jest, że stara się unikać drewnianego, metronomicznego wrażenia, niektóre zatrzymania i starty wydają się przesadzone. Kiedy dochodzimy do ostatecznej wariacji, z pewnością zapominamy o drobnych uchybieniach: akompaniament perpetuum mobile jest odważny i ekscytujący, ale gustowny. Tam, gdzie elegancja Rameau jest powściągliwa (być może przez sam barokowy idiom), elegancja Ravela jest kalejdoskopowa, jak słyszymy w sześciu wyjątkowych winietach jego Miroir’ów. Jednym z najlepszych utworów Liu jest Oiseaux Tristes (ścieżka 11). Sugerowany w tytule ‘smutek’ nie do końca przygotowuje nas na zdecydowanie bardziej złowieszczy punkt widzenia. Liu idzie o krok dalej, wykonując jeszcze bardziej makabryczny obrót, który przypomina mi Le Gibet z Gasparda de la Nuit. Kiedy naprawdę osiadamy na dysonansach, ujawnia się ich pełna niesamowitość; i nie zapomnij o ostrym, wzburzonym pędzie nut w środku – przerażającym obrazie szelestu piór. W Un barque sur l’Océan (utwór 12) Liu wybiera odważniejszą (ale niezbyt wzburzoną) stronę fal w bardziej dramatycznej interpretacji utworu. Chociaż jest to kwestia osobistego gustu, wolę inne interpretacje: Jean-Efflam Bavouzet jest lżejszy i mniej burzliwy, ale nadal elegancko pomysłowy. Louie Lortie znajduje się pośrodku: bardziej miękkie części są błyszczące i jedwabiste, ale fale niosą ze sobą porywający akcent. Jeśli chodzi o La Vallée des Cloches (utwór 14), jest to w dużej mierze studium subtelności, ale to podkreśla mocne strony Liu. Pozwalając ponownie, aby harmonie w pełni osiągnęły szczyt i naturalnie się rozproszyły, pozostajemy zanurzeni w panoramicznym i nastrojowym krajobrazie dźwiękowym. Alkana Etudes (utwory 15-21) stanowią miłe nawiązanie do Rameau (te również mają formę tematu i wariacji), ale są także doskonałym uzupełnieniem innych, spokojniejszych dzieł. Szczególnie podobało mi się to, jak Liu dodaje pewnej dozy uporu tej silnej postaci, ale w kolejnych momentach dodaje też odrobinę żartobliwego humoru. I oczywiście, jak sugerują etiudy, jesteśmy podekscytowani, słysząc możliwości techniczne Liu. Decyzja o włączeniu Barkaroli z Recuil de chants (ścieżka 8) nie tylko utrzymuje motyw wody w nienaruszonym stanie, ale także świadczy o różnorodności Alkana: w przeciwieństwie do wariacji, ten mały klejnot wyłania się z mglistej odległości, czasami wysuwając się do przodu, ale zawsze w jakiś sposób się wycofując właśnie wtedy, gdy wydaje nam się, że to rozumiemy. Liu kończy ukochaną La Poule Rameau. Chociaż z pewnością jest wiele do docenienia pod względem jakości brzmienia, jego przypuszczalnie doskonała praca palców brzmi z jakiegoś powodu jako zagmatwana: czy może to być trochę za dużo sostenuto, czy nawet przeważnie łagodny charakter samego instrumentu? W każdym razie dziobanie ptaka jest przyjemne, gdy wymaga większej ostrości. Wersja Vikingura Ólafssona (DG) według mnie oddaje ducha ptaka dzięki krótkim staccato i schludnym frazom. Liu nie odbiega daleko od muzycznych cech, które uczyniły jego pierwszy album tak mocnym – chociaż jego dopracowane podejście nie sprawdza się w przypadku każdego pojedynczego dzieła, kunszt jest nadal całkowicie widoczny. Jego dobór i rozmieszczenie dzieł jest również doskonałe: chociaż żaden z utworów (może z wyjątkiem Etiud Alkana) nie przemawia za show’em, i tak wyszłam pod wielkim wrażeniem jego wszechstronności. Z niecierpliwością czekam na wszelkie przyszłe wydawnictwa Liu – szczególnie na tego rodzaju odświeżające i kreatywne publikacje.”

 


 

[1]Dragonetti Stradivariego, z 1700 roku, to jeden z licznych słynnych instrumentów, które mają zapadające w pamięć nazwy, które opowiadają barwne historie dawnych właścicieli i muzyków. Stradivari „Dragonetti”, obecnie wypożyczony Veronice Eberle z Fundacji Muzycznej Nippon, wziął swoją nazwę od Domenico Dragonettiego, weneckiego basisty, kompozytora i kolekcjonera instrumentów, który był właścicielem tych skrzypiec na początku XIX wieku.

„Grając na instrumencie, jakość brzmienia była dla mnie znakomita, ale wymagało to wiele wysiłku, aby usłyszeć mnie ponad pełną orkiestrą. Myślę, że wśród skrzypków panuje powszechna zgoda co do tego, że skrzypce Guarneri są lepsze od Stradivariego pod względem jakości brzmienia, zarówno pod względem mocy i rezonans.” (Alfredo Campoli, The Strad, grudzień 1987, Londyn)

[2]Salterio” / „saltério” jest używane w języku włoskim i hiszpańskim, gdzie zarówno „psalterium”, jak i „cymbały” są używane w języku hiszpańskim, „psaltérion” i „tympanon” w języku francuskim, a „psalterium” w języku łacińskim. Różne terminy zawsze się krzyżowały i dopiero w ciągu ostatnich 100 lat uczeni próbowali je rozróżnić, proponując, że szarpanie „psałterium” następuje podczas uderzania „cymbałów” i że oba należą do do ogólnej rodziny „cytr” (odrębnej od konkretnych instrumentów zwanych „cytrą”przez swoich grających na nich); ale to użycie jest abstrakcją i nie ma podstaw w tradycyjnym używaniu tych nazw: istnieje wiele ilustracji przedstawiających uderzenia psałteriów i tradycji szarpania cymbałów.

Chodzi raczej o to, że od ok. 1500 r. wyewoluował odrębny typ, w którym struny ułożone były w różnych płaszczyznach, zapewne po to, aby łatwiej było je rozróżnić przy uderzeniu młotkiem, ale potem w wielu tradycjach gry były szarpane.

 


Kolejne rozdziały: