Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział sześćdziesiąty, część 2)
Odznaczony tytułem komandora Orderu Imperium Brytyjskiego, były wokalista i basista (multiinstrumentalista) w latach 70. i 80. znakomitego tria The Police- Sting, właściwie Gordon Matthew Sumner, do dziś udanie kieruje swoją karierą solisty.
Pierwszym solowym albumem Stinga, wydanym w 1985 roku przez A&M Records był „The Dream of the Blue Turtles”, który został nagrany pomiędzy listopadem 1984 i marcem 1985 w Blue Wave Studio (Saint Philip, Barbados) i Le Studio (Morin-Heights, Quebec, Kanada). A&M Records w 1998 roku podjęła trud remasterowania ośmiu do tej pory wydanych albumów, co okazało się bardzo wartościowym przedsięwzięciem, zwłaszcza docenili serię audiofile, licząc na poprawienie jakości nagrań cyfrowych. W przypadku „The Dream of the Blue Turtles” album wydany w ramach tej serii przez A&M Records nosi nr kat.- 540 992 2.
Album osiągnął trzecie miejsce na UK Albums Chart i numer dwa na US Billboard 200. Album zdobył nominacje do nagrody Grammy w kategorii „Album Roku”, „Najlepszy męski popowy występ wokalny”, „Najlepsze jazzowe wykonanie instrumentalne” i „Najlepsze nagranie inżynierskie”. W sesjach nagraniowych w Blue Wave Studio (St-Philip, Barbados) i Le Studio, Morin-Heights (Quebec, Kanada) brali udział: Sting (wokal, gitara, klawisze , kontrabas), Kenny Kirkland (instrumenty klawiszowe), Branford Marsalis (saksofon sopranowy, saksofon tenorowy, perkusja), Darryl Jones (gitara basowa), Omar Hakim (perkusja), Dolette McDonald i Janice Pendarvis (chórki).
Krytyk magazynu AllMusic- Stephen Thomas Erlewine, napisał: „The Police nigdy się tak naprawdę nie rozpadł, po prostu przestali ze sobą współpracować – głównie dlatego, że po prostu nie mogli już znieść wspólnego grania, a częściowo dlatego, że Sting miał ochotę zostać poważnym muzykiem / autorem piosenek na własnych warunkach. Chcąc zrzucić wizerunek gwiazdy popu, obozował w studiu Eddy’ego Granta, zajął się gitarą i ściągnął zespół Wyntona Marsalisa do jego nowego combo – tym samym natychmiast wysyłając swój solowy debiut- ‘The Dream of the Blue Turtles’, do krytycznego opisu płyty jazzowej Stinga. Co częściowo jest prawdą (to chyba najlepsza nazwa dla meandrującego instrumentalnego utworu tytułowego), ale sprawia wrażenie, że jest to naprawdę ryzykowna muzyka, skoro w końcu polegał na muzykach, którzy na tamtym etapie dopiero rozwijali własny styl, a potem jam’owali na rock-jazzowych grooveach lub- w przypadku Branforda Marsalisa, warstwami sopranowych linii saksofonowych w popowych piosenkach. To jednak dopiero początek aspiracji, które pojawiły się w ‘The Dream of the Blue Turtles’. Tylko dwa razy zagłębia się w proste piosenki o miłości – cudownie wyważony „Consider Me Gone” i żałobny „Fortress Around Your Heart” – woląc rozważać miłość w sposób abstrakcyjny („If You Love Somebody Set Them Free”, jeden z jego największych solowych singli i dziecinny śpiew w stylu faux-reggae „Love Is the Seventh Wave”), pisząc o dzieciach na wojnie i w kopalniach węgla, ożywiają z dorobku The Police melodię o heroinie, zastanawiają się, czy ‘Rosjanie też kochają swoje dzieci’ i przemierzaj ulice Nowego Orleanu jako wampir Lestat. To poważny album, ale jest on podważany przez samo podejście – błyszczącą fuzję, która pokrywa cały album, sporadyczne chwytanie rytmu świata, a staranne teksty wydają się mniej pretensjonalne, głównie dlatego, że są przyćmione przez tak oszałamiająco efektowne ruchy, jak adaptacja Prokofiewa w „Russians” i wezwanie Anne Rice do inspiracji. I na tym polega problem z płytą: z każdą miarą, każdym wersem Sting woła o szacunek kompozytora, a nie gwiazdy popu, całość może być trochę przytłaczająca. W kilku pojedynczych utworach: „Fortress”, „Consider Me Gone”, „If You Love Somebody”, „Children’s Crusade”, udowadnia, że jest subtelniejszy i sprytniejszy niż jego rówieśnicy, ale tylko wtedy, gdy panuje nad swoim pragnieniem pokazania klasy i ile się nauczył.”
Słuchając „The Dream of the Blue Turtles” w 2017 roku, łatwo usłyszeć, że jest to album, na którym Sting porzuca muzykę z czasów The Police dla lżejszej stylistyki (ale nie łatwiejszej), bardziej jazzowego brzmienia, które naznaczyło na cały późniejszy czas jego karierę. jako artysty solowego. Głos Stinga jest w dobrej formie od początku do końca albumu. Mimo że zespół został specjalnie ustawiony w taki sposób, aby piosenki i głos Stinga pozostały centralnym punktem przekazu. Sting zebrał muzyków na Barbados na długo przed sesjami nagraniowymi, aby umożliwić im wspólne granie i jam’owanie. W ten sposób zbudował zespół, a nie tylko grupę muzyków sesyjnych. The Police oficjalnie rozpadło się dopiero w 1986 roku, więc „The Dream of the Blue Turtles” z 1985 roku mógł być uważany za niezbyt rozważny krok w kierunku odejścia od jednego z dwóch lub trzech największych zespołów rockowych swojego pokolenia. Z punktu widzenia komercyjnego na pewno sensu było niewiele. Jednak okazało się to przedsięwzięcie jednym z odnoszących wielkie sukcesy, też komercyjne. Jakość piosenek? To album, który się nie zestarzał- nadal jest świetnie odbierany.
Wartościową pozycją jest również wydanie japońskie Universal Music o numerze katalogowym: UICY-20212) z roku 2011 (na fotografii niżej).
Ta reedycja „The Dream of the Blue Turtles”, zawierająca wysokiej jakości format SHM-CD (kompatybilny ze standardowym odtwarzaczem CD), zawiera master z 1998 roku (US A&M). Seria reedycji Stinga SHM-CD obejmuje 3 albumy „The Dream Of The Blue Turtles. Drugim i trzecim sa wydane w 2009 i 2017 roku (na fotografii niżej) dostępne w formie repliki mini LP w formacie CD, z paskiem obi, zadrukowaną okładką wewnętrzną, repliką oryginalnej rozkładanej wkładki, numerowanym zdjęciem oryginalnych etykiet winylowych i wkładką z notatkami, głównie w języku japońskim.
Wszystkie wymienione wyżej edycje wyprodukowane w technologii SHM-CD zawierają ten sam cyfrowy remastering z 1998 roku, wykonany przez Dave’a Collinsa w A&M Mastering Studios (Hollywood, Kalifornia).
____________________________________________________________
Następny album- „…Nothing Like the Sun”, również został doceniony przez wielu krytyków, podobnie jak „The Dream of the Blue Turtles”. Obydwie płyty Stinga położyły podwaliny pod pełną sukcesów karierę obejmującą jazz, muzykę klasyczną, worldbeat i musicale sceniczne, a nagród było mnóstwo. I ten tytuł został zremasterowany w 1998 roku (A&M Records – 540 993 2).
„… Nothing Like the Sun” (według: ), drugi solowy album studyjny Stinga, został pierwotnie wydany 5 października 1987 roku (na całym świecie) jako podwójny LP i pojedyncza płyta CD. Album eksploruje gatunki pop rocka, soft rocka, jazzu, reggae, world, rocka akustycznego, dance-rocka i funk rocka. Piosenki zostały nagrane w marcu-sierpniu 1987 podczas sesji, które odbyły się AIR Studios w Montserrat, przy wsparciu producentów muzycznych Hugh Padghama, Bryana Lorena i Neila Dorfsmana. Występuje na nim wielu znanych gitarzystów gościnnych, w tym były członek The Police Andy Summers, Eric Clapton, Mark Knopfler i Hiram Bullock i jest powszechnie uważany za kulminację gładszego, bardziej zorientowanego na dorosłych brzmienia wczesnych utworów Stinga. Wpływ na album miały dwa wydarzenia z życia Stinga: po pierwsze, śmierć jego matki pod koniec 1986 roku, co nadało ponury ton kilku utworom; po drugie, jego udział w trasie koncertowej Conspiracy of Hope na zlecenie Amnesty International, która sprowadziła Stinga do części Ameryki Łacińskiej, spustoszonych wojnami domowymi i zapoznała go z ofiarami ucisku rządu. „Oni tańczą samotnie (Cueca Solo)” został zainspirowany tym, że był świadkiem publicznych demonstracji żałoby z udziałem żon i córek mężczyzn zaginionych w Chile, torturowanych i mordowanych przez ówczesną dyktaturę wojskową. Panie tańczyły Cueca ( tradycyjny taniec Chilyjski) same, ze zdjęciami bliskich przypiętymi do ubrań. „Be Still My Beating Heart” i „The Lazarus Heart” podejmują tematykę życia, miłości i śmierci. W innym miejscu albumu utwór „Englishman in New York” na cześć Quentina Crispa stanowi kontynuację muzyki inspirowanej jazzem, częściej spotykanej na poprzednim albumie Stinga, podobnie jak „Sister Moon”
Album został bardzo dobrze przyjęty przez wielu krytyków: w recenzji dla magazynu Rolling Stone Anthony DeCurtis napisał: „…Nothing Like the Sun oznacza imponujący rozwój Stinga. Jego głos jest bogaty, ziarnisty i bardziej dojrzały; jego pomysły stają się coraz bardziej złożone, a muzycznie rozciąga się bez wysiłku. Oczy jego kochanki w niczym nie przypominają słońca, ale na tym wspaniałym nowym albumie nieustraszony talent Stinga jasno błyszczy.” W retrospektywnej recenzji redaktor AllMusic- Stephen Thomas Erlewine, pisał o „…Nothing Like the Sun jako „jednym z najbardziej zawzięcie poważnych albumów popowych, jakie kiedykolwiek nagrano” i zauważył obecność tylko jednego utworu w szybszym tempie („We’ll Be Together”), a pozostałe utwory określił jako „zbyt wyważone, spokojne i celowo subtelne, aby były natychmiastowe”. Odkrył, że sprawdza się jako „twór nastrojowy – grający równie dobrze jako muzyka w tle lub jako intensywne, poważne słuchanie” i choć nieco przesadny, „jest to jeden z jego lepszych albumów”.. W Stanach Zjednoczonych album zadebiutował na 54. miejscu listy US Billboard 200 w pierwszym tygodniu listopada 1987 r. i ostatecznie osiągnął dziewiąte miejsce w trzecim tygodniu od premiery. W 1989 roku album zajął 90. miejsce na liście „100 najlepszych albumów lat osiemdziesiątych” magazynu Rolling Stone. Album spędził w sumie 52 tygodnie na listach przebojów. 24 października 1991 roku album otrzymał podwójną platynę od Recording Industry Association of America (RIAA) za sprzedaż w ponad dwóch milionów egzemplarzy w Stanach Zjednoczonych. W Wielkiej Brytanii album zajął pierwsze miejsce na brytyjskiej liście albumów. Album uzyskał platynę od Brytyjskiego Przemysłu Fonograficznego (BPI) przy sprzedaży ponad 300 000 egzemplarzy w Wielkiej Brytanii.
____________________________________________________________
W styczniu 1991 roku A&M Records wydaje trzeci album studyjny Stinga– „The Soul Cages”, nagrany w kwietniu i listopadzie 1990 roku w Studio Guillaume Tell (Paryż, Francja) i w Willi Salviati (Migliarino, Włochy). Płytę umieszczono w oryginalne opakowanie z katalogu „The Sting Remasters”. Płytę masterował Bob Ludwig w firmie Masterdisc (Nowy Jork).
„The Soul Cages” (według: ), trzeci album studyjny wydany przez Stinga, stał się drugim albumem Stinga, który zajął pierwsze miejsce na listach popularności w Wielkiej Brytanii. Był to pierwszy album Stinga, na którym wystąpił gitarzysta Dominic Miller, który stał się stałym współpracownikiem.
Z albumu wybrano cztery utwory singlowe: „All This Time”, „Mad About You”, „The Soul Cages” i „Why Should I Cry for You?”. 15 stycznia 2021 roku Sting wydał rozszerzoną wersję „The Soul Cages”, aby uczcić 30. rocznicę pierwszego wydania. „The Soul Cages” to album koncepcyjny skupiający się na śmierci ojca Stinga. Sting odczuwał blokadę pisarską wkrótce po śmierci ojca w 1987; epizod trwał kilka lat, aż udało mu się przezwyciężyć swoją przypadłość, radząc sobie ze śmiercią ojca poprzez skupienie na muzyce. Singiel „Why Should I Cry for You” został napisany dla The Soul Cages w 1989 roku. Sting opowiedał, że reszta albumu poszła gładko po pokonaniu tej pierwszej przeszkody. Większość piosenek ma motywy związane z żeglarstwem lub morzem; Sting napisał w swojej autobiografii Broken Music, że jego ojciec zawsze żałował, że nie został marynarzem. Są też odniesienia do Newcastle, części Anglii, w której dorastał Sting. „Kiedy byłem młody, mieszkałem obok stoczni i był to bardzo wymowny obraz tego ogromnego statku górującego nad domem. Skorzystanie z tego było darem niebios – zacząłem od tego i album po prostu płynął”. – Sting.
Krytyk AllMusic- Stephen Thomas Erlewine, w swojej recenzji napisał: „…Wykorzystując ten sam podstawowy zespół co Nothing Like the Sun, album ma to samo giętkie, luksusowe brzmienie, rozciągające się spokojnie na dziewięć utworów, z których prawie wszystkie składają się z utworów w średnim tempie […] W tej scenerii Sting osiąga kilka niezwykłych szczytów, takich jak elegancki walc ‘Mad About You’ i ‘All This Time’ – zwodniczo przeskakujący popowy utwór, który skrywa poruszający hołd złożony jego ojcu. Gdyby całość The Soul Cages była tak zwinna melodyjna i pełna emocji jak te dwa kawałki, byłoby to ciche arcydzieło. Zamiast tego zwraca się do wewnątrz – nie tylko pod względem tekstowym, ale także muzycznym – i odgrywa rolę wpisu do pamiętnika, być może interesującego dla tych, którzy chcą spędzić godziny na zagłębianiu się w stratę Stinga, znajdując podobieństwa we własnym życiu. Może to być zbyt duży wysiłek dla kogoś spoza grona wiernych, ponieważ poza tymi dwoma singlami (i być może ‘Why Should I Cry for You’), istnieje kilka punktów wejścia do The Soul Cages – a kiedy już tam dotrzesz, nagradza tylko wtedy, gdy twój stan emocjonalny odzwierciedla stan Stinga.”
____________________________________________________________
W 1999 roku tytułowy utwór „Brand New Day” z szóstego albumu studyjnego Stinga osiągnął 13. miejsce ma liście popularności w Wielkiej Brytanii, ale to „Desert Rose”, duet z Cheb Mami [1], był międzynarodowym przebojem: w 2000 r. i dotarł do pierwszej dziesiątki w wielu krajach europejskich w 2000 r., Album „Brand New Day” zdobył nagrodę dla najlepszego popowego albumu wokalnego i najlepszego męskiego popowego wykonania wokalnego podczas ceremonii Grammy w 2000 roku.
„Brand New Day”, wydany przez A&M Records we wrześniu 1999, nagrany pomiędzy czerwcem 1998 i czerwcem 1999 w kilku studiach nagraniowych: Studio Il Palagio (Włochy); Studio Mega (Paryż); Right Track Recording (Nowy Jork); Avatar Studios (Nowy Jork) i Air Lyndhurst Hall (Londyn). Album ten (według: ) był mocno promowany sukcesem drugiego singla z albumu, „Desert Rose”, zadebiutował na dziewiątym miejscu na liście Billboard 200 i sprzedał się w ponad 3,5 miliona egzemplarzy w Stanach Zjednoczonych. Album przyniósł Stingowi nagrodę Grammy w kategorii „Najlepszy popowy album wokalny” i trzecią nagrodę Grammy w kategorii „Najlepszy męski występ wokalny za utwór tytułowy”.
Po wydaniu Brand New Day odniósł sukces krytyczny i komercyjny i został okrzyknięty komercyjnym powrotem Stinga.
Recenzja magazynu AllMusic, autorstwa Stephena Thomasa Erlewine’a, mówiła: „Pod koniec lat 90. Sting osiągnął punkt, w którym nie musiał udowadniać swojej wartości za każdym razem; tak bardzo zakorzenił się w popkulturze, że naprawdę miał swobodę robienia, co chciał. Miał takie podejście w przypadku ‘Mercury Falling’, ale było to zbyt ponure i poważne, czyli wszystko, czym nie jest jego następca, ‘Brand New Day’. Lekki, wręcz musujący, ‘Brand New Day’ nie przypomina niczego innego w katalogu Stinga. Nie oznacza to, że reprezentuje nowy początek, wbrew temu, co może obiecywać tytuł. Album nie tylko wpisuje się mocno w jego tradycję, ale brzmi też nie na czasie – dziwne, jak blisko ‘Brand New Day’ jest kontynuacja ‘Nothing Like the Sun’. Muzycznie, to znaczy. Błyskotliwa, skrupulatna produkcja i sam ton muzyki – od lekkiego funku, przez łagodne ballady, aż po hołd Lyle’owi Lovettowi ‘Fill Her Up’ – nawiązują do twórczości Stinga z końca lat 80. To główna cecha odróżniająca go od ‘Ten Summoner’s Tales’, jego drugiego prostego albumu popowego – cóż, i ta lekkość. W ‘Brand New Day’ nie ma żadnych nadrzędnych tematów, żadnych przesłań politycznych – są tylko pieśni miłosne, historie i – z braku lepszego określenia – inspirujące nawoływania. To dobrze, bo zachowując lekkość, udało mu się stworzyć atrakcyjną i wciągającą płytę. Może nie wymaga od publiczności tak wiele, jak inne dzieła Stinga z lat 90., ale od razu sprawia przyjemność, co nie jest prawdą w przypadku jego kuzynów. ‘Brand New Day’ nie może poszczycić się żadną nową klasyką i rzeczywiście brzmi nieco przestarzałie, ale jest dobrze wykonany, melodyjny i ma duże poczucie humoru – dokładnie taką płytę, jaką Sting powinien nagrać, rozpoczynając karierę trzecią dekadę swojej kariery.”
____________________________________________________________
„…All This Time”, album koncertowy z 2001 roku nagrany 11 września w Villa Il Palagio Stinga we Włoszech przed wybraną publicznością pochodzącą z jego fanklubu; ukazał się w listopadzie tego samego roku nakładem A&M Records, osiągając trzecią pozycje na listach popularności w Wielkiej Brytanii i 32 w USA.
Album zawiera wersje na żywo piosenek Stinga z katalogu utworów The Police i jego solowych. Nazwa albumu i teledysku wzięła się od piosenki o tym samym tytule z jego albumu „The Soul Cages”. Sting chciał zorganizować koncert (według: ) w swoim domu w Villa Il Palagio w Toskanii we Włoszech, więc zwerbował grupę muzyków, aby ćwiczyli i z nim występowali. Wydarzenia poprzedzające wieczór występu zostały sfilmowane, a podczas tych wydarzeń w dniu występu miały miejsce ataki z 11 września na Stany Zjednoczone, o czym poinformowano zgromadzoną grupę muzyków. Grupa zagrała koncert zgodnie z pierwotnymi zamierzeniami, chociaż Sting wskazuje w dokumencie DVD, że ton wieczoru był zupełnie inny od pierwotnie zamierzonego. Dodatkowo z tych samych okoliczności odwołano występ „Desert Rose” z udziałem wokalisty Cheba Mami. W wyniku tragicznych wydarzeń koncert został poświęcony tym, którzy tego dnia stracili życie. W książeczce z płytą CD na pierwszej stronie znajduje się informacja: „Ten album został nagrany 11 września 2001 roku i jest z szacunkiem dedykowany wszystkim, którzy stracili życie tego dnia”. Później następuje transkrypcja tekstu zawartego w piosence „Fragile”; z pełnej listy utworów zawartej na płycie CD, w książeczce znajdują się tylko teksty tej jednej piosenki. Dokument o koncercie wyreżyserował Jim Gable, a część dokumentalną zmontowali Scott C. Wilson i Jeffrey Doe.
W recenzji AllMusic zawarto taką treść: „W dniu, w którym w Toskanii we Włoszech miał zostać nagrany drugi album koncertowy w ramach znakomitej solowej kariery Stinga (i trzeci, jeśli liczyć set The Police z 1995 Live! ), powszechnie szanowanego piosenkarza, autora tekstów i basistę nękał jeden z najgorszych horrorów wszechczasów. Program miał zostać nagrany i wyemitowany na żywo w Internecie 11 września 2001 roku, w dniu tragedii w World Trade Center. Zamiast całkowicie to odwołać, Sting kontynuował nagrywanie (chociaż transmisja internetowa została porzucona, z wyjątkiem jednego utworu), co zaowocowało wydaniem 15 utworów All This Time zaledwie dwa miesiące później. Prezentowane jest trio klasyków z epoki The Police w pomysłowej nowej aranżacji (‘Roxanne’, ‘Don’t Stand So Close to Me’ i ‘Every Breath You Take’) oraz wersje wielu solowych utworów: obszerny zestaw ‘If You Love Somebody Set Them Free’, ‘Brand New Day’, ‘If I Ever Lose My Faith in You’ oraz przejmującą folkową balladę ‘Fields of Gold’”.
____________________________________________________________
Jedenasty album studyjny Stinga– „The Last Ship” , wydany 20 września 2013 roku w Niemczech oraz 24 września 2013 roku w Wielkiej Brytanii i USA. Zawiera utwory napisane i zainspirowane musicalem „The Last Ship” (według: ), który był wówczas w fazie produkcji, a jego premiera miała miejsce w czerwcu 2014 roku. „The Last Ship” to pierwszy pełny album LP z oryginalnym materiałem wydany przez Stinga od czasu jego albumu „Sacred Love” z 2003 roku. Album, podobnie jak musical, czerpie inspirację z zamknięcia stoczni w historycznym mieście Wallsend i jego okolicach , w którym dorastał Sting. Na albumie występują gościnnie artyści wywodzący się z północno-wschodniej Anglii, w tym Brian Johnson z AC/DC, Jimmy Nail, The Unthanks, The Wilson Family i Kathryn Tickell.
Spektakl porusza tematykę powrotu do domu i odkrywania siebie, czerpiąc ze wspomnień Stinga z czasu dorastania w miasteczku stoczniowym Wallsend, a także jego refleksji na temat złożoności relacji, upływu czasu oraz znaczenia rodziny i społeczności. Z dwunastu piosenek znajdujących się na albumie i około dwudziestu piosenek z musicalu tylko sześć jest wspólnych dla obu (chociaż wersja Deluxe albumu zawiera kolejne trzy, a wersja „super deluxe” zawiera kolejne cztery). W niektórych przypadkach różnice wynikają ze zmian w musicalu po nagraniu całego albumu, jak na przykład piosenka „What Say You Meg?” pisana w celu zastąpienia „Practical Arrangement”.
W recenzji AllMusic, autorstwa Stephena Thomasa Erlewine’a czytamy: „Jest tajemnicą poliszynela, że zainteresowanie Stinga pisaniem piosenek osłabło po wydaniu w 2003 roku ‘Sacred Love’, niewyróżniającego się zbioru dojrzałego popu, który przeszedł bez echa pomimo zdobycia nagrody Grammy za duet Mary J. Blige ‘Whenever I Say Your Name’. Sting spędził następną dekadę na wędrówkach – pisząc klasyczne albumy na lutnię, nagrywając w pamięci najbardziej mroźny album bożonarodzeniowy, aranżując swoje stare hity na symfonię, a wreszcie, nieuchronnie, ponownie zjednoczył The Police – zanim znalazł inspirację w ramach musicalu. The Last Ship opowiada historię brytyjskiej stoczni z lat 80., zniszczonej przez zmieniające się czasy, więc oryginały Stinga mają naturalny elegijny posmak, a wrażliwość podkreślona jest przez jego decyzję o osadzeniu prawie wszystkich tych piosenek na brytyjskim folku. Dokerzy w latach 80. może nie śpiewali piosenek ludowych, ale gatunek ten jest elastyczny i pozwala na monologi w jednym miejscu oraz porywające występy całej obsady, takie jak hałaśliwy ‘What Have We Got?’. Ponadto, dzięki temu, że szkielet jego piosenek należy do folku, Sting może stworzyć własny, wiarygodny album, ponieważ utwory z The Last Ship są intymne w sposób, jaki był rzadko próbowany w swojej karierze. Przyprowadza kilku gości – Jimmy Nail i Becky Unthank pojawiają się w wersji standardowej, Brian Johnson z AC/DC, doker z rock & rolla, jeśli w ogóle taki istniał, pojawia się w wersji deluxe – ale skupia się całkowicie na autorze utworu. Czasami pragnienie Stinga, by wcielić się w role z musicalu, jest trochę zbyt silne – wkrótce po nagraniu albumu przyjmuje albo szkocki, albo irlandzki akcent, gdzie indziej operuje językiem robotnika, a jednocześnie brzmi jak nikt inny oprócz eleganckiego Gordona Sumnera – ale jego piosenki są precyzyjne i sprytnie wykonane, niosą ze sobą dzieło autora piosenek, którego zamiarem jest wyrzeźbienie każdej linijki i każdego postępu melodycznego. W przeciwieństwie do ‘Sacred Love’, ‘The Last Ship’ nie jest apatyczny; nawet gdy album jest cichy – co często ma miejsce – Sting jest zaangażowany, rozkoszuje się różnymi postaciami występującymi w jego musicalu i podejmuje wyzwanie pisania w dłuższej formie. Łatwo jest rzucać strzałami w ‘The Last Ship’ – w niektórych hymnach robotników można wyczuć posmak protekcjonalności, atmosfera jest często wyniosła (‘The Night the Pugilist Learned How to Dance’) – ale to jest najciaśniejszy utwór Stinga zbiór piosenek powstałych na przestrzeni wieków, a wszystkie one współgrają ze sobą, tworząc spójną całość, która z pewnością jest jedną z jego najlepszych płyt współczesnych”.
The Last Ship zadebiutował na 13. miejscu listy Billboard 200 i na 6. miejscu listy najlepszych albumów rockowych, sprzedając się w 20 000 egzemplarzy w pierwszym tygodniu. We wrześniu 2016 r. album sprzedał się w 90 000 egzemplarzy w Stanach Zjednoczonych.
____________________________________________________________
W 2019 roku Sting wydał płytę „My Songs” w trzech postaciach: jednopłytowej, jednopłytowej wersji „Deluxe edition” (z dodatkowymi czterema utworami) i dwupłytowej wersji „Special Edition” (z dołączoną płytą zawierającą nagrania na żywo podczas trasy koncertowej „My Songs Tour”, zrealizowanej w 2019 roku oraz w paryskiej Olympii w 2017 roku)
Album (według: ) w wersji podstawowej zawiera piętnaście przetworzonych wersji wybranych najpopularniejszych piosenek Stinga z całej jego kariery. W swoich mediach społecznościowych Sting opisał nowe wersje piosenek jako „zrekonstruowane”, „przebudowane” i „przeformułowane”, ale „ze współczesnym charakterem”. Niektóre utwory na albumie zostały zremiksowane przy użyciu elementów oryginalnych utworów, inne zaś to kompletne, ponowne nagrania. Zremiksowana wersja utworu „Brand New Day” wyprodukowana dla „My Songs” została wydana 31 grudnia 2018 r. Ta wersja została po raz pierwszy wykonana na żywo na Times Square tego samego dnia. Zremiksowana wersja „Desert Ros ” i nowo nagrana wersja „Demolition Man” zostały udostępnione do pobrania 28 marca 2019 r. Trasa koncertowa My Songs rozpoczęła się 28 maja 2019 roku w Paryżu
Recenzja dla AllMusic, autorstwa Stephena Thomasa Erlewine’a, opisała album w ten sposób: „To jego piosenki [Stinga], więc może z nimi zrobić, co chce. Wydaje się, że taki właśnie był pomysł na ‘My Songs’, kolekcji na 2019 rok, w której Sting postanawia powrócić do 15 swoich najsłynniejszych piosenek i dostosować je do potrzeb współczesnej publiczności. Inspiracją do powstania projektu była zaktualizowana wersja ‘Brand New Day’, którą przerobił pod koniec 2018 roku nie tylko po to, aby mieć nową, błyszczącą aranżację na sylwestrowy koncert […] Zadowolony z rezultatów, skupił się na piosenkach Stinga i The Police, które znasz na pamięć, nagrywając od razu kilka wersji, ale zwykle zadowalając swoją muzę, usuwając stare efekty studyjne, zamieniając główny wokal i dodając instrumenty i harmonie wokalne wraz z wieloma innymi drobnymi, ale zauważalnymi zmianami. Być może z wyjątkiem ‘Demolition Man’, który jest teraz zalany hendrixowskimi falami gitary, żaden z utworów nie został wywrócony na lewą stronę: nie tylko ogólny klimat pozostaje taki sam, ale także podstawowe aranżacje. Nie oznacza to, że zmiany w ‘My Songs’ są niezauważalne; Wręcz przeciwnie, w rzeczywistości. W całym dziele ‘My Songs’ widać ciężką rękę Stinga. Kiedy ponownie przypomina o The Police, trudno zignorować fakt, że wkład Andy’ego Summersa i Stewarta Copelanda jest albo nieobecny, albo przytłumiony, podobnie jak nie sposób nie zauważyć, że nowy wokal brzmi niechlujnie i wyblakle, a nie żwawo. Niezależnie od tego, czy jest to wczesny ‘If You Love Somebody Set Them Free’, ‘If I Ever Lose My Faith in You’, czy stosunkowo niedawny ‘Brand New Day’, solowe hity są pełne funkowych gitar i elektronicznych rytmów odpowiednich dla ekskluzywnej muzyki centrum handlowe. Z tych dwóch podejść to drugie można śmiało nazwać nowoczesnym, ale nie można go nazwać świeżym, co podkreśla tajemnicę sedna ‘My Songs’. Pomimo czasami irytujących zmian, wersje na ‘My Songs’ nadal brzmią jak stare utwory, co rodzi pytanie, dlaczego Sting w ogóle zaprzątnął sobie głowę tym projektem.”
Jeśli potrzebujesz czegoś nowo brzmiącego, co możesz polubić albo przynajmniej miło spędzić czas wśród na nowo stworzonych przebojów, to może nowe edycje starych piosenek w „My Songs” Stinga są tym czego szukasz? Sting nagrał ponownie niektóre ze swoich starych numerów, nazwał płytę „My Songs” i… Dał fanom trochę szczęścia w zaciekawieniu nowymi aranżacjami ogromnych hitów zespołu The Police, takich jak „Every Breath You Take”, „Message In A Bottle” oraz solowych przebojów, jak „Englishman In New York” i „If You Love Somebody Set Them Free”. Jakie są te nowe wersje? Jedna rzecz, która łączy te nagrania, to to, że żadne z nich nie jest lepsze od oryginałów, są jedynie tak samo dobre, albo inaczej- są inne. Poznawanie nowych brzmień w dobrze znanych utworach to naprawdę kreatywne doświadczenie, niosące wiele przyjemności poznawczych.
Koncertowe kompozycje Sting wykonał wraz z zespołem w składzie Dominic Miller (gitara), Josh Freese (perkusja), Rufus Miller (gitara), Kevon Webster (klawisze), Shane Sager (harmonijka) oraz Gene Noble i Melissa Musique (chórki). Sting w nagraniach koncertowych prezentuje się z niemal młodzieńczą energią i pragnieniem, aby dać się ponieść tym magicznym dekadom muzyki. Wreszcie Sting nadal świeci jasno, wzmocniony bogatymi harmoniami swojego genialnego katalogu tytułów, które stały się klasykami…
____________________________________________________________
Sting, jesienią 2009 roku wydał (dzięki Deutsche Grammophon) kolędy, pastorałki i inne utwory o zimowej tematyce, sięgając do dzieł folklorystycznych w wielu miejsc Europy. Tytuł „If on a Winter’s Night…„, zainspirowany był powieścią autorstwa Italo Calvino, jest zbiorem piosenek nie autorskich, w tym pieśni ludowych, madrygałów i hymnów religijnych z minionych wieków. W czasie sesji nagraniowych pojawiało się wielu muzyków: folkowych, jazzowych i klasycznie wykształconych.
Na repertuar płyty składają się pieśni koncentrujące się wokół czasu Bożego Narodzenia i zimowego wypoczynku i oczekiwania na odnowę psychiczną oraz na lepsze życie. Ta płyta nie dziwi, bo jest wydawnictwem następnym i pokrewnym po udanym cyklu interpretacji pieśni Johna Dowlanda („Songs from the Labyrinth”, Deutsche Grammophon, 2006), angielskiego kompozytora, lutnisty i pieśniarza z XVI wieku. „Winter’s Night” jest pełen piosenek, które przywołują ducha tego minionego czasu. Sting tym razem (trzy lata później) wybrał inną drogę- wybrał pieśni z różnych źródeł i z różnego czasu. To tradycyjne ballady z Północy i Południa Europy, kołysanki, kolędy i ballady, a nawet kilka oryginalnych piosenek z katalogu Stinga, które akurat pasowały do pozostałych. Te 17 utworów, jakie Sting umieścił na płycie, jest tak ukształtowanych, że te stare piosenki jak i te współczesne stają się ponadczasowe- ani stare ani nowe, bo słuchacz chłonie je bez analizowania- odbiera po prostu czystą poetycką muzykę. Ta muzyka jest utkana z pięknych harmonijnie ustawionych dźwięków, zagranych przez najlepiej wykwalifikowanych muzyków i zaśpiewane przez wrażliwego na urodę muzyki folk wokalistę.
Ta głęboko osobista i różnorodna muzyka musi zadowolić każdego, który ukochał muzykę doskonaloną przez stulecia… Nie ważne gdzie ona powstała- naprawdę wystarczy, że jest wykonana po prostu szczerze, jak w przypadku Stinga i jego przyjaciół.
Album jest starannie przygotowany pod względem dźwiękowym, ale i edycyjnym- został wydany w kilku formatach, jako: winylowe LP, album jednopłytowy, limitowana edycja CD i DVD zatytułowane The Genesis of „If on a Winter’s Night …”, a także różne wydania importowe (na uwagę zasługuje wydanie japońskie). Wersje limitowane i ekskluzywne obejmują utwory bonusowe; japońskie wydanie również je obejmuje, ale dodaje „The Coventry Carol”. Album zawiera przeróbkę utworu „The Hounds of Winter” z albumu „Mercury Falling”.
____________________________________________________________
Sting w październiku 2006 roku wydał „Songs of the Labyrinth”, płytę CD z pieśniami Johna Dowlanda, jednego z najważniejszych kompozytorów epoki elżbietańskiej. Jest to zbiór pieśni na głos i lutnię. Sting nagrał tę płytę w ścisłej współpracy z bośniackim lutnistą Edinem Karamazowem, który towarzyszył również Andreasowi Schollowi (znakomity niemiecki kontratenor, specjalizujący się w wykonywaniu muzyki dawnej). Pieśni Johna Dowlanda są zwykle wykonywane przez wysoko wykwalifikowanych muzyków klasycznych… Sting przyznaje, że nie jest jednym z nich. Album zawiera jedenaście utworów wokalnych z towarzyszeniem lutni i pięć utworów instrumentalnych, w tym trzy utwory przedstawiające wspólny występ Stinga na lutni z Edinem Karamazowem.
Album „Songs of the Labyrinth”, został nagrany w Steerpike Studios (Il Palagio, Włochy). Dodatkowe nagrania i miksowanie zrealizowano w Metropolis Studios (Londyn). Płytę, wyprodukowaną przez Stinga i Karamazowa, wydała wytwórnia Deutsche Grammophon (edycja japońska, nr kat.– UCCH-1018, na fotografiach niżej).
W dziele „Songs from the Labyrinth” Sting odkrywa muzykę elżbietańskiego autora tekstów Johna Dowlanda: „piękne melodie, fantastyczne teksty, świetne akompaniamenty”. W ścisłej współpracy z lutnistą Edinem Karamazowem przeplata utwory z instrumentalnymi solówkami i sugestywnym odczytaniem fragmentów listu Dowlanda. razem tworzą coś, co Sting nazywa „muzyczną ścieżką dźwiękową” z życia kompozytora. To ambitne dzieło, które wykracza poza czas i przestrzeń, bezpośrednio stawia czoła Sting’owym korzeniom jako piosenkarzowi i autorowi tekstów.
Krytycy, ale również fani rocka, zadawali to pytanie- „Sting w klasycznym albumie?” Można by pomyśleć, że to nieporozumienie. Ale każdy, kto zna Stinga zdaje sobie sprawę z jego zamiłowania do muzyki klasycznej, którą zajmuje się od wielu lat. Sting zetknął się z utworami Dowlanda na początku lat osiemdziesiątych, kiedy jego gitarzysta Dominic Miller podarował mu lutnię. A później odkrył elżbietańskiego muzyka jako jednego z pierwszych autorów piosenek w historii angielskiej muzyki, którego śpiewniki odniosły niesamowity sukces w całej Europie. „Piosenki Johna Dowlanda towarzyszyły mi przez ponad dwadzieścia lat” – wyjaśnia Sting. „Dla mnie są to popowe piosenki napisane na przełomie XVI i XVII wieku i dokładnie tak je rozumiem„. Według Stinga, „Songs From The Labyrinth” daje słuchaczowi „zrozumienie samego Dowlanda… i muzyczną ścieżkę dźwiękową do jego życia”
Recenzenci chwalili płytę, na przykład: magazyn Stereo: „Wraz z lutnistą Edinem Karamazovem, Sting nadał niektórym z najpiękniejszych utworów Dowlanda odświeżającą nową interpretację. Sting traktuje czasami melancholijne, czasami radosne renesansowe utwory jako popowe piosenki z 1600 roku i tym samym jest bliżej Dowlanda niż wielu wyszkolonych śpiewaków koncertowych”. Recenzent magazynu Gramophone- William Yeoman, opiniował: „Kilka lat temu przyjaciel Stinga, gitarzysta Dominic Miller, podarował mu w prezencie dziewięciostrunową lutnię; Miller przedstawił go także lutniście Edinowi Karamazovowi, co ostatecznie zaowocowało nagraniem pieśni i utworów na lutnię przeplatanych fragmentami listu Dowlanda skierowanego do Sir Roberta Cecila. Dziwaczne? Niewątpliwie; ale jeszcze bardziej dziwaczny jest fakt, że to naprawdę działa. Odczytanie Stinga jest dobrze przemyślane i sugestywne; równie uważna dbałość o teksty piosenek świadczy o chęci poddania się dominującemu afektowi, będąc wciąż wiernym stylowi współczesnemu oraz decyzji o potraktowaniu piosenek jako materiału popowego, co skutkuje surowością i energią emocjonalną, której często brakuje w bardziej dopracowanych wykonaniach. Czteroczęściowe realizacje niektórych zwrotek (głos Stinga tutaj wielościeżkowy) dają odpowiednio surrealistyczny efekt, przypominający patrzenie na swoje odbicie w rozbitym lustrze, podczas gdy olśniewająca gra na lutni Karamazowa (dwie Fantazje na tym nagraniu są spektakularne) odpowiednio zuchwały i improwizowany, stanowiąc doskonałe uzupełnienie ‘niewyszkolonego tenora’ Stinga. Sting twierdzi, że zamysłem było oddanie ‘poczucia samego człowieka’ i naprawdę sądzę, że zarówno on, jak i Karamazow zdołali przedstawić Dowlanda słuchaczowi jako żywą, oddychającą osobę w sposób, w jaki często nie udaje się to w przypadku bardziej ortodoksyjnych nagrań. Sukces tego przedsięwzięcia niemal wymyka się logice – jest jak jeden z tych buddyjskich koanów, które mącą umysł, by dotrzeć do prawdy. ‘Songs from the Labyrinth’ albo pokochasz, albo znienawidzisz – ale nie pozostaniesz obojętny.”
Album znalazł się na 24. miejscu oficjalnej listy albumów w Wielkiej Brytanii i osiągnął 25. miejsce na liście Billboard 200, co stanowi mocny szczyt wśród klasycznych płyt na listach przebojów albumów pop. Jednak wydanie to jak na album Stinga sprzedawało się powoli, było to jego pierwsze od czasu „Bring on the Night” z 1986 roku, któremu nie udało się przebić do pierwszej dziesiątki w Wielkiej Brytanii.
[1] Ahmed Khelifati Mohamed (ar. أحمد خليفاتي محمد) znany pod pseudonimem artystycznym Cheb Mami (ar. شاب مامي) (ur. 11 lipca 1966 roku w Saidzie (Algieria)) – algierski piosenkarz raï. Śpiewa po arabsku, francusku oraz techniką latali (technika śpiewu krtaniowego pochodząca z Iranu).
Muzyka Cheba Mami jest mieszanką wpływów śródziemnomorskich oraz tureckiej, flamenco, greckiej, jak i muzyki latynoskiej, połączeniem tradycyjnego i nowoczesnego stylu śpiewu.