Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział czterdziesty piąty, część 4)

 

Na przełomie lat 60. i 70. obok muzyki zespołów szalenie popularnych jak na przykład Czerwonych Gitar, pojawiały się zespoły, które miały większe aspiracje niż tylko bawić najmłodszą publiczność. Zwykle adresowali swoją twórczość do publiczności żądnej nowości, a zwłaszcza dzieł nawiązujących do najlepszej zachodniej produkcji.

W 1965 roku w Gdańsku powstał zespół Czerwone Gitary i w tym samym roku, po czterech miesiącach, już nagrywał dla Polskiego Radia, a pod koniec roku ruszył w swoją pierwszą trasę koncertową pod hasłem „Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce„. W połowie dekady lat 60. na światowych estradach królował rock and roll. Grupa Czerwone Gitary świetnie wpasowała się w główny nurt muzyki młodzieżowej. W pierwszym składzie byli: Bernard Dornowski (gitara), Jerzy Kosela (gitara), Krzysztof Klenczon (gitara, wokal), Jerzy Skrzypczyk (perkusja), Henryk Zomerski (git. basowa). Wszyscy w zespole mieli gitary w kolorze czerwonym, stąd wziął się pomysł na nazwę grupy. Pod koniec 1965 roku dołączył Seweryn Krajewski (gitara, wokal). Chcieli robić własne piosenki- „Wydawało nam się, że Polska na nie czeka. I to się sprawdziło” – mówił Krzysztof Klenczon – „Piosenki były nowe, łatwo wpadały w ucho. Nasz pierwszy wielki przebój to była piosekna ‘Bo ty się boisz myszy’. Nagrałem z Czerwonymi Gitarami trzy longplay’e, a to już jest coś. To jest historia”- mówił Klenczon.
Pierwsza płyta Czerownych Gitar przyniosła takie przeboje jak: „To właśnie my”, „Nie zadzieraj nosa”, „Randka z deszczem”, „Historia pewnej znajomości” i „Matura”. Kolejne albumy – „Czerwone Gitary 2” (1967) i „Czerwone Gitary 3” (LP XL/SXL 0479 Muza) – przyniosły kolejne hity. Czerwone Gitary 3 – to najbardziej przebojowa płyta zespołu, wydana w 1968 roku. W 1969 roku grupa otrzymała na MIDEM w Cannes trofeum, za największą liczbę sprzedanych płyt w kraju, z którego pochodzi wykonawca. Tę samą nagrodę otrzymał wtedy zespół The Beatles.

Każda z płyt zyskiwała miano „złotej płyty”. Z estrady, z radia i płyt  młodzież wyławiała utwory, których chciała słuchać- „Takie Ładne oczy”, „Kwiaty we włosach” czy „Biały krzyż”.  Przeboje „Nie zadzieraj nosa”, „Historia jednej znajomości” weszły do kanonu niezapomnianych polskich piosenek, przyjmowanych entuzjastycznie przez słuchaczy. W 1970 roku ze składu odszedł Krzysztof Klenczon, lider zespołu. Dwa lata później wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie komponował, nagrywał i koncertował. Po odejściu Klenczona Czerwone Gitary koncertowały w Polsce oraz w krajach bloku socjalistycznego przez całe lata 70. W latach 80. zespół zniknął z polskiej sceny muzycznej.

 

Album „Polanie” zespołu Polanie został wydany przez wytwórnię Muza (XL 0438) w 1968, który nagrali: Piotr Puławski (śpiew, gitara), Wiesław Bernolak (gitara, organy), Włodzimierz Wander (saksofon tenorowy), Zbigniew Bernolak (gitara basowa) i Andrzej Nebeski – perkusja. Wyprodukował płytę J. Urbański.

Zespół Polanie działał od sierpnia 1965 roku w Łodzi. Pomimo że zespół działał krótko i nagrał tylko jedną płytę długogrającą i trzy płyty EP-ki, jego wkład w rozwój polskiej muzyki rozrywkowej poprzez popularyzację rhythm and bluesa był znaczący i stanowił przeciwwagę dla pozbawionych bluesowych inklinacji, ówczesnych młodzieżowych wykonawców, których domeną była pseudoludowość i piosenkarski banał. Byli uważani za pierwszy – z prawdziwego zdarzenia – polski zespół rock and roll’owy, mało tego, bo był pierwszą tzw. supergrupą, bo w skład grupy wchodzili wybitni muzycy z popularnych polskich zespołów odnoszących wówczas sukcesy na estradach polskich (Czerwono – Czarni i Niebiesko – Czarni). W listopadzie 1965, zespół wystąpił na jednej estradzie wraz z grupą The Animals. Te koncerty stały się przełomowe w dziejach formacji, która porzuciła big-beat na rzecz rhythm and bluesa[. Utwory grupy stały się bardziej agresywne, a jej repertuar został poszerzony o przeboje światowe. Polanie był zespołem, który jako jeden z bardzo nielicznych potrafił bardzo profesjonalnie wykonywać i nagrywać covery utworów artystów zagranicznych – The Animals, Raya Charlesa, The Kinks, The Capitols oraz The Lovin’ Spoonful. (na płycie „Polanie” zajmowały stronę B longplaya). Na pierwszej stronie znajdują się całkiem udane własne kompozycje Polan,
Grupa rozpadła się w kwietniu 1968 roku, a próby reaktywacji z wokalistą Wojciechem Skowrońskim nie powiodły się.
Album „Polanie” został opublikowany powtórnie w 2017 roku. Za wydanie odpowiadała tym razem wytwórnia Warner Music Poland, która wykorzystała materiał muzyczny zremasterowany z taśm studyjnych.

 

Grupa Dżamble [1], założona w 1966 roku dopiero trzy lata później został zauważony przez publiczność i krytyków muzycznych gdy czwórka młodych muzyków krakowskich: J. Horwath, M. Pawlik, B. Radecki i  A. Zaucha wystąpili na kilku ważnych festiwalach muzycznych, m.in. na Studenckim Festiwalu Jazzowym Jazz nad Odrą we Wrocławiu (nagroda specjalna, nagroda indywidualna dla Zauchy), na IV Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie (1. nagroda dla Zauchy), na II Młodzieżowym Festiwalu Muzycznym w Rybniku i Chorzowie (1 nagroda dla zespołu, 2 i 3 nagroda dla Zauchy). Wzięli udział także w koncercie Popołudnie z młodością VII KFPP w Opolu i na XII Jazz Jamboree W czerwcu 1969 roku dokonali pierwszych nagrań dla Młodzieżowego Studia Rytm w Warszawie, a także dla Rozgłośni Polskiego Radia w Krakowie. Szybko stali się sensacją, stając się czołowym przedstawicielem nurtu jazz-rockowego, bo rzeczywiście ci wymienieni muzycy Dżambli wyjątkowo stylowo łączyli brzmienie jazzu z rockiem i rhythm and bluesem. Jesienią 1970 roku zespół opuścił Benedykt Radecki, a jego miejsce zajął Jerzy Bezucha. W lutym roku następnego ukazała się debiutancka płyta grupy zatytułowana „Wołanie o słońce nad światem” (Polskie Nagrania „Muza”, wyd. 1970 rok, reedycja w postaci CD z 2013 roku). Zyskała ona sobie natychmiast sporą popularność. Jerzy Horwath (fortepian, organy), Marian Pawlik (gitara basowa, gitara), Jerzy Bezucha (perkusja), Andrzej Zaucha (wokal) i Benedykt Radecki (perkusja w dwóch utorach) stworzyli muzykę do tekstów L. A. Moczulskiego, T. Śliwiaka, J. Ficowskiego i A. Kawy. W nagraniu albumu wzięli udział ponadto Marek Ałaszewski (zespół Klan, śpiew), M. Pawlak (śpiew), Janusz Muniak, Z. Seifert (saksofon altowy), T. Stańko (trąbka), M. Urbaniak (saksofon, skrzypce elektryczne), Józef Gawrych i Jerzy Bartz (obaj instrumenty perkusyjne).


Ten album jest jednym z nielicznych z przełomu lat 60. i 70. udanych przedsięwzięć muzycznych z wpływem jazzu na rock. Tacy muzycy jazzowi, jak Tomasz Stańko, Zbigniew Seifert, Janusz Muniak i Michał Urbaniak biorący udział w jego nagraniu, przekonują, że najlepsi polscy jazzmani byli przekonani, że biorą udział w czymś ważnym. Stworzyli z młodymi muzykami perełkę. Zaucha (jeden z najlepszych głosów w historii polskiej muzyki rozrywkowej) w nagraniach śpiewa mocno, pewnie i z pełnią emocji. Muzycy grają bez zarzutu. Płyta była bogata instrumentalnie, nawet nadmiarowo bo nieudane technicznie nagrania dawały efekt bałaganu, który był skrywany (przypuszczam) jednobarwnym przytłumieniem. Dojrzałe teksty utworów, oryginalność kompozycji i łatwo rozpoznawalny styl Zauchy stanowiły o wysokiej pozycji tego dzieła. Z powodu konfliktu z Polskimi Nagraniami nie doszło do realizacji drugiej płyty długogrającej.  Niedługo potem grupa się rozpadła.

Album „Wołanie o słońce nad światem”, który nadal brzmi świeżo i interesująco – mimo ponad 50 lat od jego pierwszego wydania, został wybrany przez wytwórnię Polskie Nagrania do wznowienia w formacie Hybrid SACD w ramach cyklu  „Polskie Nagrania catalogue selections”. Dynamiczna, rockowa sekcja rytmiczna, wyjątkowy śpiew Andrzeja Zauchy, towarzyszący wspaniali muzycy jazzowi rzeczywiście zasłużyli na nowy remaster, w tym przypadku sporządzony przez firmę Lipiński Pro-Audio Mastering (Polskie Nagrania, 2023 rok)


Fani Andrzeja Zauchy i zespołu znajdą na krążku cztery nagrania dodatkowe: „Chciałbyś się zabawić”, „Sami” – piosenkę skomponował Tomasz Stańko oraz przepiękną balladę „Wpatrzeni w siebie” (na liście nagrań edycji z 2016 roku nie ma utworu „Chciałbyś się zabawić” autorstwa J. Horwatha i A. Zauchy). Płytę zamyka jeden z największych przebojów nie tylko zespołu, ale i Andrzeja Zauchy „Opuść moje sny”. Już to powinno przekonać do nowego zakupu. Ale ważniejsze są jednak wrażenia brzmieniowe najnowszej reedycji…

Remaster do formatu SACD Hybrid bardzo się wyróżnia jakością techniczną na tle poprzednich edycji. Podejrzewam, że zapis magnetyczny na taśmach „matkach” nie dawał takich możliwości firmie Lipiński Pro-Audio Mastering, by można było być w pełni zadowolonymi. Pewien bałagan aranżacyjny pozostał, mimo że selektywność instrumentów bardzo wzrosła. Wokal jest teraz bardzo czytelny, instrumenty też mocno zyskały barwowo. Mimo wady aranżacyjnej bardzo dobrze się słucha płyty, co uzasadnia ewentualny ponowny zakup tego tytułu.

 

Powszechnie uważana debiutancka płyta zespołu Klan o tytule „Mrowisko”, za jedną z najważniejszych w historii polskiego rocka została wydana w 1971 roku przez Polskie Nagrania „Muza”. Nagrań dokonali: Marek Ałaszewski (śpiew, gitara, projekt graficzny), Roman Pawelski (gitara basowa), Maciej Głuszkiewicz (instrumenty klawiszowe) i Andrzej Poniatowski (perkusja). Album zawiera materiał ze spektaklu baletowego „Mrowisko”, stworzonego przez zespół w 1970 roku (spektakl trwał około 80 minut, ale na potrzeby albumu jego zapis został skrócony o połowę).


Słuchając albumu można mieć dwa skojarzenia- Vanilla Fudge i San tana (choć może to zbytnie uproszczenie) Bo słychać inspiracje rockiem psychodelicznym („Mrowisko”, „Taniec myśli”) i latynoskim rockiem („Kuszenie”, „Epidemia euforii”) spod znaku tych właśnie amerykańskich wzorców. A w jednym przypadku- „Taniec głodnego”, brzmienie niczym Jethro Tull. Tak więc Klan sięgał po wzorce zza żelaznej kurtyny, a nie jak Niebiesko-Czarni proponowali- do polskiej muzyki tradycyjnej.
Założony w 1969 roku Klan był zespołem, który próbował z dobrym skutkiem przekonać fanów rocka, że piosenka nie musi mieć prostej formy zwrotka – refren, a tekst może wnosić ważne społeczne treści. Balet „Mrowisko” został przeniesiony na płytę winylową w marcu 1971 roku, a wydania następne (też w formie CD) – do dziś broni się doskonale. Ścieżki dźwiękowe są pełne kolorów, dopracowane instrumentalnie. Stylistycznie to psychodelia zmieszana z afro-rockowymi pasażami perkusyjnymi, podszyte hard-blues-rockiem. „Mrowisko” powinno się traktować jako album konceptualny, rodzaj suity spiętej klamrą poprzez utwór „Sen”. Na krążek trafiło aż trzynaście krótkich utworów. Ciekawa jest aranżacja utworów0 typowo rockowa wzbogacona o brzmienie organów hammonda i instrumentów smyczkowych. Album brzmi potężnie. Klan stał się słusznie ikoną ambitnego rocka.

Album był kilkakrotnie wznawiany na CD, najczęściej wraz z zawartością EP-ki zespołu z 1970 roku. Przedostatnia reedycja pochodzi z 2019 roku i została wydana przez Polskie Nagrania „Muza” / Gad Records, w której przywrócono pełne brzmienie całości (pozbawione skrótów i edycji), uzupełniając całość o nagrania z debiutanckiej czwórki zespołu. Dziś, po ponad 50 latach od premiery, słucha się tych nagrań dobrze. Trzeba dodać, że brzmienie tej płyty, jej atmosfera, a także pomysły aranżacyjne muzyków, którzy potrafili intrygować w zróżnicowanych i równocześnie spójnych dźwiękach. Warto do tej płyty od czasu do czasu wracać.

8 grudnia 2023 roku Polskie Nagrania wydały „Mrowisko” w limitowanym nakładzie w formacie SACD Hybrid, w tamach cyklu „Polskie Nagrania catalogue selections”. Cykl ten zawiera najważniejsze płyty z katalogu Polskich Nagrań, które zostały na nowo zremasterowane i  wydane z niespotykaną dotąd starannością w formacie SACD. Wybór tego formatu jest ukłonem w stronę audiofilów. Reedycja najważniejszych płyt w formacie SACD, ze względu na dostępność archiwów Polskich Nagrań w postaci analogowych taśm matek, jest naturalnym wyborem umożliwiającym najdoskonalsze zbliżenie się albumów do analogowego oryginału wynosząc je na niespotykany dotąd na polskim rynku muzycznym poziom.

W celu zapewnienia pełnej zgodności ze standardowymi odtwarzaczami płyt CD, niniejsza seria SACD została wykonana jako hybrydowa i zawiera dodatkową warstwę danych w formacie CD Audio, czytaną przez wszystkie odtwarzacze CD. Częstotliwość próbkowania strumienia danych DSD wykorzystywanego na płytach SACD jest 64 razy wyższa niż na płycie audio CD i wynosi 2,824MHz. Prace nad remasterem powierzono firmie Lipiński Pro-Audio Mastering. Starania o zachowanie jak najwierniejszego odwzorowania materiału muzycznego zawartego w studyjnych magnetycznych taśmach „matkach” wydają się celne, bowiem słuchanie płyty w wersji SACD Hybrid, w stosunku do wersji poprzedniej z 2014 roku, daje nie tylko większą przyjemność ale też wgląd w szczegóły dotąd częściowo skrywane. Materiał muzyczny ze spektaklu „Mrowisko” brzmi bardzo dobrze- instrumenty są rozseparowane, wokal nie gubi się w tle instrumentalnym i co ważne instrumenty brzmią bardzo naturalnie. Z nagrań bije ciepło.

Do albumu dołączono cztery nagrania dodatkowe (podobnie jak w przypadku wersji z 2014 roku), które oryginalnie znajdowały się na EPce z 1970 roku, wśród nich znalazły się utwory: „Gdzie jest człowiek”, „Z brzytwą na poziomki”, „Nie sadźcie rajskich jabłoni”, „Automaty”. Dodatkowe nagrania brzmią satysfakcjonująco (w nieco bardziej kolorowy i z większym wolumenem niż w poprzedniej edycji), choć może można było pokusić się o wyrównanie jakości technicznej z podstawowym materiałem z baletu „Mrowisko”,

 

W 1974 roku zespół SBB [2] był prawdziwą sensacją. Śląskie trio pod wodzą Józefa Skrzeka zdobywało pierwsze miejsce w wszelakich plebiscytach i wypełniało bez problemu każdą salę koncertową w Polsce. W kwietniu zagrali dwa razy w warszawskiej „Stodole”, a fragmenty tych występów – zarejestrowane i zmontowane przez Ryszarda Poznakowskiego – ukazały się na debiutanckim LP zespołu, który błyskawicznie zniknął z rynku, osiągając na czarnym rynku kilkukrotne przebicie ceny. Rozbudowane formy, pełne psychodelicznych gitar Apostolisa Antymosa, nerwowego pulsu perkusji Jerzego Piotrowskiego i przesterowanego basu (a czasami – lirycznego fortepianu) lidera, do dziś robią niesamowite wrażenie.

Ten koncertowy album z dwiema długimi suitami, które wywróciły polską muzykę rockową do góry nogami, stał się jednym z najbardziej spektakularnych debiutów w historii polskiej fonografii. Obecnie to klasyka rocka. Współczesne edycje, w nowej odsłonie z bonusowymi utworami, są remasterowane.

 

Ewa Bem w repertuarze jazzowym, bossa novy czy popu brzmiała bardzo naturalnie, co przełożyło się w latach 70. na szybko rozwijającą się karierę piosenkarską. Poza sceną jazzową tworzyła najpierw w ramach zespołu Grupa Bluesowa Stodoła (1969), póżniej Bemibek (1970) i Bemibem (1973)  Ze zespołem, Bemibem, Ewa Bem nagrała płytę „Bemowe Frazy” (Polskie Nagrania, 1974), na której znalazły się przeboje łączące w sobie chwytliwość popu, lekkość bossa novy i ekspresyjność jazzowego swingu. Jubileuszowa edycja tego albumu, wydana na czarnym CD z okazji 65-lecia Polskich Nagrań została udostępnina do sprzedaży 19 listopada.2021 roku..



Płyta została nagrana w składzie: Ewa Bem (wokal, instrumenty perkusyjne), Paweł Dąbrowski (gitara basowa), Mariusz Mroczkowski (fortepian, wokal), Tomasz Jaśkiewicz (gitara), Aleksander Bem (instrumenty perkusyjne, wokal) i gościnnie: Marek Bliziński (gitara klasyczna i 12-strunowa), Jan Jarczyk (fortepian Fendera), Wojciech Kowalewski (conga i instrumenty perkusyjne), Jarosław Bem (instrumenty perkusyjne, wokal).
Ta jedyna płyta zespołu Bemibem, którą tworzą rodzeństwo Ewa Bem i Aleksander Bem, powstała po rozpadzie zespołu Bemibek, a Bemowie pozostali liderami nowego zespołu. Aleksander Bem skomponował dziewięć z jedenastu zawartych na płycie piosenek, które są wyrafinowane i bardzo melodyjne. Muzyka jest mieszanką popu, rocka i jazzu, z doskonałymi harmoniami wokalnymi w towarzystwie świetnego zespołu i zaproszonych muzyków. Z perspektywy czasu ten album jest niedocenianym klejnotem, prawie zapomnianym, ale wciąż brzmiącym świetnie po tylu latach. Nagrania mają wiele jazzowych wpływów, które są wyraźnie widoczne w aranżacji, podkładach instrumentalnych i ogólnym ustawieniu. Ewa Bem została pierwszą damą polskiego jazzu przez następną dekady, a ta płyta jest miłym przypomnieniem czasów, kiedy wszyscy byli dużo młodsi. Ponowne słuchanie tego albumu, w lepszej jakości technicznej, po wielu latach jest ogromną przyjemnością i pozostaje źródłem wspaniałych muzycznych wspomnień.

Kolejne rozdziały: