Rekomendowane wydawnictwa płytowe pop/rock/ballada
(rozdział dwudziesty trzeci, część 4.)

Pod koniec lat 80. i na początku lat 90. coraz większe znaczenie nabierała muzyka powstała na podwalinach muzyki elektronicznej i punk rocka: m.in. post punk, awangardowy rock alternatywny, cold wave czy spod znaku dark independent [1].

 

Jeden z wiodących zespołów gothic rock’a w latach 80., The Sisters of Mercy grał ponurą, w średnich tempach, hybrydę cold-vawe i psychodelii, często zawierającą taneczne bity. Jedynym stałym muzykiem w czasie kariery zespołu był wokalista Andrew Eldritch, który z gitarzystą Garym Marxem założył zespół w 1980 roku. Cechą charakterystyczną dla zespołu były:, niski głos Andrew Eldritcha oraz jednostajne dźwięki automatu perkusyjnego nazwanego Dr Avalanche (zresztą obsługiwanego przez Eldritcha). Wydanie pierwszego pełnego albumu „First and Last and Always” poprzedzało kilka singli i EP-ek. Andrew Eldritch wydał jeszcze dwie płyty długogrające pod nazwą The Sisters of Mercy: „Floodland” i „Vision Thing”. Działalność  zespołu, o wciąż zmieniającym się składzie, pod nazwą The Sisters of Mercy nie bała możliwa z winy sporu prawnego dotyczący praw do nazwy zespołu.
Album „First and Last and Always” wydany 11 marca 1985, przez własne wydawnictwo Merciful Release.(dystrybucją zajęło się Warner Bros.), choć uznawany za kanon rocka gotyckiego to nawet autor piosenek przyznawał, że to: „Some decent songs, but iffy production” (kilka przyzwoitych piosenek, ale wątpliwej produkcji)… Rzeczywiście- kiepsko nagrana ta płyta.


Jeśli się zapomni o tym, że można lepiej wyprodukować płytę, to pozostają atuty: świetne kompozycje, barwa głosu Eldritch’a, a przede wszystkim emocjonalny sposób śpiewania, który miał wielki wpływ na innych młodych naśladowców stylu The Sisters of Mercy. Album odniósł spory sukces i ostatecznie osiągnął 14 pozycję na liście Billboard, co było zupełnie niespotykane wśród zespołów sceny niezależnej. W grudniu 1999, magazyn „Q” umieścił ten album na liście „najlepszych albumów gotyckich wszech czasów”.

Drugim albumem Sisters of Mercy, który został wydany przez Rhino Records w listopadzie 1987 roku, był „Floodland” (na fotografii przedstawiona jest rema sterowana reedycja z 2006 roku, wykonana przez Dave’a Schultza).


Po wydaniu debiutanckiego albumu- „First and Last and Always” (według: ), członkowie Craig Adams i Wayne Hussey odeszli, tworząc Mission, co spowodowało rozwiązanie Sisters of Mercy. W rezultacie frontman zespołu Andrew Eldritch założył poboczny projekt znany jako Sisterhood. Po tym, jak pierwszy album Sisterhood został ogólnie negatywnie przyjęty, Eldritch wznowił Sisters of Mercy i zatrudnił członkinię Sisterhood Patricię Morrison do nagrania nowego albumu. Piosenki zostały napisane wyłącznie przez Eldritcha, a Morrison nie jest wymieniona na okładce płyty, z wyjątkiem listy z podziękowaniami (pod jej prawdziwym nazwiskiem, [Patricia] Anne Rainone). Muzyczny wkład Morrison choć był kwestionowany, to jednak odegrała kluczową rolę dla wizerunku zespołu w tym okresie. Automat perkusyjny pełnił rolę perkusisty. W przeciwieństwie do konwencjonalnych grupowych sesji nagraniowych w przypadku „First and Last”, „Floodland” został zmontowany na komputerach przy użyciu sekwencerów. Muzyka łączy w sobie gatunki gotyckiego rocka i dark wave, a treść liryczna przedstawia Eldritcha w roli obserwatora powoli niszczejącego świata. Do wydarzeń, które zainspirowały niektóre utwory, zalicza się katastrofa w Czarnobylu, zimna wojna i… Rozpad zespołu.
Album „Floodland” spotkał się z mieszanymi recenzjami krytyków muzycznych: Mark Coleman z Rolling Stone uznał, że album stanowi krok w wstecz w stosunku do poprzedniego materiału Sisters of Mercy…”. W The Village Voice Robert Christgau negatywnie porównał „przygnębienie” zespołu do innego gotyckiego zespołu rockowego Fields of the Nephilim, choć mniej głupiego i rekompensowanego „disco” i „rzeczownikami własnymi”. Jednak od tego czasu „Floodland” otrzymał retrospektywne pochwały od krytyków muzycznych. Pisząc dla AllMusic, Chris True określił album jako „zdecydowany kamień milowy”, komplementując jego „bujną produkcję” i „obrazowanie tekstów, które są zarówno przerażające, jak i chwalebne”. Dodał, że zespół tworzy „czarny pejzaż dźwiękowy, który jest majestatyczny i rozległy” dzięki „Dominion” / „Mother Russia” i że „wolniejsze utwory, takie jak ‘Flood’ i ‘1959’, to jedne z najlepszych eterycznych dźwięków, jakie gotyk ma do zaoferowania…” Członek personelu Sputnikmusic, ManosG, napisał, że „Floodland może nie jest tak mroczny, wpływowy i skupiony jak debiut zespołu, ale nadal jest doskonałym albumem z niesamowitym wokalem Andrew [Eldritcha]”.
Album osiągnął 7. miejsce na brytyjskich listach przebojów i wydano z niego trzy hitowe single: „This Corrosion”, „Dominion” i „Lucretia My Reflection”.

 

Pod koniec 1985 Wayne Hussey i Craig Adams opuścili The Sisters Of Mercy by założyć The Mission. Od czasu pierwszej trasy koncertowej (u boku The Cult) The Mission ugruntowało swoją reputację jednego z najlepszych i najbardziej ekscytujących zespołów grających na żywo. Od 1986 roku do 1992 roku w zespole pozostał tylko jeden członek zespołu grający na debiutanckiej płycie- Wayne Hussey. Zmiany w składzie personalnym The Mission nie przeszkodziły do 2016 roku grupa wydać 23 albumy. Pod koniec tego czasu The Mission zebrali na podwójnym albumie kolekcję singli ze stron A i B, która zawiera 15 najlepszych singli, w tym 7, które dotarły do ​​pierwszej trzydziestki list przebojów, w tym „Wasteland”  z 11. miejsca, „Tower Of Strength” z 12. miejsca i „Butterfly On A Wheel” również z 12. miejsca.

  • Album „The Mission – Singles A’s & B’s” został wydany w 2015 roku przez wytwórnię Universal (nr kat.- UMC 4733808). Płytę poddał remasteringowi Sean Magee w Abbey Road Studios.


Zbiór piętnastu singli, które niejednokrotnie zajmowały czołowe miejsca list przebojów plus różne strony B to na pewno najodpowiedniejszy sposób zilustrowania historii zespołu, którego kariera została zbudowana na właśnie na nich. Od początkowego 12-strunowego utworu „Serpent’s Kiss” z 1986 roku było oczywiste, że spartańska wrażliwość The Sisters została odrzucona na rzecz szerszego i bardziej rockowego zasięgu, czego dowodem były wybrane przez zespół covery (Neil Young, The Kinks, The Beatles), Zwykła krytyka – przesadzona, melodramatyczna i lirycznie podejrzana – choć w zasadzie nie do obrony, blada i wycofująca się w zestawieniu z szeregiem utworów z najwyższej półki, od hymnu (Severina , Deliverance) po ekstra-hymn (Tower Of Strength , Wasteland). Zbiór ten kończy się na 1992 r., co wydaje się wskazówką dotyczącą przyszłych malejących zysków. Druga płyta, ze stronami B singli, zawiera kilka prawdziwych perełek – w szczególności „Fabienne” i „Blood Brothers” – choć covery „Wishing Well” zespołu Free i „Dancing Barefoot” Patti Smith jest zauważalnie przeoczone. (opinia na podstawie recenzji Tima Batcupa)
Jakość dźwięku obu płyt CD jest wyjątkowo dobra, co odbiera się z ulgą, bo część materiału pochodzi z połowy późnych lat 80-tych, które często okrywają się złą sławą gdy czyta się o jakości technicznej nagrań. Kupiłem ją specjalnie, żeby zapełnić głowę piosenkami, których nie usłyszałem za pierwszym razem, a jest ich pełno. Kilkanaście singli tutaj zgromadzonych świetnie się słucha, nawet na tle wersji zarejestrowanych na pełnowymiarowych albumach.

 

Eteryczna muzyka Cocteau Twins może być uznana za reprezentatywną dla wytwórni 4AD, z którą zespół gitarzysty Robina Guthrie’go,  basisty Will’ego Heggie i Elizabeth Fraser był  związany kontraktem płytowym. Grupę wyróżniał, spośród innych podobnych  zespołów, styl wokalny Elizabeth Fraser, wyjątkowej artystki, której porywające linie wokalne polegały na subiektywnych dźwiękach budowanych z emocji. Ich aranże ograniczają się do korzystania z dźwięków zniekształconych gitar, pętli zapisanych magnetycznych taśm i echa cyfrowego (obsługiwanych przez Guthrie’go) i odmierzania rytmu basem (początkowo Heggie’go, później Simona Raymonde’a), a także do wszechobecnej maszyny perkusyjnej Roland 808.


Zespół był najbardziej kreatywny w połowie lat 80.. Wtedy pojawiły się EP-ki – “Aikea-Guinea”, “Tiny Dynamine” i “Echoes in a Shallow Bay”, a przede wszystkim longplay „Treasure”. Nagrania prezentują mnóstwo ciekawych linii melodycznych, na których utkane są niebiańskie tony wokali Frazer, napędzane dudniącym rytmem. Teksty piosenek są całkowicie pozbawione znaczenia, co sprawia, że słuchacz zmuszany jest do skupienia się na dźwięku głosu wokalistki, co chyba stanowi siłę tego albumu. „Treasure” to ich najbardziej dojrzałe i konsekwentne dzieło według opinii krytyków: Jennifer Makowsky z PopMatters umieściła album na liście „12 Essential Alternative Rock Albums from the 1980s” i napisała, że: „​​album przetrwał próbę czasu i utorował drogę zespołom takim jak Sigur Rós i Beach House”; Jeff Terich z Treblezine umieścił ten album na swojej liście „best dream pop albums”, stwierdzając: „W przeciwieństwie do bardziej szorstkich albumów post-punkowych, które pojawiły się wcześniej, Treasure to eksperyment polegający na tym, by piękno wydawało się obce, a wyobcowanie wydawało się wzniosłe”; Josh Jackson z magazynu Paste umieścił album na miejscu 38. na swojej liście „The 50 Best Post-Punk Albums”, uznając album za „pierwszą pełną realizację eterycznego popowego brzmienia zespołu”; album został dołączony do wydania „1001 albumów, które musisz usłyszeć przed śmiercią” w 2008 r.

Zanim pojawił się album „Treasure” to w 1983 roku szkocki zespół, nakładem wytwórni 4AD, wydał płytę „Head Over Heels”. Nagrań dokonano w  Palladium Studios (Edynburg, Szkocja). Wersje od 2003 roku były zremasterowane przez gitarzystę Robina Guthrie (jak w przypadku „Treasure”).

„Head over Heels” (według: ), drugi album studyjny zespołu Cocteau Twins. zawierał charakterystyczne brzmienie zespołu, składające się z „bujnych gitar Guthriego pod przeważnie bezsłownym wokalem Fraser” i jest uważane za archetyp wczesnej eterycznej muzyki alternatywnego rocka lat 80.. Ned Raggett w The Guardian napisał, że śpiew Fraser był w miksie bardziej bezpośredni niż na pierwszym albumie zespołu, „Garlands’ i chociaż jej teksty były nadal często zrozumiałe, ona „zaczęła odchodzić od konwencjonalnego słownictwa w kierunku enigmatycznego, emocjonalnego brzmienia„. Pisząc dla The Quietus, dziennikarz Julian Marszalek stwierdził, że dzięki tej płycie „głos Fraser stał się takim samym instrumentem, jak te, na których grają jej muzycy”, w tym „wielowarstwowe i mocno pogłosowe gitary” Guthrie’go. Cam Lindsay z Exclaim! napisał, że „’Multifoiled’ ma flegmatyczny rockabilly’owy charakter, a ‘In Our Angelhood; jest zarówno post-punk i proto-shoegaze, a zawrotny ‘Sugar Hiccup’ mógłby z łatwością stać się koncepcją wymarzonego popu”. Recenzja AllMusic autorstwa Neda Raggetta mówiła: „Utrata pierwotnego członka Heggiego mogła początkowo wydawać się niepokojącym ciosem, ale w rzeczywistości pozwoliła duetowi Fraserowi i Guthrie wyjść poza mroczny, jednotonowy mrok Garlands z Head Over Heels. Album przedstawia różnorodne odcienie i podejścia do początkowego brzmienia Cocteaus, kierując zespół w stronę radosnego, eleganckiego piękna późniejszych wydawnictw. Otwierający utwór ‘When Mama Was Moth’ ładnie ukazuje nowy zakres muzyczny; Śpiew Fraser jest znacznie bardziej bezpośredni, podczas gdy Guthrie tworzy urzekającą mieszankę ciemnych nut gitarowych i błyszczących dźwięków klawiatury, z echem perkusji w tle. Inne utwory, jak ‘Five Ten Fiftyfold’ z towarzyszeniem saksofonu i ‘The Tinderbox (Of a Heart)’ odzwierciedlają bardziej wyszukaną muzyczną melancholię grupy, podczas gdy inne utwory są wręcz żywiołowe. Szczególnie ‘Multifoiled’ jest czarujący, jazzowo zaaranżowany numer, który pozwala Fraser na odrobinę scattingu (idealny sposób na jej liryczne podejście!), podczas gdy ‘In the Gold Dust Rush’ łączy dramat gitary akustycznej z nurkującym wokalem Fraser. Być może dwa najmocniejsze utwory ze wszystkich to: ‘Sugar Hiccup’ łączący efekt pozornego chóru, którego zespół użyłby gdzie indziej, zarówno z uroczą linią gitary, jak i śpiewem; oraz ‘Musette and Drums’ – potężne, potężne zderzenie gitary Guthriego w jej najgłośniejszej i najpotężniejszej wersji ze śpiewem Frasera w najintensywniejszej formie.”
W 2003 roku album został uznany przez magazyn Mojo za jeden z najbardziej ekscentrycznych brytyjskich albumów wszechczasów.

 

This Mortal Coil, pod wspólnym tytułem luźnej grupy gościnnych muzyków i wokalistów, zebranych przez współzałożyciela wytwórni Ivo Watts-Russella w ramach wytwórni 4AD , nagrali kolejną- trzecią, płytę „Blood”, wydaną w kwietniu 1991 roku. Materiał muzyczny powstał w dwóch studiach: Blackwing Studios w Londynie i Palladium Studios w Edynburgu. Zmiksowany został w Blackwing Studios.



Grupa muzyków wykonujących materiał muzyczny zatytułowany „Blood” składa się przede wszystkim z artystów związanych z wytwórnią 4AD, której Watts-Russell był wówczas szefem i prezesem. Podwójny album LP został wydany w kwietniu 1991 roku i był drugim wydawnictwem 4AD, w którym w numerze katalogowym zastosowano przedrostek „DAD” podwójnego identyfikatora albumu. „Blood” był ostatnim albumem LP w historii projektu, chociaż Watts-Russell ponownie współpracował z dwoma wykonawcami TMC przy swoim kolejnym projekcie, The Hope Blister, w 1998. W 2013 roku New Musical Express umieściło album na 493 miejscu na liście 500 najlepszych albumów wszechczasów.
Trzeci i ostatni album This Mortal Coil, Blood z 1991 roku, nie jest ani tak nieostry jak Filigree & Shadow, ani tak czysty koncepcyjnie jak It’ll End in Tears, ale jest to naprawdę przyjemny zestaw. Po raz kolejny prawie połowa utworów to utwory instrumentalne (lub utwory z minimalnym i często pozbawionym słów wokalem kobiecym) napisane przez Ivo Watts-Russella i Johna Fryera, ale ta partia utworów trzyma się razem znacznie lepiej niż znacznie bardziej amorficzne oryginały na Filigree & Shadow; długie, klimatyczne eksploracje, takie jak „Dreams Are Like Water”, brzmią raczej w sposób stonowany i przemyślany niż tylko ładny. I jak zawsze okładki są świetnie dobrane. Bliźniaczymi atrakcjami są dwie piosenki napisane przez Chrisa Bella z Big Star; ‘I Am the Cosmos’ został zinterpretowany jako poszarpany, rockowy rocker na skraju chaosu, który brzmi, jakby mógł znaleźć się w opus magnum ‘Third’ Bella, podczas gdy delikatna, akustyczna wersja ‘You and Your Sister’ z delikatnym, niepewnym wokalem Kima Deala i Tanyi Donelly plasuje się na pierwszym miejscu wśród reinterpretacji utworu ‘Song to the Siren’ Tima Buckleya jako jednego z arcydzieł grupy. Inne perełki to niemal symfoniczna interpretacja utworu ‘Nature’s Way’ Spirita oraz wersja ‘Late Night’ Syda Barretta, która ogranicza piosenkę do niewiele więcej niż głosu Caroline Crawley i szumu o niskiej częstotliwości” (Stewart Mason, AllMusic)

 

Dwuosobowym zespołem, robiącym karierę w latach 80., był Eurythmics, który szczyt swoich możliwości twórczych, a przeliczając na ilość sprzedanych płyt- możliwości komercyjnych, odnosił w czasie nagrywania dwóch płyt: „Sweet Dreams” i „Touch”. Było to w roku 1983.. Duet tworzyła charyzmatyczna wokalistka Annie Lennox i Dave Stewart (keyboardzista i  doświadczony producent). Oboje tworzyli tło muzyczne: Lennox- na flecie, instrumentach perkusyjnych i  keyboardzie, a Stewart na cymbałach, gitarze basowej, gitarach, keyboardach i ksylofonie. Po porażce debiutanckiego albumu „In the Garden” Stewart założył domowe studio, w którym Eurythmics nagrał drugi album- „Sweet Dreams (Are Made of This)”.

Singiel z utworem tytułowym, który szybko zajął drugie miejsce na listach przebojów w Wielkiej Brytanii; a potem wspiął się na pierwsze miejsce na amerykańskich listach przebojów promował udanie album i poprzez radio i MTV. Po „Sweet Dreams” Eurythmics wydało „Love Is a Stranger” (było to wznowienie), które również świetnie sobie zaczęło radzić na listach przebojów. Oba hity rozpoczęły serię przebojowych singli, które trwały przez ponad rok, bo dziesięć miesięcy później RCA Records wydało „Touch”, trzeci album duetu.

Ta płyta podtrzymała, a nawet zwielokrotniła sukces Eurythmics zwracając uwagę na doskonałe single: „Who’s That Girl?”, „Right by Your Side” i „Here Comes the Rain Again”. Chłodny i wyrafinowany styl muzyczny zaprezentowany na tych dwóch znakomitych albumach ugruntował reputację Eurythmics jako jednego z najbardziej innowacyjnych duetów swoich czasów. Single umocniły też reputację zespolu jako niezawodnego twórcę przebojów pop. Po wydaniu wysoce przebojowych albumów z 1983 roku grupa zaczęła eksperymentować ze swoim brzmieniem, zagłębiając się w muzykę soul i rhythm and blues. W miarę upływu dekady popularność duetu malała.

 

Australijski duet Flash and the Pan utworzyli Harry Vanda i George Young (wcześniej w składzie Easybeats) w 1976 roku. Pierwsze single: „Hey St. Peter” i „Down Among the Dead” stały się hitami w Australii i Europie, poprzedzając wydanie albumu debiutanckiego Flash and the Pan”. W drugim albumie studyjnym grupy, „Lights in the Night” (1980 rok), Vanda i Young w rozszerzonym składzie o trzech muzyków: Lesa Karskiego (bas), Warrena Morgana (piano) i Raya Arnotta (perkusja). Wszystkie osiem utworów zostały napisane wspólnie przez Vandę i Younga, którzy również je wyprodukowali.

Album zawiera dwa znakomite single: „Welcome to the Universe” (lipiec 1980) i „Media Man” (grudzień 1980), utwór tytułowy stał się wielkim przebojem. Formuła, wg której powstały dwie pierwsze płyty długogrające, była prawie taka sama- specyficzny klimat utworów tworzyły melodeklamacje na tle ciężko brzmiących syntezatorów typowych dla nowej fali, podbudowanych tanecznymi beatami. Często kompozycje miały przygnębiające zwolnione tempo z monotonnym, przetworzonym wokalem. Oryginalna okładka albumu była dziełem graficznym pokrytym czarnym tuszem i rysą, która odsłaniała częściowo zamalowaną grafikę. Jeśli podświetli się okładkę jasnym światłem zaczernienie słabiej pokrywa ukryty obraz. Co przedstawia obraz na okładce? Tego nie zdradzę…


Następne albumy wyłamywały się z przyjętej wczesnej konwencji: nagrania z „Headlines” (z 1983 roku) cechują się bardziej tradycyjnym podejściem do rocka, ale bez utraty oryginalności; „Early Morning Wake Up Call” (z 1984 roku) był obrazem tego, że zespół osiadł na laurach, a ich następne albumy- „Night in France” (1987 r.) i „Burning up the Night” (z 1992 roku) tylko potwierdzają stan w jakim się umieścili Vanda i Young po trzech pierwszych płytach. Wszystkie płyty grupy Flash and the Pan obfitowały w atrakcyjne single i te znalazły swoje miejsce na płycie „Hits Collection” (Albert Productions, EMI Music Distribution #77106, rok 2003)

Na liście utworów retrospektywnej kolekcji hitów Flash and the Pan są największe przeboje: „Hey St Peter”, „Yesterday’s Gone”, „Down Among the Dead Men” czy “Lights in the Night”. Oczywiście gust słuchacza podpowie czy hity typowe dla nowej fali, są tymi najlepszymi czy może inne- te bardziej rockowe? Kolekcja hitów jest zapewne niezbędna tylko dla najbardziej zagorzałego fana grupy, ale inną możliwością wydanie dwóch pierwszych albumów grupy: „Flash and the Pan” i „Lights in the Night”, w jednym pakiecie. Obejmuje to wydanie większość ich najważniejszych utworów,  będzie dobrze służyć słuchaczom.

 

Depeche Mode, brytyjska grupa muzyczna z kręgu muzyki elektronicznej i alternatywnego rocka, powstała w 1980 w Basildon w Wielkiej Brytanii. W pierwszym okresie kariery zespół był typowym reprezentantem ruchu romantycznego-  szukali słuchaczy wśród fanów pełnego wigoru taneczno-popowego stylu. Jednak w miarę rosnącej popularności opracowali mroczniejsze brzmienie, aspirujące do „sztuki wyższej” co uczyniło ich jednym z najbardziej popularnych zespołów alternatywnych swojego czasu.
Longplay „Construction Time Again” z 1983 roku zwiastował nowe brzmienie (głównie dzięki zastosowaniu Synclaviera). Samplowanie zwykłych, codziennych odgłosów, Depeche Mode tworzyło eklektyczny, industrialny styl.

Ten album był przetarciem nowego szlaku, dla Depeche Mode eksperymentem, ale udanym, bo nowa forma, jeszcze nie do końca ukształtowana, zaczęła się krystalizować. Projekt znalazł finał w następnej płycie „Some Great Reward”, w której bogate brzmienie syntezatorów z nakładającymi się samplami i efektami dźwiękowymi były wszechobecne.

Some Great Reward” następny po „Construction Time Again” album studyjny zespołu Depeche Mode, nagrany w Music Works i Hansa Mischraum, został wydany 24 września 1984 roku przez Mute Records. Zespół podczas nagrań użył samplerów, podobnie jak to zrobili na swoim poprzednim albumie studyjnym, których nadal użyli na swoich kolejnych albumach studyjnych „Black Celebration” i „Music for the Masses”.



„Some Great Reward” (według: ) był pierwszym albumem, który odniósł sukces na listach przebojów w USA dzięki singlowi „People Are People”, który w połowie 1985 roku osiągnął 13. miejsce na liście Billboard Hot 100 i znalazł się na liście Top 20 w Kanadzie. Był to także pierwszy album, który zajął wyższą pozycję na listach przebojów spoza rodzinnego kraju zespołu, ponieważ zajął pierwsze miejsce w Niemczech. Barry McIlheney z Melody Maker pochwalił „Some Great Reward” i zauważył „naprawdę niezwykłą zmianę” w głosie Dave’a Gahana, podsumowując, że chociaż „kiedyś nie było w porządku wyrzucać tej bandy z powodu braku duszy, ich rzekomego syntetycznego uroku, ich niechęci do prawdziwego zadania ciosu”, album „po prostu wbija w ziemię takimi starymi, złymi gadkami i żąda, abyś teraz usiadł i zwrócił uwagę na to, co dzieje się tutaj, tuż pod twoim nosem”. Krytyk New Musical Express, David Quantick, krytycznie odniósł się do brzmienia płyty i uznał, że „cierpi ona na zbyt wielu nietrafionych uchwyceniach dobrych pomysłów”. Carole Linfield z Sounds uważa, że ​​równowaga między potężną muzyką a osobistymi tekstami jest właściwa: „Połączenie siły wokalu Depeche i delikatności Depeche będzie trudne do pobicia… Ten pakiet to starannie dobrana, pięknie zaaranżowana symfonia… taka, która niesie ze sobą emocje, oddanie, a jednocześnie nigdy nie ustępuje słabości i przewidywalności. OK… teksty wydają się banalne, często naiwne po wydrukowaniu […] Jednak Depeche znajdują właściwą równowagę i niezbędną śmiałość, aby tego dokonać. Być może to po prostu ta moc – nigdy złośliwa – która go podtrzymuje. Tak czy inaczej, kombinacja się sprawdza. Depeche Mode robi wrażenie”.
W 2006 roku wydano ponownie „Some Great Reward” z dodatkowym materiałem DVD. Płyta została zremasterowana i wydana w formie hybrydy CD / SACD. Dodatkowe DVD zawiera strony B „In Your Memory” i „(Set Me Free) Remotivate Me”, a także remiks „Somebody” i kilka wersji koncertowych niektórych piosenek z albumu. Na DVD znajduje się także dokument dotyczący powstawania albumu. Zremasterowany album został wydany na winylu w marcu 2007 roku.

Piąty album grupy Depeche Mode- „Black Celebration” (Mute Records, wydany w 1986) umocnił muzyków w przekonaniu, że wybór popu industrialnego jako stylu, w którym będą się wypowiadali, był celnym.


Ich utrwalone brzmienie (po dzisiejszy czas) można opisać w następujący sposób: emocjonalne teksty dopasowane do wzmacnianych elektrycznie melodii, przypominających w równym stopniu czystego rocka co taneczny pop. Na płycie są ciężkie w brzmieniu ballady ubarwiane zimnymi, rytmicznymi riff’ami syntezatorowymi. „Black Celebration” jawi się jako komercyjny (dobrze sprzedający się), ponury, sentymentalny, mistrzowski album alternatywnej sceny z lat 80..

 

Angielski duet The Chemical Brothers, utworzony w 1992 roku, stopił ze sobą wpływy różnych popularnych nurtów tworząc dance-rap-fusion, który potrafił rywalizować nawet z najlepszymi DJ-ami, bawiąc tłum ludzi na parkiecie klubów tanecznych. Jednak żeby utrzymać tłum ludzi na parkiecie tanecznym w latach 90., musiał na warsztat brać style zorientowane przede wszystkim na groove, wykorzystując niepowtarzalne riffy gitarowe, wokalne tagi i ciekawe efekty dźwiękowe. W ten sposób The Chemical Brothers zapoczątkował styl muzyczny (później określany jako big beat) niezwykły ze względu na to, że sprawdzał się doskonale na parkiecie i w radio- przyciągając jedynie do słuchania. Albumy Chemical Brothers były i zbiorami krótkich piosenek i dłuższymi muzycznymi wizjami, pełnymi głębokich uderzeń perkusyjnych i efektów zapożyczonych z wielu źródeł. Duet okazał się dowodem dla zasady, że dobrze skomponowana muzyka taneczna może być naprawdę satysfakcjonująca dla fana rocka.
Duet: Tom Rowlands i Ed Simons. zadebiutował w 1995 r. albumem „Exit Planet Dust”, wydanym przez Junior Boy’s Own.

Piosenki „Exit Planet Dust” zwracają na siebie uwagę mocnym rytmem i ekscytującym groove’em. Można też muzykę z tej płyty określić jako efekt talentu produkcyjnego Toma Rowlandsa i Eda Simonsa, którzy doskonale przetasowują elektroniczne linie melodyczne z efektami perkusyjnymi. Ciekawym efektem jest wiązanie sekwencji piosenek, bez słyszalnych „szwów” i dzięki takim zabiegom muzyka płynie jako spójna całość.

Dig Your Own Hole”, następny album The Chemical Brothers wydany przez Astralwerks w 1997 roku, jest jeszcze bardziej odważnym dziełem post-techno niż debiut płytowy.

Wszelkie granice stylistyczne są tu przekroczone- od kakofonicznego zmieszania hip-hopu z hardcorowym techno po rozkołysane utwory o chwytliwej melodyce. Materiał muzyczny dla „Dig Your Own Hole” został stworzony we własnym studio zespołu w południowym Londynie, z tytułem zaczerpniętym z graffiti widniejącym na ścianie tego studio. Album został dobrze przyjęty przez krytyków i fanów. Po wydaniu tych dwu pierwszych płyt Chemical Brothers stali się bardzo poszukiwanymi specjalistami tworzenia remiksów dla innych artystów. Grupa nagrywa do dziś… W 2019 roku wydali swój dziewiąty album.

 

Zespół The Prodigy, uważany za jednych z pionierów big beat’u z gatunku breakbeat [2], tworzyli: klawiszowiec Liam ​​Howlett, wokalista Keith Flint, klawiszowiec Leeroy Thornhill (który odszedł, aby rozpocząć karierę solową w 1999 r.), wokalista Maxim oraz wokalista Sharky. The Prodigy łączył elektroniczne rytmy muzyki rave (break) tworzone przez Howlett’a (dla którego inspiracją był rock) z mistyką Maxima, tanecznym stylem Thornhill’a i nowoczesnym punkowym wyglądem Flinta. The Prodigy pojawił się na scenie rave na początku lat 90. i zyskał popularność i uznanie na całym świecie dzięki singlom numer jeden w Wielkiej Brytanii, takim jak „Firestarter” i „Breathe”. Oba single pochodzą z brytyjskiego i amerykańskiego albumu „The Fat of the Land” (1997).

Trzeci singiel z albumu „Smack My Bitch Up” również odniósł wielki sukces.

Sukces The Prodigy opierał się na umiejętności tworzenia ekscytujących dźwięków pojawiających się na ścieżkach dźwiękowych opartych o wyjątkowo agresywny rytm. W „Breathe”, jak i w „Firestarter”, każdy z dźwięków jest pięknie ukształtowany i skomponowany tak, aby słuchacza trzymać w napięciu. Oba utwory są mroczne, wrogie i wściekłe.
„Smack My Bitch Up” to najbardziej kontrowersyjny i konfrontacyjny utwór… Piosenka wywołała wiele kontrowersji z powodu sugestywnego tytułu i teledysku, który przedstawiał sceny na jakie widz patrzy oczyma bohatera- począwszy od picia alkoholu i jazdy samochodem pod jego wpływem, poprzez zażywanie narkotyków, kończąc na przemocy, wymiotowaniu, wandalizmie i seksie ze striptiserką. „Smack My Bitch Up”, wywołało wrażenie, że promuje przemoc wobec kobiet i choć zespół wyjaśniał, że tytułu nie należy brać dosłownie to jednak nie stronili od kontrowersji spowodowanych tą piosenką, bo przecież zainteresowanie mediów wywoływało wzrost sprzedaży płyty.
W listopadzie 2018 roku na półki sklepowe trafił siódmy studyjny album grupy Prodigy- „No Tourists”. Jest to ostatni album grupy nagrany z udziałem wokalisty Keitha Flinta. Piosenkarz odebrał sobie życie 4 marca 2019 r.

 

Szwajcarski zespół Yello, reprezentujący electro-pop, był na tyle oryginalnym stylistycznie, że właściwie powinno się wymyśleć jakąś nową nazwę nurtu w jakim się poruszali (podobnie jak Frak Zappa, którego trudno było „szufladkować”). Yello założyli Boris Blank i Carlos Perón, a gdy pod koniec lat 70. dokooptowali wokalistę Dietera Meiera, którego niski głos dodał utworom Borisa Blanka wyrazistości, mogli podjąć się wyprodukowania pierwszego singla „I.T. Splash” i rok później- w 1980 roku, debiutanckiego albumu „Solid Pleasure”. Wielki sukces przyszedł wraz z wydaniem singli: „I Love You” i „Lost Again” oraz albumu „Stella” (Vertigo, wydanie z 1985 roku), zawierającego hiper-przeboje „Oh Yeah”, „Vicious Games” i „Desire”.


Tuż przed nagraniami do albumu „Stella” Carlos Peron odszedł z zespołu, widząc w karierze solowej większy potencjał, więc pozostali dwaj: Boris Blank (inst. klawiszowe, programowanie, wokal) i Dieter Meier (wokal), musieli sobie radzić… Sesje nagraniowe zorganizowane w Yello Studio w Zurichu dały fantastyczny efekt, bo Sounds oznajmił, że „krzykliwe, pulsujące melodramaty Yello wylewają się na Stellę w zmysłowej eskapadzie, nie pozostawiając miejsca dla słabych serc…”, Mojo stwierdził, że Stella „pokazuje dalsze udoskonalenia dźwiękowe [w stosunku do „You Gotta Say Yes to Another Excess”] oraz bardziej wyraźny program euro-popowy…”, Allmusic uznał, że Stella była „najlepszym LP Yello, świetną produkcją Borisa Blanka…”. Trzy świetne single nie sprawiają, że cały longplay jest wart rekomendacji… Jednak wszystkie utwory „Stelli” zasługują na to, aby być równie znanymi. „Stella” to pierwszy album zespołu, w którym duet Boris Blank i Dieter Meier zaczął odchodzić od eksperymentalnych brzmień elektronicznych, pojawiający się na pierwszych płytach w kierunku bardziej komercyjnego synthpopu, może właśnie dzięki temu stał się pierwszym albumem szwajcarskiej grupy, który znalazł się na szczycie szwajcarskiej listy albumów, był też przełomowym albumem zespołu na muzycznej scenie międzynarodowej (zapewne sukces piosenki „Oh Yeah” był tego przyczyną).
Następne lata również obfitowały w udane single: „The Race” (do dzisiaj bardzo popularny w ilustrowaniu wszelkich filmów związanych z samochodami), „How How”, „To the Sea”, „Planet Dada”, „Blazing Saddles” czy „Who’s Gone?”. Yello zawdzięczało sukcesy udanemu dopasowywania się do ówczesnych trendów muzyki pop, nie rezygnując z utrzymywania wysokiego poziomu artystycznego i oryginalnego podejścia do nurty jaki sobie upodobali.
Ta masa singli musiała zostać wykorzystana do stworzenia kompilacji… Tak się stało w 1992 roku wraz z wydaniem przez Mercury Records albumu „Essential”:

Ta płyta to świetna 16-ścieżkowa kompilacja zawierająca wszystkie najbardziej znane hity Yello, w tym, oczywiście, ich koronną piosenkę „Oh Yeah”, a także wcześniejszy materiał, taki jak „Bostich”, „Pinball Cha Cha”, „Tied Up” i „Vicious Games”. Od czasu wydania tej kompilacji Yello wydało 10 singli i 7 longplayów… Yello od debiutu w 1980 roku do 2016 gdy pojawił się ostatni album udowadniał, że jest nietuzinkowym zespołem, wyprzedzającym swoje czasy. Nie ma przesady w tym, że nazywani są ojcami chrzestnymi muzyki techno.

 

 


[1] O dark independent w  czytamy: „termin ten jest często zamiennie używany z określeniem „Dark Independent Scene”, „Dark Culture” albo „Dark Alternative”. W Polsce znany jest pod węższą nazwą „subkultury gotyckiej”. W przeciwieństwie jednak do zamkniętej subkultury jest on raczej otwartym środowiskiem społecznym. Kultura Dark Independent ma swoje korzenie w latach 70. i wykreowała swój własny, oryginalny wizerunek oraz kod estetyczny łączący w sobie post-punkowy nihilizm oraz wyrafinowaną pod względem artystycznym formę. Współczesna scena Dark Independent rozwija się najlepiej w Niemczech, także za sprawą festiwali i dużej ilości imprez. Jest ona jednak także żywa w Stanach Zjednoczonych oraz w Europie Wschodniej.
W latach 70. wraz z umocnieniem się punk rocka pojawili się muzycy którzy byli ograniczeni jego ramami. Aby się wyróżnić powstał nowy nurt charakteryzujący się zimnym złowrogim brzmieniem z tekstami odkrywającymi ciemne zakamarki duszy oraz mrocznym image.
21 lutego 1981 roku w czasopiśmie muzycznym „Sounds” ukazał się artykuł o belgijskim koncercie grupy UK Decay pod tytułem „The face of Punk Gothique” napisany przez Steave’a Keatona. Artykuł kończy się stwierdzeniem, iż grupa ewoluuje tak szybko jak „Obcy” na statku Nostromo dając nowy, „gotycki” obraz muzyki punkowej, który nieźle się zapowiada. Taki przekaz artystyczny szybko zyskał rzesze sympatyków i w ten sposób narodziła się subkultura gotycka, z czasem nazwana szerzej „Dark Independent” albo „Dark Culture”.
W lipcu 1982 roku nastąpiło otwarcie klubu „Batcave” w londyńskiej dzielnicy Soho. Klub ten stał się kultowym miejscem spotkań rozwijającej się dopiero sceny w tym czasie określanej jeszcze jako post-punkowa lub nowofalowa. Zarówno słowa „batcave”, jak i „old-school” odnoszą się właśnie do wczesnej muzyki gotyckiej pochodzącej z tego okresu. Do zespołów, które zapoczątkowały ówczesną scenę, zalicza się: Bauhaus, Specimen, Siouxsie & The Banshees czy Joy Division. W późniejszych latach subkultura sama z siebie zaczęła zasilać wyobraźnię twórców horroru, jak chociażby obraz batcave’owego koncertu Bauhaus w horrorze The Hunger z 1983. Od tego czasu przykłady można już mnożyć. Niezależnie od sceny brytyjskiej z amerykańskiego punka wyewoluował death rock. W tamtym okresie do nurtu dołączyły takie zespoły jak The Sisters of Mercy, The Mission UK, Xmal Deutschland, The Bolshoi i Fields of the Nephilim.
W 1987 roku w Poczdamie odbył się pierwszy festiwal Wave Gotik Treffen. W roku 1993 miał miejsce festiwal gotycki w Whitby. Właśnie pobyt w tej miejscowości zainspirował Brama Stokera do napisania jego słynnej powieści. W 1994 roku na zamku w Grodźcu odbyła się pierwsza edycja festiwalu „Castle Party Dark Independent Festival” – największego tego typu wydarzenia w Europie Wschodniej, a 2000 roku swój początek miał festiwal M’era Luna – drugi co do wielkości festiwal gotycki w Niemczech. W 2001 roku wystartował Lumous Gothic Festiwal w Tampere w Finlandii.
Z czasem Scena Dark Independent zaczęła przekształcać się w ruchy, które z pierwotnym gotykiem nie mają nic wspólnego zarówno pod względem muzycznym jak pod kątem wyglądu zewnętrznego czy i ideologii. Do początku lat dziewięćdziesiątych głównymi nurtami muzycznymi Sceny były post punk, death rock, gothic rock czy darkwave. W kolejnych latach przyłączyły się do nich takie style jak electro industrial, EBM czy gothic metal.
W latach 80. i 90. następowała obustronna wymiana inspiracji pomiędzy kulturą mroku a głównymi nurtami w literaturze i kinematografii. Gotycyzm zauważalny jest także w innych dziedzinach sztuki takich jak fotografia (Viona Ielegems, Anni Bertram, Stéphane Lord, Nadja Lev), a także malarstwo i grafika (Rachel Huntington, Gerald Brom, Nene Thomas, Luis Royo, Boris Vallejo, Chris Achilleos, Dave McKean, Jhonen Vasquez, Alice Egoyan, Myka Jelina, James O’Barr, H.R. Giger czy Zdzisław Beksiński).”

 

[2] Według  breakbeat to- gatunek muzyki tanecznej, w której mocno akcentowane są instrumenty perkusyjne, często przez sample, jak również bębny i wszelkiego rodzaju instrumenty tworzące rytmiczne uderzenia (tzw. beaty). Charakterystycznym elementem gatunku jest przebieg rytmiczny. Dwudzielne metrum, przełamywane jest synkopami[1] (w przeciwieństwie do prostszych w budowie uderzeń w muzyce house). Linia basu nie jest ułożona harmonicznie do beatu. Breakbeat nierzadko ma sample perkusyjne, lecz częściej wykonuje się go z uderzeń podobnych do techno i funk. Najczęściej robiony jest na syntezatorach i automatach perkusyjnych. Utwory breakbeat’owe mają wolniejsze tempo od utworów muzyki house, a szybsze tempo od utworów muzyki hip-hop.
Podgatunek często jest mylony z big-beat’em, lecz jest on od niego bardziej psychodeliczny i uderzenia (beat) są zachowane w tej samej formie przez większość utworu. Zdarza się też, że jest mylony z drum and bass, ale jest to bardzo wielka różnica (DnB – szybsze tempo, mniej wyczuwalny beat, zwykle zamiast tego używany bas, uczucie „biegania” podczas słuchania takiego utworu).

 


Przejdź do części 5 artykułu >>
Przejdź do części 6 artykułu >>
Powróć do części 3 artykułu >>
Powróć do części 2 artykułu >>
Powróć do części 1 artykułu >> 

Kolejne rozdziały: